Te 15 komentarzy miało was trochę uciszyć, na czas aż wróci Hoshii, a
tu proszę - może dobijemy do 20 skoro wam tak dobrze idzie, co? xd Nie no
żartuję, ale może kiedyś... *rozmarzona* a tak za jakieś dwa lata dojdziemy do
100, co wy na to? xp
A teraz nowa-stara seria, którą miałam wstawić jako mega długi shot,
ale muszę go podzielić, bo mnie tu zaraz zjecie, jak czegoś nie wstawię xD
Tytuł: „Nawet śmierć nas nie rozłączy...”
Paring: Aoi x Uruha (The GazettE)
Gatunek: fantasy, dramat
Beta: -
Obudziłem się z krzykiem. Znów śnił mi się ten
koszmar. Szybko odrzuciłem kołdrę i poszedłem do łazienki. Zapaliłem światło i
odkręciłem wodę, następnie przemywając dokładnie twarz lodowatą wodą. Podniosłem
głowę i spojrzałem w lustro, wiszące nad umywalką.
- Czujesz wyrzuty sumienia, skarbie? - zapytał ktoś
troskliwie. – Cóż… Msz ku temu powody…- nagle delikatny i czuły głos przerodził
się w jadowity syk.
Obróciłem się jak oparzony i zobaczyłem… Kouyou
siedzącego na skraju wanny! Szatyn założył nogę na nogę i skrzyżował ręce na
piersi.
- Nie… Ty nie jesteś prawdziwy… - pokręciłem głową,
czując jak ogarnie mnie przerażenie. - To tylko sen… - powtarzałem sobie,
zaciskając mocno oczy.
- To nie sen, skarbie, to rzeczywistość - Uruha
uśmiechnął się wrednie.
- Nie! To nieprawda! Ty nie żyjesz! Ciebie tutaj
nie ma! To tylko halucynacje! - wmawiałem sobie. - Możesz być urojeniem pijaka
albo równie dobrze kawałkiem niestrawionego pokarmu… - szeptałem do siebie,
kurczowo zaciskając ręce na umywalce tak mocno, że aż pobielały mi kostki.
- Więc równie dobrze mogę być prawdziwy - rzucił od
niechcenia.
Usłyszałem stukanie obcasów i niepewnie otworzyłem
oczy. Uruha zbliżał się do mnie. Zmienił się. Był o wiele szczuplejszy i miał
zapadnięte policzki. Jego rysy stały się bardziej wyraźne, a mina sroższa. Usta
były sine, a cera śnieżnobiała. Oczy czarne niczym dwa żarzące się węgle.
Wyglądał jak jakiś upiór z horroru klasy B. Był ubrany w czarne, obcisłe
spodnie i również takową koszulę. Nosił wysokie koturny, przez co jego nogi
zdawały się być jeszcze dłuższe i jeszcze chudsze niż były naprawdę. Niczym
zawodowa kokietka podszedł mnie i nachylił się nade mną, ujmując moją twarz w
dłonie, a następnie muskając moje usta. Skóra Kouyou była zimna, co wywołało u
mnie gęsią skórkę. Instynktownie oddałem pocałunek, na co Takashima uśmiechnął
się, ukazując długie, białe kły, którymi następnie przygryzł moją dolną wargę.
Kątem oka spojrzałem w lustro, które ukazywało jedynie moje odbicie, zupełnie
tak, jakby Uru tutaj nie było. Próbowałem wyrwać się Shimie, jednak ten był
zbyt silny.
- Ty nie żyjesz… to nie jest prawda… - wyszeptałem,
powstrzymując się od łez. - Popełniłeś samobójstwo. Skoczyłeś z mostu… Ciebie
tutaj nie ma…!
- Ech… I ty uwierzyłeś w tą bajeczkę policjantów? -
prychnął wyższy.- To, że znaleźliście to, co nazwaliście moimi zwłokami w rzece
pod mostem, nie znaczy zaraz, że popełniłem samobójstwo - oznajmił zimnym
tonem. - I jestem tutaj. Pogódź się z tym. Wcale nie umarłem, tylko
przechodziłem przemianę… choć wtedy modliłem się o śmierć. Ból był tak okropny,
że nie mogłem się ruszyć ani oddychać. Nawet serce przestało pracować, ponieważ
całe moje ciało było sparaliżowane - wyjaśnił, choć nie do końca go
zrozumiałem.
- C… Co? Jaką przemianę? - wydukałem.
Uruha westchnął z pogardą i stuknął paznokciem w
jeden ze swoim nienaturalnie długich i białych kłów.
-Mówi ci to coś?
- Od kiedy znów jest moda na wampiry? - zapytałem
głupio, za co dostałem w twarz z taką siłą, że aż zamroczyło mnie. Uru był o
wiele silniejszy niż kiedyś.
- Żadna moda, ignorancie - syknął zdenerwowany,
chwytając mnie za przód koszulki i z łatwością podnosząc jedną ręką, aby
następnie przycisnąć mnie do ściany. - To przez ciebie jestem… tym czymś -
skrzywił się z obrzydzenia do własnej osoby.
- Czym? Wampirem? Przecież one nie istnieją!
- Chcesz się przekonać na własnej skórze, że
istnieją i masz z jednym z nich do czynienia?! - warknął i mocniej wcisnął mnie
w ścianę, odbierając mi tym samym oddech.
- N… Nie- wydusiłem. Uru rozluźnił nieco uścisk. -
Dlaczego to moja wina?
- Bo przez ciebie poszedłem wtedy na most! - puścił
mnie, przez co upadłem na podłogę z hukiem. - Byłem w tobie tak ślepo
zakochany… - zmrużył groźnie oczy. - Kochałem cię, a ty mnie zdradzałeś.
Udawałem, że nic o tym nie wiem, choć tak naprawdę było to dla mnie torturą…
Myślisz, że nie wyczuwałem tego, kiedy przychodziłeś do domu w środku nocy i
pachniałeś obcymi perfumami? Że nie widziałem tych malinek na szyi? - przesunął
długim palcem po mojej grdyce. - Tego wieczora nie wróciłeś jak zawsze o
trzeciej nad ranem, dlatego zacząłem się martwić. Widziałem cię kiedyś z Reitą
i wiedziałem, że ostatnio często do niego chodziłeś, bo śmierdziałeś nim na
kilometr! Postanowiłem do niego pójść i sprawdzić czy tam jesteś. Jak wiesz,
żeby dojść z naszego mieszkania do Akiry, skarbie, trzeba przejść przez ten
nieszczęsny most. Nikogo wokół nie było, choć słyszałem czyjeś kroki.
Wiedziałem, że ktoś mnie śledzi, ale gdy tylko odwracałem się… nikogo nie było.
Nagle coś wgryzło się w moją szyję, a ja nawet nie zdążyłem krzyknąć, gdy
zostałem wrzucony do wody. Jestem niedobitkiem. Wampirem stworzonym przez
przypadek. Człowiek ugryziony, który napije się choć odrobiny krwi wampira sam
się nim staje i oto, voilá, jestem. Minęły trzy dni, a ty się chyba
nawet nie zorientowałeś, że zniknąłem. W końcu jakaś grupka dzieciaków
zauważyła mnie na brzegu i wezwała policję. Zabrali mnie do kostnicy, gdzie
później miała odbyć się sekcja „zwłok” - prychnął. - Wtedy się przebudziłem. A
wierz mi, że wampir po przebudzeniu jest zły… i głodny. Zabiłem lekarza
sądowego i dwóch jego pomocników, po czym zaatakowałem jeszcze jakiegoś
sklepikarza, żeby zdobyć te szmaty - wskazał na swoje ubrania. - Zaledwie
wczoraj się obudziłem, a już do ciebie przychodzę - pokręcił głową. - Nawet po
tym, co mi zrobiłeś. Sprzedawałeś się na prawo i lewo, podczas gdy ja grzecznie
czekałem na ciebie w domu, aż raczysz przyjść - warknął. - Ale teraz ja ci się
odpłacę… - szepnął i zniknął tak nagle, jak się pojawił.
***
Dopiero nazajutrz do mojego mieszkania, które
kiedyś dzieliłem z Uruhą, przyszedł funkcjonariusz i poinformował mnie o
dziwnym zniknięciu „zwłok” szatyna z kostnicy i śmierci trzech ludzi z
personelu medycznego, którzy mieli przeprowadzić sekcję. Przeszedł mnie zimny
dreszcz na tę wiadomość. Czyli jednak to nie był żadne sen ani halucynacja…
Bałem się wychodzić z domu, gdyż obawiałem się jak
Uru może mi się „odpłacić”, jak to ujął. W ogóle bałem się, że go spotkam. A co
jeśli szykuje dla mnie jakąś spektakularną śmierć? Skuliłem się na łóżku
jeszcze bardziej i przycisnąłem twarz do poduszki, mimo iż była już godzina
dwunasta. Z tego, co wiedziałem z filmów i książek o wampirach to, to że boją
się czosnku, srebra, wody święconej, krucyfiksów i nie mogą wychodzić na
światło słoneczne oraz przebywać na ziemi poświęconej. Mimo tego iż był środek
dnia bałem się wyjść z domu. Bałem się choćby poruszyć. Leżałem tak
na łóżku kolejne trzy godziny, aż w końcu zdecydowałem się i wstałem.
„Miejmy nadzieję, że informacje ze „Zmierzchu” są
prawdziwe…”- pomyślałem.
Wyszedłem z mieszkania nadal trzęsąc się ze
strachu. Najpierw poszedłem do jubilera i kupiłem kilka pierścionków i
naszyjnik z czystego srebra, za co zapłaciłem majątek, choć nie przejąłem się
tym. Mimo że Tha GazettE rozpadło się, pieniądze na koncie nie zniknęły, a
dodatkowo dostałem wszelkie oszczędności Uruhy, gdyż tak było zapisane w jego
testamencie, albowiem wszyscy uznali go za zmarłego. Tylko ja wiedziałem, że
Kouyou jest jak najbardziej żywy. Następnie skierowałem się do sklepu z różnymi
podejrzanymi rzeczami, w którym można było kupić kadzidełka i dziwne stare,
grube księgi oprawione w zwierzęcą skórę. W środku śmierdziało
charakterystycznie „zwierzęcymi książkami”, przez co niewiele osób mogło
wytrzymać tam więcej niż pięć minut. Wziąłem głębszy wdech czystego powietrza i
wykupiłem większość asortymentu, który miał jakiekolwiek powiązanie z religią.
Następnie odniosłem zakupy do domu i porozwieszał wszędzie krzyżyki i święte
obrazki. Spojrzałem na zegarek w telefonie i stwierdziłem, że zdążę jeszcze
przed zachodem słońca wstąpić do kościoła. Przy wejściu do pomieszczenia, gdzie
znajdował się ołtarz, zauważyłem dużą, zdobioną misę z wodą święconą. Wyjąłem z
kieszeni piersiówkę (również srebrną, żeby wampir nie mógł mi jej zabrać) i
nalałem do niej wody święconej. Potem, nieco już uspokojony, zasiadłem w jednej
z ławek i wyjąłem z kieszeni różaniec, który uprzednio kupiłem w dziwnym
sklepie. Zacząłem się modlić, choć msza już dawno skończyła się. Nawet nie
zauważyłem, kiedy przysiadł się do mnie ksiądz.
- Witaj, młody człowieku - uśmiechnął się ciepło.
Mało nie spadłem z klęcznika, kiedy usłyszałem przy
sobie głos. Zaraz przypomniała mi się rozmowa z Uruhą, na której wspomnienie
wzdrygnąłem się ze strachu. Skinąłem głową pomazańcowi bożemu.
- Co cię tutaj sprowadza? Msza już minęła -
zauważył.
- Wiem, ale… ja chciałem tak prywatnie…- jąkałem
się. Nie byłem przyzwyczajony do rozmowy z kimś takim jak kapłan.
- Ach, tak, rozumiem. Czy coś się stało? Widzę, że
coś cię trapi, młody człowieku…
- Wie ksiądz… To bardzo dziwna sprawa, w którą sam
nie mogę uwierzyć… - wyznałem ze skruchą .- Mój…- powiedzieć mu, że jestem
gejem czy nie? W sumie to ksiądz, więc powinien zrozumieć…- Mój partner
teoretycznie zginął…
- Partner? Jesteś policjantem?
- Nie… W sensie mój chłopak…- powiedziałem
cichutko.
- Acha… Ale jak to „teoretycznie zginął”?
- Bo… Bo ja z nim rozmawiałem… - szepnąłem.
- Synu, każdy rozmawia ze zmarłymi podczas
modlitwy…
- Nie, ksiądz nie rozumie, ja z nim rozmawiałem
twarzą w twarz…
- Często śnimy o bliskiej nam osobie zmarłej…
- To nie tak. On był
u mnie w domu… znaczy u nas w domu - rozpiąłem cztery pierwsze guziki swojej
koszuli ukazując wielkiego siniaka na klatce piersiowej.- On mnie uderzył…
-Chłopcze, może tak bardzo nie chcesz przyjąć do
wiadomości to, co się stało, że masz halucynacje? Urojenia? Może spadłeś albo
we śnie, nieświadomie sam się okaleczyłeś?
***
Kiedy wyszedłem z kościoła było już ciemno. Nawet
nie zauważyłem, ile czasu zajęła mi rozmowa z księdzem. Przełknąłem głośno
ślinę, rozglądając się nerwowo czy nigdzie nie widać Uru lub kogoś jego
pokroju. Na szczęście nikogo na zauważyłem i biegiem ruszyłem w
stronę bloku, w którym mieszkałem. Kiedy wpadłem do mieszkania, zapaliłem
światło w przedpokoju, zdjąłem buty i odetchnąłem z ulgą.
- Obnażać się przed księdzem… aż tak nisko upadłeś?
- od razu poznałem ten sarkastyczny głos i odwróciłem się.
Przeszedłem powoli do salonu, z którego dochodził
głos. Uruha siedział w fotelu, w tej samej pozycji, w której zobaczyłem go po
raz pierwszy przy naszym spotkaniu w łazience. Zapaliłem światło, na co wampir skrzywił
się i zmrużył oczy. W następnej chwili nie wiadomo w jaki sposób zgasił je,
nawet nie kiwając przy tym palcem.
- Preferuję mrok, jeśli nie wiesz - syknął.
- Prze… przepraszam - wydukałem.
- Było powiedzieć to wcześniej, to by do tego
wszystkiego nie doszło - warknął i dźwignął się z fotela.
Podszedł do mnie szybkim i zdecydowanym krokiem,
kiedy ja czułem, jak strach paraliżuje mnie. Szatyn wręczył mi masę drobnych,
metalowych odłamków.
- Tyle zostało z twojego krzyżyka. Jesteś żałosny,
myśląc, że to ci coś da - prychnął. - Tak samo jak to - wskazał na srebrną
biżuterię i zerwał mi naszyjnik z szyi. Następnie ujął moją dłoń i zdjął
pierścionki. Ostatniemu przyjrzał się uważnie i uśmiechnął się. - Ładny.
Zatrzymam go sobie - poinformował mnie, zakładając pierścionek na serdeczny
palec prawej ręki… niczym obrączkę. - Szkoda, że nie złoty… - mruknął
przyglądając się pierścionkowi na swoim palcu. Naprawdę mówił o nim jak o
obrączce!; spanikowałem. Shima poszerzył uśmiech, widząc moją minę, po czym
pchnął mnie na ścianę i pocałował mocno, wypychając język do jego ust. - Ktoś
dzisiaj zginie… i to będzie twoja wina… - szepnął mi do ucha, a następnie
zniknął, tak samo jak poprzednio.
Noooo to zaczyna być bardzo, ale to bardzo interesujące... gazeciarze, wampiry i jeszcze tak jakieś łaki (nie koniecznie wilko, inne też mogą być) oraz ostry seks i wszystko co fajne znajdę w jednym miejscu :D
OdpowiedzUsuńLalalulu;)
P.S. a te 20 to ty sobie z głowy wybij panienko :P
!! :D
OdpowiedzUsuńAleż to mi się spodobało, sama nie wiem, czemu,bo nie przepadam za wampirami. Ale coś mi w Uru nie pasuuuje O3O
sHu
Jakie faaajneee... XD Dawaj zaraz następny rozdział! Uruś wampirek, super!!! *cieszy się* Nie mogę się doczekać następnej części... Kurczę, zapowiada się świetnie. Pisz dalej i wstawiaj!
OdpowiedzUsuń~Shimura
P.S. A tak w ogóle to wiesz, że to jest zajebiste?
Świetneee! ;3 Nie dość, że Aoiha, to jeszcze wampirza ^^ Jak ja to uwielbiam ;D Chociaż na wampira bardziej pasowałby mi Aoi... aaa zresztą nieważne. To i tak jest ZAJEBISTE :D
OdpowiedzUsuńWuuuuu QuQ
OdpowiedzUsuńZajebiste, uruś ostry wampirek *w* i to nie Aoiego wina że Uru jest wampirem a pff ubzdurał sobie
pisszz dalej OwO
nie chce mi się tego znów czytać >.<' ostatnio przeżywam kryzys na yaoi ;_;
OdpowiedzUsuńONO JEST NAPRAWSE GINIALNE I ŚWIETNIE NAPISANE!
ej, no myślałam, że ci jakiś bardziej ambitny komentarz walnełam =.=
Czyżby nasz Uruha spotkał kogoś ze "Zmierzchu"? xD
OdpowiedzUsuńWiesz, kiedyś dużo czytałam książek o wampirach i już dawno mi minęło... ale w twoim wykonaniu i jeszcze z takimi bohaterami to co innego, kochana *_* Już chcę wiedzieć co będzie dalej, no i oczywiście Aoiha będzie!^^ Czekam, aż coś się między nimi wydarzy... I niech to będzie takie zboczone, że się nie pozbieram z ziemi (bo najpierw spadnę z krzesła)>.<
Oooh, Uru nawet wykrył to, że Aoi spotykał się z Reitą...
Nie nie Aoi, Reitę zostaw mi, a ty przeproś ładnie Uruhę i kup mu złotą obrączkę :D
Ach, no i żyjcie długo i szczęśliwie!
Kocham ksiażki i opowieści o wampirach i wgl o fantastycznym swiecie :DD Ale najbardziej wampirki ^^ Uruś wampirkiem *q* mogę już umrzeć, albo nie... najpierw daj mi następne rozdziały!!! ♥
OdpowiedzUsuńGenialne, genialne i jeszcze raz GENIALNE!!! Me Gusta Uru-wampir (chociaż bardziej by pasował Aoi, ale i tak jest świetnie :3)
OdpowiedzUsuńPS. Dlaczego tylko 20? Dobijmy do 30! xD
Miku
*o* Uruś wampirek... (choć bardziej by mi pasował Aoi ale nadal super) Aoi i te twoje porady ze zmierzchu XD a to jak był w kościele i gadał że jego partner a ksiądź jestem policjantem? hahaha dobre dodawaj kolejną czesc
OdpowiedzUsuńUruha jako wampir... *nosebleed* Chcę więcej! *________*
OdpowiedzUsuń-Więc na początku dziękuję za uwagi co do mojego pisania, na blogu Lil.
OdpowiedzUsuń-A teraz tekst, jedno pytanie: skoro Uru został stworzony przez przypadek, a aby się przemienić potrzebuje choć odrobiny krwi wampira...w jaki sposób się jej napił?
-ach ten 'Zmierzch" xD
Pomysł interesujący jak i fabuła, czekam na dalsze części.
bardzo wciągające, kocham opowiadania o wampirach. zadziwiające jest w nich to że najbardziej erotyczne są sceny ugryzień O.o XD też zastanawia mnie w jaki sposób Uru napił sie krwi wampira zeby nim być
OdpowiedzUsuńZakochałam się w tym teksie... Kocham wampiry, zwłaszcza j-rock'owe. Tak ślicznie proszę, dodaj kolejna część^^.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
PS. To było świetne!!!!! Będę to przezywać przez następny tydzień.
proszę o więcej :)
OdpowiedzUsuń