Pech, nie zycie codzienne...


To nie jest żaden one shot, czy coś w tym stylu- to po prostu wyrażenie moich myśli w opowiadaniu, a że jakoś lubię Uru i lubię pisać w jego imieniu to powstało takie coś.... Nie trzeba tego komentować, więc nie spodziewam się żadnego komentarza, chyba że mnie zaskoczycie. Napisane z potrzeby serca, podczas spaceru do nikand.

Tytuł: Pech? Nie, życie codzienne…

Narrator: Uruha



Czasami mam wielką ochotę położyć się i czekać aż przejedzie mnie walec… Szczególnie, kiedy remontują ulicę pod moim blokiem, a z okna z mojej sypialni mam widok centralnie na walec. Mam ewidentnie dość wszystkiego i wszystkich. Nawet najmniejsza głupota potrafi zepsuć mi cały humor… nie wiem od kiedy zacząłem przejmować się wszystkim, co dzieje się wokoło, ale mniejsza z tym. Nawet kiedy jest już wspaniale, zaczyna mi się układać; koncert wyszedł idealnie, menager dał nam wolne, wygrałem na loterii pieniądze, zaszalałem na zakupach, poszedłem na imprezę i wyszalałem się; wracam do domu i włączam komputer, wchodzę na pierwszą lepszą stronkę internetową i przeczytam choćby jedno złe słowo na swój temat, znów popadam w melancholię… Dlatego właśnie robię sobie wolne- od myślenia.

Ostatnio wszystko wali mi się na łeb i zostałem przyczyną wszystkich nieszczęść moich znajomych i nieznajomych… Jak to możliwe? Ja też nie wiem… A bo to napisałem słowo za dużo, albo za mało, powiedziałem nie to, co trzeba, lub najzwyczajniej w świecie nie mam nic wspólnego z daną sprawą… ale zawsze jest moja wina!

Westchnąłem i wygodniej umościłem się na parapecie w mojej sypialni. Widok walca doprawdy kusił mnie, żeby zostać zgniecionym… Ach, marzenia… Oparłem głowę o zimną szybę i nawet nie zauważyłem, kiedy zacząłem wspominać.

Nagle stałem się jakiś uczuciowy i bardzo delikatny, wtedy po raz pierwszy złe zdanie na mój temat w Internecie zirytowało mnie, a co więcej, mało nie doprowadziło do łez. Byłem zły i spóźniłem się na próbę. Zdawało się, że chłopaków również coś ugryzło, bo gdy tylko przekroczyłem próg studia ofukali mnie, a Kai łaskawie poinformował, że próba odwołana. Wściekłem się jeszcze bardziej i postanowiłem trochę pomyśleć, dlatego wróciłem do domu piechotą, przez co na krzywym chodniku skręciłem kostkę. Nie wiedząc, jak poważnego urazu doznałem, odreagowałem ból, kopiąc uszkodzoną nogę w śmietnik sąsiada. Śmierci rozsypały się, a na moje nieszczęście sąsiad stał na ganku swojego domu i wściekł się. Kazał mi to sprzątnąć, na co ja oczywiście się nie zgodziłem i zwyzywałem go, przez co trafiłem do sądu. Jak można by się spodziewać przegrałem sprawę i musiałem zapłacić wysoką karę porządkową, gdyż nie odmówiłem sobie jeszcze wybuchnięcia gniewem podczas rozprawy, obrzucenia obelgami sędziny i znokautowania jednego z ochroniarzy oraz własnego prawnika. Z trudem wyskrobałem pieniądze na uiszczenie opłaty, albowiem w magiczny sposób większa ich część zniknęła z mojego konta bankowego. Później dowiedziałem się, że zostałem okradziony i oszukany, gdyż bank, w którym miałem wszystkie swoje oszczędności, nigdy tak naprawdę nie istniał, a był jedynie przekrętem jakiegoś oszusta, którego policja złapała, ale nie była w stanie zwrócić mi moich pieniędzy. Okazało się, że na odszkodowanie będę musiał czekać pół roku, a w dodatku nie będzie to żadna wielka suma. Przez to, że nie miałem pieniędzy, nie opłaciłem abonamentu za telefon i czeka mnie jeszcze jedna sprawa sądowa… Tym razem jestem pewny, że nie skończy się na karze porządkowej.

A wszystko to zaczęło się od głupiej błahostki… Wszystko zaczyna się od błahostki…

Pech? Nie, życie codzienne… I tak właśnie wygląda ono co dnia- wszystko zaczyna się niepozornie, a potem problemy spadają jakby z nieba. A najgorsze jest w tym wszystkim to, że nie mogę tego zmienić, nie potrafię. Ktoś powiedziałby, że powinienem się już przyzwyczaić do nieszczęść, skoro walczę z nimi przez całe życie, ale nie. Tego też nie potrafię. Irytuje mnie mój pech. I to chyba jest jeszcze gorsze. Jak widać… zawsze może być jeszcze gorzej…

I mam już tego wszystkiego dość, chcę odpocząć, dlatego nie myślę. Ale słabo mi to idzie- w ogóle nie idzie! Przeczesałem dłonią zniszczone włosy i z niesmakiem spojrzałem na kilka pojedynczych włosów, które wypadły i utknęły między moimi palcami. Dlaczego to właśnie ja muszę być takim nieudacznikiem? Chyba właśnie dlatego wszyscy zrzucają na mnie całą winę- bo jestem tak beznadziejny, że wiedzą, że mogą się spokojnie na mnie wyżyć, a ja i tak nic nie zrobię. A jak już zrobię to na niekorzyść własną…

Jeszcze raz rzuciłem tęskne spojrzenie walcowi i zrezygnowany wstałem, aby nastawić wodę na kawę. Pewnie znów się poparzę- pomyślałem, spoglądając na zabandażowaną dłoń. Ech… Niech będzie; skoro taka wola boża…

W tym momencie przypomniała mi się jedna z piosenek MUCC- „Suna no Shiro”. Całe moje życie jest właśnie jak ten zamek z piasku, którego fundamenty podmywają morskie fale. Z całą pewnością mogę nadać sobie miano „zabawkowego króla”…



Ale przysięgam, że jeśli jeszcze raz będzie moja wina…

Nie oszukujmy się;

Pech? Nie, życie codzienne…


10 komentarzy:

  1. Jak tak to sobie czytałam to niektóre rzeczy wydały mi się znajome, w sensie że jak się wali to na całej linii, i nie da się temu zaradzić.
    Taki trochę dołujący tekst ale jaki prawdziwy.

    OdpowiedzUsuń
  2. czytam to i mysle "ja?" ale tylko poczatek >_< tez jak uslysze/przeczytam to mam ochote aby mnie przejechal walec (az tak daleko do niego nie mam)
    i tez jak sie wali to wszystko na raz :/
    ale pozatym to... usmialam sie, no doslownie... tak jak mialam zlu humor i zastanawialam sie czy cokolqiek ma sens tak teraz mam naprawde dobeo xD
    ale wspooczuje Uru >_<

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tam nie wiem, czy ze mną jest wszystko w porządku, ale co jakiś czas się śmiałam, jak to czytałam. XD
    Ale współczuję Uru, taki poszkodowany ;_;

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojoj, takie rzeczy miałyby się przytrafić naszemu Uru? Nie dołuj mnie! xD Notka nietypowa, ale jak zawsze dobrze napisana. Zapraszam Cię na mojego nowo utworzonego bloga: gazetto-yaoi-stories.blogspot.com Liczę na komentarze, na razie zrobiłam tylko wstęp... Do tej pory pisałam to opowiadanie tak "do szuflady", ale postanowiłam je w końcu opublikować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S. Wysłałam ci maila na adres, który podajesz u góry. ;)Mam nadzieję, że doszedł...

      Usuń
  5. Kocham te opowiadania. Przeparsdzam ze ostatnio nie piszę komci ale jestem tu codziennie i jesli jest cos nowego zawsze czytam z zachwytem, no ale ostatnimi czasy wchodze na tego bloga przez telefon, a tam nie chce mi się klikać zeby dodac komentarz :/ Ale jak zwykle opowiadania wysmienite ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. hej, hej, znam ból "szczęśliwych" dni i gdy kumulacja zdarzeń sprawia, że marzę tylko aby wpełznąć pod kordełkę... ale takie dni zdarzają mi się bardzo rzadko, generalnie większość rzeczy wpływa na mnie antydepresyjnie ^_^ ciężko mnie złamać XD
    Lalalulu;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Szczerze,nie pomyślałam,o sobie,tylko jakoś tak właśnie o chłopakach z tG...Szczerze mówiąc,myślę,że oni serio mają ciężko,tak jak w tym tekście....
    Ale samo opko bardzo mi się podobało,lubię takie dołujące klimaty.
    I duży plus,że narratorem jest Utu. Przez to podoba mi się jeszcze bardziej :)
    Życzę weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Taak... znam to. Kiedy wszystko nagle się zwala i wszystko idzie nie tak jak powinno. I jeszcze na dokładkę każdy mnie o coś oskarża. A tak w ogóle to zgadzam się z Misu. Też myślę, że mają tak ciężko.

    Miku

    OdpowiedzUsuń
  9. pech - nie sądzę. Życie codzienne - fala nieszczęść, które z czasem zaczynają wyniszczać człowieka od środka.
    Jedno wiem na pewno: nikt nie obiecywał, że życie będzie proste :/ jednak mogłoby być bardziej sprawiedliwe . . .

    OdpowiedzUsuń