Monsters cz.10


Ach niech wam będzie, że już wstawię... xD W tym rozdziale przede wszystkim chciałam podkreślić to, że nie jest tak łatwo przeprowadzić się z Ameryki do Japonii (choćby problemy prawne - zmiana adresu zamieszkania, tłumaczenia kart, dokumentów) etc. i dalej związki, związku uczucia, przywiązania xD Wiem, że to lubicie ;p Ach, i przypominam, że na razie w tym opowiadaniu jest Le'veil (ze zmienionym składem rzecz jasna, bo w rzeczywistości oprócz Hizu był tam jeszcze Tsukasa) oraz Monsters (fikcyjny zespół, który sobie wymyśliłam) i nie są oni jeszcze sławni, bo nawet nie ma D'espairsRay, a tak na dobrą sprawę porządne (czyt. rozchwytywane) EP Despów ukaże się dopiero w 2004 roku, czyli pięć lat po ich założeniu. Ale dobra, czytajcie, a wszystkiego się dowiecie ;) 
Endożoj!




MONSTERS CZ.10

– Coś… Coś wymyślimy – westchnął, zdając sobie sprawę, w jak patowej sytuacji się znaleźliśmy…

Trzymając się blisko siebie, krążyliśmy po parku. Obaj zamyśliliśmy się, pogrążając w małym świecie naszych myśli. Po naprawdę długiej chwili, ciszę przerwał Zero, który raptownie zatrzymał się i usiadł na ławce, ciągnąc mnie za sobą.
- W sumie… Skoro nie chcesz wracać do domu, możesz zamieszkać ze mną – zaproponował.
- Shimizu… Nie wiem, czy byłeś orłem z geografii, ale widzisz różnicę między położeniem Japonii, a Ameryki? Bo ja tak, i to ogromną! W sumie… dobrze mi się z tobą mieszkało przez te kilkanaście dni, ale ty mieszkasz na drugim końcu świata, a nie drugim końcu ulicy, czy miasta – nie mogę sobie od tak polecieć znowu do Japonii – westchnąłem.
- Niby czemu? – wzruszył ramionami. – Nic nie stoi na przeszkodzie…
- Stoi – przerwałem mu. – Choćby to, że nie mam pieniędzy, a logicznym jest, że lot z Nowego Jorku do Albany będzie tańszy, niż do Tokio. Poza tym… mam się tak po prostu spakować i z tobą polecieć? Moja matka nie będzie nic wiedziała; zacznie się denerwować aż w końcu zgłosi moje zaginięcie i zrobi się nieprzyjemna sytuacja… Skoro nienawidziła cię do tego stopnia, że potrafiła opuścić swoją ojczyznę tylko po to, żeby „ratować” mnie przed tobą, myślę, że gdyby dowiedziała się, że nie dość, że cię ponownie spotkałem, to uciekłem do Japonii właśnie z tobą i mieszkam właśnie u ciebie, pozwałaby cię do sądu – rozłożyłem bezradnie ręce.
- Niby o co by mnie pozwała? – prychnął.
- O uprowadzenie… albo wymyśliłabycoś innego – wzruszyłem ramionami. – Skoro potrafiła zrobić zemnie Amerykanina i zmienić całą moją historię, wywracając życie do góry nogami, to raczej udupienie ciebie nie byłoby dla niej problemem – wywróciłem oczyma.
- Normalnie możnaby z tej historii zrobić scenariusz do filmu kryminalnego! – próbował mnie rozbawić, ale niezbyt mu to wyszło. Uśmiechnąłem się sztucznie samymi kącikami ust. – Oj, wiem Yoshi-chan, że nie jest ci do śmiechu – objął mnie jedną ręką w pasie. – Ale ty byś nie zeznawał przeciwko mnie? – upewnił się.
- Shimizu, przestań pieprzyć farmazony! Ten plan jest nierealny i tyle! Zresztą… dobra, może moja matka jest spiskowcem, może nabrałem do niej uprzedzeń, jednak… to nie zmienia faktu,że dalej jestmoją matką. Jedyne, co było prawdą w historii, którą mi wcisnęła jest to, że mój ojciec nie żyje. Wychowywała mnie samotnie, a to wcale nie jest łatwe zadanie; zdaję sobie z tego sprawę… Wiele przeszła: śmierć męża, mój wypadek samochodowy, amnezja… może wiadomość o naszym związku była dla niej dobijająca i postanowiła rozpocząć nowe życie w Ameryce. Może nawet zniosłaby nasz związek, gdyby nie ten cholerny wypadek; może to było dla niej za wiele… Nie wiem, co myślała, jakie miała zamiary… może postąpiła źle, ale w końcu każdy popełnia błędy, a jakby nie patrzeć, ubierała mnie, karmiła, zapewniała dach nad głową, wykształcenie… nie mogę tak po prostu zwiać, jak jakiś rozkapryszony bachor!
- Najpierw na nią naskakujesz, a potem bronisz…
- Michi, zrozum, jestem rozdarty! Nie wiem, co mam robić… nagle świat, w którym zdawało mi się, egzystowałem od urodzenia, upadł. Wszystko straciło barwy, wydaje mi się być szare, takie same i bezsensu… Mam wrażenie, że nikomu nie mogę zaufać, bo wszyscy knują jakieś intrygi… - ponownie westchnąłem, a chłopak objął mnie ciaśniej.
- Mi możesz zaufać – spojrzał mi w oczy.

***

Obudziłem się gdzieś po godzinie dwunastej. Tak to jest, kiedy szlaja się w nocy po parku i idzie spać po godzinie trzeciej nad ranem…
Wróciliśmy z Zero do hotelu. Basista uznał, że pomimo tego, iż już nie braliśmy udziału w konkursie, raczej nie powinni wyrzucić nas z pokoi. W końcu były zarezerwowane i opłacone, więc co za różnica, czy ktoś w nich rzeczywiście mieszkał, czy stały puste?
Wywindowałem się do siadu, przyciągając przy tym i ziewając rozdzierająco. Ogarnąłem wzrokiem pokój, orientując się, że jestem w nim sam. Pozostałe trzy łóżka były już idealnie, jak od linijki, zaścielone i puste. Zasłony wciąż były zaciągnięte – pewnie dlatego, że nie chcieli mnie budzić. Uśmiechnąłem się pod nosem… Pewnie Shimizu nie chciał mnie budzić.
Ziewnąłem jeszcze raz, po czym wstałem i odsłoniłem okna. „Przynajmniej pogoda ładna.” – stwierdziłem, czując się o wiele lepiej niż wczoraj. Ubrałem się i względnie doprowadziłem do porządku, wykonując poranną toaletę, po czym wyszedłem z pokoju. Skierowałem się do windy i zjechałem na parter, gdzie mieściła się restauracja. Już po przekroczeniu progu zobaczyłem pozostałą trójkę muzyków; Karyu pomachał w moją stronę. Podszedłem do stolika, przy którym siedzieli i zająłem miejsce koło Tsukasy, który chyba wciąż czuł wyrzuty sumienia za to, że tak na mnie wczorajnaskoczył.
- Która najlepsza? –zapytał rudzielec, podsuwając mi pod nos zapisaną serwetkę. Niektóre wyrazy na niej były pokreślone, inne ledwo dało się przeczytać…
- Co najlepsza? – nie zrozumiałem, o co mu chodzi.
- No nazwa!
- Ale na co?
- Nazwa zespołu!
- Zakładacie nowy zespół? – zdziwiłem się. – A co z „Monsters”?
- „Monsters” nie ma wokalisty i się sypie – westchnął Matsumura.
- Tak a propos… nie „zakładacie”, a „zakładamy” – odezwał się Zero, uśmiechając do mnie miło. – Pomyśleliśmy, że skoro już tutaj jesteśmy, szkoda byłoby przesiedzieć cały wyjazd na dupie i słuchać jak grają inni. Niech też posłuchają, jak my gramy!
- Poza tym, Michi powiedział, że nie masz pieniędzy na powrót, więc wymyśliliśmy, że gdyby udało nam się coś wygrać, zyskałbyś kasę na lot powrotny! – dodał Tsu, który widząc, iż nie jestem już na niego zły, ośmielił się nieco.
- Ale… dalej nie rozumiem – pokręciłem głową. – To ja zostałem zdyskwalifikowany, a wy nie. Wy mieliście znaleźć sobie wokalistę – przypomniałem. – Wciąż jesteście zapisani w składzie „Mosters” w tym konkursie – zauważyłem.
- Już nie – Karyu ponownie zabrał głos. – Zgłosiliśmy organizatorom, że „Monsters” wycofuje się. Ten zespół nigdy nie mógł znaleźć wokalisty…  - pokręcił głową. – Dlatego chcemy założyć nowy, który weźmie udział w tym konkursie; a ty, mój drogi, zostałeś zdyskwalifikowany, jako basista „Le’veil” i wokalista „Monsters”. Nie było mowy o tym, że nie możesz znaleźć sobie nowego zespołu i zagrać w nim – uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco. – Tylko potrzebujemy nazwy i logo…
- Jestem w desperacji… - westchnąłem. (po angielsku brzmiałoby to „I’m in despair” – to ważne dla dalszego rozwinięcia opowiadania od aut.).
To wszystko wydało mi się być takie desperackie – zakładanie zespołuna siłę, aby zyskać dla mnie kasę…choć szansa, że w istocie zdobylibyśmy ją była maleńka; szukanie ratunku tam, gdzie go nie ma…
- Musisz szukać promienia nadziei – odpowiedział Shimizu. (ang. „You mus tlooking for a ray of hope” – też bardzo ważne; przypominam, że mówią po angielsku, bo japoński Hizumiego wciąż kuleje i ma tylko te „przebłyski” od aut.)
- Tsa… - mruknąłem. – Zaraz… Co ty powiedziałeś? – spojrzałem na chłopaka zdziwiony.
- Że musisz szukać promienia nadziei – powtórzył. – A co?
- A co powiecie na… - wyrwałem Tyczce długopis z ręki i na odwrocie serwetki napisałem wielkie: „Despairs Ray”, a następnie impokazałem.
- Fajne – uśmiechnął się Tsukasa.
-Ale mało oryginalne – skrytykował gitarzysta.
- A może „Mosters” było bardziej oryginalne? – spojrzałem na niego z politowaniem, na co on jedynie wywrócił oczyma. – No właśnie… - prychnąłem. – Jak się nie podoba, mogę to połączyć – wzruszyłem ramionami.
- Zrobić z tego jedno słowo? Tak byłoby lepiej – wciął się Michi. Według życzenia zrobiłem kreskę, którą połączyłem „s” i „R”, i tak oto wyszło „DespairsRay”.
- Ale przydałoby się coś takiego od siebie… - jęknął wciąż nieprzekonany Yoshitaka.
- A co ja mam ci tu wstawić od siebie? Portret narysować? – sarknąłem, kręcąc głową.
- Portret możesz sobie darować, ale jakiś znak by się przydał…
- Znaki są w logo – zauważył perkusista.
- Może jakiś znak interpunkcyjny? – zaproponował Zero. – Mamy do wyboru: dwukropek, średnik, kropkę, przecinek, nawias, cudzysłów, apostrof, znak zapytania, wykrzyknik… - zaczął wymieniać.
Lider przejął ode mnie długopis i serwetkę i na końcu nazwy napisał wykrzyknik, przez co otrzymaliśmy: „DespairsRay!”.
- Wygląda to, co najmniej, banalnie – skrzywił się Kenji. – Już lepiej było bez tego…
- Masz rację – poparłem go. – Moim zdaniem kropkę, przecinek, nawias, dwukropek, wykrzyknik i znak zapytania możemy sobie darować, bo będzie wtedy wyglądało, jakby dwa słowa wyrwane z jakiegoś zdania były sklejone w jedno. Trzeba wstawić coś takiego, żeby nie było AŻ tak widać, że to są dwa słowa, a nazwa własna.
- Czyli znak nie może być pomiędzy „despairs” a „ray”, bo uwydatniałby to, że są to dwa słowa, a nie nazwa własna – odezwał się Tsukasa.
- Do dyspozycji został nam średnik, cudzysłów i apostrof – podsumował basista. – Ja bym stawiał na średnik. Tylko gdzie go wstawić?
Rudzielec napisał poniżejkolejną wersję nazwy naszego nowego zespołu: „D;espairsRay”.
- Co wy na to? – zapytał, będąc dumnym z siebie.
- A może tak? – Oota wziął od niego chusteczkę i napisał jeszcze inaczej: „Despair’sRay”.
- Sam już nie wiem… - westchnął Michi. – W sumie… to nie jest ważne… Może być „DespairsRay” i tyle – wzruszył ramionami. – Nie róbmy problemu tam, gdzie go nie ma i nie zastanawiajmy się nad pierdołami, typu, gdzie wstawić średnik, a gdzie apostrof…
Długopis i serwetka znów wylądowały przede mną. Zacząłem kombinować, a jednym z efektów jaki otrzymałem było połączenie dwóch powyższych pomysłów: „D;espair’sRay”. Uznałem, że to już przesadzone. Zamieniłem kolejnością znaki, kiedy nagle mnie olśniło, a tak naprawdę, kiedy zobaczyłem, jaka kombinacja liter i znaków wygląda naprawdę dobrze. „D’espairsRay”.
- Ta-dam! – wydarłem się, pokazując im moje dzieło.
- Dobra, nieważne, może być i tak – Shimizu machnął ręką w lekceważącym geście.
- Nie znasz się! To jest ważne! – udałem, że się obrażam. – To jak? Może być?
- No… może – Karyu niechętnie się zgodził, nie będąc zadowolonym z tego, że jego pomysł nie przeszedł. – A co z logo?
- Mówisz, masz – mruknąłem robiąc kolejną poprawkę; pogrubiłem litery i zmieniłem ich „czcionkę” na bardziej mroczną i fikuśną (coś w rodzaju czcionki, którą został zapisany „DeathNote”), a następnie dodałem kolejne znaki i otrzymałem: „+D’espairsRay+”.
- Dlaczego dostawiłeś z przodu i z tyłu plusy? – zdziwił się Tsukasa.
- To są krzyże!
- Yyy… Niech już będzie… ale kształt liter fajny – uśmiechnął się Shimizu.

***

Karyu, gdyż znów on bezsprzeczniezostał wybrany liderem zespołu,poszedł zgłosić nas ponownie na konkurs, licząc, że organizatorzy nas dopuszczą. Poszli z nim również Tsukasa i Zero, ale w sumie nie wiedziałem dlaczego… może miało to coś wspólnego z zadaniem, jakie dostałem do wykonania?
Mianowicie miałem napisać tekst piosenki. Tyczka powiedział, że mają skomponowanych kilka utworów jeszcze z czasów „Monsters”, które nigdy nie były przedstawiane publicznie, bo nie mieli wokalisty, co z kolei łączyło się z tym, że nie miał kto napisać do nich tekstów.
Siedziałem na balkonie, pijąc już drugą kawę i starając się wymyślić coś sensownego. Nie było łatwo… Uczucie, że z wybijającej się jednostki stałem się składnikiem szarej masy demotywowało mnie. Nie, wcale nie uważałem się za „nadczłowieka” – w końcu nie byłem ani specjalnie sławny, ani bogaty, czy choćby piękny. Byłem zwykłym chłopakiem z przedmieścia, który lubił głośno i przede wszystkim metaforycznie wyrazić wszystko, co czuł i myślał. Szary tłum nie składał się w moim mniemaniu z ludzi, którzy zaliczają się do tych „zwykłych” – wstają, piją kawę, ubierają dzieci i robią im kanapki do szkoły; odwożą dzieci do owej szkoły, idą do pracy, odbierają dzieci ze szkoły, jedzą kolację i idą spać. Tak wygląda życie większości ludzi na tym świecie, ale to, czy człowiek zawozi te dzieci do szkoły Fiatem 126p („maluchem” od aut.) czy Mercedesem SLS, to już nie ważne. Nie każdy ma szczęście urodzić się w pełnej, bogatej rodzinie, w której wszyscy są dyrektorami i mają co najmniej magistrat na koncie – szarą masę tworzą ludzie ubezwłasnowolnieni. Bo co z tego, że pan magister inżynier do spraw budowlanych jeżdżący Ferrari Enzo ma najnowsze ciuchy, na które ja musiałbym pracować cały rok? Co z tego, że przez innych jest odbierany, jako człowiek sukcesu i kwintesencja dobrego gustu, skoro mu się te zajebiście drogie ciuchy nie podobają i ma zupełnie inny gust, ale nie okaże tego tylko dlatego, aby być całkowicie akceptowanym przez społeczeństwo. Będzie gonił za nieustannie zmieniającą się modą, mimo że będzie już rzygał wiosenną kolekcją Gucciego; właśnie dlatego będzie należał do tej szarej masy – i nieważne jak kolorowo się ubierze, ani jak bardzo oczojebny będzie lakier jego nowego samochodu – i tak będzie szary.
Z kolei facet z niepełnym wykształceniem podstawowym, który może z matematyką nie miał zbyt wiele wspólnego, ale za to ma zdolności manualne, w moich oczach będzie o wiele bardziej kolorowy, jeśli tylko będzie chciał taki być. Wiadomo, że nie będzie śledził nowych kolekcji Armaniego, bo po prostu nie byłoby go stać na takie ubrania. Nie będzie udawał kogoś, kim nie jest. Jadąc do miasta, wcale nie będzie udawał mieszczanina; pozostanie sobą i ani to, że sweterek w serek już dawno wyszedł z mody, ani to, że coś bardziej „na topie” można dostać choćby w secondo handzie nie wpłynie na niego; bo sweterek jest ciepły, na dworze, do cholery, piździ, a o zdrowie trzeba dbać, prawda? I to jest ważne. Ten sam facet z niepełnym wykształceniem podstawowym zostanie budowlańcem i będzie zajmował się wykończeniami i malowaniem ścian – ale nie będzie podawał się za Van Gogha czy Picasso; i o to w tym wszystkim chodzi. Taki facet z osobowością skomplikowaną jak prosty metalowy drut nie będzie pisał wierszy, komponował piosenek ani pisał do nich tekstów – może nawet nigdy nad tym się nie zastanowi, bo będzie miał ważniejsze sprawy na głowie i to wyda mu się błahe. I dobrze. Taka będzie jego opinia. I będzie miał do niej prawo. Muzyka nie jest jedyną formą wyrażenia się – można to robić malując, rysując, tańcząc, szyjąc… praktycznie wykonując każdą czynność, którą się lubi, ale w szczególności dodając do tego odrobinę swojego „ja”. Niektórym przychodzi to tak łatwo, że nawet tego nie zauważają – ten facet swoją postawą, ubiorem i niezbyt wysublimowanymi żartami będzie wyrażał się, mimo iż pewnie nigdy nie będzie tego świadom.
Taka jest definicja „szarego tłumu”.
„Grunt to nie dać się zwariować” – jak mówiła moja nauczycielka w liceum. Szkoda, że tak ciężko trzymać się tego gruntu…
Z rozmyślań wyrwało mnie ciche pukanie. Odwróciłem się w stronę drzwi balkonowych, w których stał Shimizu i uśmiechał się do mnie delikatnie.
- Dostaliśmy jeszcze jedną szansę. D’espairsRay przeszło – pogłębił uśmiech i usiadł na podłodze koło mnie.
- To dobrze – mruknąłem i przymknąłem oczy, odchylając głowę do tyłu, opierając ją na ścianie.
- Źle się czujesz? – zmartwił się.
- Nie… ja raczej… Wciąż czuję się… nie na miejscu… - wyznałem. – Czuję się jak jakiś obcy…
- To minie – zapewnił mnie i złapał za rękę. Otworzyłem oczy i spojrzałem na niego niepewnie, po czym wysunąłem dłoń z jego uścisku. – Coś nie tak?
- Ja… Jeszcze nie przywykłem do tego, że okazujesz mi uczucia tak… dobitnie. Zapewnianie mnie o nich w smsach to zupełnie co innego…
- Wczoraj jakoś ci to nie przeszkadzało – zauważył. – Sam chciałeś, żebym cię pocałował na korytarzu, a teraz…
- To był… kaprys? – przerwałem mu.
- Kaprys? – powtórzył z niedowierzaniem, a następnie ściągnął brwi. – Yoshida, naprawdę staram się być dla ciebie wyrozumiały i próbuję postawić się na twoim miejscu; rozumiem, że przeżyłeś szok po tym, jak nagle fundamenty twojego życia zostały porządnie naruszone, ale moja cierpliwość też ma swoje granice – jego oblicze stało się surowe. – Nigdy więcej nie mów mi, że przez kaprys, czy pod wpływem chwili zebrało ci się na uczuciowość. Albo mnie kochasz, albo nie. Nie chcę się bawić w „dziś mnie pocałuj, jutro przytul, pojutrze wypierdalaj” – warknął. Najwidoczniej gouraziłem, mimo iż nie miałem takiego zamiaru.
- Shimizu… przepraszam, nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało – powiedziałem cicho.
- Kocham cię i wiem, że nie jest ci teraz łatwo, ale na litość boską, chociaż spróbuj się w końcu określić, bo, bez urazy, ale zachowujesz się jakbyś dostał okresu. Raz mnie kochasz, raz odtrącasz, raz całujesz, raz wyrywasz mi rękę… Przez takie zachowanie nie wiem, jak mam się przy tobie zachować, a uwierz, że chcę ci jedynie pomóc – wziął głębszy oddech, żeby się uspokoić.
- Ja… Ja naprawdę przepraszam – spuściłem głowę, a on odwrócił się i zamierzał odejść, zapewne chcąc dać mi czas do namysłu nad własnymi uczuciami, jednak w ostatniej chwili złapałem go za rękę. – Zaczekaj! – wstałem i stanąłem naprzeciw niego. – Naprawdę nie chciałem cię urazić… To źle zabrzmiało. Palnąłem głupotę, nawet nie przemyślawszy wcześniej tego, co chcę powiedzieć. Przepraszam – spuściłem głowę w pokorze. – Podziwiam cię za ten ogrom cierpliwości, którym wykazujesz się względem mnie. I… I przepraszam za to, że jestem dla ciebie takim utrapieniem…
Chłopak westchnął i pokręcił głową, a następnie ujął mój podbródek w dwa palce i zmusił, abym na niego spojrzał.
- Wcale nie jesteś utrapieniem – nachylił się i chciał mnie pocałować, jednak w ostatniej chwili zreflektował się i musnął ustami jedynie mój policzek. – Mimo wszystko prosiłbym, żebyś dał mi jasną odpowiedź, bo nie wiem czy mam się przyzwyczaić do traktowania cię jak przyjaciela, czy jednak mogę okazywać ci uczucia – przeczesał palcami moje włosy. – Raz się z tego cieszysz, raz jest ci to obojętne, raz ci to przeszkadza…
- Wiem, że jestem niezdecydowany – zaśmiałem się nerwowo, ponownie mu przerywając. – A biorąc pod uwagę to, że zjadłem dziś dwie tabliczki czekolady…
- Nie zaszkodzi ci – uśmiechnął się i wbił mi palec pomiędzy żebra, na co ja odskoczyłem. – Więc…
- Nie odchodź – ponownie złapałem go za rękę i pociągnąłem na podłogę. Szatyn usiadł obok mnie. – Opowiedz mi.
- Co mam ci opowiedzieć? – zdziwił się.
- O nas. Chcę się z tym oswoić, żeby później nie mieć już żadnych „kaprysów” i stwierdzić, co do ciebie czuję…
- Wiesz, minęło kilka ładnych lat, a nikt nie powiedział, że ponownie musisz się we mnie zakochać – stwierdził dość smutno.
- Przestań – delikatnie uderzyłem go w ramię, a następnie ułożyłem na nim głowę. – Opowiedz mi jak było kiedyś… między nami. Tak ze szczegółami – poprosiłem.
- Od samego początku?
- Tak. Opowiedz mi o każdym spleceniu dłoni i czułym spojrzeniu – uśmiechnąłem się do niego.
- No… dobrze – odwzajemnił gest i nakrywając własną dłonią moją, zaczął opowiadać głębokim, spokojnym głosem, od którego zrobiło mi się ciepło… sam nie wiem dlaczego.
W mojej głowie rozbrzmiało jedno stwierdzenie: „Ten chłopak nie mógłby kłamać”; a było to dla mnie tak oczywiste, jak to, że od szarej masy oddziela mnie właśnie on. To on był moją „wyjątkowością” i formą wyrażenia się. To on był moim „my ray in my despair”; a zdałem sobie z tego sprawę dopiero teraz.

Wiecie, że „Monsters” ma już 73 strony? ;D

16 komentarzy:

  1. Cóż by tu napisać... Wiedziałam! Wiedziałam, że Hizu musi dostać szansę na udział w konkursie! To by była wielka strata, gdyby ludzie nie usłyszeli jak śpiewa. Tylko jestem ciekawa czy zdąży napisać jakiś tekst. Ale wierzę w jego umiejętności :)
    Ciągle mnie zastanawia jakim cudem potrafisz tak łatwo manipulować nastrojem tekstu. Od komicznych sytuacji ("przestań pieprzyć farmazony" - osobiście mnie rozbawiło xD i nie wiem czemu ale w tym miejscu pomyślałam o ogórkach...) po takie, gdzie wieje smutkiem. I podoba mi się to. Nadaje to temu opowiadaniu swoisty charakter.
    A ja już myślami jestem w momencie, gdy grają na scenie. Ciekawe jaka będzie reakcja byłego zespołu Hizumiego. Osobiście bym się wkurwiła bo coś mi mówi, że D'espairsRay wygra (czy się mylę, czas pokaże xD). Ale... co by było gdyby jednak wygrali, zdobyli nagrodę, polecieli do domu Hizumiego i tak całą gromadą zwaliliby się jego matce na głowę? Byłby niezły szok :D Może wtedy przekonałaby się do Zero. Lecz czego wymagać po kobiecie, która zrobiła synowi wodę z mózgu i zmieniła mu przeszłość? Może rzeczywiście go pozwie i biedny Michi wyląduje za kratkami w celi o wymiarach metr na metr, szczurami jako współtowarzyszami celi i gwałtami pod prysznicem? Kurde, nieee, zapędziłam się xD Widzisz co robisz z moją biedną wyobraźnią?
    W każdym razie bardzo mi się podobało i chcę jeszcze. Może zacznę utożsamiać się z Karyu? Jego charakter do mnie pasuje :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Byłam ciekawa kiedy staną się D'espairsRay XD A tu takie ''OH! Więc tak to wymyśliłaś!'' :D Haha A teraz znowu! Jaką piosenkę napisze? XD Czekam na następne notki z wyczekiwaniem <3 <3 <3

    P.S.
    Aż tyle stron ci to zajmuje już O_O XD Nie no... POCHWALIC!

    Akwilia

    OdpowiedzUsuń
  3. tak! tak! tak! muahahah Hizu zaśpiewa..chłopaczki zagrają. i wygrają! a później będą żyli długo i szczęśliwie..ach takie piękne <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Yeeeey~ Wreszcieeee~!
    A wiesz, z każdą kolejną częścią to opowiadanie wciąga mnie coraz bardziej i nie chcę, żeby kiedykolwiek się skończyło. No ale cóż, w końcu to nieuniknione, nie? :"D
    Ale mam zaciesza, normalnie~ Nie mogę się doczekać jak będą już grać~~

    Weny x3

    OdpowiedzUsuń
  5. HAA WIEDIZAŁAM! *Q*
    Wiedziałam ze oni jescze zagrają :D Swoją drogą śniło mi się to właśnie O.o ... Nie wazne :D
    Kontynuacja genialna :D Rozwaliło mnie to wymyślanie nazwy na serwtce xD
    Co do Hizu .. Czy on ślepy jest czy jak ? A moze wrodzona skromność? Jak on nie jest przystojny to aj jestem zakonnica >_>
    wgl podobała mi się ten fragment o szarej masie ... To jest ... Jakieś takie prawdziwe ...
    I czuję .. cuzję w kościach ze kolejny rozdział będzie puchaty :3 Smutny gdzie nie gdzie ale bardzo puchaty...

    Midziak czeka <3
    Pisz pisz pisz :D

    Weny zycze :* Buziaki slę
    A teraz ide się uczyć >_>

    PS: 73 strony? Gratulacje :D Teraz dawaj do setki :D

    OdpowiedzUsuń
  6. No i się doczekałam! ;D
    Kocham po prostu to opowiadanie! Dawno mnie żadne tak nie wciągnęło... Chcę więcej! ^^
    Wgl. Hizu taki... Dziki... Sam nie wie czego chce, a przecież Zero chcę dla niego dobrze! Mam nadzieję, że w następnej części już bardziej się ogarnie i w końcu będzie pluszowe love story <3 Oczywiście, mam nadzieję, że chłopaki wygrają, no bo jakby inaczej? ;33

    A czy ty wiesz, że przez to opo mam teraz fazę na Despów? No normalnie całymi dniami bym mogła ich słuchać i o nich pisać... Niedobrze ze mną... ;__;

    Mam nadzieję, że kolejny part pojawi się szybko, prawda? *ładnie prosi*
    Tulam i weny życzę! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Właściwie nasuwa mi się jedna myśl po przeczytaniu tego opowiadania kawaiii!!! Ciekawi mnie, co chłopaki musieli zrobić, żeby wciągnąć Yoshida-sama znowu do konkursu?xD Szkoda tylko, że Yoshida jest taki rozdzielony pomiędzy swoim domem, a zespołem, bo w końcu, kiedy konkurs się skończy dojdzie do tego momentu, że któryś będzie musiał wybrać? =/

    A tak dodatkowo i na marginesie to dzięki temu opowiadaniu i twojemu projekcie zapoznałam się z historią D’espairsRay. Powiem szczerze, że jestem pozytywnie zaskoczona i zespół nie jest mi już taki obojętny. Dzięki za zorganizowanie i pracę, którą włożyłaś w powstanie strony.

    Ps. Serio z The Gazette jest za dużo stron? ;D Jeszcze jedna więcej nie zaszkodzixD
    To znaczy wiem, że jest masa informacji w internecie, ale jak wstawisz coś o nich to chętnie poczytam ;P
    Pozdrawiam i weny życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Przynajmniej teraz wiem, jak powstawało D'espairsRay i kto wymyślił nazwę! XDD Znam historię despów, WOW! (nie, żeby tak na serio, ale ciekawy miałaś pomysł na to, jakie mogły być początki zespołu). A szkoda, że w rzeczywistości tak nie było... chodzi mi głównie o to, że wszystko mogłoby się zacząć od uczucia Shimizu do naszego zacnego, niezdecydowanego chomiczka :3 Wtedy byłoby słodko. Chociaż kto wie, co oni tam ukrywają... >.<
    A bardzo urocze było to, że Shimizu z taką troską podchodził do Hizu, to "nie wiem czy mam się przyzwyczaić do traktowania cię jak przyjaciela, czy jednak mogę okazywać ci uczucia". Jaki on ostrożny... to słodkie. Hizu będzie z nim szczęśliwy (a czy kiedykolwiek nie był? :3).
    No oczywiście jestem niezmiernie ciekawa, jak zaczną jako D'espairsRay i czy Hizu uda sie powrócić do Japonii.
    A co do stronki, gratuluję odwagi (zwłaszcza tych informacji o sobie, skoro to idzie do oceny xd) i pomysłu, jest bardzo ładna. Z tym na pewno zaliczysz z informatyki ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie umiem pisać komentarzy, więc nie będę się tu produkować ;) Dam tylko znać, że czytam, wielbię i czekam na więcej!! Rozdział świetny!! A co do historii powstawania nazwy, to sama ją wymyśliłaś, czy jest w tym trochę prawdy a ty to tylko ładnie w słowa ubrałaś?

    OdpowiedzUsuń
  10. Już tyle?? To wspaniale!! :d A będzie jeszcze więcej :D To mnie bardzo cieszy :D Chce jeszcze!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Fajnie wymyśliłaś z tą nazwą. :)
    Siedemdziesiąt trzy strony? Nieźle. :)
    Pozdrawiam i życzę Weny. :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie mgoe sie doczekac co bedzie dalej. To opowiadanie jest niesamowite.

    OdpowiedzUsuń
  13. zapomniałam co miałam napisac choc raczej nie mam obiekcji a ostatnio zaczęłam je straszni wypisywać o.O

    wszystko fajnie pieknie i w ogole co ja będę sie u ciebie męczyć?

    ale ja ci zazdroszczę komentarzy ; ;

    OdpowiedzUsuń
  14. "he is my ray in my despair" kocham to <3

    OdpowiedzUsuń
  15. mam nnadzieje, ze dlugo czekac na nastepna czesc nie bedziesz kazala!! a tak w ogole myslalam, ze strone usunelas bo nie zapisalam jej, tylko zawsze w wyszukiwarce wpisywalam "tajemniczy ogrod" i twoja strona mi wyskakiwala, a tu pewnego dnia wchodze i nie ma twojej strony nawet niewiesz jak sie wystraszylam ptem jej szukalam nie moglam znalezc, a pare dni pozniej na szczescie ja znalazlam co fakt przez przypadek, ale znalazlam i teraz bylam madra i zapisalam!!! Kocham Twoje opowiadania!!!

    OdpowiedzUsuń
  16. Bardzo lubię przemyślenia Hizumiego... wysnuwa ciekawe wnioski. Inteligentne i spostrzegawcze.
    Trzymam kciuki za powodzenie D'espa w tym konkursie :)). I nie mogę się doczekać opowieści Zero~

    OdpowiedzUsuń