No tak, co prawda ten paring nie wygrał w ankiecie (spokojnie MiA x Tsuzuku jest już gotowy i wysłany do bety), ale na specjalną prośbę Amidamaru napisałam również coś z tym paringiem - a zresztą miał dużo głosów, więc można powiedzieć, że to był mój obowiązek xD
Z dedykiem dla Amidamaru ;p
Tytuł: To więcej niż mógłbym chcieć
Paring:
Tsukasa (ex. D’espairsRay, The Micro Head 4N’S) x Tsuzuku (Mejibray)
Typ:
oneshoot
Gatunek:
?
Beta:
Hoshii.
Z Tsuzuku znałem się
jeszcze ze szkolnych lat. Zdawało mi się,że poznałem go w gimnazjum, ale już
dokładnie nie pamiętałem – to wspomnienie przykrył ogrom przedziwnych przeżyć,
których przysporzył mi wokalista Mejibray.
Zazwyczaj to on wracał
wcześniej do domu, dlatego gotował. Drugim powodem był fakt, że po skończonej
próbie zawsze zajeżdżałem do sklepu, aby uzupełnić zapasy, które uszczuplał
Tsuzu, przygotowując obiad. Tak było i teraz; stanąłem przed drzwiami
mieszkania z dwoma wielkimi siatami zakupów i nasłuchiwałem. Zawsze wolałem
upewnić się, że w przedpokoju nic na mnie nie czyha. Po pięciu minutach
czekania, w końcu się odważyłem i nacisnąłem klamkę. Wszedłem do naszego
wspólnego mieszkania. Nie wspomniałem, że mieszkamy razem? Ach, pewnie i tak
można się było tego domyślić po przeczytaniu powyższego tekstu; mieszkałem z
Tsuzuku od kilku lat. Nasze dziewczyny utrzymywały, że dziwnie to wygląda, a
jakby fanki się dowiedziały, z pewnością zaczęłyby wymyślać jakieś yaoi z
naszym udziałem (czego chciałem za wszelką cenę uniknąć!), ale cóż… mimo
rewelacji, których dostarczał mi drugi muzyk, mieszkanie z nim było całkiem
wygodne. Choćby ze względu na to, że gotował obiady i kiedy przychodziłem,
dostawałem talerz z ciepłym jedzeniem pod nos, zamiast stać przy garach i bawić
się w kuchmistrza, którym, notabene, byłem marnym – Tsuzuku nie był wiele
lepszym kucharzem, ale cóż… nie mogłem wybrzydzać.
Ściągnąłem buty, po czym
wszedłem do kuchni, gdzie poczułem swąd spalenizny, który wzbudził we mnie pewne
podejrzenia. Podszedłem do wokalisty i zajrzałem mu przez ramię.
- Znów smażysz? Ostatnim
razem nie skończyło się to najlepiej… - przypomniałem usłużnie.
- Tsukasa! – krzyknął
przestraszony i odwrócił się w moją stronę, upuszczając drewnianą łyżkę. –
Wystraszyłeś mnie! – podniósł ową łyżkę z podłogi i nawet nie obmywając jej,
znów zaczął przewracać coś na patelni.
- Smażysz używając do
tego łyżki? – podniosłem jedną brew, kręcąc głową z politowaniem.
- Nie mogłem znaleźć
łopatki – wzruszył ramionami. Spojrzałem na podłogę, uznając, że znów będzie
obiad z piachem… Może w końcu któryś z nas nauczy się sprzątać choćby w kuchni?
Raczej wątpię… - Siadaj do stołu. Zaraz podam obiad – oświadczył, po czym
zaczął wyjmować talerze z szafki.
Zrobiłem tak, jak mi
kazał. W istocie po chwili dostałem danie złożone z poczernionych prostokątów,
które zapewne miały być rybą i duszonych warzyw (które także nie zostały
przygotowane po mistrzowsku, ani choćby w stopniu poprawnym, ale cóż…). Tknąłem
ów przypalony prostokąt pałeczką, krzywiąc się.
- Czego się krzywisz? –
prychnął, lekko naburmuszony. – Nie wybrzydzaj!
- Nie wybrzydzam!
- Wczoraj nawet chciałeś
dokładkę! – założył ręce na piersi.
- Wczoraj była pizza,
którą znalazłeś w zamrażalniku – zaśmiałem się.
- Nie!... – krzyknął, po
czym zaciął się. Przyłożył palec do brody, zamyślając się. – Jednak… No tak,
masz racje – pokiwał głową, spuszczając ją w pokorze.
Zjedliśmy, rozmawiając o
tym, co działo się na naszych próbach. Tsuzuku, jako lider, ustalił te same
godziny dla jego zespołu, na które również ja miałem pojawić się w studiu –
dzięki temu kończyliśmy o tej samej porze i mogliśmy wspólnie zjeść obiad.
Chwilę po tym, jak odłożyłem pałeczki, rozległ się huk, podobny do tego, który
towarzyszy wystrzałowi z pistoletu. Spojrzałem okrągłymi oczami na współlokatora,
który zdawał się być tak samo wystraszony jak ja.
- Co… Co to było? –
wydukałem.
- Nie wiem… To dobiegało
jakby… z kuchni? – spojrzał na mnie niepewnie, wiedząc, o czym myślę. Minęła
dość długa chwila zanim wypowiedziałem to na głos.
- Co znów wrzuciłeś do
odpływu?
- Nic… - wyszeptał, ale
zagłuszył go dźwięk dzwonka do drzwi.
Westchnąłem ciężko i
wstałem, a następnie skierowałem się do przedpokoju. Otworzyłem drzwi, w
których stanęło dwóch funkcjonariuszy.
- Dostaliśmy zgłoszenie,
że ktoś słyszał strzały padające w tym mieszkaniu – odepchnął mnie od drzwi,
przycisnął do ściany, po czym skuł mi ręce, wykręcając je do tyłu.
***
Areszt tymczasowy.
Ponownie westchnąłem
ciężko i ulokowałem się wygodniej na pryczy, starając się nie przejmować tym,
że dzisiejszą noc spędzimy w tymczasowym areszcie. W duchu modliłem się, aby ta
sprawa nie została nagłośniona, bo inaczej paparazzi i dziennikarze nie dadzą
nam już spokoju... tym bardziej, kiedy dowiedzą się, że mieszkamy razem.
Tsuzu przysunął się do
mnie i spojrzał na mnie z bólem w oczach.
- Przepraszam… -
szepnął.
- Ech… Nic się nie stało
– uśmiechnąłem się do niego pokrzepiająco. – Przecież w rzeczywistości nie
padły żadne strzały. Kiedy tylko to się wyjaśni, wypuszczą nas stąd – położyłem
się na czymś, czego łóżkiem, czy nawet materacem nazwać nie było można.
W sumie, nie byłem nawet
zły. Mieszkając z wokalistą Mejibray, nauczyłem się, że wszystko jest możliwe –
a przede wszystkim to, co wydaje się niemożliwe. Z Tsuzukim mieliśmy na koncie
naprawdę sporo podobnych akcji; może niekoniecznie wszystkie kończyły się w
areszcie tymczasowym, tak jak teraz, ale były podobnie zakręcone.
Pewnego pięknego dnia,
brunet stwierdził, iż ma serdecznie dość, że w dni wolne, kiedy pracuję przy
komputerze, nie słyszę, kiedy woła mnie z salonu czy kuchni; jednak najbardziej
irytowało go to, że zanim się zebrałem i doszedłem do niego, film, który chciał
ze mną obejrzeć był już w punkcie kulminacyjnym, a obiad musiał podgrzewać w
mikrofali drugi raz. Postanowił to zmienić – a zrobił to mocując dwie gaśnice do
mojego krzesła obrotowego. Miało to nadać prędkości mojemu siedzisku, co
wiązało się z tym, że ja sam miałem szybciej się przemieszczać, ale skończyło
się na tym, że cały salon był biały i zadymiony przez gaśnicę, a ja spadłem na
podłogę i obiłem sobie tyłek, przez co chodziłem przez tydzień jak kaleka. To z
kolei skutkowało tym, że do tej pory chłopcy z mojego zespołu uważają, że jestem
w związku z Tsuzuku, ale boję się do tego przyznać.
Tak jak powiedziałem,
takich akcji było naprawdę sporo, więc pewnie niektórych nawet już nie
pamiętałem… Z zamyślenia wyrwał mnie głos współwięźnia.
- Tsu…?
- Tak? – spojrzałem na
niego.
- Mogę…? – wskazał na
moje ramię. Od razu zrozumiałem, o co mu chodzi.
Kiwnąłem głową, a
chłopak ułożył się obok mnie. Położył głowę na moim torsie i delikatnie mnie
objął. Zrobiłem to samo – objąłem go po przyjacielsku. Brunet wtulił się we
mnie ufnie i zamknął oczy. Po chwili poczułem, jak jego dłonie wsuwają się pod
moją bluzę i zastygają w bezruchu na moim podbrzuszu. Wcale nie zareagowałem na
to tak, jak ktoś mógłby pomyśleć. W sumie, nie zwróciłbym na to szczególnej
uwagi, gdyby nie to, że jego dłonie od mojej nagiej skóry oddzielał już tylko
materiał cienkiej bluzki, a ja poczułem chłód jego zmarzniętych palców. Dopiero
w tym momencie uświadomiłem sobie, że podczas gdy ja mam na sobie bluzę, on ma
tylko podkoszulkę. Spojrzałem na niego z troską, a on, jakby to wyczuwając
(mimo, że miał zamknięte oczy i nie mógł zauważyć, że właśnie w tym momencie na
niego spojrzałem) zadrżał, jakby na potwierdzenie moich domysłów.
- Zimno ci? – zapytałem
głupio, chyba dla utwierdzenia.
- Troszkę… - przyznał.
Zdjąłem bluzę i choć nie
miałem na to najmniejszej ochoty, oddałem mu ją. Tsuzu przyjął ją z
wdzięcznością. Włożył jedną rękę do rękawa, kiedy nagle zamarł w pół ruchu i
spojrzał na mnie.
- Tobie też jest zimno –
dotknął mojego przedramienia, na którym pojawiła się gęsia skórka.
Wokalista ponownie
ułożył się na moim torsie, przy czym przykrył nas oboje bluzą, rozkładając ją
niczym kołdrę. Ponownie go objąłem, zamykając w objęciach.
***
Z rana wypuścili nas,
informując przy okazji, że wypadałoby wezwać hydraulika, bo moje przypuszczenia
się sprawdziły i Tsuzu ZNÓW rozsadził rury i ZNÓW nie wiedział czym.
Gdy wyszliśmy z budynku,
zderzyliśmy się z niewidzialną, lodowatą ścianą wiatru, przez który oboje
zaczęliśmy dygotać i niemalże szczękać zębami. Podszedłem do Tsuzuki’ego i
ponownie objąłem go po przyjacielsku, abyśmy mogli się rozgrzać. Brunet ułożył
głowę na moim barku.
- To więcej niż mógłbym
chcieć… - szepnął, uśmiechając się pod
nosem.
- Słucham? – spojrzałem
na niego ciekawsko, pragnąc, aby rozwinął tę myśl.
- Muszę zerwać z Misą – powiedział
obojętnie, zmieniając temat.
- Dlaczego? – zdziwiłem
się; Misa była jego dziewczyną od dwóch lat!
- Bo mnie rozpieściłeś –
zaśmiał się pod nosem. – Nie mogę już dłużej udawać, że ją kocham i przede
wszystkim wmawiać sobie tego… Naprawdę chciałem w to uwierzyć, ale… od początku
kiepsko mi szło. Nie umiałem się w niej zakochać. Ani w niej, ani w żadnej
innej dziewczynie. Po prostu… nie umiałem… A teraz, kiedy dostałem więcej niż
mógłbym chcieć, to stało się dla mnie jak cierń; niewygodne i przeszkadzające.
Przez to, jak w ostatnim czasie mnie traktowałeś, jeszcze dobitniej zdałem
sobie sprawę, że kocham tylko i wyłącznie jedną osobę na świecie – uśmiechnął
się rozmarzony. Wolnym krokiem ruszyliśmy przed siebie.
- Matkę? – palnąłem, nie
mogąc powstrzymać się od wypowiedzenia tego na głos.
- Mówię o innej miłości!
– uderzył mnie lekko w ramie, na co ja zachichotałem. – Mówię o miłości, jaka
rodzi się między kochankami! – wymachiwał jedną ręką, gdyż drugą obejmował mnie
w pasie.
- Mimo wszystko nie rozumiem,
w jaki niby sposób moje zachowanie uświadomiło ci, że nie kochasz Misy. Wiesz…
jeśli tak na ciebie wpływam, wcale nie jestem z tego zadowolony – przyznałem
zgodnie z prawdą. W żaden sposób nie chciałem sugerować mu, że ma się rozstać z
tą dziewczyną!
- Ale ja jej nigdy nie
kochałem! – zaśmiał się. – Po prostu nie chciałem przyznać się sam przed sobą,
kim tak naprawdę się interesuję.
- Aaa… - mruknąłem mało
inteligentnie. – A kim się interesujesz? – zapytałem z czystej ciekawości.
Tsuzu zatrzymał się na pustej, bocznej uliczne, którą wracaliśmy do domu.
Wybraliśmy taką drogę, aby nikt nas nie rozpoznał, tym bardziej, kiedy się
obściskiwaliśmy.
- Tsukasa – westchnął –
nadal nie rozumiesz? – spojrzał na mnie rozbawiony. – Przecież powiedziałem, że
nie interesuję się ani Misą, ani ŻADNĄ inną dziewczyną – rzucił mi wyczekujące
spojrzenie. Chyba myślał, że to rozjaśni mi coś w głowie… Zasępiłem się i po
chwili doszedłem do pewnego wniosku.
- To znaczy, że… że nie
interesują cię kobiety, tak?
- Ciepło – zaśmiał się.
- Interesujesz się tą
samą płcią?
- Cieplej – wyszczerzył
się.
- I to tego się
wstydziłeś?
- Zimno – ponownie
westchnął. – Zawsze uważałem się za biseksualnego. Otwarcie przyznawałem się do
tego, że interesowały mnie tak samo kobiety, jak i mężczyźni, ale nie mogłem
pogodzić się z tym, w kim się zakochałem – powiedział „otwarcie”, jednak nadal
nie rozumiałem z tego zbyt wiele. Nadal nie dostałem odpowiedzi na pytanie,
które zadałem. – Tsu! Powiedziałem, że uświadomiłem to sobie przez zmianę w
TWOIM zachowaniu, więc to TY byłeś czynnikiem, który na mnie wpłynął. W ostatnim
czasie obejmowałeś mnie, przychodziłeś do domu z zakupami, a ja czekałem na
ciebie z obiadem; rozmyślając nad tym doszedłem do wniosku, że zachowujemy się
jak małżeństwo! – zaśmiał się, a ja znów zacząłem intensywnie myśleć, jednak na
nic się to zdało. – Aż tak idealnie być nie mogło… - pokręcił głową. – Mieszkamy
razem, mamy wspólną sypialnię i śpimy w jednym łóżku, mimo że TY nadal uważasz
mnie TYLKO za przyjaciela, czekam na ciebie z obiadem i piorę twoje brudne
rzeczy niczym wzorowa żona, a ty, niczym mój mąż, przynosisz mi zakupy, żebym
znów mógł wysadzić rury w kuchni i zawsze pozwalasz wypłakać mi się w swój
rękaw, przytulasz i obejmujesz mnie… ale nie możesz się tego domyślić –
wywrócił oczyma. – To ciebie kocham! – wykrzyknął, a ja stanąłem jak wryty.
Uśmiech przez chwilę figurował na jego ustach, ale widząc moją minę, która nie
wyrażała zachwytu, w końcu spełzł z jego twarzy. Tsuzu pochylił głowę i
sposępniał. – Przepraszam… - szepnął. Głos mu zadrżał, co znaczyło, że był
bliski łez. – To więcej, niż mógłbym chcieć… - powiedział jeszcze ciszej.
Odwrócił się do mnie
tyłem i zamierzał szybko odejść, ale w ostatniej chwili złapałem go za rękę,
nie pozwalając mu na to.
- Nie – powiedziałem
twardo. – To wcale nie jest więcej, niż mógłbyś chcieć. Wręcz przeciwnie.
Możesz mnie mieć; pytanie tylko, jak rozdasz karty – spojrzałem mu głęboko w
oczy. – Pamiętaj, że możesz mieć wszystko, czego chcesz… Ale jak na razie, daj
mi trochę czasu – puściłem go i sam ruszyłem przed siebie. Po kilkunastu
krokach odwróciłem się ponownie do niego. – Idziesz? – zapytałem z uśmiechem.
Chłopak przez chwilę się wahał, jednak ostatecznie odwzajemnił gest i podbiegł
do mnie. Złapał mnie za rękę i splótł nasze palce. Mocno ścisnąłem jego dłoń
Aww :3
OdpowiedzUsuńUrocza końcówka <3
Wgl genialne opko :D Kupa smeichu i pluszu :3 Lubię to:D
Najlepsze było to z tą gaśnicą XD Co on sb wgl myślał? Że gasnice to będą działać ajk rakiety samonaprowadzające XD? Leże an ziemi i płacze ze smeichu XD
tymi rurami też było fajne :D Ale cosik czuje ze zrobił to celowo :3
Mmmm ...
Ja chce coś jeszczeeeee~ ;_;!
Buziaki:* I duzo weny:*
PS A monstersy kiedy będą ;_;? Kiedy kiedy kiedy kieedyyyyyy? *robi mega słodkie oczka*
~/xMidziak
Lubię takie ''niecodzienne'' pairing, więc strasznie mi się podobało.
OdpowiedzUsuńTo z gaśnicą, to chyba było najlepsze, popłakałam się ze śmiechu:3. Ta scenka w celi więziennej była rozkoszna i taka kochana; końcówka zresztą też. Co prawda nie ma dalszej część, ale myślę, że jakoś się im ułoży.
Pozdrawiam, i życzę dużo momentów inspiracji^.~
Rena X
Jeeenyyy, to było boskie! Rzeczywiście, shot krótki, ale treściwy. Miałam bekę z Tsu, jak nie ogarniał, że Tsuzu właśnie jego kocha XD A oczywiście, ta gaśnica... nie ma jak oryginalne pomysły XD Może wypróbuję w domu?
OdpowiedzUsuńDziękuję, że napisałaś tego shota na moją prośbę i dzięki za dedykację <33333333
Przede wszystkim - ciekawy pairing @.@
OdpowiedzUsuńFajnie ich przestawiłaś, nie przesłodzone, ale... takie... ciepłe <3.
Fajnie wyszło =d
OdpowiedzUsuńSuper piszesz!
Aww *^*
OdpowiedzUsuńkocham/Okamii
OdpowiedzUsuńach ten język XD
OdpowiedzUsuń