Liceum cz.6

A jak chcecie to wam daję :) Świeżutkie, dopiero co przed chwilą skończone!
Acha... i wiecie co?
Kocham was za te wasze komentarze!
Dzięki nim aż chce mi się pisać dalej, dlatego piszę na przerwach, matmie, WOS'ie, geografii, religii, angielskim i polskim w szkole w moim specjalnym zeszyciku do opowiadań ;]

Z dedykacją dla wszystkich, którzy kiedyś pokwapili się o wystukanie tutaj choćby kilku słów :*
           
„Liceum cz.6”

Przez długi czas zastanawiałem się nad znaczeniem słów Shimizu. Próbowałem zrozumieć, co też chłopak mógł mieć na myśli i dlaczego powiedział to po angielsku, a nie w naszym ojczystym języku, japońskim. Przez tę zagadkę nie mogłem zasnąć. Wierciłem i rzucałem się w łóżku, kiedy reszta spokojnie spała – to jeszcze bardziej mnie irytowało i powodowało, że jeszcze usilniej próbowałem zasnąć, co oczywiście dawało odwrotny skutek. Nawet Ōta został na noc i teraz, wciśnięty w tors Sugi, spał z nim na małym, jednoosobowym łóżku. Westchnąłem i przewróciłem się na wznak. Ogarnęło mnie jakieś dziwne uczucie, dlatego odwróciłem głowę i spojrzałem w bok.
Jak widać pomyliłem się – nie wszyscy spali spokojnie…
Shimizu spoglądał na mnie załzawionymi oczami, w których malowało się ciche błaganie. Wyglądał tak żałośnie, że aż jakaś stalowa obręcz ścisnęła moje serce, przez co, mimo przestrogi Sugi, wstałem i postanowiłem pomóc rudemu.
Był to pierwszy raz, kiedy mogłem przyjrzeć się jego twarzy. Z pewnością byłaby piękna… gdyby nie ten wyraz fizycznego, jak i psychicznego bólu, który się na niej malował. Gdyby nie ten grymas żenującej bezsilności i zdania na czyjąś łaskę…
Podszedłem do niego bezszelestnie i zacząłem mocować się z zadziwiająco grubym sznurem, którym były spętane jego nadgarstki. Niestety, węzły były niemalże marynarskie, przez co miałem z nimi niemały problem. Postać Sakiego pod cienką kołdrą poruszyła się, a mi mocniej zabiło serce, na myśl o tym, że mógłby zobaczyć, jak pomagam Shimizu, choć jego brat surowo mi tego zabronił. Coś czułem, że jakoś nie byłby z tego zadowolony…
Poczułem, jak adrenalina wydziela mi się do krwi i nie zważając na to, że sam ranię sobie opuszki palców, zacząłem szarpać za pęta.
- Szybciej… - szepnął chłopak, nerwowo spoglądając w stronę brata Sugi.
Szamotałem się ze sznurami, aż w końcu, nie widząc innego wyjścia, zacząłem gryźć linę. W moich ustach rozlał się gorzki smak, od którego skrzywiłem się. Zęby bolały od grubych włókien sznura. Owe włókna, kiedy pękały, kaleczyły mi język i wewnętrzne strony policzków. Mimo to w końcu udało mi się uwolnić chłopaka. Odwiązałem jego nadgarstki, które naznaczone były czerwonymi pręgami. Saki westchnął, przewrócił się na drugi bok, jednak nie obudził się.
Odetchnąłem z ulgą, podobnie jak Shimizu, który przez chwilę wyglądał, jakby chciał się do mnie przytulić z wdzięcznością, jednak szybko odrzuciłem tę niedorzeczną myśl, widząc, jak rudy wstaje i rozmasowuje obolałe nadgarstki oraz dłonie, do których przez pewien czas chyba nie dochodziła już krew.
- Dzięki – szepnął, jednak w tym słowie kryło się tyle wdzięczności, że gdybym tego nie usłyszał na własne uszy, z pewnością nie uwierzyłbym, że można zawrzeć tyle emocji w jednym słowie. Chłopak czym prędzej popędził do drzwi i wyszedł, cicho je za sobą zamykając.

***

Kiedy obudziłem się, w pokoju już nikogo nie było. Przestraszyłem się, gdyż w pierwszej chwili pomyślałem, że zaspałem na lekcje i nikt mnie nie obudził, jednak przypomniałem sobie, że była sobota. Niespiesznie wstałem i ubrałem się. Doprowadziłem włosy do porządku i podkreśliłem oczy czarną kredką. Wróciłem do pokoju, stanąłem na jego środku i zamarłem. Nie wiedziałem, co mam zrobić ani tym bardziej, gdzie pójść. Znajdowałem się w wielkim budynku, którego nie znałem, a w dodatku zaczynałem być głodny. „W sumie to mógłbym poczekać, bo z pewnością ktoś tu przyjdzie… Ale z drugiej strony chłopacy mogli wyjść na miasto, a ja mógłbym tu siedzieć do wieczora, więc…” – pomyślałem, jednocześnie decydując, że wyruszam na samotne poszukiwania czegoś do jedzenia.
Uprzednio zabierając ze sobą pieniądze, które wczoraj dostałem od mężczyzny w garniturze, który myślał, że jestem ulicznym grajkiem, ruszyłem do drzwi i szarpnąłem za klamkę… jednak drzwi nie ustąpiły przede mną.
- Co, do cholery…? – wyszeptałem, mocując się z klamką jeszcze raz. Dalej nie uzyskałem pożądanego skutku. Drzwi były zamknięte na klucz!
Spojrzałem tępo na nie, przez chwilę nie mogąc uwierzyć, że naprawdę są zamknięte. Stałem tak i wpatrywałem się w drzwi, naiwnie wierząc, że zamek ustąpi pod naciskiem mojego wzroku. Przeżyłem rozczarowanie, kiedy tak się nie stało…
Westchnąłem i już miałem zamiar przetrząsnąć pokój w poszukiwaniu jakiegoś dodatkowego klucza, który mógł być tutaj zostawiony przez jakąś wspaniałomyślną osobę, kiedy zamek w drzwiach zazgrzytał. Ucieszyłem się, śmiejąc się w myślach, że pokonałem Harry’ego Potter’a i za sprawą mojej magicznej mocy, która wcześniej jakoś się nigdy nie ujawniała, pokonałem przeszkodę, jaką były w tym wypadku drzwi, kiedy nagle przede mną wyrosła jak spod ziemi postać Sakiego. Był cały ubrany na czarno, przez co jego skóra o pergaminowym zabarwieniu wyraźnie odcinała się od ubrań. Wyglądał jak jakiś wampir z horroru klasy B, a może nawet i C, jednak moje serce i tak przyspieszyło. Nie wiem, dlaczego tak panicznie bałem się go, ale wolałem się nad tym nie zastanawiać. Z dwojga złego to wolałbym spotkać teraz Sugę niż jego brata, który uśmiechnął się do mnie niebezpiecznie. Poczułem gulę w gardle, która utrudniała mi oddychanie i przełykanie śliny.
- Cześć – przywitał się. Jego głos był zachrypnięty, jakby właśnie co wypalił przynajmniej dwie paczki papierosów, jednak nie było czuć od niego tytoniu. – Przyszedłem sprawdzić czy się obudziłeś. Tak słodko spałeś, że aż żal było cię budzić wcześniej – jego uśmiech stał się łagodniejszy.
Chłopak podszedł do mnie i pogładził po włosach. Momentalnie cofnąłem się, a uśmiech z jego ust zniknął całkowicie. Na jego twarzy nie malował się już ani agresywny, ani pobłażliwy grymas. Nie było na niej nic.
- Dlaczego mnie zamknęliście? – zapytałem prosto z mostu.
Bruneta zaskoczyła moje bezpośredniość i przez chwilę myślałem, że mi nie odpowie, jednak oczywiście myliłem się. Jego wargi na powrót wygięły się w nonszalanckim uśmieszku.
- To taki rodzaj zabezpieczenia – zapewnił mnie.
„Zabezpieczenia? Taka „prezerwatywa”, żebym nie uciekł jak Shimizu? Jestem tutaj więźniem?!” – pomyślałem spanikowany.
- Tu ludzie mają dziwne nawyki… Jednym z nich jest to, że cała grupa wchodzi ci do pokoju i budzi, wrzeszcząc do ucha jakieś sprośne teksty – skrzywił się, kontynuując objaśnianie mi panujących tu zwyczajów. – Mało przyjemne doznanie, uwierz. Suga i ja po prostu nie chcieliśmy, żeby ktoś cię obudził – wyjaśnił, choć byłem pewien, że żadne z jego słów nie było prawdą.
- Och… - wyrwało mi się, co Saki odebrał chyba jako skruchę z mojej strony za to, że tak na niego naskoczyłem.
Kiedy ja rozważałem, jak chłopak mógł zrozumieć moje westchnienie, on zamknął za sobą drzwi i zbliżył się do mnie, czego nawet nie zauważyłem. Ocknąłem się i spojrzałem na niego dopiero wtedy, kiedy przesunął zimnymi, szczupłymi palcami po moim policzku. Ponownie chciałem się odsunąć, jednak ciemnowłosy skutecznie uniemożliwił mi to, mocno obejmując w pasie. Położyłem dłonie na jego torsie, próbując go odepchnąć, ale to jedynie zmotywowało go do działania i sprawiło, że jego uścisk stał się niczym ze stali… hartowanej, dodam…
Był ode mnie silniejszy i nie miałem szans na wyswobodzenie się. Brunet nachylił się nade mną i zaledwie musnął moje wargi. Wiem, że teoretycznie cholernie się go bałem i teoretycznie powinienem mu się wyrywać, jednak to wszystko teoria – w rzeczywistości coś we mnie pękło z hukiem i nagle zapragnąłem czyjejś bliskości. Obojętnie czyjej. Założyłem mu ręce na szyję, a on jeszcze bardziej zacieśnił uścisk. Zrobił to tak mocno, iż tym samym niemal odebrał mi dech w piersiach. Z moich ust wydostał się zduszony jęk; na wpół wywołany bólem, na wpół przyjemnością, przez co mój ciepły oddech owiał jego szyję. Wplotłem palce w jego miękkie, półdługie włosy, które okalały mu twarz. Saki chciał mi spojrzeć w oczy, ale ja bałem się tych bezdennych tęczówek, które niemalże stanowiły jedną całość ze źrenicami i nie szło ich odróżnić – aby uniknąć tego spojrzenia, tym razem to ja go pocałowałem. Wpiłem się zachłannie w jego ciepłe, pełne wargi. Po chwili poczułem jak zaczyna pieścić mnie językiem, dlatego uchyliłem usta, z czego on chętnie skorzystał. Całowaliśmy się ostro, nawzajem gryząc swoje usta. Odsunęliśmy się od siebie dopiero, kiedy zabrakło nam tchu. Obaj mieliśmy spuchnięte wargi od pocałunku. Chłopak spojrzał na mnie błyszczącymi z podniecenia oczyma i uśmiechnął się w słodkiej ekstazie, rozkoszując się wspomnieniami sprzed kliku chwil. Chciał pocałować mnie ponownie, jednak kiedy tylko poczułem, że jego uścisk rozluźnił się nieco, odepchnąłem go i wybiegłem z sercem łomoczącym boleśnie o żebra.
Nie wiem, dlaczego pomyślałem w tej chwili o Reicie…


[Reita]

Na izbę wytrzeźwień przyjechała po mnie siostra. Opowiedziała mi, że rodzice wściekli się, kiedy dostali telefon od policjanta i po powrocie do domu z pewnością będę mógł spodziewać się urwania głowy przez własną matkę. Starała się jakoś mnie pocieszyć, powtarzając, że przejdziemy przez to piekło razem, jednak i w jej oczach znalazłem żal. Nie pochwalała tego, co zrobiłem – w sumie to dobrze, bo co tu niby pochwalać? W końcu nie wytrzymałem i po drugim kwadransie jej zapewnień, że wszystko będzie dobrze, wciąłem się jej w słowo.
- Nie – powiedziałem cicho, a jednocześnie stanowczo, przez co dziewczyna zamilkła. – Dobrze wiesz, że nie będzie dobrze. Staczam się, bo próbuję uciszyć swoje smutki. Nie wierzysz we mnie. Już dawno przestałaś. Zresztą… ja też w siebie nie wierzę. Może być już tylko gorzej – pokręciłem głową, po czym ukryłem twarz w dłoniach. – Jedyną osobę, która nigdy nie przestawała we mnie wierzyć, odprawiłem już zdaje mi się, że wieki temu. To był olbrzymi błąd. Chciałem być „cool” i odrzuciłem ją od siebie, i tak oto zyskałem przyjaciół, którzy nie są moimi przyjaciółmi oraz straciłem najważniejszą osobę w moim życiu… - westchnąłem. – Próbuję zapomnieć o tej osobie, robiąc czasami rzeczy, których nie chcę robić. Po prostu… próbuję się czymś zająć, żeby nie myśleć, tylko że… odkąd popełniłem ten wielki błąd, każda kolejna moje decyzja również jest błędna. Zawsze wybieram większe zło! Dlaczego już nie umiem trzeźwo myśleć? Dlaczego, do cholery, zawsze muszę się mylić? – zapytałem ścieżki wyłożonej szarą kostką brukową, w którą uporczywie się wpatrywałem. Siedzieliśmy teraz w parku pod dwoma rozłożystymi drzewami, których liście szumiały na wietrze, a mnie zdawało się, że naśmiewają się ze mnie.
- Aki… - westchnęła siostra, najwyraźniej nie wiedząc już, jak mnie pocieszyć. – Posłuchaj… Ja też kiedyś miałam te swoje szesnaście lat i wydawało mi się, że jak mnie rzucił chłopak, to cały świat nagle stanął przeciw mnie. Ale tak nie było, teraz już to wiem. Tylko mi się tak zdawało, bo użalałam się nad sobą, zamiast wziąć się w garść i iść dalej. Ty też musisz tak zrobić. Jesteś młody, przystojny i wysportowany; która dziewczyna by cię nie zechciała? – uśmiechnęła się na zachętę, a ja spojrzałem na nią jak na kretynkę.
- Dziewczyna? – powtórzyłem z niedowierzaniem.
- No… - zmieszała się. – Tak. Myślałam, że przez cały ten czas mówiłeś o dziewczynie. Ale jeśli nie… To kogo miałeś na myśli? – zapytała, a ja ponownie zwróciłem wzrok w kierunku kostki brukowej. Po chwili dziewczyna położyła mi rękę na ramieniu. – Chodzi o Takanoriego, prawda?
Westchnąłem i pokiwałem głową. Po co miałem ukrywać przed nią prawdę? Jeżeli mnie znienawidzi za to, że jestem homoseksualistą, to niech i tak się stanie – gorzej z pewnością już nie będzie.
- Zawsze można znaleźć nowych przyjaciół… - mruknęła.
- Przyjaciół? – zdziwiłem się. Czy ona naprawdę była taka tępa, czy tylko udawała? A może chciała mnie wkurzyć? – Ruki nigdy nie był TYLKO przyjacielem – podkreśliłem. Siostra potrzebowała chwili na „przetrawienie” moich słów. Kiedy w końcu ich sens trafił do niej, ta wytrzeszczyła na mnie oczy i spojrzała na mnie zdumiona.
Można się tego było spodziewać…


[Ruki]

Wybiegłem, zdawało mi się, że drugim wyjściem z akademika. Nie stałem już na jednokierunkowej, rzadko uczęszczanej uliczce, na której wczoraj spotkałem Ōtę, ale znajdowałem się na boisku. Dużym boisku do piłki nożnej z pięknie zadbaną murawą i doskonale widocznymi białymi liniami na niej. Dwie, nowe, wielkie bramki stały naprzeciw siebie niczym dwóch wrogów mierzących się na odległość morderczymi spojrzeniami. Westchnąłem i rozejrzałem się. Nikogo oprócz mnie tutaj nie było. Niewiele myśląc udałem się w stronę dużych, drewnianych stołów z przyspawanymi do nich metalowymi nogami obszernych ławek. Takich stolików z ławkami było kilka i mieściły się przed boiskiem na betonowym tarasie. Zgadywałem, że wiosną i latem, kiedy była piękna pogoda, rzesze uczniów przesiadywały tutaj i wygrzewały się na słońcu jak jaszczurki na kamieniach. Teraz była jesień; prawie zimna i było tu pusto. Usiadłem na jednej z ławek i oparłem łokcie o blat stolika, następnie układając głowę na dłoniach. „Co to, do ciężkiej cholery, miało być? Tam w pokoju z Sakim?!” – wrzasnąłem na siebie w myślach.
Zdawało mi się, że usłyszałem za sobą czyjeś kroki, ale nie zwróciłem na to uwagi. Byłem zbyt pochłonięty myślami. Ogarnęło mnie dziwne uczucie, że ktoś mi się przygląda z daleka. Jęknąłem i potarłem skronie. „Takanori, ty masz chyba jakieś omamy…”
Niebo zasnuło się ciemnymi chmurami. Wyglądało na to, że w każdej chwili mogło zacząć padać.
- „November rain”, co Ruki? – usłyszałem znajomy głos, na którego brzmienie aż podskoczyłem. Odwróciłem się gwałtownie i zobaczyłem za sobą Sakiego, który stał za mną z założonymi rękami i przewieszoną kurtką przez ramię. – Zmarzniesz – podał mi swoją kurtkę, podczas gdy ja nadal wpatrywałem się w niego tępo. – Weź – polecił, a ja niczym robot spełniłem jego rozkaz. Chłopak pomógł mi ją założyć i niczym mama ubierająca małe dziecko, zapiął mi suwak, przesuwając przy tym dłonią po wewnętrznej stronie mojego uda, gdyż aż dotąd sięgała mi jego kurtka.
- Przestań – odtrąciłem jego dłoń.
- Przecież ci się podoba – wyszczerzył się i spróbował mnie objąć, jednak ja wywinąłem mu się.
- Odsuń się! – krzyknąłem, a mój głos załamał się. Oczy zaczęły mnie piec. Co on, do cholery, chce mi zrobić?
- Nie chcesz powtórzyć tej sceny z pokoju? Bo powiem szczerze, że ja mam na to ochotę… i to wielką – wyszczerzył się groźnie, przez co przeszły mnie ciarki. Zaczął zbliżać się do mnie, na co ja oczywiście zacząłem się cofać. – Chyba nie zaprzeczysz, że było miło, hm? – zapytał retorycznie.
Nagle uderzyłem o coś łydkami. Odwróciłem się i zobaczyłem, że za mną wyrosła jakby spod ziemi ławka, na której jeszcze niedawno siedziałem. Saki przyskoczył do mnie i pchnął mnie, tak, że leżałem na stole. Wykorzystał chwilę, kiedy odwróciłem od niego wzrok. Przekląłem siarczyście. Chłopak zwisał nade mną i nie przewidywałem, żeby chciał zrobić mi coś miłego.
- A wiesz, że ja zawsze dostaję to, na co mam ochotę? – zachichotał, a ja zacząłem trząść się ze strachu.
- Wiesz, że ja też? – rozległ się kolejny głos, który należał do… - A teraz mam ci ochotę wjebać tak, aż z tej twojej pięknej twarzyczki zostanie miazga.
„O dobra Kannon…” – pomyślałem, ledwo powstrzymując okrzyk radości.
– Zostaw go – warknął głos nad moją głową, na co Saki zsunął się ze mnie i spojrzał na swojego przeciwnika. Przewróciłem się na brzuch, żeby również go zobaczyć i upewnić się, czy to aby na pewno on…

- Akira… - szepnąłem.

23 komentarze:

  1. Jejkuu... Nie wiem co mam powiedzieć. Uwielbiam to opowiadanie :3 Chciałam, żeby uzbierało mi się kilka części, żebym mogła przeczytać za jednym razem, jednak nie potrafię się tyle wstrzymać i gdy tylko widzę, że kolejna notka, to biorę się za czytanie.
    Kiedy następna cześć? c:
    Też będzie tak szybko? Powiedz, że nie będę musiała długo czekać ; _ ;

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaa!! Dlaczego ty kończysz w takich momentach no??!! Dlaczego? Pisz ciąg dalszy i wstawiaj jak najszybciej bo ja bez tego zwariuję!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham twoje opowiadania. Wszystkie przeczytałam ze 2,3 razy. Czekam z niecierpliwością na następna cześć. Mam nadzieje ze Akira mocno wjebie Saki'emuψ(`∇´)ψ
    Pozdrawiam i weny życzę ☆〜(ゝ。∂)
    xPat

    OdpowiedzUsuń
  4. BODŻĘ.
    Umarłam. I nie żyję. I jestem trupem. I w ogóle.
    Czeeemu, och czeeeemu skończyłaś w takim momencie? Teraz nie będę się uczyła biologi (ach, genetyka) tylko głęboko zastanawiała się (hah, ja i głębokie przemyślenia) nad dalszym ciągiem.
    Ogółem, wielkie gomen, że nie komentowałam.
    Mam teraz na tyle duże problemy, że na lapku rzadko kiedy mogę coś zrobić. A na telefonie pisać komentarzy nie chcę. On mnie nienawidzi ._.

    Wracając- kocham, KOCHAM twoje opowiadania.
    Proszę, pisz dalej <3
    Życzę ci weny i dużo siły do pisania ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Coś mi się zbugowało ... O.o
    Nwm co ... No nic piszę jescze raz.

    "KYAAAAAAAAAAAA *piszczy*
    Aki-chaaaaan !!!!!!!! <3
    Przywal muu ~~ ! >.<
    Zeby go mamuśka nie poznała ....
    Wiedziałam, że będą chcieli Ruksiątko skrzywdzić ...;_;
    Ale zjawił się ON <3 ! Nie wiem skąd, ale to nie ważne <3 Jest! I w końcu zrozumiał swoje postępowanie... Wzruszyłam się ;_;
    Kocham to opo <3 I autorkę <3 *tula pzrez internet* Czekam na ciąg dalszy!
    Życzę weny ( DUŻOOOOOOOO) i wolnego czasu :)

    PS Znowu przesadziłam z minkami ... No nic ...
    Powiedz mogę cię dodać do plecanych u siebie na blogu, prawda :D ?
    http://midd-no-katari.blogspot.com/ <-- Tu w sensie.

    OdpowiedzUsuń
  7. boże, boże, boże, boże, boże, boże, boże przecież ja teraz nie zasnę! jezuśku...koniecznie musisz dodać kolejną część bo ja zwariuję.! jesteś nieziemska! <3

    OdpowiedzUsuń
  8. hahaha Akira!do boju!
    mordko kochana dajesz radę XP
    tak powinno być... Aki i Taka forewer :DDD
    Lalalulu;)

    OdpowiedzUsuń
  9. No nie!! Ty to robisz specjalnie!! Dlaczego skończyłaś w tak okrutnym miejscu??!!

    Pisz szybko i dużo weny :D

    OdpowiedzUsuń
  10. X.x zgonzgonzgonzgonzgonzgonzgon
    Ja pieprzę! Ale emocje!!!! Kocham Cię za to opko... Na serio.
    Kiedy czytałam tą część dokładnie ułożyłam sobie w głowie co chciałabym Ci napisać w komentarzu... I to WSZYSTKO szlag trafił!!! SZOK POFANFICKOWY!!! :D
    Na pewno Ruki jest lepszy niż Harry Garncarz...te jego fanservice'y.
    Nadal mnie intryguje Shimizu...teraz nawet bardziej.
    WOW! A myślałam, że tylko Aoi posiada moc super bohatera ratującego Maleństwo z opresji! Jednak Reirei jest zdolny. ZBIJ GO! ZBIJ GO! Niech pozna pięść trolskilwego semusia *wymachuje transparentem z napisem "team Reita"... Tak wiem- czasmi powinnam się najzwyczajniej w świecie nie odzywać, ale taka moja natura ;/
    Dziękuję za kolejną nocię :3 Reasumując: opko- cudowne, autorka-jeszcze bardziej!!
    Weny!!!
    Pozdrawiam
    Chizuru

    OdpowiedzUsuń
  11. Aaa Aki Super hero :3 Saki az mam ochote ci walnąc, zostaw ruksiątko>.< ooo a co z Aosiem i Panem Ślicznym celebrytem i ich spotkaniem po szkole? czekam na kolejna czesc

    OdpowiedzUsuń
  12. Faaaaaak .... *o* Miałam nadzieję że to Shimizu .. to by było takie słodkie... :3 Ale tak też jest dobrze .. owww... ^^ Ale Saaaakiii ♥ XD Jaram się twoimi postaciami... wtf? XD Kocham cie i to co piszesz i dziękuję że wciąż piszesz ♥

    OdpowiedzUsuń
  13. AAAAAAAAAAKIRA!!! Akira! Ratuj go! Ale nie zabij Saki'egoxD
    Coś mi się zdaję, że będę dzisiaj czatować przed komputerem na następną część! Co tam kolokwium z psychologi, czekam na nexta:)
    Dziękuję za to, że wciąż piszesz, jesteś najlepsza!
    Weny życzę
    Cruel

    OdpowiedzUsuń
  14. AKIIŚ ;w; TAKTAK, RATUJ TAKĘ, RATUJ!
    Przepraszam za nieskomentowanie poprzedniej części. Przeczytałam ją ,,po łebkach'' i nie zdążyłam dodać komentarza, przepraszam ;^;
    Za to... No, robi się baardzo ciekawie. Naprawdę. Już nie mogę się doczekać kolejnej części <3
    Och, Saki, idioto. Jak mogłeś tak biednego Ruksa potraktować? ;^;
    No nic, czekam na dalszą część.
    Może jakaś szczera rozmowa między Taką, a Akirą?
    No nic, zobaczymy.
    Czekam z niecierpliwością, pozdrawiam, całuję i weny życzę <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Może wreszcie będą razem?

    OdpowiedzUsuń
  16. Moje życie stało się gorsze, bo skończyłaś w takim momencie. ;_; Pisz dalej, pisz dalej! < 333

    OdpowiedzUsuń
  17. lol zaskakujące zakończenie:D
    ciekawa i wspaniała notka.
    ja napisałam pierwszą notkę na swoim blogu. zapraszam:D
    ps. notka na prawdę wspaniała i już nie mogę się doczekać konfrontacji. i Akira wygra. prawda?

    OdpowiedzUsuń
  18. Oj kochana, chyba muszę nadrobić zaległości... Tak szybko wstawiasz nowe rozdziały. Ale wiesz, że kocham twoje opowiadania :3
    Tak strasznie jestem ciekawa o co tak naprawdę chodzi z tym Shimizu. Lubię takie tajemnicze postaci. No i wiesz co? Reita znowu na końcu jako bohater i ochroniarz xD to było genialne, nawet się nie spodziewałam, że przyjdzie akurat w takim momencie.
    Cudeńko ;* czekam na następne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S. widzę, że humor już ci się poprawił, bo zamiast "nie wiem, kiedy coś opublikuję, bo nikt tego nie komentuje" (mniej więcej tak to było), jest "kocham was ze te wasze komentarze, aż chce mi się pisać dalej" ;P no no no XDDD taka "drobna zmiana" >.<

      Usuń
  19. Weeeeeeeeee!!!!
    Misha chce więcej! Więcej!
    Więcej!!!
    (mdleje)

    OdpowiedzUsuń
  20. Uwielbiam twoje opowiadania! Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Pisz dalej! :3

    OdpowiedzUsuń
  21. Zauważyłaś że liczba komci przekroczyła 20? XD

    OdpowiedzUsuń
  22. cudowne, dobrze, że nie muszę czekać na kolejny rozdział bo bym nie wytrzymała :). już nie mogę się doczekać ciągu dalszego, szczególnie pomiędzy reitą, a rukim, z nimi to się będzie działo! :D

    OdpowiedzUsuń