Kurde, ale ja uwielbiam Hyde jako aktora... Nie żeby jako wokalista był gorszy! Ale szkoda, że grał tylko w dwóch filmach...
Ktoś może polecić jakiś fajny japoński film, coś z nutą fantasy albo dramatyzmu, w stylu "Kagen no Tsuki" i "MoonChild"?
Wybaczcie, pisane z potrzeby serca... Choć pozmieniane - oryginał był duuużo dłuższy i w wersji hetero, dlatego nie wstawię tu tego.
A tak btw, to polecam podczas czytania posłuchać sobie tej piosenki, jak i samej melodii:
Matko, ale ja uwielbiam głos Hyde... @.@
Tytuł: Kagen no Tsuki
(ostatnia kwarta księżyca)
Paring: nieokreślony
Typ: miniaturka
Gatunek: angst (?)
Bata: -
Gdybym
miał wyliczać, za co jestem Ci wdzięczny zapewne zajęłoby mi to resztę życia, a
i tak nie udałoby mi się skończyć… choć po dłuższym zastanowieniu nie jest to
wcale głupi pomysł.
Naprzemiennie
grać na fortepianie melodię, którą dla mnie skomponowałeś i pielęgnować w
umyśle Twój obraz, by znów go poprawić po spojrzeniu na Twoją idealną twarz; marzenie.
Jest
tyle rzeczy, o których chcę Ci powiedzieć…
Wiesz,
że to dla Ciebie zacząłem grać?
Szczerze
powiedziawszy to chciałem to rzucić. Odwiodłeś mnie od tego, kiedy pojawiłeś
się na mojej drodze. Sprawiłeś, że znów potrafię się uśmiechać; śmiałem się
przy Tobie przez cały czas, a Ty trzymałeś mnie za rękę. Zawsze miałem
wrażenie, że kiedy spoglądasz na mnie swoimi głębokimi, ciemnymi oczyma,
widzisz moją duszę. Nigdy nie zdołałbym się przed Tobą ukryć – i nigdy nie
chciałbym tego.
Lubiłem
słuchać, kiedy powtarzałeś raz za razem, że nic nas nie rozdzieli. Wierzyłem w
to nawet wtedy, kiedy moje oczy zamknęły się po raz ostatni.
Ten
jeden jedyny raz okłamałeś mnie.
Dlaczego?
– pytam raz za razem, powstrzymując szloch. – Dlaczego samobójstwo?
Nigdy
nie byłem wierzący. Nie dopuszczałem do siebie myśli o istnieniu boga czy
reinkarnacji, drugiej szansie, ponownym odrodzeniu się… do teraz.
Teraz –
kiedy wiem, że Ty nie możesz wrócić tu, tak jak ja.
Wróciłem
dla Ciebie; żeby to, o czym mówiłeś spełniło się – żebyśmy znów mogli być
razem.
Tylko,
że Ciebie nie ma tu.
Nie w
takim sensie, jaki by mnie zadowalał…
Żałuję,
że dowiedziałem się w tym życiu o Tobie dopiero niedawno. Możliwe, że poczułeś
się zdradzony, kiedy szedłem z kimś innym, jednak dobrze wiesz, że nie da się
zachować wspomnień przechodząc przez bramę, która jest dla Ciebie zamknięta – i
dla mnie również.
Dla
Ciebie – bo nie żyjesz, dla mnie – bo znów żyję.
Nie
miej mi tego za złe. Chcę dać szansę na szczęście osobie, którą stałem się
teraz.
Wciąż
uwielbiam wsłuchiwać się w Twój głos, który nieprzerwanie wypływa z głośników
staroświeckiego odtwarzacza na kasety. Wciąż stoi pod oknem, tak jak go tam
ustawiłeś w Naszym, teraz zniszczonym już, domie. Tapeta już dawno odeszła od
ścian, siedziska zmyślnych kanap przegniły, szyby zostały powybijane, na
parterze stoi woda po kostki, w metalowym ogrodzeniu brakuje kilku szczebli,
brama zamknięta na zardzewiałą kłódkę spadła z zawiasów… To właśnie między
innymi ta brama jest dla Nas zamknięta.
Mimo iż
Nasz dom jest niemalże rumowiskiem wciąż czuję się tu dobrze. W końcu to Nasz
dom i nic tego nie zmieni.
To
miejsce jest cmentarzem Twojej obietnicy, jak i wiecznie otwartym albumem, w
którym przeglądam w głowie wspomnienia, jakie mi przywróciłeś, niczym zdjęcia.
Na
poddaszu wciąż stoi fortepian, a na fotelu o zniszczonej, niegdyś pięknej,
tapicerce opiera się Twoja gitara. Wciąż tam gram – wciąż tą samą melodię.
Słyszę jak w całym domu roznosi się dźwięk kolejnych szarpnięć strun, a mój
głos łączy się z tobą; oszalałem?
Nie.
Wiem,
że nie.
Wiem
też, że gdzieś za tą bramą czekasz wciąż na mnie. Grasz na gitarze, dlatego
wciąż to słyszę.
Wybacz,
ale musisz poczekać jeszcze kilka lat. No… kilkanaście, może nawet
kilkadziesiąt.
Ciężko
jest mi bez Ciebie, jednak pocieszam się myślą, że kiedy przeżyję już to życie,
będziemy razem. I tym razem już naprawdę nic Nas nie rozłączy. Ty też
powinieneś się tym pocieszyć.
W końcu
po mojej twarzy i tak spływa kilka słonych łez. Wyciągam z paczki Twoich
ulubionych papierosów jednego i odpalam go. Wciskam go w ziemię przed Twoim nagrobkiem
i zostawiam całe opakowanie. Przydadzą Ci się… na otarcie łez…
Tymczasem,
Dobry Boże, proszę Cię, zaprowadź duszę mojego ukochanego do najspokojniejszego
miejsca w niebie. Daj mu odpocząć. Pozwól wziąć Mu ze sobą swoją gitarę i
papierosy, żeby dotrzymały Mu towarzystwa, dopóki znów nie przekroczę tej bramy
i będę trwał przy Jego boku.
Czytając to na początku miałam przed oczami Shinyę z Dirów.. Nie wiem czemu, po prostu tak jakoś...
OdpowiedzUsuńŁadne i smutne opowiadanie. Niektóre rzeczy są bardzo inspirujące, nieprawdaż? Sama znowu zaczęłam pisać kolejnego angsta, przez dwie durne piosenki.. Oby nigdy nie powstał.
W sumie nigdy nie obejrzałam tego drugiego filmu z Hydem. Moon Child oglądałam, to klasyk, ale.. było dla mnie za smutne.. Za bardzo coś po tym filmie bolało. Może dlatego nie chcę oglądać tamtego.
Hm, z innych filmów nic mi nie przychodzi do głowy. Jeśli już, to większość produkcji chińskich >.>
Uwielbiam oba filmy z Hyde i niestety podczas czytania nie mogłam sobie wyobrazić wersji homo. Dla mnie był to opis Adama i Ewy. Po za tym jednak było to naprawdę świetne .
OdpowiedzUsuńYui
To było smiutne, a zarazem wzruszające...
OdpowiedzUsuńKiedy czyta się angst'a ma się takie uczucie, że jednak życie nie jest takie piękne nawet w świecie yaoi i ktoś czasami musi umrzeć...smutne, ale prawdziwe. Świetna notka Kita :).
Piękna notka :) Oglądałam oba filmy, ale to właśnie "Kagen no Tsuki" jest moim ulubionym i widziałam go już z pięć razy. Wyobraziłam spbie jakby Mizuki była chłopakiem i opowiadała w ten sposób o Adamie :) Bardzo mi się podobało, a końcówka pasuje do tego one shota jak i do filmu :D Praktycznie przeczytałam wszystkie opka z the Gazette i mam nadzieje, że kiedyś dokończysz te zawieszone ^.^ Świetnie piszesz i oby tak dalej :)
OdpowiedzUsuńMika-chan