I |
Obudziło mnie walenie pałką po kratach, czego skutkiem
był ogłuszający huk. Zerwałem się z pryczy jak oparzony. Yuu popatrzył na mnie
jak na idiotę, jednak zachował spokój i nie zaczął się śmiać.
- Przyzwyczajaj się - mruknął, przeciągając się, przez co
jeszcze bardziej wyeksponował swój tors i brzuch, gdyż nadal miałem na sobie
jego górną część garderoby.
Po niecałych dziesięciu minutach wszyscy zostali wypuszczeni
ze swoich cel i nastąpiło odliczanie, mające na celu sprawdzenie, czy nikt nie
wpadł na genialny pomysł ucieczki. Następnie przeszliśmy na wydzielony kawałek
podwórza, ogrodzony wysokim płotem i drutem kolczastym. Wypuścili nas, bo
temperatura nie była niższa niż dziesięć stopni, choć wiał przeszywający wiatr.
Usiadłem na resztkach trawy pod jedną ze ścian więzienia i obserwowałem, co
robią inni więźniowie – jedni grali w kosza, drudzy w karty, a jeszcze inni po
prostu siedzieli i rozmawiali. Po jakimś czasie podszedł do mnie Aoi z jakimś
gburowatym osiłkiem. Serce podskoczyło mi do gardła.
- To jest Szef spacerniaka - Shiro przedstawił swojego
towarzysza. - Trzeba się go bezwzględnie słuchać- dodał.
- Zamykają szczeniaki!- zaśmiał się ochryple „szef”.- A
za co szczenili go?
- Mówi, że ni chuja zgadnąć nie może- odpowiedział mu
czarnowłosy, po czym zwrócił się do mnie.- Teraz Szef wyjaśni ci trochę zasad,
jakie tu obowiązują- przysiadł się do mnie.
- To Lalka, słucha - w tej zonie, gad sam knaja na
kipisze- zaczął.
- Co on mówi?- zapytałem ledwo słyszalnie, gdyż już
prawie nie mogłem mówić.
- Nie jorgasz nawijkę?- zdziwił się gbur.
- Nic nie rozumiem z tego, co on do mnie gada- wzruszyłem
ramionami.
- Hm… No dobra, będę ci tłumaczył- zaoferował się Aoi.-
Najpierw powiedział, że w tym obozie naczelnik osobiście nadzoruje rewizję.
„Nie jorgasz nawijkę”, znaczy, czy nie znasz grypsery.
- A co to jest ta „grypsera”?- zapytałem.
- Więzienny żargon- wyjaśnił.- Dawaj, recytuj!- ponaglił
osiłka mającego więcej wspólnego z małpą niż człowiekiem.
- Orzeł spadł na kabaret, strzegaj się nie spaść tam-
ciągnął „szef”.
- Więzień o pseudonimie Orzeł trafił karnie do
pojedynczej celi, uważaj żeby nie skończyć tak, jak on- tłumaczył mój
współlokator.
- W szpitalu szamunek w normie, nawet gołdę idzie
zakirać.
- W szpitalu jedzenie w normie, nawet wódki można się
napić- wiernie powtarzał czarnowłosy.
- Aoi, a jak kurwy będą chciały ssuczyć go?- nagle zapytał
człowiek paleolitu.
- On to charakterniak- odpowiedział niewzruszony chłopak
i szturchnął mnie w ramię.
- Zaręczysz?
- Zaręczę- kiwnął głową Yuu.
- To daj mu się napatrzeć na zon. Niech zapozna teren-
rzucił i odszedł.
- A teraz o czym mówiliście?
- Pytał, co będzie jeśli strażnicy będą chcieli namówić
cię, żebyś donosił. Odpowiedziałem, że jesteś twardy i się nie złamiesz. Mam
nadzieję, że dobrze powiedziałem? Radzę ci nie gadać z klawiszami, zaręczyłem
za ciebie- powiedział i wstał, a potem skierował się w kąt, gdzie grano w
karty.
***
- Takashima!- wrzasnął strażnik, otwierając drzwi mojej
celi.
- Jestem!- wychrypiałem, podnosząc się z pryczy.
- Zwijaj się…
- Jak?
- Lekko- odpowiedział.
W ciągu niecałych ośmiu dni dowiedziałem się, że można
wywoływać z celi „lekko” (śledczy, adwokat, widzenie- wszystko w obrębie),
„sezonowo” (proces, komenda, wizja lokalna, ogólnie wyjazd) albo „z rzeczami”
(inna cela, inna zona, wolność)
- Ręce do tyłu! Twarzą do ściany!
To nie poniżenie, a jedynie formalność. Wystarczy lekki
ruch rąk nad ciałem, imitujący przeszukanie. Po co klawisz ma podłapać wszy
albo pluskwy? W każdym razie skuł mnie i wyprowadził z celi. Przeszliśmy jednym
korytarzem, potem drugim… i trzecim…
- Dokąd idziemy, naczelniku?- zapytałem po długiej
chwili.
- Tam dokąd dojdziemy- zaśmiał się. Tak, więzienne
poczucie humoru… nie rozumiałem tych żartów, ale cóż…- Stój!- krzyknął mi niemalże
do ucha i wyjął pęk kluczy.
Otworzył drzwi przede mną i weszliśmy razem do jakiejś
małej celi. Nie, to nie była cela, raczej pokój odwiedzin. Na środku stał mały
stolik i dwa krzesła po przeciwnych jego stronach. Wskazał mi jedno z siedzisk.
Posłusznie usiadłem. Strażnik wyszedł, po pewnym czasie do pomieszczenia
wszedł… Ruki!
- Boże, Kouyou, w coś ty się znowu wpakował?!- jęknął,
przytulając się do mnie, a następnie siadając na drugim krześle.
- Sam nie wiem! Poszedłem do lekarza, tak jak mi kazałeś i
nagle przychodzą gady i wsadzają mnie do więzienia!- zacząłem lamentować.-
Przecież ja nic nie zrobiłem!
- Co to są „gady”?- zapytał, ściągając brwi. Widać
więzienny żargon dopadł i mnie.
- Klawisze. Matko, Taka, jak mnie znalazłeś i jak
załatwiłeś sobie widzenie?
- Ech… To długa historia… Na początku, kiedy nie wracałeś,
pomyślałem, że może zostałeś u kogoś na noc albo byłeś na jakiejś imprezie...
Ale kiedy nie było cię już trzeci dzień, zacząłem się martwić. Obdzwoniłem
wszystkie szpitale, bałem się, że może miałeś jakiś wypadek, a ja nic o tym nie
wiem. W każdym razie w żadnym szpitalu cię nie było, więc zacząłem dzwonić po
posterunkach. W końcu ktoś powiedział mi, że zostałeś zatrzymany i jesteś w
areszcie. Nikt nie chciał mi powiedzieć, dlaczego cię zamknęli. Zapytałem, czy
mogę się z tobą zobaczyć, a wtedy policjant, z którym rozmawiałem, nagle
zmienił zdanie i powiedział, że już cię zwolnili, ale wzięli cię śledczy.
Zacząłem panikować, że naprawdę zrobiłeś coś złego. Odchodziłem już od zmysłów,
zresztą tak samo, jak twoi rodzice. Wynajęliśmy kilku prawników, ale każdy
potrafił tylko wyrwać nam pieniądze z ręki, a gdy już to zrobił, rzucał sprawę
i rozkładał bezradnie ręce. W końcu jednak coś się ruszyło i facet zadzwonił do
mnie, że wie, gdzie jesteś. Nie pytaj, ile łapówek musiałem zapłacić, żeby się
tutaj dostać! Do końca życia mi się nie wypłacisz!- pokręcił głową.- Ta sprawa
jest jakaś dziwna… Nikt nie chce się jej podjąć, ani powiedzieć, o co chodzi.
Dowiedziałem się, że nie miałeś nawet sprawy sądowej, więc starałem się ci to
jakoś załatwić. W końcu istniałaby wtedy jakaś nikła szansa, że adwokat mógłby
cię wybronić, jednak nikt nie chce nawet słyszeć o twoim procesie i odkładają
to. Już usłyszałem sześć terminów, z czego dwa mają się odbyć za pięć lat!
- Co?! Pięć lat?! Ja tu prędzej zgniję!- załamałem się.-
Ruki, zrób coś!
- A co ja mogę?!- westchnął.- Próbuję, próbuję… ale
efektów ani widu, ani słychu… Na razie siedź cicho i staraj się nie wyróżniać,
a tym bardziej nikomu nie podpaść. Jeszcze dzisiaj spakuję ci kilka rzeczy i
wyślę paczkę, więc jutro powinna do ciebie dojść- powiedział.- Czego
potrzebujesz?
- Valium- jęknąłem. (lek uspakajający od aut.)- I masę
antydepresantów… I kawy, dużo kawy. I leków!- wymieniałem na palcach.
- Nie macie tutaj szpitala, czy jakiegoś lekarza?
- No niby coś tam jest, ale zawsze mnie spławiają-
zakaszlałem donośnie, aż w gardle poczułem żywy ogień.- W ogóle dziwnie mnie tu
traktują… Znaczy klawisze, bo więźniowie się mną nie interesują i chwała za to
Bogu…
- A na ziemi pokój ludziom dobrej woli- wywrócił oczami
Matsumoto. – Traktuję cię „dziwnie”, to znaczy jak?
Zaledwie blondyn skończył wypowiedź, do pokoju weszło
dwóch strażników. „Czas minął”- oznajmił jeden z nich i wyprowadził mnie, kierując
do mojej celi, a drugi zaprowadził Takanoriego do wyjścia.
***
W nocy wierciłem się niespokojnie. Smród materaca lub
jego odpowiednika przeszkadzał mi jeszcze bardziej niż dotychczas. Yuu chyba to
zauważył.
- Co się tak kręcisz?
- Nie mogę zasnąć. Boże, przecież to nie są warunki dla
ludzi tylko dla zwierząt!- jęknąłem słabym głosem. Aoi zaśmiał się gorzko.
- Nie narzekaj i tak masz dobrze, bo od razu trafiłeś do
dwójki- dwuosobowej celi. Shiro, mimo iż znał „normalny” język i nie zawsze
wysławiał się grypserą, czasami używał skrótów myślowych, do których zdążyłem
już przywyknąć. I tak podziwiałem go, że po tylu latach wciąż potrafi
porozumiewać się jak człowiek.- Ja na początku trafiłem do szóstki-
sześcioosobowej celi.- Tam mieliśmy przesrane, bo nie dość, że sześć osób ledwo
się mieściło w celi, to jeszcze dosłali nam dwóch nowych. To więzienie jest
malutkie i często brakuje miejsca, dlatego upychają ludzi, jak się da. My i tak
mamy luksus- westchnął i założył ręce pod głowę, jakby chciał podkreślić tym
swoje słowa.
- Dlaczego cię tutaj przenieśli? -zainteresowałem się.
- Specjalnie wywołałem bójkę. Oczywiście wszyscy
wskazali, że to ja zacząłem i trafiłem na kabaret, czyli do pojedynczej celi, izolatki.
Tam to dopiero jest syf- pokręcił głową i skrzywił się z obrzydzenia do
własnych wspomnień.- Brudna woda aż po kostki, czasem nawet koi nie ma-
zmarszczył nos- i nieziemski smród. Po pewnym czasie, jak klawisze uznali, że
jestem już na tyle cywilizowany, że mogę opuścić izolatkę, mieli dylemat, gdzie
mnie upchnąć. Do mojej starej celi już wcisnęli kogoś innego, więc rad, nie
rad, musieli dać mi ten zaszczyt mieszkania w dwójce. O jakie było moje
zdziwienie, kiedy otworzyli drzwi, a tu- pusto. Mieszkałem niczym król- zaśmiał
się- choć teraz też nie mam najgorzej- popatrzył na mnie i uśmiechnął się.-
Przynajmniej mogę pogadać… i się pogapić- wyszczerzył się, a ja poczułem, jak
zaczynają piec mnie policzki. Zdawało mi się, że mimo mroku nocy Yuu zauważył
moje rumieńce. Zawsze po zmroku Aoi wydawał mi się inny - bardziej tajemniczy,
intrygujący… Cały czas przyglądał mi się, a jego wielkie, brązowe oczy lśniły,
mimo, że aktualnie w celi nie było żadnego źródła światła.
Chłopak podniósł się i podszedł do mnie. Przyłożył mi
zimną dłoń do czoła. Ledwo powstrzymałem się od westchnięcia.
- Jesteś rozpalony i gorzej się czujesz- oznajmił.
- Skąd to wiesz?- zdziwiłem się. Medium jest, czy co?
- Ledwo mówisz. Jesteś słaby i zasypiasz na stojąco. Nie
wiem, dlaczego cię spławiają w szpitalu… To nielogiczne- mruknął sam do
siebie.- Przy następnym widzeniu z ojcem postaram się załatwić ci jakieś leki-
obiecał.
- Jak to zrobisz?
- Mój stary jest lekarzem. W liście opisałem mu twoje
objawy i zachowania. Odpisał mi, że to może być zapalenie oskrzeli albo nawet
płuc- pogładził mnie po włosach.
Pisał o mnie w liście do ojca? Dziwnie się poczułem…
Zazwyczaj w takich korespondencjach nie pisze się o bzdetach typu samopoczucie
współlokatora… Więc dlaczego to zrobił?
- Wiesz… Jesteś dla mnie ważny- powiedział, jakby
czytając w moich myślach. Odsunąłem się lekko, robiąc mu miejsce. Czarnowłosy
od razu zrozumiał i ułożył się obok mnie.- Sam nie wiem dlaczego… Ale znaczysz
dla mnie dużo więcej, niż powinieneś…- szepnął i spojrzał mi w oczy.
Yuu uśmiechał się lekko. Nie byłem w stanie nie
odwzajemnić tego gestu. Shiroyama widząc, że moje kąciki ust podnoszą się,
przysunął się do mnie i objął jedną ręką w pasie. Ogarnęła mnie dziwna myśl, że
już nie robi tego tylko po to, żeby mnie ogrzać. W następnym momencie moje
domysły potwierdziły się, gdyż chłopak pocałował mnie. Delikatnie musnął moje
wargi i odsunął się. Spojrzałem na niego zaskoczony i… nagle zawładnęła mną
wielka ochota kontynuowania pocałunku. Teraz to ja przysunąłem się do niego i
wpiłem się w jego usta. Całowaliśmy się namiętnie, z każdą chwilą wkładając w
to coraz więcej pasji i… uczucia? Nie wiem, czy to dobre określenie, jednak… W
tej chwili czułem, że w tej pieszczocie jest również jakieś uczucie. Shiro położył
się na mnie, a ja założyłem mu ręce na kark. Chłopak polizał moją dolną wargę,
a ja uchyliłem usta. Wsunął język między moje wargi, na co moje ciało
zareagowało dreszczem podniecenia. Całowaliśmy się leniwie, niespiesznie- w
końcu z tego, co mi powiedział Ruki, proces mam za pięć lat, a Yuu jeszcze nie
odsiedział całego wyroku, więc… mieliśmy dużo czasu. Oderwaliśmy się od siebie
dopiero wtedy, kiedy zabrakło nam już tchu. Aoi położył się obok mnie, a ja
ułożyłem głowę na jego torsie i zamknąłem oczy. Poczułem jeszcze, jak jego ręce
obejmują mnie w pasie, a później zasnąłem i już nic mi nie przeszkadzało- ani
smród materaca, ani warunki, w jakich przebywaliśmy.
CDN
Podziw, za wymyslenie tego zargonu. Czy gdzies z neta go bralas? A to bylo takie slodkiee, ze Rukiii przybyl Kouyou na ratunek *_* Kocham go za to :D
OdpowiedzUsuńA sprawa, za co go zamkneli, coraz bardziej mnie ciekawi. Takie niewinne uke zamknac? przecie on nic nie zrobil.. con ajwyzej sie upil.. Lol...
Szesc osob w jednej celi? ROBIMY ORGIE *.* XD. I przebiegly Yuu.. Potrafi uzyc glowy, a co ;D I KRECI GO uru.... Mrr.... *.*
I jest taki opiekunczy, obiecal te leki... Punktujesz sobie u Malv, Shiroyama!
*___* Lizankooo *.* Lizanko w celi zawsze spoko xD Chyba pojde na Klawisza, skoro takie rzeczy w wiezieniu sie dzieja xd i bede wszedzie do cel zagladac z kamera i notatnikiem *.*
Ide czytac dalej :3