Wiezienie cz.2

I |



Obudziło mnie walenie pałką po kratach, czego skutkiem był ogłuszający huk. Zerwałem się z pryczy jak oparzony. Yuu popatrzył na mnie jak na idiotę, jednak zachował spokój i nie zaczął się śmiać.
- Przyzwyczajaj się - mruknął, przeciągając się, przez co jeszcze bardziej wyeksponował swój tors i brzuch, gdyż nadal miałem na sobie jego górną część garderoby.
Po niecałych dziesięciu minutach wszyscy zostali wypuszczeni ze swoich cel i nastąpiło odliczanie, mające na celu sprawdzenie, czy nikt nie wpadł na genialny pomysł ucieczki. Następnie przeszliśmy na wydzielony kawałek podwórza, ogrodzony wysokim płotem i drutem kolczastym. Wypuścili nas, bo temperatura nie była niższa niż dziesięć stopni, choć wiał przeszywający wiatr. Usiadłem na resztkach trawy pod jedną ze ścian więzienia i obserwowałem, co robią inni więźniowie – jedni grali w kosza, drudzy w karty, a jeszcze inni po prostu siedzieli i rozmawiali. Po jakimś czasie podszedł do mnie Aoi z jakimś gburowatym osiłkiem. Serce podskoczyło mi do gardła.
- To jest Szef spacerniaka - Shiro przedstawił swojego towarzysza. - Trzeba się go bezwzględnie słuchać- dodał.
- Zamykają szczeniaki!- zaśmiał się ochryple „szef”.- A za co szczenili go?
- Mówi, że ni chuja zgadnąć nie może- odpowiedział mu czarnowłosy, po czym zwrócił się do mnie.- Teraz Szef wyjaśni ci trochę zasad, jakie tu obowiązują- przysiadł się do mnie.
- To Lalka, słucha - w tej zonie, gad sam knaja na kipisze- zaczął.
- Co on mówi?- zapytałem ledwo słyszalnie, gdyż już prawie nie mogłem mówić.
- Nie jorgasz nawijkę?- zdziwił się gbur.
- Nic nie rozumiem z tego, co on do mnie gada- wzruszyłem ramionami.
- Hm… No dobra, będę ci tłumaczył- zaoferował się Aoi.- Najpierw powiedział, że w tym obozie naczelnik osobiście nadzoruje rewizję. „Nie jorgasz nawijkę”, znaczy, czy nie znasz grypsery.
- A co to jest ta „grypsera”?- zapytałem.
- Więzienny żargon- wyjaśnił.- Dawaj, recytuj!- ponaglił osiłka mającego więcej wspólnego z małpą niż człowiekiem.
- Orzeł spadł na kabaret, strzegaj się nie spaść tam- ciągnął „szef”.
- Więzień o pseudonimie Orzeł trafił karnie do pojedynczej celi, uważaj żeby nie skończyć tak, jak on- tłumaczył mój współlokator.
- W szpitalu szamunek w normie, nawet gołdę idzie zakirać.
- W szpitalu jedzenie w normie, nawet wódki można się napić- wiernie powtarzał czarnowłosy.
- Aoi, a jak kurwy będą chciały ssuczyć go?- nagle zapytał człowiek paleolitu.
- On to charakterniak- odpowiedział niewzruszony chłopak i szturchnął mnie w ramię.
- Zaręczysz?
- Zaręczę- kiwnął głową Yuu.
- To daj mu się napatrzeć na zon. Niech zapozna teren- rzucił i odszedł.
- A teraz o czym mówiliście?
- Pytał, co będzie jeśli strażnicy będą chcieli namówić cię, żebyś donosił. Odpowiedziałem, że jesteś twardy i się nie złamiesz. Mam nadzieję, że dobrze powiedziałem? Radzę ci nie gadać z klawiszami, zaręczyłem za ciebie- powiedział i wstał, a potem skierował się w kąt, gdzie grano w karty.
***
- Takashima!- wrzasnął strażnik, otwierając drzwi mojej celi.
- Jestem!- wychrypiałem, podnosząc się z pryczy.
- Zwijaj się…
- Jak?
- Lekko- odpowiedział.
W ciągu niecałych ośmiu dni dowiedziałem się, że można wywoływać z celi „lekko” (śledczy, adwokat, widzenie- wszystko w obrębie), „sezonowo” (proces, komenda, wizja lokalna, ogólnie wyjazd) albo „z rzeczami” (inna cela, inna zona, wolność)
- Ręce do tyłu! Twarzą do ściany!
To nie poniżenie, a jedynie formalność. Wystarczy lekki ruch rąk nad ciałem, imitujący przeszukanie. Po co klawisz ma podłapać wszy albo pluskwy? W każdym razie skuł mnie i wyprowadził z celi. Przeszliśmy jednym korytarzem, potem drugim… i trzecim…
- Dokąd idziemy, naczelniku?- zapytałem po długiej chwili.
- Tam dokąd dojdziemy- zaśmiał się. Tak, więzienne poczucie humoru… nie rozumiałem tych żartów, ale cóż…- Stój!- krzyknął mi niemalże do ucha i wyjął pęk kluczy.
Otworzył drzwi przede mną i weszliśmy razem do jakiejś małej celi. Nie, to nie była cela, raczej pokój odwiedzin. Na środku stał mały stolik i dwa krzesła po przeciwnych jego stronach. Wskazał mi jedno z siedzisk. Posłusznie usiadłem. Strażnik wyszedł, po pewnym czasie do pomieszczenia wszedł… Ruki!
- Boże, Kouyou, w coś ty się znowu wpakował?!- jęknął, przytulając się do mnie, a następnie siadając na drugim krześle.
- Sam nie wiem! Poszedłem do lekarza, tak jak mi kazałeś i nagle przychodzą gady i wsadzają mnie do więzienia!- zacząłem lamentować.- Przecież ja nic nie zrobiłem!
- Co to są „gady”?- zapytał, ściągając brwi. Widać więzienny żargon dopadł i mnie.
- Klawisze. Matko, Taka, jak mnie znalazłeś i jak załatwiłeś sobie widzenie?
- Ech… To długa historia… Na początku, kiedy nie wracałeś, pomyślałem, że może zostałeś u kogoś na noc albo byłeś na jakiejś imprezie... Ale kiedy nie było cię już trzeci dzień, zacząłem się martwić. Obdzwoniłem wszystkie szpitale, bałem się, że może miałeś jakiś wypadek, a ja nic o tym nie wiem. W każdym razie w żadnym szpitalu cię nie było, więc zacząłem dzwonić po posterunkach. W końcu ktoś powiedział mi, że zostałeś zatrzymany i jesteś w areszcie. Nikt nie chciał mi powiedzieć, dlaczego cię zamknęli. Zapytałem, czy mogę się z tobą zobaczyć, a wtedy policjant, z którym rozmawiałem, nagle zmienił zdanie i powiedział, że już cię zwolnili, ale wzięli cię śledczy. Zacząłem panikować, że naprawdę zrobiłeś coś złego. Odchodziłem już od zmysłów, zresztą tak samo, jak twoi rodzice. Wynajęliśmy kilku prawników, ale każdy potrafił tylko wyrwać nam pieniądze z ręki, a gdy już to zrobił, rzucał sprawę i rozkładał bezradnie ręce. W końcu jednak coś się ruszyło i facet zadzwonił do mnie, że wie, gdzie jesteś. Nie pytaj, ile łapówek musiałem zapłacić, żeby się tutaj dostać! Do końca życia mi się nie wypłacisz!- pokręcił głową.- Ta sprawa jest jakaś dziwna… Nikt nie chce się jej podjąć, ani powiedzieć, o co chodzi. Dowiedziałem się, że nie miałeś nawet sprawy sądowej, więc starałem się ci to jakoś załatwić. W końcu istniałaby wtedy jakaś nikła szansa, że adwokat mógłby cię wybronić, jednak nikt nie chce nawet słyszeć o twoim procesie i odkładają to. Już usłyszałem sześć terminów, z czego dwa mają się odbyć za pięć lat!
- Co?! Pięć lat?! Ja tu prędzej zgniję!- załamałem się.- Ruki, zrób coś!
- A co ja mogę?!- westchnął.- Próbuję, próbuję… ale efektów ani widu, ani słychu… Na razie siedź cicho i staraj się nie wyróżniać, a tym bardziej nikomu nie podpaść. Jeszcze dzisiaj spakuję ci kilka rzeczy i wyślę paczkę, więc jutro powinna do ciebie dojść- powiedział.- Czego potrzebujesz?
- Valium- jęknąłem. (lek uspakajający od aut.)- I masę antydepresantów… I kawy, dużo kawy. I leków!- wymieniałem na palcach.
- Nie macie tutaj szpitala, czy jakiegoś lekarza?
- No niby coś tam jest, ale zawsze mnie spławiają- zakaszlałem donośnie, aż w gardle poczułem żywy ogień.- W ogóle dziwnie mnie tu traktują… Znaczy klawisze, bo więźniowie się mną nie interesują i chwała za to Bogu…
- A na ziemi pokój ludziom dobrej woli- wywrócił oczami Matsumoto. – Traktuję cię „dziwnie”, to znaczy jak?
Zaledwie blondyn skończył wypowiedź, do pokoju weszło dwóch strażników. „Czas minął”- oznajmił jeden z nich i wyprowadził mnie, kierując do mojej celi, a drugi zaprowadził Takanoriego do wyjścia.
***
W nocy wierciłem się niespokojnie. Smród materaca lub jego odpowiednika przeszkadzał mi jeszcze bardziej niż dotychczas. Yuu chyba to zauważył.
- Co się tak kręcisz?
- Nie mogę zasnąć. Boże, przecież to nie są warunki dla ludzi tylko dla zwierząt!- jęknąłem słabym głosem. Aoi zaśmiał się gorzko.
- Nie narzekaj i tak masz dobrze, bo od razu trafiłeś do dwójki- dwuosobowej celi. Shiro, mimo iż znał „normalny” język i nie zawsze wysławiał się grypserą, czasami używał skrótów myślowych, do których zdążyłem już przywyknąć. I tak podziwiałem go, że po tylu latach wciąż potrafi porozumiewać się jak człowiek.- Ja na początku trafiłem do szóstki- sześcioosobowej celi.- Tam mieliśmy przesrane, bo nie dość, że sześć osób ledwo się mieściło w celi, to jeszcze dosłali nam dwóch nowych. To więzienie jest malutkie i często brakuje miejsca, dlatego upychają ludzi, jak się da. My i tak mamy luksus- westchnął i założył ręce pod głowę, jakby chciał podkreślić tym swoje słowa.
- Dlaczego cię tutaj przenieśli? -zainteresowałem się.
- Specjalnie wywołałem bójkę. Oczywiście wszyscy wskazali, że to ja zacząłem i trafiłem na kabaret, czyli do pojedynczej celi, izolatki. Tam to dopiero jest syf- pokręcił głową i skrzywił się z obrzydzenia do własnych wspomnień.- Brudna woda aż po kostki, czasem nawet koi nie ma- zmarszczył nos- i nieziemski smród. Po pewnym czasie, jak klawisze uznali, że jestem już na tyle cywilizowany, że mogę opuścić izolatkę, mieli dylemat, gdzie mnie upchnąć. Do mojej starej celi już wcisnęli kogoś innego, więc rad, nie rad, musieli dać mi ten zaszczyt mieszkania w dwójce. O jakie było moje zdziwienie, kiedy otworzyli drzwi, a tu- pusto. Mieszkałem niczym król- zaśmiał się- choć teraz też nie mam najgorzej- popatrzył na mnie i uśmiechnął się.- Przynajmniej mogę pogadać… i się pogapić- wyszczerzył się, a ja poczułem, jak zaczynają piec mnie policzki. Zdawało mi się, że mimo mroku nocy Yuu zauważył moje rumieńce. Zawsze po zmroku Aoi wydawał mi się inny - bardziej tajemniczy, intrygujący… Cały czas przyglądał mi się, a jego wielkie, brązowe oczy lśniły, mimo, że aktualnie w celi nie było żadnego źródła światła.
Chłopak podniósł się i podszedł do mnie. Przyłożył mi zimną dłoń do czoła. Ledwo powstrzymałem się od westchnięcia.
- Jesteś rozpalony i gorzej się czujesz- oznajmił.
- Skąd to wiesz?- zdziwiłem się. Medium jest, czy co?
- Ledwo mówisz. Jesteś słaby i zasypiasz na stojąco. Nie wiem, dlaczego cię spławiają w szpitalu… To nielogiczne- mruknął sam do siebie.- Przy następnym widzeniu z ojcem postaram się załatwić ci jakieś leki- obiecał.
- Jak to zrobisz?
- Mój stary jest lekarzem. W liście opisałem mu twoje objawy i zachowania. Odpisał mi, że to może być zapalenie oskrzeli albo nawet płuc- pogładził mnie po włosach.
Pisał o mnie w liście do ojca? Dziwnie się poczułem… Zazwyczaj w takich korespondencjach nie pisze się o bzdetach typu samopoczucie współlokatora… Więc dlaczego to zrobił?
- Wiesz… Jesteś dla mnie ważny- powiedział, jakby czytając w moich myślach. Odsunąłem się lekko, robiąc mu miejsce. Czarnowłosy od razu zrozumiał i ułożył się obok mnie.- Sam nie wiem dlaczego… Ale znaczysz dla mnie dużo więcej, niż powinieneś…- szepnął i spojrzał mi w oczy.
Yuu uśmiechał się lekko. Nie byłem w stanie nie odwzajemnić tego gestu. Shiroyama widząc, że moje kąciki ust podnoszą się, przysunął się do mnie i objął jedną ręką w pasie. Ogarnęła mnie dziwna myśl, że już nie robi tego tylko po to, żeby mnie ogrzać. W następnym momencie moje domysły potwierdziły się, gdyż chłopak pocałował mnie. Delikatnie musnął moje wargi i odsunął się. Spojrzałem na niego zaskoczony i… nagle zawładnęła mną wielka ochota kontynuowania pocałunku. Teraz to ja przysunąłem się do niego i wpiłem się w jego usta. Całowaliśmy się namiętnie, z każdą chwilą wkładając w to coraz więcej pasji i… uczucia? Nie wiem, czy to dobre określenie, jednak… W tej chwili czułem, że w tej pieszczocie jest również jakieś uczucie. Shiro położył się na mnie, a ja założyłem mu ręce na kark. Chłopak polizał moją dolną wargę, a ja uchyliłem usta. Wsunął język między moje wargi, na co moje ciało zareagowało dreszczem podniecenia. Całowaliśmy się leniwie, niespiesznie- w końcu z tego, co mi powiedział Ruki, proces mam za pięć lat, a Yuu jeszcze nie odsiedział całego wyroku, więc… mieliśmy dużo czasu. Oderwaliśmy się od siebie dopiero wtedy, kiedy zabrakło nam już tchu. Aoi położył się obok mnie, a ja ułożyłem głowę na jego torsie i zamknąłem oczy. Poczułem jeszcze, jak jego ręce obejmują mnie w pasie, a później zasnąłem i już nic mi nie przeszkadzało- ani smród materaca, ani warunki, w jakich przebywaliśmy.

CDN

1 komentarz:

  1. Podziw, za wymyslenie tego zargonu. Czy gdzies z neta go bralas? A to bylo takie slodkiee, ze Rukiii przybyl Kouyou na ratunek *_* Kocham go za to :D
    A sprawa, za co go zamkneli, coraz bardziej mnie ciekawi. Takie niewinne uke zamknac? przecie on nic nie zrobil.. con ajwyzej sie upil.. Lol...
    Szesc osob w jednej celi? ROBIMY ORGIE *.* XD. I przebiegly Yuu.. Potrafi uzyc glowy, a co ;D I KRECI GO uru.... Mrr.... *.*
    I jest taki opiekunczy, obiecal te leki... Punktujesz sobie u Malv, Shiroyama!

    *___* Lizankooo *.* Lizanko w celi zawsze spoko xD Chyba pojde na Klawisza, skoro takie rzeczy w wiezieniu sie dzieja xd i bede wszedzie do cel zagladac z kamera i notatnikiem *.*

    Ide czytac dalej :3

    OdpowiedzUsuń