Liceum cz.7

Przed przeczytaniem tego odcinka radzę wrócić do odcinak trzeciego i powtórzenie go, bo to jest jakby nawiązanie do niego. W tym tekście dużo rzeczy się wyjaśni. Podpowiem, że musicie zwracać uwagę na imiona postaci i ich opisy :)

Dawdzieścia jeden komentarzy! Jesteście boskie! WOW! Kocham was!
Właśnie za te dwadzieścia jeden komentarzy, macie nową część, którą właśnie skończyłam pisać!

„Liceum cz.7”

[Uruha]

W piątek Aoi mnie wystawił. Kiedy przez cały dzień czekałem jak na szpilkach na wiadomość od niego, gdzie mamy się spotkać, on nie dawał znaku życia. Kilka razy próbowałem się z nim skontaktować, jednak zawsze ignorował moje telefony i nie odpisywał na sms’y. Do godziny dwudziestej pierwszej kręciłem się po centrum, licząc, że brunet może wreszcie zechce się ze mną spotkać, jednak tylko straciłem piątkowy wieczór. W końcu Yuu wysłał mi krótką wiadomość: „Sorry, że nie przyszedłem, ale źle się czułem i nawet nie poszedłem dzisiaj do szkoły. Prosiłbym cię, żebyś więcej nie dzwonił, bo boli mnie głowa od tego monotonnego dzwonka, a nie chcę wyłączać telefonu, bo czekam na wiadomość od Ruki’ego.” – taką treść miał sms, którego mi przysłał.
„Że co?! – wrzasnąłem w myślach, siadając na masce swojego samochodu i krzywiąc się do ekranu telefonu. – Jaja sobie ze mnie robisz?! Głowa cię boli, wiec mam do ciebie nie dzwonić?! Mnie odpisać to nie łaska, ale czekać godzinami na wiadomość od Taki, to już możesz, co?!” – wkurzyłem się. Co jak co, ale moja cierpliwość również miała swoje granice. Czy nie mógłby się zlitować nade mną i moimi zszarganymi nerwami, i podarować sobie to ostatnie zdanie? Gdyby napisał, że po prostu źle się czuł, nawet bym się nie zdenerwował. Uświadomiłem sobie, że to wzmianka o Ruki’m doprowadziła mnie do takiej furii.
- Pierdol się… - syknąłem do komórki, którą nadal trzymałem w ręce.
Tak naprawdę miałem ochotę pojechać do niego, wybić mu z głowy tego cholernego Matsumoto i sprawdzić czy nie dolegało mu nic poważnego, jednak skoro nie chciał ze mną nawet rozmawiać, co wyraźnie zaznaczył w treści sms’a, to zgadywałem, że tym bardziej nie chciałby mnie widzieć na oczy. Byłem na przegranej pozycji – musiałem odpuścić.
Wsiadłem do auta i z piskiem opon, odjechałem. Wkurzyło mnie to, w jaki sposób napisał tę wiadomość – czy musiał pisać to tak grubiańsko? A może właśnie chciał mnie urazić – podkreślić, że nic dla niego nie znaczę i woli nawet już siedzieć w domu z telefonem w drżącej ręce na znak od Rukiego niż wyjść ze mną na miasto?
Jeśli tak, to właśnie mu się to udało…
- No, panie Shiroyama… - mruknąłem pod nosem, zatrzymując się na światłach. – Muszę panu powiedzieć, że ludzie mojego pokroju bardzo długo potrafią chować urazę…


[Aoi]

- Frajer… - mruknąłem, uśmiechając się pod nosem, kiedy wysyłałem tego sms’a do Uruhy. – On naprawdę jest strasznie tępy. Myślał, że nie widziałem, kiedy ktoś „z ukrycia” robił mi zdjęcia i mu przekazywał? Myślał, że uwierzę, że on nagle się tak zmieni z zadufanego, rozpieszczonego dzieciaka w normalnego nastolatka? Pff! Wolne żarty! – odrzuciłem telefon na biurko i rozsiadłem się na głębokim obrotowym fotelu. – Chciał ze mnie zrobić głupka, a sam na niego wyszedł! – zaśmiałem się obrzydliwie.
- Wiesz… No może jakimś Newton’em to on nigdy nie był, ale nie sądzę żeby był AŻ tak tępy – odezwał się Suga, leżąc na moim łóżku na wznak i przyglądając się swoim paznokciom. – Masz pilniczek?
- Trzymaj – rzuciłem w niego przedmiotem, o który prosił. – Nie na darmo wcisnąłem cię do tej jego paczki nowobogackich. Sam widziałeś, jak oni się tam zachowują… Żerują na pieniążkach mamusi i tatusia, i udają niewiadomo kogo – wywróciłem oczyma, zakładając nogę na nogę. – Wśród nich nie ma czegoś takiego jak prawdziwa przyjaźń. Pewnie się z kimś założył, a może wyznaczył to sobie jako swój prywatny cel…
- „To”, to znaczy co? – szatyn o dziecięcej urodzie zwrócił głowę w moją stronę. – Upokorzenie cię? – zgadywał.
- Zapewne – wzruszyłem ramionami. – Pewnie czekał tam z kolegami przed jakimś barem albo sam na parkingu przed szkołą i myślał, co zrobi kiedy już się pojawię.
- Możliwe też, że już dawno wrócił do domu i bierze kąpiel w złotej wannie – prychnął. – Mogłeś mu trochę wcześniej odpisać. Jeśli nawet uznać, że twoja teoria dotycząca tego, że Uruha chciał cię ośmieszyć była prawdziwa, to weź pod uwagę, że to pewnie byłby nie pierwszy i nie ostatni raz. Może nawet już o tym zapomniał? – zapytał bardziej sam siebie niż mnie.
- Może – wzruszyłem ramionami. – Grunt, że ja nie dałem się ośmieszyć i nie dałem mu tej satysfakcji z poniżania mnie – powiedziałem z dumą i wyższością w głosie.
- A ja nadal utrzymuję, że on się w tobie zakochał – Suga z tego wszystkiego najbardziej przejmował się swoimi paznokciami, o które tak nabożnie dbał. – Widziałem jak wpatrywał się w twoje zdjęcie maślanymi oczami… Zresztą to widać kiedy ktoś się zakocha i to zawsze wyjdzie na jaw, nawet jeśli starałbyś się to ukryć za wszelką cenę… Cholera, no, drugi raz w tym tygodniu złamałem paznokieć! – krzyknął oburzony.
- Myśl i mów, co chcesz. Ja i tak wiem swoje – odwróciłem się do niego tyłem i włączyłem laptopa. – Rozpracowałem tego głupka, tak samo jak Reitę… Czy już wytoczyli mu sprawę, żeby przenieść go do poprawczaka?
- Jeszcze nie… Znaczy, nic mi o tym nie wiadomo, jednak zgaduję, że stanie się to niebawem. Podobno upił się i trafił do izby wytrzeźwień. Kiedy wróci do domu własna matka przerobi go na mielone. Nie wiem nawet czy będzie, co wysyłać do tego ośrodka wychowawczo-poprawczego – zaśmiał się wrednie.
- Bardzo dobrze – wyszczerzyłem się, stukając w klawiaturę. – Trzymaj Rukiego z dala od Reity… - poleciłem.
- Spoko. To akurat nie jest trudne zadanie, ze względu na to, że Akira chodzi do innej szkoły, a Taka mieszka ze mną w jednym pokoju. Gorzej raczej będzie z Sakim… - odwróciłem się w jego stronę i spojrzałem na niego znacząco. Chłopak zrozumiał, że oczekuję rozwinięcia tej myśli, dlatego kontynuował. – Mojemu bratu również zaczęło „ciut” za mocno zależeć na Rukim. Na razie staram się trzymać go na smyczy, ale wiesz jaki jest Saki… Ciężko jest go poskromić i zaczyna się już wyłamywać spod mojego zwierzchnictwa… - mruknął, krzywiąc się.
- Nie obchodzi mnie to, jak masz zamiar sobie z tym poradzić; masz zrobić z nim porządek. Jeśli nawet będzie trzeba, to zacznij go traktować jak Shimizu, może wtedy trochę zmądrzeje i zrozumie, że co moje, to nietykalne – syknąłem.
- Aoi, spokojnie – szatyn podniósł ręce w obronnym geście. – Cnota Takanoriego należy do ciebie i każdy o tym wie, i nie pozwolę go tknąć Sakiemu choćby palcem, okej?
- On cały należy do mnie, nie tylko jego cnota – podkreśliłem.
- Taa… - przytaknął bez werwy, a ja spojrzałem na niego krzywo. – No bez jaj! – prychnął. – Ja mam Ōtę! Pamiętasz, jak pomagałeś mi go zdobyć w podobny sposób? No właśnie… Mnie interesuje mój blondynek, ciebie interesuje twój blondynek… - usiadł i wbił wzrok w podłogę. – Ale… ale nie powiedziałem ci jeszcze jednej rzeczy…
- Jakiej? – zapytałem bez zbędnego zainteresowania.
- Shimizu… Myślę, że on może mieć zły wpływ na Takę… Wiesz jak Shimizu zareagował na twój plan rozkochania w sobie Rukiego… Boję się, że on może pokrzyżować nam wszystkie plany…
- Niby dlaczego? – zdziwiłem się. – To, co mu zrobiliśmy nie wystarczyło? W takim razie nie odwiązuj go od łóżka wcale i przypomnij, że mamy na niego kilka haków, za co on również mógłby wylądować z powrotem w poprawczaku – powiedziałem, jakby to była najoczywistsza rzecz na świcie.
- Tylko jest jeden mały problem, bo… Shimizu nam uciekł… - szepnął cichutko.
- Co?! – ryknąłem, wytrzeszczając na niego oczy.
- No… Uciekł. W nocy, kiedy wszyscy spaliśmy. Obawiam się, że Ruki mógł mu pomóc, a ten mógł mu coś nagadać… Taka strasznie boi się Sakiego, przez co moje obawy tylko rosną… Co prawda Shimizu mógł również sam się wyswobodzić, jednak… to jest raczej mało prawdopodobne. Wiesz przecież, że razem z Sakim uczęszczaliśmy do szkoły morskiej i potrafimy zasupłać linę i zrobić z niej niemalże supeł Gordyjski…
Zapadł długa chwila milczenia, podczas której starałem się opanować i nie wybuchnąć gniewem.
- Znajdź go – powiedziałem ostro. – Zabrał ze sobą rzeczy?
- Nie…
- A więc po nie wróci. Czekaj na niego i bądź przygotowany razem z bratem. A jak już go złapiecie, przyprowadźcie go do mnie. Najwidoczniej osobiście będę musiał się z nim rozprawić…


[Reita]

Rzuciłem wyzywające spojrzenie Sakiemu, który uśmiechnął się krzywo i cierpko.
- Proszę, proszę… Kogo my tu mamy? Rei-super-bohater? – prychnął. – Od kiedy to ci się zachciało bawić w super man’a? – zapytał zgryźliwie.
- Hm… Pomyślmy… - udałem, że się zastanawiam. – Odkąd cię poznałem… jak to było? Mizui? Czy nie takie przybrałeś imię, kiedy udawałeś jednego z członków mojej grupy?
- Masz dobrą pamięć… - wycedził.
- Twoje pochlebstwa są dla mnie obrazą – syknąłem. – Zastanawia mnie tylko to, dlaczego ty przyjąłeś inne imię, a Suga nie, co?
- Bo Uruha jest tępy! Tak jak przewidywałem ty masz trochę więcej oleju w głowie, nawet więcej niż bym się spodziewał, dlatego mnie przejrzałeś… Jesteś również bardzo spostrzegawczy, skoro zauważyłeś Sugę w szeregach twojego przygłupiego przyjaciela – uśmiechnął się wrednie. – Wszystko pięknie, ładnie i w ogóle masz same zalety, tylko szkoda, że jednak zorientowałeś się za późno, co się wokół ciebie dzieje i przegrałeś – wyszczerzył zęby w drapieżnym uśmiechu. – Zapewne trafisz do poprawczaka, a Ruki zostanie tutaj – wskazał na blondyna. – Z nami – dodał znacząco.
Zagrzmiało, a chmury nad nami stały się niczym z ołowiu. Po chwili zaczęło mżyć. Drobne kropelki wody zrosiły wszystko, czego były w stanie  dosięgnąć.
Ruki spojrzał po nas zdezorientowany, szukając w naszych wyrazach twarzy odpowiedzi – zauważyłem to kątem oka, gdyż nadal mierzyliśmy się spojrzeniami z Sakim. Prawie zapomniałem, że Takanori o niczym nie ma pojęcia.
- Co się dzieje? – zapytało Maleństwo, wbijając we mnie wzrok. – Akira, odpowiedz mi.
Westchnąłem ciężko, opuszczając wzrok najpierw na trawę, a następnie przenosząc go na chłopaka siedzącego na brzegu stołu.
- Ech… Mizui, chłopak, który tak naprawdę nigdy nie istniał, to Saki. Saki udawał kogoś innego i przyłączył się do mojej grupy w naszej szkole… znaczy… już poprzedniej szkole – starałem się panować nad emocjami, jednak wyszło mi to nieudolnie, gdyż ujrzałem na twarzy Rukiego odbicie własnego żalu. – Od początku tego roku szkolnego podlizywał mi się i starał się zdobyć moje zaufanie, co nie powiem, wyszło mu nawet – posłałem szybkie, zimne spojrzenie ciemnowłosemu. – Tak samo postępował Suga wobec Uruhy. Wszystko po to, żeby trzymać nas na odległość od ciebie, Takanori. Wszystko dlatego, że zakochała się w tobie nie ta osobo, co trzeba… - szepnąłem, nie będąc pewnym czy blondynek mógł usłyszeć te słowa. – Wszystko to dzięki twojemu kochanemu Ao… - powiedziałem już głośniej, jednak mój rywal przerwał mi w pół słowa.
- Może już wystarczy tych informacji? – warknął. – Takanori na pewno potrzebuje czasu na przyswojenie tych wiadomości…
- On nie jest ograniczony umysłowo – wywróciłem oczyma. – No tak, ale kryj swojego „pracodawcę”, kryj… - uśmiechnąłem się kwaśno. – Choć muszę przyznać, że to wszystko było bardzo pomysłowe. Ty z Sugą chodziliście na lekcje do swojej szkoły, a spotykaliście się ze mną i Uruhą po lekcjach, twierdząc, że nie chciało wam się przyjść do szkoły, która jest nudna i bezsensowna. W ten sposób podkreślaliście jacy jesteście „fajni” – prychnąłem. – Doprawdy… ciekawy pomysł. Nadałby się na scenariusz do jakiegoś filmu dla nastolatek – założyłem ręce na piersi.
- Och, już nie przesadzaj… - pogłębił uśmiech. – Czasem pojawialiśmy się w waszej szkole, zrywając się z lekcji z naszej – dodał. – Ale dość tych gadek… Może załatwimy to w końcu jak należy? – zapytał, zbliżając się do mnie.
- No, wypadałoby, nie? – powiedziałem lekko, jednak nie miałem najmniejszej ochoty bić się. Byłem obolały, niewypoczęty i całkiem możliwe, że w mojej krwi krążyły jeszcze jakieś pozostałości po wczorajszym imprezowaniu. W dodatku Saki był ode mnie wyższy i był mocnym przeciwnikiem. Jakoś nie widziałem tej walki w różowych kolorach…
Przez chwilę zataczaliśmy koła, przyglądając się sobie i czekając aż ten drugi zrobi pierwszy ruch. Taka zsunął się ze stołu i z bezpiecznej odległości przyglądał się wszystkiemu z otwartymi ustami. W końcu brunetowi znudziły się te „podchody” i zaatakował jako pierwszy. Rzucił się w moją stronę z dłonią zaciśniętą w pięść. Zamierzał uderzyć mnie w skroń, ale ja uchyliłem się. W odpowiedzi chciałem podciąć mu nogi, jednak ten uskoczył sprawnie. Znów zaczęliśmy krążyć. Następnym razem to ja wymierzyłem cios. Dla zmylenia wysoko uniosłem lewą rękę, podczas gdy z prawej chciałem wyprowadzić mu cios w szczękę. Niestety chłopak nie dał się nabrać i chwycił mój nadgarstek, niemalże miażdżąc mi kości śródręcza. Stłamsiłem krzyk w ustach i obróciłem się, chcąc wyrwać rękę z jego uścisku, jednak mało to dało. Szybko zmieniłem taktykę – stojąc do niego plecami, niemal wciągnąłem go na swoje plecy za rękę, za którą mnie trzymał i przerzuciłem go przez siebie. Saki upadł głucho na ziemię. Zgodnie z tym, jak zwykle walczyłem, powinienem teraz usiąść na nim okrakiem i okładać go po twarzy pięściami, jednak popełniłem wielki błąd. Emocje wzięły górę nad doświadczeniem w walce i chcąc mu zadać więcej bólu, postanowiłem kopnąć go w twarz. Najpierw wymierzyłem mu cios w żebra, a następnie przymierzałem się do kopnięcia w policzek, jednak chłopak złapał moją nogę i pociągnął, przez co upadłem. Zaczęliśmy się szamotać na trawie, walcząc o dominację. Okładaliśmy się nawzajem pięściami, kopnięciami; nawet ugryźliśmy się kilka razy – walka wrzała, a ja miarowo opadałem z sił. W pewnym momencie Sakiemu udało się wstać. Próbowałem zrobić to, co on wcześniej – pociągnąć go za nogę i sprowadzić do parteru – jednak nie udało mi się to, gdyż chłopak wyprowadził mi potężne kopnięcie w mostek. Uderzenie było tak silne, że aż zatrzymałem się kilka metrów dalej. W ustach poczułem metaliczny smak. Nie miałem siły się podnieść. Przekręciłem się na bok i kuląc się, wyplułem krew. Ciemnowłosy niespiesznie podszedł do mnie i szarpnął za ramię, tak, że leżałem teraz przed nim na wznak. Uśmiechnął się obrzydliwie i miał zamiar kopnąć mnie w głowę. On również nosił glany, dlatego podejrzewałem, że po tym ciosie mógłbym nawet stracić przytomność, kiedy… nagle Saki osunął się na kolana i padł niecały metr ode mnie jak długi. Uniosłem się na łokciu i spojrzałem na niego zaskoczony, a następnie przeniosłem wzrok na drżącego Rukiego, który trzymał w dłoniach kawałek deski.
- Ja… Znaczy… Tam ławka… - wskazał paluszkiem w stronę betonowego tarasu, gdzie w istocie mieściły się ławki, których metalowe nogi były przyspawane do stołów. – Połamana… I ja… Wziąłem tą deskę… I… - jąkał się, kiedy ja zdążyłem się już podnieść z ziemi. – Czy ja go…? Znaczy… Czy on żyje? – zapytał z przerażeniem.
Spojrzałem na chłopaka, który jak na zawołanie drgnął.
- Niestety żyje – wysepleniłem i wyplułem krew, która ponownie zebrała się w moich ustach. – Uciekajmy stąd – złapałem go za rękę i już chciałem zacząć biec, kiedy nagle zabrakło mi tchu. Uderzenie w mostek zbierało swoje żniwa…
Takanori bez chwili namysłu podszedł do mnie i przełożył sobie moją rękę przez ramiona. Pozwolił mi oprzeć się na sobie, tym samym pomagając mi iść. Miałem problemy z oddychaniem, jednak starałem się iść szybko, bo nie wiadomo w końcu, kiedy Saki nagle mógłby się ocknąć.
- Niedaleko akademika jest przystanek autobusowy. Musimy tam dojść. To niedaleko, Aki – odezwał się pokrzepiająco blondynek.
„Aki?” – zdziwiłem się. Tylko moja siostra tak do mnie mówiła… Ja go w szkole dręczyłem, a on mi tu teraz ze zdrobnieniami wyjeżdża? Dziwne… Z miłym zaskoczeniem przypomniałem sobie, że Ruki zawsze mnie tak nazywał, kiedy jeszcze byliśmy przyjaciółmi…
Ze wspomnień wyrwały mnie odgłosy ruchu ulicznego. Znaleźliśmy się na ruchliwej drodze. W oddali dostrzegłem majaczący mi przed oczyma rys przystanku autobusowego, do którego mknął już niebiesko-biały autobus.
Oczywiście nie mogło być tak pięknie i nie mogliśmy tak po prostu sobie uciec miejskim środkiem lokomocji bez kolejnych dawek adrenaliny, o nie. Usłyszeliśmy za sobą ciężkie tupanie. Odwróciłem się i zobaczyłem zmierzającego w naszą stronę brata Sugi. Próbował biec, ale co kilka metrów zwalniał i zwijał się z bólu, łapiąc za głowę. Jego włosy były posklejane krwią, która spływała po jego jasnej skórze szyi i wsiąkała w ciemny materiał koszuli. Gwałtownie przyspieszyłem, ciągnąc za sobą Takanoriego.
- Aki, spokojnie, spokojnie – starał się mnie uspokoić, choć sam strasznie się bał; do tego stopnia, że cały drżał. Zdrobnienie mojego imienia wypowiedzianego przez te śliczne usteczka, odbiło się w mojej głowie echem.
Brunet zbliżał się nieustannie, a mi serce gwałtownie przyspieszyło, kiedy zauważyłem, że dzieli nas zaledwie kilka metrów. Autobus zatrzymał się na podjeździe, a ja chwyciłem blondyna za rękę i zacząłem biec, siłą woli nie pozwalając sobie na omdlenie, na które notabene miałem wielką ochotę. Wskoczyliśmy do autokaru, kiedy drzwi już zamykały się i mało nie przycięły mi ręki. Popchnąłem Rukiego, przez co ten wylądował na siedzeniach. Saki został na przystanku, a autobus odjechał.
Amen.


17 komentarzy:

  1. Żem wzięła i znowu umarła.
    Ty chcesz mnie zabić .__.
    ...
    Rób tak dalej XD
    Odcinek boski.
    BOSKI.
    To takie...niespodziewane.
    Ale w sumie, to...
    WOW.

    Aż nie wiem, co napisać .__.
    Jestem pod wrażeniem. I...

    Mam tylko jedną uwagę- literówki.
    Nie przeszkadza to jakoś straszliwie, jednak...trochę razi w oczy XD

    Ale cóż, ja mistrzem ortografii (głupi dwukropek zniszczył moje szanse na ten zacny tytuł ;__;") nie jestem.

    Ale ty jesteś wspaniała ;3

    Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział <3

    Bajoszkaa i weny życzę c:

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu, Jezu, Jezu! Cudowne, przecudowne. Czekam na następną część. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Nieeeeeeeeeeeeeeee! Nie w takiej chwili! To powinno być srogo karane :c Serca nie masz!

    Och... a ja mam wyczucie ^ ^ Akurat weszłam na bloggera, żeby zobaczyć, czy są jakieś nowe posty na obserwowanych bloga, a tu niespodzianka! "Kita o tajemniczy ogród – 53 sek. temu". Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam, na myśl o kolejnej części tego cudeńka ^ ^

    Oczywiście czekam na następną część i mam nadzieję, że pokaże się szybko, bo przerywasz w takich momentach, że spać po nocach nie mogę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Aoi ty wredoto ;_; Już go pzrestaje lubić z wolna >_>
    Uruś biedny...
    A Akirze przywalili ._. Za to Ruki jak odważny <3 Dzielne maleństwo Uratowało Reite <3 ! *Dumna*

    Opowiadanie genialne ! Wciągnęło mnie tak, że się nie mogłam oderwać O.O! I poprawiło mi humor zjebany od wczoraj ._. Dzięki ci :* Ale przerywać to ty wiesz kurde w jakim momencie ;x
    Czekam z niecierpliwością na kolejną część <3
    Weny zyczę!
    Buziaki, cmokasy i internetowe uściski ! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. No nie wierzę! Kolejny dzień pod rząd i już jest nowa notka! Ale ty masz powodzenie ;] Ja tu przeżywam kryzys twórczy, a ty dodajesz kolejne rozdziały z prędkością światła XD Ale cieszę się, że mogę sobie poczytać, na co niekonicznie mam czas, ale twojemu opowiadaniu nigdy nie odmówię >.<
    Już się trochę pogubiłam... ale no nie moge się doczekać, co będzie w następnym! Pisz kolejny, życzę ci dużo weny, żebyś ładnie skończyła tą uroczą histroyjkę. I proooszę, napisz coś więcej o tym Shimizu

    OdpowiedzUsuń
  6. i znowu koniec w takim momencie! wchodziłam na blogspota co 5 min. nie mogłam się doczekać. ale muszę to napisać. chcę 8! + popieram poprzedniczkę. też chcę tego Shimizu ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. lol jaki zwrot akcji. biedny poobijany Rei i bohaterski Ruki:D
    uwielbiam twojego bloga:) pozdrówka i weny życzę

    OdpowiedzUsuń
  8. buuu mój Aoś QnQ jak on tak mógł on miał sie za Uru brać a nie jakies plany na Ruksa robić i tak traktować K'you buuuu QnQ czekam <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Akacja się zaczęła. Nie spodziewałam się, że Aoi tak potraktuje Uruhe, poza tym wyszło jaki on jest przebiegły. Ciekawe, jak to się skończy

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie sądziłam, że z Aoi'a zrobisz takiego.. CHAMA!!
    Aoi miał być z Urusiem szczęśliwy,

    Jej! Tak się cieszę, że Rei uratował Ruksa!
    Mam nadzieję, że się dokadają.

    Podoba mi się to opowiadanie chociaż muszę przyznać, że nie czytam go regularnie :( Np. dzisiaj miałam do czytnięcia 2 rozdziały.. No ale cóż xD
    Najważniejsze, że nadrabiam ne? ^^


    Pozdrawiam i życzę weny
    Ai~chan

    OdpowiedzUsuń
  11. Aoi-kun taką mendą społeczną?
    Ciekawe czy Ruki-sama zrozumiał to całe zagmatwanie wokół niego?
    Coś mi się zdaje, że nim bohater Suzuki trafi do poprawczaka, to czeka go jeszcze minimum tydzień w szpitalu...
    Shimizu... Shimizu... Shimizu... - cały czas o nim myślę i nie mogę przestać! To jest straszne! Mam nadzieję, że się jednak rozliczy z Aoi-kun. Tak porządnie oraz bardzo dotkliwie, za to, że przez niego leżał związany!
    Szkoda mi Ślicznego/Pięknego, tak strasznie się zakochać i cierpieć przez ukochanego. =/ Smutne.
    Rozgląda się...
    A Kai? Siedzi gdzieś pewnie w krzakach z Yune i nie wyjdzie na scenę buu...
    W każdym razie teraz są wszyscy będą wściekli na Aoi-kun, ciekawe jak sobie poradzi. No i ciekawe co jak Uruha mu się odwdzięczy.
    Awww przerywać w takim momencie!
    Kiedy next rozdział??? Oby szybko, choć faktycznie tępo w jakim je ostatnio piszesz jest zabójcze, no ale co tu dużo mówić - to jest obłędne! Chcemy dużo więcej! ;)
    Pozdrawiam
    Cruel

    OdpowiedzUsuń
  12. Aoi cham i świnia!
    Bidny Uruś ;/ No i mosz teroz. Nie ma co , Aoś pięknie go spławił :D
    Reita... oj Mistrzu Dyplomacji...
    Ruki nasz bohater *_*
    WIĘCEJ!

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja chcę ciąg dalszy!! i błagam Cię nie kończ w takich momentach bo człowiek później spać nie może!!

    OdpowiedzUsuń
  14. Kochana wstawaj kolejną część jak najszybciej :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Owdupe! Biję pokłony przed twoim geniuszem! Myślałam...byłam pewna...ale trollujesz! Jestem zachwycona!
    Aoi wredny padalcu ty uedgduwjdyvdodvfycksoaziejdk!
    Wciąż mnie zastanawia jak Rei znalazł się w tym samym miejscu co Ru i Saki. Teleportował się? No nic najważniejsze, że wszyscy żyją. A teraz pewnie nastąpi odnowienie starych przyjaźni. Czy masz przygotowane dla nas coś innego?
    To nie zmnienia faktu, że nie mogę się doczytać nexta.
    Weny!

    Pozdrawiam
    Chizuru

    OdpowiedzUsuń
  16. Co ja ci mogę napisać? No co? No kuźwa po prostu bijęci pokłony bo jestes moim bogiem ^w^

    OdpowiedzUsuń