Okazało się, że Hoshii. już dawno temu to sprawdziła, a ja posiałam to w
czeluściach mojego dysku i znalazłam dopiero teraz xD Sorry, że tak późno to
dodaję... choć w sumie nie powinnam tego jeszcze dodawać, bo pod oneshootem Tsu
x Tsuzu nie ma jeszcze 10 komentarzy, ale cóż... powiedzmy, że dzisiaj robię za
dobrego człowieka i wspieram polskie yaoi ;p
Closer to
Ideal cz.2
- Wiem, że
to twój koniec, bo osobiście dopilnuję tego, abyś upadł widowiskowo i z wielkim
hukiem – wyszczerzył się wrednie. – Wiem również, że nowy wokalista świetnie
będzie do nas pasował i nie jest to żaden tani grajek z ulicy, za którego go
uważasz, mimo że go nie znasz.
- A niby
skąd to wiesz, panie mentalisto? – spojrzałem na niego z politowaniem.
- Bo to mój
chłopak – powiedział dobitnie, po czym… po prostu wyszedł, trzaskając drzwiami.
Minęły owe
trzy dni błogiego lenistwa, co wiązało się z tym, że musiałem stawić się na
kolejnej próbie. Na całe szczęście nie obijałem się przez te krótkie wakacje –
wręcz przeciwnie – mądrze je wykorzystałem; prawie cały czas spałem, żeby choć
raz wstać o zniewalająco wczesnej godzinie siódmej trzydzieści. Ze zdziwieniem
stwierdziłem, że na niebie nie ma już gwiazd, kiedy odsłaniałem zasłony… a
kiedyś mógłbym się założyć, że o tej godzinie była jeszcze noc… Pomijając moją
marną orientację w czasie, ubrałem się i wykonałem makijaż, po czym zjadłem coś
na szybko i pojechałem do studia. Na parkingu wytwórni byłem już o 9:05. Co
prawda planowałem raz w życiu się nie spóźnić, jednak przekonałem się, że to
nie było takie proste… Westchnąłem ciężko i pokręciłem głową, wysiadając. W
każdym razie pięć minut to nie trzy godziny tak jak zawsze, nie? Już tyle
powinni mi wybaczyć… W końcu wszyscy doskonale wiedzieli, że uwielbiałem
wszystko bagatelizować i bardzo dobitnie pokazywać ludziom, że mam ich w
głębokim poszanowaniu, więc dzisiejszy wybryk, jakim było dojechanie na próbę
na czas, był wielkim sukcesem – Karyu nie powinien się gniewać. Może nawet się
ucieszy? Tak, z pewnością! I przy okazji zapomni o wcześniejszych planach
wyrzucenia mnie z zespołu!
No dobra,
dobra… przyznaję się, Zero napędził mi stracha. Ale takiego małego… takiego
mini-mini. Nie chciałem zmieniać zespołu, dobrze było mi na miejscu wokalisty
D’espairsRay.
Wszedłem do
studia i skierowałem się do naszej sali. Wspiąłem się schodami na pierwsze
piętro, z racji tego, że nie chciało mi się czekać na windę. Stanąłem przed
odpowiednimi drzwiami i… jakież było moje zdziwienie, kiedy szarpnąłem za
klamkę, a owe drzwi okazały się być zamknięte! Zmarszczyłem brwi i nacisnąłem
klamkę jeszcze raz, jednak i tym razem nie ustąpiły. Spojrzałem na numerek na
drzwiach (jeszcze nie byliśmy na tyle sławni, żeby mieć na nich własne logo)
upewniając się, że dobijam się do odpowiedniego pomieszczenia. Nie pomyliłem
się. Wzruszyłem ramionami i wyjąłem pęk kluczy z kieszeni, po czym sam
otworzyłem sobie drzwi. Wszedłem do środka, tłumacząc sobie, że chłopcy robią
mi jakiś durny kawał, chcąc się na mnie odegrać. Rozejrzałem się po sali,
jednak… była pusta. Bawią się w chowanego? Co to za dziecinada?
- Ej,
chłopaki wyłaźcie! – krzyknąłem zamykając za sobą drzwi. Odpowiedziała mi
głucha cisza.
Rozejrzałem
się jeszcze raz, jednak nadal nikogo nie znalazłem. Zacząłem ich szukać.
Zaglądałem we wszystkie wnęki, za wszystkie szafy, szafki, szafeczki, stoły i
we wszelkie miejsca, gdzie muzycy mogliby się ukryć, jednak nadal nikogo nie
znalazłem. Spojrzałem na zegarek na moim przegubie – szukałem ich już pół
godziny! Zgrzytnąłem zębami i westchnąłem głośno, po czym stwierdziłem, że nie
dam dłużej robić z siebie idioty. Usiadłem na kanapie, ciężko na nią opadając i
zakładając ręce na piersi. Uznałem, że kiedyś w końcu znudzi im się ta zabawa i
wylezą ze swoich ukryć… swoją drogą ciekaw byłem, gdzie się przede mną
schowali. Ale nie no… poważnie? Odwalić taką dziecinadę to już gruba przesada,
ale cóż… postanowiłem tego nie komentować, nie chciałem jeszcze bardziej
narażać się Karyu, który i tak podobno był na mnie wściekły.
Założyłem
nogę na nogę, nerwowo drapiąc obicie kanapy. Minęło już drugie półgodziny!
Zaczynałem się niecierpliwić… Zagryzłem wargi, żeby nie zakląć głośno, po czym
zgarnąłem jakiś szmatławiec ze stolika i zacząłem go przeglądać. Postanowiłem
nie dać się sprowokować takim dziecinnym zagraniem…
***
- O, otwarte
– usłyszałem zdziwiony głos lidera. – Tsu, nie zamknąłeś sali?
- Zamknąłem.
Jestem tego pewien – zaprzeczył perkusista. Po chwili obaj weszli do
pomieszczenia, w którym gniłem już od, zdawało mi się, kilku wieków…
- Hizumi? –
zapytał zszokowany rudzielec. – Tsukasa, uszczypnij mnie, bo chyba śnię! Czy ja
dobrze widzę? Tu jest Hizumi, czy ja mam tylko zwidy?
Już
otworzyłem usta, aby odpowiedzieć coś, kiedy nagle przypomniało mi się, że
gitarzysta już kiedyś mi mówił, iż cały zespół nie czeka na mnie od godziny
dziewiątej w studiu, a przyjeżdżają zaledwie kilka minut przede mną, to znaczy
przed dwunastą. Wtedy nie chciało mi się w to wierzyć, ale teraz… udowodnili mi
to.
To znaczy,
że ja… Ja nie wyrządzałem im AŻ takiej krzywdy jak myślałem? Byłem zaskoczony…
Matko, muszę się poprawić! Czyli nie dogryzałem im znowu aż tak, a oni już
mieli mnie dość? A to dziwne… Uśmiechnąłem się cierpko, już planując zemstę.
- Tak, to ja
– odpowiedziałem spokojnie. – Czyżbyś przez te trzy dni zapomniał jak wyglądam,
drogi Karyu? – wysiliłem się na najgrzeczniejsze formy.
- Zgaduję,
że nie o to mu chodzi – wtrącił się Tsu. – Zdziwiła nas sama twoja obecność… -
wyznał, wzdychając.
- O tak
wczesnej porze? – dopytywałem.
- Nie.
Raczej… ogólnie twoja obecność jest zaskakująca, Zero powiedział, że odchodzisz
z zespołu – wytłumaczył, a mi szczęka opadła.
W mojej
głowie coś głośno wrzasnęło: „Zabiję sukinsyna!”.
…a tak, już
wiem, co było źródłem tego krzyku - mój instynkt mordercy…
- Rozumiem,
że macie już zastępstwo w postaci tego chłystka, którego przyprowadził wam
basista, prawda? – uśmiechnąłem się, nie dając po sobie nic poznać.
- No wiesz,
taki był pierwotny zamys…
- Kogo nazywasz
„chłystkiem”, anorektyku? – w wypowiedź perkusisty wtrącił się jakiś gruby,
zachrypnięty głos.
Po chwili w
drzwiach pojawił się dobrze zbudowany facet bliżej trzydziestki niż
dwudziestki. Miał półdługie czarne włosy i również takiego koloru oczu. Był
wysoki, cholernie wysoki! Był nawet wyższy od Karyu o kilka dobrych
centymetrów! Kiedy tylko go zobaczyłem, nasunęło mi się jedno słowo – żyrafa.
Chłopak palił papierosa, taksując mnie nieprzyjemnym spojrzeniem, jednocześnie
obejmując Shimizu jedną ręką w pasie. Jego spojrzenie było pełne wyższości;
biła od niego ta cholernie irytująca pewność siebie. Wstałem i wykrzywiłem usta
w brzydkim grymasie.
- To Osamu –
przedstawił go Michi, następnie sięgając po jego papierosa i zaciągając się
nim. – Wam obojgu przyda się konkurencja – zaśmiał się, po czym oddał używkę
swojemu chłopakowi.
-
Konkurencja? – prychnął czarnowłosy. – Nie rozśmieszaj mnie, skarbie –
pogładził Zero po dolnych partiach pleców. – To – wskazał na mnie palcem – nie
jest żadna konkurencja. Zresztą… Jak wy z tym występowaliście? Przecież to
takie chude, że prawie przezroczyste! – zacisnąłem szczęki, a on zaśmiał się
dźwięcznie.
- Wiesz, ja
akurat nie mam kompleksów dotyczących mojego wyglądu – trochę kłamstwa nie
zaszkodzi… - i w przeciwieństwie do ciebie nie muszę kilogramami wpieprzać
jakiś białek kulturystycznych, żeby czuć się dobrze. Poza tym cieszę się, że
mogę swobodnie przejść przez drzwi, a nie schylać się jak ty – wzruszyłem
ramionami, jakby było mi to obojętne… Co jak co, ale wygląd to był mój słaby
punkt. Doskonale wiedziałem, że byłem zbyt chudy, a wszystkie ciuchy wisiały na
mnie jak worki, ale… cóż mogłem na to poradzić? – Ale najbardziej mnie cieszy,
że nie mam fizjonomii neandertalczyka… – prychnąłem, wywracając oczyma. Nie
dokończyłem tego zdania, jednak jego zakończenia każdy z tutaj obecnych mógł
się domyślić, co chyba najbardziej zdenerwowało Żyrafę.
- Pozabijają
się… - szepnął Karyu do Tsukasy, na co ten drugi jedynie zachichotał,
przytakując. Żyrafa już chciał mi coś odpowiedzieć, jednak uprzedził go lider,
zwracając się już do wszystkich. – Więc mamy dwóch ubiegających się o miejsce
wokalisty w naszym zespole! Normalnie jesteśmy sławni – zaśmiał się. – W takim
wypadku nie wiedzę innego rozwiązania, jak konkurs talentów – klasnął w dłonie.
- A czy my
jesteśmy w przedszkolu? – burknął Osamu.
- Nie będzie
żadnego konkursu! To ja jestem wokalistą i koniec kropka! – warknąłem, mierząc
się spojrzeniem z czarnowłosym.
- Może w
przedszkolu nie jesteśmy, ale jakoś musimy wybrać wokalistę z waszej dwójki, a
wypadałoby przekonać się, który z was jest lepszy – odpowiedział Tsukasa.
- Cholera,
głusi jesteście?! To ja jestem wokalistą! – krzyknąłem. – Nie będzie żadnego
konkursu! Wokalista jest jeden i jestem nim ja! Ja! – podkreśliłem.
- Hizu, nie
bulwersuj się – zgasił mnie Zero. Spojrzałem na niego z chęcią mordu w oczach.
To wszystko była jego wina! – Myślę, że ten konkurs to dobry pomysł. Wiecie, w
sumie to będzie taki sprawdzian – uśmiechnął się ciepło do swojego partnera. –
Dobrze, że wiem, kto go wygra – powiedział ciszej i cmoknął go w policzek. – To
jak, zgadzacie się?
- Niech ci
będzie – odpowiedział Żyrafa. – Nie wiem, po co chcecie się bawić w te
podchody, skoro z góry wiadomo, kto wygra, ale dobrze; zgadzam się – wzruszył
ramionami – dla ciebie – popatrzył z czułością na basistę.
- Nie! Nie
zgadzam się! – zaprotestowałem…
- Świetnie!
– … jednak zostałem totalnie zignorowany. – Może zaczniemy od czegoś łatwego? –
zaproponował rudzielec.
- To znaczy?
– dopytywał mój rywal.
- Może od
teorii?
- Będziesz
nas pytał ze znajomości czytania nut? – parsknął śmiechem.
- Nie.
Chciałem powiedzieć, że… zaczniemy od kilku pytań – sprostował Karyu. – No to
na początek… Na czym nasi kandydaci potrafią grać? Im więcej instrumentów tym
lepiej – spojrzał na mnie, dając mi znać, że mam odpowiedzieć pierwszy.
- Gitara
elektryczna, bas, pianino – wymieniłem.
- Gitara
elektryczna, bas, pianino, perkusja, flet poprzeczny, skrzypce – wymienił dwa
razy więcej instrumentów. Spojrzałem na niego zaskoczony. Wyglądał na jakiegoś
przygłupiego osiłka… ale nie na muzyka.
Nie chciało
mi się wierzyć… „1;0 dla niego” – pomyślałem kwaśno, krzywiąc się.
Padały
kolejne pytania – począwszy od tego, czy uczęszczaliśmy do jakiejś szkoły muzycznej,
ile lat gramy i jak długo jesteśmy związani z muzyką, po nasz największy
dorobek. Po kolejnym pytaniu z rzędu i kolejnej sromotnej klęsce, zaczęło
brakować mi już sił, aby się denerwować. W tym momencie uświadomiłem sobie, że
mam przed sobą osobę, która jest ode mnie lepsza… teoretycznie! Poprzysiągłem
sobie, że odbiję to sobie na nim, kiedy przyjdzie czas na śpiewanie, czyli
praktykę. Może i ukończył szkołę muzyczną, grał dłużej ode mnie, potrafił grać
na większej ilości instrumentów i jego dorobek muzyczny wzbudzał większy
respekt, ale… to w końcu ja jestem wokalistą! To ja tu potrafię śpiewać!
- Może czas
na próbę? – zaproponowałem, zgrzytając zębami. – Przy okazji dowiedzielibyśmy
się, kto tu umie śpiewać – podsunąłem liderowi, jednak on szybko zaprzeczył.
- Nie. Od
dłuższego czasu ćwiczymy te same piosenki. Przydałoby się napisać nową; i to
będzie wasze zadanie domowe. Obaj macie coś skomponować na następną próbę… Co
jest jutro? A tak, czwartek… ale nie na czwartek, na piątek! – podkreślił. –
Macie dwa dni. Tekst i melodia.
- To trochę
mało czasu, żeby napisać i dopracować piosenkę… - mruknąłem.
- Nie
wystarczy ci, ślamazaro? Ja będę miał piosenkę na piątek – wyszczerzył się
obrzydliwie mój rywal.
- Może od
razu spasujesz, Hizumi? – odezwał się Zero, a ja zmroziłem go spojrzeniem.
- Nigdy w życiu
– warknąłem. – Będzie na piątek – zacisnąłem dłonie w pięści, wbijając sobie
paznokcie w wewnętrzne strony dłoni.
- Hm… No
dobrze, panowie, to by było na tyle – wzruszył ramionami rudzielec. –
Zmarnowaliśmy trochę czasu, przyznaję, ale cóż… dopiero następna próba coś
pokaże. Napiszcie tą piosenkę, a my – wskazał na siebie, perkusistę i basistę –
jako jury ocenimy to.
- Co? –
krzyknąłem. – Przecież on chce mnie wykopać! – wskazałem na Shimizu. –
Specjalnie zrobi mi na złość!
-
Twierdzisz, że jestem subiektywny? – prychnął oburzony Michi. – Mylisz się.
Może cię nie lubię, ale umiem docenić prawdziwą muzykę… chociaż masz po części
rację. Pewnie i tak wystawię ci negatywną opinię; wiem, na co stać mojego
chłopaka – wyszczerzył się do czarnowłosego. –Nie masz z nim szans! – zaśmiał
się wrednie, a ja spochmurniałem jeszcze bardziej, o ile to było jeszcze
możliwe.
- Nie
przesadzaj, Hizu – machnął ręką Tsu w lekceważącym geście, co sprawiło, że
zagotowało się we mnie jeszcze bardziej. Czułem jak krew pulsuje mi w
skroniach, rozsadzając je. Miałem ochotę roznieść to całe studio w cholerę!
Czułem, że jeszcze chwila, a komuś zrobię krzywdę… i tym kimś będzie basista…
- Potem… –
kontynuował gitarzysta, który wydawał się zupełnie nie zwrócić uwagi na to, że
ktoś wszedł mu w słowo. – Potem, to znaczy na piątkowej próbie, wymyślimy wam
kolejne zadanie do zaliczenia. Zobaczymy, komu będzie szło lepiej. Oczywiście,
zwycięzca zostanie wokalistą – dodał radośnie, po czym wyszedł z sali, uznając
to „spotkanie towarzyskie” (gdyż próbą tego nazwać nie można było) za
skończone.
Nie wiem kim jest ten zyrafa ale juz go nie lubie >__> Pff...
OdpowiedzUsuńWgl co ten Zero sobie mysli xd? Wyidealizował sobie chłopaka i co? =_=
Nie no zyraf musi przegrać no >_<
Ja mysle ze Hizumi nie napisze swojej piosenki tlyko pójdzie tak na żywioł... Zaśpiewa z głębi serca i bdzie cudnie <3
Kurczaki podoba mi sie to opko :D
Midziak chce daaleeeeeeeej ... Pisz pisz piisz plose *-*
Duzo weny zycze :D
Ou ... 1 jestę :D
UsuńJupika yay! xD
Nie no, bulwers Hizu bezcenny! XD Z takim charakterem, to on pasuje do yakuzy, zresztą już w niej jest, pamiętasz? Nawet podpisał się na drzwiach w pewnej urokliwej dzielnicy naszego miasta... :>
OdpowiedzUsuńCzemu takie to krótkie? Nie no rozumiem, że nie chciałaś zdradzać akcji, ale czuję niedosyt cały czas po przeczytaniu tego. Ciekawa jestem, co tam wymyśli Hizu i mam nadzieję, że nie zrealizuje swojego planu a'la "Czułem, że jeszcze chwila, a komuś zrobię krzywdę… i tym kimś będzie basista…" XD
Weny życzę, sorry, że dzisiaj taki krótki komentarz, ale jestem zmęczona o tej porze...
Pozdrawiam ;***
Uhuhu ciekawe co będzie dalej :D
OdpowiedzUsuńOoo... konkurs talentów xD. I interesujący kontrast pomiędzy kandydatami na wokalistę, wyrazisty taki <3.
OdpowiedzUsuńZero mimo wszystko chyba jednak będzie obiektywny... A przynajmniej się postara, tak mi się wydaje? ;)