A jak chcecie to wam daję :) Świeżutkie, dopiero co przed chwilą
skończone!
Acha... i wiecie co?
Kocham was za te wasze komentarze!
Dzięki nim aż chce mi się pisać dalej, dlatego piszę na przerwach,
matmie, WOS'ie, geografii, religii, angielskim i polskim w szkole w moim specjalnym
zeszyciku do opowiadań ;]
Z dedykacją dla wszystkich, którzy kiedyś pokwapili się o wystukanie
tutaj choćby kilku słów :*
„Liceum cz.6”
Przez długi czas zastanawiałem się nad znaczeniem
słów Shimizu. Próbowałem zrozumieć, co też chłopak mógł mieć na myśli i
dlaczego powiedział to po angielsku, a nie w naszym ojczystym języku,
japońskim. Przez tę zagadkę nie mogłem zasnąć. Wierciłem i rzucałem się w
łóżku, kiedy reszta spokojnie spała – to jeszcze bardziej mnie irytowało i
powodowało, że jeszcze usilniej próbowałem zasnąć, co oczywiście dawało
odwrotny skutek. Nawet Ōta został na noc i teraz, wciśnięty w tors Sugi, spał z
nim na małym, jednoosobowym łóżku. Westchnąłem i przewróciłem się na wznak.
Ogarnęło mnie jakieś dziwne uczucie, dlatego odwróciłem głowę i spojrzałem w
bok.
Jak widać pomyliłem się – nie wszyscy spali
spokojnie…
Shimizu spoglądał na mnie załzawionymi oczami, w
których malowało się ciche błaganie. Wyglądał tak żałośnie, że aż jakaś stalowa
obręcz ścisnęła moje serce, przez co, mimo przestrogi Sugi, wstałem i
postanowiłem pomóc rudemu.
Był to pierwszy raz, kiedy mogłem przyjrzeć się
jego twarzy. Z pewnością byłaby piękna… gdyby nie ten wyraz fizycznego, jak i
psychicznego bólu, który się na niej malował. Gdyby nie ten grymas żenującej
bezsilności i zdania na czyjąś łaskę…
Podszedłem do niego bezszelestnie i zacząłem
mocować się z zadziwiająco grubym sznurem, którym były spętane jego nadgarstki.
Niestety, węzły były niemalże marynarskie, przez co miałem z nimi niemały
problem. Postać Sakiego pod cienką kołdrą poruszyła się, a mi mocniej zabiło
serce, na myśl o tym, że mógłby zobaczyć, jak pomagam Shimizu, choć jego brat
surowo mi tego zabronił. Coś czułem, że jakoś nie byłby z tego zadowolony…
Poczułem, jak adrenalina wydziela mi się do krwi i
nie zważając na to, że sam ranię sobie opuszki palców, zacząłem szarpać za
pęta.
- Szybciej… - szepnął chłopak, nerwowo spoglądając
w stronę brata Sugi.
Szamotałem się ze sznurami, aż w końcu, nie widząc
innego wyjścia, zacząłem gryźć linę. W moich ustach rozlał się gorzki smak, od
którego skrzywiłem się. Zęby bolały od grubych włókien sznura. Owe włókna,
kiedy pękały, kaleczyły mi język i wewnętrzne strony policzków. Mimo to w końcu
udało mi się uwolnić chłopaka. Odwiązałem jego nadgarstki, które naznaczone
były czerwonymi pręgami. Saki westchnął, przewrócił się na drugi bok, jednak
nie obudził się.
Odetchnąłem z ulgą, podobnie jak Shimizu, który
przez chwilę wyglądał, jakby chciał się do mnie przytulić z wdzięcznością,
jednak szybko odrzuciłem tę niedorzeczną myśl, widząc, jak rudy wstaje i
rozmasowuje obolałe nadgarstki oraz dłonie, do których przez pewien czas chyba
nie dochodziła już krew.
- Dzięki – szepnął, jednak w tym słowie kryło się
tyle wdzięczności, że gdybym tego nie usłyszał na własne uszy, z pewnością nie
uwierzyłbym, że można zawrzeć tyle emocji w jednym słowie. Chłopak czym prędzej
popędził do drzwi i wyszedł, cicho je za sobą zamykając.
***
Kiedy obudziłem się, w pokoju już nikogo nie było.
Przestraszyłem się, gdyż w pierwszej chwili pomyślałem, że zaspałem na lekcje i
nikt mnie nie obudził, jednak przypomniałem sobie, że była sobota. Niespiesznie
wstałem i ubrałem się. Doprowadziłem włosy do porządku i podkreśliłem oczy
czarną kredką. Wróciłem do pokoju, stanąłem na jego środku i zamarłem. Nie
wiedziałem, co mam zrobić ani tym bardziej, gdzie pójść. Znajdowałem się w
wielkim budynku, którego nie znałem, a w dodatku zaczynałem być głodny. „W sumie
to mógłbym poczekać, bo z pewnością ktoś tu przyjdzie… Ale z drugiej strony
chłopacy mogli wyjść na miasto, a ja mógłbym tu siedzieć do wieczora, więc…” –
pomyślałem, jednocześnie decydując, że wyruszam na samotne poszukiwania czegoś
do jedzenia.
Uprzednio zabierając ze sobą pieniądze, które
wczoraj dostałem od mężczyzny w garniturze, który myślał, że jestem ulicznym
grajkiem, ruszyłem do drzwi i szarpnąłem za klamkę… jednak drzwi nie ustąpiły
przede mną.
- Co, do cholery…? – wyszeptałem, mocując się z
klamką jeszcze raz. Dalej nie uzyskałem pożądanego skutku. Drzwi były zamknięte
na klucz!
Spojrzałem tępo na nie, przez chwilę nie mogąc
uwierzyć, że naprawdę są zamknięte. Stałem tak i wpatrywałem się w drzwi,
naiwnie wierząc, że zamek ustąpi pod naciskiem mojego wzroku. Przeżyłem
rozczarowanie, kiedy tak się nie stało…
Westchnąłem i już miałem zamiar przetrząsnąć pokój
w poszukiwaniu jakiegoś dodatkowego klucza, który mógł być tutaj zostawiony
przez jakąś wspaniałomyślną osobę, kiedy zamek w drzwiach zazgrzytał.
Ucieszyłem się, śmiejąc się w myślach, że pokonałem Harry’ego Potter’a i za
sprawą mojej magicznej mocy, która wcześniej jakoś się nigdy nie ujawniała,
pokonałem przeszkodę, jaką były w tym wypadku drzwi, kiedy nagle przede mną
wyrosła jak spod ziemi postać Sakiego. Był cały ubrany na czarno, przez co jego
skóra o pergaminowym zabarwieniu wyraźnie odcinała się od ubrań. Wyglądał jak
jakiś wampir z horroru klasy B, a może nawet i C, jednak moje serce i tak
przyspieszyło. Nie wiem, dlaczego tak panicznie bałem się go, ale wolałem się
nad tym nie zastanawiać. Z dwojga złego to wolałbym spotkać teraz Sugę niż jego
brata, który uśmiechnął się do mnie niebezpiecznie. Poczułem gulę w gardle,
która utrudniała mi oddychanie i przełykanie śliny.
- Cześć – przywitał się. Jego głos był
zachrypnięty, jakby właśnie co wypalił przynajmniej dwie paczki papierosów,
jednak nie było czuć od niego tytoniu. – Przyszedłem sprawdzić czy się
obudziłeś. Tak słodko spałeś, że aż żal było cię budzić wcześniej – jego uśmiech
stał się łagodniejszy.
Chłopak podszedł do mnie i pogładził po włosach.
Momentalnie cofnąłem się, a uśmiech z jego ust zniknął całkowicie. Na jego
twarzy nie malował się już ani agresywny, ani pobłażliwy grymas. Nie było na
niej nic.
- Dlaczego mnie zamknęliście? – zapytałem prosto z
mostu.
Bruneta zaskoczyła moje bezpośredniość i przez
chwilę myślałem, że mi nie odpowie, jednak oczywiście myliłem się. Jego wargi
na powrót wygięły się w nonszalanckim uśmieszku.
- To taki rodzaj zabezpieczenia – zapewnił mnie.
„Zabezpieczenia? Taka „prezerwatywa”, żebym nie
uciekł jak Shimizu? Jestem tutaj więźniem?!” – pomyślałem spanikowany.
- Tu ludzie mają dziwne nawyki… Jednym z nich jest
to, że cała grupa wchodzi ci do pokoju i budzi, wrzeszcząc do ucha jakieś
sprośne teksty – skrzywił się, kontynuując objaśnianie mi panujących tu
zwyczajów. – Mało przyjemne doznanie, uwierz. Suga i ja po prostu nie
chcieliśmy, żeby ktoś cię obudził – wyjaśnił, choć byłem pewien, że żadne z
jego słów nie było prawdą.
- Och… - wyrwało mi się, co Saki odebrał chyba jako
skruchę z mojej strony za to, że tak na niego naskoczyłem.
Kiedy ja rozważałem, jak chłopak mógł zrozumieć
moje westchnienie, on zamknął za sobą drzwi i zbliżył się do mnie, czego nawet
nie zauważyłem. Ocknąłem się i spojrzałem na niego dopiero wtedy, kiedy
przesunął zimnymi, szczupłymi palcami po moim policzku. Ponownie chciałem się
odsunąć, jednak ciemnowłosy skutecznie uniemożliwił mi to, mocno obejmując w
pasie. Położyłem dłonie na jego torsie, próbując go odepchnąć, ale to jedynie
zmotywowało go do działania i sprawiło, że jego uścisk stał się niczym ze
stali… hartowanej, dodam…
Był ode mnie silniejszy i nie miałem szans na
wyswobodzenie się. Brunet nachylił się nade mną i zaledwie musnął moje wargi.
Wiem, że teoretycznie cholernie się go bałem i teoretycznie powinienem mu się
wyrywać, jednak to wszystko teoria – w rzeczywistości coś we mnie pękło z
hukiem i nagle zapragnąłem czyjejś bliskości. Obojętnie czyjej. Założyłem mu
ręce na szyję, a on jeszcze bardziej zacieśnił uścisk. Zrobił to tak mocno, iż
tym samym niemal odebrał mi dech w piersiach. Z moich ust wydostał się zduszony
jęk; na wpół wywołany bólem, na wpół przyjemnością, przez co mój ciepły oddech
owiał jego szyję. Wplotłem palce w jego miękkie, półdługie włosy, które okalały
mu twarz. Saki chciał mi spojrzeć w oczy, ale ja bałem się tych bezdennych
tęczówek, które niemalże stanowiły jedną całość ze źrenicami i nie szło ich
odróżnić – aby uniknąć tego spojrzenia, tym razem to ja go pocałowałem. Wpiłem
się zachłannie w jego ciepłe, pełne wargi. Po chwili poczułem jak zaczyna
pieścić mnie językiem, dlatego uchyliłem usta, z czego on chętnie skorzystał.
Całowaliśmy się ostro, nawzajem gryząc swoje usta. Odsunęliśmy się od siebie
dopiero, kiedy zabrakło nam tchu. Obaj mieliśmy spuchnięte wargi od pocałunku.
Chłopak spojrzał na mnie błyszczącymi z podniecenia oczyma i uśmiechnął się w
słodkiej ekstazie, rozkoszując się wspomnieniami sprzed kliku chwil. Chciał
pocałować mnie ponownie, jednak kiedy tylko poczułem, że jego uścisk rozluźnił
się nieco, odepchnąłem go i wybiegłem z sercem łomoczącym boleśnie o żebra.
Nie wiem, dlaczego pomyślałem w tej chwili o
Reicie…
[Reita]
Na izbę wytrzeźwień przyjechała po mnie siostra.
Opowiedziała mi, że rodzice wściekli się, kiedy dostali telefon od policjanta i
po powrocie do domu z pewnością będę mógł spodziewać się urwania głowy przez
własną matkę. Starała się jakoś mnie pocieszyć, powtarzając, że przejdziemy
przez to piekło razem, jednak i w jej oczach znalazłem żal. Nie pochwalała
tego, co zrobiłem – w sumie to dobrze, bo co tu niby pochwalać? W końcu nie
wytrzymałem i po drugim kwadransie jej zapewnień, że wszystko będzie dobrze,
wciąłem się jej w słowo.
- Nie – powiedziałem cicho, a jednocześnie stanowczo,
przez co dziewczyna zamilkła. – Dobrze wiesz, że nie będzie dobrze. Staczam
się, bo próbuję uciszyć swoje smutki. Nie wierzysz we mnie. Już dawno
przestałaś. Zresztą… ja też w siebie nie wierzę. Może być już tylko gorzej –
pokręciłem głową, po czym ukryłem twarz w dłoniach. – Jedyną osobę, która nigdy
nie przestawała we mnie wierzyć, odprawiłem już zdaje mi się, że wieki temu. To
był olbrzymi błąd. Chciałem być „cool” i odrzuciłem ją od siebie, i tak oto
zyskałem przyjaciół, którzy nie są moimi przyjaciółmi oraz straciłem
najważniejszą osobę w moim życiu… - westchnąłem. – Próbuję zapomnieć o tej
osobie, robiąc czasami rzeczy, których nie chcę robić. Po prostu… próbuję się
czymś zająć, żeby nie myśleć, tylko że… odkąd popełniłem ten wielki błąd, każda
kolejna moje decyzja również jest błędna. Zawsze wybieram większe zło! Dlaczego
już nie umiem trzeźwo myśleć? Dlaczego, do cholery, zawsze muszę się mylić? –
zapytałem ścieżki wyłożonej szarą kostką brukową, w którą uporczywie się
wpatrywałem. Siedzieliśmy teraz w parku pod dwoma rozłożystymi drzewami,
których liście szumiały na wietrze, a mnie zdawało się, że naśmiewają się ze
mnie.
- Aki… - westchnęła siostra, najwyraźniej nie
wiedząc już, jak mnie pocieszyć. – Posłuchaj… Ja też kiedyś miałam te swoje
szesnaście lat i wydawało mi się, że jak mnie rzucił chłopak, to cały świat
nagle stanął przeciw mnie. Ale tak nie było, teraz już to wiem. Tylko mi się
tak zdawało, bo użalałam się nad sobą, zamiast wziąć się w garść i iść dalej.
Ty też musisz tak zrobić. Jesteś młody, przystojny i wysportowany; która
dziewczyna by cię nie zechciała? – uśmiechnęła się na zachętę, a ja spojrzałem
na nią jak na kretynkę.
- Dziewczyna? – powtórzyłem z niedowierzaniem.
- No… - zmieszała się. – Tak. Myślałam, że przez cały
ten czas mówiłeś o dziewczynie. Ale jeśli nie… To kogo miałeś na myśli? –
zapytała, a ja ponownie zwróciłem wzrok w kierunku kostki brukowej. Po chwili
dziewczyna położyła mi rękę na ramieniu. – Chodzi o Takanoriego, prawda?
Westchnąłem i pokiwałem głową. Po co miałem ukrywać
przed nią prawdę? Jeżeli mnie znienawidzi za to, że jestem homoseksualistą, to
niech i tak się stanie – gorzej z pewnością już nie będzie.
- Zawsze można znaleźć nowych przyjaciół… -
mruknęła.
- Przyjaciół? – zdziwiłem się. Czy ona naprawdę
była taka tępa, czy tylko udawała? A może chciała mnie wkurzyć? – Ruki nigdy
nie był TYLKO przyjacielem – podkreśliłem. Siostra potrzebowała chwili na
„przetrawienie” moich słów. Kiedy w końcu ich sens trafił do niej, ta
wytrzeszczyła na mnie oczy i spojrzała na mnie zdumiona.
Można się tego było spodziewać…
[Ruki]
Wybiegłem, zdawało mi się, że drugim wyjściem z
akademika. Nie stałem już na jednokierunkowej, rzadko uczęszczanej uliczce, na
której wczoraj spotkałem Ōtę, ale znajdowałem się na boisku. Dużym boisku do
piłki nożnej z pięknie zadbaną murawą i doskonale widocznymi białymi liniami na
niej. Dwie, nowe, wielkie bramki stały naprzeciw siebie niczym dwóch wrogów
mierzących się na odległość morderczymi spojrzeniami. Westchnąłem i rozejrzałem
się. Nikogo oprócz mnie tutaj nie było. Niewiele myśląc udałem się w stronę dużych,
drewnianych stołów z przyspawanymi do nich metalowymi nogami obszernych ławek.
Takich stolików z ławkami było kilka i mieściły się przed boiskiem na betonowym
tarasie. Zgadywałem, że wiosną i latem, kiedy była piękna pogoda, rzesze
uczniów przesiadywały tutaj i wygrzewały się na słońcu jak jaszczurki na
kamieniach. Teraz była jesień; prawie zimna i było tu pusto. Usiadłem na jednej
z ławek i oparłem łokcie o blat stolika, następnie układając głowę na dłoniach.
„Co to, do ciężkiej cholery, miało być? Tam w pokoju z Sakim?!” – wrzasnąłem na
siebie w myślach.
Zdawało mi się, że usłyszałem za sobą czyjeś kroki,
ale nie zwróciłem na to uwagi. Byłem zbyt pochłonięty myślami. Ogarnęło mnie
dziwne uczucie, że ktoś mi się przygląda z daleka. Jęknąłem i potarłem skronie.
„Takanori, ty masz chyba jakieś omamy…”
Niebo zasnuło się ciemnymi chmurami. Wyglądało na
to, że w każdej chwili mogło zacząć padać.
- „November rain”, co Ruki? – usłyszałem znajomy
głos, na którego brzmienie aż podskoczyłem. Odwróciłem się gwałtownie i
zobaczyłem za sobą Sakiego, który stał za mną z założonymi rękami i
przewieszoną kurtką przez ramię. – Zmarzniesz – podał mi swoją kurtkę, podczas
gdy ja nadal wpatrywałem się w niego tępo. – Weź – polecił, a ja niczym robot
spełniłem jego rozkaz. Chłopak pomógł mi ją założyć i niczym mama ubierająca
małe dziecko, zapiął mi suwak, przesuwając przy tym dłonią po wewnętrznej
stronie mojego uda, gdyż aż dotąd sięgała mi jego kurtka.
- Przestań – odtrąciłem jego dłoń.
- Przecież ci się podoba – wyszczerzył się i
spróbował mnie objąć, jednak ja wywinąłem mu się.
- Odsuń się! – krzyknąłem, a mój głos załamał się.
Oczy zaczęły mnie piec. Co on, do cholery, chce mi zrobić?
- Nie chcesz powtórzyć tej sceny z pokoju? Bo
powiem szczerze, że ja mam na to ochotę… i to wielką – wyszczerzył się groźnie,
przez co przeszły mnie ciarki. Zaczął zbliżać się do mnie, na co ja oczywiście
zacząłem się cofać. – Chyba nie zaprzeczysz, że było miło, hm? – zapytał
retorycznie.
Nagle uderzyłem o coś łydkami. Odwróciłem się i
zobaczyłem, że za mną wyrosła jakby spod ziemi ławka, na której jeszcze
niedawno siedziałem. Saki przyskoczył do mnie i pchnął mnie, tak, że leżałem na
stole. Wykorzystał chwilę, kiedy odwróciłem od niego wzrok. Przekląłem
siarczyście. Chłopak zwisał nade mną i nie przewidywałem, żeby chciał zrobić mi
coś miłego.
- A wiesz, że ja zawsze dostaję to, na co mam
ochotę? – zachichotał, a ja zacząłem trząść się ze strachu.
- Wiesz, że ja też? – rozległ się kolejny głos,
który należał do… - A teraz mam ci ochotę wjebać tak, aż z tej twojej pięknej
twarzyczki zostanie miazga.
„O dobra Kannon…” – pomyślałem, ledwo powstrzymując
okrzyk radości.
– Zostaw go – warknął głos nad moją głową, na co
Saki zsunął się ze mnie i spojrzał na swojego przeciwnika. Przewróciłem się na
brzuch, żeby również go zobaczyć i upewnić się, czy to aby na pewno on…
- Akira… - szepnąłem.
Jejkuu... Nie wiem co mam powiedzieć. Uwielbiam to opowiadanie :3 Chciałam, żeby uzbierało mi się kilka części, żebym mogła przeczytać za jednym razem, jednak nie potrafię się tyle wstrzymać i gdy tylko widzę, że kolejna notka, to biorę się za czytanie.
OdpowiedzUsuńKiedy następna cześć? c:
Też będzie tak szybko? Powiedz, że nie będę musiała długo czekać ; _ ;
Aaaa!! Dlaczego ty kończysz w takich momentach no??!! Dlaczego? Pisz ciąg dalszy i wstawiaj jak najszybciej bo ja bez tego zwariuję!!
OdpowiedzUsuńKocham twoje opowiadania. Wszystkie przeczytałam ze 2,3 razy. Czekam z niecierpliwością na następna cześć. Mam nadzieje ze Akira mocno wjebie Saki'emuψ(`∇´)ψ
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę ☆〜(ゝ。∂)
xPat
BODŻĘ.
OdpowiedzUsuńUmarłam. I nie żyję. I jestem trupem. I w ogóle.
Czeeemu, och czeeeemu skończyłaś w takim momencie? Teraz nie będę się uczyła biologi (ach, genetyka) tylko głęboko zastanawiała się (hah, ja i głębokie przemyślenia) nad dalszym ciągiem.
Ogółem, wielkie gomen, że nie komentowałam.
Mam teraz na tyle duże problemy, że na lapku rzadko kiedy mogę coś zrobić. A na telefonie pisać komentarzy nie chcę. On mnie nienawidzi ._.
Wracając- kocham, KOCHAM twoje opowiadania.
Proszę, pisz dalej <3
Życzę ci weny i dużo siły do pisania ;3
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCoś mi się zbugowało ... O.o
OdpowiedzUsuńNwm co ... No nic piszę jescze raz.
"KYAAAAAAAAAAAA *piszczy*
Aki-chaaaaan !!!!!!!! <3
Przywal muu ~~ ! >.<
Zeby go mamuśka nie poznała ....
Wiedziałam, że będą chcieli Ruksiątko skrzywdzić ...;_;
Ale zjawił się ON <3 ! Nie wiem skąd, ale to nie ważne <3 Jest! I w końcu zrozumiał swoje postępowanie... Wzruszyłam się ;_;
Kocham to opo <3 I autorkę <3 *tula pzrez internet* Czekam na ciąg dalszy!
Życzę weny ( DUŻOOOOOOOO) i wolnego czasu :)
PS Znowu przesadziłam z minkami ... No nic ...
Powiedz mogę cię dodać do plecanych u siebie na blogu, prawda :D ?
http://midd-no-katari.blogspot.com/ <-- Tu w sensie.
boże, boże, boże, boże, boże, boże, boże przecież ja teraz nie zasnę! jezuśku...koniecznie musisz dodać kolejną część bo ja zwariuję.! jesteś nieziemska! <3
OdpowiedzUsuńhahaha Akira!do boju!
OdpowiedzUsuńmordko kochana dajesz radę XP
tak powinno być... Aki i Taka forewer :DDD
Lalalulu;)
No nie!! Ty to robisz specjalnie!! Dlaczego skończyłaś w tak okrutnym miejscu??!!
OdpowiedzUsuńPisz szybko i dużo weny :D
X.x zgonzgonzgonzgonzgonzgonzgon
OdpowiedzUsuńJa pieprzę! Ale emocje!!!! Kocham Cię za to opko... Na serio.
Kiedy czytałam tą część dokładnie ułożyłam sobie w głowie co chciałabym Ci napisać w komentarzu... I to WSZYSTKO szlag trafił!!! SZOK POFANFICKOWY!!! :D
Na pewno Ruki jest lepszy niż Harry Garncarz...te jego fanservice'y.
Nadal mnie intryguje Shimizu...teraz nawet bardziej.
WOW! A myślałam, że tylko Aoi posiada moc super bohatera ratującego Maleństwo z opresji! Jednak Reirei jest zdolny. ZBIJ GO! ZBIJ GO! Niech pozna pięść trolskilwego semusia *wymachuje transparentem z napisem "team Reita"... Tak wiem- czasmi powinnam się najzwyczajniej w świecie nie odzywać, ale taka moja natura ;/
Dziękuję za kolejną nocię :3 Reasumując: opko- cudowne, autorka-jeszcze bardziej!!
Weny!!!
Pozdrawiam
Chizuru
Aaa Aki Super hero :3 Saki az mam ochote ci walnąc, zostaw ruksiątko>.< ooo a co z Aosiem i Panem Ślicznym celebrytem i ich spotkaniem po szkole? czekam na kolejna czesc
OdpowiedzUsuńFaaaaaak .... *o* Miałam nadzieję że to Shimizu .. to by było takie słodkie... :3 Ale tak też jest dobrze .. owww... ^^ Ale Saaaakiii ♥ XD Jaram się twoimi postaciami... wtf? XD Kocham cie i to co piszesz i dziękuję że wciąż piszesz ♥
OdpowiedzUsuńAAAAAAAAAAKIRA!!! Akira! Ratuj go! Ale nie zabij Saki'egoxD
OdpowiedzUsuńCoś mi się zdaję, że będę dzisiaj czatować przed komputerem na następną część! Co tam kolokwium z psychologi, czekam na nexta:)
Dziękuję za to, że wciąż piszesz, jesteś najlepsza!
Weny życzę
Cruel
AKIIŚ ;w; TAKTAK, RATUJ TAKĘ, RATUJ!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za nieskomentowanie poprzedniej części. Przeczytałam ją ,,po łebkach'' i nie zdążyłam dodać komentarza, przepraszam ;^;
Za to... No, robi się baardzo ciekawie. Naprawdę. Już nie mogę się doczekać kolejnej części <3
Och, Saki, idioto. Jak mogłeś tak biednego Ruksa potraktować? ;^;
No nic, czekam na dalszą część.
Może jakaś szczera rozmowa między Taką, a Akirą?
No nic, zobaczymy.
Czekam z niecierpliwością, pozdrawiam, całuję i weny życzę <3
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Może wreszcie będą razem?
OdpowiedzUsuńMoje życie stało się gorsze, bo skończyłaś w takim momencie. ;_; Pisz dalej, pisz dalej! < 333
OdpowiedzUsuńlol zaskakujące zakończenie:D
OdpowiedzUsuńciekawa i wspaniała notka.
ja napisałam pierwszą notkę na swoim blogu. zapraszam:D
ps. notka na prawdę wspaniała i już nie mogę się doczekać konfrontacji. i Akira wygra. prawda?
Oj kochana, chyba muszę nadrobić zaległości... Tak szybko wstawiasz nowe rozdziały. Ale wiesz, że kocham twoje opowiadania :3
OdpowiedzUsuńTak strasznie jestem ciekawa o co tak naprawdę chodzi z tym Shimizu. Lubię takie tajemnicze postaci. No i wiesz co? Reita znowu na końcu jako bohater i ochroniarz xD to było genialne, nawet się nie spodziewałam, że przyjdzie akurat w takim momencie.
Cudeńko ;* czekam na następne
P.S. widzę, że humor już ci się poprawił, bo zamiast "nie wiem, kiedy coś opublikuję, bo nikt tego nie komentuje" (mniej więcej tak to było), jest "kocham was ze te wasze komentarze, aż chce mi się pisać dalej" ;P no no no XDDD taka "drobna zmiana" >.<
UsuńWeeeeeeeeee!!!!
OdpowiedzUsuńMisha chce więcej! Więcej!
Więcej!!!
(mdleje)
Uwielbiam twoje opowiadania! Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Pisz dalej! :3
OdpowiedzUsuńZauważyłaś że liczba komci przekroczyła 20? XD
OdpowiedzUsuńcudowne, dobrze, że nie muszę czekać na kolejny rozdział bo bym nie wytrzymała :). już nie mogę się doczekać ciągu dalszego, szczególnie pomiędzy reitą, a rukim, z nimi to się będzie działo! :D
OdpowiedzUsuń