Burdel, nie zycie cz.4

I | II | III


[Yune]
Już szykowałem się na spotkanie z Kaim, kiedy dostałem sms’s. Wziąłem moją wysłużoną komórkę do ręki i spojrzałem na wyświetlacz. Numer nieznany. „Sorry, ale czy jeśli nie jest to dla ciebie problem, możemy spotkać się w parku przy równoległej ulicy? Jakaś fanka widziała, jak wysiadam z auta na podjeździe i teraz mam tu mały tłum gapiów, ale wyjdę przez okno- w końcu nie odwołam naszego spotkania J Możemy tam się spotkać? Kai.”- przeczytałem treść wiadomości. Skąd on miał mój numer? A… Pewnie z przystanku autobusowego, jasne. Odpisałem, że się zgadzam. Mimowolnie uśmiechnąłem się, kiedy jeszcze raz przeczytałem: „W końcu nie odwołam naszego spotkania”- zrobiło mi się naprawdę miło. Fajnie było być świadomym, że komuś zależy na spotkaniu ze mną. Naprawdę miło…

[Kai]
-Wysłałeś tego sms’a?- zapytał Dię, gnąc się w pół ze śmiechu. Ledwo go usłyszałem, gdyż Kyo tak się brechtał, że niemalże popękały mi bębenki w uszach.
-Ta- odpowiedziałem, ocierając łzy śmiechu.
-Boże, jaki on jest naiwny- zaśmiał się Toshiya.- Myśli, że od tak po spotkaniu swojego rywala, którego nie widział przez dziesięć lat nagle zawiąże się między nimi przyjaźń? A może nawet liczy na coś więcej?- prychnął.
-Aż tak mocno nie uderzyłem głową o chodnik, przy zderzeniu z nim, żeby go polubić- dopowiedziałem.
-Wiesz, to wszystko nie byłoby jeszcze takie głupie, gdyby nie to, że jest kurwą- wtrącił się Shin.
-Dobra- od tyłu podszedł do mnie Die i klepnął po tyłku.- Wyłaź już przez to okno, bo się spóźnisz- uśmiechnął się.
-Się nie bój- odpowiedziałem mu tym samym gestem i pocałowałem w policzek, po czym skierowałem się w stronę drzwi.- Tylko mi domu nie roznieście- puściłem i oczko i wyszedłem.
-Ciekawe, kto jest głupszy, Kai czy Yune?- spytał Kyo.
-Moim zdanie Kai. Kurwa, on seryjnie myśli, że my go uważamy za kumpla- zaśmiał się czerwonowłosy.- Biedne, naiwne dziecko…- pokręcił głową.- W dodatku mnie obślinił- wytarł policzek dłonią.
-Kiedy mu powiemy, że go jedynie wykorzystujemy?- zapytał Toshi, przeciągając się.
-A co ci tak spieszno? Przynajmniej mamy piwo darmowe- uśmiechnął się Shinya i sięgnął po jeszcze jedną butelkę.
-Nie wiem kiedy, ale w najmniej oczekiwanym przez niego momencie- odpowiedział Die.
-Tak żeby go najbardziej zabolało- wtrącił Kaoru.
-Dobry pomysł- kiwnął głową Kyo.- Na przykład, kiedy Die będzie go posuwał?- zaśmiał się.
-Czemu ja?!- oburzył się gitarzysta.
-Bo na ciebie leci- wyjaśnił wokalista.
-Ach, czemu to ja zawsze muszę być ten najprzystojniejszy?- żachnął teatralnie czerwonowłosy, a wszyscy zaśmiali się.
Na szczęście, a może i nieszczęście nie słyszałem tej rozmowy, gdyż już dawno byłem w drodze do parku, gdzie miałem spotkać się z Yune.

[Yune]
Usiadłem na ławeczce i rozejrzałem się. Kaia jeszcze nie było, dlatego postanowiłem jeszcze poczekać. Wyciągnąłem telefon i przejrzałem się w jego ciemnym ekranie, następnie sprawdzając godzinę. Byłem pięć minut przed czasem, no proszę, a zawsze mówią, że się spóźniam…
Czułem się jakoś dziwnie… Jakby ktoś mnie obserwował… Rozejrzałem się dookoła i nagle zobaczyłem Tanabe, opierającego się o drzewo, rosnące za ławką, na której siedziałem. Uśmiechnął się do mnie i przeskakując przez drewniane oparcie, usiadł obok mnie.
-Ohayo- przywitał się.
-Mhm…- burknąłem w odpowiedzi.
Przez chwilę przyglądał mi się z uśmieszkiem, a później przeniósł wzrok na jakiś odległy punkt i przyjął wyzywający wyraz twarzy. Spojrzałem w tamtą stronę, ale nikogo nie zauważyłem.
-Do kogo ty się tak uśmiechasz?- zapytałem po chwili ciszy.
-Co?- najwidoczniej wyrwałem go z letargu.- Jak to do kogo? Do ciebie- uśmiechnął się ciepło i pocałował mnie w policzek.- Chodźmy stąd- pociągnął mnie za rękę.
-Dlaczego?- zdziwiłem się.
-Mam ochotę się przejść się- pokazał swoje urocze dołeczki.
Szliśmy raźnym, a nawet wręcz wojskowym krokiem, przez co po jakiś dziesięciu minutach marszu zacząłem odczuwać ostre kłucie w boku- kolkę. Nie byłem wysportowany. Byłem chudy, ponieważ czasem uiszczenie wszystkich opłat, typu rachunki itp., było dla mnie tak wielkim ciosem w mój i tak bardzo skąpy budżet, że musiałem rezygnować z posiłków, nawet przez sześć dni. Dla kogoś mogło to być niepojęte, jednak tak było. Nie byłem szczupły, byłem chudy, a pokusiłbym się nawet o określenie zabiedzony. Sama skóra i kości, zero mięśni, zero tłuszczu- często odżywiałem się jedynie słodyczami, gdyż były one tańsze od zwykłych produktów, typu warzywa, owoce itp., jednak nie mogłem przytyć. Było to główną przyczyną tego, iż miałem mało klientów i dawałem się (jak to brzmi… od aut.) każdemu lepszemu, żeby trochę zarobić. Bo kto chciałby się pieprzyć ze skórzanym workiem kości? No, a to, że nie przebierałem w klienteli, było przyczyną, że stałem się kurwą najniższej rangi, co również odstraszało ludzi, gdyż takie dziwki zazwyczaj jedynie roznosiły choroby i pasożyty.
-Kai, może trochę zwolnimy, co?- zapytałem, starając się zamaskować zmęczenie.
Chłopak obrócił się za siebie. Usłyszałem tupot ciężkich glanów.
-Wiesz… To nie jest najlepszy pomysł- powiedział i złapał mnie za rękę, jeszcze bardziej przyspieszając.
Biegliśmy przez park. Zatrzymaliśmy się dopiero przy jego bramie, a to za sprawą jakiegoś blond faceta, który zagrodził nam dalszą drogę. Spojrzałem na niego. Twarz niby znajoma, jednak inna… Ogarnęło mnie dziwne wrażenie, że skądś go znam… Tylko nie wiedziałem skąd. Jest z okolicy? Może widziałem go kilka razy idąc do „pracy”?
Yutaka tak samo jak ja, był zmęczony. Ciężko oddychał. Jeszcze raz spojrzałem na chłopaka przed nami. Moją uwagę przykuły jego buty- glany.
-Kai, daruj sobie, wiesz, że jestem lepszym biegaczem od ciebie- mruknął spokojnym, opanowanym tonem głosu, tak jakby poszedł do sklepu po paczkę fajek i z powrotem, a nie urządził nam pościg. To był jakiś znajomy bruneta? Kto to mógł być?
-Oj, daj spokój Reita- fuknął perkusista, a ja spojrzałem na blondyna i olśniło mnie. Reita! Jak mogłem go nie poznać? Pewnie dlatego, że był bez opaski na nosie- i tak do ludzi wyszedł? Wow, robi postępy…
-Akira?- zdziwiłem się.
-Ohayo Yune- kiwnął głową.- Wiesz, dam ci dobrą radę- nie zadawaj się z nim- wskazał brodą na Tanabe.
-Wiesz, Rei, idź do domu, napij się, pooglądaj telewizję czy rób, co tam ci się podoba, ale odwal się od niego- Yutaka mocniej ścisnął moją dłoń.- Może i znasz moje zamiary, ale to nie twój pieprzony interes- warknął.
W tym momencie wszystkie złe wspomnienia, związane z Reitą powróciły. Jak mnie wyzywał wyśmiewał, ten jego wzrok… Miałem ochotę go uderzyć, szczególnie, że znajdował się tak blisko mnie. Mimo to powstrzymałem się i pociągnąłem Kaia za rękę, wymijając basistę. Blondyn złapał mnie za ramię.
-On wcale nie jest taki dobry i miłosierny, jak ci się wydaje- burknął, na co ja prychnąłem i wyrwałem się w jego stalowego uścisku.- Ostrzegałem…- powiedział cicho i cofnął się o krok do tyłu.
-Wiesz, o wiele bardziej wierzę jemu niż tobie- fuknąłem na Suzukiego i dalej, już w normalnym tempie, ruszyłem przed siebie z Kaim.
Szliśmy bardzo długo. Zrobiło się już późno i nieprzyjemnie zimno. Cały czas trwaliśmy w ciszy, co było dla mnie bardzo niewygodne. Zastanawiałem się czy czasem nie powiedziałem o słowo za dużo, przez co brunet mógłby uznać mnie za dziwnego, czy ogólnie dostrzegłby u mnie jakiś odchył od normy- jednak uspokajałem się tym, że cały czas trzymał mnie za rękę. Splótł ze mną palce, tak jak to zwykle robią zakochane nastolatki. Uśmiechnąłem się w myślach do siebie.
-Kai… Gdzie my właściwie idziemy?- zapytałem.
-Etto… Nie wiem- wzruszył ramionami i uśmiechnął się do mnie.- A przeszkadza ci to?
-No nie- pokręciłem głową- ale nogi mnie już trochę bolą… Nie jestem taki wysportowany jak ty- przypomniały mi się czasy, kiedy jeszcze byłem w zespole. Wszyscy myślą, że jedynie gramy, a przez resztę czasu mamy wolne i robimy co chcemy- upijamy się do nieprzytomności i szalejemy. Wcale tak nie jest oprócz miliarda sesji zdjęciowych, wywiadów, prób, nagrań i tras koncertowych mamy jeszcze treningi z osobistymi trenerami. Perkusista zaśmiał się.
-Ja wysportowany? Weź przestań- wywrócił oczyma, ukazując dołeczki.- Ale skoro bolą cię nogi, to możemy odpocząć- powiedział i usiadł na wysokim krawężniku. Poszedłem w jego ślady.
Zatrzymaliśmy się nad wodą (w sumie Tokio nie tak daleko leży od morza, więc trochę je przesunęłam i zrobiłam z niego całkiem miasto nadmorskie xD od aut.), gdzie mieliśmy piękny widok na otwartą toń wodną. Mimo pięknego widoku, wiał tutaj zimny wiatr i zacząłem się trząść z zimna. Kai zauważył to i bez słowa zdjął z siebie bluzę, po czym założył mi ją na ramiona. Już otworzyłem usta, żeby zaprotestować, że będzie mu zimno, ale on przyłożył palec do ust, dając mi znać, że mam się nie odzywać. W ciszy założyłem bluzę chłopaka i zapiąłem ją pod szyję. Lider Gazetto objął mnie jednym ramieniem, a ja spuściłem wzrok i czułem, jak na moich policzkach wykwitają wielkie rumieńce. Zdawało się, że brunet tego nie zauważył, gdyż pochłonięty był upajającym widokiem. Znajdowaliśmy się w chyba najdroższej dzielnicy. Znajdowały się tutaj domy bogaczy- było tutaj tak drogo właśnie ze względu na bliskość morza i natury. Ulica, przy której siedzieliśmy mieściła się przy samej pseudo plaży- niecałych dziesięciu metrach złocistego piachu z muszelkami. Wiem, że miałem być cicho, ale nie mogłem! Tak bardzo nurtowało mnie jedno pytanie, że w końcu nie wytrzymałem i odezwałem się:
-Mówiłeś, że Reita zna twoje zamiary, co do mnie… O co ci chodziło?
Kai odwrócił wzrok od wody i spojrzał mi w oczy. Uśmiechnął się, jednak nie tak jak przedtem. O wiele subtelniej i bardziej niepewnie. Przysunął się do mnie, na tyle blisko, że czułem na sobie jego ciepły oddech.
-O to…- mruknął i złączył nasze wargi.
Byłem w szoku- jak on, ktoś jego pokroju- bogaty i utalentowany, chodzący bóg- może mnie całować- zwykłą kurwę z ulicy? Było to dla mnie niezrozumiałe. Chłopak nie wyczuwając z mojej strony żadnego oporu kontynuował pieszczotę. To było… takie przyjemne… Pomyślałem, że te wszystkie zdarzenia z ostatnich dni przypominają jakieś tandetne „Love Story”, jednak nie chciałem tego kończyć. W końcu poczułem, że komuś naprawdę na mnie zależy i chcę się zakochać- w końcu ktoś liczy się z moimi uczuciami i nie jestem dla niego tylko zabawką na jedną czy max dwie noce. Nieśmiało oddałem pocałunek, co było przyczyną uśmiechu Kaia. Przyciągnął mnie do siebie i widząc, a raczej czując moje zaangażowanie, sprawił, że pocałunek stał się bardziej pewny i stanowczy- nie było to już jedynie muskanie ust. Polizał moją dolną wargę, tym samym dając mi znak, a raczej zapytanie, czy pozwolę mu na więcej. Uchyliłem usta, z czego on z chęcią skorzystał i wsunął język do moich ust. Całowaliśmy się nieśpiesznie, powoli smakując swoje usta- jego smakowały jak biała czekolada, słodkie. Uśmiechnąłem się samymi kącikami ust i przesunąłem językiem po jego podniebieniu, na co chłopak zamruczał wprost w moje usta. Oderwaliśmy się od siebie, dopiero kiedy brakło nam już powietrza, a raczej kiedy zaczęliśmy robić się niebiescy, gdyż wcześniej żaden z nas nie chciał tego kończyć. To bezsprzecznie była moja najpiękniejsza chwila w życiu. Chyba Bóg zaczął sobie o mnie przypominać…

[Kai]
-Już się z nim przelizałeś?- zaśmiał się Die.
-Nom- kiwnąłem głową.
-A kiedy chcesz mu powiedzieć, że się tylko nim bawiłeś?- zainteresował się Toshi.
-W momencie, kiedy będzie się tego najmniej spodziewał- odpowiedziałem.
-Kiedy zaboli go najbardziej?- zachichotał Kaoru.
-Właśnie- przytaknąłem, a chłopacy z DeG wymienili porozumiewawcze spojrzenia i wszyscy wybuchli głośnym śmiechem. Nie wiedziałem, o co chodzi, dlatego też jedynie wzruszyłem ramionami i udałem się do kuchni po kolejną zgrzewkę piwa.

[Reita]
Sam nie wiem, kiedy zrobiłem się taki miękki i kiedy zaczęli obchodzić mnie inni ludzie, ale cóż… Jakoś sprawa Yune mnie poruszyła- może dlatego, że to wszystko zaczął Kai, który był moim przyjacielem i nie pasowało mi jego zachowanie. Dir en Grey mają na niego naprawdę zły wpływ… Położyłem się na łóżku i zacząłem myśleć… sam nie wiem o czym. Moje myśli były puste- takie bezsensowne, nie mogłem złożyć ich w jedną całość. Pomyślałem, że tak nie może być i wstałem z łóżka. Sprawa Yune nadal mnie dręczyła- czułem się odpowiedzialny za zakończenie jej, sam nie wiedzieć dlaczego. Ubrałem się i wyszedłem z mieszkania. Postanowiłem pójść do niego i porozmawiać, jednak po chwili zorientowałem się, gdzie mogę dostać jego adres. W burdelu, w którym pracuje- z pewnością nie raz przyjmował gości w domu. Chwila, a gdzie jest ten burdel? Yune wpadł na Kaia idąc do sklepu, więc z pewnością musi mieszkać gdzieś niedaleko. Obok dzielnicy Tanabe, mieściła się coś jak czerwona strefa w USA, najbiedniejsza i najbardziej zapadnięta dzielnica w Tokio, a może i w całej Japonii, do której nie dochodził żaden rozwój cywilizacji itp. W tamtej okolicy był tylko jeden burdel, więc pomyślałem, że logiczne by było, gdyby tam właśnie przebywał . Spojrzałem na wyświetlacz mojego nowiutkiego telefonu. Było już po pierwszej w nocy, więc przynajmniej jestem pewien, że o tej porze może być jednie w dwóch miejscach- pracy albo domu. I tak najpierw musiałem odwiedzić burdel, żeby dowiedzieć się, gdzie mieszka, więc wsiadłem w samochód i włączyłem się do ruchu. Na litość boską- do czego ja się posuwam? I po jakiego grzyba ja się w to pakuję? Nie umiałem odpowiedzieć sobie na te pytania, jednak byłem zdecydowany i pewny, że tak należy postąpić. Nagle ta sprawa poruszyła moje uśpione przez trzydzieści jeden lat sumienie? A może podświadomie miałem w tym swój jakiś interes, o którym jeszcze moja świadomość nie raczyła mnie poinformować? Nie wiem… Ale wiem, że lepiej nie parkować auta za osiemset tysięcy euro parkować w takiej dzielnicy. (nie wiedziałem, jakim samochodem obecnie jeździ Reita, więc nie piszę marki, ale jedynie przybliżoną cenę, za którą zapewne kupiłby auto- to mniej więcej cena ferrari, lamborghini, nobla itp.- super samochodów dla bogaczy od aut.)

CDN

1 komentarz:

  1. ta... tylko wymazalas Kanagawe z mapy.... xD
    ej szkoda mi Yune... a Reita taki slodki i kochany i opiekunczy... dobry z niego chlopczyk!
    a Kai... zaluguje na to co mu chca zrobic! niech sie dowie jak to jest... eh, kocham go ale tu zachowuje sie jak skoncziny dupek (ze slodkimi doleczkami)

    OdpowiedzUsuń