No tak... Miały być Despy, ale trzecia część się jeszcze pisze, więc
jak na razie wrzucam wam to :) To jest wersja druga, bo pierwszą zjebałam,
najnormalniej w świecie zjebałam... Pisane o 5:50 nad ranem (o 6:50 wstaję do
szkoły ^^), więc wybaczcie, ale właśnie o tej porze mój mózg jest najbardziej
spaczony - oto tego efekty.
Endżoj!
Liceum cz.9”
[Ruki]
Kilka kolejnych dni Akira spędził u mnie. Powoli
dochodził do siebie, jednak po bójce z Sakim zostały mu wyraźnie odznaczające
się sińce i zadrapania. Chłopak był cichy i spokojny… jeszcze nigdy w życiu nie
widziałem Reity w takim stanie. Wyglądał, jakby ktoś wymordował mu połowę
rodziny! Chodził jak struty i w pewnym momencie zrobiło mi się go nawet żal.
Ten moment miał miejsce w moim pokoju, kiedy zaledwie wyszedłem spod prysznica
i ubrany jedynie w niezapięte spodnie stałem przed biurkiem wycierając
mokre włosy ręcznikiem, jednocześnie czytając sms’a, którego właśnie dostałem.
Znowu te wiadomości sieciowe…
Byliśmy sami w mieszkaniu, gdyż moja babcia poszła
załatwić coś w urzędzie. Stałem tyłem do drzwi, dlatego nie zauważyłem, kiedy
blondyn bezszelestnie wszedł do mojego pokoju. Przesunął palcami wzdłuż mojego
kręgosłupa, na co podskoczyłem jak oparzony i momentalnie obróciłem się w jego
stronę.
- Wystraszyłeś mnie! – odetchnąłem głębiej, widząc,
że to tylko on.
- Takanori… ja… - zacinał się niczym porysowana
płyta. – Chciałem ci podziękować i przeprosić. Już dawno powinienem był to
zrobić – spuścił głowę, jednak kątem oka dostrzegł, jak ściągam brwi w
niezrozumieniu, dlatego kontynuował, ponownie podnosząc wzrok na mnie. –
Dziękuję, że przekonałeś swoją babcię, żebym mógł tutaj zostać… gdyby nie ty
pewnie teraz wałęsałbym się po ulicach, nie mając nawet dokąd pójść. Dziękuję,
że nie zostawiłeś mnie na lodzie… chociaż powinieneś był tak postąpić. Za to całe
ubliżanie z mojej strony w szkole, powinieneś jeszcze śmiać się z mojej patowej
sytuacji, jednak ty postanowiłeś mi pomóc. Właśnie za to przepraszam; za moje
zachowanie – mówił cicho i powoli, jakby ważył wartość każdego słowa. Jego
twarz była ściągnięta wyrazem bólu i skruchy. – Jesteś prawdziwym aniołem… -
szepnął, uśmiechając się blado. – Chcę żebyś wiedział, że wszystko, co
wcześniej mówiłem o tobie i do ciebie, było jednym, wielkim kłamstwem. Taka…
Jesteś dla mnie bardzo ważny – nachylił się nade mną. Wciąż przybliżał się do
mnie, nie zamykając oczu i przyglądając mi się uważnie. Stałem jak słup soli i
nie wiedziałem, co mam zrobić, ani tym bardziej nie wiedziałem, co on chce
zrobić… kiedy nagle mnie olśniło! On chciał mnie pocałować! Spanikowałem. Moje
ciało nie reagowało na żadne impulsy z mózgu, dlatego też nie poruszyłem się
choćby o milimetr, jednak serce ścisnęło mi się boleśnie, przestając bić;
zupełnie tak, jakbym zaraz miał mieć zawał. W moich oczach widniało bezbrzeżne
przerażenie; doskonale o tym wiedziałem, musiało tak być. Kiedy Akira miał już
mnie pocałować, a jego usta znajdowały się zaledwie milimetry od moich, chłopak
zatrzymał się. Spojrzał mi w oczy i odsunął się. – Przepraszam… - wyszeptał,
odskakując na drugi koniec pokoju. – Ja… Znaczy… Przepraszam!... To, co
chciałem zrobić jest niewybaczalne! Ale… Proszę, wybacz mi… To nie tak miało
wyglądać… Takanori, zrozum… - gubił się i plątał we własnych słowach.
Kiedy się odsunął, serce znów zaczęło bić, a
wszystkie mięśnie rozluźniły się. Zadrżałem mimowolnie i chwyciłem wilgotny
ręcznik, który spadł na podłogę. Odwróciłem się i ruszyłem ku drzwiom.
- Proszę – powiedziałem, kierując się z powrotem do
łazienki, by kompletnie się ubrać.
[Aoi]
- I? – zapytałem, zakładając nogę na nogę i
rozsiadając się wygodniej na ławce w parku.
- I nie zamierzam ci go oddać – warknął Saki,
taksując mnie spojrzeniem.
- Suga… Weź mu coś powiedz – machnąłem ręką, będąc
znudzonym tym całym przedstawieniem.
Saki zakochał się w MOIM Takanorim… Doprawdy…
żałosne. Przecież od początku było ustalone, że blondyn będzie należał tylko i
wyłącznie do mnie. Nie wiem, co strzeliło ciemnowłosemu do łba, ale zamierzałem
mu to wybić. Że niby ma jakiś bunt przeciwko mnie powstawać? O dobra Kannon…
Jaki Saki jest tępy… Przecież doskonale wiedział, że ze mną nie wygra. Poza
tym, mam po swojej stronie jego brata.
- Wiesz, Aoi… - mrugnął Suga, rzucając niedopałek
na ziemię i przydeptując go butem. – Znamy się już kilka ładnych lat i szczerze
powiedziawszy, to nawet cię lubię… ale Saki to mój brat, i wybacz, ale jestem
zmuszony stanąć po jego stronie. Rozumiesz, więzy krwi do czegoś zobowiązują –
zaśmiał się. Spojrzałem na niego zszokowany.
- Że co?! – wrzasnąłem.
- No właśnie to; zostajesz sam – syknął brunet i
spojrzał na mnie wyzywająco. Poderwałem się z ławki na równe nogi.
- Jaja sobie ze mnie robicie?! Nie dam się na to
nabrać!
- Aoi, to nie są żarty… - powiedział niepokojąco
poważnie szatyn.
Saki wyłamał sobie palce ze stawów, przez co
rozniósł się charakterystyczny trzask chrząstek. Bracia zbliżyli się do mnie o
krok, zaciskając dłonie w pięści. Dwaj na jednego? Niech będzie i tak…
[Uruha]
Ogólnie to nienawidziłem poniedziałków. Są
straszne, a w dodatku mam wtedy najwięcej lekcji. Dziś jednak zapowiadało się
bardzo ciekawie, gdyż miałem zamiar dotrzymać słowa danego Yuu i zniszczyć jego
reputację w szkole. Shiro był uważany za supermana, bo miał odwagę postawić się
Reicie, ale odkąd nie chodził do szkoły, nie wykazał się w żadnej
innej dziedzinie. Postanowiłem pobawić się w taką „przekupę na targu” i
rozgadać parę niemiłych słów na jego temat. Co jak co, ale akurat fantazji do
takich rzeczy, to ja miałem aż nadto, dlatego nim skończyła się piąta lekcja,
wszyscy wiernie powtarzali między sobą moje kłamstwa i plotkowali o nich. Idąc
środkiem korytarza, przyglądałem się grupkom uczniów stojących pod ścianą i
rozmawiających przyciszonymi głosami. Słyszałem jedynie strzępki zdań, ale to
wystarczyło, aby na moich ustach pojawił się triumfalny uśmiech.
Tak, panie Shiroyama, jest pan oficjalnie
skończony…
[Ruki]
- Jutro pewnie babcia nie pozwoli ci zostać w domu
i będziesz musiał iść do szkoły, co? – zagadnął Reita, kiedy wspinaliśmy się po
schodach na punkt widokowy.
- Nie wiem… Może coś wymyślę, żeby jednak zostać.
Jakoś nie widzi mi się konfrontacja z którymś z tych psychopatów w szkole…
szczególnie, że ciebie tam nie będzie… - dodałem ciszej.
- Tak, mnie też się to nie podoba. Najwyżej
dorysuję ci czerwonym mazakiem parę kropek na twarzy i powiemy, że masz ospę
wietrzną – uśmiechnął się.
- Ach, nie ma to jak pomysły rodem z przedszkola –
zaśmiałem się.
Doszliśmy na kraniec punktu widokowego, gdzie dalej
rozciągała się tylko przepaść. Oparliśmy się o barierkę. Spojrzałem w niebo –
było już ciemno, gwiazdy lśniły dziś mocniej niż kiedykolwiek… albo to tylko mi
się zdawało… już sam nie wiedziałem. Czasami myślałem, że wszystko jest snem…
Tyle nierealnych wydarzeń miało miejsce w tak krótkim czasie, że aż ciężko
objąć to rozumem…
- Zostało ci to – zauważył Akira.
- Co takiego mi zostało? – ściągnąłem brwi w
niezrozumieniu.
- Wpatrywanie się w gwiazdy. Zawsze lubiłeś
obserwować nocne niebo. Pamiętam – pokiwał głową, wracając do wspomnień. –
Czasami, nawet kiedy już zacząłem zachowywać się jak skończony idiota, kiedy
wracałem w nocy do domu, widziałem słaby blask lampki nocnej z okna twojego
pokoju i zarys twojej postaci siedzącej na parapecie z zeszytem na kolanach.
Zawsze pisałeś wtedy piosenki i wiersze - zatkało mnie. Nie wiedziałem, że Akiego
nadal w pewnym stopniu interesowało to, co robiłem. – Ty lubisz obserwować
gwiazdy, a ja ciebie. Pamiętasz, jak często tu razem przychodziliśmy i
rozmawialiśmy o wszystkim i niczym, podziwiając to, co według nas
najpiękniejsze… ty gwiazdy, ja ciebie – uśmiechnął się, a ja poczułem, że się
rumienię. Uważał, że jestem piękny?
- Pamiętam – przytaknąłem.
- Nigdy nie przestałem cię obserwować. Nawet, kiedy
widziałem cię tylko w oknie, lubiłem siadać na krawężniku czy na ławce i
przyglądać się, jak szybko notujesz kolejne pomysły, aby te ci nie uciekły… ten
nikły uśmieszek, którego mimo iż nie mogłem zobaczyć, zawsze byłem pewien, że
widnieje na twoich ustach… ten niepocieszony gest, kiedy przeczesywałeś dłonią
włosy, spoglądając na zegarek i stwierdzając, że jest już po drugiej w nocy, a
ty jeszcze musisz wziąć prysznic i przygotować się do lekcji… - jego uśmiech
pogłębił się, a ja wytrzeszczyłem oczy. On… znał te wszystkie szczegóły?
Widział mnie? Obserwował? Lubił to robić?
- Jak… Znaczy… Skąd ty to wszystko wiesz?
- Jesteś dla mnie ważny. Obojętnie, co mówiłem
wcześniej i jak bardzo broniłem się przed tą myślą; wiedz, że nadal jesteś dla
mnie ważny – przysunął się do mnie i zaczął gładzić wierzch mojej dłoni,
zaciśniętej na zimnej barierce.
Rozprostowałem palce, które on momentalnie
pochwycił i splótł nasze dłonie. Zalała mnie fala gorąca… ten niewinny gest
wstrząsnął mną od góry do dołu. Znów poczułem, że się rumienię. Reita
przyglądał się naszym dłonią z uwagą, jakby to był ostatni raz, kiedy mógł mnie
dotknąć. Czy… Czy on chciał wykonać pierwszy ruch? Pierwszy krok ku zmianie
naszych nastawień do siebie? Zachęcony tą myślą, tym razem to ja przysunąłem
się do niego. Nasze ramiona stykały się. Chłopak spojrzał na mnie z sielankowym
wyrazem twarzy; to było coś pięknego. Chciałem oglądać go zawsze w takim
stanie. Uśmiechnąłem się ciepło i stanąłem na palcach, by zbliżyć się do jego
ust. Uświadomiłem sobie, że wcześniej w pokoju również tego chciałem; chciałem
żeby mnie pocałował, ale w ten czas wciąż jeszcze byłem pełen obaw. Teraz,
widząc ten spokój wymalowany na jego obliczu, wszystkie niepewności zniknęły
jak za sprawą czarodziejskiej różdżki. Blondyn, widząc co chcę zrobić, pochylił
się nade mną i już niemal musnął moje wargi, kiedy znów pocałunek nie dopełnił
się.
- Akira Suzuki? – rozległ się donośny głos za nami.
Obaj obróciliśmy się. Za nami stał policjant w pełnym umundurowaniu i
niezwiastującą niczego dobrego miną.
- Tak – odpowiedział chłopak.
- Pojedziesz ze mną na komisariat, twój kolega
także – zawyrokował.
[Uruha]
Wychodziłem właśnie z publicznej biblioteki.
Oddałem książki, które ostatnio przeczytałem i teraz kierowałem się do auta.
Musiałem jedynie przejść przez park. Był już wieczór, właściwie to prawie noc i
było tu pusto i cicho. Nie lubiłem, kiedy panował tu taki spokój; w horrorach
właśnie w takich momentach, kiedy piękna dziewczyna jest zupełnie sama i
bezbronna, zza drzewa wyskakuje jakiś czub z piłą mechaniczną albo tasakiem i
ją zabija… Brr… Wzdrygnąłem się.
Została mi ostatnia alejka do przejścia. Z daleka
już widziałem bramę. Obok niej dostrzegłem również jakiś czarny zarys. Przez
chwilę wydawało mi się, że to tylko cień rzucany przez drzewo, ale po chwili
zdałem sobie sprawę, że jest to człowiek. Nie jakiś pijak, czy żebrak… nie.
Jakaś młoda osoba. Przyspieszyłem kroku, zastanawiając się czy przypadkiem tej
osobie nic się nie stało. Kiedy do niej doszedłem zorientowałem się, że to…
Aoi!
- Co ty tu, u diabła, robisz? – zdziwiłem się.
Chłopak nie odpowiedział. Siedział skulony,
trzymając głowę między kolanami. Wyglądał mizernie, jego ubranie było podarte i
brudne. Miał bluzkę z krótkim rękawem, a bluzę trzymał na kolanach. Wiał
przeszywający wiatr. Zacząłem zastanawiać się czy nie jest mu zimno… Drżał.
Przykucnąłem przy nim i położyłem mu rękę na ramieniu. Wiem, że powinienem
nadal być na niego wściekły i najlepiej zostawić go tu w takim stanie, jednak…
co ja poradzę, że mam miękkie serce i zaraz robi mi się wszystkiego żal? Jak
tak dalej pójdzie, to zacznę zbawiać świat…
- Coś się stało? – zapytałem niepewnie.
Brunet podniósł głowę. Z jego włosów spadło kilka
małych listków. Oczy miał zaczerwienione i szkliste, wyglądał, jakby
powstrzymywał się od wybuchnięcia płaczem. Lewe oko miał podbite, wargę w
pobliżu kolczyka pękniętą, na policzku rysowała się długa, czerwona pręga,
która zaczynała się tuż pod nosem, a kończyła dopiero na skroni.
- Kto cię pobił?
- Nieważne… - wyszeptał, spuszczając wzrok na
trawę, na której siedział.
Wyciągnąłem rękę w jego stronę, którą on w jednej
chwili złapał. Uwięził mój nadgarstek w stalowym uścisku, po czym znów spojrzał
na mnie. Widząc, że nie chcę zrobić mu krzywdy, puścił moją rękę. Przeczesałem
palcami jego włosy, wyplątując z nich listki. Były zadbane i jedwabiste w
dotyku.
- Kto ci to zrobił? – powtórzyłem pytanie.
- To… nieważne – pokręcił głową. – Niedługo
codziennie będę tak wyglądał…
- Co? O czym ty mówisz? – ściągnąłem brwi w
niezrozumieniu.
Yuu opowiedział mi w skrócie historię z braćmi SS i
streścił przebieg spotkania z grupą uczniów z naszej szkoły, która dokończyła
dzieło Sakiego i Sugi. Chłopak nie miał żądnych szans na wygraną; co prawda na
początku był tylko szatyn i ciemnowłosy, ale Saki potrafił się bić jak mało
kto, może poziomem nawet dorównywał Reicie czy Kyo. Grupka nastolatków, na
którą się natknął na pewno nie była jakimiś wyszkolonymi bokserami, ale było
ich siedmiu… a Aoi był sam i w dodatku już po jednej bójce. Kiedy zrozumiałem,
że uczniowie zaatakowali go ze względu na plotki, jakie dzisiaj rozpuściłem w
szkole, zrobiło mi się głupio. W sumie… dostał od Sugi i Sakiego to, na co już
zasłużył, więc ta druga walka mogła zostać pominięta… ale nie została. I to
była moja wina, o czym oczywiście mu nie powiedziałem.
- Dlaczego nie pójdziesz do domu? Mogę cię odwieść,
jeśli chcesz – zaoferowałem się, czując wyrzuty sumienia.
- I co mi to da, że wrócę do domu? Matka jeszcze na
mnie naskoczy, a ojciec wyrzuci z domu za to, że znów się biłem… - powiedział
cicho. – I jeszcze każą mi iść jutro do szkoły, na co nie mam najmniejszej
ochoty…
- Zamierzasz ukrywać się przed nimi? Szlajać po
mieście, dopóki plotki nie ucichną?
- Na przykład… - zgodził się.
- To bez sensu! – wyrzuciłem ręce w powietrze. –
Musisz to przemyśleć i…
- Przemyślałem i doszedłem do wniosku, że nie chcę
wracać ani do domu, ani do szkoły – powiedział twardo, a ja westchnąłem i
wstałem. – Uruha?
- Tak? – spojrzałem na niego i wyciągnąłem rękę w
jego stronę, w geście pomocy. Wstał.
- Dziękuję – szepnął.
- Za co? – zdziwiłem się.
- Za to, że w ogóle się mną zainteresowałeś. I
przepraszam za… wszystko. Za całą akcję z Rukim, Sugą i Sakim… Dostałem już za
swoje… - spuścił głowę w pokorze. – Ja… Nigdy nie miałem na celu obrażenia
ciebie. I nigdy nie uważałem cię za głupiego…
- Taa… - mruknąłem, niezbyt przekonany.
- Naprawdę! – postąpił krok w moją stronę i
spojrzał na mnie. Jego oczy lśniły.
- No tak… Wierzę ci – chciałem mu wierzyć, ale
jakoś nie mogłem się przemóc. – Co zamierzasz teraz zrobić?
- Nie wiem… Przejdę się albo… no nie wiem… Nie mam
tu żadnych przyjaciół, u których mógłbym się zatrzymać…
- Chodź – pociągnąłem go za rękę i poprowadziłem w
stronę samochodu.
- Dokąd?
- Pokażę ci pewne miejsce za miastem, które lubię
odwiedzać, kiedy nie mam się, gdzie podziać. Może tobie również się spodoba.
Jakoś łatwiej mi się tam myśli nad sprawami, które pozornie wydają się
beznadziejne… Może doznasz tam jakiegoś olśnienia, co robić dalej – uśmiechnąłem
się do niego pocieszająco.
Obaj wsiedliśmy. Włączyłem silnik i wyjechałem z
parkingu, po czym skręciłem na wylotówkę z miasta. Jechaliśmy w ciszy. Brunet
wyglądał przez okno. Był zmęczony, ledwo powstrzymywał ziewnięcia. Wyglądał jak
płochliwe, małe zwierzątko, które może uciec przy każdym twoim podejrzanym
ruchu. Pierwszy raz widziałem go w takim stanie. Zawsze roześmiany, odważny i
pewny siebie, a teraz… cichy, zagubiony, bezbronny…
Droga nie była daleka. Zaraz za miastem odbiłem w
lewo i znaleźliśmy się zamiast na autostradzie na dość wąskiej, jednopasmowej
ulicy. Po jakiś dziesięciu minutach zatrzymałem się przed szlabanem i wjazdem
do lasu. Wysiedliśmy. Chłopak był totalnie zagubiony, nie wiedział, jak ma się
zachować, ani czego może się spodziewać. Ponownie ująłem jego nadgarstek i
pociągnąłem go za rękę. Yuu szedł za mną, a ja cały czas go trzymałem. Jakoś
tak… nie mogłem go puścić… Zresztą, wydawało mi się, że on teraz potrzebuje
choćby tego głupiego uścisku dłoni.
- Uruha?
- Tak?
- Jesteś jeszcze na mnie zły? Bo w tym centrum
handlowym… byłeś na mnie wściekły… - zapytał cicho.
- Byłem zły, ale… już mi przeszło – palnąłem.
Chciałem powiedzieć: „Byłem zły, ale widzę, że
skrzywdziłem cię równie mocno jak ty mnie, więc chyba mamy wyrównane rachunki.
Poza tym wyglądasz tak słodko, kiedy okazujesz skruchę, że nie mogę się na ciebie
napatrzeć” – jednak w porę powstrzymałem się, zanim zdążyłem wygadać zbyt dużo.
- Jesteś bardzo wyrozumiały… Mimo to… Jeszcze raz
bardzo przepraszam.
- Zapomnijmy o tym, okej? – zaproponowałem. Ciemnowłosy
spojrzał na mnie zdziwiony.
- Dobrze – uśmiechnął się słabo. W jego oczach
nadal czaiły się łzy.
Doszliśmy do wielkiej, prostokątnej polany w środku
lasu. Polana tak naprawdę była niezalesioną częścią skarpy, na której zasadzony
został las. Z czasem, zamiast mchów, których szczerze nienawidziłem ze względu
na obrzydliwe robale, które w nich żyły, polanka stałą się łąką. Usiedliśmy
mniej więcej na jej środku, blisko siebie. Spojrzałem w ciemne niebo, na którym
radośnie migotały gwiazdy.
- Kouyou? – drgnąłem, kiedy wypowiedział moje imię,
a nie przezwisko. – Nie jest ci chłodno? Masz zimne dłonie… - dopiero teraz
zauważyłem, że Aoi trzyma mnie za rękę.
- No… Zrobiło się już zimno – przyznałem. Chłopak
podał mi bluzę, którą cały czas miał przewieszoną przez rękę. – Dzięki –
uśmiechnąłem się i ubrałem ją. Ponownie ujął moją dłoń, przysuwając się jeszcze
bliżej.
- Wiem, że to głupie, ale… Ech… Nieważne – machnął
ręką i odsunął się ode mnie.
- Co nieważne? Nie ma takiej sprawy, która byłaby
nieważna! O co chodzi, Shiro?
- Ja… Em… Nigdy nie przejmowałem się ludźmi, ani
ich opinią… Zadawałem się jedynie z tymi, którzy mogli mi coś dać… coś
materialnego… Nie rozumiałem, dlaczego ludzie przyjaźnią się… ot tak sobie.
Teraz rozumiem, że to nie było żadne „ot tak sobie”. Oni, kiedy potrzebowali
wsparcia, dostawali je od przyjaciół, a ja… Potrzebuję dzisiaj kogoś takiego.
Kogoś, na kim mógłbym się wesprzeć. Czyjejś bliskości i… - przerwałem mu,
widząc jak się męczy.
- Chodź tu – poleciłem.
Na powrót przysunął się do mnie i oparł czoło na
moim barku. Ułożyłem brodę na jego głowie. Po chwili poczułem, jak ukrywa w
twarz w zagłębieniu mojej szyi i… jego łzy spływają po mojej skórze, pod
koszulkę, wsiąkając w jej materiał. Objąłem go ciasno ramionami i szeptałem
uspakajające słowa.
- Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy… -
powiedział cicho.
- Wiem. Dokładnie tyle, ile dla mnie – uśmiechnąłem
się ciepło i położyłem rękę na jego torsie, po czym pchnąłem go do tyłu.
Chłopak położył się na trawie, a ja ułożyłem się na nim. Objąłem go za szyję, a
on mnie na wysokości żeber. Przymknąłem powieki. Przez chwilę trwaliśmy w
ciszy. Oblizałem spierzchnięte usta, przy czym przez przypadek musnąłem
koniuszkiem języka jego szyję. Kiedy otworzyłem oczy i zamrugałem kilkakrotnie,
łaskocząc go rzęsami, zadrżał. Reagował na każdy mój najmniejszy ruch.
Przesunął ręką po moich plecach.
- Wiesz… Czasami mam wrażenie, że patrzyłem nie
tam, gdzie trzeba.
- To znaczy? – nie zrozumiałem go.
- Chyba byłem zbyt zapatrzony w Takanoriego, żeby…
- podniosłem głowę, aby spojrzeć mu w oczy. - … żeby dostrzec ciebie – szepnął
i pocałował mnie czule w usta.
W pierwszym momencie byłem zaskoczony, do tego stopnia,
iż zapomniałem, jak się oddycha. Chłopak odsunął się ode mnie, nie widząc
żadnej inicjatywy z mojej strony i już chciał zacząć przepraszać, kiedy ja
uśmiechnąłem się promiennie i pocałowałem go mocno. Zaczęliśmy się turlać po
trawie i obsypywać pocałunkami. W pewnym momencie, kolano Yuu jakimś dziwnym
trafem wylądowało między moimi nogami, przez co jęknąłem. Brunet wykorzystał tę
chwilę słabości i przewrócił mnie na plecy, siadając na mnie okrakiem.
Następnie pochylił się nade mną i zaczął całować. Oddawałem wszystkie
pocałunki. Zaplotłem ręce na jego szyi, podczas gdy on trzymał dłonie na moich
biodrach. Polizał moją dolną wargę, a ja uchyliłem usta. Chętnie z tego
skorzystał i wsunął język do moich ust. Jęknąłem zadowolony, obejmując go
mocniej.
Kto spodziewałby się, że…
[Ruki]
Policjant zawiózł nas na komisariat radiowozem.
Wrzucili nas do jakiejś małej klitki, gdzie stał stół z dwoma krzesłami i
mieściło się jedno okno. „Full service” – pomyślałem sarkastycznie. Usiedliśmy
z Reitą pod ścianą naprzeciwko drzwi, gdyż nie byliśmy pewni czy krzesła
wytrzymają pod naszym ciężarem. Byłem cholernie zdenerwowany – do tego stopnia,
że trzęsły mi się ręce tak, jakbym był na Syberii w samych bokserkach.
- Spokojnie – Akira złapał mnie za rękę. –
Wszystko, co może się wydarzyć, z pewnością będzie dotyczyć mnie. Nie bój się.
Nic ci się nie stanie – mówił łagodnym tonem.
- Ale ja boję się o ciebie… - szepnąłem, a blondyn
spojrzał na mnie… z czułością?
Nachylił się nade mną i w końcu udało nam się
pocałować, tym razem nikt ani nic nam nie przeszkodziło. Od razu rozchyliłem
wargi, czując ciepłe i miękkie usta chłopaka na swoich. Zaczęliśmy się
namiętnie całować. Objąłem go za szyję, a on mnie w pasie. Aki posadził mnie
sobie na kolanach. Jedną rękę zsunąłem na jego tors, a później na brzuch i
zacząłem go dotykać. Kręciło mi się w głowie i czułem, że zaraz odlecę, jednak
wypełniało mnie od środka tak wspaniałe uczucie, że nie mogłem tego przerwać…
Ja nie mogłem, ale ktoś inny już tak.
- Akira! – usłyszeliśmy za sobą krzyk i jak
oparzeni odkleiliśmy się od siebie. Obejrzałem się za siebie i zobaczyłem, że w
drzwiach stoi matka Reity…
No w końcu! I W TAKIM MOMENCIE! W obu przypadkach! >.< XD Nie lubię Aoia w tym opowiadaniu,ale jakoś tak zrobiło mi się go szkoda po tej bójce :C I ciekawe za co Reita znowu wylądował na komisariacie... Mam nadzieję, że szybko napiszesz kolejną część. Ta, tak jak i pozostałe, również była świetna. Weny życzę :3
OdpowiedzUsuńUruha nie powinien pomagać Aoiemu, zemścił się to prawda, ale nie powinien ulegać marnemu wyglądowi Yuu.
OdpowiedzUsuńJezujezujezujezu. *-----* Nic więcej nie jestem w stanie napisać. Czekam na kolejną część. *-*
OdpowiedzUsuńBoże jakie piękne <3
OdpowiedzUsuńPHaaaaaaaa nareszcie. Yeah. Myślałam, że się nie doczekam.
OdpowiedzUsuńWymyślić się nie da, jaką minę musiała mieć matka Reity widząc jak całuje się z Rukim . xD Aoi to kretyn i kretynem pozostanie. Ja bym mu nie pomagała a i nakopała jeszcze bardziej.
Przygotuj się na następny spam o kolejną część. XD
"Aoi to kretyn i kretynem pozostanie. Ja bym mu nie pomagała a i nakopała jeszcze bardziej"
UsuńMoże kij do baseballa pożyczyć albo... Łom też się nada!
~Chizu
HAI.
UsuńNie mogę to było cudowne
OdpowiedzUsuńI'm soooo happy ^ ^ Odpuszczam Ci, że o Despach dalszej części na razie nie ma. Akcja się rozkręca, a ja czekam na więcej! xD
OdpowiedzUsuńRany!! Co to się porobiło!! pisz szybciutko ciąg dalszy bo nie będę się po nocach wysypiać przez ciebie :D
OdpowiedzUsuńjdfgbweiurhfnduewhrfbiouedhkjrehalkrhlkdjfanlekj KURWA PRZEZ CIEBIE NIE MOGĘ SIE WYSŁOWIĆ... !!!!! TO BYŁO TAKIE OMAJFAKIN GAD ŻE AŻ MNIE W BRZUCHU KŁÓJE!!! I PRZEPRASZAM ZA PRZEKLEŃSTWA ALE PRZEŻYWAM TO CHOLERNIE, TAK ŻE O JA PIERDOLE! jESZCZE NIC! NIC (PISANE JESZCZE WIĘKSZĄ CZCIONKĄ) MNIE TAK NIE PORUSZYŁO!!! DAWAJ NASTĘPNĄ CZĘŚĆ I NIE PIERDOL!!!! :DDDDDDDDDDDDD
OdpowiedzUsuńmoja Aoiszka, oj no Yuu sie zmieni, dla Urusia <3 :3 matka Reity pewnie niezłą miała mine XD
OdpowiedzUsuńGenialne
OdpowiedzUsuńNie no, w takim momencie przerywać to grzech ciężki. Czekam na następną cześć. Proszę napisz ją szybko ^^
OdpowiedzUsuńgyuuuuuuuuuuuuuuuopdfstyuegopq5typ[tgggrbifsdjitipqe
OdpowiedzUsuń*le zgon*
Zabijasz mnie. ZABIJASZ na każdym kroku.
Czemu? CZEMU? D:
Aż tak mnie nienawidzisz?
poddaję się.
*umiera ponownie*
MORRRREEEEE!
OdpowiedzUsuńaiiiiiiiiii! I co koniec??? Nieeee! Ach przełączam się na tryb czuwania i czekam na nexta;) Cudowne opowiadanie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cruel
Chcę więcej, więcej, więcej, więcej, więcej! TwT
OdpowiedzUsuń*bije pokłony*
Dziękuję za tą część i czekam na kolejną. TwT
Umarłam...
OdpowiedzUsuńTo było genialne <3 !!
Uru się zemscił, Yuu dostał wpier*** za próbę dobrania się do Ruksa, a na koniec obaj wylądowali na trawce <3
Reita z Ruksem też w końcu się zeszli <3 To wyznanie chuściaka było takie słodziaszne <3 Takie piekne ;_; Ciekawe za co go znowu pzrymknęli.. może za te bójkę kiedy ratował Maleństwo? Widzę minę jego matki jak wchodzi do tego pomieszczenia a jej synek liże się ze swoim kumplem. ^^
Zawał murowany.
Al;e kurna przerywać w takim momencie ;_; ?! Serca nie masz ;_; ?
Siadaj i pisaj nastepne, jak bedzie tzreba to cię anwet ze szkoły zwolnię. Tak powiedz nauczycielom, że Midziak kazała cie zwolnić bo chce 10 rodział Liceum ;_; !
DUŻOOOOO WENYYYY :* Buziaki, cmokasy , uściski
I Ić już pisać
~xMidziak
Widzę, że biznes nieźle się kręci, skoro jestem aż 18... xD
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że Aoi nie może tak dłużej zapatrywać się w Takanoriego i że prędzej czy później i tak wybierze Uruszkę <3 A Reita okarze się takim słodziakiem i będzie cudowne Reituuuuki! Będzie, prawda? ^Q^
Ale czemu są na policji, no! I w takim momencie znowu przerwałaś, że ahhhhh, znowu będę niecierpliwie czekać na next!
Całuję ;*
aw aw aw aw aw rozpływam się <3
OdpowiedzUsuńTA JEGO MATKA I POLICJANT TO MAJĄ TAK CHOLERNE WYCZUCIE CHWILI... Prawie godne podziwu, gdyby nie to, że zadźgałabym ich kredkami za zniszczenie pocałunku i to nie jakiegoś tam pocałunku, tylko Pocałunku Reity I Rukiego
OdpowiedzUsuń... Ale się przejełam.
Jak ich rozdzieli jesze ktoś to się chyba... NO NIE WIEM. TERAZ NIE ZASNĘ SPOKOJNIE (czyt. nie zasnę wgl) bo będę się zastanawiać co będzie dalej!!! Bo jest jeszcze ten:
-zboczeniec,
-dekiel,
-cwel,
-paszczur,
-kutafon,
-kretyn,
-idiota,
-facetniemającyjakiejkolwiekwiedzynatematREITUKI
... Oczywiście mam na myśli Sakiego a że on ma jeszcze brata
ALE!!!!!!!!!!!!! Aoi'emu i Uru się ułożyło <33 Chwała Ci za to ;3 Takie to było suuooodkie, że nie posłodzę herbaty przez najbliższe kilka dni!!!
A co do opowiadania o Despach, to jak narazie jeszcze nie zaczęłam czytać, ale wydaje mi się, że tworzysz (KOLEJNY JUŻ) bestseller C:
Czekam,czekam,czekam,czekam
Duuużooo weny!
Pozdrawiam
Chizuru
Biedny Aoś... A Uru się nie dziwię co do tych plotek , wkurzył się chłopak słusznie. Ciekawe co takiego nagadał?
OdpowiedzUsuńRukiś rozchwytywany :D Tylko go nie potargajcie!
next pliiiz :3
OdpowiedzUsuńhttp://frencstories.wordpress.com/2012/12/13/liebster-blog-award/ Ja cichy ninja wielbiący twego bloga daje ci te skromną nominację :D
OdpowiedzUsuńKIEDY NEXT!!??
OdpowiedzUsuńJednym słowem Zajebiste czekam na Next :D
OdpowiedzUsuńTo jest takie ... Cudowne. ;.;
OdpowiedzUsuńKocham cię :o <3
boooskie... ♥ nie moge sie doczekac następnego rozdziału.. :)
OdpowiedzUsuń