Napisałam to już dawno temu, ale myślałam, że mi Word wszystko zjadł i
się obraziłam. Powiedziałam, że nie będę drugi raz tego samego pisać, a okazało
się, że głupia ja zapisała to w innym folderze... Oj... Muszę poubolewać nad
moją głupotą (/-)'' Wybaczcie za zwłokę ;_;
Bóg chcąc nas ukarać,
spełnia nasze marzenia cz.4
Denerwowałem się. Pierwszy raz w życiu denerwowałem
się spotkaniem z Rukim. To dziwne, gdyż Takanori nieraz widział mnie już w
„rozsypce”, to znaczy, kiedy lepiej było na mnie patrzeć od tyłu niż od przodu;
często towarzyszył mi w chorobie, na kacu, a nawet stał nade mną przytrzymując
mi włosy, kiedy rzygałem po zbyt dużej ilości kolorowych drinków. Pojechaliśmy
kiedyś wspólnie w góry do onsenu, więc widział mnie nawet nago, a mimo to teraz
bałem się spojrzeć mu w twarz – teraz kiedy miałem wykonany makijaż i byłem w
pełni ubrany.
Usiadłem na łóżku i omiotłem spojrzeniem pokój.
Mówi się, że tylko przed przyjściem prawdziwego przyjaciela się nie sprząta,
dlaczego więc teraz ja porwałem się na gruntowne odgruzowywanie mojego pokoju?
Powycierałem kurze, odkurzyłem, pozbierałem ubrania z podłogi oraz foteli;
czyste schowałem do szafy, brudne dałem do prania, wyrzuciłem śmieci, zmieniłem
pościel, ba!, nawet umyłem okna! Z zadowoleniem omiotłem spojrzeniem moje
efekty pracy, by zaraz z niezadowoleniem spojrzeć na moje zniszczone i kruche
paznokcie. Niestety, detergenty i kilkugodzinne moczenie dłoni w brudnej wodzie
nie wpływało dobrze na paznokcie. Może powinienem je pomalować, żeby nie było
widać jak bardzo są zniszczone?...
Co ja gadam?! Dlaczego tak staram się dla
Matsumoto?
…Czy to o czymś świadczy?
Usiadłem przy biurku i chwyciłem fioletowy lakier.
Zacząłem malować paznokcie. Wiedziałem, że blondyn lubił ten kolor, dlatego
miałem nadzieję, że mu się spodoba. Dla odmiany paznokcie serdecznych palców
pomalowałem na żółto, aby ładnie kontrastowały z resztą fioletowych.
Wykonałem ostatnie pociągnięcie pędzelkiem,
nakładając drugą już warstwę lakieru na mały palec prawej ręki, kiedy do pokoju
bez pardonu czy choćby pukania wszedł Ruki. Był inaczej ubrany niż w szkole –
miał na sobie ciemne, dość szerokie jeansy, których materiał fałdami marszczył
się wokół jego szczupłych nóg. Do szlufek obowiązkowo przyczepione nosił
łańcuszki. Czarny t-shirt na ramiączkach opinał jego drobne ciało i tworzył
ładną kompozycję z białą, luźną koszulą, którą miał jedynie zarzuconą na
ramiona. Na jego szyi zawieszony został krótki naszyjnik z ciężkim wisiorkiem,
który bujał się na wysokości jego obojczyków. Tym, co zdziwiło mnie w jego
wyglądzie najbardziej było to, że nie miał makijażu. Nawet czarne „szramy”,
które zawsze zdobiły jego szyję, teraz zostały zmyte. Mimo iż nie miał podkładu,
jego cera wciąż miała ładny, jednolity kolor. Oczy, choć nie zostały
podkreślone czarną kredką, to nadal wydawały się być bardzo duże przez gęsty
wachlarz rzęs, który je okalał. Nie miał także kolorowych soczewek, dlatego
mogłem podziwiać jego naturalny kolor oczu – czekoladowe tęczówki były o wiele
cieplejsze, a ich spojrzenie dużo łagodniejsze niż tych sztucznych
lodowato-niebieskich. Jego włosy również nie zostały jakoś misternie ułożone;
od tak po prostu przeczesane szczotką, jednak, można by powiedzieć, że
samoistnie ułożyły się tak, iż nadawały swojemu właścicielowi wyglądu
niewymuszonej elegancji.
- Cześć – przywitał się.
- Cześć! – poderwałem się momentalnie z miejsca,
jakby mnie prąd popieścił. Zauważyłem też, że powitanie to brzmiało bardzo
sztywnie i wypowiedziane zostało stanowczo za szybko.
- Coś…?
- Nie, nic się nie stało – uśmiechnąłem się
sztucznie, przerywając mu. – Aa… - zająknąłem się. – Taka-kun…?
- Tak? – chłopak podszedł do mnie bliżej.
Dzieliła nas teraz odległość zaledwie kilku
centymetrów. Uderzył we mnie zapach jego perfum, który niby tak dobrze znałem,
jednak teraz wydawał mi się być zupełnie inny… niemalże oszałamiający…
Co dziwne Matsumoto się nie uśmiechał. Przez
większość swojego życia przeszedł z uśmiechem na ustach, zawsze żartował,
dlatego teraz jego poważna mina i półprzymknięte oczy, które mimo iż traktowały
mnie łagodnym spojrzeniem, to wciąż napawały strachem. Czyżby był wściekły?
- Ja… Przepraszam za tą scenę w stołówce…
Zachowałam się okropnie… - spuściłem głowę i wbiłem wzrok w wykładzinę
pokrywającą podłogę. Ze zdumieniem zauważyłem, że zacząłem kierować ku sobie
stopy, co często robiły dziewczyny, gdyż gest ten uważany był za słodki.
- W sumie to ja też muszę cię przeprosić. Palnąłem
totalną głupotę. Byłem chamski; wybacz – skinął głową. – Mimo wszystko
zapowiedziałem, że będę się mścił, prawda? – w końcu na jego ustach zagościł
delikatny uśmiech. – Pomalowałaś właśnie paznokcie, tak? – upewnił się.
- Tak – przytaknąłem niepewnie.
Takanori uśmiechnął się diabolicznie i sięgnął do
moich włosów. Wyjął z nich wsuwkę, jaką spiąłem przydługą grzywkę, która wpadała
mi do oczu. Złapał mnie za nadgarstek lewej ręki i zmusił, abym położył płasko
dłoń na blacie biurka. Zdziwiony obserwowałem jego poczynania. Chłopak
zaczynając od małego paznokcia wyrył we wciąż świeżym lakierze swoje
przezwisko, umieszczając na każdym z palców jedną literę, a kciuk ozdobił
serduszkiem. Z drugą ręką postąpił identycznie.
- Nie waż się tego zmywać – zaśmiał się. – To twoja
pokuta – wystawił mi język, po czym bezceremonialnie rzucił się na łóżko i
wtulił twarz w poduszkę. – Fadnie pechnia fi pociel – wybełkotał.
- Co? – ściągnąłem brwi w niezrozumieniu.
- Ładnie pachnie ci pościel – podniósł na chwilę
głowę. – Wybacz, ale jestem zmęczony – ponownie ułożył się wygodnie.
- Jasne, rozumiem… - mruknąłem i niepewnie usiadłem
na skraju łóżka przy nim.
Czułem się dość skrępowany, jednak mimo to
pozwoliłem sobie na ten ruch, który wykonałem niemalże instynktownie.
Wyciągnąłem dłoń i zanurzyłem ją w miękkich włosach przyjaciela. Zacząłem go
gładzić po głowie. Obserwowałem własne dłonie, place, między którymi przesuwały
się jasne pasma i paznokcie ozdobione napisem „Ruki♥”. Taka otworzył oczy i przyglądał mi się,
jednak nie protestował. Nie ruszył się ani o milimetr i pozwalał mi się
głaskać. Przesunąłem palcami po jego karku.
- Masz zimne dłonie… - zakomunikował; odezwał się
tak niespodziewanie, że momentalnie zabrałem rękę, jakbym się oparzył.
- Uch… Wybacz – znów się speszyłem. Dopiero teraz
jakby trafiło do mnie, co przed chwilą zrobiłem. Byłem pewny, że na mojej
twarzy pojawił się zdradziecki rumieniec.
- Nie mówiłem przecież, że to źle – uśmiechnął się
kącikami ust. – Pogłaszcz mnie jeszcze prze chwilę. To przyjemne.
Jeszcze przez pewien czas sztywno siedziałem na
krawędzi własnego łóżka i naprzemiennie wplątywałem i wyplątywałem palce z
włosów przyjaciela. Ten znów przymknął oczy i odpoczywał… właściwie to nawet
nie wiem, po czym. Drogą do mojego domu z pewnością się nie zmęczył, gdyż
mieszkaliśmy od siebie zaledwie dwie ulice dalej, a spacer powolnym krokiem nie
mógł mu zająć dłużej niż dziesięć minut. Z dziwnym uczuciem, którego nie
umiałem do końca rozpoznać ani opisać, spojrzałem na wyryte w lakierze litery
układające się w jego przezwisko. Sentyment?... coś w ten deseń, a jednak
zupełnie inne uczucie…
Wsłuchiwałem się w jego miarowy i rytmiczny oddech,
który z czasem stawał się coraz głębszy i spokojniejszy. Nagle poczułem, jakby
ktoś wbił mi lodowatą szpilkę pod żebra torturując przy tym przy okazji płuco.
Ponownie zebrałem w sobie odwagę, aby spojrzeć na blondyna, który, tak jak
zakładał mój czarny scenariusz, zasnął. Spanikowany zesztywniałem nie wiedząc,
co mam robić. Co prawda Ruki często u mnie sypiał, a ja u niego, jednak… teraz
to nie było dla mnie tak oczywiste. Przecież, kiedy chłopak śpi u dziewczyny to
jest takie… wymowne. Na myśl same nasuwają się jakieś domniemania o
zaistniałych scenach „+18” między takową dwójką… Ech, dlaczego świat kobiet
jest tak skomplikowany?! Nawet taka prosta rzecz jak nocowanie u przyjaciela
staje się poważnym dylematem, istnie trudną rozgrywką, nad którą trzeba dłużej
się zastanowić i ułożyć zmyślny plan, który pozwoliłby na ukrycie pewnych
detali przed rodzicami oraz plotkującymi koleżankami. Doszedłem do dość
smutnego wniosku, że kobiety muszą być świetnymi strategami, żeby zachować
dobre imię, nie zostać zbluzganą przez inne przedstawicielki płci pięknej, a
przy tym uniknąć umoralniającego ględzenia rodziców, później męża… Niestety, ja
taktykiem byłem miernym, a w dodatku spanikowanym. Co robić?!
Było po dwudziestej, więc zarówno mama jak i tata
byli już w domu, toteż potajemne wyprowadzenie Takanoriego nie wchodziło w grę;
z pewnością ktoś by mnie nakrył, a zresztą nie wiem nawet czy siostry, których pokoje musiałbym minąć po
drodze, aby dojść do schodów, byłyby tak łaskawe, aby trzymać gębę na kłódkę –
możliwe, że miałby niezły ubaw, gdyby mogły nakablować na najmłodszą z siebie…
Kiedy byłem chłopakiem też zawsze były na tyle uprzejme, żeby donieść rodzicom
za każdym razem, kiedy przyszła do mnie jakaś dziewczyna (najczęściej po to,
aby wykonać jakąś pracę w grupach, jednak im to wyjaśnienie nie pasowało), więc
dlaczego teraz miałby być inne? W końcu tylko ja się zmieniłem, inni ludzie
pozostali tacy sami… Zresztą, jakoś nie miałem serca go budzić. W mojej głowie
pojawiło się przeświadczenie, że gdybym to zrobił, poczułbym, jakbym sam
wymierzył sobie w twarz. Nie mogłem… i już.
Inny plan zakładał, że mógłbym bezpardonowo
wyrzucić Matsumoto przez okno, ale wątpiłem czy dałby się udobruchać zwykłym
„przepraszam” za wrzucenie go z pierwszego piętra… nie wspominając o tym, że
mogłoby mu się coś stać albo, gdyby źle upadł, mógłby się zabić… Potrząsnąłem
głową. Co za głupie pomysły przychodzą mi do głowy! Dlaczego chciałem
potraktować mojego najlepszego przyjaciela jak worek ziemniaków (czy może
raczej ryżu od aut.)?
Westchnąłem ciężko i wstałem z łóżka. Wyciągnąłem z
szafy czystą piżamę i skierowałem się do łazienki. Może zimne strugi wody
pomogą mi odzyskać racjonale myślenie?...
Na całe moje nieszczęście nie miałem okazji
prześlizgnąć się niezauważonym po korytarzu, gdyż moja mama właśnie skończyła
rozwieszać pranie na suszarce mieszczącej się na końcu korytarza i posłała mi
badawcze spojrzenie, jakby już się domyślała, że jest coś nie tak. Przystanęła
z ręką na poręczy schodów i najwyraźniej czekała, aż zacznę mówić. Przez moją
głowę przebiegło stado kłamstw, którymi mógłbym załagodzić sytuację, aby nie
brzmiała tak wymownie, jednak w rzeczywistości zdołałem z siebie wydusić
jedynie:
- Takanori będzie u nas nocował, dobrze? – palnąłem
otwarcie, po czym momentalnie schowałem się w łazience nie dając nawet czasu na
odpowiedź rodzicielce. Miałem tylko cichą nadzieję, że nie będzie czatować na
mnie pod drzwiami, czkając aż skończę się myć.
Zrzuciłem ubrania i wszedłem do kabiny
prysznicowej. Lodowata woda była dla mojego rozgrzanego ciała takim szokiem, że
ledwo powstrzymałem się od pisku, jednak nie zamierzałem zmieniać jej
temperatury. Oparłem się czołem o ścianę i ponownie westchnąłem.
Przeszło mi przez myśl, że może niepotrzebnie się bałem… W końcu mimo
iż niespodziewanie zmieniłem płeć to fakt, że Ruki był moim przyjacielem, nie
zmienił się. Przychodził do mnie często, codziennie razem jeździliśmy do
szkoły… więc może to, że u mnie nocował nie było niczym niezwykłym dla mojej
matki? W końcu skoro Taka mógł spać Kouyou to niby dlaczego nie u Kiyoko?
Może…
Mam nadzieję…
Wykąpany i pachnący wróciłem do swojego pokoju,
gdzie Matsumoto leżał w tej samej pozycji, w której go zostawiłem. Przełknąłem
głośno ślinę, a gardło mi się zacisnęło na myśl, że będę musiał spać z nim w jednym
łóżku. Co prawda wcześniej też sypialiśmy razem (bez podtekstów, proszę), bo w
końcu komu niby chciałoby się tachać dodatkowy materac albo futon – tym
bardziej, że ten drugi był nieznośnie niewygodny w szczególności na twardej
podłodze, która została wykonana w typowo „zachodnim” stylu, a więc nie została
pokryta matami tatami czy choćby klepką (maty tatami są miękkie, dlatego kiedy
położy się na nich cienki materac futonu wcale nie jest tak źle. Mimo wszystko
na tatami nie wolno stawiać normalnego łóżka z ramą, gdyż to mogłoby je
zniszczyć; jeżeli jakiś Japończyk chce mieć typowo „zachodnie” łóżko musi mieć
wyłożoną podłogę tzw. klepką, czyli tworem nieco zbliżonym do tatami, jednak
wytrzymalszym i dużo droższym. W futonie rozłożonym na klepce już się
niewygodnie śpi, a co dopiero mówić o takiej naszej pospolitej betonowej
podłodze wyłożonej panelami czy wykładziną – jeżeli chcecie sprawdzić to na
własnej skórze to wystarczy, że rozłożycie z cztery koce na podłodze i się
położycie; wygodnie? Oczywiście, że nie… od aut.) tylko panelami podłogowymi.
Kiedy dziewczyna spała w jednym łóżku z chłopakiem znów nabierało to takiego…
jednoznacznego wydźwięku. Krępowałem się, ale w końcu sam również musiałem się
wyspać, a nie mogłem wycofać się do salonu i spać na kanapie – w końcu
wyglądałoby to co najmniej dziwnie…
Zgasiłem światło i starając się stąpać jak
najciszej, kierując się pamięcią, gdyż przed oczami miałem jedynie niezmąconą
niczym ciemność, dotarłem do łóżka. Bezszelestnie wsunąłem się pod kołdrę i ułożyłem
głowę na poduszce. Mnie, w piżamie składającej się z krótkich spodenek i bluzki
na ramiączkach, było dość zimno, dlatego przykryłem się po samą szyję. W akcie,
możliwe, że nawet litości chciałem przykryć również chłopaka, który leżał
odwrócony do mnie plecami. Żeby to zrobić musiałem najpierw wyciągnąć spod
niego kołdrę, gdyż Taka zasnął na pościeli, co było trudnym zadaniem,
szczególnie, że starałem się nim nie szamotać za mocno, aby go nie obudzić.
Kiedy w końcu udało mi się to zrobić, przykryłem go. W tym samym momencie Ruki
odwrócił się w moją stronę. Spojrzał na mnie zaspanymi, błyszczącymi oczami,
które zdradzały, że ich właściciel jeszcze nie do końca kontaktuje z
otoczeniem. Matsumoto z ciężkim westchnieniem podniósł się do siadu i zdjął z
siebie koszulę, odrzucając ją gdzieś na podłogę. Ułożył się ponownie obok mnie,
tym razem przodem do mnie i objął mnie jedną ręką w talii, którą jako kobieta
przecież miałem. Spojrzałem na niego zdziwiony, jednak blondyn zamknął oczy i
ponownie szykował się do snu. Zostałem przyciśnięty do jego torsu, a od jego
gorącej skóry oddzielał mnie jedynie cienki materiał jego czarnego podkoszulka.
Czułem jego rytmicznie i spokojnie uderzające serce; aż się zarumieniłem – znów
czułem jak policzki zaczęły mnie piec!
W jednej chwili zdałem sobie sprawę, że… Takanori
jest ode mnie wyższy; i to dużo wyższy! Ten knypek?! Przecież, kiedy byłem chłopakiem
nieraz śmiałem się, że mogłem mu napluć na głowę, kiedy teraz okazało się, że
mnie przerósł. Nasze stopy znajdowały się na tym samym poziomie, a ja sięgałem
mu zaledwie do wysokości obojczyków. Czyżbym przy przemianie w kobietę również
stracił na wzroście? Jak dotąd nigdy nie rzuciło mi się w oczy, żeby Ruki był
ode mnie wyższy aż o głowę…
***
Ziewnąłem kolejny raz i przetarłem oczy tym razem
nie obawiając się, że rozetrę sobie makijaż, gdyż najzwyczajniej w świecie nie
zdążyłem go wykonać. Tak jak możecie się domyślić, nazajutrz po nocy, którą
spędziłem z Taką (bez podtekstów!), musieliśmy iść do szkoły. Nie, mój budzik
zadzwonił i to wcale nie ja chciałem trochę dłużej poleżeć w objęciach
przyjaciela – to on mnie przytrzymywał w stalowym uścisku, uparcie mamrocząc
pod nosem: „jeszcze tylko chwilka…”. Przez te jego „chwilki” omal nie
spóźniliśmy się na zajęcia, nie zdążyliśmy zjeść śniadania ani wykonać
makijażu. Ja jeszcze kończyłem zapinać guziki mundurka w metrze, a czesałem się
biegnąc w stronę klasy od języka japońskiego, gdzie miała odbyć się
moja pierwsza lekcja. Takanori pobiegł ze mną, nawet nie zawracając się do domu
po mundurek, przez co został wezwany do dyrektora. Pewnie dostał naganę;
możliwe, że nawet jego rodzice zostali o tym poinformowani, gdyż w końcu brak
odpowiedniego stroju był traktowany jako brak kultury i szacunku, a on sam
karnie odesłany do domu… może nawet został zawieszony? Mam nadzieję, że nie…
- Coś ty taka niewyspana? – z rozmyślań o blondynie
wyrwał mnie szept Yui.
- Mało spałam… - odparłem zgodnie z prawdą, gdyż
przez większość nocy jedynie wpatrywałem się w anielską twarzyczkę Taki i
rozmyślałem o tym, jak zmieniły się nasze stosunki od tego feralnego dnia, w
którym również i moja płeć postanowiła ulec zmianie.
Mimo iż niezaprzeczalnie stałem się kobietą, to
wychodziło na to, że Ruki tak naprawdę nie widział tego. Traktował mnie wciąż
tak samo jak dawniej – nie krępował się, że pewne zachowania względem mnie mogą
zostać odebrane przez postronne osoby jako zalotne. Właściwie to miał nawet
problem do przyzwyczajenia się, aby zwracać się do mnie w rodzaju żeńskim.
Zdawało się, że pomimo tego, co się stało, on wciąż patrzył na mnie tak samo; w
tym ciele nastolatki dostrzegał swojego starego przyjaciela, a przede
wszystkim, chłopaka. Zastanawiałem się czy to nie skreśla mnie w jego oczach
jako kogoś, kim mógłby się zainteresować, zakochać… No i przede wszystkim
zastanawiałem się, dlaczego zastanawiam się nad takimi rzeczami?!
Kuzynka Shiroyamy widząc, że odpłynąłem myślami gdzieś
daleko nawet nie próbowała mnie zagadywać, snując błędne domysły o tym, kto tak
zaprzątnął mi umysł.
***
- Hej! – przy wyjściu ze szkoły złapał mnie Aoi. –
Masz chwilę czasu?
- O, cześć… - mruknąłem. – Słuchaj, Yuu… Wiem, że
obiecałam ci, że gdzieś razem wyjdziemy, ale dzisiaj jestem nie do życia…
- Jesteś chora? – zmartwił się.
- Nie, po prostu się nie wyspałam… - pokręciłem
głową. – Wybacz, że z takiego błahego powodu odwołuję nasze spotkanie; możemy
wyjść razem kiedy indziej? Serio, czuję się jakby mnie walec przejechał… -
westchnąłem. Zawahałem się. – No chyba, że nie będziesz miał kiedy indziej
czasu, to możemy wyjść dzisiaj, ale, proszę, nie miej mi za złe, jeśli zasnę
przy najbliższej okazji… - lojalnie go uprzedziłem.
- Nie zamierzam cię do niczego zmuszać – uniósł
ręce w obronnym geście. – Właściwie to ja też chciałem cię prosić o zmianę
terminu naszego spotkania… Mam dzisiaj trening, a szykujemy się do zawodów,
więc sama rozumiesz, nie chcę przegapić żadnej okazji do ćwiczeń, żeby nie
zawieźć drużyny – uśmiechnął się przepraszająco.
- Jasne, rozumiem – odpowiedziałem mu tym samym
gestem. Za naszymi plecami rozległy się nawoływania. Wśród krzyków udało mi się
zrozumieć, że koszykarze wołają swojego kapitana.
- Muszę już iść – nachylił się nade mną i cmoknął
mnie w policzek. – Makijaż wcale nie jest ci potrzebny – szepnął mi na ucho, po
czym wyprostował się i dodał: - Do zobaczenia – pożegnał się i odszedł w swoją
stronę. Przyłożyłem dłoń do policzka, w który mnie pocałował. Czułem, że się
rumienię.
- Do zobaczenia… - odpowiedziałem cicho.
Czułem się źle myśląc o tym, że Shiro zakochał się
w dziewczynie, która w istocie nie istnieje. Wciąż w jakimś stopniu byłem
chłopakiem, przez co miałem nieustanne wrażenie, że go okłamuję. Czy w pewnym
sensie byłem jakąś pokraczną wersją transwestyty, którym stałem się bez udziału
własnej woli? Czy może raczej oyama* – tak, do tego chyba mi bliżej…
Co się stanie jeśli kiedykolwiek mój sekret wyjdzie na jaw? Czy Yuu
wciąż wtedy będzie pamiętać o Kiyoko, czy może wszyscy zapomną ją tak jak
Kouyou, kiedy zmieniłem płeć? Wtem dotarło do mnie, iż możliwe, że ze względu
na te wszystkie pytania, na które nie potrafiłem znaleźć odpowiedzi, wszystkie
niepewności dotyczące osoby Shiroyamy, staram się utrzymać między nami pewien
dystans; możemy być znajomymi, ale jeśli chodzi o coś więcej to wtedy najeżałem
się niczym ryba fugu zawzięcie się przed tym broniąc – z tego samego powodu czy
możliwym jest, że ze względu na fakt, iż Ruki wiedział, że w istocie jestem
mężczyzną, znał prawdę i go to nie odrzucało, czułem do niego ten niewyjaśniony
pociąg? Może dlatego, że gdybym znów z dnia na dzień stał się chłopakiem dla
Takanoriego nie byłby to szok (bo w końcu gdyby odważył się związać ze mną
musiałby liczyć się z takim ryzykiem), czułem się w jego obecności pewniej;
czułem, że mogę mu zaufać bezgranicznie, jeszcze silniej niż kiedykolwiek –
wiem, że tylko on znał mój sekret, przed którym cały świat zamykał oczy.
***
- Kiyoko, chodź do salonu, proszę – usłyszałem
surowy głos matki, kiedy tylko przekroczyłem próg domu i nawet nie zdążyłem
zakomunikować, że wróciłem.
Bez słowa ściągnąłem buty i udałem się do
pomieszczenia, skąd nawoływała mnie rodzicielka. Nikogo oprócz nas nie było
jeszcze w domu – tata wracał z pracy pod wieczór, a siostry kończyły później
ode mnie zajęcia.
Mama siedziała na kanapie – sztywno, z rękami na
kolanach i ściągniętą twarzą. Nie powiem, zaniepokoiłem się. Chyba to nocowanie
Rukiego jednak nie pozostanie tak bez odzewu…
- Dziecko, wiesz, że zawsze chcę dla ciebie dobrze,
prawda? – odezwała się ostro. Niepewnie spojrzałem jej w twarz siadając
naprzeciw niej w fotelu; przyznam, że obawiałem się nieco, iż jeśli targnie nią
złość, to mogę oberwać po łbie, dlatego wolałem znaleźć się poza zasięgiem jej
ramion, a co za tym się wiąże, poza obszarem domniemanej strefy rażenia.
- Tak… - przytaknąłem niepewnie badając grunt, na
którym przyszło mi stanąć.
- Cieszę się – skinęła głową, jakby do siebie. –
Skoro o tym wiesz, to weź to – na niskim stoliku do kawy przede mną znalazło
się nagle pewne opakowanie. Na pierwszy rzut oka nie wyglądało ono podejrzanie,
jednak kiedy pod nazwą wypisaną kolorowymi znakami drobniejszym druczkiem
zauważyłem napis: „antykoncepcja hormonalna” przeraziłem się.
- Ma… Mamo! – krzyknąłem piskliwym głosem.
- Żadne „mamo”! – rodzicielka ściągnęła brwi. – Ja
wiem, że jesteś już w wieku, w którym buzują w tobie hormony i oglądasz się za
chłopcami… Moim zdaniem nie powinnaś się jeszcze z tym tak spieszyć, jednak
wiem również, że pewnych błędów młodości nie da się uniknąć. Uważam, że lepiej,
żebym dała ci to teraz niż gdybyś miała przyjść do domu w ciąży! Wyobrażasz to
sobie, co powiedzieliby o nas sąsiedzi?! – wyrzuciła ręce w powietrze.
Ta, nie ma to jak przejmować się sąsiadami… Ta
sytuacja jest jedynie potwierdzeniem moich domniemań na temat, że kobiety są po
prostu urodzonymi intrygantami. Planują wszystko po to, aby wyjść z twarzą z
każdej sytuacji…
- Mamo… - udało mi się jedynie wydusić z siebie
jedno słowo. Byłem zszokowany!
- Kiyoko, proszę cię… Znacie się z Takanorim od
lat, my znamy się z jego rodzicami; to dobry chłopak i wierzę, że nie zawiedzie
naszych oczekiwań, które miałby spełniać twój przyszły mąż… – wypaliła.
- Mamo, ale przecież między mną a Takanorim do
niczego wczoraj nie doszło! Jesteśmy tylko przyjaciółmi! – próbowałem się
bronić. – A zresztą… jaki mąż?! Mamo, czy ciebie ociupinkę nie poniosło?
Przecież on tylko tutaj nocował… tak jak zwykle – dodałem
- „Tak jak zwykle”? – oczy matki zrobiły się
okrągłe ze zdziwienia. – Czyli to nie był pierwszy raz?... – zbladła.
Szlag, czyli Takanori mógł sypiać jedynie u Kouyou,
u Kiyoko – nie.
- Mamo, daj spokój! Przecież mówię ci, że do
niczego nie doszło! Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele! – spanikowany zacząłem
krzyczeć.
- Długo wczoraj na ten temat rozmawialiśmy z twoim
ojcem… Myśleliśmy, że wy… że wy od niedawna jesteście razem; pozwoliliście
sobie na coś takiego ze względu na to, że się długo znacie, nie
potrzebowaliście dodatkowego czasu na poznanie się… próbowaliśmy znaleźć jakieś
wytłumaczenie, dla tego, co zrobiliście, ale wy… O mój Boże, Kiyoko! I to tak
bez odpowiednich zabezpieczeń?! Od jak dawna jesteście razem?!
- Nie jesteśmy parą!
- To znaczy, że wy tak… tak bez uczucia? – moja
matka spojrzała na mnie jak na kosmitę. – Chcieliście jedynie zaspokoić swoje…
popędy?
- Mamo, Takanori po prostu zasnął wczoraj u mnie na
łóżku, bo był zmęczony, a ja nie miałam serca go budzić! No jakoś tak… - sam
słyszałem, że moja wymówka (prawdziwa przecież) brzmiała co najmniej cienko.
- Tego nie można tak zostawić! – przerwała mi. -
Myślałam, że ta rozmowa ostudzi twój temperament, fakt, iż twoi rodzice
domyślili się tego, co robiłaś z tym chłopakiem zniechęci cię, zastopuje, a te
tabletki będą tylko przypominały ci o tym wstydzie, a ty…! Tu trzeba zasięgnąć
pomocy specjalisty! Skoro tak późno zainterweniowaliśmy, spóźniliśmy się ze
zniechęceniem cię do współżycia w tak młodym wieku, to przynajmniej musimy
zadbać, abyś nie zaszła przedwcześnie w ciążę! Lekarz musi wypisać odpowiednią
dla ciebie antykoncepcję hormonalną i nie tylko! Taki wstyd!... – jęknęła
żałośnie.
***
- Kiyoko-chan…
- Zamilcz… – przerwałem ostro matce, kuląc się w
sobie na tylnym siedzeniu samochodowym. Uparcie wpatrywałem się w okno.
- Córeczko…
- Milcz! – warknąłem.
Ginekolog orzekł, że w tu procentach jestem
dziewicą, więc między mną a Takanorim nie doszło do stosunku. Moja pierwsza
wizyta u tego lekarza bardzo źle zapadła mi w pamięci, gdyż matka zagroziła mi,
że jeśli z nią nie pojadę, to wyrzuci mnie z domu. Widząc jej surową minę w
tamtym momencie byłem pewien, że w rzeczywistości jest gotowa zrobić to swojej
córce, która przyniosła jej taką „hańbę”. Dla Kouyou takie ultimatum było
niczym – zwyczajnie spakowałbym kilka najpotrzebniejszych rzeczy i wyniósł się
do Rukiego na kilka dni, jednak Kyioko… Kyioko nie miała się gdzie podziać.
Jako dziewczyna nie mogłem tak ni z tego, ni z owego poinformować państwo
Matsumoto, że zamierzam gościć u nich na czas „nieokreślony” (czyt. aż matce
przejdzie chęć zamordowania mnie). Nie mogłem także wprosić się do Yui, gdyż
najzwyczajniej w świecie nie wiedziałem, gdzie ona mieszka…
Coś czułem, że Taka też dostanie za to, co się
stało, gdyż w końcu to wszystko jego wina. Czułem się okropnie z tego powodu,
że własna matka mi nie wierzyła – nawet jeśli prawda brzmiała kiepsko, a
wszystkie dowody świadczyły przeciwko mnie, to nigdy jej nie zawiodłem, dlatego
bolało mnie teraz, że nie potrafiła obdarzyć mnie zaufaniem.
- Jeśli jest coś, co mogę zrobić, abyś…
- Cofnąć czas – syknąłem domyślając się, co chce
powiedzieć.
Rozmowa urwała się. Całe szczęście. Nie miałem
ochoty jej kontynuować. Czułem się… Czułem się niemalże zbrukany… W oczach
miałem łzy, jednak tym, co obecnie zajmowało mój umysł było pytanie czy… czy
jeśli w rzeczywistości jestem fizycznie kobietą to… to mógłbym uprawiać seks z
Takanorim? Najgorsze było w tym, że odpowiedź sama mi się nasuwała i była
twierdząca; to mnie przerażało…
Z dziwnym uczuciem, którego wciąż nie potrafiłem
nazwać wpatrywałem się w paznokcie, na których został wyryty napis „Ruki♥”
*oyama – aktor w teatrze kabuki, który odgrywa damskie role. Ponoć
kiedyś chłopców o wątłej posturze i delikatnej urodzie specjalnie wychowywano
jak dziewczynki, aby potem na scenie zachowywali się bardziej kobieco i
naturalnie. Czasami naprawdę ciężko było odróżnić oyama od prawdziwej kobiety.
Bosze! To twoje najlepsze opowiadanie i jedno z moich ulubionych! Proszę! Napisz następne szybko i od razu wstaw! Genialne. Jak dla mnie Yuu może nawet wpaść pod samochod, jest hetero, Ruki jest genialny! Mam nadzieję, że w jakiś sposób choćby w akcie zazdrości ją pocaluje czy coś i się ogarnie! I nawet jak Kou już będzie facetem będą razem. Tak ginekolog dla niej to musiałabyc trauma... Niech wyzali się Takanoriemu!
OdpowiedzUsuń//Yūko-san
Biedny Kouyou ;_;
OdpowiedzUsuńNaprawdę mu współczuje ;_; bycie kobietą jest okropne ._. A jemu tu jeszcze los jakby specjalnie same kłody pod nogi kładzie, same różane łodygi pełne kolców...
mam nadzieję, że się wszystko dobrze skończy ;_;
I nie, nie wrzucaj Yuu pod samochód ;-; Moga mieć z Kou duzo ładniejsze dzieciaki niz z Taką ;P Zakładając ze biedaczek zostanie babą do końca swoich dni.
UsuńAle nie zostanie nie ;_;?
Świetny rozdział! Choć w sumie ciężko jest mi sobie wyobrazić jak bardzo Kouyou musiał zmaleć,że jest niższy od Ru...
OdpowiedzUsuńTak za tym teskilam ;)
OdpowiedzUsuńO rety, co za fantastyczne opowiadanie! Dopadłam się do niego dzisiaj i przeczytałam całość od razu! Jestem zachwycona, wspaniale wykreowana damska wersja, nie mogę doczekać się następnej części. Życze dużo weny! <3
OdpowiedzUsuńNajbardziej rozwalił mnie moment z matką, jak tłumaczył Kouyou o zabezpieczeniach xD nie ma to jak ufający Ci rodzice... na początku zdziwiło mnie, że Kouyou tyle się zastanawia nad błahymi sprawami, ale teraz już rozumiem. Opinia publiczna i inne takie bzdety -.-
OdpowiedzUsuńe.e przypominam ci, że pairing to Aoi x Uruha, nie Uruha x Ruki ><
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jaka byłabym zła, gdybyś zniszczyła Aoihę ;___;
Dłuuugo czekałam na tę 4 część, ale się w końcu doczekałam i bardzo dziękuję <l3 i to "Ruki♥" na paznokciach Kou.. :/ Nic tylko zamordować Ruksa...
Mama Uru jest chooora xD trochę się przygasiłam, jak już był ten moment potwierdzający, że "Uru jest dziewicą" ( xD ). To takie smutne było w malutkim stopniu, ale smutne ;_;
Czekam na 5 część! I na "Vampire Depression" też! Mam nadzieję, że znajdziesz czas na to, aby napisać te opowiadania jak najszybciej!
Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, eh. Miałam trochę swojego na głowie -.- Nie ważne. Mam nadzieję, że Uruha się odmieni i już mu się odechce ochota na Takę! xD Pozdrowienia i całuję <l3 ~
Uhu, czekałam na to ;u; Przeczytałam poprzednie trzy części i ze smutkiem stwierdziłam że chyba chcę więcej, a wizja Uruszki jako dziewczęcia wydaje mi się niezwykle zabawna XD (chociaż przyznam szczerze zapomniałam kompletnie o tym opowiadaniu. Wchodzę tera i patrzę - nowy rozdział. Szczęśliwa Keru jest szczęśliwa ;3;)
OdpowiedzUsuńPisze ten komentarz jeszcze przed przeczytaniem rozdziału, ale gdy tylko to zrobię postaram się uklepać coś konstruktywnego, chociaż nie wiem czy będzie to można nazwać krytyką, bo po przeczytaniu Twoich poprzednich wpisów po prostu zakochałam się w Twoim stylu pisania. Jest łatwy, lekki i przyjemny ;u;
A teraz~ idę czytać to cudo :D
*teraz
UsuńMam tylko jedno zastrzeżenie...
UsuńZa krótko~ TTuTT
W każdym razie, z niecierpliwością czekam na następny rozdział, życzę dużo weny ;u;
Chce jeszcze
OdpowiedzUsuń