Ło, byle coś z Rukim wstawić, a tu już 20 komentarzy w jeden
wieczór... O.o Skoro się tak dobrze spisałyście to wam wstawię to, o co
prosicie. Następne będzie "Monsters", "Closer to Ideal",
"Le Ciel", oneshoot Ryoga x Koichi, a na końcu Gara x Tetsu. To
ostatnie jeszcze ktoś czyta?
„Liceum cz.14”
– No to
zbieram się z moimi chłopakami. Wam też radę się ulotnić zanim przyjadą glin… O
rzesz kurwa… - przeklął, spoglądając gdzieś w dal ponad naszymi głowami.
Odwróciliśmy się i zobaczyliśmy
czerwono-niebieskie światła radiowozów.
„No pięknie…”
– pomyślałem załamany.
Wszyscy, jak na zawołanie, stanęli jak wryci i
przez chwilę wpatrywali się w migające światła. Pierwszy ocknął się Kyo, który
pociągnął Rukiego za rękę, zmuszając go tym samym, aby wstał. Po chwili pomógł
wywindować się i mi.
- Uciekajcie – syknął przez zaciśnięte zęby. – Póki
jeszcze jest czas… Odejdźcie powoli, nie biegnijcie, aby nie wydało się, że
mieliście coś wspólnego z tym zamieszaniem. Udawajcie zwykłych uczniów szkoły,
do której należy ten akademik – wskazał wzrokiem szarego kolosa.
Kiwnąłem głową na znak, że zrozumiałem, nie
utrzymując z przyjacielem kontaktu wzrokowego, by w istocie wyglądać jak
niepozorny uczeń męskiej szkoły. Złapałem Takę za przedramię i wolnym, ale
jednocześnie zdecydowanym krokiem ruszyłem w stronę budynku. Kilka aut
zatrzymało się przed boiskiem, z których zaczęli wysiadać policjanci. Może plan
Nishimury by wypalił, gdyby nie to, że akurat w najgorszym momencie odwróciłem
się i spojrzałem na radiowozy, chcąc ocenić liczbę funkcjonariuszy. Jak już
wspomniałem, zrobiłem to w najgorszym momencie, gdyż właśnie wtedy jeden z
mężczyzn w mundurze nawiązał ze mną kontakt wzrokowy. Spanikowałem i szybko popchnąłem
Matsumoto do środka, po czym sam ruszyłem za nim.
- Stój! – usłyszałem za sobą krzyk policjanta.
„Cholera!” – wrzasnąłem w myślach i popchnąłem
Maleństwo, aby przyspieszyło kroku. Ruki również był zestresowany, a widząc
niepewność wypisaną na mojej twarzy, spiął się jeszcze bardziej. Znów był
bliski łez. Chciałem go przytulić, pocieszyć, pocałować… ale nie mogłem tego
zrobić. Nie było w tej chwili na to czasu.
Trzask drzwi – już wiedziałem, że funkcjonariusz
podążył za nami.
- Zatrzymaj się! – podbiegł do nas i szarpnął mnie
za ramię. Niechętnie zatrzymałem się i zwróciłem do niego przodem, spuszczając
głowę i wbijając wzrok w podłogę. – Dlaczego oddaliliście się z miejsca
zdarzenia? – zapytał groźnie, a mnie zaczęło łupać w skroniach. Przełknąłem
głośno ślinę.
- Bo my… - zająknąłem się. – Znaczy ja, zadzwoniłem
na policję, kiedy zobaczyłem tą bójkę i nie chciałem mieć kłopotu z tymi
chłopakami – wymyśliłem na poczekaniu.
- Ale rozumiem, że nie braliście w niej udziału?
- Nie – pisnął cienko Takanori, chowając się za
mną. Wziąłem głębszy wdech, żeby się uspokoić.
- To możecie mi wyjaśnić, dlaczego jesteście tacy
brudni? – spojrzał na nas podejrzliwie, wskazując na nasze ubrania. Dopiero
teraz zauważyłem, że byliśmy cali w piachu, a na ubraniach mieliśmy czerwone
plamy po krwi (niekoniecznie naszej – Ruki był w krwi Uruhy) oraz zielone ślady
po trawie.
- No… znaczy… Trochę nas tam popychali – bąknąłem,
nie mogąc wymyślić niż lepszego.
- A możesz mi wyjaśnić, co ty tutaj w ogóle robisz,
chłopcze? – zwrócił się do mnie. – Nie wydaje mi się, żebyś uczęszczał do tej
szkoły…
- Na jakiej podstawie pan tak uważa? – odważyłem
się zadać pytanie, jednak wzrokiem nadal lustrowałem podłogę.
- Nie masz mundurka, tak jak on – wskazał na
Matsumoto, który położył mi dłoń na ramieniu, kurczowo ją zaciskając.
- Bo… przebrałem się wcześniej – palnąłem.
- A mam ci udowodnić, że nie chodzisz tu do szkoły?
– prychnął.
- Ależ on tutaj chodzi do szkoły! – dobiegł nas
głos ze schodów. Spojrzałem w tamtą stronę i zobaczyłem… Shimizu! – Nawet
dzieli ze mną pokój! – powiedział pewnie, przez co w żaden sposób nie było
widać po nim, że kłamie.
- Nie – policjant, którego najwyraźniej jedynie
rozbawił nasz teatrzyk, pokręcił głową. – Spójrz na mnie – rozkazał, po czym
szarpnął za moją bandanę, zdejmując ją. – Akira Suzuki – spojrzał na mnie z
politowaniem – kiedy przestaniesz robić ze mnie idiotę? – dopiero teraz go
poznałem; dopiero teraz, kiedy na niego spojrzałem. To był ten sam policjant,
który zgarnął mnie i Takę z punktu widokowego!
***
I tak oto wylądowałem na komisariacie; znowu. Na
początku było tu dość tłoczno, gdyż wielu chłopców zmuszeni byli odebrać
rodzice, ale ich kara skończyła się na tym. Niestety moja nie. Siedziałem teraz
na plastikowym krześle w wąskim korytarzu, naprzeciwko Sakiego, który od czasu
do czasu przykładał zakrwawioną gazę do nosa, z którego sączyła mu się krew.
- I co? Fajny koniec, nie? –zaśmiał się niewesoło.
– Ja dostanę kuratora, a ty proces – skrzywił się.
- A czy nie o to właśnie ci chodziło? – założyłem
ręce na piersi.
- Mniej więcej – uśmiechnął się kwaśno. – A mniej
więcej, to nie osiągnięcie zamierzonego celu…
- Więc… - westchnąłem. – Dostaniesz kuratora –
potarłem brodę. – W takim razie, kiedy mogę spodziewać się zobaczyć cię w
poprawczaku? Wiesz, chcę się przygotować psychicznie na ponowne spotkanie z
takim ćwierćinteligentem, który narobił mi tyle kłopotów – syknąłem.
- Dokładnej daty ci nie powiem, ale możesz
spodziewać się mnie niebawem – znów przyłożył gazę do nosa.
Po chwili z gabinetu kuratora wyszła moja matka.
Była zapłakana, a na jej twarzy malowała się bezradność i bezbrzeżny smutek.
Spojrzała na mnie pustym wzrokiem i podeszła do mnie szybko, po czym przytuliła
mocno, więżąc w stalowym uścisku.
- Akira… - szepnęła. – Powiedz mi… gdzie popełniłam
błąd jako rodzic? – rozpłakała się, a mnie coś ścisnęło serce. Dopiero w tym
momencie zdałem sobie sprawę, jak wielki popełniłem błąd… i to przecież nie
pierwszy. Pojąłem, jak wiele osób krzywdziłem, popełniając te błędy…
- Mamo… - po moich policzkach również zaczęły
płynąć łzy. – To… To nie twoja wina. To wszystko przeze mnie…
***
I tak oto wylądowałem w sądzie. Nawet nie ubrałem
się zbyt elegancko, najzwyczajniej w świecie nie miałem na to siły. Jeansy,
trampki i czarna koszula… nie poznawałem siebie… Nawet włosów nie ułożyłem,
dlatego praktycznie nic nie widziałem przez grzywkę – w sumie cieszyłem się z
tego: na własnej rozprawie raczej nie mogłem zobaczyć nic ciekawego. Głowa
bolała mnie od płaczu… Jak mogłem zawieść matkę? Takanoriego? Sięgnąłem dna…
Zdawało mi się, że ktoś coś mówi, jednak nie
słuchałem co – i tak wiedziałem, jaki będzie osąd mojego kuratora, który będzie
ostatnim gwoździem do mojej trumny. Na szczęście bądź nieszczęście, kurator
miał wypowiedzieć się dopiero na sam koniec. Siedziałem jak na szpilkach i nerwowo
bębniłem palcami w blat stołu. Naprawdę chciałem mieć to już za sobą…
„W sumie – pomyślałem – nie powinno być tak źle…
Kyo obiecał, że będzie próbował mi jakoś pomagać…” – starałem się myśleć
optymistycznie, ale kiepsko mi to wychodziło. Z zamyślania wyrwał mnie dopiero
odgłos stukania, towarzyszący szybkiemu krokowi. Podniosłem głowę i zobaczyłem,
jak przede mną przechodzi Shimizu. Zaraz, zaraz… Właśnie przede mną
przedefilował rudzielec, który próbował uratować mnie przed policjantem w
akademiku… Co on tu, do cholery, robił?
Chłopak usiadł na wyznaczony miejscu i przysunął
sobie mikrofon do ust. Najwidoczniej przemyślał to, co miał do powiedzenia, bo
mówił bardzo spójnie i bez ani jednego zająknięcia. Przez moment jedynie
wsłuchiwałem się w jego głos i studiowałem mimikę, kompletnie nie zwracają
uwagi, a może nawet i nie rozumiejąc sensu jego wypowiedzi. Dopiero potem
trafiło do mnie, że… on mnie broni!
- Dlatego nie uważam, żeby Akira powinien trafić do
ośrodka wychowawczo-poprawczego. To naprawdę dobry przyjaciel i pomocny
chłopak, jednak przez swoją popularność zyskał niestety także kilku wrogów,
którzy oczerniają go, spiskują przeciwko niemu. Gdyby nie te kilka osób,
dzisiejsza rozprawa nie odbyłaby się. Myślę, że przedstawione przeze mnie
argumenty świadczą o tym, że nie ma żadnych wskazań, aby uznać, że Akira jest
agresywny – zakończył, po czym zajął swoje poprzednie miejsce.
Potem kolejno wypowiadali się: moja siostra, Uruha,
Aoi i Kyo, choć kątem oka zauważyłem, że kiedy Nishimura zaczął mnie wybielać,
kurator skrzywił się. Widocznie znał już go – i to od tej gorszej strony.
Siedziałem otępiały, zszokowany przyglądając się
kolejnym mówcom. Tego się… nie spodziewałem… Zadziwili mnie… Każdy z nich mówił
o mnie ciepło i podawał przykłady, kiedy któremuś z nich pomogłem. W pewnej
chwili zdałem sobie sprawę, że… może nie jestem znowu taki zły?
Nie tylko Shimizu, ale każdy z nich był świetnie
przygotowany. Potrafili wybrnąć z każdego pytania oskarżyciela, przy czym
przedstawiali mnie jako wzór cnót i zalet. Przez całe życie nie usłyszałem tylu
miłych słów, jak w tym czasie… Zrobiło mi się ciepło na sercu i uśmiechnąłem
się pod nosem. To byli… moi prawdziwi przyjaciele. Do szczęścia potrzebowałem
tylko ich; nie jakiejś durnej reputacji, „przyjaciół”, którzy wbiliby mi nóż w
plecy (dosłownie), tylko po to, żeby zająć moje miejsce w szkolnej hierarchii.
Dopiero teraz pojąłem znaczenie słowa przyjaźń – jak wiele ono znaczy. Przyjaźń
to nie pożyczenie drobnych na wodę, czy długopisu na sprawdzianie… Przyjaźń to nierozerwalna
więź łącząca dwóch ludzi, którzy są w stanie zaryzykować wszystko dla twojego
uśmiechu. Przyjaźń nie zna pojęcia dobra i zła. Przyjaciel podpali dla ciebie
komendę główną policji, abyś nie uronił gorzkiej łzy smutku i rozczarowania. Zrobi
to dla ciebie, by choć na chwilę odciągnąć twoją uwagę od zmartwień. Przyjaciel
będzie dbał, abyś płakał tylko ze szczęścia, nigdy rozgoryczenia. Dla
przyjaciela twój uśmiech jest zapłatą, rekompensującą wszystko.
Do tej pory myślałem, że taką definicję przyjaźni
można spotkać jedynie w książkach i to w dodatku o tematyce fantastycznej czy
science-fiction, a tu proszę… sam ją sformowałem i to w dodatku na podstawie
własnych przemyśleń i uczuć, które wszystkie na raz w jednym momencie odezwały
się we mnie. To było tak niezwykłe… Tylko dlaczego musiałem przysporzyć i
znieść tyle cierpień, żeby choć raz doznać uczucia błogości i zadowolenia?
Podobno, kto nie ma w głowie, ten ma w nogach – ja
raczej powiedziałbym, że kto nie ma w głowie, ten dostaje po głowie…
W momencie, kiedy myślałem, że to już koniec
wystąpień moich przyjaciół, wstał Ruki. Jak zwykle w butach na koturnach, w
których dzisiaj mało się nie zabił, podszedł do wyznaczonego miejsca. Był cały
spięty i denerwował się – jego mięśnie były napięte do granic możliwości, przez
co po drodze dwa razy omal nie potknął się o własne nogi, nerwowo wyłamywał
sobie palce ze stawów i zagryzał wargi.
- Zgaduję, że ty również zamierzasz bronić pana
Suzukiego? – zapytał dość znudzonym głosem oskarżyciel, który szykował się do
przypuszczenia kolejnego ataku słownego. Taka kiwnął głową i pisnął ciche
potwierdzenie. – Jak się nazywasz?
- Takanori Matsumoto – przedstawił się i otworzył
usta, aby coś powiedzieć, jednak kiedy rozejrzał się po sali i zobaczył, ile
osób go obserwuje, z powrotem je zamknął i zaciął się. Miał tremę? Spojrzałem
na niego współczująco i próbowałem pokrzepić go ciepłym uśmiechem. Maleństwo
wyłapało moje spojrzenie i przestało zwracać uwagę na pozostałych. – Uważam, że
nie powinieneś trafić do poprawczaka, bo… bo tak – zachichotał, jednak nie był
to nerwowy śmiech. Nagle wydawało mi się, że wcale nie jesteśmy na sali
sądowej, a w jego pokoju i prowadzimy prywatną, swobodną rozmowę. Zdawało się,
że blondynek również podobnie się poczuł, gdyż zaczął się zwracać tylko i
wyłącznie do mnie i używał prostego, codziennego słownictwa w przeciwieństwie
do jego poprzedników, którzy postawili na wzniosłe słowa. – Może ktoś uzna, że
to nie jest argument, ale dla mnie jest… i wiem, że dla ciebie też, Akira, bo
zawsze liczyłeś się z moim zdaniem. Nigdy mnie nie skrzywdziłeś; wręcz
przeciwnie, broniłeś mnie! I… i chyba dlatego też chcę mieć cię wciąż przy sobie;
bo się boję. Boję się Sakiego i jemu podobnych, boję się świata, gdyż według
mnie jest on szary i zły, pełen zawiści i sprzecznych uczuć, z których z
niezrozumiałego dla mnie powodu zawsze wygrywają te złe. Panoszy się tu wielu
ludzi, którzy wykorzystują mój strach; wykorzystują mnie, a ja… ja po prostu
nie umiem się postawić. Znaczy… umiem, ale… ale wewnątrz wciąż czuję się
poniewierany; tylko przy tobie to uczucie znika. Zawsze miałem wrażenie, że
jesteś jedyną bezinteresowną osobą, która chce mi pomóc, na której mogę się
wesprzeć. Wiele osób uważa mnie za wariata; może w rzeczywistości nim jestem,
ale jeśli nawet… to chcę mieć przy sobie kogoś, kto nie pozwoliłby mi
zwariować… tak do końca. Chcę cię mieć przy sobie, bo nikogo innego nie mam –
westchnął. – Jak… Jak to trudno powiedzieć – uśmiechnął się, jakby
niedowierzając i pokręcił głową, na chwilę przymykając powieki. – Nigdy
wcześniej nie powiedziałem ci, jak wiele dla mnie znaczysz. Nie potrafiłem
powiedzieć ci tego w cztery oczy, a teraz przyznaję się do tego publicznie –
spojrzał na osoby obecne na rozprawie, jednak zdawało się, że już mu nie
przeszkadzają, gdyż skupił się na mnie. Mówił… z serca. Nie miał przygotowanej
żadnej mowy, tak jak pozostali. – Zmieniłeś mnie, Aki, zmieniłeś na lepsze; i
chcę, abyś robił to dalej. Jesteś mi bliski… najbliższy… nie oszukujmy się,
jesteś dla mnie całym światem! Jesteś moim obrońcą, pocieszycielem,
spowiednikiem, doradcą, powiernikiem sekretów, motywatorem… Jesteś moim
przyjacielem… najlepszym… Nie – pokręcił głową i uśmiechnął się znacząco –
jesteś kimś znacznie więcej! Wiem, że powinienem był przygotować się do tego
wystąpienia, ale nie potrafiłem. Kiedy myślałem o tobie wczoraj, potrafiłem
jedynie zalewać się łzami i karmić myślą, że mi cię zabiorą. Teraz… Teraz,
kiedy patrzę w twoje lśniące oczy, wiem, że tak się nie stanie, bo jesteś
dobrym człowiekiem. Zbyt wiele osób walczy o ciebie, aby zbagatelizować nasze
rozpaczliwe wołanie… o twoją wolność i przyszłość. To ty zawsze walczyłeś za
wszystkich, broniąc nas niczym lew; dziś chcemy ci się odpłacić… wszyscy… My
wszyscy, którym kiedykolwiek i w jakikolwiek sposób pomogłeś – uśmiechnął się
pięknie. – A jeśli… jeśli nawet nasze wystąpienia nic nie dadzą… – nagle
spochmurniał. – To będzie tylko potwierdzenie tego, że moje przeświadczenie, że
ten świat wypełniony jest niesprawiedliwością i złem, jest słuszne. Bo jak
można skazać dobroczyńcę jak złoczyńcę? – podszedł do mnie, po czym przytulił
krótko, lecz mocno, a następnie zajął swoje poprzednie miejsce, starając się
opanować łzy.
Przez chwilę na sali wszyscy milczeli, rozpatrując
słowa blondyna. Idealną ciszę, w której słychać było jak mucha rozpaczliwie
obija się o szybę, przerwał huk otwieranych drzwi. Odwróciłem się w tamtą
stronę i zobaczyłem…!
- Jeśli ośmielacie nazwać się ludźmi – chłopak
nawet nie podszedł do mikrofonu, a przemawiał stojąc na środku pomieszczenia,
jednak mówił na tyle donośnie, że każdy mógł go doskonale usłyszeć – to
stwierdzicie, że Akira nie zasługuje na drugą szansę… - chwila napięcia,
podczas której moje serce przestało pracować. – Bo nie wykorzystał nawet
pierwszej – Suga uśmiechnął się zadziornie, po czym skierował się w moją stronę
i ukłonił się przede mną nisko. – Wybacz mi. Pojąłem swoje błędy dopiero w
momencie, kiedy dowiedziałem się, jakim chamem jest mój brat. To przez niego i
przeze mnie borykasz się dzisiaj z takimi nieprzyjemnościami – skrzywił się. –
Jeśli już ktoś szuka osób winnych trafienia do ośrodka wychowawczo-poprawczego
to jestem to ja, Suga Inoto oraz mój brat, Saki Inoto.
„Inoto? – powtórzyłem w myślach. – Więc to takie
jest rozwiązanie zagadki dotyczące nazwiska braci SS…”.
Szatyn ukłonił się przede mną jeszcze raz,
praktycznie szorując włosami po posadce, po czym zajął pierwsze lepsze wolne
miejsce.
Teraz w skupieniu oczekiwałem na wypowiedź mojego
kuratora. Siwiejący już mężczyzna podszedł do mikrofonu i spojrzał na mnie, po
czym westchnął, kręcąc głową i uśmiechnął się ciepło.
- Akira to… kłopotliwy chłopak, ale jakie dziecko
nie sprawia kłopotów? Tym bardziej w okresie dojrzewania, kiedy hormony
buzują…! Myślę, że wystąpienia jego tak licznych przyjaciół mówią same za
siebie. Przyjaciół nie zdobywa się w dwa dni; tym bardziej takich – spojrzał na
Rukiego, który zarumienił się. – Myślę, że bez sensu jest odczytywanie
wszystkich notatek na jego temat i powoływanie się na kolejne osoby trzecie.
Przedstawienie, jakie przed chwilą zostało tutaj odegrane, jest bardzo wymowne
i jednoznaczne; ten chłopak zasługuje na jeszcze jedną szansę. Kara z pewnością
go nie minie, ale myślę, że ośrodek wychowawczo-poprawczy jest zbyt surowym
wyrokiem.
…
***
- Wniosek o przeniesienie Akiry Suzuki do ośrodka
wychowawczo-poprawczego został oddalony – zawyrokował sąd, a mnie spadł kamień
z serca. Znów zacząłem normalnie oddychać.
Wszyscy zerwali się na równe nogi z okrzykami
radości na ustach. Pierwszy podbiegł do mnie Taka i rzucił mi się na szyję.
Objąłem go mocno, wtulając w siebie. Po chwili Takanori złączył nasze wargi w
namiętnym pocałunku. Całowaliśmy się zachłannie, wręcz rozpaczliwie.
Odsunęliśmy się od siebie dopiero, kiedy zabrakło nam tchu. Spojrzeliśmy sobie
w oczy i wybuchliśmy gromkim śmiechem. Maleństwo ponownie się we mnie wtuliło.
Dopiero po dłuższej chwili zorientowaliśmy się, że jesteśmy obserwowani… i
wcale nie chodziło o naszych przyjaciół, ludzi z rozprawy czy sędziego…
Podniosłem głowę i spojrzałem na moją matkę… która, o dziwo, uśmiechała
się. Podeszła do nas i przytuliła.
- Moje kochane chłopaki… - szepnęła.
Jej!!!! Jakie to było fajne :D Taka-chan jaka przemowa, no nie mogę :d Jejku ja chcę jeszcze takich opowiadań błagam :D
OdpowiedzUsuńJestem pierwsza, Yupi:D
UsuńPopłakałam się o.o Ta przemowa Ruksa mnie strasznie wzruszyła, po prostu piękne ;_;
OdpowiedzUsuńNo i czekam na Monsters C:
Weny~
Jeśli nie dodasz szybko kolejnej części pamietaj.....znajde cię...
OdpowiedzUsuńznajde i zabiję!
A opowiadanie świetne :D
aw aw aw dużo słodyczy! <3
OdpowiedzUsuńoby tak dalej :D
codowne i genialne, aż się wzruszyłam ;__;
OdpowiedzUsuńHuhuhuhu... Ja miałam tak samo jak Akira na tej rozprawie ;__; XD Na końcu jak Taka mówił to mnie wzięło i zaczęłam myślec:
OdpowiedzUsuń''-Co ty nie masz już gdzie miłości wyznawac?! A co jak zaczną właśnie przez to gadac i nie dośc że jego tam wyślą to i ciebie?!'' XD Tak jakoś... Za dużo stresu na początku XD Shimizu mnie zaskoczył :P Ale cieszę się z tego. Miło jest miec takich przyjaciół <3 <3 <3 Ale i tak najlepsze momenty to koniec i tak jak Aki podnosił głowę i zobaczył policjanta :D Nie mogłam się powstrzymac od śmiechu :D Gdyby to nie był on to nie byłoby tej pięknej przemowy Ruksa <3 Cieszę się że jest szczęśliwe zakończenie i czekam na więcej *.*
P.S. Czekam na następne rozdziały *.*
Ale żem się rozpisała O.O
TO BYL JEDEN Z NAJPIEKNEIJSZYCH ROZDIAŁÓW JAKIE CZYTAŁAM *O*
OdpowiedzUsuńTakie początkowo przygnębiające.. ta rozprawa .. i w goole...
A potem mowa Rukiego <3
Ja płącze ;__; Takie neiczułe stwozrenie jak ja płacze ;_;
Midziak nie umie sklecic koma...
Dopisze coś potę ... ._.
Dobra juz sie jako tako ogarnełam.
UsuńTo było cudne <3 Najpierw myslałam ze wszystko będzie git,a tu nagle ten policjant ich zlapał. No i midziak w bek. Ale potem jak Shimizu przyszedł to tak sie jakos uciesyzłam... Ale potem ta roizprawa.. I Midziak znowu w bek ;_; Balam sie ze go zabiorą ;_; To by bylo starszne ;_;
Potem jak Aki zrozumiał co to znaczy mieć przyjaciół było cudowne *Q* I przemowa maleństwa <3 No to po prostu sama słodycz. łzy w oczach miałam, a jak Akiego uniewinnili to juz wgl beczałam ;_;
Ja chce wiecej takich cudnych opów <3
Długo czekaliśmy na ta czesc ale zdecydowanie warto było :3 Kiedy kolejna *O*?
Jedyny minus - za krótkie ;_;
takie słodkie...bardzo słodkie :3
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie jest jak narkotyk. Uzaleznilam sie. Blagam niech nastempnym opowiadaniem, ktore dodasz bedzie 15 rozdzial Liceum! A ta notka byla chyba najlepsza ze wszystkich!!
OdpowiedzUsuńEPICKIE <3<3<3 po prostu EPICKIE. A końcówka tak KAWAII <3 i ta przemowa Ruksa też była KAWAII <3 (dzisiaj wszystko jest dla mnie epickie i Kawaii). Nie mam weny na jakiś w miare normalny Koment (jakbym pisała kiedyś normalne komenty -_-"). Reasumując rozdział EPICKI i KAWAII.
OdpowiedzUsuńWeny życzem (dodawaj szybko Monsters <3)
No to mamy rozprawę sądową na miarę "sądu rodzinnego" i "Anny Marii Wesołowskiej" XD Brakowało tylko "proszę wstać, sąd idzie" i "wyrok w imieniu... yyy... Rzeczpospolitej Dżapońskiej"? :D Cóż, Rei zawsze musi nabroić, ale taka chyba jego rola w fickach. Jak pięknie ich bronili, no popatrz, popatrz. Dobrze, że ma takich przyjaciół. A zachowanie i odwaga Sugi mnie zadziwiła. Kto by pomyślał, że sam się przyzna i przeprosi, jeszcze w takich okolicznościach. No, jestem pod wrażeniem. Ale jego brat, to już nie miał tyle honoru, skubany xD Shimizu, no no no :D Ty też sie popisałeś.
OdpowiedzUsuńNormalnie, jeśli poprawczak odpada, to może... Akira trafi do surowych rodziców? xD I będzie musiał sprzątać obory na wsi i nosić drewno? Chciałabym to zobaczyć, tak, to dobry pomysł. Niegrzeczny Akira trafi do programu! -.- I pojedzie tam razem z Kyo, takim rozwydrzonym bachorem też zajmą się surowi rodzice XD A co! Dobra, wiem, że Aki wolałby jechać z Taka-chanem, ale tamten nie zasłużył, no...
Wow, i pomyśleć, że to już 14 rozdział... no, "trochę" już trwa ta seria, a nadal akcja w pełni.. jestem strasznie ciekawa, co w ogóle będzie dalej i jak się zakończy (chociaż nie chcę jeszcze końca, to zbyt fajne, by mogło się kończyć...) jednakże, niezmiernie mnie to ciekawi.
Pozdrawiam ;**
No, no, noo... Ładnie, ładnie. A tak kibicowałam Reicie i Rukiemu żeby jakoś obyło się bez sądów... Ale dobrze, że wszystko się dobrze skończyło. ^^
OdpowiedzUsuńZgadzam się z powyższymi komentarzami - ta przemowa Rukiego była piękna. ;_;
Pozdrawiam i weny życzę. ^.~
QuQ przemowa Rukiego mnie wzruszyła. Chce kolejną część, już, teraz QuQ <3
OdpowiedzUsuńMam nadzieje na nastepna notke jak najszybciej. ( Liceum albo Monsters)!!!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Pszemowa Rukusia powaliła mnie po prostu na kolana! To takie cudowne widzieć jaką miłością darzą się Maleństwo wraz z Akisiem. Cieszy mnie fakt, że wszystko jest już dobrze i, że Rei nie trafił do poprawczaka. Tak samo postawa przyjaciół, też bym chciała takich mieć... a teraz o prawdziwych tak trudno. Z niecierpliwością czekam na kolejną notkę. Pozdrawiam. ~
OdpowiedzUsuńTO - OSTATNIE - CZYTAM - JA~!!!!!!
OdpowiedzUsuńuzależniłaś mnie od GaraxTetsu to je teraz pisz :3 aż sobie Merry włączę >.>
(a Liceum nie czytam to się nie wypowiadam :3 )
ja... i mój zapłon... dopiero przed chwilą zorientowałam się że zmieniłaś adres. ale lepiej późno niż wcale xD a coś mi nie pasowało :)
OdpowiedzUsuńrozdział był świetny. nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji. i po kiego Akira się odwracał.. tak by sobie oszczędził nerwów i nikt by go nie zgarnął. przyznam, że przy przemówieniu Ruksa zakręciła mi się łezka w oku :)
nie bij za moje ogarnięcie ^^" idę nadrabiać dalej
Omnomnomn *QQQQ*
OdpowiedzUsuńWzruszyłam się ;)
JAK JA SIĘ NIE LUBIĘ.
OdpowiedzUsuńCOŚ MI SIĘ ZEPSUŁO I NIE WYŚWIETLA MI, JAK DODAJESZ NOWE POSTY.
JESTEM ZAŁAMANA, ŻE NIE ZAUWAŻYŁAM, IŻ POJAWIŁ SIĘ NOWY ROZDZIAŁ.
NO KURDE!
To było takie wzruszające ;uuuu;
Cieszę się, że wszyscy go tak bronili~
W ogóle się cieszę.
Bosz jakie to jest GENIALNE + mowa Rukiego *.*
OdpowiedzUsuńBooskie.!
Gratuluję napisania 14 cz. ( ; Proszę pisz dalej .
OdpowiedzUsuńCzytałem już wszystko po trzy razy i wciąż mi mało.xD
Pozdrawiam serdecznie.
Ren.
Przeczytałam już dużo opowiadań z tego bloga, ale dopiero teraz jestem w stanie dodać komentarz.
OdpowiedzUsuńCzytając tą część miałam łzy w oczach.Na prawdę piękne !Czasami znajdzie się jakiś błąd mimo betowania, ale znika on w obliczu tego, co znaczą te słowa.Jestem zachwycona !Cudo ...