Oneshoot AoixUruha 9


Tytuł: Nowa praca, stare uczucie

Paring: Aoi x Uruha

Typ: Oneshoot

Gatunek: romans, obyczajowy, yaoi



Od pewnego czasu rozważałem tę ofertę pracy. Dobra, może i na niektórych zdjęciach wyglądam, jak dziewczyna, ale żeby zaraz proponować takie coś? Chociaż… wynagrodzenie było kuszące, a ja jestem materialistą i kocham pieniądze. Hm… Jednak, żeby przyjąć tą musiałbym odejść z The GazettE, co łączyło by się z faktem, że musiałbym oddalić się od Aoia. W sumie byliśmy jedynie przyjaciółmi i on nie wiedział, co do niego czuję, więc dla niego to nie będzie znowu taka straszna strata, a z pewnością Kai szybko znajdzie zastępcę na moje miejsce… jednak to było moje życie. Czy potrafię o tym wszystkim zapomnieć, odciąć się i skończyć z muzyką dla pieniędzy? Czy jeśli się zdecyduję przyjąć tę ofertę będę później żałował? A może odwrotnie, kiedy ją odrzucę?
- Uruha? - ktoś dźgnął mnie palcem w żebra, wyciągając z zamyślenia. Spojrzałem na mężczyznę, stojącego nade mną. - Nic ci nie jest? - to był Yuu. - Jakoś tak pobladłeś i odpłynąłeś…
- Nie, nie, nic mi nie jest - bąknąłem nieśmiało.
Po kilku chwilach do sali, w której odbyliśmy dzisiaj próbę wszedł lider z jakąś kartką.
- Mam już ustalony termin kolejnej sesji zdjęciowej - obwieścił, wpatrując się uporczywie w skrawek papieru. - Będzie ona w…
- Mam pytanie - przerwałem mu.
- Tak, Uruha? Słucham - Kai spojrzał na mnie.
- Mam pytanie do was wszystkich i chcę żebyście odpowiedzieli szczerze - całe Gazetto popatrzyło na mnie zainteresowane. - Wiem, że to głupie, ale to dla mnie naprawdę ważne… Co byście powiedzieli, albo pomyśleli, gdybyście zobaczyli mnie w gazecie… jako dziewczynę?- zapytałem nieśmiało.
Wszyscy zamyślili się. Pierwszy odezwał się Reita.
 -Ty i tak wyglądasz, jak dziewczyna - wzruszył ramionami.
- Chodzi mu o to, że twój strój sceniczny jest bardzo dziewczęcy - sprostował perkusista.
- Właśnie- kiwnął głową Akira. - Znasz moje skróty myślowe…
- Więc nie byłbyś zdziwiony? - zapytałem, a Suzuki dał mi do zrozumienia, że byłoby to dla niego normalne. - A ty Kai? - kontynuowałem przesłuchanie.
-Wiesz, Uru… Coś mnie ostatnio tknęło i poczytałem, co o nas piszą anty-fani. Uważają, że wszyscy jesteśmy, jak dziewczyny.
-Więc dla ciebie też nie byłby to szok? - lider kiwnął głową. - Ruki?
- W sensie, że miałbym cię zobaczyć w szpilkach i spódniczce? - dopytywał się, a ja niepewnie skinąłem głową. - To bym powiedział, że jesteś za wysoki… - burknął, a basista roześmiał się serdecznie. Maleństwo nie zważając na to kontynuowało. - I, że masz seksowne nogi - uśmiechnął się.
- Rozumiem, że nawet by ci się to podobało? - zdziwiłem się.
- Pewnie, jeszcze bym se to zdjęcie z gazety powiększył, wydrukował i powiesił na ścianie nad łóżkiem - zaśmiał się.
- Przepis na erotyczne sny według Rukiego - parsknął wyższy blondyn. - Już to widzę, jak Taka się onanizuje przy zdjęciu Uruhy, jako dziewczyny - śmiał się.
- No co? - burknął wokalista. - W końcu ładna babka wyszłaby z naszego gitarzysty - uśmiechnął się.
- Dzięki - wywróciłem oczami. - A ty Aoi?
- Em… Sam nie wiem… - podrapał się w tył głowy. - Mogę się wstrzymać od odpowiedzi?
- Nie - odpowiedziałem twardo.
- Ech… Sorry, ale nie mogę sobie tego wyobrazić. Jesteś facetem… i już - wzruszył ramionami.
- Więc rozumiem, że żadnemu z was nie przeszkadzałoby to? - podsumowałem.
- Właśnie - powiedzieli wszyscy oprócz Aoia, który właśnie odpalał papierosa. - Więc mam dla was pewną wiadomość…
- Jaką? Z zaświatów? - dalej śmiał się Suzuki.
- Nie głupku! - zganiłem go, a Akira otarł łzy, które pociekły po jego policzkach ze śmiechu. - Odchodzę z zespołu…

***
Ich opinia była dla mnie taka ważne, gdyż byli moimi jedynymi przyjaciółmi. Inni wykorzystywali mnie i jedynie przyjaźnili się z moimi pieniędzmi, które zresztą niechętnie pożyczałem, a najczęściej się po prostu od tego wykręcałem. Ci, którzy rzeczywiście lubili mnie, nie moją forsę, po pewnym czasie odchodzili, mówiąc, że nie mam dla nich czasu. Nie rozumieli, że jestem zajęty pracą i nie umieli tego uszanować. Chłopacy z zespołu to inna para kaloszy. Nasz żywot wyglądał niemalże identycznie, razem pracowaliśmy więc… jakoś tak musem wyszło, że zostaliśmy przyjaciółmi, bo jak nie zostać najlepszy kolegą kogoś, u kogo siedzisz osiem godzin w mieszkaniu i ćwiczysz jedną piosenkę? I przyjeżdżasz tak non stop przez tydzień albo dwa? A potem widzicie się jeszcze na próbie, sesji zdjęciowej, wywiadzie, nie mówiąc już o trasie koncertowej, kiedy nawet razem dzielimy pokoje. No właśnie… Więc tak naprawdę to praca nas zjednoczyła i tak do siebie zbliżyła. Więc bardzo łatwo zostać czyimś przyjacielem… Ale i bardzo łatwo zmienić przyjaźń w coś więcej. Znaczy… Zmienić swoje nastawienie do przyjaciela z sekcji „jesteś mi bliski, choć traktuję cię jedynie trochę lepiej niż innych ludzi”, na „kochanie ty moje, nie widzę świata poza tobą”. Niestety ciężko jest temu przyjacielowi to powiedzieć. Zaczynają się obawy, że wyśmieje, że nie zrozumie, odtrąci, zakończy naszą wieloletnią przyjaźń… A jeszcze gorzej jest wtedy, gdy ten przyjaciel jest tej samej płci, co ty. Wtedy zaczynają się dodatkowe myśli, najpierw uważasz, że to minie, że to przejściowe, potem, że zwariowałeś, wściekasz się i złościsz na siebie i swoją bezradność, a na końcu próbujesz zrozumieć, że nie ma innego wyjścia, jak pogodzenie się z myślą, że nic nie możesz zrobić i albo zostajesz nieszczęśliwie samotny, albo jesteś tak zdesperowany i mówisz tej osobie, co do niej czujesz. Wtedy są dwa wyjścia koniec i czarna rozpacz albo szczęśliwy happy end, który zazwyczaj przy homoseksualnych związkach, w którym jak widać utknąłem, nie występuje zbyt często. No jeszcze jest trzecia opcja… najbardziej lubiana przez homoseksualistów… skok z mostu… albo jakaś inna samobójcza śmierć, w końcu nie w każdym mieście i wsi jest most, nie?
No tak, dlatego właśnie zdecydowałem się odejść: 1) będę więcej zarabiał, 2) będę dalej od Aoia i nie będę o nim już tak rozmyślał, przynajmniej nie w sposób, w jaki myśli się o pożądanej osobie. A ja go pożądałem… i to bardzo…
Zostałem modelką. Tak, modelką, nie modelem. Reklamowałem różne nowe makijaże i damskie ciuchy. Oczywiście nie pod swoim nazwiskiem. Ustaliłem z moim szefem, że będę się nazywał Ling Lee (nie ja wymyślałem to imię, tylko on!) i będę udawał studentkę z wymiany międzykrajowej. Miałem pochodzić z Chin, z małej zapadłej dziury, zabitej dechami, o której istnieniu zapomniał nawet Bóg. Wychowywała mnie babcia, rodzice nie żyją. Tak będzie prościej, bo kiedy Japończycy usłyszą moją smutną historię i zobaczą moją zbolałą minę, kiedy to opowiadam, na pewno nie będą chcieli kontynuować dalej rozmowy, gdyż byłoby to dla mnie niewygodne, co z kolei w ich mniemaniu (i kultury japońskiej) byłoby niegrzeczne.
Pracowałem jako kobieta już drugi miesiąc i nikt mnie nie poznał, więc chyba dobrze wczułem się w rolę. Przeprowadziłem się do najbardziej ekskluzywnego apartamentowca w Tokio, w którym jeden metr kwadratowy kosztował dziewięć milionów jenów (cena wymyślona od aut.). Mimo to czasem nadal żałuję, że odeszłam z Gazetto… wtedy łapię za mojego akustyka i gram jakieś stare piosenki, zazwyczaj ballady. W domu mogę być sobą i nie muszę udawać słodkiej Ling, dlatego dziś wyjąłem z szafy wzmacniacz i gitarę elektryczną i zacząłem grać moją solówkę w piosence „Pledge”. Nie brakowało mi fanów, muzyki ani nic z tych rzeczy… (łamię stereotypy, fuck yea! Od aut.) Najbardziej brakowało mi chłopków z zespołu, moich przyjaciół. Że też wcześniej o tym nie pomyślałem… Zmieniając pracę, zamieniłem przyjaciół na pieniądze. Czasem czułem się z tym dobrze, ale w większości doprowadzało mnie to do melancholii, ale przecież nie mogłem wrócić od tak sobie do zespołu. Zresztą na pewno mają już kogoś innego na moje miejsce… Hm… W sumie nawet nie wiem, kto to jest. Ostatnio miałem tyle sesji i łażenia po wybiegach, że nawet nie miałem czasu włączyć telewizora czy komputera. Postanowiłem, że zrobię to, gdy wrócę ze sklepu, gdyż skończyły mi się papierosy. Założyłem koszulkę i kurtkę, po czym wyszedłem z mieszkania. Skierowałem się na ulicę i przeszedłem spory kawałek. Zatrzymałem się pod kioskiem, mieszczącym się tuż przy skrzyżowaniu.  Już chciałem podejść do okienka i kupić fajki, gdy nagle coś przykuło moją uwagę. Tak naprawdę, to nie coś tylko ktoś. A dokładniej… Yuu! Co on tu do cholery robi?! Był z jakimś chłopakiem, pomyślałem, że to musi być ten mój zastępca. Aoi trzymał w rękach jakąś gazetę. Wytężyłem wzrok i przeczytałem jej tytuł- Boże, przecież ja zaledwie tydzień temu miałem do niej sesje zdjęciową!
Delikatnie, ostrożnie, żeby nie wzbudzić podejrzeń podszedłem do budki kiosku, cały czas bacznie obserwując Shiro i jego nowego kolegę. Shiroyama ze znudzeniem przeglądał szmatławiec, gdy nagle zatrzymał się na jakiejś stronie i ze zdziwienia aż podniósł okulary słoneczne, które miał na nosie i przyjrzał się dokładnie zdjęciu.
- Kouyou? - szepnął do siebie.
Modliłem się w duchu, żeby teraz nie spojrzał w moją stronę i mnie nie poznał.
- Co tam mruczysz? - zachichotał czerwonowłosy chłopak, stojący obok niego. - Jaki Kouyou? Przecież to męskie imię! To jest Ling Lee, przecież masz podpis pod zdjęciem!
- Co? Jak to? - zdziwił się czarnowłosy. - Aki, przecież to mój przyjaciel! Zobacz, tu jest „jej” podpis - identycznie pisze Uruha!
-Phy - prychnął owy Aki. - Przestań. Zresztą widziałem Ling na żywo i uwierz mi, że w żadnym calu nie przypominała Kouyou. Chyba nie myślisz, że Uruha zmienił płeć, co?
- No nie, ale…
- Przestań - uciszył go i pociągnął w przeciwną stronę, z której ja przyszedłem.
- Co podać? - zapytała sprzedawczyni zza szybki, widząc, że stoję tutaj już dłuższy czas i wlepiam wzrok w ludzi, przechodzących obok mnie.
- Em… W sumie to… Zapomniałem - pokręciłem głową.

***

Zostałem zaproszony na wernisaż. Moim partnerem był mój szef z pracy. Był on „ukrytym gejem”, że się tak wyrażę, gdyż wolał mężczyzn, lecz bał się z jakimkolwiek pokazać publicznie. Pomyślałem, że jestem do takich zadań wręcz stworzony. Wyglądam, jak dziewczyna i wszyscy wokół uważają mnie za zwykłą modelką, a tak naprawdę jestem mężczyzną. Głupio czułem się z tą świadomością, jednak zdawało mi się, że mojemu szefowi się to podoba, a nawet, o zgrozo, kręci go to. W ogóle ostatnio coraz częściej chciał ze mną rozmawiać i na coraz bardziej poufne tematy, a teraz, na wernisażu, cały czas obejmuje mnie czule w pasie i nie pozwala nigdzie odejść. Wczoraj nawet zaprosił mnie do siebie, ale ja wykręciłem się, że jestem już z kimś umówiony.
Kręciliśmy się na tym bankiecie już drugą godzinę, a mnie już zaczęły nogi boleć od tych szpilek i w dodatku strasznie się nudziłem. Nie lubiłem sztucznie szczerzyć się do wszystkich i udawać, że jest fajnie, kiedy tak naprawdę mam wielką ochotę zrzygać się tym obrzydliwie drogim szampanem i iść do domu. Chyba z nudów zacząłem rozmyślać o Yuu. Nagle zapragnąłem wiedzieć, co robi, czy myśli o mnie czasem… Czułem, jak ktoś się na mnie bezceremonialnie gapi. Odwróciłem się i zobaczyłem… Aoia! Czy on, do chuja nędzy, mnie śledzi? W dodatku był z tym całym Akim… Matko… Yuu wlepił we mnie wzrok i siedząc przy stoliku, myślał nad czymś intensywnie. Po dłużej chwili szepnął coś na ucho swojemu czerwonowłosemu przyjacielowi i podeszli do nas.
- Cześć wujku - uśmiechnął się mój zastępca do mojego szefa.
- Witaj Aki. Jak się bawisz, mój bratanku? - facet uśmiechnął się.
- Dobrze. Och, wybaczcie, zapomniałbym, to mój towarzysz, Yuu Shiroyama, znany gitarzysta The Gazette - przedstawił czarnowłosego, który ucałował moją dłoń, następnie wymieniając uścisk z wujkiem Akiego. Shiro cały czas się na mnie lampił, co nie ubyło uwadze mojego szefa, który jeszcze mocniej mnie objął, przez co już prawie na nim stałem i nie mogłem oddychać.
- Moja towarzyszka, Ling Lee, znana modelka - przedstawił mnie, a czerwonowłosy ucałował moją dłoń.
Orkiestra zaczęła grać coś w miarę stonowanego. Aoi ujął moją dłoń.
- Czy ma pani ochotę zatańczyć? - zapytał szarmancko, na co ja kiwnąłem głową gdyż nie mogłem oddychać, a gdybym się odezwał mógłby mnie poznać, nawet kiedy mówiłem tym słodkim, piszczącym głosem Ling.
Wyszliśmy na pakiet. Shiro objął mnie w talii (bo jako kobieta ją mam), a ja ułożyłem dłoń na jego ramieniu. On prowadził. Tańczyliśmy coś na kształt walca wiedeńskiego, choć jeszcze nie słyszałem, żeby przy jakimkolwiek walcu należało przejść przez całą salę. Aoi wyprowadził mnie z pomieszczenia, gdzie odbywał się wernisaż i skierował się w stronę toalet, które teraz były puste. Wepchnął mnie do męskiej ubikacji i przygwoździł do ściany.
- Co ty odpierdalasz, Kouyou?! - niemalże wrzasnął.
- Ja? Znaczy… Wiesz… Widzisz… To nie tak… Tylko, że… - dukałem.
- Co? Odszedłeś z zespołu tylko po to żeby stać się modelką? Popierdoliło cię do reszty? - fuknął na mnie.
- Nie… Znaczy… No, tak trochę - bąknąłem i w tym momencie zdałem sobie sprawę idiotyzmu mojej decyzji.
- Boże! Wiesz, jak ja się za tobą stęskniłem! - niespodziewanie… przytulił się do mnie. Przez chwilę się zawahałem i nie wiedziałem, co mam zrobić, jednak w końcu również go objąłem.- Przez ciebie Kai chce rozwiązać Gazetto! - powiedział, nadal tuląc się do mnie.
- Co? Przecież macie zastępcę za mnie, nie?
- Niby jakiego? - zdziwił się.
- No tego Akiego… Zresztą widzę, że nieźle wam się układa, więc dlaczego za mną tęskniłeś?
Yuu odkleił się ode mnie i ściągnął brwi w niezrozumieniu.
- To nie tak, jak myślisz! Aki to mój przyjaciel i tylko z nim tutaj przyszedłem, bo mnie o to poprosił, a poza tym wcale nam się dobrze nie układa, bo ostatnio wyznał mi, ze czuje do mnie coś więcej, a ja do niego nic… - w duchu podziękowałem sobie, że jednak nie powiedziałem Aoiowi, co do niego czuję. Pewnie potraktowałby mnie identycznie. - Zresztą on nie umie nawet grać na gitarze, więc jakby mógł zastąpić ciebie? Co ty telewizora czy komputera nie masz? Ruki napisał na twitter’rze, że zawieszamy działalność na czas nieokreślony, a niewykluczone, że kończymy działalność!
- Ja… Ja nie wiedziałem… - spuściłem głowę.
- Uparliśmy się, że bez ciebie nie gramy i nie chcemy nikogo innego, a Ruki powiedział, że nie jest w stanie jednocześnie grać na gitarze i śpiewać, bo myli mu się melodia i teksty piosenek.
Chwila ciszy. Przemyślałem to, co powiedział mi Shiroyama. Poczułem się, jak… zdrajca… Nie powinienem był tak postąpić.
- Przepraszam - szepnąłem, a po moim policzku spłynęła jedna, czarna od tuszu do rzęs i cieni do powiek łza.
- Nie musisz przepraszać, jeśli coś mi obiecasz - uśmiechnął się.
- Co takiego?
- Wróć do zespołu - popatrzył na mnie błagalnie.
- Tak po prostu? Mam wrócić i już?
Yuu kiwnął głową. Znów cisza. Na myśl nasunęło mi się jedno pytanie.
- Mówiłeś, że Aki wyznał ci, że cię kocha, tak?
- Tak - przytaknął. - A co?
- Odtrąciłeś go, czyli jesteś hetero, tak? - zapytałem. Shiro przez chwilę patrzył na mnie, jak na kretyna, a zaraz potem wybuchnął gromkim śmiechem.
- Nie - pokręcił głową .- Po prostu go nie kocham. Aki jest… jakby to ująć… dzieckiem destrukcji… Powiem ci, że zachowuje się jeszcze gorzej niż Miyavi po pijaku, więc wyobraź sobie, jaki miałbym z nim poligon w domu, gdybym zgodził się z nim być - przygryzł dolną wargę. - Z… Zresztą ja się zakochałem w kimś innym…
- Tak? Znam tego kogoś?
- Znasz go - mocniej przygryzł wargę, aż zakrwawiła.
- Nie rób sobie krzywdy - otarłem wierzchem dłoni kroplę krwi z jego brody. - A mogę wiedzieć, kto to jest?
Gitarzysta przez chwilę się wahał. W końcu stanął na palcach, gdyż (szczególnie w szpilkach) byłem od niego dużo wyższy i pocałował mnie delikatnie.
- To ty - uśmiechnął się niepewnie, a ja wpiłem się w jego usta.
Chłopak był zaskoczony, jednak zaraz zaczął oddawać pocałunki. Po chwili polizał moją dolną wargę, a ja uchyliłem usta. Aoi wsunął język do moich ust. Czułem, jak moje nogi stają się, jak z waty i że niedługo nie utrzymają już ciężaru mojego ciała. Yuu również to poczuł i objął mnie mocno w pasie, tym samym przysuwając do siebie, podtrzymując i pogłębiając pocałunek. Całowaliśmy się długo i niespiesznie. Odsunęliśmy się od siebie dopiero, kiedy zabrakło nam tchu.
- Kocham cię - uśmiechnąłem się do niego.
- Ja ciebie też, idioto - odpowiedział. - I wracasz do zespołu - poinformował mnie.
- Wiem - pogłębiłem uśmiech i musnąłem jego wargi.
Czarnowłosy rozglądnął się czy nikogo wokół nie ma i wepchnął mnie do jednej z kabin.
- C-Co ty robisz? - zdziwiłem się.
- Wybacz, ale zbyt długo na to czekałem, żeby teraz cię nie przelecieć - uśmiechnął się zadziornie i rozkraczył moje nogi nad toaletą.- I w dodatku masz taką krótką, seksowną sukienkę - oblizał się lubieżnie.
- Chwila - odwróciłem się i zdjąłem te cholerne szpilki. - Już nie mogłem w nich wytrzyma ć- odepchnąłem od siebie buty za dziewięćset tysięcy jenów.
Aoi przybliżył się do mnie i podwinął sukienkę. Oparłem się rękami o ścianę. Rozpiął sobie spodnie i zaczął ocierać się erekcją o moje pośladki, choć nadal miał na sobie bieliznę.
- Yuu… Szybciej, ktoś tutaj może zaraz wejść - panikowałem lekko.
- Spokojnie - uspokajał mnie i zdjął moją bieliznę, po czym ścisnął w dłoni moją nabrzmiałą już męskość.
Zaczął mnie onanizować, a ja wydawałem z siebie ciche jęki. Po chwili Shiro oblizał trzy palce i dwa z nich wbił we mnie. Stłumiłem krzyk, wypychając sobie w usta zaciśniętą w pięść dłoń.
- Wybacz, ale rzeczywiście mamy mało czasu, bo balanga zaraz się kończy - szepnął mi do ucha i zaczął mnie rozciągać.
- Mam do ciebie… tylko jedną… pro… prośbę - stęknąłem.
- Jaką, skarbie? - zapytał, liżąc mnie po karku.
- Zrób to mocno - uśmiechnąłem się.
- Jak sobie życzysz, kotku - odwzajemnił gest i dodał trzeci palec. Znów stłumiłem odgłos.
Gdy Yuu uznał już, że jestem wystarczająco przygotowany, wyjął ze mnie palce i zastąpił je swoim członkiem. Zagryzłem pięść, żeby nie wrzasnąć. Starszy czekał aż przyzwyczaję się do odczucia wypełnienia i jego obecności we mnie, ale ja byłem niecierpliwy i zacząłem poruszać biodrami.
- Yuu… błagam… zrób to wreszcie! - poganiałem go.
- Będzie bolało - ostrzegł.
- Wiem, kretynie - fuknąłem. - Ale chcę żebyś w końcu zaczął mnie pieprzyć!
Czarnowłosy zaczął się we mnie poruszać. Coraz szybciej. Obaj musieliśmy być cicho, co nie było łatwe. Ja uciszyłem się pięścią, on starał się być cicho przysysając się do mojej skóry na plecach i całując ją, gdyż moja sukienka odkrywała ten fragment mojego ciała. Już w ogóle nie odczuwałem bólu, tylko samą przyjemność, przez co jeszcze trudniej było mi usiedzieć cicho. Czułem, że jestem już bliski spełnienia, tak samo, jak mój kochanek, który doszedł chwilę po mnie, rozlewając się we mnie. Przez dość długi moment jeszcze staliśmy i regulowaliśmy oddechy.
- Musimy doprowadzić się do porządku - oznajmił.
- Mhm - mruknąłem.
Czarnowłosy ubrał się i wziął mnie na ręce, następnie delikatnie sadzając na umywalce. Skrzywiłem się.
- Wybacz - przeprosił, a ja założyłem mu ręce na szyję.
Yuu zwilżył rękę pod wodą i rozłożył przed sobą moje nogi, co chwila sprawdzając czy ktoś nie idzie. Zimną, mokrą dłonią obmywał moje uda, na których znajdowały się resztki jego spermy. Mruknąłem, kiedy specjalnie trącił mojego członka. Chciałem w końcu założyć bieliznę, gdy już skończył mnie myć, ale gitarzysta nie pozwolił mi na to i zdjął ze mnie seksowne stringi (wyobrażacie sobie Uru w stringach xD od aut.) i wyrzucił je do śmieci.
- Nie będą ci potrzebne - uśmiechnął się. - W domu zrobimy to jak należy - uśmiechnął się figlarnie.
- No mam nadzieję - zachichotałem i zsunąłem się z umywalki z niemałym problemem.
Aoi wszedł jeszcze ostatni raz do kabiny, w której przed chwilą się kochaliśmy i wziął moje buty na obcasach.
- Nie bierz ich. Są niewygodne - poleciłem.
- Ale mogą się przydać do jakiś naszych gier - uśmiechnął się. - I tak ich zbyt długo na sobie nie będziesz miał - zachichotał.
- No dobra - uśmiechnąłem się i razem poszliśmy do auta Yuu.
Co było dalej chyba nie muszę pisać…

2 komentarze:

  1. mrua... niewyobrazam sobie Uru jako kobiety a do tego w STRINGACH! je cos by mu wystawalo... >_<
    ale opko jak zwykle swietnie... zastanawia mnie jak mocno trzeba przegryzc warge aby leciala krew?
    i jaka mial mine szef Urusia?!?

    OdpowiedzUsuń
  2. Podobało mi się, ale nie ten szybki seks. To niedobrze o nich świadczy. Tak nie powinno być.

    OdpowiedzUsuń