Gara x Tetsu 2

Buhahaha! Wszyscy czekają na "liceum", a tutaj - tadam! - trochę o Merry... Już dawno miałam napisaną tą część, ale jakoś nie było okazji wstawić...
Dedykuję tę notkę Lilien, której podobno bardzo spodobało się to opko. Nie wiem, czy ona tutaj dalej zagląda, ale jakby co to dedykacja jest :)

Piętnaście komentarzy w jedną noc! Wow! Jesteście świetne! DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKIE POCHLEBSTWA! Teraz co prawda nie mam czasu się zbytnio rozpisywać, więc wyszczegulnię wszystkie osoby po kolei w następnej notce, która pojawi się jutro, jeśli tutaj też znajdzie się ładna liczba komci - mogę na was liczyć?
Oczywiście jutrzejszym postem byłaby kontynuacja "liceum", ktróą już zaczynam pisać.. :]
Może Die miał rację… Może spieprzyłem? „Spieprzyłem naszą znajomość, Gara?” – zapytałem siebie w myślach, ściągając brwi i analizując wszystkie lata naszej znajomości. Może wcale nie wiem o nim tak wiele jak mi się wydaje? Może nie znam go aż tak? Może właśnie to on ma mnie w garści, a nie ja jego? Może to ja powinienem wracać do niego z podkulonym ogonem, a nie on do mnie? Może…

Ee… Głupie gadanie…


Prychnąłem i skrzywiłem się na własne myśli, jednocześnie decydując, że nie będę dziś jadł kolacji. Westchnąłem i poczłapałem do łazienki, by wziąć gorący prysznic. Rozebrałem się i wszedłem do kabiny prysznicowej, odkręcając kurek z ciepłą wodą. Oparłem się plecami o zimne kafelki, które mroziły moją skórę, kiedy gorące strugi wody je grzały. Przymknąłem powieki i poczułem się bardzo senny. Ziewnąłem rozdzierająco i oddałem się błogiej chwili relaksu… którą jak zwykle musiał ktoś przerwać! Znów odezwał się ten jebany telefon! Kiedyś go wypierdolę przez okno!

- Czego?! – warknąłem poirytowany, wygrzebując komórkę z kieszeni spodni i wychodząc z kabiny, nadal nie zakręcając wody.

- Słuchaj… Wiem, Tetsu, że jest późna godzina – odezwał się Tatsurou po drugiej stronie linii – ale mam do ciebie pewną prośbę…

- Jaką? – zrezygnowany usiadłem nago na podłodze, ociekając wodą.

- Przyjdź jutro do parku w centrum – rzucił lekko.

- Co? Tatsu, czy cię do reszty popierdoliło?! Przecież tam zawsze przewijają się stada ludzi! Chcesz urządzić sobie jakiś maraton, kiedy któraś z fanek nas rozpozna?! I to razem?! Wiesz jaka będzie afera?! – lamentowałem.

- Po prostu przyjdź. Na jedenastą – poinformował mnie i rozłączył się.

Kurwa, czy to jakaś nowa moda żeby kończyć połączenie w środku rozmowy?

- Wypierdolę cię… - syknąłem do telefonu i spojrzałem zawistnie na urządzenie. Podniosłem rękę z zamiarem rzucenia komórką o ścianę i roztrzaskania go na kawałki jednak powstrzymałem się w ostatniej chwili. – Ale jak już nie będziesz na gwarancji… i do niczego się nie przydasz – dodałem, po czym odłożyłem go na umywalkę.

Podniosłem się z podłogi, zakręciłem wodę, wytarłem i przebrałem się w piżamę. Przeszedłem do sypialni i ułożyłem w zimnej pościeli. Mimo iż byłem doprawdy wykończony – fizycznie i psychicznie – sen za nic nie chciał nadejść. Kręciłem się niespokojnie i przewracałem z boku na bok, starając się jakoś wygodnie umościć, jednak na nic się to nie zdało. Zastanawiało mnie to, czego może ode mnie chcieć Tatsurou? Nigdy nie utrzymywałem z nim jakiś specjalnie bliskich kontaktów i spotykaliśmy się jedynie w celach jakkolwiek związanych z pracą, więc… wydało mi się to odrobinę podejrzane, z racji tego, że to Gara poznał mnie z Tatsu. Choć jakby się tak głębiej zastanowić to większość ludzi z branży poznałem przez niego, bo „Gara zna wszystkich, a wszyscy znają Garę". Ja zawsze grałem drugie skrzypce jako „ten kumpel Gary”.

Hm… W sumie to już bardziej podejrzewałem, że w tej sprawie prędzej maczał palce Die niż Makoto, co tylko wszystko pogarszało, zważywszy na to, że Andou jest zawistny i jeżeli chce komuś dać coś do zrozumienia, robi to w taki sposób, że ten owy ktoś nie zapomni tego do końca swojego marnego żywota. To całe jutrzejsze spotkanie bardzo mi śmierdziało, jednak nie mogłem oprzeć się pokusie sprawdzenia, co też przygotował dla mnie Tatsu.

***

Rozejrzałem się jeszcze raz po parku, poprawiając ciemne okulary na nosie. Kilka osób spojrzało na mnie dziwnie – no tak, kto mądry nosi okulary przeciwsłoneczne, kiedy zbiera się na deszcz?

Chyba po raz setny ruszyłem jedyną dróżką prowadzącą przez park i dokładnie lustrowałem wszystkich przechodniów. Kiedy dotarłem kolejny raz pod bramę zachodnią, byłem już pewny, że wokalista MUCC nie przyjdzie.

- Wystawił mnie skurwysyn… - wymamrotałem sam do siebie, wyciągając paczkę fajek z kieszeni. – Zabiję go… - oparłem się o drzewo, wyciągając papierosa, kiedy nagle coś dosłownie zleciało z drzewa. To coś było wielkie, czarne i stanęło przede mną na nogach z perfidnym uśmieszkiem na twarzy.

- Nie wystawiłem cię i nie obrażaj mojej matki, która była cnotką – odezwał się Tatsurou. Z wrażenia papieros wypadł mi z ręki. – I co?

- Co, co? – burknąłem, podnosząc papierosa i odpalając go. – Ja tu łażę jak jakiś kretyn w tą i z powrotem, a ty se siedzisz na drzewie i mnie obserwujesz?! – niemalże krzyknąłem, dmuchając mu dymem prosto w twarz.

- Dokładnie – przytaknął. – Ale ja się pytam, co TY obserwowałeś… - spojrzałem na niego jak na kretyna i zrobiłem minę pt. „Nie wiem, co bierzesz, ale następnym razem bierz pół”.

- Ludzi, bo szukałem cię wśród nich! – wywróciłem oczyma.

- No to chyba logiczne… - prychnął. – Ale co w nich zauważyłeś?

- Cholera, Tatsu, o co ci chodzi?! Najpierw ściągasz mnie do centrum, potem każesz mi na siebie czekać, kiedy ty bezczelnie siedzisz sobie na drzewie i gapisz się, jak bezsensownie chodzę w jedną i drugą, a teraz gadasz jakbyś był naćpany! Czyś ty się z chujem na rozum pozamieniał?

Tatsurou spojrzał na mnie pustym wzrokiem, po czym wybuchnął gromkim śmiechem. Klasnął w dłonie i zgiął się w pół, opierając ręce o uda. Śmiał się długo i donośnie, a ja patrzyłem na niego jak na osobę niespełna rozumu, paląc papierosa. Kiedy skończyłem, rzuciłem niedopałek na ziemię i przydeptałem go nogą, a czarnowłosy w końcu przestał się śmiać.

- Choć, napijemy się kawy – pociągnął mnie za rękę.

Przedzieraliśmy się przez tłumy ludzi do jakiejś małej kafejki, mieszczącej się przy jednej z mniej uczęszczanych uliczek. Ignorowałem wszystko i wszystkich, dlatego też nie przeszkadzało mi ani to, że przez całą drogę Tatsu trzymał mnie za rękę, ani to, że kilku ludzi odwróciło się za nami i spoglądali na nas z niesmakiem. Usiedliśmy przy małym stoliku tuż przy oknie. Chwilę potem podeszła do nas kelnerka – mój towarzysz zamówił kawę latte, a ja mocne cappuccino. Czarnowłosy oparł brodę na pięści i uporczywie wpatrywał się w okno. Odezwał się dopiero, kiedy pracownica przyniosła nam nasze zamówienia.

- Jak miała na imię? – zapytał znienacka.

- Kto? – zdziwiłem się.

- Ta kelnerka.

- A skąd mam wiedzieć? – wzruszyłem ramionami, upijając łyk napoju.

- Miała tabliczkę z imieniem… - zauważył.

- Nie zwróciłem uwagi – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

- A jakiego koloru miała uniform? – drążył.

- Yyy… - zaciąłem się.

- Jakiego koloru miał…

- Nie wiem! – przerwałem mu. – Co to za pytania?

- Nie zwróciłeś uwagi? – zapytał lekko, ignorując moją frustrację.

 - Nie, nie zwróciłem uwagi i co w związku z tym? – prychnąłem.

- Właśnie o to chodzi – upił spory łyk kawy, a potem dalej kontynuował wypowiedź. – Nie zwracasz uwagi, Tetsu. Na nic. Nie widzisz ludzi w parku ani kobiety, która cię obsługuje…

- No i co? Po co mam obserwować i interesować się obcymi ludźmi?

- Robisz okropny błąd. Myślisz, że wszystko już widziałeś i nic cię nie zainteresuje; że nie znajdziesz czegoś godnego uwagi, ale muszę wyprowadzić cię z błędu – nie znajdziesz niczego ciekawego, ignorując wszystko! Zobacz ile tracisz…

- I co, teraz mam łazić po parkach i zaczepiać obcych ludzi? – fuknąłem, przerywając mu po raz kolejny.

- Kiedyś tak robiłeś…

- Nie, nigdy tak nie robiłem…

- Gara – przerwał mi. – Gara – powtórzył. – Jak poznałeś Garę? – zamilkłem, co wywołało u czarnowłosego triumfalny uśmiech. – Widzisz; kiedyś byłeś empatyczny. Kiedy się tak zepsułeś, co? Zamykasz się, wiesz? To niedobrze, bo bardzo wiele przez to tracisz…

- Garę, tak? Tracę Garę, o to ci chodzi?! – krzyknąłem, podrywając się z miejsca. Był to dla mnie bardzo drażliwy temat. – Die cię nasłał, prawda?! – chłopak pozostał niewzruszony i nadal powoli sączył swoją kawę.

 - Między innymi. Tracisz okazje na nowe przyjaźnie, różne oferty, inspiracje… Wiesz, że czasem ktoś może zainspirować cię do czegoś? Na przykład do napisania piosenki, albo namalowania obrazu? Ale, tak, głównie tracisz przez to Garę, więc jeśli ci na nim zależy…

- Zależy – uciąłem. – Ale nie będziesz mnie pouczał. Nie ty – syknąłem i szybkim krokiem wyszedłem z kafejki, kierując się w stronę parkingu, który mieścił się niedaleko parku. Wsiadłem do auta i czym prędzej odjechałem.

***

Mocno pociągnąłem za klamkę, ale gdy drzwi przede mną nie ustąpiły, zacząłem w nie nawalać pięścią. Po chwili ktoś łaskawie raczył mi otworzyć, przez co mało nie uderzyłem Kaoru pięścią w czoło. Gitarzysta spojrzał na mnie z ukosa i skrzywił się niemiło, opierając o framugę drzwi.

- Czego? – burknął.

Spojrzałem na jego niekompletne ubranie – pogniecione spodnie, naciągnięte zaledwie do połowy bioder, przez co mogłem podziwiać jego czarną bieliznę. Przyjąłem znudzony wyraz twarzy i odezwałem się:

- A ty tak zawsze witasz gości? W sensie; przed wszystkimi się tak obnażasz, czy tylko ja jestem tym nieszczęśnikiem?

- Ha, ha bardzo śmieszne. Do widzenia – już chciał zamknąć drzwi, kiedy wsunąłem między nie a futrynę nogę wystudiowanym ruchem domokrążcy.

- Domyśl się, po co przyszedłem – westchnąłem.

- Die jest zajęty – odpowiedział, a w tym właśnie momencie, jak na „potwierdzenie” je słów, czerwonowłosy wychylił się z sypialni.

- Kto przyszedł? – zapytał.

- Nikt – odpowiedział Kaoru, cały czas obserwując mnie bacznie.

Nie czekając na zbędne zaproszenie, wepchnąłem się do mieszkania muzyków. Podszedłem do Daisuke i już miałem nim mocno potrząsnąć, kiedy spostrzegłem, że on również jest niepełnie ubrany. Miał na sobie jedynie bokserki i koszulkę… swojego chłopaka, dodam. Kolejna moda, której nie zrozumiem?

- Przyznaj się! – zażądałem.

- Do czego?

- To ty nasłałeś na mnie Tatsuro!

- Tatsu cię nachodzi? – zaśmiał się czerwonowłosy. – Wybacz, ale to nie moja sprawka – wzruszył ramionami.

- Taak, może i bym ci uwierzył, pomijając to, że Tatsu umoralniał mnie jak ty wczoraj! W dodatku jego słowa brzmiały jak kontynuacja twoich! – huknąłem.

- Kaoru… - Die posłał kochankowi znaczące spojrzenie, a niezadowolony gitarzysta przeszedł do salonu. – Dzięki, skarbie – posłał mu całusa, następnie zwracając się do mnie. – Więc jeszcze raz… O co ci chodzi?

- Chodzi o to, żebyś nie nasyłał na mnie ludzi! Nie będziesz mnie pouczał! Ani ty, ani Tatsu, ani nikt inny!

- Nawet Gara? – podchwycił temat.

- Nawe Gara - zgodziłem się. Die podszedł do mnie, jak to miał w zwyczaju, kołysząc przy tym biodrami i pchnął mnie na ścianę, po czym uwiesił się na moim ramieniu. Staną na palcach, by zrównać nasze twarze, z racji tego, że byłem od niego wyższy. – Nie pozwalaj sobie… - prychnąłem, odpychając go lekko. – Nie jesteś już częścią mojego życia – dźgnąłem go palcem w tors, na co on zareagował chichotem.

- Mylisz się – pokręcił głową. – Czy tego chcesz, czy nie, mamy wspólną przeszłość. Przeszłość, z której wykreowaliśmy dziś znaną nam teraźniejszość… osobną, aczkolwiek to nie ma znaczenia. Mimo iż każdy z nas wybrał własną drogę, nie zmienimy i, co najważniejsze, nie zapomnimy o tym co było – uśmiechnął się perfidie. Był to chyba pierwszy raz, kiedy się do mnie uśmiechnął, od kont poznałem Garę.

- Ale ty znalazłeś sobie „wypełniacz” – spojrzałem wymownie w stronę salonu, z którego Kaoru wyszedł na balkon zapalić. – Więc chyba zapomniałeś… - powiedziałem mało przyjemnie. Chłopak odsunął się ode mnie i westchnął teatralnie.

- Amen. I krzyżyk na drogę – wywrócił oczyma. – Nie wiem jak kiedyś z tobą wytrzymywałem… tobą i tym twoim zakutym łbem! Tobie to nawet łopatą nic nie wbijesz do tej pustej makówki! – pacnął się otwartą dłonią w czoło. – Właśnie powiedziałem ci, że nadal coś do ciebie czuję, idioto!

- Ja sądzę inaczej… - podniosłem nonszalancko jedną brew.

- Bo tępy jesteś! – zdenerwował się. – Matoł! – sapnął, po czym znów zbliżył się do mnie, przejeżdżając kciukiem po moich wargach. – Ale mój matoł… - wyszczerzył się złośliwie.

- Twoim matołem jest Kaoru. Ja jestem niczyj…

- Nawet Gary? – znów podchwycił temat, robiąc przy tym minę pt. „Mam cię!”.

- Nie zaczynaj… - warknąłem.

- Dobra… Wracając do poprzedniego tematu – Musisz się z tym pogodzić, że jesteśmy tacy sami… Tylko, że ja jestem ten lepszy… - dodał znacząco.

- Chyba w twoich snach – wywróciłem oczyma.

- No właśnie nie – spoważniał. – Jesteśmy tacy sami, choć mamy jedną zasadniczą różnicę…

- To w końcu jesteśmy tacy sami, czy nie?

- Z zewnątrz – a i owszem, ale w środku… Zmieniłeś się – trochę jakby… sposępniał? – Na gorsze, niestety; dlatego odszedłem, a Gara nie chce przyjść. Zamknąłeś się i wmawiasz sam sobie, że jesteś bogiem, wszechmocnym i wszechwiedzącym… Co ci strzeliło do łba? – puknął mnie palcem w czoło. – Aa… Rozumiem – pokiwałem głową. – Nasłałeś na mnie Tatsu, bo nie podoba ci się moje zachowanie? Kaoru nie daje sobą pomiatać i wracasz do starej zabawki? – Die zamachnął się i wymierzył mi siarczystego policzka. Przybrał surowy wyraz twarzy, choć jego oczy nie pałały żądzą mordu… jeszcze… - Przynajmniej wiadomo, co można znaleźć na starych śmieciach, prawda? – jeszcze raz dostałem w twarz, tym razem z taką siłą, że mało się nie przewróciłem.

- Jak śmiesz twierdzić, że do ciebie wrócę?! – prychnął. Chyba powiedział to specjalnie tak głośno, żeby również Kaoru mógł usłyszeć naszą rozmowę przez niedomknięte drzwi balkonowe. – Tatsuro sam do mnie przyszedł – kontynuował już ciszej i spokojniej. – Rozmawiałem z nim, ale to on wyszedł z inicjatywą, nie ja! Żeby było jasne! – wziął głębszy oddech. – Ja chcę tylko żebyś był szczęśliwy, rozumiesz? Nie ułożyło nam się, ale to nie pierwsze i nieostatnie nasze potknięcie w życiu. Może nadal coś do ciebie czuję… ale jestem gotów ci pomóc z Garą… choćby i kosztem własnych uczuć… - oblizał nerwowo wargi. Przez chwilę wahał się, jakby miał coś jeszcze powiedzieć. Odwrócił się i sprawdził, czy gitarzysta nie patrzy w naszą stronę. Uspokoił się nieco widząc odwróconą do nas tyłem sylwetkę kochanka i szybko musnął moje usta. – No już… Idź… - stałem jak wryty i patrzyłem na niego jak na UFO. – Mam ci wskazać, gdzie znajdują się drzwi? – warknął.

- Nie trzeba – wyrwałem się z letargu. – W końcu też tutaj mieszkałem… kiedyś… I to ja wybierałem te drzwi – ruszyłem w stronę wyjścia.

- Dlatego ich nie zmieniłem! – krzyknął za mną, kiedy już wychodziłem.


Dziwnie się czułem. Jakoś nie pasowała mi ta chwila słabości u Die… Może i był czasami dziecinny, nieznośny i kapryśny, ale na pewno nie miewał takich momentów szczerości, czy czegoś podobnego… albo po prostu nie wiedziałem o tym, że potrafi się tak zachowywać? Może Tatsu miał rację? Może jestem zbyt wpatrzony w siebie? Może nie dostrzegam innych? Może ludzie wokół mnie zmienili się, a ja tego nawet nie zauważyłem? Hm… Może…

Zatrzymałem się pod kafejką, w której jakieś półtorej godziny temu Tatsurou próbował mnie czegoś nauczyć. Chyba Die trafnie zauważył, że mam zakuty łeb…

Wszedłem do lokalu i spostrzegłem, że czarnowłosy nadal siedzi w tym samym miejscu. Spojrzałem na niego zadziwiony i powoli do niego podszedłem.

- Co tu jeszcze robisz?

- Nazywała się Aiko. I miała ciemnozielony uniform – spojrzał na mnie i uśmiechnął się delikatnie. – A tak w ogóle to piję nadal kawę i myślę nad nową piosenką.

- Acha… - pokiwałem głową i usiadłem na miejscu, które zajmowałem uprzednio.

- Gotowy na lekcję? – zaśmiał się.

- Dawaj… Umoralniaj mnie – uśmiechnąłem się blado.

13 komentarzy:

  1. No i jak tak długo mogłaś kazać nam na to czekać?! Ja już prawie zapomniałam co było w pierwszej części i myślałam, że drugiej nigdy nie napiszesz a tym czasem to sobie po prostu już było! Ale lepiej późno niż wcale ;)
    Akcja się rozkręca i ciekawa jestem co dalej. A no i jeszcze jest tu dużo postaci z różnych zespołów. Kaoru i Die, tak? A będzie Kyo? Proszę, powiedz, że będzie też mój kochany Niimura! ^^ Ech... nawet jeśli nie to i tak mi się podoba <3

    OdpowiedzUsuń
  2. No to było genialne!! Ja chcę kolejną część :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Och!! no w końcu kochana to dodałaś!
    Ja nie wiem jak ty możesz kazać nam tak długo czekać :)
    Wstawiaj kolejną część jak najszybciej :D

    OdpowiedzUsuń
  4. aaaaaaaaaaawwwwwwwww...*Q*
    + nie mogę się doczekać jutra :D może nareszcie się coś wyjaśni, bo ja spać nie mogę xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Oooo, co to się porobiło, najpierw Tetsu się foszy, a po rozmowie z Die pokornieje. Ciekawe, ciekawe, czyżby Die miał jeszcze coś namieszać? :P. Historia się rozkręca, rozbawiła mnie ta część: "nagle coś dosłownie zleciało z drzewa. To coś było wielkie, czarne i stanęło przede mną na nogach z perfidnym uśmieszkiem na twarzy." Wielkie i czarne - dokładniej go nie można opisać :P. Mam nadzieję, że nie porzucisz na długo tego ff :P
    LM

    OdpowiedzUsuń
  6. CUUUDOOO, tylko tyle ciśnie mi się na usta. Ogólnie zespołu nie znam...ale chyba poznam. Dzięki Tobie! Wiem, że Ci już to mówiłam przy okazji "liceum", ale uwielbiam Twój sposób kreowania postaci <3
    Zniecierpliwiona czekam na nexta C:

    Ściskam

    Chizuru

    OdpowiedzUsuń
  7. Zespołu nie znam... Szkoda .. chyba pora nadrobić straty....
    Generalnie łyknęłam szybko obie zcęści i stwierdzam, że w końcu coś inengo niz gazeyaoi mi sie spodobało O.O Całkeim fajnie się czyta, masz dobry sposób pzrekazu.. (tak aj i mój cudownie zrozumiały język ;/ Wybacz ._.)
    Zastanawia mnie tylko ... Czemu ten ... Tetsu ? Nie weźmie sprawy w swoje ręce tylko użala się ._. Użalać sie może jak sie nie uda ale nei zanim sie zacznie coś robić. Dobrze ze ten kumepl czeał na niego w kawiarni ;D CZekam na ciąg dalszy
    Buziaki
    Midziak

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudo . Ja chcę kolejną część .

    OdpowiedzUsuń
  9. Genialnie piszesz! Nie mogę się doczekać kolejnej części! Nie każ nam tyle czekać, co ostatnio!! ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Tetsu wydaje się bohaterem tragicznym zamkniętym we własnym świecie. Ciekawe, czy w końcu umoralniania innych coś dadzą

    OdpowiedzUsuń
  11. Kyaaaaa <3
    Doczekałam się kolejnego rozdziału ^^
    uwielbiam to opowiadanie- jest takie inne od reszty.
    Hym....Tetsu wydaje mi się czymś w rodzaju bohatera, który błądzi i musi zostać naprowadzony na właściwą drogę- włąsnie po to będzie teraz umoralniany ;D
    Ten rozdział był...głęboki. Ale taki...tak...mnie poruszył. po prostu, nie moglam się oderwać i nic nie było w stanie mi przeszkodzić w przeczytaniu rozdziału jeszcze raz i...jeszcze raz....
    Więc podsumowując- to był naprawdę piękny rozdział.
    Mimo, iż nie działo się w nim dużo., był wciągający.

    To opowiadanie należy do moich ulubionych.
    Bardzo chętnie przeczytam kolejne rozdziały, więc...liczę na szybkie pojawienie się tegoż ;3

    Weny <3
    Pozdrówka ^3^

    OdpowiedzUsuń
  12. Płakusiam ... chce wiecej ;____;

    OdpowiedzUsuń
  13. JESTEM~! ŻYJE~! ZABIERAM SĘ ZA CZYTANIE bo... no znów mi gdzieś to zagineło i dopiero zobaczyłam, że jest... a jż miałam cię nękać XD

    OdpowiedzUsuń