Dzien, jak co dzien cz.9 & Smiech cz.1

I | II | III | IV | V | VI | VII | VIII |



Z rana obudziłem się kompletnie skołowany. W głowie mi huczało, nie wiedziałem, gdzie się znajduję. Po chwili zorientowałem się, że jestem w łóżku… z kimś. Odwróciłem głowę w stronę tego kogoś. A no tak, to Uruha. Uśmiechnąłem się do niego i wtuliłem w jego ciepły tors. Chłopak mruknął coś, chyba przez sen, jednak nie zrozumiałem go. Nie przejmując się tym, zaciągnąłem się jego zapachem. Trwaliśmy tak chyba z dobre dziesięć minut, aż w końcu poczułem, jak coś głaszcze mnie po głowie. Z niechęcią ponownie otworzyłem oczy i stwierdziłem, że owe coś to ręka Uru. Podniosłem się na łokciach i pokonując mroczki, spojrzałem na szatyna, który nadal nie ruszając się przyglądał się mi z uśmiechem. W jego oczach czaiły się te iskierki radości, których od tak dawna nie widziałem. Po chwili dotarły do mnie wszystkie wspomnienia- to było uczucie, tak jakbym zderzył się z pędzącą ciężarówką. Moje kłamstwo, Die, plan Reity, Saga, wakacje, Tajlandia, Anglik, spotkanie z Uruhą w drogerii- reszta była jakby zamazana. Uświadomiłem sobie, że wcale nie jest tak pięknie, jak mi się wydawało na początku, po przebudzeniu. Nie jesteśmy w jednym z naszych mieszkań, tuląc się do siebie w łóżku i żyjąc wręcz bajkowo- doszły do mnie te wszystkie złe emocje, które w ostatnim czasie stały się pasmem mojego nędznego żywota. Od razu posmutniałem i wbiłem wzrok w poduszkę.
-Pytałem, czy dobrze spałeś- powiedział Uruha, przysuwając się do mnie i całując w policzek.
Nie odpowiedziałem. Jedynie skinąłem głową. Z trudem z powrotem przeniosłem na niego wzrok, na jego słodki uśmiech, który był moim sensem życia. Odwzajemniłem słabo ten gest.
-Czemu tak sposępniałeś?- zaniepokoił się i chwycił mnie za brodę  i zmuszając, abym spojrzał mu w oczy.
-Kou-chan…- szepnąłem, a po moim policzku spłynęła pojedyncza łza.- Przepraszam…- wyszeptałem i wręcz rzuciłem się na niego, wtulając twarz w jego miękkie włosy.
Takashima ogłupiał, jednak odruchowo przytulił mnie. Wbrew pozorom nie zacząłem szlochać. Było mi tak ciężko- tak głupio, jak mogłem zrobić coś podobnego? Uruha zaczął mnie głaskać uspakajająco. Poczułem, jak jego wilgotne, gorące usta przywarły do mojego obojczyka. Wzdłuż kręgosłupa przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Zachłysnąłem się powietrzem i przymknąłem powieki. Uru położył się na mnie. Dopiero w tym momencie zdałem sobie sprawę, że jesteśmy nadzy. Co myśmy wczoraj robili? Kolacja… Dalej- czarna pustka w mojej głowie.
-Za co przepraszasz?- zapytał, układając głowę na mojej klatce piersiowej.
-Za to co ci zrobiłem- powiedziałem słabym głosem.
-Przecież to nie twoja wina. To ojciec cię do tego zmusił- do tego związku. A tak w ogóle, to co się stało z tą twoją dziewczyną?
-No i właśnie tu mamy problem…- kolejna łza spłynęła po mojej twarzy, kreśląc swoją wędrówkę srebrnym szlakiem, by zaraz zniknąć w pościeli.
Mocniej objąłem Uruhę i modliłem się, żeby, jeśli Bóg istnieje, w tej jedynej chwili zlitował się nade mną…

[Ruki]
Reita od kilku dni był bardzo nerwowy. Wszystko go wkurzało i nikt nie mógł z nim pogadać- nawet ja! Nie wiedziałem, co się z nim dzieje, nie poznawałem go. Wszędzie chodził z telefonem, kurczowo ściskając go w dłoni, jednak gdy próbowałem się do niego dodzwonić, nigdy nie odbierał. Bolało mnie jego zachowanie.
Było już po dwudziestej czwartej, a Reita dopiero wrócił do domu. Obawiałem się najgorszego… Siedziałem na łóżku w jego pokoju. Sam. W ciemności. Tępo wpatrywałem się w ścianę. Rei wszedł do sypialni, w której przebywałem i spojrzał na mnie zaskoczony.
-Co ty tu robisz?- burknął.
-Siedzę- odpowiedziałem cicho, nie przenosząc na niego wzroku.
-To widzę. Nie rób ze mnie idioty- warknął groźnie.- Po co tu przylazłeś?- słyszałem, jak zaczyna zgrzytać zębami.
Blondyn zapalił światło, które mnie oślepiło. Zmrużyłem oczy, jednak nie oderwałem wzroku od ściany. Była pusta. Biała. Tak, jak ja. Identyfikowałem się z nią. Czy oszalałem?
-Dowiem się wreszcie, po co tu przyszedłeś?- basista spojrzał na mnie wyczekująco.
Może i zaczynałem szaleć, ale…
-Już wychodzę- powiedziałem i wstałem z łóżka.
Zacząłem kierować się w stronę wyjścia, jednak Reita mocno złapał mnie za ramię. Skrzywiłem się z bólu.
-Odpowiedz- zażądał.
-Już nic- spojrzałem na niego pustym wzrokiem.
Czułem się tak… dziwnie… Tak lekko… pusto. Tak, jakbym zaraz miał odlecieć, jednak jedyną rzeczą, która uniemożliwiała mi to było moje ciało, które jak balast, przytwierdzało mnie do podłoża, po którym stąpałem.
-Jesteś irytujący!- krzyknął, wywracając oczami.- Czy chociaż ty możesz mnie nie denerwować?! No powiedz, czy tak dużo wymagam?!
Zamachnął się i uderzył mnie. Z otwartej dłoni. Cofnąłem się kilka kroków do tyłu i zatoczyłem się do tyłu. Ugięły się pode mną nogi. Upadłem na podłogę, przy czym jeszcze mocno uderzyłem głową o podłogę.
-Takanori!- wrzasnął Akira, podbiegając do mnie.
Chyba chciał mnie dotknąć, ale odtrąciłem jego ręce. Próbowałem się podnieść, ale nic to nie dało. Ponownie znalazłem się na podłodze. Poczułem, jak zbiera mi się na wymioty- torsje. Świat lekko zawirował, ale tym razem udało mi się dźwignąć z podłogi. Bez słowa wyszedłem z mieszkania Suzukiego. Coś do mnie mówił, ale nic nie rozumiałem. Słyszałem jedynie niewyraźny bełkot. Znalazłem się na ulicy. Jakiś człowiek szturchnął mnie. Uniósł dłonie, jakby w geście zapewnienia i wybełkotał coś, następnie odchodząc. Poszedłem dalej. Miałem wrażenie, że wszystko dzieje się tak szybko. Zdawało mi się, że tylko ja stoję w miejscu, podczas gdy wszyscy inni poruszają się z zawrotną prędkością. Ludzie przepychali się, biegnąc i poganiając się nawzajem. Co dziwne wszyscy bełkotali… Nie rozumiałem ani jednego słowa… Słyszałem jedynie szmer, szum, warczenie… Jakby wokół mnie znajdowały się same psy ze wścieklizną, a nie ludzie. Przeszedłem kolejne dwieście metrów, gdy nagle mój wzrok zaczął się stopniowo pogarszać. Wszystko stawało się niewyraźne, jakby znajdowało się za jakąś gęstą, nieprzebytą mgłą, przez którą nie mogłem się przebić. Znów dopadły mnie torsje. Starałem się iść przed siebie, jednak stawało się to coraz trudniejsze. Coraz mniej widziałem, a moje nogi zdawały się być z ołowiu. Źle się czułem… tak źle…
Na szczęście nie mieszkałem daleko i drogę znałem na pamięć, dlatego też wolno idąc, jedną ręką dotykając muru i witryn sklepowych dotarłem pod swój blok. W każdym razie tak mi się zdawało… Wszedłem do budynku i skierowałem się do małego oświetlonego pokoiku, który zapewne był windą. Znalazłem panel sterowania i odliczyłem po guzikach do ośmiu. Gdy dźwig ponownie zatrzymał się, wysiadłem i zaczepiłem jednego z ludzi, którzy stali na korytarzu. Zapytałem go czy znajduję się w budynku, w którym mieszkam i czy jestem na ósmym piętrze. Postać przede mną wybełkotała coś i skinęła głową, co przyjąłem za zgodną odpowiedź. Poprosiłem tą osobę, aby zaprowadziła mnie pod mieszkanie numer czterdzieści dwa. Zrobiła to i zostawiła mnie pod drzwiami. Na szczęście nigdy ich nie zamykałem, więc nie miałem większego problemu z wejściem do środka. Po zarysach, poznałem swoje mieszkanie. Zdjąłem buty w przedpokoju, przy czym uderzyłem nogą o kąt szafy. W tym momencie poczułem się odrobinę lepiej. W momencie, gdy rozkoszny ból rozszedł się po moim ciele. Rozkoszny? Czy naprawdę użyłem tego określenia?
Po omacku, trzymając się ściany przeszedłem do kuchni, która była połączona z przedpokojem. Otwierałem każdą z szuflad, po kolei, aż w końcu znalazłem tą, w której znajdowały się sztućce. Skaleczyłem się o coś- uznałem, że to musi być nóż. Uśmiechnąłem się pod nosem i wyjąłem coś, co w moim mniemaniu było nożem. Usiadłem na podłodze. Od jakiegoś czasu ból łagodził wszystkie negatywne emocje… Znów chciałem się ich pozbyć… Nie, nie byłem taki infantylny… Nie ciąłem się, o nie- robiłem coś znacznie gorszego. Wbiłem nóż w dłoń, aż ostrze przeszło na wylot i … zacząłem się śmiać- histerycznie śmiać. Torsje ustały. Co prawda wzrok nie polepszył się, ale czułem się znacznie lepiej. Położyłem się na podłodze, śmiejąc się do łez i patrząc, jak niewyraźna plama krwi pode mną z każdą chwilą powiększa się…

[Aoi]
Uruha podniósł się i spojrzał na mnie tępo. Podniósł jedną brew i wybuchnął śmiechem.
-I to był ten powód? Tego bałeś mi się powiedzieć?- rżał, turlając się po łóżku.
-Nom- mruknąłem, speszony jego zachowaniem.
Szczerze, myślałem, że się zdenerwuje, że mnie uderzy i wyjdzie, że już nigdy więcej nie będzie chciał mnie zobaczyć, a on… śmieje się? Uru w końcu trochę się opanował i otarł łzy śmiechu (co warto podkreślić) wierzchem dłoni. Rzucił się na mnie i przewalił mnie, przez co znów leżałem pod nim. Kouyou pocałował mnie mocno i zaczął się o mnie ocierać.
-A..aaach… Nie jesteś zły?- wyjęczałem.
-Nie- mruknął i znów się zaśmiał.- Jesteś groteskowy- zachichotał i dał mi buziaka w policzek.- Pamiętasz?- zapytał.
-Co?- zdziwiłem się.
-Miała być powtórka, po dzisiejszej nocy- uśmiechnął się szeroko i obślinił trzy palce.
Rozłożyłem szerzej nogi i ułożyłem się tak, aby mógł wygodnie usiąść na mnie okrakiem.
-No to zaczynaj- uśmiechnąłem się.
Uruha wbił jeden palec…

[Reita]
Zżerały mnie wyrzuty sumienia. Wyładowałem całą moją złość na Rukim- a przecież on nic nie był winien! Od tygodnia czekałem na wiadomość od Aoia, czy nasz plan się powiódł, ale to nie jest żadne usprawiedliwienie.
Od jakiegoś czasu Taka zaczął się dziwnie zachowywać. Godzinami siedział w ciemności i wpatrywał się w ścianę. Niepokoiło mnie to, ale byłem na tyle samolubny i „zajęty” sprawą Yuu, że „nie miałem czasu”. Teraz, leząc w łóżku, sam, usiłując zasnąć na wszelkie znane mi sposoby, doszła do mnie myśl, że z nim może dziać się coś niedobrego. W dodatku uderzyłem go… Tak bardzo czułem się winny.  Nie mogąc dłużej znieść tego uczucia, ubrałem się i wyszedłem z mieszkania, nawet go nie zamykając. Pobiegłem w stronę, gdzie mieszkał Ruki. Po krótkiej przebieżce byłem na miejscu. Wjechałem na ósme piętro i wszedłem do jego mieszkania. Od razu go spostrzegłem. Siedział w kuchni. Kolana miał podkulone pod samą brodę, palił papierosa. Dotknąłem jego kolana. Drgnął i spojrzał na mnie zaszklonymi, nieobecnymi, zamglonymi oczami.
-Kim jesteś?- zapytał.
-To ja… Akira!- wystraszyłem się. Czy on mnie naprawdę nie poznawał czy jedynie udawał?
- Nie rozumiem, co mówisz… Nie widzę cię- zaśmiał się i zgasił papierosa o swoje nagie udo.
-Co ty robisz?!- wrzasnąłem i spojrzałem na oparzenie.
Miał ich znacznie więcej. Znacznie więcej niedopałków leżało wokół niego. Śmiał się. Dopiero w tym momencie zauważyłem wielką ranę, a właściwie dziurę w jego dłoni, na której widać było, dopiero niedawno zakrzepła krew. Na jego łydce mieściła się podobnych rozmiarów wyrwa, z której nadal sączyła się krew. Obok niego leżał zakrwawiony nóż kuchenny.
-Kto ci to zrobił?!- krzyknąłem przerażony.
-Co tam bełkoczesz?- zaśmiał się. Bujał się, jakby był pijany, jednak nie śmierdziało od niego alkoholem.- Nic nie rozumiem!- zaczął się histerycznie śmiać.
Czy on oszalał?
Na jego ciele widniało wiele ran i zadrapań. Zmartwiło mnie to.
Wyciągnął swoją chudą rączkę w moją stronę i przejechał opuszkiem palca po mojej twarzy, drapiąc mnie przy tym długim tipsem.
-Akira…- zaśmiał się.- Zawsze poznam cię po tej szmacie na ryju- zachichotał i odnalazł po omacku nóż. Zaczął nim groźnie obracać, raniąc sobie przy tym dłonie.
-Co się z tobą stało, Takanori?- zapytałem, wyrywając mu nuż z rąk.
-Chciałem cię zapytać o to samo- zaśmiał się gorzko.
-Rozumiesz, co do ciebie mówię?!- zirytowałem się. Więc to tylko przedstawienie?!
Znów zbliżył rękę do mojej twarzy.
-Oko, oko, nos, usta- zachichotał. Przejechał zakrwawionym palcem po mojej dolnej wardze, po czym odepchnął mnie, tak że usiadłem na podłodze.- Zostaw mnie. Chcę się bawić… sam- wybełkotał nieprzytomnie.
Już wiedziałem, że to nie żadne przedstawienie. Wyjąłem telefon i zadzwoniłem na pogotowie…

[Uruha]
Aoi leżał jeszcze długo, regulując oddech.
-Jeszcze raz- jęknął.
-Yuu… Może trochę zwolnij… Piąty raz pod rząd? Jutro nie będziesz mógł chodzić- zauważyłem.
-Nie obchodzi mnie to- rozłożył nogi i przyciągnął mnie do siebie.- Chcę cię w sobie poczuć- mruknął odchylając głowę i przymykając oczy.
Zacząłem całować go po szyi, jednak nie zjeżdżałem niżej.
-Nie- odpowiedziałem stanowczo.
-Proszę…- jęknął żałośnie.- Błagam… Nie odmawiaj mi tej przyjemności…- zachłysnął się powietrzem.
-Od kiedy ty tak bardzo lubisz być uke?- zaciekawiłem się.- Zawsze wolałeś być seme.
-Od dziś- powiedział, przytulając się do mnie.- Proszę…
-Nie- powtórzyłem i skierowałem się w stronę łazienki.- Idę się wykąpać- oświadczyłem i zamknąłem za sobą drzwi.
***
Wyszedłem z łazienki. Aoi nadal leżał w łóżku i nadal był nie ubrany. Ja będąc jedynie obwiązany ręcznikiem, również nie mogłem wypowiadać się na temat ubioru, jednak…
-I co? Nie możesz się ruszyć?- zaśmiałem się.
-Boli…- syknął i spojrzał na mnie uśmiechając się.
-Boli, a się uśmiechasz?- podszedłem do niego i pocałowałem go w czoło.
-Bo się cieszę na twój widok…- mruknął i przyciągnął mnie, całując w usta.
-Mam coś dla ciebie- mruknąłem.
-Co?- zaciekawił się czarnowłosy.
Zadzwoniłem mu kluczami przed samym nosem.
-Do czego te klucze?- zapytał zdezorientowany.     
-Do naszego nowego, wspólnego mieszkania- uśmiechnąłem się subtelnie. – To dla ciebie- podałem mu i znów ruszyłem do łazienki, po drodze biorące ze sobą czyste ciuchy.
-Kouyou, otwieraj!!!!- Aoi zaczął dobijać się do drzwi łazienki.
Posłusznie spełniłem jego życzenie.
-Co się stało?- zapytałem.
-Tak, tak, tak! Po stokroć tak! Zgadzam się!!!- rzucił mi się na szyję.
-Ale co skarbie? Na co się zgadzasz?
 Yuu pokazał mi klucze i „kółeczko”, na którym były one wszystkie zawieszone. W istocie był to pierścionek zaręczynowy.
-A więc znalazłeś- uśmiechnąłem się.
-To było słodkie- pocałował mnie.
Całowaliśmy się długo i namiętnie aż zabrakło nam tchu i musieliśmy przerwać ten pocałunek.
-Ciekawe, co robi reszta zespołu, nie?- zapytał.
-Ano- kiwnąłem głową, uśmiechając się.

KONIEC
CDN

7 komentarzy:

  1. Ruki mnie przeraża, co mu się stało? o_o Mam nadzieję, że nie trafi do psychiatryka D:

    M.

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko... jestem nowa na tym blogu i muszę przyznać, że jest genialny... *^*
    Odnośnie tego posta - Ruki tutaj tak bardzo przypomina mnie... to smutne, a zarazem intrygujące @.@""
    A Aoi jakiś taki niewyżyty jest x'D
    Krótko mówiąc - uwielbiam C:

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy będzie next? D: Ja tu się nie mogę doczekać!

    OdpowiedzUsuń
  4. Biedny Rukiś T_T Reita pomóż mu !! grrrr...

    OdpowiedzUsuń
  5. Super... Ale Rukiś co ci ?!? <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Gdzie można przeczytać "Dzień, jak co dzień"?
    Bo chyba to trzeba najpierw, zanim się weźmie za "Śmiech"?

    OdpowiedzUsuń
  7. oO to może być bardzo ciekawe...

    OdpowiedzUsuń