Dedykuję tę notkę Lilien, której podobno bardzo spodobało się to opko. Nie wiem, czy ona tutaj dalej zagląda, ale jakby co to dedykacja jest :)
Piętnaście komentarzy w jedną noc! Wow! Jesteście świetne! DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKIE POCHLEBSTWA! Teraz co prawda nie mam czasu się zbytnio rozpisywać, więc wyszczegulnię wszystkie osoby po kolei w następnej notce, która pojawi się jutro, jeśli tutaj też znajdzie się ładna liczba komci - mogę na was liczyć?
Oczywiście jutrzejszym postem byłaby kontynuacja "liceum", ktróą już zaczynam pisać.. :]
Może Die miał rację… Może
spieprzyłem? „Spieprzyłem naszą znajomość, Gara?” – zapytałem siebie w myślach,
ściągając brwi i analizując wszystkie lata naszej znajomości. Może wcale nie
wiem o nim tak wiele jak mi się wydaje? Może nie znam go aż tak? Może właśnie
to on ma mnie w garści, a nie ja jego? Może to ja powinienem wracać do niego z
podkulonym ogonem, a nie on do mnie? Może…
Ee… Głupie gadanie…
Prychnąłem
i skrzywiłem się na własne myśli, jednocześnie decydując, że nie będę dziś jadł
kolacji. Westchnąłem i poczłapałem do łazienki, by wziąć gorący prysznic.
Rozebrałem się i wszedłem do kabiny prysznicowej, odkręcając kurek z ciepłą
wodą. Oparłem się plecami o zimne kafelki, które mroziły moją skórę, kiedy
gorące strugi wody je grzały. Przymknąłem powieki i poczułem się bardzo senny.
Ziewnąłem rozdzierająco i oddałem się błogiej chwili relaksu… którą jak zwykle
musiał ktoś przerwać! Znów odezwał się ten jebany telefon! Kiedyś go wypierdolę
przez okno!
-
Czego?! – warknąłem poirytowany, wygrzebując komórkę z kieszeni spodni i
wychodząc z kabiny, nadal nie zakręcając wody.
-
Słuchaj… Wiem, Tetsu, że jest późna godzina – odezwał się Tatsurou po drugiej
stronie linii – ale mam do ciebie pewną prośbę…
-
Jaką? – zrezygnowany usiadłem nago na podłodze, ociekając wodą.
-
Przyjdź jutro do parku w centrum – rzucił lekko.
- Co?
Tatsu, czy cię do reszty popierdoliło?! Przecież tam zawsze przewijają się
stada ludzi! Chcesz urządzić sobie jakiś maraton, kiedy któraś z fanek nas
rozpozna?! I to razem?! Wiesz jaka będzie afera?! – lamentowałem.
- Po
prostu przyjdź. Na jedenastą – poinformował mnie i rozłączył się.
Kurwa,
czy to jakaś nowa moda żeby kończyć połączenie w środku rozmowy?
-
Wypierdolę cię… - syknąłem do telefonu i spojrzałem zawistnie na urządzenie.
Podniosłem rękę z zamiarem rzucenia komórką o ścianę i roztrzaskania go na
kawałki jednak powstrzymałem się w ostatniej chwili. – Ale jak już nie będziesz
na gwarancji… i do niczego się nie przydasz – dodałem, po czym odłożyłem go na
umywalkę.
Podniosłem
się z podłogi, zakręciłem wodę, wytarłem i przebrałem się w piżamę. Przeszedłem
do sypialni i ułożyłem w zimnej pościeli. Mimo iż byłem doprawdy wykończony –
fizycznie i psychicznie – sen za nic nie chciał nadejść. Kręciłem się
niespokojnie i przewracałem z boku na bok, starając się jakoś wygodnie umościć,
jednak na nic się to nie zdało. Zastanawiało mnie to, czego może ode mnie
chcieć Tatsurou? Nigdy nie utrzymywałem z nim jakiś specjalnie bliskich
kontaktów i spotykaliśmy się jedynie w celach jakkolwiek związanych z pracą,
więc… wydało mi się to odrobinę podejrzane, z racji tego, że to Gara poznał mnie
z Tatsu. Choć jakby się tak głębiej zastanowić to większość ludzi z branży
poznałem przez niego, bo „Gara zna wszystkich, a wszyscy znają Garę". Ja
zawsze grałem drugie skrzypce jako „ten kumpel Gary”.
Hm… W
sumie to już bardziej podejrzewałem, że w tej sprawie prędzej maczał palce Die
niż Makoto, co tylko wszystko pogarszało, zważywszy na to, że Andou jest
zawistny i jeżeli chce komuś dać coś do zrozumienia, robi to w taki sposób, że
ten owy ktoś nie zapomni tego do końca swojego marnego żywota. To całe
jutrzejsze spotkanie bardzo mi śmierdziało, jednak nie mogłem oprzeć się
pokusie sprawdzenia, co też przygotował dla mnie Tatsu.
***
Rozejrzałem
się jeszcze raz po parku, poprawiając ciemne okulary na nosie. Kilka osób
spojrzało na mnie dziwnie – no tak, kto mądry nosi okulary przeciwsłoneczne,
kiedy zbiera się na deszcz?
Chyba
po raz setny ruszyłem jedyną dróżką prowadzącą przez park i dokładnie
lustrowałem wszystkich przechodniów. Kiedy dotarłem kolejny raz pod bramę
zachodnią, byłem już pewny, że wokalista MUCC nie przyjdzie.
-
Wystawił mnie skurwysyn… - wymamrotałem sam do siebie, wyciągając paczkę fajek
z kieszeni. – Zabiję go… - oparłem się o drzewo, wyciągając papierosa, kiedy
nagle coś dosłownie zleciało z drzewa. To coś było wielkie, czarne i stanęło
przede mną na nogach z perfidnym uśmieszkiem na twarzy.
- Nie
wystawiłem cię i nie obrażaj mojej matki, która była cnotką – odezwał się
Tatsurou. Z wrażenia papieros wypadł mi z ręki. – I co?
- Co,
co? – burknąłem, podnosząc papierosa i odpalając go. – Ja tu łażę jak jakiś
kretyn w tą i z powrotem, a ty se siedzisz na drzewie i mnie obserwujesz?! –
niemalże krzyknąłem, dmuchając mu dymem prosto w twarz.
-
Dokładnie – przytaknął. – Ale ja się pytam, co TY obserwowałeś… - spojrzałem na
niego jak na kretyna i zrobiłem minę pt. „Nie wiem, co bierzesz, ale następnym
razem bierz pół”.
-
Ludzi, bo szukałem cię wśród nich! – wywróciłem oczyma.
- No
to chyba logiczne… - prychnął. – Ale co w nich zauważyłeś?
-
Cholera, Tatsu, o co ci chodzi?! Najpierw ściągasz mnie do centrum, potem
każesz mi na siebie czekać, kiedy ty bezczelnie siedzisz sobie na drzewie i
gapisz się, jak bezsensownie chodzę w jedną i drugą, a teraz gadasz jakbyś był
naćpany! Czyś ty się z chujem na rozum pozamieniał?
Tatsurou
spojrzał na mnie pustym wzrokiem, po czym wybuchnął gromkim śmiechem. Klasnął w
dłonie i zgiął się w pół, opierając ręce o uda. Śmiał się długo i donośnie, a
ja patrzyłem na niego jak na osobę niespełna rozumu, paląc papierosa. Kiedy
skończyłem, rzuciłem niedopałek na ziemię i przydeptałem go nogą, a czarnowłosy
w końcu przestał się śmiać.
-
Choć, napijemy się kawy – pociągnął mnie za rękę.
Przedzieraliśmy
się przez tłumy ludzi do jakiejś małej kafejki, mieszczącej się przy jednej z
mniej uczęszczanych uliczek. Ignorowałem wszystko i wszystkich, dlatego też nie
przeszkadzało mi ani to, że przez całą drogę Tatsu trzymał mnie za rękę, ani
to, że kilku ludzi odwróciło się za nami i spoglądali na nas z niesmakiem.
Usiedliśmy przy małym stoliku tuż przy oknie. Chwilę potem podeszła do nas
kelnerka – mój towarzysz zamówił kawę latte, a ja mocne cappuccino. Czarnowłosy
oparł brodę na pięści i uporczywie wpatrywał się w okno. Odezwał się dopiero,
kiedy pracownica przyniosła nam nasze zamówienia.
- Jak
miała na imię? – zapytał znienacka.
-
Kto? – zdziwiłem się.
- Ta
kelnerka.
- A
skąd mam wiedzieć? – wzruszyłem ramionami, upijając łyk napoju.
-
Miała tabliczkę z imieniem… - zauważył.
- Nie
zwróciłem uwagi – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
- A
jakiego koloru miała uniform? – drążył.
- Yyy…
- zaciąłem się.
-
Jakiego koloru miał…
- Nie
wiem! – przerwałem mu. – Co to za pytania?
- Nie
zwróciłeś uwagi? – zapytał lekko, ignorując moją frustrację.
- Nie, nie zwróciłem uwagi i co w związku z
tym? – prychnąłem.
-
Właśnie o to chodzi – upił spory łyk kawy, a potem dalej kontynuował wypowiedź.
– Nie zwracasz uwagi, Tetsu. Na nic. Nie widzisz ludzi w parku ani kobiety,
która cię obsługuje…
- No
i co? Po co mam obserwować i interesować się obcymi ludźmi?
-
Robisz okropny błąd. Myślisz, że wszystko już widziałeś i nic cię nie
zainteresuje; że nie znajdziesz czegoś godnego uwagi, ale muszę wyprowadzić cię
z błędu – nie znajdziesz niczego ciekawego, ignorując wszystko! Zobacz ile
tracisz…
- I
co, teraz mam łazić po parkach i zaczepiać obcych ludzi? – fuknąłem,
przerywając mu po raz kolejny.
-
Kiedyś tak robiłeś…
-
Nie, nigdy tak nie robiłem…
-
Gara – przerwał mi. – Gara – powtórzył. – Jak poznałeś Garę? – zamilkłem, co
wywołało u czarnowłosego triumfalny uśmiech. – Widzisz; kiedyś byłeś
empatyczny. Kiedy się tak zepsułeś, co? Zamykasz się, wiesz? To niedobrze, bo
bardzo wiele przez to tracisz…
-
Garę, tak? Tracę Garę, o to ci chodzi?! – krzyknąłem, podrywając się z miejsca.
Był to dla mnie bardzo drażliwy temat. – Die cię nasłał, prawda?! – chłopak
pozostał niewzruszony i nadal powoli sączył swoją kawę.
- Między innymi. Tracisz okazje na nowe
przyjaźnie, różne oferty, inspiracje… Wiesz, że czasem ktoś może zainspirować
cię do czegoś? Na przykład do napisania piosenki, albo namalowania obrazu? Ale,
tak, głównie tracisz przez to Garę, więc jeśli ci na nim zależy…
-
Zależy – uciąłem. – Ale nie będziesz mnie pouczał. Nie ty – syknąłem i szybkim
krokiem wyszedłem z kafejki, kierując się w stronę parkingu, który mieścił się
niedaleko parku. Wsiadłem do auta i czym prędzej odjechałem.
***
Mocno
pociągnąłem za klamkę, ale gdy drzwi przede mną nie ustąpiły, zacząłem w nie
nawalać pięścią. Po chwili ktoś łaskawie raczył mi otworzyć, przez co mało nie
uderzyłem Kaoru pięścią w czoło. Gitarzysta spojrzał na mnie z ukosa i skrzywił
się niemiło, opierając o framugę drzwi.
-
Czego? – burknął.
Spojrzałem
na jego niekompletne ubranie – pogniecione spodnie, naciągnięte zaledwie do
połowy bioder, przez co mogłem podziwiać jego czarną bieliznę. Przyjąłem
znudzony wyraz twarzy i odezwałem się:
- A
ty tak zawsze witasz gości? W sensie; przed wszystkimi się tak obnażasz, czy
tylko ja jestem tym nieszczęśnikiem?
- Ha,
ha bardzo śmieszne. Do widzenia – już chciał zamknąć drzwi, kiedy wsunąłem
między nie a futrynę nogę wystudiowanym ruchem domokrążcy.
-
Domyśl się, po co przyszedłem – westchnąłem.
- Die
jest zajęty – odpowiedział, a w tym właśnie momencie, jak na „potwierdzenie” je
słów, czerwonowłosy wychylił się z sypialni.
- Kto
przyszedł? – zapytał.
-
Nikt – odpowiedział Kaoru, cały czas obserwując mnie bacznie.
Nie
czekając na zbędne zaproszenie, wepchnąłem się do mieszkania muzyków.
Podszedłem do Daisuke i już miałem nim mocno potrząsnąć, kiedy spostrzegłem, że
on również jest niepełnie ubrany. Miał na sobie jedynie bokserki i koszulkę…
swojego chłopaka, dodam. Kolejna moda, której nie zrozumiem?
-
Przyznaj się! – zażądałem.
- Do
czego?
- To
ty nasłałeś na mnie Tatsuro!
-
Tatsu cię nachodzi? – zaśmiał się czerwonowłosy. – Wybacz, ale to nie moja
sprawka – wzruszył ramionami.
- Taak,
może i bym ci uwierzył, pomijając to, że Tatsu umoralniał mnie jak ty wczoraj!
W dodatku jego słowa brzmiały jak kontynuacja twoich! – huknąłem.
-
Kaoru… - Die posłał kochankowi znaczące spojrzenie, a niezadowolony gitarzysta
przeszedł do salonu. – Dzięki, skarbie – posłał mu całusa, następnie zwracając
się do mnie. – Więc jeszcze raz… O co ci chodzi?
-
Chodzi o to, żebyś nie nasyłał na mnie ludzi! Nie będziesz mnie pouczał! Ani
ty, ani Tatsu, ani nikt inny!
-
Nawet Gara? – podchwycił temat.
-
Nawe Gara - zgodziłem się. Die podszedł do mnie, jak to miał w zwyczaju,
kołysząc przy tym biodrami i pchnął mnie na ścianę, po czym uwiesił się na moim
ramieniu. Staną na palcach, by zrównać nasze twarze, z racji tego, że byłem od
niego wyższy. – Nie pozwalaj sobie… - prychnąłem, odpychając go lekko. – Nie
jesteś już częścią mojego życia – dźgnąłem go palcem w tors, na co on
zareagował chichotem.
-
Mylisz się – pokręcił głową. – Czy tego chcesz, czy nie, mamy wspólną
przeszłość. Przeszłość, z której wykreowaliśmy dziś znaną nam teraźniejszość…
osobną, aczkolwiek to nie ma znaczenia. Mimo iż każdy z nas wybrał własną
drogę, nie zmienimy i, co najważniejsze, nie zapomnimy o tym co było –
uśmiechnął się perfidie. Był to chyba pierwszy raz, kiedy się do mnie uśmiechnął,
od kont poznałem Garę.
- Ale
ty znalazłeś sobie „wypełniacz” – spojrzałem wymownie w stronę salonu, z
którego Kaoru wyszedł na balkon zapalić. – Więc chyba zapomniałeś… -
powiedziałem mało przyjemnie. Chłopak odsunął się ode mnie i westchnął
teatralnie.
-
Amen. I krzyżyk na drogę – wywrócił oczyma. – Nie wiem jak kiedyś z tobą
wytrzymywałem… tobą i tym twoim zakutym łbem! Tobie to nawet łopatą nic nie
wbijesz do tej pustej makówki! – pacnął się otwartą dłonią w czoło. – Właśnie
powiedziałem ci, że nadal coś do ciebie czuję, idioto!
- Ja
sądzę inaczej… - podniosłem nonszalancko jedną brew.
- Bo
tępy jesteś! – zdenerwował się. – Matoł! – sapnął, po czym znów zbliżył się do
mnie, przejeżdżając kciukiem po moich wargach. – Ale mój matoł… - wyszczerzył
się złośliwie.
-
Twoim matołem jest Kaoru. Ja jestem niczyj…
-
Nawet Gary? – znów podchwycił temat, robiąc przy tym minę pt. „Mam cię!”.
- Nie
zaczynaj… - warknąłem.
-
Dobra… Wracając do poprzedniego tematu – Musisz się z tym pogodzić, że jesteśmy
tacy sami… Tylko, że ja jestem ten lepszy… - dodał znacząco.
-
Chyba w twoich snach – wywróciłem oczyma.
- No
właśnie nie – spoważniał. – Jesteśmy tacy sami, choć mamy jedną zasadniczą
różnicę…
- To
w końcu jesteśmy tacy sami, czy nie?
- Z
zewnątrz – a i owszem, ale w środku… Zmieniłeś się – trochę jakby… sposępniał?
– Na gorsze, niestety; dlatego odszedłem, a Gara nie chce przyjść. Zamknąłeś
się i wmawiasz sam sobie, że jesteś bogiem, wszechmocnym i wszechwiedzącym… Co
ci strzeliło do łba? – puknął mnie palcem w czoło. – Aa… Rozumiem – pokiwałem
głową. – Nasłałeś na mnie Tatsu, bo nie podoba ci się moje zachowanie? Kaoru
nie daje sobą pomiatać i wracasz do starej zabawki? – Die zamachnął się i
wymierzył mi siarczystego policzka. Przybrał surowy wyraz twarzy, choć jego oczy
nie pałały żądzą mordu… jeszcze… - Przynajmniej wiadomo, co można znaleźć na
starych śmieciach, prawda? – jeszcze raz dostałem w twarz, tym razem z taką
siłą, że mało się nie przewróciłem.
- Jak
śmiesz twierdzić, że do ciebie wrócę?! – prychnął. Chyba powiedział to
specjalnie tak głośno, żeby również Kaoru mógł usłyszeć naszą rozmowę przez
niedomknięte drzwi balkonowe. – Tatsuro sam do mnie przyszedł – kontynuował już
ciszej i spokojniej. – Rozmawiałem z nim, ale to on wyszedł z inicjatywą, nie
ja! Żeby było jasne! – wziął głębszy oddech. – Ja chcę tylko żebyś był
szczęśliwy, rozumiesz? Nie ułożyło nam się, ale to nie pierwsze i nieostatnie
nasze potknięcie w życiu. Może nadal coś do ciebie czuję… ale jestem gotów ci
pomóc z Garą… choćby i kosztem własnych uczuć… - oblizał nerwowo wargi. Przez
chwilę wahał się, jakby miał coś jeszcze powiedzieć. Odwrócił się i sprawdził,
czy gitarzysta nie patrzy w naszą stronę. Uspokoił się nieco widząc odwróconą
do nas tyłem sylwetkę kochanka i szybko musnął moje usta. – No już… Idź… -
stałem jak wryty i patrzyłem na niego jak na UFO. – Mam ci wskazać, gdzie
znajdują się drzwi? – warknął.
- Nie
trzeba – wyrwałem się z letargu. – W końcu też tutaj mieszkałem… kiedyś… I to
ja wybierałem te drzwi – ruszyłem w stronę wyjścia.
-
Dlatego ich nie zmieniłem! – krzyknął za mną, kiedy już wychodziłem.
Dziwnie
się czułem. Jakoś nie pasowała mi ta chwila słabości u Die… Może i był czasami
dziecinny, nieznośny i kapryśny, ale na pewno nie miewał takich momentów
szczerości, czy czegoś podobnego… albo po prostu nie wiedziałem o tym, że
potrafi się tak zachowywać? Może Tatsu miał rację? Może jestem zbyt wpatrzony w
siebie? Może nie dostrzegam innych? Może ludzie wokół mnie zmienili się, a ja
tego nawet nie zauważyłem? Hm… Może…
Zatrzymałem
się pod kafejką, w której jakieś półtorej godziny temu Tatsurou próbował mnie
czegoś nauczyć. Chyba Die trafnie zauważył, że mam zakuty łeb…
Wszedłem
do lokalu i spostrzegłem, że czarnowłosy nadal siedzi w tym samym miejscu.
Spojrzałem na niego zadziwiony i powoli do niego podszedłem.
- Co
tu jeszcze robisz?
-
Nazywała się Aiko. I miała ciemnozielony uniform – spojrzał na mnie i
uśmiechnął się delikatnie. – A tak w ogóle to piję nadal kawę i myślę nad nową
piosenką.
-
Acha… - pokiwałem głową i usiadłem na miejscu, które zajmowałem uprzednio.
-
Gotowy na lekcję? – zaśmiał się.
-
Dawaj… Umoralniaj mnie – uśmiechnąłem się blado.
No i jak tak długo mogłaś kazać nam na to czekać?! Ja już prawie zapomniałam co było w pierwszej części i myślałam, że drugiej nigdy nie napiszesz a tym czasem to sobie po prostu już było! Ale lepiej późno niż wcale ;)
OdpowiedzUsuńAkcja się rozkręca i ciekawa jestem co dalej. A no i jeszcze jest tu dużo postaci z różnych zespołów. Kaoru i Die, tak? A będzie Kyo? Proszę, powiedz, że będzie też mój kochany Niimura! ^^ Ech... nawet jeśli nie to i tak mi się podoba <3
No to było genialne!! Ja chcę kolejną część :D
OdpowiedzUsuńOch!! no w końcu kochana to dodałaś!
OdpowiedzUsuńJa nie wiem jak ty możesz kazać nam tak długo czekać :)
Wstawiaj kolejną część jak najszybciej :D
aaaaaaaaaaawwwwwwwww...*Q*
OdpowiedzUsuń+ nie mogę się doczekać jutra :D może nareszcie się coś wyjaśni, bo ja spać nie mogę xD
Oooo, co to się porobiło, najpierw Tetsu się foszy, a po rozmowie z Die pokornieje. Ciekawe, ciekawe, czyżby Die miał jeszcze coś namieszać? :P. Historia się rozkręca, rozbawiła mnie ta część: "nagle coś dosłownie zleciało z drzewa. To coś było wielkie, czarne i stanęło przede mną na nogach z perfidnym uśmieszkiem na twarzy." Wielkie i czarne - dokładniej go nie można opisać :P. Mam nadzieję, że nie porzucisz na długo tego ff :P
OdpowiedzUsuńLM
CUUUDOOO, tylko tyle ciśnie mi się na usta. Ogólnie zespołu nie znam...ale chyba poznam. Dzięki Tobie! Wiem, że Ci już to mówiłam przy okazji "liceum", ale uwielbiam Twój sposób kreowania postaci <3
OdpowiedzUsuńZniecierpliwiona czekam na nexta C:
Ściskam
Chizuru
Zespołu nie znam... Szkoda .. chyba pora nadrobić straty....
OdpowiedzUsuńGeneralnie łyknęłam szybko obie zcęści i stwierdzam, że w końcu coś inengo niz gazeyaoi mi sie spodobało O.O Całkeim fajnie się czyta, masz dobry sposób pzrekazu.. (tak aj i mój cudownie zrozumiały język ;/ Wybacz ._.)
Zastanawia mnie tylko ... Czemu ten ... Tetsu ? Nie weźmie sprawy w swoje ręce tylko użala się ._. Użalać sie może jak sie nie uda ale nei zanim sie zacznie coś robić. Dobrze ze ten kumepl czeał na niego w kawiarni ;D CZekam na ciąg dalszy
Buziaki
Midziak
Cudo . Ja chcę kolejną część .
OdpowiedzUsuńGenialnie piszesz! Nie mogę się doczekać kolejnej części! Nie każ nam tyle czekać, co ostatnio!! ^^
OdpowiedzUsuńTetsu wydaje się bohaterem tragicznym zamkniętym we własnym świecie. Ciekawe, czy w końcu umoralniania innych coś dadzą
OdpowiedzUsuńKyaaaaa <3
OdpowiedzUsuńDoczekałam się kolejnego rozdziału ^^
uwielbiam to opowiadanie- jest takie inne od reszty.
Hym....Tetsu wydaje mi się czymś w rodzaju bohatera, który błądzi i musi zostać naprowadzony na właściwą drogę- włąsnie po to będzie teraz umoralniany ;D
Ten rozdział był...głęboki. Ale taki...tak...mnie poruszył. po prostu, nie moglam się oderwać i nic nie było w stanie mi przeszkodzić w przeczytaniu rozdziału jeszcze raz i...jeszcze raz....
Więc podsumowując- to był naprawdę piękny rozdział.
Mimo, iż nie działo się w nim dużo., był wciągający.
To opowiadanie należy do moich ulubionych.
Bardzo chętnie przeczytam kolejne rozdziały, więc...liczę na szybkie pojawienie się tegoż ;3
Weny <3
Pozdrówka ^3^
Płakusiam ... chce wiecej ;____;
OdpowiedzUsuńJESTEM~! ŻYJE~! ZABIERAM SĘ ZA CZYTANIE bo... no znów mi gdzieś to zagineło i dopiero zobaczyłam, że jest... a jż miałam cię nękać XD
OdpowiedzUsuń