Bóg chcąc nas ukarać, spełnia nasze marzenia cz.3

O boże... Siedzi sobie człowiek kulturalnie na otwartej sieci wi-fi, i co? I, kuźwa, musi korzystać z expolorera, bo chrome tak mi muli, że mam ochotę wziąć laptopa i pieprznąć nim o najbliższą ścianę. Tym bardziej, że nie chce mi się załadować kolejny odcinek anime, które oglądam! Grrr...
Trzymajcie kciuki, żebym nie zniszczyła laptopa, bo jeśli to się stanie to notki będą miały straaaaszne opóźnienie, a rodzice mnie zabiją... Dobra, nieważne - jestem pierdoloną oazą spokoju (just like Kyo x.x''). Spokojnie...

W tej części strasznie namieszałam, ale mam nadzieję, że wam się spodoba, bo w końcu zaczyna się coś tu dziać. Dwie poprzednie części to było takie wprowadzenie...

Endżoj!

Bóg chcąc nas ukarać, spełnia nasze marzenia cz.3


- W sumie to mam do ciebie pewne pytanie – odezwał się Ruki, kiedy razem jechaliśmy metrem do szkoły.
- Wal – mruknąłem między kolejnymi kostkami czekolady, które pochłaniałem w zastraszającym tempie; jedna po drugiej.
- Jaki nosisz rozmiar stanika? – wypalił przyciszonym głosem, a ja zrugałem go spojrzeniem.
- Się – dodałem z wypchanymi ustami.
- Co? – ściągnął brwi w niezrozumieniu.
- Wal się – przełknąłem to, co miałem w ustach – na pysk – dodałem robiąc obrażoną minę.
- No co? – wzruszył ramionami. – Mnie chyba możesz powiedzieć, nie? W końcu jesteśmy przyjaciółmi! A zresztą… dziewczyny mówią sobie o takich rzeczach… prawda? – upewnił się.
- A skąd ja mam wiedzieć? – znów zająłem się jedzeniem. – Nawet jeśli, to ty nie jesteś dziewczyną ani moim chłopakiem, więc ci nie powiem – zgniotłem w ręku papierek po czekoladzie i wcisnąłem go do najmniejszej kieszonki torby, którą miałem przerzuconą przez ramię.
Odkąd zacząłem mieć okres non stop byłem głodny; najlepiej gdybym żywił się tylko słodyczami, a w dodatku humor mi nie dopisywał. Wciąż łykałem tabletki przeciwbólowe, ale napięcie mięśni nigdy nie znikało całkowicie. Byłem drażliwy i wystarczyła błahostka, żeby doprowadzić mnie do furii. W dodatku musiałem pilnować się z tymi podpaskami… Cholera, już rozumiem, dlaczego dziewczyny są takie grymaśne, kiedy mają okres – mają przerąbane! Nabrałem szacunku dla kobiet, które muszą mierzyć się z tym problemem co miesiąc przez większą część swojego życia.
Co prawda był też jeden plus w takowej postaci, że kiedy tylko wymówiłem słowa „okres” i „biegi przełajowe” mama natychmiast rzuciła się do pisania zwolnienia z lekcji wychowania fizycznego na najbliższy tydzień. Normalnie zapewne skakałbym z radość, jednak biorąc pod uwagę wszystkie te minusy, które niósł ze sobą okres zwyczajnie nie mogłem znaleźć w sobie wystarczająco dużo energii, żeby choćby podskoczyć. Z wielką chęcią po prostu zakopałbym się pod pościelą razem z kilogramami słodyczy i wychylałbym głowę co godzinę tylko po to, żeby wziąć proszki przeciwbólowe. No i w sumie… obejrzałbym jakiś melodramat… Cholera, niech ten okres się już skończy, bo nie poznaję sam siebie!
Coś szurnęło za mną, zupełnie jakby ktoś się nagle odwrócił. Spojrzałem w tamtą stronę i zauważyłem odchodzącą postać Yuu. Poczułem się dziwnie, zupełnie tak, jakby uciekł z tej części wagonu ze względu na mnie; wczoraj mnie nachodził, a dziś mnie unika? Mimo wszystko zrobiło mi się trochę… smutno i głupio. Dlaczego się tak zachował? Nawet się nie przywitał… Odniosłem dziwne wrażenie, że to moja wina… A może zwyczajnie moja wyobraźnia pracowała na zwiększonych obrotach? Wyobrażałem sobie jakieś melodramatyczne sceny i ubarwiałem rzeczywistość, bo nie mogłem aktualnie siąść przed telewizorem i zacząć płakać, z powodu, że główni bohaterowie nie mogą być razem?
Możliwe…
Albo stałem się płytki, albo wraz ze zmienieniem płci zyskałem jakiś kobiecy instynkt, który kazał mi za nim podążyć. A może… zakochałem się? Patrząc z biologicznego punktu widzenia nie było to znowu takie głupie – Aoi wyglądał na postawnego, opiekuńczego chłopaka, który mógłby zapewnić rodzinie bezpieczeństwo, dlatego mój płat czołowy mózgu uaktywnił się i kazał mi z nim przebywać, a następnie… Eee, no wiecie, o co chodzi… Jednak spoglądając na zaistniałą sytuację logicznie, to było to bez sensu – obaj byliśmy chłopakami!... tylko ja zamkniętym w ciele dziewczyny.
Nie dane mi było dłużej nad tym dywagować, gdyż Takanori pociągnął mnie za rękę w stronę wyjścia, kiedy metro zatrzymało się na odpowiedniej stacji. Wspinając się po schodach na powierzchnię, rozglądałem się, szukając go wzrokiem, jednak już więcej go nie dostrzegłem.

***

Pierwszą lekcją w moim palnie była matematyka. Pożegnałem się z Rukim pod klasą i jeszcze przez chwilę patrzyłem, jak blondyn odchodzi. W końcu westchnąłem i otworzyłem drzwi, wchodząc do środka. Zająłem moją ulubioną ostatnią ławkę pod ścianą. Jak zwykle wyjąłem dwa zaszyty; jeden, w którym zapisywałem jedynie tematy lekcji oraz drugi z rysunkami. Chwilę potem rozbrzmiał dzwonek na lekcje i wszystkie krzesła zostały zajęte… no dobra, prawie wszystkie. Ja w większości przypadków wolałem siedzieć sam.
Tym razem jednak usłyszałem ten charakterystyczny, głuchy odgłos rzucanej torby na ławkę. Podniosłem wzrok, odrywając się od skrobania długopisem kolejnej krwawej postaci w stylu manga i spojrzałem na Yui, która ciężko klapnęła na miejsce obok mnie. Posłałem jej zdziwione spojrzenie, na co ona przybrała groźny wyraz twarzy. Wypakowała swoje rzeczy, a gdy nauczyciel przystąpił do sprawdzania listy obecności, dziewczyna wyrwała kartkę z zeszytu. Dźwięk ten rozszedł się po całej klasie, jednak brunetka się tym nie przejęła. Wyjęła długopis z różowego piórnika z kotkami i napisała coś na wyrwanej kartce, a następnie podsunęła mi ją pod nos.
„Okłamałaś mnie!” – głosił napis, choć jego oskarżycielskie znaczenie neutralizowały serduszka i gwiazdki rysowane między niektórymi kreskami.
„Niby jak?” – odpisałem.
„Ty już dobrze wiesz jak! Powiedziałaś, że nie masz chłopaka! Aoi jest przez ciebie smutny!” – pisząc to prychnęła cicho pod nosem.
„Ale ja nie mam chłopaka!” – próbowałem się bronić.
Dziewczyna fuknęła, po czym zgniotła kartkę i wrzuciła ją do torby. Podparła głowę na dłoni i utkwiła wzrok w nauczycielu, ostentacyjnie dając mi do zrozumienia, że rozmowa została zakończona, a moje słowa jej nie przekonały. Wzruszyłem ramionami i wróciłem do rysowania. Może ona też ma okres i, podobnie jak mnie, wyrzut hormonów sprawił, że ma wybujałą wyobraźnię i też próbuje zrobić ze swojego życia melodramat?
Przebrnąłem jakoś przez lekcję, choć muszę przyznać, że nie było łatwo. Jako dziewczyna dawałem się o wiele łatwiej rozproszyć przez sprawy, na które jako chłopak nie zwracałem uwagi – jak choćby ta sytuacja z Shiro. W sumie, co mnie obchodzi czy jest smutny, czy wesoły? Przecież ledwo zamieniliśmy parę zdań ze sobą! W dodatku nurtowała mnie sprawa z tym moim domniemanym chłopakiem…
Na przerwie szukałem bruneta, ale go nie znalazłem; ani na tej, ani na następnej, ani na jeszcze kolejnej… Zacząłem zastanawiać się czy Yuu przypadkiem nie zaczął mnie unikać z nieznanego mi powodu…
- Coś ty taki zabiegany?… zabiegana – Matsumoto nagle pojawił się za moimi plecami. – Nie mów, że szukasz tego koszykarza. Jak mu tam buło… Yuukio?
- Dobrze wiesz, jak on się nazywa – spojrzałem na niego z politowaniem. Taka wzruszył ramionami i machnął lekceważąco ręką.
- Idę zapalić do łazienki. Idziesz ze mną? Mam nowe smakowe cygaretki – zachęcił mnie szerokim uśmiechem.
- Powodzenia, jeśli chcesz, żebym weszła do męskiej łazienki – pokręciłem głową.
- Też racja – mruknął dość niezadowolony. – W takim razie masz naprawdę przechlapane – zaśmiał się.
- Wiesz, od tej… nazwijmy to „przemianą”, nie czuję pociągu do papierosów – wyznałem obojętnie.
- Boże, co oni z tobą zrobili! – popatrzył na mnie dziwnie. – Oddajcie mi starego Kouyou! – jęknął żałośnie.
- Zamknij się – syknąłem, bojąc się, że ktoś usłyszy jego lament i zacznie coś węszyć albo, co gorsza, nagle przypomni sobie o tym, że kiedyś byłem chłopakiem… w sumie to jeszcze niedawno, choć zdawało mi się, że minęły od tego momentu wieki.
- No tak, najpierw mam się walić, a potem zamknąć. Ty to jesteś naprawdę miły… miła – poprawił się.
- Po prostu kompletnie nie potrafisz rozmawiać z dziewczynami – prychnąłem, zakładając ręce na piersi.
- Daj spokój – wywrócił oczyma. – Z tobą jest to podwójcie trudne, bo nie jesteś zwykłą dziewczyną – zaśmiał się, po czym odwrócił tyłem do mnie, mając zamiar udać się do łazienki, tak jak zapowiedział to wcześniej. – Wpadnę dziś do ciebie po lekcjach, okej?
- Zgoda – kiwnąłem głową, po czym wznowiłem poszukiwania.
Yuu znalazłem dopiero na długiej przerwie. Siedział, o dziwo, sam przy stoliku. Nietknięty obiad stał na tacy koło niego – nawet nie rozerwał pałeczek. Siedział podpierając głowę i obracał w dłoni butelkę z wodą. Przyglądał się, jak jej ścianki oblewa ciecz. Niepewnie przysiadłem się do niego i z trzecią już tego dnia czekoladą w dłoni, jedząc ją niczym Mello z Death Note, odezwałem się cicho:
- Cześć.
Shiroyama podniósł na mnie wzrok i uśmiechnął się słabo, po czym znów przyjął ten niepocieszny wyraz twarzy.  Przełknąłem ciężko ślinę.
- Coś się stało? – próbowałem się czegoś wywiedzieć.
- Nie, nic takiego – pokręcił głową.
- Przecież widzę, że coś cię trapi…
- No wiesz… - westchnął ciężko. – Była taka ładna dziewczyna, którą polubiłem… Od początku próbowała mnie zbyć, ale ja byłem uparty… a potem okazało się, że ona już ma chłopaka i dopiero po tym, jak wyszedłem na idiotę zrozumiałem, dlaczego nie chciała się ze mną zadawać – spojrzał na mnie wymownie, po czym zagryzł wargę. – Przepraszam – szepnął jeszcze ciszej, tak, że niemalże gwar na stołówce go zagłuszył.
- Chwila, chwila… - podniosłem ręce, jakby w obronnym geście. – Naprawdę chodzi o mnie? Muszę się upewnić… - nie odpowiedział ani nie zareagował, co przyjąłem jako odpowiedź twierdzącą. – Czy wy jesteście w jakiejś chorej zmowie z Yui? – palnąłem, po czym uderzyłem się otwartą dłonią w czoło. Shiro spojrzał na mnie ściągając brwi w niezrozumieniu. – No co się tak patrzysz? To raczej ja oczekuję wyjaśnienia! Jakiego niby ja mam chłopaka, bo jeszcze się nie zorientowałam?
- No przecież ten blondyn, z którym jechałaś… w metrze mówiłaś, że jest twoim chłopakiem, a na jednej z przerw ponoć umawialiście się na spotkanie; tak powiedziała mi Yui – odparł niepewnie.
- Czy byłoby bardzo dziwnym to, gdybym w tym momencie zaczęła walić głową o bal stołu? – zapytałem z dziwnym uśmieszkiem, a Aoi popatrzył na mnie z miną, która wyrażała jednocześnie wszystko i nic. – Takanori to mój przyjaciel! – wyjaśniłem. – W metrze pytał o mój rozmiar stanika, więc mu odpowiedziałam, że nie jest moim chłopakiem, dlatego nie dostanie odpowiedzi. Fakt, na korytarzu Taka poinformował mnie, że zamierza do mnie przyjść, jednak jesteśmy tylko przyjaciółmi! Znam się z nim… zdaje mi się, że od początku podstawówki; razem robiliśmy jako dzieci takie rzeczy, że nie wiem czy potrafiłabym o tym zapomnieć i spojrzeć na niego nie jak na kumpla, a na chłopaka, z którym mogłabym się zawiązać. Dla mnie on jest członkiem sztabu kryzysowego, który zawiązywał się w razie potrzeby, żeby nie iść szkoły, po kryjomu zjeść proszek do pieczenia i dostać gorączki, a nie kimś, z kim chodzi się na randki do parku na spacer; jego osoba i park kojarzy mi się raczej z włażeniem na drzewo i udawanie gołębi siedząc na gałęzi ze słoikiem majonezu i obrzucaniu nim przechodniów – wypaliłem na jednym tchu.
Wtem jak na zawołanie pojawił się nikt inny jak Ruki, który opadł na krzesło obok mnie i wcisnął mi w ręce czekoladowego shake’a. Widać chłopak się uczy – przynajmniej wie, co mi przynieść, kiedy mam okres, zaśmiałem się w myślach.
- Pamiętam to – zachichotał, rozsiadając się i upijając łyk swojej lodowej siekanki. – Fajnie było. Musimy to powtórzyć – uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Myślisz, że tym razem straż miejska poprzestanie jedynie na odwiezieniu nas do domu tak jak wtedy, kiedy mieliśmy siedem lat? Teraz skończy się to na komisariacie! – zastopowałem go.
- Ale warto było – mruknął zadowolony, wracając do wspomnień.
- Mam nadzieję, że wszystko już ci wyjaśniłam i że następnym razem nie będziesz łączyć mnie z nim – wskazałem kciukiem na blondyna.
- Ani mnie z nią – dodał Matsumoto. – My… jesteśmy bardziej jak rodzeństwo.
Pokiwałem głową, zgadzając się z nim. Spojrzałem na Shiroyamę, który widocznie był w rozterce; na jego twarzy malowała się ulga oraz radość, a jednocześnie zakłopotanie i wstyd.  W końcu zarumienił się i mamrocząc coś niezrozumiale pod nosem, odstąpił od stolika i szybko skierował się do wyjścia.
- I co ty w nim widzisz? – prychnął Takanori.
- Jak to „widzę”? – spojrzałem na niego krzywo. – Przecież się w nim nie zakochałam!
- Nie, wcale – wywrócił oczyma. – To niby po co ten cyrk z wyjaśnianiem, kim dla ciebie jestem? Gdyby ci na nim nie zależało, to byś go olała – założył ręce na piersi.
- Po prostu nie chcę, żeby w szkole mówili, że się z tobą umawiam, bęcwale! – próbowałem się bronić, choć wiedziałem, że moje argumenty brzmią słabo.
Możliwe, że jedynie mi się zdawało, jednak w oczach Rukiego dojrzałam coś na kształt urazy. Na moment przybrał dość przygnębiony wyraz, a cienie na jego twarzy zdawały się układać w taki sposób, iż ukazywały, że Matsumoto był bardzo zmęczony i brakowało w nim wręcz życia – zupełnie tak, jakby moje słowa wyssały z niego wszystkie pozytywne emocje i pozostał tylko pustą skorupą, która zupełnie nie przypominała tego roześmianego chłopaka, którego znałem. Nieco się zmartwiłem, gdyż widziałem u niego taki grymas po raz pierwszy. Już chciałem zapytać czy aby nie poczuł się obrażony (za nadto), jednak w tym samym momencie chłopak wypalił zgryźliwie:
- Odkąd nie masz nic pomiędzy nogami, padło ci na mózg – niemalże warknął.
W tym momencie miarka się przebrała i zagotowało się we mnie. Ze złością chwyciłem niedokręconą butelkę z wodą, którą zostawił Aoi i oblałem jej zawartością blondyna, który spojrzał na mnie zdziwiony. Zamrugał kilkakrotnie, a jego czarny cień do powiek i tusz do rzęs w jednej chwili spłynął czarnymi smugami z powiek na policzki. Chłopak otarł ciemne zacieki wierzchem dłoni.
Bez słowa wstałem i odszedłem od stolika. Będąc już przy drzwiach obejrzałem się przez ramię, oglądając jak przemoczony chłopak wstaje z krzesła. Jego t-shirt przylgnął do torsu, a woda skapywała mu z brody, nosa i włosów. Długie czarne pasy na jego szyi nieco się roztarły, ale wciąż pozostawały widoczne. Kilka pasm wł0sów przykleiło się do czoła i skroni, jednak mimo to… był naprawdę łady. Uświadomiłem sobie, że… podobał mi się. Jego bransoletki zadzwoniły, kiedy obijały się jedna o drugą, gdy chłopak odgarnął mokrą grzywkę z oczu, żeby cokolwiek widzieć; w tym geście było niespodziewanie tyle gracji i czegoś hipnotyzującego, że nie mogłem oderwać od niego oczu…
Do moich oczu napłynęły łzy wywołane przez sumienie. Nie powinienem był się tak zachować – bądź co bądź był to mój jedyny i najlepszy przyjaciel - cokolwiek by nie powiedział lub nie zrobił. Przyglądając mu się tak z pewnej odległości, miałem wielką ochotę zawrócić się, podejść do niego, przytulić i przeprosić, jednak z amoku wyrwał mnie dzwonek na lekcje. Oprzytomniałem i biegiem przemierzyłem przez korytarz stając pod pracownią biologiczną.

***

Przez resztę lekcji i przerw snułem się jak cień. Yui przepraszała mnie na każdym kroku, jednak nie słuchałem jej. Nie interesowało mnie to, co miała mi do powiedzenia. W głowie wciąż miałem ten moment, kiedy nagle czas zwolnił, a jedynym słyszalnym odgłosem było zawrotne bicie mojego serca i stukot jego bransoletek. Spojrzałem na niego w zupełnie inny sposób, który jak do tej pory wydawał mi się być irracjonalny, tym bardziej, że jeszcze chwilę przed tym zarzekałem się, że byliśmy dla siebie jak rodzeństwo – ale przecież rodzeństwo nie myśli o sobie w taki sposób!
Dotarło do mnie, że im dłużej byłem dziewczyną, tym bardziej moja „męska” logika uciekała gdzieś w głąb mojej podświadomości, a przejmowała nade mną kontrolę dziewczyna, której podobali się chłopcy. Kyioko nie czuła żadnego oporu, aby związać się z tym, który jej się spodobał. Kiedy kolejny raz na biologii wyobraziłem sobie, jakby to było być w związku z Matsumoto, zacząłem przerażać sam siebie – tym bardziej, że te myśli były dla mnie jak najbardziej przyjemne.
Może zamiast tak uparcie czepiać się tego, że jestem chłopakiem, powinienem przyjąć rzeczy takie, jakie po prostu były. Uświadomić sobie, że to nie jest jednak sen, że jestem dziewczyną, a mój wieloletni przyjaciel nie jest już „bratem”, a chłopakiem, na którego patrzy się nawet w kontekście seksualnym…
Kiedy opuściłem mury szkoły, odetchnąłem głęboko i powlekając nogami po chodniku, jak zwykle ruszyłem w stronę stacji metra. Niespodziewanie zatrzymała mnie przeszkoda, na którą wpadłem. Podniosłem wzrok i zorientowałem się, że uderzyłem w Shiro.
- Przepraszam – wymamrotałem ze spuszczoną głową.
- Ee… Nie, to ja przepraszam – wydusił z siebie z zakłopotaniem, drapiąc się po głowie. – W sumie to… chciałem zapytać czy może dasz mi drugą szansę? Może zaczniemy od początku? – spojrzał na mnie z nadzieją. – Bo jakoś tak głupio wyszło i…
W tym momencie rozległ się odgłos ryku małego silnika spalinowego. Obejrzałem się i zobaczyłem jak jeden z chłopaków wyjeżdża na granatowym skuterze. Za nim siedział pasażer, który odwrócony był przodem w moją stronę.
- Tylko się nie umawiaj na wieczór, bo pamiętaj, że zamierzam dziś nękać twoją duszę! – wrzasnął Ruki, przekrzykując ryk silnika.
Siedząc tyłem do kierowcy, stykając się z nim plecami, bez kasku, z rozwianymi włosami i niepokojącym uśmiechem wyglądał… zupełnie jak inny chłopak… ponętny chłopak, w którym z łatwością można było się zakochać. Puścił mi oczko zupełnie tak, jakby incydent podczas przerwy obiadowej należał do prehistorii lub w ogóle nie miał miejsca. Jedynym śladem, który utwierdzał mnie w tym, że rzeczywiście porwałem się na coś tak niedorzecznego i głupiego było to, że jego bluzka była pognieciona, wciąż wilgotna na torsie, zupełnie tak jakby nie została w tym miejscu wyprasowana. Takanori nie miał już także makijażu, który spłynął wraz z wodą (ale pozbył się czarnych zacieków), a zawsze nienaganne czarne „szramy” na szyi wciąż były rozmazane – nie poprawił ich.
Wyjeżdżając już z bramy szkoły, ułożył obie dłonie w kształt serca - nie rozumiałem tej aluzji. Naśmiewał się w ten sposób ze mnie i Shiroyamy? Czy może… może w przewrotny sposób sygnalizował coś innego – że chce się zemścić? To było chyba logiczne wytłumaczenie… pragnął się ogryźć, symbolizując, że czas jego odwetu jeszcze nadejdzie, jednak… jednak nie mogłem odpędzić się od myśli, która najlepiej komponowała się z moimi wyobrażeniami z lekcji biologii; pokazywał w ten sposób, że coś do mnie czuje. Tylko… jak to niby miało się stać – od tak nagle się we mnie zakochał? Zapewne w momencie, kiedy potraktowałem go jak przygłupiego podrywacza w barze… Mimo to nie mogłem opędzić się od tej myśli, wbrew sobie tak bardzo chciałem w nią wierzyć…
Czy zakochałem się w Takanorim?
Wtem uderzyło we mnie kolejne, najbardziej prawdopodobne wytłumaczenie z siłą pędzącej ciężarówki – on pokazywał to bardziej do Yuu niż do mnie. Chciał tym zasygnalizować, że to, co powiedział podczas obiadu było kłamstwem. Matsumoto udowodnił i mi, i sobie, że mimo wszystko trochę zależy mi na Shiro, więc teraz w odwecie ponownie chciał go przez ten gest do mnie zniechęcić? Co za świnia z niego… jednak niezaprzeczalnie przystojna świnia…
Nawet jeśli taki był jego plan, to spalił na panewce, gdyż Aoi odezwał się ponownie.
- Więc… pomyślałem, że może wybierzemy się razem gdzieś po szkole? Niekoniecznie dziś, skoro spotykasz się z… - urwał, nie znając imienia blondyna.
- Z Rukim – odparłem machinalnie. – Znaczy… Takanorim. W każdym razie myślę, że to dobry pomysł – posłałem mu uśmiech. – Chętnie się z tobą gdzieś wybiorę.


14 komentarzy:

  1. Tak, stanowczo zawiłe. Ale jestem w stanie zrozumieć Uruhę. Gdyby nie było z góry wiadome, że to Aoiha, to bym się zastanawiała kogo Kouyou wybierze. Mi się wydaje, że Rukson się w nim/niej? zakochał.
    Dziękuję za umilenie mi etyki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeeeeeeej to było super,lecz troszeczkę poplątane. Ale i tak uwielbiam to opowiadanie :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Błagam! Niech Uruha będzie z Rukim! Są dla siebie stworzeni :3
    Aoiem niech się pobawi i tyle. Leci na Uru, bo to laska - żenada.
    //Yūko-3

    OdpowiedzUsuń
  4. Super! Ja tam nie przepadam za paringiem UruhaxRuki, więc mam nadzieję, że jak najszybciej zakocha się w Yuu C: Weny życzę!
    // Yumi

    OdpowiedzUsuń
  5. Tez wole Aoihe xd Rukson spadaj XDD

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgadzam sie z dwoma komentarzami powyżej. C: Kocham to opowiadanie, po prostu kocham... Zresztą wszystko co piszesz uwielbiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Niech Ruki pójdzie do reity xD , niech Uru zostawi Aoiowi =^w^= Haah lepiej nie denerwować kobiet jak mają okres xDD

    OdpowiedzUsuń
  8. Wprost uwielbiam Twoj styl pisania

    OdpowiedzUsuń
  9. Poraża mnie tu głupota Rukiego xD Ciekawe, jaki wyjdzie z tego pairing...
    "jego osoba i park kojarzy mi się raczej z włażeniem na drzewo i udawanie gołębi siedząc na gałęzi ze słoikiem majonezu i obrzucaniu nim przechodniów" - jak sobie to wyobraziłam, prawie padłam ze śmiechu - prawie, bo leżałam, więc nie mogłam paść xD ale sama wizja siedzienia na drzewie i udawania gołębi, no i na dodatek majonez... hahahahaha. Nie wiem, zawsze mnie śmieszyły gołębie i kiedyś miałam manię na ich punkcie.
    O właśnie, co do zespołu Lycaon... przesłuchałam trochę ich piosenek - może nadal za mało, lecz całkiem, całkiem. Zazwyczaj jak słucham czegoś nowego i potem ten zespół staje się jednym z moich ulubionych jest tak: z początku wcale nie podobają mi się ich piosenki i zazwyczaj moja pierwsza myśl to "co za okropny zespół" (tak było z direm, którego teraz przecież ubóstwiam), ale coś mnie do tego ciągnie i w miarę poznawania powoli się zakochuję. To bynajmniej nie jest miłość od pierwszego usłyszenia. Drugą kategorią są zespoły które nie mają dla mnie "tego czegoś". I w sumie Lycaon jest taki... typowy, niczym się nie wyróżniający. Taki typowy zespół vk. I głos wokalisty w sumie też niczym się nie wyróżnia... ot, taki przeciętny jrockowy wokalista. Bardziej by mnie zastanowił ten zespół, gdyby mi się nie spodobał, a piosenki byłyby dziwne, tymczasem tu jest typowo (znów się powtarzam -.-) No, ale to tylko moje zdanie o nich.

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam nadzieję, że jednak Uru zakocha się w Aoim. No a Ruki kogoś sobie znajdzie ^^. Ciekawi mnie jak Kou wytłumaczy Yuu, że jest chłopakiem w ciele dziewczyny xD I jaka będzie jego reakcja. Czekam na dalszą część x3

    OdpowiedzUsuń
  11. Kita, słońce moje najdroższe ale namieszałaś! Ja tu leże chora w łóżku, głowa boli niemiłosiernie, z nosa lecą gluty, a ta mi jeszcze dodaje nerwów! Aaaa! Dobra i tak wszyscy wiemy że Cię kocham. Przeczyta to jeszcze 2 razy i bd luzik, spokojnie, chill outcik~. A tak na poważnie. Uru weź się zdecyduj! xD Albo Ruki albo Aoi! xD Ale to co zrobił Rukiemu w stołówce było mega! Cała notka jest mega! Blog jest mega! Kita jest mega! Mówiłam już notka jest mega? Chyba tak...
    Podsumowywując!
    Kita jest mega, ja jestem chora, Uru na branie, czekam na kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Kita, słońce moje najdroższe ale namieszałaś! Ja tu leże chora w łóżku, głowa boli niemiłosiernie, z nosa lecą gluty, a ta mi jeszcze dodaje nerwów! Aaaa! Dobra i tak wszyscy wiemy że Cię kocham. Przeczyta to jeszcze 2 razy i bd luzik, spokojnie, chill outcik~. A tak na poważnie. Uru weź się zdecyduj! xD Albo Ruki albo Aoi! xD Ale to co zrobił Rukiemu w stołówce było mega! Cała notka jest mega! Blog jest mega! Kita jest mega! Mówiłam już notka jest mega? Chyba tak...
    Podsumowywując!
    Kita jest mega, ja jestem chora, Uru na branie, czekam na kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Ła, świetne ^^

    OdpowiedzUsuń
  14. Wiesz w którym momencie umarłam?
    "...wyglądał… zupełnie jak inny chłopak… ponętny chłopak..."
    KURWA, JA PŁACZĘ. RUKSON PONĘTNY?! :'D
    Wyobraziłam sobie zaokrągloną twarz Rukiego bez mejka z pedofilskim uśmiechem i jego chucherkowatym ciałem. HA HA HA. XD
    Ogólnie to zabiję cię, jeśli wyjdzie z tego Uruki. Uduuuuszeeeem ;^;

    OdpowiedzUsuń