Tytuł: Nowa praca, stare uczucie
Paring: Aoi x Uruha
Typ: Oneshoot
Gatunek: romans, obyczajowy, yaoi
Od
pewnego czasu rozważałem tę ofertę pracy. Dobra, może i na niektórych zdjęciach
wyglądam, jak dziewczyna, ale żeby zaraz proponować takie coś? Chociaż…
wynagrodzenie było kuszące, a ja jestem materialistą i kocham pieniądze. Hm…
Jednak, żeby przyjąć tą musiałbym odejść z The GazettE, co łączyło by się z
faktem, że musiałbym oddalić się od Aoia. W sumie byliśmy jedynie przyjaciółmi
i on nie wiedział, co do niego czuję, więc dla niego to nie będzie znowu taka
straszna strata, a z pewnością Kai szybko znajdzie zastępcę na moje miejsce…
jednak to było moje życie. Czy potrafię o tym wszystkim zapomnieć, odciąć się i
skończyć z muzyką dla pieniędzy? Czy jeśli się zdecyduję przyjąć tę ofertę będę
później żałował? A może odwrotnie, kiedy ją odrzucę?
-
Uruha? - ktoś dźgnął mnie palcem w żebra, wyciągając z zamyślenia. Spojrzałem
na mężczyznę, stojącego nade mną. - Nic ci nie jest? - to był Yuu. - Jakoś tak
pobladłeś i odpłynąłeś…
-
Nie, nie, nic mi nie jest - bąknąłem nieśmiało.
Po
kilku chwilach do sali, w której odbyliśmy dzisiaj próbę wszedł lider z jakąś
kartką.
-
Mam już ustalony termin kolejnej sesji zdjęciowej - obwieścił, wpatrując się
uporczywie w skrawek papieru. - Będzie ona w…
-
Mam pytanie - przerwałem mu.
-
Tak, Uruha? Słucham - Kai spojrzał na mnie.
-
Mam pytanie do was wszystkich i chcę żebyście odpowiedzieli szczerze - całe
Gazetto popatrzyło na mnie zainteresowane. - Wiem, że to głupie, ale to dla
mnie naprawdę ważne… Co byście powiedzieli, albo pomyśleli, gdybyście zobaczyli
mnie w gazecie… jako dziewczynę?- zapytałem nieśmiało.
Wszyscy
zamyślili się. Pierwszy odezwał się Reita.
-Ty i tak wyglądasz, jak dziewczyna - wzruszył
ramionami.
-
Chodzi mu o to, że twój strój sceniczny jest bardzo dziewczęcy - sprostował
perkusista.
-
Właśnie- kiwnął głową Akira. - Znasz moje skróty myślowe…
-
Więc nie byłbyś zdziwiony? - zapytałem, a Suzuki dał mi do zrozumienia, że
byłoby to dla niego normalne. - A ty Kai? - kontynuowałem przesłuchanie.
-Wiesz,
Uru… Coś mnie ostatnio tknęło i poczytałem, co o nas piszą anty-fani. Uważają,
że wszyscy jesteśmy, jak dziewczyny.
-Więc
dla ciebie też nie byłby to szok? - lider kiwnął głową. - Ruki?
-
W sensie, że miałbym cię zobaczyć w szpilkach i spódniczce? - dopytywał się, a
ja niepewnie skinąłem głową. - To bym powiedział, że jesteś za wysoki… -
burknął, a basista roześmiał się serdecznie. Maleństwo nie zważając na to
kontynuowało. - I, że masz seksowne nogi - uśmiechnął się.
-
Rozumiem, że nawet by ci się to podobało? - zdziwiłem się.
-
Pewnie, jeszcze bym se to zdjęcie z gazety powiększył, wydrukował i powiesił na
ścianie nad łóżkiem - zaśmiał się.
-
Przepis na erotyczne sny według Rukiego - parsknął wyższy blondyn. - Już to
widzę, jak Taka się onanizuje przy zdjęciu Uruhy, jako dziewczyny - śmiał się.
-
No co? - burknął wokalista. - W końcu ładna babka wyszłaby z naszego gitarzysty
- uśmiechnął się.
-
Dzięki - wywróciłem oczami. - A ty Aoi?
-
Em… Sam nie wiem… - podrapał się w tył głowy. - Mogę się wstrzymać od
odpowiedzi?
-
Nie - odpowiedziałem twardo.
-
Ech… Sorry, ale nie mogę sobie tego wyobrazić. Jesteś facetem… i już - wzruszył
ramionami.
-
Więc rozumiem, że żadnemu z was nie przeszkadzałoby to? - podsumowałem.
-
Właśnie - powiedzieli wszyscy oprócz Aoia, który właśnie odpalał papierosa. -
Więc mam dla was pewną wiadomość…
-
Jaką? Z zaświatów? - dalej śmiał się Suzuki.
-
Nie głupku! - zganiłem go, a Akira otarł łzy, które pociekły po jego policzkach
ze śmiechu. - Odchodzę z zespołu…
***
Ich
opinia była dla mnie taka ważne, gdyż byli moimi jedynymi przyjaciółmi. Inni
wykorzystywali mnie i jedynie przyjaźnili się z moimi pieniędzmi, które zresztą
niechętnie pożyczałem, a najczęściej się po prostu od tego wykręcałem. Ci,
którzy rzeczywiście lubili mnie, nie moją forsę, po pewnym czasie odchodzili,
mówiąc, że nie mam dla nich czasu. Nie rozumieli, że jestem zajęty pracą i nie
umieli tego uszanować. Chłopacy z zespołu to inna para kaloszy. Nasz żywot
wyglądał niemalże identycznie, razem pracowaliśmy więc… jakoś tak musem wyszło,
że zostaliśmy przyjaciółmi, bo jak nie zostać najlepszy kolegą kogoś, u kogo
siedzisz osiem godzin w mieszkaniu i ćwiczysz jedną piosenkę? I przyjeżdżasz
tak non stop przez tydzień albo dwa? A potem widzicie się jeszcze na próbie,
sesji zdjęciowej, wywiadzie, nie mówiąc już o trasie koncertowej, kiedy nawet
razem dzielimy pokoje. No właśnie… Więc tak naprawdę to praca nas zjednoczyła i
tak do siebie zbliżyła. Więc bardzo łatwo zostać czyimś przyjacielem… Ale i
bardzo łatwo zmienić przyjaźń w coś więcej. Znaczy… Zmienić swoje nastawienie
do przyjaciela z sekcji „jesteś mi bliski, choć traktuję cię jedynie trochę
lepiej niż innych ludzi”, na „kochanie ty moje, nie widzę świata poza tobą”.
Niestety ciężko jest temu przyjacielowi to powiedzieć. Zaczynają się obawy, że
wyśmieje, że nie zrozumie, odtrąci, zakończy naszą wieloletnią przyjaźń… A
jeszcze gorzej jest wtedy, gdy ten przyjaciel jest tej samej płci, co ty. Wtedy
zaczynają się dodatkowe myśli, najpierw uważasz, że to minie, że to
przejściowe, potem, że zwariowałeś, wściekasz się i złościsz na siebie i swoją
bezradność, a na końcu próbujesz zrozumieć, że nie ma innego wyjścia, jak pogodzenie
się z myślą, że nic nie możesz zrobić i albo zostajesz nieszczęśliwie samotny,
albo jesteś tak zdesperowany i mówisz tej osobie, co do niej czujesz. Wtedy są
dwa wyjścia koniec i czarna rozpacz albo szczęśliwy happy end, który zazwyczaj
przy homoseksualnych związkach, w którym jak widać utknąłem, nie występuje zbyt
często. No jeszcze jest trzecia opcja… najbardziej lubiana przez
homoseksualistów… skok z mostu… albo jakaś inna samobójcza śmierć, w końcu nie
w każdym mieście i wsi jest most, nie?
No
tak, dlatego właśnie zdecydowałem się odejść: 1) będę więcej zarabiał, 2) będę
dalej od Aoia i nie będę o nim już tak rozmyślał, przynajmniej nie w sposób, w
jaki myśli się o pożądanej osobie. A ja go pożądałem… i to bardzo…
Zostałem
modelką. Tak, modelką, nie modelem. Reklamowałem różne nowe makijaże i damskie
ciuchy. Oczywiście nie pod swoim nazwiskiem. Ustaliłem z moim szefem, że będę
się nazywał Ling Lee (nie ja wymyślałem to imię, tylko on!) i będę udawał
studentkę z wymiany międzykrajowej. Miałem pochodzić z Chin, z małej zapadłej
dziury, zabitej dechami, o której istnieniu zapomniał nawet Bóg. Wychowywała
mnie babcia, rodzice nie żyją. Tak będzie prościej, bo kiedy Japończycy usłyszą
moją smutną historię i zobaczą moją zbolałą minę, kiedy to opowiadam, na pewno
nie będą chcieli kontynuować dalej rozmowy, gdyż byłoby to dla mnie niewygodne,
co z kolei w ich mniemaniu (i kultury japońskiej) byłoby niegrzeczne.
Pracowałem
jako kobieta już drugi miesiąc i nikt mnie nie poznał, więc chyba dobrze
wczułem się w rolę. Przeprowadziłem się do najbardziej ekskluzywnego
apartamentowca w Tokio, w którym jeden metr kwadratowy kosztował dziewięć
milionów jenów (cena wymyślona od aut.). Mimo to czasem nadal żałuję, że
odeszłam z Gazetto… wtedy łapię za mojego akustyka i gram jakieś stare
piosenki, zazwyczaj ballady. W domu mogę być sobą i nie muszę udawać słodkiej
Ling, dlatego dziś wyjąłem z szafy wzmacniacz i gitarę elektryczną i zacząłem
grać moją solówkę w piosence „Pledge”. Nie brakowało mi fanów, muzyki ani nic z
tych rzeczy… (łamię stereotypy, fuck yea! Od aut.) Najbardziej brakowało mi
chłopków z zespołu, moich przyjaciół. Że też wcześniej o tym nie pomyślałem…
Zmieniając pracę, zamieniłem przyjaciół na pieniądze. Czasem czułem się z tym
dobrze, ale w większości doprowadzało mnie to do melancholii, ale przecież nie
mogłem wrócić od tak sobie do zespołu. Zresztą na pewno mają już kogoś innego
na moje miejsce… Hm… W sumie nawet nie wiem, kto to jest. Ostatnio miałem tyle
sesji i łażenia po wybiegach, że nawet nie miałem czasu włączyć telewizora czy
komputera. Postanowiłem, że zrobię to, gdy wrócę ze sklepu, gdyż skończyły mi
się papierosy. Założyłem koszulkę i kurtkę, po czym wyszedłem z mieszkania.
Skierowałem się na ulicę i przeszedłem spory kawałek. Zatrzymałem się pod
kioskiem, mieszczącym się tuż przy skrzyżowaniu. Już chciałem podejść do
okienka i kupić fajki, gdy nagle coś przykuło moją uwagę. Tak naprawdę, to nie
coś tylko ktoś. A dokładniej… Yuu! Co on tu do cholery robi?! Był z jakimś
chłopakiem, pomyślałem, że to musi być ten mój zastępca. Aoi trzymał w rękach
jakąś gazetę. Wytężyłem wzrok i przeczytałem jej tytuł- Boże, przecież ja
zaledwie tydzień temu miałem do niej sesje zdjęciową!
Delikatnie,
ostrożnie, żeby nie wzbudzić podejrzeń podszedłem do budki kiosku, cały czas
bacznie obserwując Shiro i jego nowego kolegę. Shiroyama ze znudzeniem
przeglądał szmatławiec, gdy nagle zatrzymał się na jakiejś stronie i ze
zdziwienia aż podniósł okulary słoneczne, które miał na nosie i przyjrzał się
dokładnie zdjęciu.
-
Kouyou? - szepnął do siebie.
Modliłem
się w duchu, żeby teraz nie spojrzał w moją stronę i mnie nie poznał.
-
Co tam mruczysz? - zachichotał czerwonowłosy chłopak, stojący obok niego. -
Jaki Kouyou? Przecież to męskie imię! To jest Ling Lee, przecież masz podpis
pod zdjęciem!
-
Co? Jak to? - zdziwił się czarnowłosy. - Aki, przecież to mój przyjaciel!
Zobacz, tu jest „jej” podpis - identycznie pisze Uruha!
-Phy
- prychnął owy Aki. - Przestań. Zresztą widziałem Ling na żywo i uwierz mi, że
w żadnym calu nie przypominała Kouyou. Chyba nie myślisz, że Uruha zmienił
płeć, co?
-
No nie, ale…
-
Przestań - uciszył go i pociągnął w przeciwną stronę, z której ja przyszedłem.
-
Co podać? - zapytała sprzedawczyni zza szybki, widząc, że stoję tutaj już
dłuższy czas i wlepiam wzrok w ludzi, przechodzących obok mnie.
-
Em… W sumie to… Zapomniałem - pokręciłem głową.
***
Zostałem
zaproszony na wernisaż. Moim partnerem był mój szef z pracy. Był on „ukrytym
gejem”, że się tak wyrażę, gdyż wolał mężczyzn, lecz bał się z jakimkolwiek
pokazać publicznie. Pomyślałem, że jestem do takich zadań wręcz stworzony.
Wyglądam, jak dziewczyna i wszyscy wokół uważają mnie za zwykłą modelką, a tak
naprawdę jestem mężczyzną. Głupio czułem się z tą świadomością, jednak zdawało
mi się, że mojemu szefowi się to podoba, a nawet, o zgrozo, kręci go to. W
ogóle ostatnio coraz częściej chciał ze mną rozmawiać i na coraz bardziej
poufne tematy, a teraz, na wernisażu, cały czas obejmuje mnie czule w pasie i
nie pozwala nigdzie odejść. Wczoraj nawet zaprosił mnie do siebie, ale ja
wykręciłem się, że jestem już z kimś umówiony.
Kręciliśmy
się na tym bankiecie już drugą godzinę, a mnie już zaczęły nogi boleć od tych
szpilek i w dodatku strasznie się nudziłem. Nie lubiłem sztucznie szczerzyć się
do wszystkich i udawać, że jest fajnie, kiedy tak naprawdę mam wielką ochotę
zrzygać się tym obrzydliwie drogim szampanem i iść do domu. Chyba z nudów
zacząłem rozmyślać o Yuu. Nagle zapragnąłem wiedzieć, co robi, czy myśli o mnie
czasem… Czułem, jak ktoś się na mnie bezceremonialnie gapi. Odwróciłem się i
zobaczyłem… Aoia! Czy on, do chuja nędzy, mnie śledzi? W dodatku był z tym
całym Akim… Matko… Yuu wlepił we mnie wzrok i siedząc przy stoliku, myślał nad
czymś intensywnie. Po dłużej chwili szepnął coś na ucho swojemu czerwonowłosemu
przyjacielowi i podeszli do nas.
-
Cześć wujku - uśmiechnął się mój zastępca do mojego szefa.
-
Witaj Aki. Jak się bawisz, mój bratanku? - facet uśmiechnął się.
-
Dobrze. Och, wybaczcie, zapomniałbym, to mój towarzysz, Yuu Shiroyama, znany
gitarzysta The Gazette - przedstawił czarnowłosego, który ucałował moją dłoń,
następnie wymieniając uścisk z wujkiem Akiego. Shiro cały czas się na mnie
lampił, co nie ubyło uwadze mojego szefa, który jeszcze mocniej mnie objął,
przez co już prawie na nim stałem i nie mogłem oddychać.
-
Moja towarzyszka, Ling Lee, znana modelka - przedstawił mnie, a czerwonowłosy
ucałował moją dłoń.
Orkiestra
zaczęła grać coś w miarę stonowanego. Aoi ujął moją dłoń.
-
Czy ma pani ochotę zatańczyć? - zapytał szarmancko, na co ja kiwnąłem głową
gdyż nie mogłem oddychać, a gdybym się odezwał mógłby mnie poznać, nawet kiedy
mówiłem tym słodkim, piszczącym głosem Ling.
Wyszliśmy
na pakiet. Shiro objął mnie w talii (bo jako kobieta ją mam), a ja ułożyłem
dłoń na jego ramieniu. On prowadził. Tańczyliśmy coś na kształt walca
wiedeńskiego, choć jeszcze nie słyszałem, żeby przy jakimkolwiek walcu należało
przejść przez całą salę. Aoi wyprowadził mnie z pomieszczenia, gdzie odbywał
się wernisaż i skierował się w stronę toalet, które teraz były puste. Wepchnął
mnie do męskiej ubikacji i przygwoździł do ściany.
-
Co ty odpierdalasz, Kouyou?! - niemalże wrzasnął.
-
Ja? Znaczy… Wiesz… Widzisz… To nie tak… Tylko, że… - dukałem.
-
Co? Odszedłeś z zespołu tylko po to żeby stać się modelką? Popierdoliło cię do
reszty? - fuknął na mnie.
-
Nie… Znaczy… No, tak trochę - bąknąłem i w tym momencie zdałem sobie sprawę
idiotyzmu mojej decyzji.
-
Boże! Wiesz, jak ja się za tobą stęskniłem! - niespodziewanie… przytulił się do
mnie. Przez chwilę się zawahałem i nie wiedziałem, co mam zrobić, jednak w
końcu również go objąłem.- Przez ciebie Kai chce rozwiązać Gazetto! -
powiedział, nadal tuląc się do mnie.
-
Co? Przecież macie zastępcę za mnie, nie?
-
Niby jakiego? - zdziwił się.
-
No tego Akiego… Zresztą widzę, że nieźle wam się układa, więc dlaczego za mną
tęskniłeś?
Yuu
odkleił się ode mnie i ściągnął brwi w niezrozumieniu.
-
To nie tak, jak myślisz! Aki to mój przyjaciel i tylko z nim tutaj przyszedłem,
bo mnie o to poprosił, a poza tym wcale nam się dobrze nie układa, bo ostatnio
wyznał mi, ze czuje do mnie coś więcej, a ja do niego nic… - w duchu
podziękowałem sobie, że jednak nie powiedziałem Aoiowi, co do niego czuję.
Pewnie potraktowałby mnie identycznie. - Zresztą on nie umie nawet grać na
gitarze, więc jakby mógł zastąpić ciebie? Co ty telewizora czy komputera nie
masz? Ruki napisał na twitter’rze, że zawieszamy działalność na czas
nieokreślony, a niewykluczone, że kończymy działalność!
-
Ja… Ja nie wiedziałem… - spuściłem głowę.
-
Uparliśmy się, że bez ciebie nie gramy i nie chcemy nikogo innego, a Ruki
powiedział, że nie jest w stanie jednocześnie grać na gitarze i śpiewać, bo
myli mu się melodia i teksty piosenek.
Chwila
ciszy. Przemyślałem to, co powiedział mi Shiroyama. Poczułem się, jak… zdrajca…
Nie powinienem był tak postąpić.
-
Przepraszam - szepnąłem, a po moim policzku spłynęła jedna, czarna od tuszu do
rzęs i cieni do powiek łza.
-
Nie musisz przepraszać, jeśli coś mi obiecasz - uśmiechnął się.
-
Co takiego?
-
Wróć do zespołu - popatrzył na mnie błagalnie.
-
Tak po prostu? Mam wrócić i już?
Yuu
kiwnął głową. Znów cisza. Na myśl nasunęło mi się jedno pytanie.
-
Mówiłeś, że Aki wyznał ci, że cię kocha, tak?
-
Tak - przytaknął. - A co?
-
Odtrąciłeś go, czyli jesteś hetero, tak? - zapytałem. Shiro przez chwilę
patrzył na mnie, jak na kretyna, a zaraz potem wybuchnął gromkim śmiechem.
-
Nie - pokręcił głową .- Po prostu go nie kocham. Aki jest… jakby to ująć…
dzieckiem destrukcji… Powiem ci, że zachowuje się jeszcze gorzej niż Miyavi po
pijaku, więc wyobraź sobie, jaki miałbym z nim poligon w domu, gdybym zgodził
się z nim być - przygryzł dolną wargę. - Z… Zresztą ja się zakochałem w kimś
innym…
-
Tak? Znam tego kogoś?
-
Znasz go - mocniej przygryzł wargę, aż zakrwawiła.
-
Nie rób sobie krzywdy - otarłem wierzchem dłoni kroplę krwi z jego brody. - A
mogę wiedzieć, kto to jest?
Gitarzysta
przez chwilę się wahał. W końcu stanął na palcach, gdyż (szczególnie w
szpilkach) byłem od niego dużo wyższy i pocałował mnie delikatnie.
-
To ty - uśmiechnął się niepewnie, a ja wpiłem się w jego usta.
Chłopak
był zaskoczony, jednak zaraz zaczął oddawać pocałunki. Po chwili polizał moją
dolną wargę, a ja uchyliłem usta. Aoi wsunął język do moich ust. Czułem, jak
moje nogi stają się, jak z waty i że niedługo nie utrzymają już ciężaru mojego
ciała. Yuu również to poczuł i objął mnie mocno w pasie, tym samym przysuwając
do siebie, podtrzymując i pogłębiając pocałunek. Całowaliśmy się długo i
niespiesznie. Odsunęliśmy się od siebie dopiero, kiedy zabrakło nam tchu.
-
Kocham cię - uśmiechnąłem się do niego.
-
Ja ciebie też, idioto - odpowiedział. - I wracasz do zespołu - poinformował
mnie.
-
Wiem - pogłębiłem uśmiech i musnąłem jego wargi.
Czarnowłosy
rozglądnął się czy nikogo wokół nie ma i wepchnął mnie do jednej z kabin.
-
C-Co ty robisz? - zdziwiłem się.
-
Wybacz, ale zbyt długo na to czekałem, żeby teraz cię nie przelecieć -
uśmiechnął się zadziornie i rozkraczył moje nogi nad toaletą.- I w dodatku masz
taką krótką, seksowną sukienkę - oblizał się lubieżnie.
-
Chwila - odwróciłem się i zdjąłem te cholerne szpilki. - Już nie mogłem w nich
wytrzyma ć- odepchnąłem od siebie buty za dziewięćset tysięcy jenów.
Aoi
przybliżył się do mnie i podwinął sukienkę. Oparłem się rękami o ścianę.
Rozpiął sobie spodnie i zaczął ocierać się erekcją o moje pośladki, choć nadal
miał na sobie bieliznę.
-
Yuu… Szybciej, ktoś tutaj może zaraz wejść - panikowałem lekko.
-
Spokojnie - uspokajał mnie i zdjął moją bieliznę, po czym ścisnął w dłoni moją
nabrzmiałą już męskość.
Zaczął
mnie onanizować, a ja wydawałem z siebie ciche jęki. Po chwili Shiro oblizał
trzy palce i dwa z nich wbił we mnie. Stłumiłem krzyk, wypychając sobie w usta
zaciśniętą w pięść dłoń.
-
Wybacz, ale rzeczywiście mamy mało czasu, bo balanga zaraz się kończy - szepnął
mi do ucha i zaczął mnie rozciągać.
-
Mam do ciebie… tylko jedną… pro… prośbę - stęknąłem.
-
Jaką, skarbie? - zapytał, liżąc mnie po karku.
-
Zrób to mocno - uśmiechnąłem się.
-
Jak sobie życzysz, kotku - odwzajemnił gest i dodał trzeci palec. Znów
stłumiłem odgłos.
Gdy
Yuu uznał już, że jestem wystarczająco przygotowany, wyjął ze mnie palce i
zastąpił je swoim członkiem. Zagryzłem pięść, żeby nie wrzasnąć. Starszy czekał
aż przyzwyczaję się do odczucia wypełnienia i jego obecności we mnie, ale ja
byłem niecierpliwy i zacząłem poruszać biodrami.
-
Yuu… błagam… zrób to wreszcie! - poganiałem go.
-
Będzie bolało - ostrzegł.
-
Wiem, kretynie - fuknąłem. - Ale chcę żebyś w końcu zaczął mnie pieprzyć!
Czarnowłosy
zaczął się we mnie poruszać. Coraz szybciej. Obaj musieliśmy być cicho, co nie
było łatwe. Ja uciszyłem się pięścią, on starał się być cicho przysysając się
do mojej skóry na plecach i całując ją, gdyż moja sukienka odkrywała ten
fragment mojego ciała. Już w ogóle nie odczuwałem bólu, tylko samą przyjemność,
przez co jeszcze trudniej było mi usiedzieć cicho. Czułem, że jestem już bliski
spełnienia, tak samo, jak mój kochanek, który doszedł chwilę po mnie,
rozlewając się we mnie. Przez dość długi moment jeszcze staliśmy i
regulowaliśmy oddechy.
-
Musimy doprowadzić się do porządku - oznajmił.
-
Mhm - mruknąłem.
Czarnowłosy
ubrał się i wziął mnie na ręce, następnie delikatnie sadzając na umywalce.
Skrzywiłem się.
-
Wybacz - przeprosił, a ja założyłem mu ręce na szyję.
Yuu zwilżył
rękę pod wodą i rozłożył przed sobą moje nogi, co chwila sprawdzając czy ktoś
nie idzie. Zimną, mokrą dłonią obmywał moje uda, na których znajdowały się
resztki jego spermy. Mruknąłem, kiedy specjalnie trącił mojego członka.
Chciałem w końcu założyć bieliznę, gdy już skończył mnie myć, ale gitarzysta
nie pozwolił mi na to i zdjął ze mnie seksowne stringi (wyobrażacie sobie Uru w
stringach xD od aut.) i wyrzucił je do śmieci.
-
Nie będą ci potrzebne - uśmiechnął się. - W domu zrobimy to jak należy -
uśmiechnął się figlarnie.
-
No mam nadzieję - zachichotałem i zsunąłem się z umywalki z niemałym problemem.
Aoi
wszedł jeszcze ostatni raz do kabiny, w której przed chwilą się kochaliśmy i
wziął moje buty na obcasach.
-
Nie bierz ich. Są niewygodne - poleciłem.
-
Ale mogą się przydać do jakiś naszych gier - uśmiechnął się. - I tak ich zbyt
długo na sobie nie będziesz miał - zachichotał.
-
No dobra - uśmiechnąłem się i razem poszliśmy do auta Yuu.
Co
było dalej chyba nie muszę pisać…
mrua... niewyobrazam sobie Uru jako kobiety a do tego w STRINGACH! je cos by mu wystawalo... >_<
OdpowiedzUsuńale opko jak zwykle swietnie... zastanawia mnie jak mocno trzeba przegryzc warge aby leciala krew?
i jaka mial mine szef Urusia?!?
Podobało mi się, ale nie ten szybki seks. To niedobrze o nich świadczy. Tak nie powinno być.
OdpowiedzUsuń