Liceum cz.8

Według zapowiedzi :) Co prawda jest tylko dziesięć komentarzy, ale to ff o zespole, którego nikt nie zna (zresztą sama go nie słucham, tylko spodobały mi się postacie, które można było fajnie wykreować), wiec i tak nie jest źle. A teraz - voila! Część ósma!

„Liceum cz.8”

[Uruha]

Następnego dnia pojechałem do galerii handlowej. Pojechałem, co większość zapewne zdziwi, metrem, gdyż mój samochód oddałem do przeglądu. Coś ostatnio hamulce mi szwankowały i podejrzewałem, że trzeba będzie wymienić klocki hamulcowe. Oczywiście jak dla mnie one nadal były sprawne, ale moja mama uparła się, że zabierze mi auto, jeśli nie oddam go do serwisu. Upierała się, że nie pozwoli, żeby jej dziecko zginęło, gdyż ona potem będzie musiała „wydobywać moje szczątki z resztek tego cholernego samochodu i drzewa, w które uderzę, żeby zapewnić mi godny pochówek!”, jak to ujęła…
Tak więc przez jeden dzień byłem zdany na komunikację miejską, co w sumie nie było takie znowu złe. Jadąc metrem nie musiałem, między innymi stać w korkach. „Chyba częściej zacznę używać tego środka transportu” – uśmiechnąłem się pod nosem.
Postanowiłem iść na zakupy, żeby zapomnieć o wczorajszym dniu. Łażenie od sklepu do sklepu zawsze w pewien sposób pomagało mi odgonić od siebie natłok myśli – tak wiem, jestem okropnym materialista i żeruję na pieniądzach moich rodziców, ale cóż… „Taka już moja uroda” – wzruszyłem ramionami.
Wyszedłem do hallu galerii, gdzie stały dziesiątki małych straganików z kwiatami, biżuterią, kosmetykami i różnymi innymi pierdółkami, które nosiły miano „tysiąca i jednej rzeczy na każdą okazję”. Ogólnie sprzedawano tu mydło i powidło, podróbki znanych marek ubrań i elektroniki . To miejsce było, że tak powiem, centrum handlowym „dla uboższych”; przychodzili tu ludzie z biedniejszych i średniozamożnych rodzin. Mimo to lubiłem tutaj się pokręcić, gdyż uwielbiałem bransoletki, które można było tutaj kupić! Niektóre były ręcznie robione, przez co jeszcze bardziej mi się podobały, ponieważ były unikatowe. Podszedłem do mojej ulubionej budki, gdzie sprzedawała miła, drobna kobieta. Jej dwie córki zawsze siedziały w kącie i śmiejąc się, i rozmawiając na wszelkie tematy, splatały ze sobą rzemyki, mulinę i temu podobne rzeczy, tworząc z nich prawdziwe cudeńka. Tak, ja Kouyou Uruha Takashima lubię to, co inni nazwaliby badziewiem. Zaskoczeni?
Zawsze miałem wrażenie, że w tych wszystkich niteczkach i koralikach jest zamknięta część radości tych dziewczynek, które wykonywały biżuterię. Z tej racji także zawsze, gdy je nosiłem, nie mogłem powstrzymać uśmiechu, który cisnął mi się na usta.
Po kupieniu kilku kolejnych ozdób, przypomniałem sobie, że kończy mi się pianka do włosów, dlatego skierowałem się do drogerii. Ledwo wszedłem, a już rozpoznałem z daleka tą nieszczęsną  postać, o której tak usilnie starałem się zapomnieć. Zamierzałem szybko się wycofać i pozostać niezauważonym, jednak Yuu oczywiście musiał mnie zobaczyć.
- Hej, Uruha! – krzyknął za mną i uśmiechnął się promieniście. – Zaczekaj!
Odwróciłem się na pięcie i szybko wymaszerowałem ze sklepu, mając nadzieję, że zgubię go w tłumie ludzi, jaki tu codziennie walił drzwiami i oknami. Niestety okazało się, że  dziś szczęście mnie opuściło. Wciąż słyszałem za sobą głos bruneta, który to nawołuje mnie, to wciąż przeprasza kogoś, na kogo wpadł przez przypadek. W przeciwieństwie do Aoia ja zwinnie manewrowałem między ludźmi i skręcałem w kolejne korytarze, jednak chłopak uczepił się mnie jak rzep psiego ogona i najwidoczniej nie zamierzał odpuścić. W końcu sam się pogubiłem w tym, dokąd szedłem, a właściwie to już biegłem na oślep, skręcając za każdym razem, kiedy miałem taką możliwość, aż znalazłem się w słabo oświetlonym, ślepym zaułku, na końcu którego mieściła się jedynie winda dla niepełnosprawnych.
- Mam cię! – krzyknął uradowany, a jego oczy lśniły.
Spanikowałem i zacząłem się cofać. Shiro powoli zbliżał się do mnie niczym morderca do swojej ofiary w filmach. Wziąłem głęboki wdech i nagle dotknąłem palcami zimnej ściany, pokrytej metalem, aby nadać wnętrzu galerii handlowej wyrazu nowoczesności. Już miałem przeklinać na czym świat stoi, kiedy nagle ściana za mną rozsunęła się, a ja zatoczyłem się do tyłu i niemalże usiadłem na inwalidzie na wózku.
- Przepraszam – wyszeptałem i czym prędzej rzuciłem się w stronę panelu sterowania i wcisnąłem guzik z numerem trzecim. – Mam nadzieję, że pan również na górę? – zapytałem kurtuazyjnie. Mężczyzna kiwnął głową.
Z racji tego, że wcześniej znajdowałem się na parterze, nie podejrzewałem żeby Yuu chciało się szukać drugiej windy, czy ruchomych schodów, żeby podążyć za mną. Z tego też powodu odetchnąłem głęboko, uspakajając się. Kiedy dźwig zatrzymał się na odpowiednim piętrze i drzwi rozsunęły się ponownie, wyszedłem z windy. W tym czasie uśmiech ponownie zdążył zagościć na moich ustach… by zaraz potem zniknąć. W istocie, Aoi nie szukał drugiej windy ani ruchomych schodów, gdyż… wbiegł tutaj po zwykłych, tradycyjnych schodach. Właśnie drzwi z tabliczką „tylko dla personelu” otworzyły się z hukiem, a w nich staną zziajany nastolatek. „Jak on tak szybko tutaj wbiegł?” – zdziwiłem się w myślach.
- Matko! Uruha! Czy ty chciałeś mi jakiś trójbój urządzić, czy jak? – powiedział niby obrażony, choć cały czas się uśmiechał, a w jego oczach było widać radość. – Rozumiem, że to miała być zemsta za to, że wczoraj się nie pojawiłem? Sorry, ale… naprawdę się źle czułem i nie mogłem… Wybacz mi. Może spędzimy razem przyszły piątek, co? Zresztą… Skoro się dzisiaj spotkaliśmy, to może jakoś to wykorzystamy, co? – spojrzał na mnie wyczekująco, jednak ja nie odpowiedziałem. – Uruha, czy ty mnie w ogóle słuchałeś?
- Taak… - przeciągnąłem i uśmiechnąłem się z niechęcią.
- To dlaczego nie odpowiadasz?
- Bo wiesz… - westchnąłem. – Tak na ciebie patrzę, słucham jak mówisz o tym wszystkim i myślę sobie… Czy przypierdolić ci krzesłem, którego na moje nieszczęście nie posiadam w chwili obecnej, czy rozjebać ci łeb o ścianę…? – zapytałem przesłodzonym głosikiem, a Aoi spojrzał na mnie z niezrozumieniem wypisanym na twarzy.
- Co? – wydusił.
- Ano to, co słyszałeś – odpowiedziałem beznamiętnie, już mało przyjemnym tonem. – Wczoraj mnie wystawiłeś. I zrobiłeś to specjalnie – dodałem. – Tak, wiedziałem o tym, że zamierzasz tak postąpić, ale jak widać jestem AŻ tak głupi, jak podejrzewałeś – jego oczy stały się niemalże okrągłe ze zdumienia. – Coś kazało mi myśleć, że nie jesteś takim chamem – oczy zaczęły mnie piec, głos łamać, jednak nie pozwoliłem sobie na łzy. – Nie wiem… Może ten twój uśmiech tak mnie zwiódł… - wzruszyłam ramionami, jakby to było dla mnie obojętne. – Mimo wszystko chciałem wierzyć, że zachowasz się jakoś przyzwoicie i przynajmniej nie będziesz udawał przede mną głupiego, ale jak widać w tej kwestii również się pomyliłem…
- Skąd… ty to wiesz?
- No zgadnij, kto też mógł mi to powiedzieć? – prychnąłem.
- Suga? – zdziwił się.
- Nie no, proszę cię – wywróciłem oczyma. – Suga jest twoim wiernym wysłannikiem i nigdy by cię nie zdradził. Pomyśl, wytęż te swoje szare komórki; kto mógł mi to powiedzieć? A! I pamiętaj, że ja bardzo długo potrafię chować urazę – powiedziałem korespondencyjnym szeptem, po czym nachyliłem się nad nim i szepnąłem mu do ucha. – Co jak co, ale moim wrogowie życia, przynajmniej w szkole, nie mają. Więc szykuj się na kolejne przenosiny; na powrót do swojej prywatnej, męskiej szkoły, bo tutaj zrobię ci piekło – rzuciłem mu spojrzenie pełne wyrzutu i bólu, po czym odwróciłem się i odszedłem.

[Aoi]


Przez długi czas wpatrywałem się w stronę, w którą odszedł Uruha, nawet jeśli zniknął mi już z oczu. Stałem jak wryty i nie mogłem się otrząsnąć. W sensie, że… on nie chciał mnie ośmieszyć? Czekał na mnie wczoraj? – już miałem zacząć się zastanawiać czy nie wypadałoby go przeprosić, kiedy nagle dotarła do mnie jeszcze jedna rzecz – kto mógł powiedzieć o moich planach Kouyou? Po dłuższym zastanowieniu nie było to takie trudne do zgadnięcia.
Wybrałem numer Sugi i po trzech sygnałach, kiedy chłopak odebrał, odezwałem się:
- Szukaj Shimizu, choćbyś miał przetrząsnąć całą Japonię! Zabiję sukinsyna! On chce pokrzyżować moje plany! – ryknąłem wściekły.


[Ruki]

Zaprowadziłem Reitę do mieszkania mojej babci, z którą mieszkałem jeszcze nie tak dawno temu, i ułożyłem go na swoim łóżku. Oczywiście uprzednio trzęsąc się ze strachu, rozglądałem się uważnie i modliłem w duchu, żeby nikt z jego rodziny nie urządził sobie właśnie w tym momencie spacerku po klatkach schodowych naszego bloku. Na szczęście nic podobnego się nie stało.
Potem musiałem przekonywać moją babcię, że Rei tak naprawdę nic mi nie zrobił i muszę się nim zaopiekować. Nie chciała uwierzyć, kiedy powiedziałem jej, że mnie uratował przed gwałcicielem, ale w końcu odpuściła i pozwoliła nam wejść. Chyba zmiękło jej serce, gdyż Akira był ledwo przytomny i nie mógł już ustać na nogach o własnych siłach. Tak więc ułożyłem go w swoim łóżku i ściągnąłem z niego t-shirt, który ubrudził, plując krwią. Zdjąłem mu również buty i już miałem wziąć się za spodnie, ale po chwili uświadomiłem sobie, że to było dość krępujące. Chciałem pozbyć się bandany, którą nosił na twarzy, ale zaczął coś majaczyć i słabo protestować, dlatego, żeby go nie rozdrażnić, dałem sobie z tym spokój. Następnie przemyłem mu twarz, na której podobnie jak i na bluzce, zaschła krew w ust. Zamierzałem również obmyć mu tors, jednak zaraz skarciłem się za podobną myśl: „Ruki! Opanuj się! To nie lalka, którą można rozbierać i robić z nią co się żywnie chce! Reita zabiłby cię za coś podobnego!”… Chociaż może i nie, gdyż ten już spał, a czego oczy nie widzą, temu sercu nie żal… - „Nie! Uspokój się, idioto!” – nakazałem sobie spokój.
Jego klatka piersiowa powoli unosiła się i opadała. Jego twarz zastygła w wyrazie poczucia bezpieczeństwa i spokoju. Uśmiechnąłem się pod nosem i odgarnąłem blond kosmyk, który znalazł się na jego policzku. „Jestem ciekawy, jak znalazł się na boisku mojego akademika… I dlaczego w ogóle mi pomógł? Przecież w poprzedniej szkole tyle razy mi groził i mówił tyle nieprzyjemnych rzeczy na mój temat, że chyba powinien jeszcze pomóc Sakiemu, prawda? Ale… Z tego co zrozumiałem, to go nie lubił… więc może ja byłem jedynie pretekstem do tego, żeby Rei mógł pobić się z ciemnowłosym?” – już miałem wysunąć kolejną hipotezę do rozważenia, kiedy nagle do mojego pokoju weszła babcia.
- Takanori, ktoś do ciebie przyszedł – oznajmiła i zniknęła, a mnie serce zabiło mocniej.
„Matko, to na pewno Saki!” – panikowałem. Zacząłem snuć mroczne domysły, co też zamierzał zrobić mi i Akirze, jednak zaraz uspokoiłem się, kiedy w drzwiach zobaczyłem… Shimizu. No dobra, spodziewałem się wszystkich, łącznie z Mikołajem i całym zespołem X Japan, ale nie jego…
Chłopak zdjął buty w przedpokoju i ruszył w moją stronę. Zatrzymał się jakiś trzy kroki przede mną i skłonił się, jakbym był jakimś ważnym urzędnikiem czy kimś w tym rodzaju.
- Możemy porozmawiać? – zapytał niepewnie, a ja skinąłem głową.
Przeszliśmy do mojego pokoju. Rudy zmieszał się, widząc śpiącego Reitę, jednak uspokoiłem go spojrzeniem. Wskazałem mu krzesło obrotowe, na którym on bezzwłocznie zajął miejsce. Ja natomiast usiadłem na brzegu łóżka, tuż przy Akim.
- O czym chcesz rozmawiać? – zapytałem cicho.
- W sumie to chciałem wytłumaczyć ci kilka rzeczy… - wbił we mnie wzrok, od którego przeszły mnie dreszcze. – Wiem, że postrzegasz Yuu jako przyjaciela, ale proszę cię, wysłuchaj mnie… a najlepiej to jeszcze uwierz w moje słowa, gdyż są całkowicie prawdziwe – skinąłem głową, a on kontynuował. – Aoi chodził kiedyś do mojej szkoły. On i bracia SS, jak ich niektórzy nazywają, to znaczy Suga i Saki, w pewnym sensie rządzili tą szkołą. Nie byli ani najsilniejsi, ani najbogatsi, ani najmądrzejsi, ale jedno co trzeba było im przyznać to, to że mieli wyczucie i potrafili manipulować ludźmi. Potrafili obrócić wszystko na swoją korzyść i zaczęli to wykorzystywać dla zabawy. Tak właśnie złapali mnie. Na początku wydawali się mili i fajni. Chciałem im dorównać i zaimponować, dlatego podlizywałem im się i wykonywałem ich wszystkie polecenia. Właśnie dlatego, między innymi przefarbowałem włosy i zrobiłem sobie kolczyk w języku, czego teraz bardzo żałuję…
- Masz kolczyk w języku? – zdziwiłem się. Shimizu wytknął język i pokazał srebrną kulkę.
- Kazali mi to zrobić. Teraz nigdy bym się na coś podobnego nie zdecydował, ale… To była tylko „pierwsza faza”. Potem, kiedy wiedzieli, że mają mnie już w garści, zaczęli wykorzystywać mnie do swoich drobnych spraw. Niby nic wielkiego; miałem rozpuścić jakąś plotkę, zrobić komuś zdjęcie z ukrycia… jednak zawsze coś. Wtedy nie dbałem o reputację ani o konsekwencje swoich czynów. Chciałem jedynie im zaimponować. Wiedziałem, że przy nich nic mi się nie stanie; bo w istocie tak było. Bronili mnie przed tymi, którzy chcieli się na mnie zemścić, dawali drogie prezenty, zabierali ze sobą do najlepszych klubów w mieście… Ale ta sielanka niedługo się skończyła. Mieli wiele takich wiernych piesków jak ja, jednak tam, gdzie inni zaczynali się wycofywać, ja popisywałem się swoimi zdolnościami. Przez to właśnie postanowili awansować mnie z kundla-zabawki na jednego ze swoich. Wtedy zobaczyłem jacy są naprawdę. Szantażowali ludzi i bawili się ich kosztem… To mi się nie spodobało. Nie umiałem być tak okrutny. I nagle pojawił się Ōta. Suga niemal od razu się w nim zakochał i chciał go zdobyć za wszelką cenę, dlatego zaczął knuć intrygę, w której Saki i Yuu pomagali mu. Obiecałem sobie, że to będzie ostatnia rzecz, w której im pomogę, a potem znajdę sobie nowe towarzystwo, jednak… wystąpiły pewne komplikacje…
- „Komplikacje”? – powtórzyłem. – A tak w ogóle to, co z Ōtą? Wydaje mi się, że raczej zależy mu na swoim chłopaku i nie narzeka na niego…
- Nie narzeka na niego, bo jest materialistą i widzi tylko to, co chce widzieć. Kiedy dostrzeże to, co mu się nie spodoba i zaczyna się krzywić, Suga szybko go ucisza jakimś drogim prezentem; nowym tabletem, komórką, górą ubrań, czy po prostu gotówką…
- Skąd mają na to pieniądze? – dociekałem.
- Nie wiem do końca. Wiem tylko, że rodzice Aoia biedni nie są i na synka nie żałują, jednak Suga i Saki… - wzruszył ramionami. – Pewnego dnia zjawili się w mojej szkole i tyle. Pojawili się tak nagle i niespodziewanie, jednak nikt jakoś się tym nie przejął i nie zwracał na nich uwagi, tak jakby byli tam od zawsze. Powiedzieli mi tylko, że wcześniej chodzili do szkoły żeglarskiej i tyle – rozłożył bezradnie ręce.
- A co to za „komplikacje”, o których wspomniałeś? – wróciłem do poprzedniego tematu.
- Te komplikacje to Saki… A dokładniej jego uczucia… On jest bardzo kochliwy i…
- Zakochał się w tobie?! – wykrzyknąłem zdumiony. Po chwili podziękowałem dobrej Kannon za to, że Reita ma twardy sen. – I co zrobiłeś?!
- Na początku starałem się go ignorować, bo widziałem, jak obchodził się z innymi chłopcami. Nie chciałem stać się jego zabawką, bo wiedziałem, że z jego strony mogę tylko na to liczyć, choć on z uporem powtarzał mi, że mnie kocha i że jestem dla niego najważniejszy. Nie wierzyłem mu. Nie chciałem mu wierzyć – spuścił wzrok na podłogę. – I tobie też radzę nie wierzyć w żadne jego słowo – pokręcił głową i znów przeniósł wzrok na mnie. – W końcu moja ignorancja, zaczęła go irytować. Suga i Yuu również zaczęli dokładać wszelkich starań, żebym zaczął się nim interesować, jednak ja nie zamierzałem nawet o tym myśleć. Buntowałem się i kiedyś wykrzyknąłem, że chcę się od nich uwolnić, że nie chcę mieć już z nimi nic wspólnego i…
- I? – ponagliłem go, siedząc jak na szpilkach i czekając na dalszą część opowieści.
- „Nigdy się od nas nie uwolnisz. Wpadłeś w złe towarzystwo, z którego sam bóg już cię nie wyratuje”; tak powiedział Yuu. A potem zaczęli traktować mnie jak… zresztą sam widziałeś jak – posmutniał. – Chcę cię ostrzec, bo ja sam wybrałem to złe towarzystwo, a ty jesteś tym nieszczęśnikiem, w którym zakochał się Aoi. On będzie próbował cię zdobyć za wszelką cenę, więc miej się na baczności. Wcześniej wysłał Sugę i Sakiego do twojej szkoły na przeszpiegi. Suga dołączył się do grupy Uruhy, a Saki go Reity. Oboje mieli trzymać ich z daleka od ciebie. Uru nie zorientował się, co się wokół niego dzieje, dlatego Aoi uważa go za głupka, ale Reita zauważył, że coś jest nie tak. Właśnie dlatego… - wskazał na poturbowanego, który nadal spał. – No sam rozumiesz… Byłem wczoraj u Uruhy i już go ostrzegłem. On mnie posłuchał. Pytanie tylko czy ty też… - spojrzał na mnie z błaganiem w oczach. – Uwierz mi i daj sobie pomóc. Ty pomogłeś mi, ja pomogę tobie… - szepnął. Był bliski łez.
Przez chwilę milczałem, analizując wszystko, co usłyszałem. Westchnąłem i przetarłem zmęczone oczy.
- Co to za różnica czy ci uwierzę, czy też nie, skoro jasno dałeś mi do zrozumienia, że nie mam jak się przed nimi bronić, a tym bardziej jak z nimi wygrać? Jeśli powtórzę twoją historię…
- Nie powtórzysz – powiedział stanowczo. – A wiesz dlaczego? Bo ja byłem głupi i sam wydałem na siebie ten wyrok, bo to ja sam chciałem się z nimi zadawać. Do ciebie oni sami przyszli, wiec…
- Do Ōty też przyszli i wygrali… - zauważyłem, wcinając mu się wypowiedź.
- Bo Ōta nie miał obrony – wyjaśnił i spojrzał na mnie znacząco, jednak ja nie zrozumiałem jego aluzji i ściągnąłem brwi. – Porozmawiałem wczoraj trochę z Kouyou i… dowiedziałem się o pewnych incydentach, jakie miały miejsce między tobą a Akirą… - wskazał na blondyna. – I wiem, że on cię kocha…
- CO?! – wydarłem się tak głośno, iż zdawało mi się, że fundamenty bloku zadrżały, jednak Rei nadal spał.
- To ja go wczoraj zaprowadziłem na boisko i z nim również rozmawiałem, jednak on już tego wszystkiego domyślił się sam. Zresztą… już wcześniej znał się z Sakim… Podobno jakiś Kyo go poznał… - wzruszył ramionami, a ja zadrżałem na wydźwięk tego przezwiska. Kyo był najgroźniejszy n a południu miasta, gdzie obecnie chodziłem do szkoły, a Reita na północy. Tych dwóch znało się jak łyse konie i niestety byli bardzo dobrymi znajomymi. – Akira wspomniał, że miał z Sakim od dłuższego czasu jakieś problemy… W każdym razie chodzi o to, że ty masz ochronę; jego. Kiedy zapytałem się go czy opuściłby cię w tej sytuacji, on odpowiedział, że nie popełniłby drugi raz tego samego błędu. Powiedział, że będzie trwał u twojego boku bez względu na wszystko i wszystkich, jeśli tylko mu na to pozwolisz. Więc wszystko teraz zależy od ciebie: Pozwolisz mu na to?
Spojrzałem na blondyna i pogładziłem wierzchem dłoni jego policzek w bardzo naturalnym, ale i czułym geście. Sam nie wiem, dlaczego serce ścisnęło mi się, kiedy pomyślałem, że to przeze mnie jest teraz w takim stanie.
- Nawet jeśli on rzeczywiście mnie kocha… – „co oczywiście jest jedynie pustą i bezpodstawną teorią”; dodałem w myślach – Nie umiałbym go tak wykorzystać….
- Wykorzystać? – powtórzył i spojrzał na mnie, podnosząc jedną brew i uśmiechnął się cwaniacko. – Ja raczej rozumiem to tak: „nie wiem czy ponownie potrafiłbym to odwzajemnić”… - pogłębił uśmiech, a mi nagle zabrakło tchu.


23 komentarze:

  1. BORZE!!
    Dziewczyno, kocham cię <3
    Przez cały rozdział miałam rozdziawioną buzię i banana na ryju...nie wiem, jakim cudem, ale najwyraźniej jestem do tego zdolna O__o
    To było BOSKIE <3
    Kocham KOCHAM Shimizu.
    I Rukisia.
    I Urusia <3
    Dziewczyno, mam teraz fazy. Latam po całym domu z wyszczerzem na mordce i zachodzę w głowę, czym mnie znowu zaskoczysz.
    Jesteś BOSKA.
    Dziewczyno, pisz dalej- ja umieram z niecierpliwości. Nie wiem, jakim cudem przeoczyłam rozdział z Garą i Tetsu, ale lecę to nadrobić .3.
    W każdym razie- jesteś boska, kocham cię i ogółem...
    <3

    Cóż, życzę ci duuużo weny, czasu i siły na pisanie.
    Bajoszka <3

    OdpowiedzUsuń
  2. wooooooooooooooow!!!! Po prostu brakuje mi słów kochana!! Ja ci do pięt nie sięgam z moimi opowiadaniami(zajrzyj czasem :D)Jesteś niesamowita.

    Yuu!! Ja mam nadzieję, że ty przejrzysz na oczy!! A Ruki kochaj Reite!! Daj mu drugą szansę!!

    OdpowiedzUsuń
  3. OprzenajświętszaopaskoReity, cudowne, piękne, wspaniałe! *_________*

    OdpowiedzUsuń
  4. GENIALNEEE !!!
    Trzymasz w napięciu nie ma co. mam nadzieję zę sie wszystko ułoży.
    Yuu mnie już lekko (delikatnie zrecz ujmując) wQrwia >_< Najpierw wystawia Uru do wiatru a potem przychodzi jakby nigdy nic i jeszcze zaciesza i w ogóle, ... Nie czaję tego człowieka ;_;
    Ale na aoiszkę mi się już nie zanosi...
    Za to historia Shimizu mnie zaskoczyła O.o
    No i Ruki jaki opiekuńczy <3 Podoba mi się bardzo mi się podoba !
    CZekam na kolejne części !
    Tak swoją drogą ... dziesięc jenów to na polskie złote koło 30 groszy... Aż tak tanio by handlowali ;p ?

    Buziaki :* - Midziak

    OdpowiedzUsuń
  5. Oh, to to jest piękne! Pisz kochana dalej, bo już się doczekać nie mogę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. O.O takiego obrotu spraw bym się nie zpodziwała.
    Aoi debilu co ty wyprawiasz buuu QnQ BAKA przejrzyj na oczy i przepraszaj Urusia QnQ

    OdpowiedzUsuń
  7. Och no kiedy następna część nie mogę się doczekać to to jest po prostu genialne!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. No wiesz zrobić z Aoi'ego taką świnię . No cóż zawsze musi być jakaś ofiara opowiadań . Proszę Cię ja chcę kolejną część bo nie zasnę .

    OdpowiedzUsuń
  9. Zarąbiste.... <3 Kocham Cię normalnie i liczę na kontynuacje. <33

    OdpowiedzUsuń
  10. Jezu!! To jest genialne!!! Kiedy następna część?!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Mamoooooo! Ja chcę kolejną część! Zaraz, teraz, natychmiast :D To było świetne!

    OdpowiedzUsuń
  12. Tak! Wiedziałam, ze Shimizu pomoże! Wiedziałam! Od początku obdarzyłam go sympatią :3
    Och... Ja chcę dalej! Uwielbiam to opowiadanie. Trzyma w napięciu, czyta się przyjemnie, tylko zdecydowanie zbyt krótkie notki.
    Czekam dalej.

    OdpowiedzUsuń
  13. Długo już niczego nie czytałam, bo nie wchodziłam tutaj. I nagle patrzę 8 część- JAK? Musiałam nadrobić od 5, ale cóż, to mne tak wchłonęło jak gąbka wodę (cóż za porównanie...)! Nie mogę uwierzyć, że Aoi to taki zdrajca, oszust i w ogóle czarny, zły charakter, na prawdę... No i Reita taki obrońca, pojawia się z niewiadomo z kąd i ratuje Ruksa, a potem on jego. Oni powinni być razem, a nawet muszą! Ale ten głupi Aoi chce sobie przywłaszczyć maleństwo jak jakiś przedmiot! On się w nim zakochał- rozumiem, bo jak tu nie kochać Taki, ale że aż tak psychicznie? "Bo on jest cały niego". Wkurza mnie ten typ.
    Życzę jeszczę więcej weny i czekam na coś- cokolwik z Gazettkami.
    ~Kayl
    ______
    (A tak na marginesie- mam w końcu swojego bloga ^.^)

    OdpowiedzUsuń
  14. Aoi, co ty odpierdzielasz? xD Już cię nie rozumiem, panie Shiroyama, no kompletnie! To ty się zakochałeś w Rukim, czy Reita się w nim zakochał? Lepiej niech się nim szmaciak zaopiekuje a ty weź coś zrób, żeby zwrócić na siebie uwagę Uruhy i go przeprosić!
    NOOOOO, kochana, wreszcie Shimizu się odezwał i teraz chociaż wiem, o co chodzi ^.^ Mam nadzieję, że on pomoże naszemu Maleństwu się odnaleźć w środowisku i nie dopuści do tego, żeby Taka wpadł w złe towarzystwo :P
    "Kyo był najgroźniejszy na południu miasta, gdzie obecnie chodziłem do szkoły, a Reita na północy" - rozwaliłaś mnie tym! Dosłownie leżałam i się z tego ryłam! A jednak jest Kyo! XDD To jeszcze może będzie miał swój większy udział w tym opowiadaniu? Ale by było super... Kyo rozprawiłby się ze wszystkimi, zwłaszcza z niedobrym Sugą i Sakim. >.<
    Już się nie mogę doczekać następnej części i jestem ciekawa ile to w ogóle tych części jeszcze będzie miało...
    Pozdrawiam, a weny to ci chyba nie muszę życzyć, bo ty masz jej aż w nadmiarze ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. A tak w ogóle to wiesz.. jest ponad 10 komentarzy.. więc.. zabieraj (za przeproszeniem ) dupsko i zaczynaj pisać kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Zgadzam się z przedmówcą! Pisz, błagam cię, robisz to świetnie!!

    OdpowiedzUsuń
  17. *tęcza z nosa* iiiii teraz będzie już reituki na całego?!?? Powiedz, że tak! Powiedz, że tak!!
    Kiedy czytam o Aoi'm - w tym opku- na mojej twarzy pojawia się takie "DF?!".
    Co on sobie myśli w ogóle?! Jak tak można odtrącać Kaczuszkę i niszczyć mozolnie rozwijające się reituki?! Co za: cham, cwel, idiota, kretyn, dupek i jdbxindjsbdknsksnzgmdosn!!! To wręcz wgl do niego nie pasuj, DLATEGO
    Oklaski dla Ciebie <3 Zakrzywiasz czasoprzestrzeń i...moją psychikę :D
    Wow!!!!! Super Hero Reita!!! Ru go wyleczy raz-dwa!* wyobraża sobie Ruki'ego w krótkim fartuszku pielęgniarki*...mój głupi łep
    Wiedziałam, od samego początku,że Shimizu jest koooochaany...chyba, że teraz jeszcze coś strollujesz i on okaże się "Tym Złym"a ja wyjdę na idiotkę ;d
    A Uruś? Co zamierzasz zrobić Panem Pięknoudym,huh? W sumie to nie ważne. Cokolwiek napiszesz będzie dobre. TYLKO ŻEBY SOBIE KRZYWDY NIE ZROBIŁ!
    Kyo ^^ On samym swoim istnieniem (w tym opowiadaniu) powalił mnie na kolana
    Kocham Cię za to opko...za inne też C:
    Nie każ długo czekać na nexta, bo się nabawie jakiegoś rozstroju nerwowego.
    Czekam, czekam, czekam...
    Weny!!!
    Chizuru

    OdpowiedzUsuń
  18. yeyeyeyeyeyye! *tańczy na krześle* nareszcie!!! poprawiłaś mi tym dzień xD
    czekam czekam czekam <3
    + więcej Shimizu, jest boski xD

    OdpowiedzUsuń
  19. No! Mówiłam, że Shimizu jest zajekurwajegomaćzajebisty!!! :D Takie to uroczusie, ze chyba zaraz pójdę rzygnąć ze szczęścia *łezkę wzruszenia* Błagam nie daj mi dłużej czekać na kolejną część, bo się popłaczę i powieszę XD
    Życzę weny, zdrowia, szczęścia i radości czasem pomarańczy i niech ci nagi jrockowiec lub nawet kilku tańczy ♥

    OdpowiedzUsuń
  20. Umieram.
    Nie ważne, że niedługo będzie północ, powinnam pójść spać, bo jutro szkoła i, że oczy już mnie bolą od tego czytania w ciemnościach na jasnym ekranie komórki i jak tak dalej pójdzie, to pewnie oślepnę, ale chcę szybko ciąg dalszy! *-*
    Czekam niecierpliwie oraz życzę ci dużo weny! *^*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znów ja. XD
      Informuję, że otagowałam Cię, droga Kito. C:
      http://one-shot-yaoi.blogspot.com/2012/11/liebster-award.html

      Usuń
  21. Błagam!!! Szybciej pisz kolejną część, chcę wiedzieć jak to się skończy!!
    To jest po prostu Zaj*****

    OdpowiedzUsuń
  22. May I "unf" you?
    Błagam napisz kolejną część!

    OdpowiedzUsuń