„Liceum cz.3”
[Reita]
Mizui zawiózł mnie do
przychodni, gdzie po godzinie stania w kolejce i przeklinania na czym świat
stoi, lekarz łaskawie przyjął mnie do swojego gabinetu. Rzucił na mnie okiem i
zawyrokował, że nos jest złamany. Cholera, on ma rentgen w oczach czy jak?
Nawet mnie nie dotknął!
-
To widać na pierwszy rzut oka - wyjaśnił, jakby czytając w moich myślach. –
Przekrzywiona nasada nosa. Pewnie ciężko ci się teraz oddycha, mam rację?
-
Może to dlatego, że cały czas leje mi się z nosa krew… tak, myślę, że to nie
jest zbyt pomocne… - udałem, że się zastanawiam, przykładając palec wskazujący
do brody. Powiedziałem to tak beztroskim tonem, iż wyszło mi to niemal
komicznie, mimo iż moje słowa przesiąknięte były ironią.
I tak oto biały
opatrunek wylądował na moim nosie, przez co wyglądałem jak jakiś debil.
Oczywiście po powrocie do domu jeszcze dostałem solidny opieprz od rodziców i
starszej siostry za to, że znów się biłem. W ramach kary mama nie pozwoliła mi
zostać w domu i czekać aż ściągną mi to cholerstwo z nosa, więc zostałem
zmuszony, aby iść z tym czymś do szkoły. Na początku próbowałem to zdjąć, ale
jak później przekonałem się, był to zły pomysł. Nie no, jak ja mam się pokazać
z tym czymś na twarzy? Reita, najgroźniejszy chłopak w szkole, z opatrunkiem na
nosie, świetnie, po prostu świetnie; wyglądałem przez to jak słabo zacerowana
szmaciana lalka z łatką na środku twarzy… Litości! Ludzie zabiją mnie śmiechem!
Zacząłem intensywnie myśleć, co by tu zrobić, żeby nie iść do szkoły? Na
magiczną chorobę rodzice z pewnością się nie nabiorą, a każdy inny pretekst do
zostania w domu pewnie jak zawsze zignorują… Więc musiałem sobie jakoś z tą
białą zmorą poradzić – tylko jak? Nie mogłem przecież cały czas chodzić z ręką
na twarzy, zasłaniając to! Kurde… Ruki na pewno wymyśliłby coś…
Nie, nie, nie ma
Rukiego, sam muszę sobie poradzić. Sapnąłem wściekle i opadłem na łóżko,
rozmasowując obolałe skronie. W tym momencie rozległo się ciche pukanie, a
chwilę później do mojego pokoju weszła siostra.
- Sorry Aki, że ja
też tak na ciebie naskoczyłam – usiadła obok mnie.
-
Nie no spoko… Rozumiem, że się martwisz – uśmiechnąłem się sztucznie. – A teraz
mam do ciebie prośbę…
-
Jaką? – zainteresowała się.
-
Pomóż mi wymyślić coś, żeby nie iść do szkoły – jęknąłem zażenowany.
-
Nie chcesz pokazać się z opatrunkiem? – kiwnąłem głową, na co dziewczyna
prychnęła. – Ale masz problem… - wywróciła oczyma i uśmiechnęła się pod nosem.
– Wiesz, zrób wokół siebie nagonkę, jaki ty to jesteś twardy, że znów się biłeś
i rozwalili ci nos, a ty nie przejąłeś się tym i przyszedłeś do szkoły –
zaproponowała.
-
Gdybym się tym nie przejął to nie pojechałbym do lekarza, żeby sprawdzić swój
stan zdrowia – zauważyłem. – Zresztą ze mną byli chłopcy i wszystko widzieli… i
gapiów też nie zabrakło, więc wiedzą, że żadna yakuza na mnie nie napadła –
westchnąłem.
-
A tak w ogóle, to kto ci to zrobił i o co się pokłóciliście? –
dociekała.
-
Taki jeden… nowy – sapnąłem na myśl o brunecie. – A powód jak zawsze –
wyszczerzyłem się.
-
Aha… Więc samiec alfa zaznacza swój teren? – zaśmiała się i pacnęła mnie
otwartą dłonią w czoło. – Głupi ty jesteś… - pokręciła głową.
-
Takie czasy – wzruszyłem ramionami. – Żeby być „cool” trzeba być twardym.
-
I bić się z kim popadnie? Akira, źle na tym wyjdziesz… -
przestrzegła mnie.
-
Dobra, nieważne – uciąłem temat. – Masz jakiś pomysł, żeby poratować młodszego
brata? – spojrzałem na nią z nadzieją.
-
Hm… Można by to jakoś zasłonić… - zadumała się.
-
Ale jak? Czym? – irytowałem się jej nieścisłością.
-
Poczekaj chwilę – rzuciła i wybiegła z mojego pokoju, po czym zaraz wróciła z
kawałkiem jakiegoś materiału w dłoniach. – Tada! – krzyknęła uradowana,
pokazując mi skrawek… czegoś.
-
Co to? – spojrzałem na nią podejrzliwie.
-
Bandana – wyjaśniła i obwiązała mnie ową bandaną wokół twarzy, zasłaniając
opatrunek na nosie i wiążąc jej dwa końce tuż pod włosami, tak ażeby nie było
ich widać.
Wstałem
i podszedłem do lustra, wiszącego na ścianie naprzeciw łóżka. Przyjrzałem się
sobie i delikatnie dotknąłem materiału – był aksamitny i przyjemnie pachniał.
Bandana miała srebrzysty kolor z ciemniejszymi, szarymi wzorami, które lekko
połyskiwały.
-
Możesz powiedzieć, że to twój nowy image – zaproponowała. – Że jesteś taki
oryginalny i „cool” – uśmiechnęła się. Jeszcze raz przyjrzałem się swojemu
odbiciu.
-
Nawet nie jest tak źle – zaśmiałem się krótko i rzuciłem się na siostrę, po
czym pocałowałem ją w czoło. – Dzięki! Jesteś super!
-
Sie wie – również zaśmiała się i wyszła, zostawiając mnie samego.
Przez
dłuższy czas rozmyślałem o tym, jak ludzie ze szkoły mogą zareagować na ten
widok. Rozważałem różne scenariusze, leżąc na łóżku z rękami pod głową. Nawet
nie zorientowałem się, kiedy zasnąłem.
***
Obudziłem się
nadzwyczaj wcześnie, dlatego też miałem dużo czasu. Wziąłem szybki prysznic i
ułożyłem włosy – tak, tak nawet taki rozrabiaka jak ja musi układać włosy. Następnie
ubrałem się, starając się dopasować ubrania do bandany. Założyłem szare jeansy,
czarny podkoszulek, białą, skórzaną, krótką kurtkę, która sięgała mi jedynie do
końca żeber i czarne, bezpalczaste rękawiczki. Do tego jak zawsze glany i byłem
gotowy. Spakowałem książki do torby i wyszedłem z pokoju, zgarniając z komody z
przedpokoju pieniądze, które mama zawsze zostawiła mi na śniadanie. Po drodze
minąłem siostrę, która uśmiechem przywitała się ze mną i zmierzyła mnie od stóp
do głów, szczerząc się jak głupia do sera. Zachichotałem pod nosem i wyszedłem.
Wstąpiłem do piekarni, która mieściła się naprzeciwko mojego bloku i kupiłem
coś słodkiego, po czym skierowałem się w stronę szkoły. Młoda dziewczyna, która
stała na przystanku autobusowym odwróciła się za mną. Przyjrzała mi się uważnie,
po czym oblizała się lubieżnie, na co ja zareagowałem prychnięciem. „Nie tak
łatwo poderwać najsławniejszego rozrabiakę w tej prefekturze!” – pomyślałem
uśmiechając się do siebie i zwalniając kroku, aby każda mogła się na mnie
wystarczająco długo napatrzeć. Jakaś inna dziewczyna odstąpiła od chłopaka,
który ją obejmował, zapewne jej „wybrana serca”, i podeszła do mnie. Kręciła
biodrami przy tym tak mocno, w tak nienaturalnym geście, iż na początku
myślałem, że jest to spowodowane jakiś schorzeniem, na przykład dysplazją
bioder czy czymś podobnym. Niemniej miałem okazję przekonać się w niedalekiej
przyszłości o tym, że powodem, dla którego chodziła jak kaczka, była próba
uwiedzenia mnie – zrozumiałem, że miała to być chyba jakaś dość nieudana wersja
sztuki seksapilu... no ale powiedzmy, że starania też się liczą…
-
Cześć, przystojniaku – uwiesiła się na moim ramieniu, jeszcze bardziej
eksponując swój wielki dekolt, który sięgał jej niemal do pępka.
-
Cześć, piękna – odpowiedziałem, uśmiechając się zalotnie, choć wcale mnie nie
interesowała.
-
Jakiś ty tajemniczy – wymruczała i odgarnęła moją długą grzywkę, która zaraz z
powrotem znalazła się na swoim miejscu, czyli lewym oku. – Tak… ukrywasz tą
przystojną twarzy – nachyliła się, dając do zrozumienia, że mam zainteresować
się jej biustem, który z pewnością był sztuczny, a w dodatku w ogóle mnie nie
pociągał.
Zawsze
uważałem się za biseksualnego, ale w ostatnim czasie dziewczyny przestały mnie
kusić… Ich biodra wydawały mi się za szerokie, ciało niewystarczająco
umięśnione, a piersi nienaturalnym uwypukleniem na klatce piersiowej, przez co
wyglądały jakby miały na niej jakieś narośle czy gigantyczne guzy rakowe. Ale przede
wszystkim irytowało mnie w nich to, że były takie słabe i kruche, ale jak
przyjdzie co do czego, to potrafiły zrobić awanturę o najmniejszą pierdołę. No
i ich zachowanie to była kompletna porażka – albo jakieś seksowne siksy, które
sprzedają się na prawo i lewo jak ta tutaj, albo cnotki, których broń boże
dotknąć choćby za rękę! A jak jeszcze mają okres to w ogóle… ratuj się kto
może! Wahania nastrojów, z seksu nici, płacze po kątach, a potem wrzeszczy na
biednego chłopa…
-
Masz czas dziś wieczorem? – zapytała kuszącym tonem.
-
Mam – uśmiechnąłem się szyderczo – ale nie dla ciebie – wyrwałem się z jej
objęć i powędrowałem w swoją stronę. Otępiała dziewczyna jeszcze długo się za
mną oglądała, a ja zaśmiałem się pod nosem. Czasami bycie okropnym sprawiało mi
taką nieopisaną radość…
W
końcu dotarłem do szkoły i przeszedłem długim korytarzem pod klasę, w której za
jakieś dziesięć minut miałem mieć matematykę. Ludzie, kto ustalał ten plan zajęć?
Matma na pierwszej lekcji?! Świat nie zna litości dla przeciętnego licealisty…
Zanim jeszcze
rozbrzmiał dzwonek ogłaszający rozpoczęcie się godziny lekcyjnej, „dopadli”
mnie chłopacy z mojej grupy i razem poszliśmy zapalić do łazienki. W drodze do
naszej polowej palarni udawałem, że słucham, o czym mówi do mnie Teru, kiedy nagle
zdałem sobie sprawę, że najtwardszy chłopak w szkole, który trzęsie nią już od
fundamentów, nie może przecież być z facetem! Zaraz zaczęłyby się wyzywanki od
pedałów, a to przecież nie wchodziło w rachubę.
-
A co ty z tą szmatą na ryju? Nowy image? – zapytał Mizui, kiedy otwierałem
drzwi toalety.
-
Można tak to ująć – odpowiedziałem chłodno i stanąłem jak wryty, kiedy
zobaczyłem, że oprócz nas o tej wcześniej porze przesiadywał tu ktoś jeszcze.
Na parapecie siedział
ten nowy z Rukim. Oni również palili papierosy. Zacisnąłem usta i wygrzebałem z
kieszeni paczkę fajek. Spojrzałem zawistnie na bruneta, jednak nie odezwałem
się. Razem z moją grupą przeszedłem spokojnie koło nich do drugiego
pomieszczenia, gdzie znajdowały się kabiny i pisuary, albowiem tam gdzie
siedział ciemnowłosy z Matsumoto było jedynie lustro i kilka umywalek. Sam
również umościłem się na parapecie, otwierając okno na oścież i odbierając
zapalniczkę od jakiegoś chłopaka. Ściągnąłem brwi, zamknąłem oczy i zaciągnąłem
się dymem. Myśl o tym, że Ruki miał limo sprawiała, że miałem wyrzuty do samego
siebie. Tak, zauważyłem to. Nie umiałem przejść obok tego obojętnie. Czułem się
winny, gdyż nie chroniłem go wystarczająco dobrze… Gdybym się lepiej postarał,
podobna sytuacja nigdy nie miałaby mniejsca…
Takanori nie wykonał
nawet makijażu. Zgadywałem, że to zapewne dlatego iż nawet nie mógł dotknąć
opuchniętego oka, tak samo jak ja nosa. Z tego co zauważyłem to nowy miał
jedynie kilka zadrapań na twarzy i rozciętą wargę, co znaczył ciemny strup na
jego ustach.
-
A teraz wywiad – odezwałem się, kiedy usłyszałem, że drzwi zamykają się za
wychodzącą dwójką. – Jak ten skurwiel miał na imię?
-
Ten, którego pobiłeś na cmentarzu? – upewnił się Teru.
-
Tsa… - syknąłem.
-
Shiroyama Yuu – odpowiedział ktoś stojący pod drzwiami. – Widziałem jak wczoraj
zadawał się z tym „celebrytą”…
-
Jakim „celebrytą”? – aż otworzyłem oczy, kiedy to usłyszałem.
-
Z tym… no… Uruhą! – wykrzyknął uradowany, że w końcu przypomniał sobie
przezwisko Kouyou.
-
Cholera – zakląłem pod nosem.
Nie
dość, że chciał mnie wygryźć z miejsca, że zagarnął tylko dla siebie Rukiego,
to jeszcze miał czelność kraść mi wszystkich starych przyjaciół? Mimo to, że
nie zadawaliśmy się już ze sobą, to nie życzyłem sobie, żeby ktoś miał zająć
moje miejsce wśród nich! Jak matkę kocham, że uduszę tego szczeniaka…
[Ruki]
- Dzięki… -
mruknąłem, spuszczając głowę.
-
Za co? – zdziwił się Aoi.
-
Za to, że się ze mną zadajesz. Miło jest odezwać się do kogoś innego niż kot –
uśmiechnąłem się krzywo. Yuu objął mnie ramieniem po przyjacielsku.
-
Przestań – uśmiechnął się promieniście. – Fajny z ciebie chłopak – poklepał
mnie po plecach, a ja wtuliłem się w niego nieco. Akurat w tym momencie
przechodziliśmy koło grupki szkolnych „celebrytów”, których uwagę przyciągał
oczywiście Uruha.
-
Cześć – rzucił brunet do rudego, na co ten odpowiedział mu tym samym.
Spojrzałem
zaskoczony na Shiro. Kouyou mu odpowiedział? Szok! A przecież Shiroyama nie był
żadnym bogaczem tylko przeciętnym chłopakiem… a może to ja o czymś nie
wiedziałem?
-
Znacie się? – zapytałem.
-
Wczoraj zagadał do mnie, jak wyszedłem od ciebie – odpowiedział spokojnie,
nadal obejmując mnie.
-
On ciebie? Tak sam z siebie zagadał? – spojrzałem na bruneta, jakby nagle
przemienił się w ufoludka.
-
Tak – uśmiechnął się. – Co się tak na mnie patrzysz?
-
To do niego niepodobne… - pokręciłem głową.
[Uruha]
Nie no, teraz to ja
miałem ochotę przywalić Rukiemu! A jak on do niego coś czuje? Znaczy Yuu do
Taki? Szli tacy radośni, a ciemnowłosy obejmował blondyna… I jeszcze zrobił to
przy mnie. No za co? Za co muszę tak cierpieć i to oglądać? Choć muszę
przyznać, że zrobiło mi się miło, kiedy Shiro przywitał się ze mną, co znaczyło,
że zapamiętał mnie. Może miałem jeszcze u niego jakieś szanse? Niemniej, żeby
to zweryfikować, najpierw musiałem go lepiej poznać… i odciągnąć od Matsumoto…
-
Uruha? – ktoś przerwał moje rozmyślania.
-
Tak? – dopiero teraz zorientowałem się, że wszyscy gapią się na mnie tak, jakby
kaktus wyrósł mi na czole. Ogarnąłem się i wróciłem na ziemię. – Co?
– spojrzałem na moich znajomych z niezrozumieniem wypisanym na twarzy.
-
Ty zadajesz się z… przeciętniakami? – zdziwił się Suga.
-
No… Nie jest on taki przeciętny… W końcu postawił się Reicie! – elegancko
wybrnąłem z patowej sytuacji. Pech chciał, że akurat w tym momencie obok nas
przechodził Akira i spojrzał na mnie krzywo, ściągając brwi groźnie.
Przełknąłem głośno ślinę, odprowadzając go wzrokiem.
-
W sumie masz rację… - przytaknął niebieskowłosy.
***
Lekcje skończyły się.
Matko, jak ja nienawidziłem poniedziałków! Jeszcze tak daleko do weekendu!
Sapnąłem wściekle na myśl, że dodatkowo musiałem zostać godzinę dłużej, gdyż
jędza od fizyki uparła się, że mam tragiczne oceny w porównaniu do tego, co
było na początku i postanowiła pomóc mi w nauce zostając ze mną po godzinach. I
tak nic mi to nie da! Nie mam czasu się uczyć, muszę dbać o reputację!
Wyszedłem
ze szkoły i skierowałem się na parking za nią. Wygrzebałem kluczyki do mojego
samochodu i otworzyłem go pilotem. Mimo iż nie miałem prawa jazy, nie
przeszkadzało to moim rodzicom w kupieniu mi Mercedesa SLS w kabriolecie.
Wsiadłem i jednym przyciskiem złożyłem dach, gdyż była piękna pogoda.
Wyjeżdżałem już przez główną bramę, kiedy zauważyłem idących na piechotę
Rukiego i Aoia. Rozejrzałem się czy nikogo wokół nie ma i zatrzymałem się.
-
Hej – przywitałem się.
-
Cześć – odpowiedział mi jedynie Shiroyama. W sumie to nie dziwię się, że Ruki
mógł być na mnie zły. W końcu miał ku temu powody. – Popisujesz się swoim
autkiem? – prychnął, uśmiechając się.
-
Nie, chciałem was podwieźć, ale skoro nie chcecie - wzruszyłem ramionami i
przejechałem jakieś dwadzieścia metrów, kiedy usłyszałem za sobą krzyk:
-
Czekaj!
Posłusznie
zatrzymałem się i poczekałem aż dojdą do mnie.
-
Jak już się oferujesz to weź Rukiego; ma zwichniętą kostkę i kuleje –
powiedział poważnie Yuu.
-
Przestańcie, to był tylko taki głupi żart – zaśmiałem się nerwowo. – Obaj
wsiadajcie – poleciłem.
-
Ja się przejdę – zaoponował brunet. – Idę w zupełnie innym kierunku niż Ruki.
-
Daj spokój, zawiozę cię – odpowiedziałem, uśmiechając się łagodnie.
Chłopcy
popatrzyli się po sobie, po czym niechętnie skinęli głowami. Czyżby mi nie
ufali? Dobra, jestem głupi bo zostawiam przyjaciół i opuszczałem się w nauce
dla reputacji i sławy, ale nikogo nie zabiłem ani nie zgwałciłem i jak
przyjdzie co do czego to można na mnie polegać; ludzie, ja nie gryzę!
Chociaż dla Yuu
mógłbym zrobić wyjątek…
Ruki
usadowił się z przodu, z czego nie byłem zadowolony, ale nie dałem tego po
sobie poznać.
-
A gdzie masz kule Taka-kun? – chciałem zacząć jakoś rozmowę, żeby nie było, że
odzywam się jedynie do ciemnowłosego.
-
W domu – mruknął, spoglądając gdzieś w bok.
-
A czemu nie przy sobie? Łatwiej byłoby ci chodzić… - zauważyłem „błyskotliwie”.
-
Ta, a Reicie fajnie by się nimi mnie okładało – burknął.
-
Dobra, sorry nie chciałem cię jakoś urazić – przyjąłem obronną postawę.
-
Skręć tutaj – polecił nadal naburmuszony blondyn i bez słowa wysiadł.
-
Przyjdę do ciebie o ósmej – powiedział brunet, a Maleństwo momentalnie się
rozpromieniło.
-
Okej. Będę czekać – uśmiechnął się i odszedł w stronę swojego bloku.
Shiro
przeskoczył na przednie siedzenie, co bardzo mi się spodobało.
-
To gdzie mieszkasz? – zapytałem.
-
Na obrzeżach – powiedział, zapinając pasy.
Ruszyłem
i włączyłem się do ruchu. Cieszyłem się, że Yuu mieszka tak daleko, ponieważ
dzięki temu mielićmy trochę czasu na pogawędkę i zapoznanie się. Modliłem się,
żebyśmy trafili na korek, dlatego specjalnie pojechałem przez centrum.
-
Codziennie drałujesz do Rukiego taki kawał, a potem idziecie do szkoły? –
zapytałem.
-
Tak – kiwnął głową. – W końcu ruch to zdrowie, nie? – zaśmiał się. – Czy jakoś
tak…
-
A co myślisz o Takanorim? – zainteresowałem się.
-
Fajny chłopak, ale szkoda mi go… jest strasznie sponiewierany… przeszedł już
dużo w życiu… - westchnął. - A ty? Co o nim myślisz? – spojrzał na
mnie ciekawsko, a zarazem z jakąś rezerwą.
-
Zgadzam się z tobą – przytaknąłem i na całe szczęście trafiłem na czerwone
światło.
-
Skoro myślisz, że jest w porządku, dlaczego go zostawiłeś? – zapytał poważnie.
Przez chwilę nie odpowiadałem i wpatrywałem się w rejestrację półciężarówki,
która stała przed nami.
-
Bo jestem głupi… – odezwałem się w końcu.
Przez moment między
nami panowała cisza zakłócana jedynie odgłosami miasta.
-
Ej, nie mów tak – położył mi rękę na ramieniu, a mnie zalała fala gorąca. W tym
właśnie momencie zdałem sobie sprawę, że nie wiedziałem nawet czy on lubi
chłopaków?! Spanikowałem… - Nie chciałem ci robić jakiś wyrzutów sumienia czy
coś…
-
Taka jest prawda – westchnąłem i nacisnąłem sprzęgło, wrzucając jedynkę, kiedy
w końcu ruszyliśmy te zaskakujące aż cztery metry! Miałem nadzieję, że nawet
jeśli nie lubi chłopaków to polubi mnie… - Podziwiam cię. Szczerze, to
chciałbym być taki jak ty…
-
Żartujesz sobie? – zaśmiał się. – Ja mam więcej wad niż zalet!
-
Podziwiam cię, ponieważ postawiłeś się Reicie w obronie Rukiego; za to, że nie
obchodzi cię czyjeś zdanie, że podchodzisz do wszystkiego tak na luzie, że… stawiasz
ultimatum: albo towarzystwo dopasuje się do ciebie, albo ty zmieniasz to
towarzystwo; nigdy odwrotnie. Też bym tak chciał… ale nie potrafię…
- skrzywiłem się.
-
To zmień towarzystwo. Na początku stopniowo. Zadawaj się z ludźmi, którzy cię
interesują, których lubisz, a nie z tymi, z którymi ktoś ci każe się zadawać –
wzruszył ramionami.
Dla niego to było
takie proste…
-
Czyli mam się zadawać z tobą? – uśmiechnąłem się, spoglądając na niego.
-
Jeżeli ci odpowiadam – odwzajemnił gest.
-
Bardzo… - mruknąłem, zaraz łapiąc się na tym, że powiedziałem to na głos,
jednak na tyle cicho, że brunet tego nie usłyszał. – W takim razie, kiedy
moglibyśmy się spotkać? – wypaliłem prosto z mostu.
-
Kiedy chcesz… - odparł lekko. – Ale co z twoimi kumplami? Nie będą ci truć, że
zadajesz się z tym „zwykłym”? – zmartwił się.
-
Nie, ty nie jesteś ten „zwykły” – zaśmiałem się. - Poza tym, uczę się ignorować
tych „kumpli”, nie? – uśmiechnąłem się szeroko.
-
Też racja – Yuu wyszczerzył się. – To jak? Kiedy by ci odpowiadało?
-
Może w piątek? Zaraz po lekcjach?
-
Spoko. O której kończysz zajęcia?
-
O po piętnastej, a ty?
-
Wpół do pierwszej.
-
Em… To może w jakiś inny dzień, kiedy mamy tyle samo lekcji? – speszyłem się
trochę.
-
Spokojnie – jego ręka wylądowała na moim kolanie, przez co przez przypadek
nacisnąłem gaz i szarpnęło samochodem. Aoi zabrał rękę, a ja zacząłem karcić
się w myślach. – Mogę na ciebie poczekać – zaproponował.
-
Nie chcę robić ci kłopotu…
-
To żaden kłopot – przerwał mi i uśmiechnął się.
-
Heh… Dzięki – spojrzałem na niego. – No i mogę cię podwozić od czasu do czasu…
Znaczy wiesz… Nie zawsze mam taki luz. Czasem mam zawalony cały samochód tymi
„kumplami” – westchnąłem.
-
Jasne, rozumiem – przytaknął. – Zatrzymaj się tutaj. Dzięki – wysiadł z
auta.- To, co? Do następnej podwózki albo do piątku – zaśmiał się.
-
Albo do korytarza – wyszczerzyłem się.
-
Właśnie. W szkole jeszcze będziemy się widywać – nachylił się i pocałował mnie
w policzek. – W takim razie do jutra! – odwrócił się i pomachał mi.
-
Do jutra… - powiedziałem cicho.
Nie
mogłem uwierzyć w to, że mnie pocałował… Znaczy… Lubił chłopaków! Wciąż miałem szansę! Z takimi oto pogodnymi myślami dojechałem do domu i nawet ochrzan od kobiety w
roli podobnej do guwernerki, która mnie wychowywała, z racji tego, że moich
rodziców wiecznie nie było w domu, nie zepsuł mi dobrego humoru.
Uaaa :D Fajne :D Podoba mi sie :D Yuu taki trochę bezpośredni...Czekam,czekam, czekam na kolejnąą cześć :D Z niecierpliwością ( Oj tak Midziak nie umie pisać komentów ._. Przepraszam ._.)
OdpowiedzUsuńCo do tej notki tam ... Ja mega-shota dopiero zaczęłam jestem gdzieś na 4 rozdziale .. Ale dużo tego... I mozolnie mi idzie... Sądzę, że nie jestem jedyna.
Gazeciaki .. Cóż każdemu mogą się w końcu znudzić, też momentami mam dość.
Ale nie załamuj się... Nie warto. Jesli nie wszystkim się podoba co piszesz to rób to dla siebie i swoich największych wielbicieli. Nie da się niczego napisać tak by podobało się każdemu. ._. Liczę na rozpogodzenie się Twoich myśli i życzę ci tego z całego serca, podobnie jak weny i dużej ilości wolnego czasu.
A liczba pi jest genialna :D!! Chociaż denerwująca =.=
Buziaki, cmokasy i internetowe uściski
- xMidziak
Nareszcie!! Kochana moja! nareszcie to dodałaś :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie! Uruha jest nienormalny! niech wróci do przyjaźni z Ruksem to będzie miał Aoi'a tylko dla siebie!! a na Reitę to mi normalnie brak słów!
A spokojnie nie zamierzam przerywać pisania swoich opowiadań :) ale tobie też nie wolno przestać!! będę smutna jak przestaniesz :(
Czytam twoje komenta i takie DF?! ale teraz kapuje... Szczerze? jak widać mi też się gazetki znudziły... znaczy ich muzyke nadal lubie ale yaoi już mnie nie kręcą... może za dużo tego??
OdpowiedzUsuńEh~? dlaczego uważasz, że ten megaoneshot nie wypalił?? pamiętaj, to nie twoja opinia się liczy~!
a więc CZEKAM NADAL NA GARAXTETSU~! NO CZEKAM~!! i będe cię męczyć...
a co od opka? genialny xD spamiłam cytatami na twitterze... no genialne~! <3
pamiętaj~! kocham cię~! jeśli nie będziesz pisać to cię znajdę i zgwałcę xD
btw. mam w środy dwie matmy o 7.10 xD i ide na nie z radością~! (potem mam chemie i 2 fizyki >.>)
Usuńi pi jest fajne ale DELTA LEPSZA~! (no dobra, mat-fiz-inf jestem xD)
Na to czekałam, na Liceum! Szkoda, bo już drugiej mojej ulubionej autorce yaoiców z gazettkami odechciewa się umieszczeć ich w opowiadaniech. Co fakt to fakt. Są dwa podstawowe parinki, a reszta jest troche nietypowa na przykład Uru X Kai, który moim zdaniem jest totalnie pokręcony. Ale i tak będe tutaj zaględać.
OdpowiedzUsuń~Kayl
Uwielbiam to opowiadanie, jest cudne i mogę się go nauczyć na pamięć;)Szkoda mi Matsumoto, bo w sumie tworzy się parting Yuu z Pięknym a maleństwo zostanie na pastwę basisty. Chyba, że dodasz LideraxD
OdpowiedzUsuńA co do Megashota, to nie tak, że jest słaby! Jest świetny, ale nie da rady tego przeczytać tak szybko. Dodałaś mnóstwo materiału, z nowymi parami i nie chodzi o to, że jak nie The Gazette to ludzie nie czytają. Część osób musi po prostu się przyzwyczaić (jak ja) i też poniekąd pasuje kojarzyć zespół, żeby mieć jakieś rozeznanie w postaciach. Ja też przymierzam się do powrotu czytania Mega-shota, bo utknęłam tak mniej więcej w połowie.
Nic się nie martw i daj nam chwilkę czasu:)
Pozdrawiam Cruel
Kochaaaaaam to opowiadanie. Masz ciekawe pomysły na swoje opowiadania i bogate słownictwo. Reituki i aoiha to moje ulubione paringi.
OdpowiedzUsuńA jeśli o megashota chodzi to... Nie zgodzę się z Tobą. Jest świetny.... Jak każde opowiadanie, ktore wychodzi z pod Twojej ręki. Ogólnie jest mało ficków z D'espami- to przykre. Wracając do tematu, pisz dalej i więcej wiary w siebie i swoje możliwości!!! Weny!!
Chizuru
Doczekałam się *_* Kocham Cię <3
OdpowiedzUsuńNa komentarze do megashota jeszcze poczekaj , jak ktoś sobie czyta na raty to mu chwilę zejdzie :)A te kilka opinii co jest na razie są przecież ogólnie bardzo pozytywne :)
Jeszcze raz Ci dziękuję za bliższe spotkanie z D'espairsRay.
No i za LICEUM *_*
omnomnom *-* Aoi rozwala system XD Piekny ma chtapke na Yuu XD swietne chce dalej *-* i i i i wampirki *-* a mega shota jeszcze czytam
OdpowiedzUsuńNooo, wszyscy tak czekali na kontynuację tego! Przyznam się, że ja też ^^
OdpowiedzUsuńWidzę, że coś będzie z Aoia i Uruhy i że jeszcze będą razem, zresztą jak zawsze. A Reita... cóż, przynajmniej znam historię jego szmaty XD
No piękne to było i jestem ciekawa co dalej.
A co do mega-shota to nie załamuj się i tak masz dużo komentarzy! Daj tylko ludziom ogarnąć ten tekst bo nie każdy jest w stanie przeczytać to od razu! Jesteś bardzo niecierpilwa moja droga (no ja też do cierpliwych nie należę XD), ale zobaczysz że jeszcze na pewno będzie więcej komentarzy, kto wie, może nawet ponad 20... :D
super!!!!!!! kurcze to jest genialne! :)
OdpowiedzUsuńPs. Z koleżanką prowadzę bloga. zajrzyj na niego czasem :*
thegazetteyaoilovestory.blogspot.com
Matko boska to ty już tego shota wstawiłaś ?!!?!?!? Czemu mi nic nie powiedziałaś ?!
OdpowiedzUsuńFaaaaakk ...... ja czytam opki tylko z the GazettE no ale zobaczę czy dalej będziesz się tak genialnie sprawowała z innymi zespołami i paringami jak Aoiha w tG ^w^
Nie rób nam tego i pisz ... i MÓW MI PROSZĘ KIEDY COŚ WSTAWIASZ XD
Arigatou ♥
Ooo, czy mi się wydaje czy Yuu powoli zmienia Kouyou? Robi się ciekawie. Czekam na dalszą część.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam megashota i tak się zastanawiam... W którym miejscu to niewypał?! Nie zawsze dialogi mi się podobały, ale ogólnie było bardzo fajne i przyjemnie się czytało. Nareszcie ktoś o Despach napisał :D Wybacz, że przy tym tekście komentuję, ale chciałam za jednym zamachem.
Zapraszam też na mojego bloga www.my-own-angel.blogspot.com
Pozdrawiam i weny życzę! :D
Bardzo fajne Jeszcze mam prośbę jeżeli ktos mógłby tu luknąć i wstawić jakiś komentarz co o tym myśli była bym wdzięczna http://thegazetteyaoilovestory.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńFajne, takie hmn...wesołe? No nie wiem ale rozdział był taki inny, w pozytywnym sensie. Mogę się tylko wziąć za kolejny do czytania i czekać na spotkanie aoi'ego z uruhą.
OdpowiedzUsuńKurde, noo... To wciąga, a spać trzeba xDD
OdpowiedzUsuńZresztą... Wyśpie się jutro, opko się samo nie przeczyta ;33
Haha... Jebłam... Myśli Reity o dziewczynach zarąbiste xD Tak samo jak logiga Kaczuszki <3 Kocham te twoje teksty xD
Pozdrawiam i weny życzę! ;33