Tytuł: „Devil on my Bed”
Typ: oneshoot
Paring: Aoi x Uruha
Ostrzeżenia: brak
Gatunek: shomen-ai
-
Aoi! Aoi! - zaczął się drzeć Uruha, biegnąc do mnie z gitarą, i kartką w ręce.
-
Co tam Uru-chan? - zaśmiałem się.
Mieszkaliśmy
razem od dobrych dwóch lat, choć nie byliśmy razem. Uruha nie wiedział, że się
w nim kochałem,… Nigdy mu tego powiedziałem…
-
Skomponowałem piosenkę! I napisałem do niej tekst! Chcesz posłuchać? - usiadł
obok mnie, a w jego oczach tańczyły iskierki szczęścia.
-
Jasne - kiwnąłem głową.
Uruha
zaczął wygrywać pierwsze akordy. Melodia rzeczywiście wpadała w ucho. Po
krótkim preludium Kouyou zaczął śpiewać pierwsze wersy:
„Mary...Kiss my chest
deeply
Yoku wo kuruwa su
Chloe no Feminine
Mary...Your the eyes
Karamu kokyuu wa nama atataka ku”
Mary...Your the eyes
Karamu kokyuu wa nama atataka ku”
Mary?
Jaka, kurwa mać, znowu Mary? Przeraziłem się… Przecież Uruha jest gejem… Albo
coś mu się odwidziało... Strapiony, nie przerywając szatynowi dalej
wsłuchiwałem się w kolejne takty i jego piękny głos, który zaczął już refren:
„The beautiful devil on the bed
Tempt me by masturbation
The beautiful devil on the bed
Let's have sex in darkness”
Tempt me by masturbation
The beautiful devil on the bed
Let's have sex in darkness”
Chyba
ta Mary znaczyła dla niego coś więcej… Posmutniałem, zdając sobie sprawę, że
już nie mam u niego żadnych, ale to żadnych szans. Takashima skończył grać i
śpiewać.
-
Podoba ci się? - zapytał podniecony.
-
Yhym - kiwnąłem głową, wbijając wzrok w podłogę.
-
Nie podoba ci się. Nie kłam! - iskierki z jego oczu zniknęły.
-
Podoba, podoba… tylko… - zaciąłem się. A jak się czegoś domyśli? Wyśmieje mnie!
-
Tylko? - drążył.
-
Nic - wstałem i przeszedłem do przedpokoju, gdzie założyłem buty.
-
Gdzie idziesz? - zdziwił się Shima.
-
Napić się - przecież na trzeźwo tego nie przeżyję!
***
Wszedłem
do naszej sali nagraniowej, gdzie miała odbyć się dzisiejsza próba. Wszyscy
czekali tylko na mnie. Zdjąłem kurtkę i bez słowa wyjąłem swoją gitarę z
futerału.
-
Ej, Aoi, Uruha skomponował piosenkę! - krzyknął radośnie Kai.
-
Wiem… - mruknąłem pod nosem.
- Przećwiczmy ją! - zarządził lider i każdemu rozdał odpowiednie nuty.
***
Te
trzy godziny były dla mnie męczarnią. Słuchać, jak Ruki co chwila przypomina
mi, że moje wszystkie marzenia i sny dotyczące Kouyou nie spełnią się. W końcu
nastał koniec. Wszyscy szybko spakowali się i wyszli. Tylko ja w tempie galopującego
żółwia, mając na wszystko wyjebane, powoli chowałem swoją gitarę.
-
Przeklęta Mary - syknąłem pod nosem, zapinając suwak futerału gitary.
-
Jaka Mary? - nagle z pokoju, który służył nam za składzik, wyszedł Uruha,
trzymając w dłoni jakiś przedłużacz.
-
Nie udawaj głupiego - fuknąłem.
-
Poważnie nie wiem, o co ci chodzi - pokręcił głową i odrzucił kabel, po czym
podszedł do mnie. - Coś ty taki obrażony? Dobra, nie podoba ci się piosenka,
ale to chyba nie powód, żeby aż tak się wściekać, co? Jak chcesz to ty możesz coś
skomponować i będziemy grać to, co ty chcesz - wzruszył ramionami.
-
Tu nie chodzi o piosenkę!... Znaczy po części też… ale o tekst… - spuściłem
głowę.
-
Zbyt wulgarny? Taka jest dzisiejsza młodzież, im tematy o seksie się podobają
(xD od aut.)...
-
Nie. Dobra, nieważne… - mruknąłem i chciałem go wyminąć, ale Uruha złapał mnie
za rękę.
-
No to, o co chodzi? Powiedz - zażądał.
-
Już nic… - próbowałem wyrwać rękę z jego stalowego uścisku, jednak na nic mi to
nie przyszło.
Kouyou
popchnął mnie pod ścianę i przygniótł swoim własnym ciężarem. Jego oddech
drażnił moją skórę na szyi. Poczułem, że w moich spodniach robi się ciasno -
większość moich snów erotycznych tak właśnie się zaczynała. Shima mocniej na
mnie naparł, przez co prawie odebrał mi oddech.
-
Uruha! - krzyknąłem. - Puść mnie!
-
Nie - uśmiechnął się. - Powiedz, o co chodzi…
Przez
chwilę milczałem. Gdyby nie ta durna Mary byłbym teraz najszczęśliwszym
człowiekiem na ziemi, jednak wiedząc, że Uru ma kogoś na oku i jest to
dziewczyna, nie była to najmilsza sytuacja. Moje policzki spłonęły szkarłatem.
W końcu nie wytrzymałem i postanowiłem mu powiedzieć, co mnie tak trapiło.
-
O tą Mary… - mruknąłem cicho.
-
Nie podoba ci się to imię? - zdziwił się.
-
Chodzi o tą dziewczynę! - krzyknąłem mu prosto w twarz.
Uruha
ściągnął brwi w niezrozumieniu.
-
Jaką dziewczynę?
-
No tą twoją Mary!
-
Jaką moją Mary? Ja nie znam żadnej takiej dziewczyny! - popatrzył na mnie jak
na idiotę.
-
Acha… - mruknąłem zbity z tropu. - To skąd ta Mary w piosence? - zapytałem.
-
Po prostu nasunęło mi się to imię, kiedy pisałem tą piosenkę. Zresztą wcześniej
oglądałem filmik o Blood Marry, więc może to jakoś wpłynęło na wybór imienia…
Oczami
wyobraźni zobaczyłem Uruhę przytulającego Blood Marry… Fuj! Ble! Zrobiło mi się
niedobrze! Starałem się odsunąć jakoś od siebie to wyobrażenie.
-
Mhm - przytaknąłem. Poczułem się, jak małe dziecko.
-
A ty myślałeś, że co? - Uruha zachichotał.
-
No,… wiesz… ten, tego… - bełkotałem pod nosem.
Nagle
Shima wybuchnął niekontrolowanym śmiechem.
-
Myślałeś, że zakochałem się w jakiejś Mary? Idiota! Przecież doprze wiesz, że
nie interesują mnie dziewczyny! - śmiał się jeszcze przez chwilę, aż w końcu
uspokoił się i spojrzał mi głęboko w oczy. - A nawet jeśli zakochałby się w
jakiejś Mary, to co? - uśmiechnął się zawadiacko.
Moje
policzki stały się jeszcze bardziej czerwone, o ile było to możliwe. Poczułem
się tak zażenowany, tak głupi… Przecież w istocie Uruha miał prawo kochać się w
kim chce, a mnie nic do tego.
-
Byłeś zazdrosny? - zapytał, pogłębiając uśmieszek.
-
Co? Ja? Nie… - pokręciłem głową, jednak nie podniosłem wzroku na mojego
rozmówcę.
-
Nie kłam… - szepnął mi do ucha, a następnie polizał je. - Yuu… Czy ty coś do
mnie czujesz? - zapytał łagodnym, ale jednocześnie kuszącym i uwodzicielskim
głosem.
W
odpowiedzi jedynie kiwnąłem głową. Uruha ujął mój podbródek w dwa palce i
zmusił, żebym podniósł na niego wzrok. Oblizał seksownie te swoje pełne,
idealnie wykrojone usta, a następnie pocałował mnie. Od razu mocno i
zachłannie. Nie bawił się w żadne „motyle pocałunki”. Rozchyliłem wargi,
pozwalając mu wsunąć język do moich ust, z czego młodszy z chęcią skorzystał.
Zarzuciłem mu ręce na kark, a on objął mnie w pasie. Nasze języki splątały się
w namiętnym tańcu, który szybko przerodził się w wojnę o dominację. Po
pewnym czasie musieliśmy zakończyć tą pieszczotę, gdyż zabrakło nam tchu.
-
Idiota - powiedział Uru i pocałował mnie w czoło.
-
Kocham cię - odpowiedziałem.
-
Wiem. Ja ciebie też - Uruha znów złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.
THE END
czutam to po raz ktorys i znow stwierdzam ze jest to piekne... ah... ide dalej...
OdpowiedzUsuń