Oneshoot AoixUruha 11


Wymyślone podczas siedzenia w kinie na filmie „Prometeusz” (szczerze nie polecam filmu. Mało nie zasnęłam). Film był tak nudny, że przestałam się nim interesować, a w mojej chorej głowie zaczęły snuć się wyobrażenia, co by było gdyby Aoi i Uruha utknęliby na takim nudnym filmie…

Tytuł: "Kino"
Beta: Hoshii.
Paring: Aoi x Uruha
Typ: oneshoot
Gatunek: obyczajowe, yaoi

Uruha siedział rozwalony w kinowym fotelu i zaczynał przysypiać. Przetarł dłonią oczy, po czym ziewnął rozdzierająco. Kouyou nigdy nie lubił horrorów, jednak muszę przyznać, że ten był naprawdę nudny. W pewnym momencie poczułem, jak ręka gitarzysty spoczęła na moim kolanie. Chłopak zaczął gładzić moje udo po wewnętrznej stronie, zahaczając o krocze. Starałem się nie zwracać na to uwagi i skupić na filmie, co nie było proste. Takashima nie widząc pożądanych efektów, bezceremonialnie ścisnął moje krocze. Odpowiedziałem na ten gest cichym westchnięciem. Szatyn uśmiechnął się triumfalnie, co zauważyłem nawet w panujących ciemnościach.
- Kouyou przestań - zganiłem go.
- Ale dlaczego? - zapytał niewinnie. - Mi się nudzi, a tobie się to podoba… - zachichotał.
- Przestań - ściągnąłem groźnie brwi.
- Yuu, ale mi się nudzi… - zarzekał się jak mała dziewczynka.
- Już niedługo. Film dobiega końca…
- Wcale nie! Nawet połowy nie ma - prychnął i władował mi się na kolana, przy czym oblizał się wulgarnie. - Kochaj się ze mną… - szepnął mi do ucha, przygryzając jego płatek.
- Nie, Kou-chan. Ktoś może nas zobaczyć…
- Daj spokój - wywrócił oczyma. - Praktycznie cała sala jest pusta. Tylko jakaś rodzina siedzi na samym dole w rzędzie tuż przy ekranie, a my jesteśmy na samej górze. Nikt nas nie zobaczy… - jego głos znów stał się kuszący. Zaczął dobierać się do mojego rozporka i powoli go rozpinać, a ja nie mogłem mu się oprzeć. Odchyliłem głowę na oparcie fotela.
- Ale usłyszy - nadal próbowałem odwieźć go od tego pomysłu. Chłopak zachichotał.
- Wiem, że lubisz pohałasować - uśmiechnął się wrednie - ale i na to coś poradzimy - mruknął zdejmując apaszkę z szyi i wciskając mi ją w usta niczym knebel.
Uruha zsunął ze mnie spodnie do połowy ud. Już nie protestowałem, sam zacząłem go rozbierać. Odpiąłem jego pasek, a on zaczął masować moją erekcję przez materiał bokserek. Zrobiło mi się gorąco. Po chwili szatyn pozbawił mnie bielizny, na co ja, w rewanżu, zdjąłem z niego spodnie wraz z bokserkami. Gitarzysta zaczął się o mnie ocierać, przez co jęknąłem, ale na szczęście stłumił to prowizoryczny knebel. Moja dłoń wylądowała na jego pośladkach, jednak Uru zrozumiał, co chcę zrobić i odsunął ją.
- Bez przygotowania… chcę cię poczuć - szepnął uśmiechając się.
Mężczyzna powoli nabił się na mojego członka. Stłumił jęk, za co podziwiałem go. Po jego policzkach popłynęło kilka łez, które starłem wierzchem dłoni. Kouyou od razu zaczął poruszać biodrami w górę i w dół. Jego ruchy stawały się coraz szybsze i bardziej chaotyczne. Starał się być cicho, co, o dziwo, nawet mu wychodziło. Zagryzał wargi nie pozwalając niepożądanym odgłosom wydostać się z jego ślicznych usteczek. Jedyne, na co sobie od czasu do czasu pozwalał, to ciche westchnienia. Zacisnąłem dłoń na jego penisie onanizując go, chcąc w ten sposób, aby szybciej osiągnął szczyt. Długo nie było trzeba czekać, doszliśmy w tym samym momencie. Mężczyzna krzyknął z rozkoszy, jednak jego głos pokrył się z piskiem jakiejś dziewczynki z filmu, którą właśnie zarzynano. Uruha podniósł moją dłoń do ust i zaczął zlizywać swoją spermę, przy czym wyglądał tak ponętnie, że znów miałem ochotę pieprzyć się z nim. Kiedy oczyścił już moją dłoń, ucałował jej wnętrze i wyjął mi z ust swoją apaszkę, po czym przybliżył się do mnie.
- Dziękuję - szepnął mi do ucha, następnie mocno całując w usta.
- To ja dziękuję, że namówiłeś mnie na to - uśmiechnąłem się.
Zaczęliśmy się ubierać. Uru zajął swoje miejsce, krzywiąc się z bólu. Po chwili poczułem, jak łapie mnie za rękę.
- Chodźmy stąd - szepnął.
- W środku seansu? Tak nie można…
- Jeśli teraz stąd wyjdziemy, dam ci się przelecieć w samochodzie - uśmiechnął się, a ja natychmiast wstałem i pociągnąłem go za rękę w stronę wyjścia.

1 komentarz:

  1. spok ja tez dostaje weny w kinie, ale ze jestem najczesciej z klas (nuuuuudne lekcje kinowe) to niemoge pisac... ale potem komorka idzie w roch!
    Urus co niewyzyty! podoba mi sie!
    i to zdanie na koncu: "jak wyjdziemy to dam ci sie przeleciec w aucie" - "idziemy!" haha rozwala mnie to...

    OdpowiedzUsuń