Chyba każdy uwielbia ten błogi stan pomiędzy snem a
jawą przed przebudzeniem. Słodkie lenistwo oplotło mnie swoimi ramionami,
nakazując zostać mi w łóżku. Odetchnąłem głębiej i uśmiechnąłem się, dalej nie
otwierając oczu. Niespodziewanie poczułem, że coś drażni moją skórę na szyi.
Eksperymentalnie otworzyłem jedno oko, przez co od razu zostałem oślepiony
przez promienie słoneczne, wdzierające się do pokoju przez niezasłonięte okno.
Z jednej strony chciałem pozostać w tej rozkosznej nieświadomości, co też
drażni moją szyję i spać dalej, jednak z drugiej obudziła się moja
niepohamowana rządza zaspokojenia niewiedzy, co też się do mnie tuli. Dopiero
po chwili uświadomiłem sobie, że wcale nie oplotły mnie ramiona lenistwa, lecz…
czyjeś ręce. Otworzyłem oczy, mrużąc je przed światłem i spojrzałem na miejsce
na łóżku obok mnie, które zajęte było przez… Rukiego? To jego oddech drażnił
mnie.
„Co on robi w mojej sypialni?” – zdziwiłem się. Lekko
unosząc głowę, rozejrzałem się po pokoju, w którym się znajdowałem i z
niepokojem stwierdziłem, że nie znajdywałem się u siebie w domu. Była to
sypialnia wokalisty. „Co ja tutaj robię? I dlaczego Taka się do mnie tuli? Od
kiedy ja mu pozwalam na sobie spać? Albo inaczej - od kiedy to ja u niego
nocuję?!” – zmarszczyłem brwi w niezrozumieniu.
Ruki otworzył oczy i spojrzał na mnie zaspanym
wzrokiem. Orientując się, kim jestem, uśmiechnął się i mocniej do mnie
przylgnął. Schował nos w zagłębieniu mojej szyi i zaciągnął się moim zapachem.
Zdziwiło mnie jego zachowanie, jednak nie odepchnąłem go. To było..
przyjemne?...
W każdym razie coś na kształt przyjemności, bo
przecież nie mogłem przyznać się sam przed sobą, że podobało mi się, kiedy
blondyn przytulał się do mnie. No a już z pewnością nie mogłem powiedzieć
głośno, że lubiłem, kiedy młodszy ze mną spał!
Drgnąłem i uniosłem się lekko na łokciach.
- Ciii…. Jeszcze chwilkę - wyszeptał mi do ucha
wokalista, nie pozwalając mi się podnieść.
Otępiały posłusznie położyłem się i czekałem na
dalszy rozwój sytuacji. Byłem kompletnie zamroczony, nie wiedziałem, co się
działo. W tym momencie zadzwonił mój telefon.
- Nie odbieraj… proszę - powiedział Ruki, chwytając
mnie za rękę.
Nie zważając na niego, chwyciłem swój telefon z
szafki nocnej i odebrałem go.
- Cześć, Reita - usłyszałem głos Uruhy. - Chciałem
się tylko zapytać czy wylądowałeś pod ławką w parku, czy dotarłeś do domu? -
usłyszałem śmiech Aoia w tle.
- Nie… Znaczy jestem u Rukiego, a co?
- Aaa… Ruki się tobą zajął? - kolejna salwa śmiechu
Yuu. - To ja wam nie przeszkadzam. Kiziajcie się tam dalej - zaśmiał się i
rozłączył.
- Kto to był? - zapytał blondyn, układając głowę na
moim torsie.
- Uruha.
- Mhm… - mruknął i objął mnie w pasie.
Odłożyłem telefon z powrotem na szafkę, przy czym
zaczepiłem o coś ręką. Podniosłem owe coś z szafki i zobaczyłem… opakowanie po
prezerwatywie… otwarte opakowanie…. Zmieszałem się i zmarszczyłem brwi,
próbując sobie coś przypomnieć z poprzedniego wieczoru.
Moją uwagę przykuł jeszcze jeden drobny fakt… Czemu,
do cholery, leżałem z Rukim nago?! Jeszcze raz rozejrzałem się po pokoju i
zauważyłem pustą butelkę koło łóżka, na którym leżeliśmy. No tak, to wszystko
wyjaśniało - pewnie graliśmy w rozbieraną butelkę! Ulżyło mi…
- Ruki, chyba powinniśmy już wstać - mruknąłem
nieśmiało.
- A musimy? - ziewnął młodszy, łaskocząc mnie
włosami.
- Wypadałoby - zauważyłem, spoglądając na cyfrowy
zegarek, stojący na szafce nocnej. Czasomierz wskazywał, że właśnie była
godzina jedenasta pięćdziesiąt trzy.
- Ech… No dobrze… - przytaknął wokalista bez werwy.
Takanori podniósł się i przeciągnął się leniwie,
ukazując mi swój tors i brzuch. O dobra Kannon… Jaki on jest chudy… Kiedy się
tak przeciągał mogłem mu policzyć żebra. Miał ich trzynaście… Albo ja krzywo
patrzyłem…
Ruki podniósł z podłogi swoje bokserki i podszedł
do szafy. Wyjął z niej jakiś wielki t-shirt, który sięgał mu aż do połowy uda.
Przeczesał włosy szczupłymi, zwinnymi palcami… Wróć! Po prostu szczupłymi
palcami i spojrzał na mnie wyczekująco.
- Kazałeś mi wstać, a teraz sam się wylegujesz? -
zaśmiał się i podszedł do mnie.
Nachylił się nade mną i musnął moje usta. Dobra… To
było dziwne… Może przegrałem jakiś zakład, przez co miałem być teraz jego…
jakby to ująć? Jego… jego… do jego dyspozycji? (jak to ładnie powiedziałem xD)
Wokalista pozbierał moje ubrania z podłogi i podał mi je.
- Będę czekać w kuchni - powiedział z uśmiechem i
wyszedł z pokoju.
Ubrałem się i zacząłem zastanawiać się, jak też
mogłem tutaj trafić… Wychodząc z sypialni, znalazłem się na korytarzu. Dalej
rozmyślając, nawet nie zauważyłem, kiedy znalazłem się na schodach. Byłem taki
nieobecny, że potknąłem się i mało co nie spadłem z hukiem na parter. Ruki
widząc to zaśmiał się pod nosem.
- Nic ci nie jest? - zapytał troskliwie.
- Nie - pokręciłem głową i przeszedłem do kuchni.
Dobrze, że wcześniej bywałem już u blondyna w domu, dzięki czemu wiedziałem,
jak gdzie dojść.
Usiadłem na blacie kuchennym i patrzyłem, jak
właściciel domu krzątał się w tą i z powrotem. Obserwując go tak, przypomniała
mi się jedna scena z wczorajszego wieczora…
„Leżał pode
mną i samym spojrzeniem prosił o więcej, gdyż nie był w stanie nic powiedzieć.
Miał już zdarte gardło od wykrzykiwania mojego imienia. Jego policzki płonęły
żywą czerwienią, jego ciało było rozgrzane do granic możliwości. Przesunąłem
dłonią po wewnętrznej stronie jego uda i pocałowałem go mocno, lecz krótko. Zsunąłem
się niżej, na jego szyję. Zassałem kawałek jego skóry, zostawiając na niej
czerwony punk sporych rozmiarów…”
Potrząsnąłem
głową, oddalając od siebie te myśli. To pewnie jakiś fragment zboczonej
książki, którą ostatnio kupiłem albo jakaś scena z pornosa, których ostatnio
stałem się namiętnym fanem.
Blondyn wręczył, a właściwie wcisnął mi w dłonie,
duży kubek z kawą. Ucieszyłem się na widok parującego napoju. Tego mi było
trzeba. Upijam łyk i lekko się skrzywiłem.
- Słodzisz? - zapytał młodszy, widząc moją minę.
Kiwnąłem głową. Ruki podszedł do ukośnej szafki,
mieszczącej się nad zlewem i zaczął szukać cukru. Żeby do niej dosięgnąć musiał
stanąć na palcach i wyciągnąć się. W tym momencie zobaczyłem malinkę na jego
szyi, która była całkiem pokaźnych rozmiarów.
Zatkało mnie…
Taka znalazł cukiernicę i podał mi ją.
- Przepraszam, zapomniałem, że ty nie pijesz ani
nie jesz niczego, co nie zawiera cukru - zaśmiał się i usiadł obok mnie.
Posłodziłem kawę i upiłem kolejny łyk. Jeszcze raz
spojrzałem na wokalistę i znów rzuciła mi się w oczy ta malinka. Już
wiedziałem, co zaszło tej nocy…
- O cholera…- mruknąłem do siebie.
co?? JUZ?? ej Kita... (zeby niebylo czytam to drugi raz) czy to niemialo miec kontynuacji?
OdpowiedzUsuńbo co jak co popierwsze niebylo sceny luzkowej... po drugie to zakonczenie jest niepelne... po trzecie CHCE WIEDZIEC JAK RAZE WYLADOWALI W LUZKU!
a po piate mam dziwna pamiec... pamietam rzeczy niepotrzebne (np. jak i kiedy zmarl kot kolegi... >_< dziwne nie?)
A wiec ze jako jedyna bardzo inteligentna osobka kometuje pokoleji wszystkie ficki DOMAGAM SIE JESZCZE!
Nooo... Musze przyznac, Lilien, ze ja to cie podziwiam za komentowanie tego wszystkiego xD Praktycznie przy kazdym opku jest twoj komentarz --> i ja go oczywiscie czytam :D hahahahahaha
Usuń~Amane
Mogłaś zrobić z tego serię!
OdpowiedzUsuńOh, no błagam zrób z tego serię!!!!!!!?
UsuńMam kilka uwag~ "promienie słoneczne wdzierające się do pokoju przez niezasłonięte zasłony" - jakoś nie potrafię sobie tego wyobrazić. ;) "Przejeżdżam dłonią po wewnętrznej stronie jego uda i całuje go mocno, lecz krótko. Zjeżdżam niżej, na jego szyję." - tu również mam problem, bo najpierw przejeżdża dłonią po udzie, a potem zjeżdża niżej, ale skąd tam szyja? Ach, było coś jeszcze, ale wypadło mi z głowy. Poza tymi błędami opowiadanie ciekawe. Jako początek większego opowiadania wręcz idealne. Chociaż powolne kojarzenie faktów przez Reitę było trochę... dobijające? "O, opakowanie po prezerwatywie. O, jestem nagi." - brakowało mi w tym emocji, np. złości czy przerażenia. Z jednej strony rozumiem - nie chciał przyjąć do wiadomości tego, co się stało, więc szukał najrozmaitszych wymówek. No i był zaspany etc. Ale mimo wszystko...!
OdpowiedzUsuń