Wiezienie cz.3

I | II |



-Takashima!
-Jestem!- wychrypiałem.
-Zbieraj się!
-Jak?
-Z rzeczami! Masz pięć minut!
Co?!?! Przenoszą mnie do innej zony? Innej celi? Ja nie chcę! Od tamtego pamiętnego pocałunku z Yuu, ten mały, więzienny światek stał się nawet do zniesienia. Aoi, tak jak obiecał, w magiczny sposób przemycał całe opakowania (!) leków, które przynosił dla mnie jego ojciec, więc czułem się już trochę lepiej, choć o odzyskaniu pełnego zdrowia jeszcze mówić nie mogę. Poznałem kilku innych więźniów, zrozumiałem, jakie zasady tutaj obowiązują, zacząłem nawet grać w karty i udało mi się wygrać kilka razy. Po całym, szarym, zwykłym dniu, wręcz z pasją czekałem na wieczór, kiedy wracaliśmy do swoich cel. Wtedy byłem sam na sam z moim czarnowłosym i beztrosko mogliśmy okazywać sobie nawzajem uczucie, które się między nami zrodziło. „Tutaj wszystko przychodzi szybciej; przyjaciele, miłość, śmierć”- jak to ujął Shiro. W istocie zdarzało się, że ktoś popełnił samobójstwo albo zmarł na kiłę, ale w momencie, kiedy byłem z Yuu, nie obchodziło mnie to.
-A… Ale dlaczego?- zapytałem słabym głosem, spoglądając ze śmiertelnym przerażeniem w oczach na Shiroyamę.
-Trzy minuty!- warknął klawisz, nic mi nie wyjaśniając.
***
Jak się później okazało, nie zostałem nigdzie przeniesiony, tylko… wypuszczony. Tak, zwolnili mnie z więzienia. Odzyskałem swoje ubranie, telefon i pieniądze, co prawda niepełną sumę, jaką miałem na początku, ale to drobiazg.
Przyjechała po mnie cała eskorta- rodzice, Ruki, Reita i Kai. Pojawił się nawet Yune, który przyjechał do mnie aż z Kyoto. Nastąpiła seria uścisków i radosnego świergotu- wszyscy wypytywali mnie jak się czuję i jak sobie tam poradziłem, że wychodzę z więzienia w jednym kawałku i to w dodatku o własnych siłach. Każdy chciał wiedzieć jak najwięcej i poznać odpowiedzi na nurtujące go pytania, jednak ja milczałem. Z żalem ostatni raz obejrzałem się i spojrzałem na szary budynek. A co z Yuu? Przecież on jeszcze nie odsiedział swojego wyroku- kurwa, nawet nie wiem, ile mu jeszcze zostało! Nie chcę żeby tak to się skończyło- żeby pomyślał, że wykorzystałem go ze względu na jego wysoką pozycję w więziennej hierarchii i ojca lekarza… przecież on nadstawiał za mnie karku- przynosząc mi leki, wstawiał się za mną, kiedy wybuchała jakaś awantura przy grze w kartach. Robił to bezinteresownie… już od pierwszego dnia- oddał mi swoją koszulę i ogrzał własnym ciałem. Był dla mnie taki dobry, nawet, kiedy ja byłem dla niego wredny, czy niewdzięczny, on nie tracił humoru i zawsze się uśmiechał… Chyba właśnie dlatego udało mi się przetrwać w więzieniu- dla jego uśmiechu. Potrafił uszanować to, że źle się czułem i miałem wszystkich dość. Ba, nie tylko to tolerował, ale wtedy jeszcze bardziej się mną opiekował! Czułem się strasznie, wiedząc ile on dla mnie zrobił, a ja? A ja nie zrobiłem nic… i w dodatku teraz wychodzę i zostawiam go samego.
Omiotłem spojrzeniem budynek więzienia i spojrzałem w jedno z okien, w którym znajdowały się kraty- tam była kantyna, teraz pewnie jedzą coś na kształt śniadania. Spojrzałem i… nie wierzę! Yuu! Czemu on tam stoi? Boże, i tak już jest mi wystarczająco ciężko, więc niech nie patrzy na mnie takim wzrokiem! Chłopak spróbował się uśmiechnąć, ale zamiast tego na jego twarzy pojawił się dziwny grymas. Widocznie czuł się równie źle, jak ja, o ile nawet nie gorzej. W dodatku jeszcze go zaraziłem… Zaraz, zaraz… On coś mówi! Zmrużyłem oczy, żeby lepiej przyjrzeć się ruchowi jego warg i wyczytałem z nich coś na kształt: „Żegnaj Uruha”… Tak, to moje nowe przezwisko. Na początku wszyscy mówili na mnie „lala” albo „laleczka”, ale „szef” spacerniaka zmienił mi ksywę na „śliczny”, gdyż widział, jak za każdym razem się wkurzałem, kiedy ktoś porównywał mnie do Barbie. Aoi odszedł od okna. Był smutny, a chciałem żeby znów się uśmiechał…
***
Nie mogłem uwierzyć, że spędziłem w więzieniu aż miesiąc! Przy Shiro czas pędził jak szalony, nie odczuwałem tego. Żyłem w przekonaniu, że mamy dla siebie jeszcze dużo czasu, a tu… proszę, wszystko zbuntowało się przeciw naszym planom. No cóż…
Pierwsze, co zrobiłem po wyjściu z mamry, to skierowanie się do szpitala. Tym razem byłem bardziej uważny i obserwowałem, czy jacyś dwaj funkcjonariusze z pałkami nie czają się, aby znów mnie szczenić… znaczy złapać. Na szczęście tym razem nie doznałem żadnych rewelacji w izbie przyjęć. Zostałem skierowany do gabinetu 21. Zapukałem i po głośnym „wejść!”, nacisnąłem na klamkę. Jeszcze przed wejściem spojrzałem na tabliczkę, wiszącą na drzwiach. „doktor Shiroyama”- przeczytałem i aż oniemiałem. Mężczyzna w podeszłym wieku siedzący za wielkim biurkiem zawalonym stosem papierów, wskazał mi fotel. Posłusznie usiadłem i wlepiłem w niego wzrok.
-Co panu dolega?- zaczął formalnie.
Przez chwilę biłem się z własnymi myślami- zapytać, nie zapytać? W końcu przełamałem się.
-Przepraszam, ale czy ma pan syna o imieniu Yuu?
-Tak- powiedział i podniósł na mnie wzrok.- A co to ma do pana choroby?
-Czy Yuu nie odsiaduje przypadkiem wyroku w więzieniu?- drążyłem.
-Możliwe, ale co to ma do rzeczy?- zirytował się.- Książkę pan pisze? Jestem lekarzem, a nie jakąś gwiazdą i nie życzę sobie żadnych wywiadów dotyczących mojej rodziny!
Uśmiechnąłem się pod nosem.
-Yuu dzielił ze mną celę. To dla mnie przemycał leki- powiedziałem cicho, a mężczyzna zdębiał.
-To ty jesteś ten Uruha?
-Tak- kiwnąłem głową.
-O matko! Yuu wiele mi o tobie pisał! W ostatnim liście wspomniał, że cię ni z gruszki, ni z pietruszki wypuścili, tak samo jak cię usadzili…- chciał coś dodać, ale przerwałem mu.
-A co z Yuu? Ile mu jeszcze zostało wyroku do odsiedzenia?
-Niecały rok.
Boże, jak długo! Nie wytrzymam tyle bez niego!
-To niedługo!- dla kogo niedługo, dla tego niedługo…- Czy nie można wpłacić kaucji, żeby wyszedł szybciej?
-Można. Już na początku było można, ale nie zrobiłem tego- wzruszył ramionami.
-Dlaczego?- oburzyłem się. Jak można nie wpłacić kaucji za własnego syna?!
-To miała być dla niego nauczka, żeby nigdy więcej nie kradł. Zapewne opowiedział ci całą swoją historię i znasz przyczynę, dlaczego to robił. Wiesz, że była to również po części moja wina, jednak zrobił coś złego i musiał ponieść tego konsekwencje- powiedział obojętnym tonem głosu.
-Co?!- moje oczy zrobiły się nienaturalnie wielkie ze zdziwienia.- Przecież pan mu tym zniszczył życie! Gdzie go po takiej przerwie przyjmą do szkoły albo do pracy? Nigdzie!- lamentowałem.
-Prawda, jednak mógł zdobywać pieniądze w inny sposób…
-Inne sposoby widocznie okazały się nie pomocne…- syknąłem.
***
Nie miałem czasu na chorobę, dlatego nawet przestałem ją odczuwać. Dziennie wypijałem z dwadzieścia kaw i masę napojów energetycznych, żeby cały czas móc pracować na pełnych obrotach. Nie jadłem, nie miałem czasu na posiłki. Latałem od jednej kancelarii do drugiej, a w przerwach, jakimi były korki, w których nieraz utykałem, studiowałem prawo, jedną ręką prowadząc auto, drugą trzymając książkę i lewą nogą, co jakiś czas dociskając gaz (w Japonii jest lewostronny ruch i w samochodach kierownice są po prawej stronie od aut.). Mimo to moje wysiłki okazały się owocne- po dwóch tygodniach i wpłaceniu dwóch milionów jenów, Aoi wyszedł na wolność!
Czekałem na chłopaka na parkingu przed więzieniem. Wyszedł po dość długiej chwili i skierował się w moją stronę. Podbiegłem do niego i rzuciłem mu się na szyję, następnie namiętnie całując w usta.
-Ale się za tobą stęskniłem!- objąłem go jeszcze mocniej.
-Ja za tobą też- odpowiedział skołowany.- Ale… Uru… Co się stało? Kto wpłacił za mnie kaucję? Chyba nie ojciec?
-Nie- pokręciłem głową i odsunąłem się od niego.- Ja za ciebie zapłaciłem- poinformowałem go.
Shiro zaciął się. Spojrzał na mnie zszokowany, a następnie mocno mnie pocałował.
-Boże, Kouyou, nie musiałeś tego robić! Jak ja ci się odwdzięczę?! Ile zapłaciłeś?!
-Musiałem- szepnąłem mu na ucho, przytulając się do niego.- Nie wytrzymałbym bez ciebie- uśmiechnąłem się i musnąłem jego usta.
-Ile zapłaciłeś?- powtórzył pytanie.- Oddam ci, obiecuję!
-Nic mi nie musisz oddawać, ale… ale obiecaj mi jedno…
-Co takiego, skarbie?
-Nigdy mnie nie opuścisz…
-Przyrzekam- szepnął i pogładził mnie po włosach, a po moich policzkach popłynęły łzy, tym razem łzy szczęścia. To była najpiękniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek usłyszałem w życiu.
***
Dotarliśmy do mojego mieszkania. Yuu nie chciał wracać do swojego rodzinnego domu, a nie miał gdzie się zatrzymać, więc zaciągnąłem go do siebie. Oczywiście winda była zepsuta i musieliśmy drałować po schodach na szóste piętro, obładowani, jak wielbłądy, różnymi torbami i torebeczkami, gdyż zabrałem Aoi’a na zakupy. Przecież chłopak nie miał w czym chodzić, a moje ciuchy byłyby na niego za duże. Oczywiście Shiroyama bronił się rękami i nogami, że i tak już za dużo na niego wydałem, jednak ja się uparłem. Co prawda wizja Shiro będącego ciągle nago w moim mieszkaniu bardziej mi się podobała, jednak wiedziałem, że to niemożliwe.
Stanęliśmy pod drzwiami do mojego mieszkania. O dziwo, drzwi były otwarte. Przecież pamiętałem, jak rano je zamykałem- ktoś się włamał? Po cichu weszliśmy do mieszkania. Rozejrzałem się po kuchni- pusto. Aoi przeszedł do salonu- telewizor był włączony, jednak w pokoju nikogo nie było. Razem weszliśmy sypialni. Boże… mało zawału nie dostałem!
-Omi! Co ty tutaj robisz?!- wydarłem się na dziewczynę siedzącą na moim łóżku i przeglądającą jakiś stary album.
Tleniona blondynka spojrzała na mnie z uśmieszkiem, jednak jej wyraz zaraz się zmienił, gdy przeniosła wzrok na Aoi’a.
-Wycieczka do więzienia podobała się?- zapytała tym swoim słodkim głosikiem, którego tak nienawidziłem.

CDN

2 komentarze:

  1. NIEEEEEE URU MASZ TAM WRACAC NATYCHMIAST IDZ DO WIEZIENIA Z POWROTEM BIEGIEM M I DO AOI'A ;_;
    Eskorta jest pro xD" Lol, nawet Yune w tym ujelas. Ladnie. Zauwazylam ze byly perkusista pojawia sie w fickach jak kometa ;x
    Uru ty to masz dziwnego farta, ze trafiles na ojca Shiro. Ja bym na miejscu rzucila sie z lapami na kolesia. Chociaz nie. Bo gdyby on wplacil kaucje za syna to bhy sie nie poznali z Uru i by nie bylo Aoihy ... ;-; Malv nie wie jak zareagowac xD

    Uru ty bohaterze! W imie milosci zrobisz wszystko, he? *.* Chociaz... liczylam na scenke w wiezieniu... to w domu tez moze byc xd. Malv nie pogardzi zadna scenka.

    Byla? Siostra? Kuzynka? O.O to zawsze jest czyste zlo... co widac tu... ale paskuda... Ona wpakowala Uru w to wszystko?

    Zabic ja czy wybudowac jej pomniik?
    Bo on tam prawie umarl, prawda, i jaki stres, ponizenie i w ogole, ale z drugiej strony ona calkiwicie nieswiadomie zeswatala aoihe... hm... pomysle nad tym co z nia zrobic jak przeczytam ostatni part :3

    OdpowiedzUsuń