Dużo "ważności" i Kita-pon promuje talenty - szok, konsternacja, niedowierzanie

No cóż, dziś trochę nietypowo, bo postanowiłam zrobić coś naprawdę dziwnego; mianowicie, przedstawić wam zespół, który wszyscy dobrze znamy, jednak (mam nadzieję) z troszkę innej strony. Wydawałoby się to bezsensowne i bezcelowe, ale w moim mniemaniu w jakimś stopniu również genialne (xD). Niemniej podarowałabym to sobie, gdyby nie to, że pewnej nocy nawet śnił mi się wokalista tegoż zespołu, który tak mnie zbeształ we śnie, iż czułam się zawstydzona jeszcze przez długą chwilę nawet po przebudzeniu... ^^''
Więc bardzo, bardzo ładnie proszę, doczytaj do końca, drogi czytelniku, nawet jeśli w którymś momencie nie będziesz się ze mną zgadzać ♥ Bo w tym misz-maszu jeszcze jest dużo moich tłumaczeń i innych takich :''D
Dobrze, ale w takim razie cóż to za zespół? (werbel proszę) To... (cisza wzmagająca niepewność i napięcie) ...The GazettE.
Nie żartuję.
I nie, nikt mi za to nie zapłacił.
Nikt też nie kazał mi tego robić pod przymusem.
Serio.
Wiem, że dla wielu to naprawdę dziwne, gdyż w końcu swego czasu zarzekałam się, że teraz to nie to samo, tra-ta-ta, ram-pam-pam i inne takie pierdoły... ale w gruncie rzeczy w tamtym okresie była to dla mnie szczera prawda. Cóż skłoniło mnie w takim razie do zmienienia zdania? Krótko mówiąc, był to album "Dogma" (który odkryłam niedawno - tak, wiem, świetne wyczucie czasu, ale niestety uprzedzenia [szczególnie te bezpodstawne] robią swoje). Nie zrozummy się jednak źle, nie zamierzam ich ponownie gloryfikować ani nic z tych rzeczy; po prostu obwieszczam wszem i wobec, że "Dogma" jest naprawdę kawałem świetne odwalonej roboty. Jest utrzymywana w dużo cięższych klimatach niż poprzednie płyty, co bardzo mi odpowiada. Z tego właśnie powodu szybko się do niej przekonałam i  dlatego też obecnie praktycznie non stop leci ona w moich słuchawkach. Ponad to nie tylko ich najnowszy album, ale także "Ugly" czy "Depravity", a nawet „Last Heaven” również przypadły mi do gustu.
Ale spokojnie, zacznijmy od początku - skąd ten poprzedni bulwers i obecne "nawrócenie się"? No sprawa wydaje się prosta jak budowa cepa; The GazettE było pierwszym zespołem, który skradł moje przegniłe serce, który wprowadził mnie w świat visual-kei i j-rocka, a przede wszystkim jednym z ulubionych twórców. Z tej właśnie racji jakoś bardzo emocjonalnie przeżyłam to, że "Fadeless" czy "Remember the Urge" jakoś niekoniecznie wbiły mnie w fotel. Nie powiem, żeby te piosenki nie pasowały mi wcale, ale twórczość Gazetto z tego krótkiego okresu nie ujęła mnie też za serce, tak jak to miała w zwyczaju robić w przeszłości. Dodajmy do tego wszystkiego wyrzut hormonalny, bolesny okres i moją naturę tsundere, dzięki której lubię na wszystko narzekać - bo taki ze mnie typ człowieka. Można powiedzieć, że odebrałam to niemalże personalnie jako... jako takie ugodzenie (?)... czy coś... Obecnie to już nie wiem… w każdym razie ostatni rok był dla mnie naprawdę dziwny i ciężki, przez co moje zachowanie pozostawiało wiele do życzenia. Co więcej, jak czasem zdarzy mi się przeczytać coś, co wysmarowałam w tamtym czasie, to po prostu mam ochotę pochlastać sama siebie i walić głową o blat biurka (które już mam, a będę mieć jeszcze lepsze C: Pełnia szczęścia). Niemniej uważam, że pewne rzeczy przychodzą z czasem, jak na przykład zrozumienie czegoś, więc... no... Powiedzmy, że potrzebowałam trochę czasu, żeby dorosnąć, bo w gruncie rzeczy sama wciąż zapatruję się na siebie jak na dzieciaka - bo fakt, że co roku lat mi tylko przybywa w metryczce, to nie znaczy, że tak naprawdę zachowuję się jakoś poważniej. I właśnie z tym mijającym czasem, prowadzeniem bloga czy nawet oglądaniem youtuberów, zaczęłam pojmować, że nie da się nigdy wszystkich uszczęśliwić. Zawsze ktoś będzie wybrzydzał, a czasami tylko dla powodu, że musi sobie zrobić od czegoś przerwę - bo to tak jakbyśmy wciąż jedli to samo. Niby czekolada jest dobra, ale gdybyśmy bez ograniczeń zażerali się nią na śniadanie, obiad i kolację dzień w dzień to raz, że w końcu by nas zemdliło, dwa, że nie wyszłoby nam to na zdrowie. Zaczęłam powoli przyswajać, że podczas długiej działalności zespołów zawsze pojawia się taki czas, kiedy ktoś krzyknie: "Hej, to już nie jest to samo!", a parę osób przytaknie mu i powiedzą zgodnie, że więcej nie będą tego słuchać. Niekiedy zdarzało mi się zobaczyć podobne komentarze na jakimś forum czy gdziekolwiek indziej pod twórczością D'espairsRay, ale wtedy wydawało mi się to być nielogiczne. No bo jakże ci "heretycy" jedni mogą nie słuchać takiego kultowego zespołu? No znowu rzecz prosta i nieskomplikowana, ale najpierw trzeba ją zrozumieć. Ludzie są różni. Ludzie się zmieniają. I wiecie co? I to jest w tym wszystkim właśnie najlepsze, tylko trzeba nauczyć się to akceptować. Nasze upodobania z czasem się zmieniają i przez to, to co kiedyś nam bardzo odpowiadało, dziś już niekoniecznie musi się nam podobać. Czasem wystarczy też zrobić sobie tylko krótką przerwę od czegoś, aby wrócić do tego owego czegoś z nowym zapałem i entuzjazmem.
Z czasem pojęłam też, że nie ma sensu zarzucać komuś czegoś w rodzaju: "Sprzedałeś się!", "To nie to samo co kiedyś!" albo "To tylko komercja!" - i tu nie chodzi tylko o muzykę, ale o wszystkich ludzi, którzy tworzą coś i poddają to owe coś do publicznego osądu. Powód tego jest taki, że nawet jeśli jest to tylko i wyłącznie komercja, to co z tego? Ludzie muszą się sprzedawać (tak, wiem, brzmi to strasznie xp), bo inaczej nie robiliby tego... co robią, no; bo musieliby znaleźć sobie pełnoetatową inną pracę, która przynosiłabym profity. Co więcej, każdy z nas chyba zrobił już coś w życiu tylko i wyłącznie dla "komercji", to znaczy, tylko po to, aby dana rzecz przyniosła nam korzyść, podczas gdy nie wkładaliśmy w nią ani krzty uczucia czy duszy. I jakby jeszcze tego wszystkiego było mało, to jeśli mówimy w jakiś sposób o sztuce (czyli w tym o muzyce również), to jest to bardzo subiektywne. Niby jest to prawdą oczywistą, że to, co dla mnie jest komercją, dla kogoś innego może być po brzegi wypełnione uczuciem i odwrotnie (a ponad to wszystko nie wiemy jeszcze, co tak naprawdę myślał twórca, kiedy pracował nad swoim dziełem), ale właśnie chodzi o to, żeby nie tylko gadać o tym i to powtarzać, ale zrozumieć i przyswoić. Mnie osobiście udało się to dopiero dość niedawno (choć w przyszłości pewnie i tak moje zdanie jeszcze wiele razy ulegnie zmianie i za rok czy za dwa moje prawdy fundamentalne wywrócą się raz jeszcze do góry nogami). Poza tym, jeśli ktoś powie, że się "obraża" i nie będzie tego słuchał/oglądał, to... cóż, go ahead, chciałoby się powiedzieć. Nikt nie będzie z tego powodu płakać ani próbować nas odwieźć od swojej decyzji. Z jednej strony trochę to smutne, bo czasem chciałoby się (dobra, ja bym chciała), żeby ktoś właśnie za nami zapłakał albo próbował nas zatrzymać w jakiś sposób, bo to jest swoisty przejaw tego, że temu komuś na nas zależy i ten nasz owy ktoś dba o nas. Niestety takie ckliwe scenki to nie tutaj.
Ale odbiegając już od ogółów, a przechodząc do szczegółów: tym, co mnie zaskoczyło (pozytywnie, rzecz jasna) w The GazettE raz jeszcze i sprawiło, że ponownie popadli oni w moje łaski to, to że przybrali na "agresywności", że tym razem skupili się na takich mocniejszych brzmieniach. Ktoś powie, że się powtarzam, ale tym razem uwzględniam to raczej w takiej kwestii, iż z czasem większość zespołów traci swój „pazur”, tworząc coraz lżejsze melodie, a tu wszystko właśnie poszło na opak – i to mi w jakiś niewytłumaczalny sposób zaimponowało.



A potem znalazłam przypadkiem w skarbnicy dóbr wszelakich (czyt. internecie) ten filmik. Taki przekrój przez ich działalność jest fajnym podsumowaniem nie tylko tego, jak muzycy z czasem się zmieniali, ale jak zmieniała się również ich twórczość. Tak patrzyłam na nich i… nagle zdziwiona odnotowałam, jak bardzo pomysłowi, kreatywni, a wręcz innowacyjni byli członkowie Gazette na przestrzeni lat. Jasne, ich sukces nie jest zasługą wyłącznie ich piątki, bo przecież w ich cieniu stoi cały tłum „bezimiennych siepaczy”, z których każdy z nich w mniejszym lub większym stopniu pomógł im się wybić. Niemniej zespół ten jest obecnie jednym z najbardziej znanych i rozpoznawalnych grup nie tylko Visual-kei, ale po prostu japońskiej sceny muzycznej. Stali się wręcz ikoną, co nie jest byle jakim osiągnięciem. Myślę, że chociażby za to, że udało im się wybić na rynku muzycznym, należy im się pewna doza uznania.
Poza tym pojmujecie to, że The GazettE gra już razem od 13 lat? Bo mnie to jakoś osobiście ciężko przychodzi... Trzynaście lat... Szczerze mówiąc to większa część mojego życia. To nawet dłużej niż działało D'espairsRay. Wyobrażacie sobie wstawać codziennie i niemal każdego dnia widzieć te same osoby? Jasne, w tym momencie wiele osób może spekulować odnośnie tego, jak mogą wyglądać relacje muzyków w prawdziwym życiu (bo przecież nie tak jak w fickach =.=''), ale niezależnie od tego... to jest 13 lat - naprawdę kawał czasu. Jest to dla mnie niesamowita rzecz z tej racji, że mnie nigdy nie udało się zatrzymać żadnego człowieka przy sobie na jakiś dłuższy czas, a już tym bardziej nie na całe 13 lat! No bo niby znam wciąż nawet ludzi z przedszkola, ale to nie jest dla mnie "ten" rodzaj znajomości; to znaczy, że nie piszemy czy nie spotykamy się regularnie, utrzymując znajomość. Moje relacje międzyludzkie są niestety bardzo słabe i kończą się niesamowicie szybko, toteż stanie u boku kogoś przez ponad dziesięć lat wydaje mi się być niemalże czynem godnym orderu. Oczywiście, łączy ich przede wszystkim praca, ale nie oszukujmy się też, że gdyby w końcu skłócili się do tego stopnia, że nie mogliby znieść wzajemnie swojej obecności, w pewnym momencie zdecydowaliby się na rozwiązanie działalności. Ja, na przykład, zdaję sobie doskonale sprawę, że nawet gdyby udałoby mi się założyć zespół, to jego żywotność ograniczyłaby się do kilku miesięcy ze względu na kłótnie i nieporozumienia... a tu 13 lat... Co więcej, z tego, co się orientuję, to chyba żaden z członków Gazetto nie prowadził w międzyczasie solowego lub jakiegokolwiek innego projektu (jeśli się mylę, to mnie poprawcie - a mylić się mogę, bo głowy za to sobie uciąć nie dam), więc oni cały czas pracują razem, widzą się non stop, spędzają ze sobą mnóstwo czasu podczas tras koncertowych, zdjęć, nagrań... Po prostu w pewien sposób mi to imponuje, gdyż utrzymanie znajomości (na jakimś znośnym stopniu) wymaga zaangażowania obu osób - trzeba dać coś z siebie i oczekiwać możliwych do spełnienia przez tą drugą osobę rzeczy. Kiedy o tym piszę (a wy czytacie - znaczy mam nadzieję, że czytacie xD), sprawa wydaje się naprawdę skomplikowana jak prosty drut, ale jak nie od dziś wiadomo, łatwiej mówić (pisać), niżby zrobić coś w rzeczywistości. W realnym świecie dużo rzeczy okazuje się być trudniejszymi do zrealizowania niż moglibyśmy sobie początkowo wyobrażać.
No i na koniec znalazłam komentarz Rukiego do piosenki "Dogma", który brzmiał tak: "Miejsce, w którym teraz znalazło się The GazettE i nasz stan, kiedy próbujemy przedrzeć się przez to miejsce. Ten tytuł oddaje to najlepiej. Jednocześnie wiąże się z tym pewna antyteza." - okej, tłumaczenie nie jest idealne, co więcej nie mogłam znaleźć tego w oryginale ani na angielskiej stronie (może słabo szukałam), toteż został mi tylko taki polski przekład. Z początku chciałam nadać temu wywodowi trochę polskiej logiki i poprawić gramatykę, żeby brzmiało to trochę bardziej spójnie, ale potem sobie darowałam. Śmiem twierdzić, że został tu użyty google translator, toteż szyk zdania etc. pozostawiają trochę do życzenia, ale to nie jest najważniejsze - w skrócie opisując "Dogmę", mogę powiedzieć, że jest to dość ciężka piosenka nie tylko pod względem brzmienia, ale i przekazu, który niesie. Z tego właśnie powodu można wnioskować, że po tylu latach zespół ten może przeżywać swój "wewnętrzny" kryzys, o którym nie informuje mediów (albo po prostu moja wyobraźnia fanowska działa na zwiększonych obrotach; to też jest bardzo możliwe). Może chłopcy (tak, uwielbiam określenie "chłopcy" w odniesieniu do dorosłych mężczyzn xp) po tak długim okresie współdziałania troszkę zaczęli się spierać, a może chodzi o coś zupełnie innego; kto wie? (Pewnie Ruki xD) Niemniej, ja doszukuję się w długim okresie ich działalności i słowach Matsumoto jakiegoś wspólnego punktu zaczepienia, ale, rzecz jasna, fakt, że ja widzę w tym jakąś swoją pokrętną logikę, nie oznacza, że wy też musicie się ze mną zgadzać ^^''

Uch, matko, czytałam już to tyle razy i wciąż wydaje mi się to wszystko takie bez składu i ładu... (/.-)'' Jest tyle rzeczy, o których chciałabym wam powiedzieć, ale tak trudno jest to zrobić w jakiś logiczny sposób, aby przelane na (wirtualny) papier moje myśli chociażby mogły udawać, że nie są wypowiadanymi w totalnym chaosie pierwszymi lepszymi słowami, które przyszły mi na myśl!... No, tak, muszę zacząć pracować nad składnią ^^'' i chyba zacząć robić notatki, odnośnie tego, co chcę wam przekazać, żeby potem móc jakoś usystematyzować tą pracę C'':
Tymczasem:

Także tak, to była promocja, a teraz czas na część bardziej informacyjną: mianowicie, ze względu na przywrócenie The GazettE w łaski, chciałabym wznowić serię „Bóg chcąc nas ukarać, spełnia nasze marzenia”, bo to takie lekkie, fajne opowiadanko. Oczywiście zamierzam to zrobić tylko za waszą aprobatą, więc piszcie w komentarzach, co sądzicie o tym pomyśle. A tak swoją drogą, to jeśli już ktoś jest za, to prosiłabym też, żeby się zastanowił nad inną nazwą dla tej serii, bo przydałoby się ją skrócić ^^’’ Niestety moje zatwardzenie mózgu nie pozwala mi wymyślić nic sensowniejszego – tytuły takie jak „Dziewczyną być” brzmią niestety strasznie dennie i są zupełnie niechwytliwe xD

No i teraz najważniejsze na koniec (tak, nie ma to jak odwrócona kolejność xp): tak teraz już na sto dziesięć procent postanowiłam „powrócić do życia”; między innymi życia społecznego. Nazwijmy to wciąż wersją „eksperymentalną”, ale powoli znów będę się w to wdrażać – tym razem jednak będę się starać nie narzekać zbyt dużo ^^’’ Zapisałam się na siłownię, więc jak coś mnie wkurza, to idę to wybiegać, a nie „warczę” dookoła; znaczy… staram się C’’: Tym samym wracam też do czytania innych blogów, więc jak ktoś tam coś pisał i coś chciał, to ten… to od teraz powracam i zamierzam się jakoś znowu udzielać… „jakoś znowu udzielać” – tak, to dobre określenie xD „jakoś” xp
No… z moją naturą tsundere nie będzie ławo, ale ponoć wszystko, co jest coś warte, nie przychodzi prosto xp
W ogóle doszłam do wniosku, że zamiast wszystko od tak kończyć i zawieszać, to lepiej byłoby to dokończyć w pewnych partiach. Mam na myśli to, że dobrze byłoby powiedzieć, że teraz będę pisać, dajmy na to „Closer to Ideal”, „Nowy Świat” i „Książę z bajki”, a jak już skończy się na przykład jakaś seria, to „dobieramy” sobie kolejną zawieszoną/niedokończoną i tak, żeby w końcu wyjść na zero i zacząć z nową kartą… ale to moje zdanie – o waszą opinię proszę, rzecz jasna, w komentarzach.
Na dzień dzisiejszy lista nieskończonych lub porzuconych opowiadań wygląda tak:
1.     „Bóg chcąc nas ukarać, spełnia nasze marzenia”, paring: Aoi x Uruha, Ruki x Uruha (The GazettE) [status: zawieszone]
2.     „Nawet śmierć nas nie rozłączy…”, paring: Aoi x Uruha (The GazettE) [status: zawieszone]
3.     Co by było gdyby…”, paring: Reita x Ruki, Aoi x Uruha (The GazettE) [status: zawieszone]
4.     „Le Ciel”, paring: Hizumi x Zero (D’espairsRay) [status: zawieszone]
5.     „Vampire depression”, paring: HYDE (VAMPS, L’arc~en~Ciel) x Yasu (Acid Black Cherry) [status: zawieszone]
6.     „Geisha no Furin”, paring: Hiro (Nocturnal Bloodlust) x Takanori Nishikawa (T.M.Revolution), Hiro (Nocturnal Bloodlust) x Atsushi Sakurai (BUCK-TICK) [status: zawieszone/kontynuowane (?)] – sama nie wiem
7.     „Dorośnij!”, paring: Maya x Aiji (LM.C) [status: zawieszone]
8.     „Hayakki-yokō”, paring: Shoya x Yo-ka (DIAURA) [status: kontynuowane]
9.     Książę z bajki”, paring: Hiro (Nocturnal Bloodlust) x Crena Ketsueki (Bird as Omen) [status: kontynuowane]
10.  „Closer to Ideal”, paring: Hizumi x Zero (D’espairsRay) [status: kontynuowane]
11.  „Nowy Świat”, opowiadanie „pół-autorskie” [status: kontynuowane]
(kolejność przypadkowa)


Jak widzicie dodałam też etykiety, żeby w tym gąszczu moich opowiadań można było się lepiej odnaleźć (mam nadzieję, że to komuś pomoże w jakiś sposób xp) oraz zakładkę "Brudnopis" - jeśli chcecie wiedzieć, po co została ona stworzona, to musicie już do niej przejść w głównym menu ♥

Mam nadzieję, że ktoś dobrnął do końca tego posta… C’’:

9 komentarzy:

  1. Juupiii :-D :-D Książę z bajki WRACA !!!!!!!! :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D
    No no 13 lat. Gazeciaki musi łączyć naprawdę wielka i mocna przyjaźń, że tyle lat ze sobą wytrzymują.
    Osobiście uważam, że piosenka pt. Dogma jest taka sobie ale za to Ugly jest z.......a <3<3<3<3<3<3<3<3<3...
    Marta

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrnęłam do końca... Uff...
    Muszę przyznać, że mi też "Dogma" i "Ugly" przypadły do gustu, ale "Ugly" jednak bardziej; ma coś w sobie.
    Właściwie to już nie pamiętam, o czym jest "Bóg chcąc nas ukarać, spełnia nasze marzenia". Ale popieram pomysł skończenia wszystkich niezakończonych jeszcze serii po kolei. Myślę, że najlepiej by było najpierw skończyć "Nowy świat" lub "Książę z bajki", a dopiero później resztę.
    A co do naszych blogów. Zastanawiam się, czy przeczytałaś już "Moratorium", które dla Ciebie napisałam. Gdzieś tam gnije w czeluściach mojego beznadziejnego bloga.

    OdpowiedzUsuń
  3. Chętnie przeczytam dalej! *^^*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale się zdziwiłam jak napisałaś o the GazettE. Aż mi kopara opadła. Pamiętam, że wszystkie twoje opowiadania o nich mi się podobały, ale o jeju..... O czym one były? (´・_・`) Tak dawni czytałam. Jak będziesz nadrabiać pisanie to ja będę to sobie czytać na nowo. Na pewno bardzo mi się podobało opowiadanie gdzie Uru zamienił się w dziewczynę. Nie będę teraz sprawdzać, który to był tytuł, bo idę spać (≧∇≦)/
    Pisać komentarz o 2 w nocy. Połowę tego co chciałam napisać już zapomniałam (>y<)(Wiem, że na pewno nie chciałam pisać o tylko o tym....)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nasza Kita pisze, że The Gazette wraca do łask albo ja po prostu jeszcze po weekendzie...
    Czytam to trzeci raz i jakoś tak nie może to do mnie dotrzećxd
    Z drugiej strony coś czuje, że będę jeszcze częściej odwiedzać bloga, bo opowiadania z The Gazette ogromnie mi się podobały! Wszystko co pisze Kita mi się podoba ale sentyment do The Gazette robi swoje:D

    OdpowiedzUsuń
  6. Właśnie usunął mi się cholernie długi komentarz... świetnie c:
    Zatoki mnie bolą, więc nie jestem w stanie przypomnieć sobie, o czym pisałam... wybacz ;-;
    Po pierwsze - dotarłam do końca i żyję! *zaciesz*
    Po drugie - pierdyliard razy sprawdziłam, czy naprawdę napisałaś o The Gazette.
    Myślę, że podokańczanie opowiadań jest naprawdę dobrym pomysłem ^^ Co do tytułu, ja raczej Ci nie pomogę, bo zwykle wybieram tytuł jakiejś pasującej piosenki i trochę go... "udoskonalam". Zresztą. Ten tytuł, pomimo długości, jest świetny. (Muszę przeczytać to opowiadanie, ale nie teraz... bo umrę T^T)
    Na koniec zrobię coś, co nienawidzi prawie każdy autor - ale skoro stwierdziłaś, że wracasz do czytania blogów... - zaproszę Cię do wypalenia swoich oczek moimi fanfiction... (błagam, NIE ZABIJAJ ZA TĄ IDIOTYCZNĄ REKLAMĘ! Ja i tak już zdycham...) chyba, że już kiedyś czytałaś coś mojej twórczości x-x (wszystko możliwe...) Nie przedłużając - sekai-wa-yugande.blogspot.com
    To ja już pójdę schować się w bunkrze przeciwatomowym z kołdry...
    ~Yune

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak, tak, tak, zdecydowanie tak dla skończenia opowiadań.

    Nieźle się zdziwiłam, ale bardzo fajnie, że doszłaś do takich wniosków co do tG :) Mnie, nawet jeśli ostatnie ich twory nie przekonują mnie do słuchania ich do kawki, lubię je czasem włączyć, tak sobie. Mogę przyczepić się do wielu rzeczy, ale co tam, po prostu będę je omijać na mp3 i zaoszczędzę trochę pieniędzy na płytach~

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak dla mnie w tG jest coś takiego, że każdy może znaleźć coś dla siebie. Ale w sumie fajnie, że zrobili coś typu "mocne, lekkie, mocne", oderwali się od monotonii, stworzyli coś o całkiem innym klimacie i tekstach. Ogólnie cieszę się też, że przestali usuwać filmy i piosenki na YT przesłane bez ich zgody, bo był czas, kiedy trzeba było troszkę się naszukać teledysków z BD, a nie wszystkie strony były jakieś znakomite itd... Aaa tam, coś mi mówi, że jeśli nie zmienią obecnej ścieżki, to nadal będę ich gloryfikować, postawie ołtarzyk itp..XD
    Pozostało mi czekać na kontynuację ficków z Gazetami :D I nie mogę się doczekać na resztę zawieszonych, jak i kontynuowanych :3
    A co do "Bóg chcąc nas ukarać, spełnia nasze marzenia", to na myśl przyszedł mi tytuł "Kara boska" albo "Uważaj, o co prosisz" XD

    OdpowiedzUsuń
  9. Niesamowite, że chciało Ci się to wszystko napisać, szacun.
    Tylko... Zespołów muzycznych nie słucha się dlatego, że skład jest niezmienny od kilkunastu lat, bo członkowie się starają, są ładni i tak dalej. Teoretycznie powinno liczyć się tylko brzmienie.
    Dla mnie gazetto ma małą wartość, tylko sentymentalną, bo i jak w Twoim przypadku to był pierwszy japoński zespół jaki poznałam. Z ich repertuaru słucham tylko kilku starych piosenek. Ok - masz poniekąd rację, żeby odnieść sukces na światową skalę trzeba się skomercjalizować, sprzedać się. Właściwie dostosować do gustu większości, tym samym tworząc coraz bardziej nijaką muzykę. (Tu mam straszną ochotę rzucić Gorgorothem jako przykładem, bo ten zespół [niejapoński xdd) mimo swoich wielu osiągnięć nadal jest zaliczany do muzycznego podziemia, a jednak ma rzeszę dzikich fanów i ci muzycy raczej w hipermarketach nie muszą sobie dorabiać, by mieć za co żyć).
    Dogma mnie bardzo rozczarowała, bo jakoś tak spodziewałam się porządnego growlu, a dźwięków odkurzacza czy gniewnego kota... Zresztą, Ruki ma ładny, specyficzny głos, więc dlaczego musi się drzeć? Jeszcze w tak nieudolny sposób?... Dobra, niech ćwiczy i bawi się swoim głosem, tylko może w jakimś domowym zaciszu, a nie w kolejnych piosenkach. Nawet te wszystkie melodie wydają mi się coraz bardziej płaskie, a jeżeli jest inaczej to są przeładowane komputerowymi brzmieniami.
    Co do Gazeciarzy - ja widzę ich jako pięciu starszych panów, niestety, ale Ty jesteś wręcz czarodziejką słów, zatem nawet gdybyś pisała o miłości pięciu ośmiornic albo innych stworzeń tego typu - przeczytałabym, bo to sama przyjemność. Jednak cieszę się, że wracasz do ficków o nich, bo może jakoś na nowo uratujesz poziom polskiego fandomu. ^^

    OdpowiedzUsuń