Dałem
zaciągnąć się do domu Kaia, który znajdował się niedaleko. Zwykły,
jednopiętrowy domek z garażem- szczerze spodziewałem się czegoś więcej.
-Twojej
żony albo dziewczyny nie ma?- zapytałem wchodząc do środka.
-Nani
o*?- zdziwił się.- Ja nie mam ani żony ani dziewczyny- wyjaśnił.
-Iie?-
teraz to ja się zdziwiłem.- Taki sławny, bogaty i… samotny?- prychnąłem z
pogardą.
-Jak
widać- uśmiechnął się, nie przejmując się moją wcześniejszą gadką.
Zaprosił
mnie do salonu. Salonu? Myślałem, że od razu przejdziemy do sypialni, ale skoro
woli salon… W końcu on płaci, on wymaga. Klienci mają różne upodobania, na
które ja muszę się bezzwłocznie zgadzać, żeby zarobić choćby na tę paczkę
obrzydliwych papierosów. Usiedliśmy na kanapie. Od razu się do niego
przysunąłem i położyłem mu rękę na kolanie. Chłopak w ogóle na to nie
zareagował.
-Napijesz
się czegoś?- zapytał, a ja spojrzałem na niego jak na idiotę.
-Baka**!
Jestem kurwą! Nigdy nie byłeś w łóżku z dziwką?
-Byłem,
a co to ma do rzeczy?- zapytał, jakby był ułomny. Popatrzyłem na niego z
politowaniem. Sławny, bogaty i… głupi.
-To,
że powiedziałeś, że mi zapłacisz- wyjaśniłem, ale z jego miny wywnioskowałem,
że tym stwierdzeniem tylko jeszcze bardziej zbiłem go z tropu.
-No
tak, ale myślałem, że to już przy wyjściu- wzruszył ramionami i wyjął gruby
portfel. Podał mi kilka, a nawet kilkanaście banknotów, a mi aż zaświeciły się
oczy, kiedy przeliczyłem sumę.
-Wow-
westchnąłem.- Nie wiedziałem, że u ciebie tyle zarabiają kurwy. Chyba będę cię
częściej odwiedzał- powiedziałem z uśmiechem i schowałem pieniądze do tylniej
kieszeni.
Przejechałem
dłonią po całej długości jego uda, następnie zatrzymując się na wewnętrznej
jego stronie, blisko krocza. I znów zero reakcji. Czy on w coś ze mną pogrywa?
A może chce żebym się bardziej postarał? Szczerze, nie miałem na to ochoty- nie
byłem jakąś „egzotyczną” dziwką, która zna całą Kamasutrę na pamięć. O nie, ja
wolałem odbębnić swoje, wziąć pieniądze i wyjść, a najlepiej nigdy nie wrócić.
Usiadłem na nim okrakiem i lekko się o niego otarłem. Tym razem zareagował-
spojrzał na mnie zaskoczony.
-Yune…
Powiedz mi łaskawie, co ty robisz?- zapytał spokojnie.
-No
zapłaciłeś mi, nie?- wzruszyłem ramionami.
-I
co w związku z tym?- nie rozumiał Jego debilowatość, którą większość może i by
wzięła za słodką, mnie zaczęła już irytować. Boże, Yutaka użyj mózgu…
-Zapłaciłeś,
więc możesz mnie przelecieć już? Naprawdę chce mieć to już za sobą… Hai, nie
szczędź sobie potem obelg i śmiechów- kiwnąłem głową i wywróciłem oczyma.
Tanabe chwilę usilnie myślał, aż mu chyba jakaś zębatka w głowie przeskoczyła,
bo usłyszałem takie głośne „chrup!”. Po chwili odezwał się:
-A…
Źle mnie zrozumiałeś- uśmiechnął się i mimo wszystko objął mnie w pasie.
-Ja
ciebie? To chyba ty mnie źle zrozumiałeś?- oburzyłem się.
-Iie,
iie- pokręcił głową.- Zachęciłem cię pieniędzmi, żebyś w ogóle do mnie poszedł
i dlatego, że mówiłeś, że ich potrzebujesz. Nie chciałem cię przelecieć-
zaśmiał się, a ja poczułem się jak kompletny debil. Najpierw wyzywałem go od
półmózgowców, a potem okazało się, że on jest po prostu dobry i chciał mi
pomóc. Moje dziesięcioletnie wizje Kaia, jako tyrana odbierającego wszystkim
marzenia i szansę na zaistnienie w jakiejś branży, upadły.- Z resztą nie
wpadłem na inny pomysł, żeby cię zatrzymać. Już chciałeś odejść, a ja nie
chciałem ci na to pozwolić- dokończył.
-Ee…-
zaciąłem się. Nie rozumiałem, jak ktoś może być dla mnie miły. Przyzwyczaiłem
się, że wszyscy mną gardzą, a nie troszczą się o mnie. Długo patrzyłem mu w
oczy, nie mogąc zrozumieć zaistniałej sytuacji.- Żartujesz, prawda?
-Iie-
pokręcił głową.- Ale jeśli chcesz, to możemy…- otarł się o mnie delikatnie, a
ja (chyba pierwszy raz w życiu) poczułem, że się czerwienię. Czułem się taki
zażenowany…
-Nie
wierzę- brnąłem dalej.
-Nikt
cię do tego nie zmusza- wzruszył ramionami.- Ale wiedz, że taka jest prawda-
powiedział i spojrzał mi w oczy.
Już
tak dawno nie mierzyłem się z kimś wzrokiem. Kai był chyba pierwszą osobą od
jakiś trzynastu lat, która spojrzała mi w oczy, a nie na dupę. Przyzwyczaiłem
się, że klientów interesuje moje ciało, nie uczucia ani myśli, a wszelką
rozmowę uważałem za zbyteczną, więc… muszę przyznać, że ten dzień był naprawdę
wyjątkowy. Przy Tanabe znów czułem się, jak człowiek, a nie jak zwykła szmata.
Było to tak piękne, że aż nierealne, dlatego też znając swoją przyszłość, tak
na marginesie, która wyglądała identycznie jak przeszłość, nie chciało mi się w
to wierzyć.
-Więc
co robimy?- zapytał, po chwili ciszy.
-Jeśli
nie chcesz mnie przelecieć, to po co mnie tu zaciągnąłeś? I dlaczego dałeś mi
pieniądze?- zszedłem z niego i usiadłem obok.
-Opowiedz
mi, co działo się… wiesz… po tamtym wieczorze- zażądał.
Opowiedziałem,
tak jak chciał. Wydawało mi się, że moja historia naprawdę go interesuje i
wsłuchuje się w moje słowa, jednak mogła to być jedynie moja iluzja. Kai od
czasu do czasu przerywał mój monolog jakimiś pytaniami dotyczącymi szczegółów.
Pomyślałem, że niesłusznie obwiniałem go przez te wszystkie lata- cała uraza
jaką żywiłem do niego w jednej chwili wyparowała. Zdawał się być taki miły i
troskliwy… jak nikt inny dla mnie. Pożałowałem, że nie spotkaliśmy się
wcześniej. Pozostawała mi tylko jedna myśl- że to ja sam spaprałem sobie życie.
Ciężko było mi pogodzić się z nią, jednak mając przy boku tego bruneta… było mi
jakoś lżej. Przez te wszystkie trzynaście lat, przez jakie się kurwiłem, nie
miałem żadnego przyjaciela. Nie miałem żadnej bliskiej osoby. Nie miałem nawet
znajomych- miałem jedynie klientów. Każdego człowieka traktowałem, jak klienta,
taki spaczenie „zawodowe”. Tanabe był pierwszą osobą, jakiej wylałem wszystkie
smutki. Oczywiście nie popłakałem się, choć niekiedy miałem na to wielką
ochotę, bo kurwom nie wypada płakać. Ja w końcu nie mam uczuć- jedynie dupę do
ruchania.
Skończyłem
swoją opowieść i spuściłem głowę. Spod długiej grzywki spojrzałem na
właściciela domu. Perkusista milczał w zamyśleniu.
-To
musi być dla ciebie trudne- podsumował, po czym odwrócił się i wyjrzał przez
okno.- Jest już późno. Chcesz zostać na noc?- zaproponował, a mnie wmurowało.
-Iie.
Arigato***. Nie chcę nadużywać twojej gościnności- powiedziałem i wstałem, po
czym skierowałem się do wyjścia. Kai odprowadził mnie do drzwi.
-Musimy
się jeszcze kiedyś spotkać- uśmiechnął się.- Co powiesz na piątek wieczór? Może
poszlibyśmy do jakiegoś klubu na imprezę?- zaproponował.
-Wiesz,
oferta kusząca, ale chyba jednak spasuję…
-To
może zwykłe spotkanie, tak jak dziś? Albo spacer po mieście?
-Może…-
mruknąłem.- Nie chciałbym ci zabierać wolnego czasu…
-Daj
spokój- podszedł do mnie i pocałował w policzek.- To co? O dziewiętnastej w
piątek u mnie?- zapytał i nie dał mi nawet czasu na odpowiedź.- No to świetnie-
uśmiechnął się.
-Nawet
nie odpowiedziałem- zauważyłem.
-Kudasai****-
jęknął błagalnie.
-Ech…
No dobrze- powiedziałem i pożegnawszy się z Kaim, wróciłem do siebie.
***
[Reita]
Kai
przyszedł dziś na próbę w świetnym humorze. Opowiedział nam o spotkaniu z Yune
i o jego niecnym planie, który zakładał, że najpierw zbuduje iluzję, tak aby
chłopak myślał, że Yutaka jest dla niego dobry, miły itp., a potem zamierza go
wykorzystać i odepchnąć, śmiejąc się z niego. Szczerze, nie podobał mi się ten
plan.
-Wiesz
Kai… to trochę chamskie…- mruknął Ruki, któremu jak widać, również niezbyt
przypadł do gustu plan lidera.
-Oj
dajcie spokój! Chcę się pobawić!- zaśmiał się.
-To
idź do klubu i poderwij jakąś laskę- burknąłem.- Albo wracaj do tego swojego
Toshiya z Dir en Grey i z nim się zabaw- powiedziałem głosem, wypranym z
emocji.
-A
coś ty się nagle stał taki obrońca Yune, co? Z tego co mi wiadomo, to ty
najbardziej za nim nie przepadałeś- syknął perkusista.
-No
i dobrze, może go nie lubiłem, ale nie lubię również, kiedy ktoś bawi się
czyimś kosztem- powiedziałem spokojnie.
-Kai…
jakby ci to powiedzieć…- zaczął Aoi.
-Od
kąt zacząłeś się zadawać z chłopakami z Dir en Grey zupełnie cię nie poznajemy-
dokończył za niego twardo Uruha.
-Zmieniłeś
się… I to na gorsze. Od kiedy ty lubisz wykorzystywać innych? Tanabe, ocknij
się!- dołączył do dyskusji wokalista.
-Phh…-
prychnął lider i wywrócił oczyma.- Nie znacie się na żartach. Z resztą, od kąt
zadaję się z Toshi’m i całą bandą z DeG, wiedzie mi się o wiele lepiej. A tak
na marginesie to był pomysł Die- wzruszył ramionami.
-Acha,
czyli jak guru-Die coś powie, to wierny piesek Kai wykonuje jego wszelkie
zachcianki?- prychnąłem.- Wiesz, co? W tym momencie to ty jesteś żałosny, nie
Yune- warknąłem i wyszedłem, uprzednio zabierając ze sobą gitarę. Nie miałem
zamiaru zostawać na próbie, podczas gdy panowała taka atmosfera. Z resztą i tak
nic by z tego nie wyszło- Uruha był wkurwiony, Aoi zagubiony, Ruki
zdegustowany, a ja… A ja sam nie wiem, co było ze mną. Nie wiem w sumie czemu
stanąłem w obronie Yune- fakt nie lubiłem go i pewnie nigdy nie polubię, a co
do wykorzystywania innych… w szkole byłem od tego mistrzem, więc ta sztuka nie
była mi obca, a obecnie po prostu nie obchodziły mnie związki międzyludzkie,
które jakoś nie wypływały lub nie dotyczyły mojej osoby. Sam nie wiem… Po tylu
latach odezwało się we mnie sumienie?
Wyszedłem
na parking i zapaliłem papierosa. Spaliłem go w oka mgnieniu, krzywiąc się.
Fuj, ale on niedobry… Spojrzałem na opakowanie- no tak. Kasjerka znów się
pomyliła i zamiast moich ulubionych fajek, sprzedała mi te obrzydliwe,
najtańsze szlugi, których nawet nie można nazwać mianem szlugów. Westchnąłem i
wyrzuciłem całe opakowanie do kosza na śmieci, stojącego przy chodniku, po czym
skierowałem się do swojego auta. Przez całą drogę do domu myślałem o Yune i o
moim dzisiejszym zachowaniu… W sumie, za co ja go tak nie lubiłem?
*Nani
o?- co?
**Baka-
idiota, tutaj w kontekście idioto- japońskie rzeczowniki się nie odmieniają.
***Arigato-
dziękuję
****Kudasai-
proszę (prosząc o coś), proszę podając coś to dozo
CDN
ta... Yune ma serio zanizona samo ocene... kurwa to... kurwa tamto... i caly czas nawiazuje.do swojej dupy...
OdpowiedzUsuńI TAKA MA BYC DZIWKA NIENAWIDZACA SWOJEGO ZAWODU!
matko jakby ktos przeczytal ten komentarz =.=
Kai... ej no chamsko chlopie... CHAMSKO! lubie cie ale w tym momencie... grrrr
a Reita taki slodki!
lubie twoj styl pisania! inaczej bym tego paringu nieruszyla... :/
Ja przeczytałam ten komentarz Lillien :D
OdpowiedzUsuńJa lubię Kai'ego a ten parring ...Ehh...on nie może być taki chamski będąc tak kawaii ^^
No przyznam, że mnie zaskoczyło to, że Kai taka gnida. Nie spodziewałam się tego po nim.
OdpowiedzUsuń