Zgodnie z zamówieniem :)
Następne będzie "Le Ciel", a potem oneshoot Koichi (Mejibray) x Ryoga (BORN) - ostrzegam już, że to ostatnie jest psychiczne... (/.-)
Gara
założył nogę na nogę i posłał mi ciężkie spojrzenie. Ewidentnie chciał mnie
sprowokować, jednak tym razem nie zamierzałem ulegać mu, tak jak to miałem w
zwyczaju. Prychnąłem, trzymając niedopalonego papierosa w ustach i jednocześnie
szukając zapalniczki po kieszeniach.
-
Proszę – Die podsunął mi pod nos przedmiot, którego szukałem.
Spojrzałem na
czerwonowłosego bez wyrazu i przyjąłem zapalniczkę. Wokalistę strasznie
irytowała obecność gitarzysty z innego zespołu na naszej próbie. Mężczyźni próbowali
nie zwracać na siebie uwagi, ale Garze szło to co najmniej beznadziejnie. Kątem
oka wciąż widziałem jak ciemnowłosy zaciskał szczęki, a żyłka na jego skroni co
chwilę się ukazywała, co zdradzało jak bardzo przeszkadzało mu to. Daisuke
natomiast całą swoją uwagę skupiał na mnie i próbował zmusić mnie, abym i ja
zaabsorbował się nim – niestety bez skutku.
Z jednej strony chyba
właśnie tego pragnąłem – żeby Die w jakiś magiczny sposób zainteresował mnie do
tego stopnia, żebym w końcu nie zwracał uwagi na tę pieprzoną żyłkę na skroni
Gary i jego zaciśnięte szczęki! Żebym w końcu traktował go jak normalnego
człowieka, a nie fascynujący eksponat muzealny, z którym trzeba delikatnie się
obchodzić i najlepiej go nie dotykać; najlepiej stać od niego jak najdalej, aby
nawet powietrze, które wydychałem nie zaszkodziło mu – a jednocześnie nie dało
się o „od tak” zapomnieć o tym chłopaku i nawet, kiedy próbowałem od niego
odejść zawsze musiałem się odwrócić i spojrzeć na niego ten ostatni raz… który,
rzecz jasna, nie był ostatnim razem, bo Asada wyłapywał to moje spojrzenie i
nawiązywał między nami jakąś niewidzialną i nieokreśloną nić porozumienia,
która kazała mi do niego wrócić.
To się nazywa być między
młotem a kowadłem… Z jednej strony wokalista terroryzował mnie spojrzeniem, z
drugiej gitarzysta po raz drugi próbował złapać mnie na smycz. I komu tu się
poddać?
Odpaliłem papierosa i
zaciągnąłem się dymem do dna płuc, próbując nie oszaleć – a bynajmniej nie w
obecności tych dwóch pępków świata.
Siedziałem na krześle
naprzeciw Gary, który taksował mnie spojrzeniem. Ja natomiast utkwiłem wzrok w
punkcie bliżej nieokreślonym nad jego głową, próbując ignorować to, że jego
spojrzenie było jak stężony kwas, którym ktoś oblał mnie od stóp do głów, kiedy
nagle na kolana zwalił mi się czerwonowłosy. Jednocześnie założył mi ręce na
szyję. Niechętnie objąłem go, gdyż czułem, że chłopak zaraz zleciałby z moich
nóg, gdybym tego nie zrobił. Zaciągnąłem się i wypuściłem szary obłok z ust, po
czym gitarzysta ułożył głowę na moim ramieniu, przylegając do mnie całym
ciałem.
- Widzę, że wróciłeś na
stare śmieci, Tetsu – odezwał się jadowicie Gara, który wyglądał jakby zaraz
miał się na mnie rzucić i udusić gołymi rękami. – A może zostałeś na nie z
powrotem zaciągnięty? – spojrzał przelotnie na Andou. Oczy ciemnowłosego
błysnęły niemalże drapieżnie. Chłopak, którego trzymałem na kolanach już chciał
jakoś nieprzyjemnie odpowiedzieć prowokatorowi, ale na szczęśnie uprzedziłem
go.
- Jak widzisz… -
odpowiedziałem obojętnie, co Dai uznał chyba za potwierdzenie tego, że należę
już do niego, gdyż wtulił się we mnie jeszcze mocniej i wytknął język
wokaliście. Mówiłem, że on czasami zachowywał się jak dziecko?
Atmosfera pod zdechłym
Azorkiem…
***
Wyszliśmy ze studia, a
Die skakał wokół mnie szczęśliwy – aż w nadmiarze; nawet jak na niego.
Westchnąłem i otworzyłem samochód, po czym wsiadłem do niego. Włożyłem kluczyk
do stacyjki, kiedy nagle coś plasnęło. Zdziwiony spojrzałem na roześmianego
chłopaka, który właśnie wsiadł i zamknął za sobą drzwi.
- Coś się stało? –
zapytał nadal uśmiechnięty.
- Co ty tu robisz? –
podniosłem jedną brew.
- Wpraszam się do ciebie
– oznajmił wesoło, kładąc mi rękę na udzie. – Chyba nie masz nic przeciwko,
kochanie? – zapytał przesłodko.
- A co z Kaoru? –
zdobyłem się na cynizm.
- Pieprz go – skrzywiłem
się na jego słowa. – Znaczy… Nie przejmuj się nim. Tą sprawą zajmę się później
– jego ręka zawędrowała wyżej. – Jedźmy już do ciebie – szepnął uwodzącym
głosem i pocałował mnie w policzek.
***
Po kolejnym, ostrym
seksie z gitarzystą nie miałem nawet siły podnieść się i otworzyć drzwi, kiedy
ktoś zaczął w nie bezceremonialnie nawalać pięściami.
- Będę się zbierać,
kotku – Daisuke zapiął szarą bluzę i pochylił się nade mną by ostatni raz
pocałować.
- Zadzwoniłeś po Kaoru,
żeby po ciebie przyjechał?
- Tak – kiwnął głową i
założył buty, krzywiąc się, kiedy musiał się schylić. – Nie chcę tułać się
taryfami…
- Powiesz mu?
- O czym? O nas? –
upewnił się. – Oczywiście! Ale jeszcze nie teraz… Najpierw pomału będę pakował
jego rzeczy, aż nadejdzie dzień, kiedy wystawię dwie walizki do przedpokoju i
wskażę mu drzwi, oznajmiając, że ty się do mnie wprowadzasz, skarbie –
przeczesał palcami moje włosy.
- Brutalne – zaśmiałem
się. – Podoba mi się – uśmiechnąłem się cierpko, stawiając się w sytuacji
lidera zespołu czerwonowłosego. Nie lubiłem Kaoru, ale… cóż… to było trochę nie
na miejscu. On naprawdę kochał Die i doskonale o tym wiedziałem. On był
zdecydowany, a ja nie. Andou także nie był zdecydowany; kto wie, czy ja kiedyś
nie wystawię tak walizek z rzeczami gitarzysty? Albo on moich? Ten związek miał
wiele wątpliwości i składał się głównie z niedopowiedzeń… - Nie pakuj go znowu
aż tak szybko – dodałem.
- Jak sobie życzysz –
posłał mi całusa, po czym wyszedł z sypialni i otworzył drzwi, gdzie spotkał
swojego rozjuszonego kochanka. – Kaoru! Co tak długo?! – zbeształ go na „dzień
dobry”.
- Piętnaście minut na
ciebie czekałem! I co ty, do kurwy nędzy, robisz u Tetsu?! – wydarł się i
zaczął wyglądać w poszukiwaniu mojej szanownej osoby. Oparłem się o framugę
drzwi, jednocześnie zapinając pogniecione spodnie. Ciemnowłosy obrzucił mnie
nieprzyjemnym spojrzeniem i skrzywił się na mój widok.
- Interesy, skarbie.
Kanały przerzutowe na papierosy same się nie zrobią – prychnął. – A coś palić
trzeba – zachichotał i wyjął paczkę papierosów z kieszeni, po czym wsunął
między wargi ostatniego z nich. Odwrócił się i pomachał mi, uśmiechając się
miło, po czym przecisnął się między kochankiem a framugą i wyszedł na korytarz.
W tym momencie w dwóch susach doskoczyłem do lidera i złapałem go za rękę.
- Schowaj wszystkie
walizki, torby i temu podobne, i obserwuj, czy twoje rzeczy nie znikają ze
swoich miejsc – odezwałem się konspiracyjnym szeptem.
- Co? – zdziwił się.
- Jestem na tyle dobry,
że cię ostrzegam. Niedługo możesz się wynieść i zostać postawionym przed faktem
dokonanym. Nie pozwól sobie na to – spojrzałem na niego ostro. Chłopak wydawał
się niewiele rozumieć z moich słów, a wyraz jego twarzy niemo prosił o to, abym
powiedział coś jeszcze, ale to było niemożliwe. I tak za dużo mu przekazałem.
Odepchnąłem go od drzwi, po czym zamknąłem je tuż przed jego nosem i
przekręciłem klucz w zamku.
Nie minęła chwila, a już
ktoś znów zaczął dobijać się do moich drzwi. Westchnąłem rozżalony i
otworzyłem.
- Czego? – warknąłem. W
odpowiedzi zostałem oślepiony fleszem. Zamrugałem kilkakrotnie i przetarłem
oczy, po czym niepewnie znów je otworzyłem. – Hizumi, czy ciebie posrało?! –
krzyknąłem na chłopaka, który śmiał się do ekranu aparatu, który trzymał w rękach.
- Ale minę strzeliłeś –
zachichotał. – Idziemy robić zdjęcia? Podobno kiedyś to lubiłeś… Ładna dziś
pogoda. Nie będzie potrzeba lampy błyskowej – wyszczerzył się.
- Nigdzie nie idę –
chciałem i jemu zamknął drzwi przed nosem, ale nie dał się tak zbyć.
- Idziesz – poinformował
mnie i wepchnął w głąb mieszkania, po czym zaczął się po nim rozglądać.
- Czego szukasz? –
zmarszczyłem brwi. Był u mnie pierwszy raz. Ogólnie nigdy jakoś nie trzymałem
się z nim szczególnie blisko, dlatego dziwiło mnie jego najście. Czyżby… o nie!
Teraz on chciał się bawić w mojego nauczyciela?!
- Gdzie jest sypialnia?
– zapytał, a ja spojrzałem na niego jak na debila.
- A co ty chcesz od
mojej sypialni? Mam z kim sypiać, dziękuję! – prychnąłem, po czym pod siłą
nacisku jego wzroku dodałem ciszej. – Pierwsze drzwi na lewo.
Chłopak bez słowa wszedł
do pokoju i chwilę się tam krzątał, po czym wyszedł i rzucił czymś we mnie.
- Zakładaj koszulkę i
idziemy – poinformował mnie.
- Przecież powiedziałem,
że nigdzie nie idę! – zaprotestowałem. – Zresztą… Mam jeszcze parę spraw do
załatwienia na mieście… - próbowałem się wymigać.
- To się świetnie
składa. Załatwisz te wszystkie sprawy po drodze, bo jedziemy właśnie do miasta.
Będziemy kręcić się po centrum.
- Matko! Ty też będziesz
mnie tam ciągnąć?! Po co? Widzę po twojej minie, że nie odpuścisz, ale wybacz,
jestem zmęczony po prawie dwugodzinnym seksie i chciałbym odpocząć. Poza tym…
czemu chcesz jechać do centrum robić zdjęcia? Przecież na obrzeżach jest
ładniej. Więcej wolnej przestrzeni i w ogóle…
- Nawet nie wiesz, ile
piękna można znaleźć w centrum naszej stolicy – nie dawał za wygraną. – Wiem,
że nie chcesz tam jechać, bo nie lubisz ludzi, Tetsu. Ty nie lubisz każdego,
kto nie jest Garą albo Die. Nie lubisz ludzi, których nie znasz; nawet tych, z
którymi nie musisz rozmawiać. Po prostu irytuje cię to, że oni mają takie samo
prawo do egzystowania na tym świecie tak jak ty – a co gorsza, egzystują obok
ciebie. Ich sama obecność doprowadza cię do szału – spojrzał na mnie z
politowaniem. Oj, chyba Hizu nie zamierzał być tak litościwy jak Tatsu.
- Nieprawda – fuknąłem,
ale mimo wszystko założyłem koszulkę. Przecież ja nie Kaoru, żeby przyjmować
gości będąc do połowy roznegliżowanym.
- Prawda. Przykładem
tego jest choćby to, że mnie nie lubisz. A tak nawiązując do tego dwugodzinnego
seksu… To jest dla ciebie dużo? Dla Zero to jest gra wstępna… - zaśmiał się.
- A kto powiedział, że
cię nie lubię? Po prostu cię nie znam i jakoś nie fascynuje mnie to, ile twój
chłopak potrafi cię rżnąć… Zresztą to zależy jeszcze od tego jaki uke jest
„żywotny” – odbiłem piłeczkę.
- Nie znasz mnie i nie
lubisz jednocześnie. Przyznaj to! Nie chcesz mnie poznać, dlatego nie chcesz ze
mną wyjść! A tak na marginesie… Jestem bardzo „żywotny”, o to się nie martw –
uśmiechnął się oszczędnie.
- Nie znanie kogoś, a
nie lubienie to dwie różne sprawy, wiesz? I nie chodzi o to, że nie chcę cię
poznać, tylko to ty przyszedłeś w nieodpowiednim czasie! – broniłem się.
- Ja wiem, że to są dwie
różne sprawy – ale nie dla ciebie. Jak widać teoretycznie o tym wiesz, ale w
praktyce… tego nie stosujesz. Zamykasz się, Tetsu. W ten sposób nic nie
osiągniesz… a bynajmniej nie to, co byś chciał osiągnąć. I to twoje wieczne
zwalanie na kogoś winy… Nigdy nie jest twoja wina; nigdy! Lepiej jest zgonić na
kogoś, prawda? Ale powiedzmy sobie szczerze: zawsze przyjdę o nieodpowiedniej
porze, bo mnie nie lubisz – jak prawie całego społeczeństwa japońskiego i
ludności świata. Z siedmiu miliardów ludzi na Ziemi tolerujesz dwie. Nawet
własna matka cię irytuje; przyznaj mi rację!
- Nieprawda!
- Prawda! I skończyły ci
się argumenty!
- Hizumi, jak Boga
kocham, zaraz zrobię ci krzywdę… - warknąłem, zaciskając ręce w pięści.
- Przyznaj to! Przyznaj
to! Przyznaj to! Nie lubisz ludzi! Zamykasz się w sobie! Przyznaj to! –
krzyczał, podskakując, przez co był jeszcze bardziej irytujący.
- Dobra! Nie lubię cię i
mam cię dość! Przyznałem to, więc teraz daj mi święty spokój i wynocha! –
wskazałem mu drzwi. Hiroshi momentalnie się opanował i stanął w miejscu.
Ochłonął i uśmiechnął się do mnie ciepło, przez co totalnie zgłupiałem.
- Ty spełniłeś moją
prośbę, ja spełnię twoją – ukłonił się nisko i wyszedł, tak jak mu kazałem.
Cicho zamknął za sobą
drzwi, a ja przez dłuższą chwilę tępo się w nie wpatrywałem. Ostatnie zdanie
wypowiedziane przez niego odbiło się echem w mojej głowie. To taka… zależność? Niepewnie
sięgnąłem po klamkę i otworzyłem drzwi. Za nimi nadal stał były wokalista
D’espairsRay.
- Wiedziałem, że
zrozumiesz, bo tępy nie jesteś i nigdy nie byłeś – powiedział, gasząc papierosa
na ścianie i rzucając niedopałek na podłogę. – Tylko trochę się zagubiłeś…
Chodź, wyjaśnię ci wszystko po drodze – pociągnął mnie za rękę w stronę windy.
***
Hizumi zaprowadził mnie
do starej altanki, w której po raz pierwszy spotkałem Garę. Chłopak w
międzyczasie, kiedy szliśmy do tego parku robił zdjęcia. Ja nie wziąłem aparatu
– od pewnego czasu stał się on dla mnie urządzeniem zakazanym. Za każdym razem,
kiedy brałem go w ręce wspomnienia zalewały mój umysł, co, wbrew temu, co ktoś
mógłby pomyśleć, nie było wcale przyjemnym doświadczeniem. Usiadłem na
kamiennych, popękanych płytach i ostrożnie oparłem się o próchniejące drewno
owinięte przez dziki bluszcz. Hizu nie wszedł do środka, a jedynie przykucnął
przy wejściu i zaczął robić mi zdjęcia.
- Co ty robisz? –
spojrzałem na niego gniewnie. – Przestań – spuściłem głowę doznając również
mało przyjemnego deja vu. Chłopak wykonał moje polecenie i zajął miejsce obok
mnie. Wcisnął mi w ręce aparat, pokazując po kolei zdjęcia, które mi wykonał. –
Usuń to – warknąłem. Znów przypomniał mi się Gara…
- Wiem, że próbujesz
zapomnieć. Czasem zapomnienie jest najlepszym rozwiązaniem… a czasem zupełnie
odwrotnie. To wszystko odnosi się do zależności międzyludzkich – wzruszył
ramionami.
- Ee? – spojrzałem na
niego jak na kogoś niespełna rozumu. – Nie rozumiem.
- Dobrze, że
przynajmniej masz odwagę to przyznać – uśmiechnął się delikatnie. – To jest coś
podobnego do naszego sporu w twoim mieszkaniu. Ty wykonałeś to, o co cię
prosiłem, ja wykonałem to, o co ty prosiłeś. Oczywiście w życiu nie zawsze jest
tak pięknie, bo nie wszyscy ludzie będą chcieli iść z tobą na ugodę, ale to był
tylko taki przykład. Może wyjaśnię ci to na twoim życiu, tak bardziej
ogólnikowo: wpadłeś w błędne koło. Izolujesz się od ludzi, więc oni też się od
ciebie chcą odizolować, co ty rozumiesz jako delikatną sugestię, że jesteś
niechciany. Uważasz, że oni nie lubią ciebie, więc ty nie lubisz ich. Człowiek
ma taki system ochronny, który każe mu zapomnieć o tym, co niedobrego spotkało
go w życiu, o tym, co go skrzywdziło. Dlatego często osoby, które padły ofiarą,
na przykład, gwałtu prawie zawsze nie pamiętają twarzy gwałciciela. I to
również działa u ciebie. Ty próbujesz zapomnieć o ludziach, więc oni też nie
chcą o tobie pamiętać. Tylko nie wiesz, że porwałeś się z motyką na księżyc –
nie da się zapomnieć o całym świecie! Tetsu, ludzie to świat! Gdyby nie ludzka
praca nie byłoby dzisiaj Tokio, tego apartamentowca, w którym mieszkasz, tej
altanki, w której teraz siedzimy! To wszystko to ludzka praca – nasza praca, a
więc można powiedzieć, że to po prostu… my, ludzie. Świadectwo, które po sobie
zostawiliśmy – spojrzał na mnie pytająco. – Rozumiesz już?
- Chcesz mi powiedzieć,
że mam być bardziej otwarty?
- Dokładnie – kiwnął
głową.
- Czyli… jeśli nie
jestem otwarty i nie chcę poznawać ludzi, oni też nie chcą mnie poznawać i
wydają opinię o mnie, że jestem jakiś dziwny i nie warto się ze mną zadawać. Zależy
mi tylko na Garze lub Die, jednak w tym ferworze, w którym chcę zapomnieć o
ludziach, którzy wydali o mnie taką niepochlebną opinię, próbuję zapomnieć
również o Asadzie i Andou, co przekłada się na to, że…
- Gara zachowuje się jak
się zachowuje, a Die szaleje i robi co mu się żywnie podoba – prychnął. –
Wiesz, czasem nie trzeba czekać na reakcję innych, czasem tą reakcję trzeba
spowodować – poklepał mnie po ramieniu i wstał. – Nie oszukujmy się, obaj wiemy
jaki jest Daisuke. Dasz mu palec, on weźmie całą rękę – jak wsadzisz rękę do
kieszeni, to on też ci tak zrobi i nie będzie patrzył na konsekwencje swojego
czynu. Ja go widzę jako faceta, który mimo swoich lat, jeszcze nie dorósł.
Kaoru kocha tego dzieciaka całym sercem i stara się go chronić jak tylko
potrafi. Ma do niego naprawdę ogrom cierpliwości; odpowiedz sobie, czy ty też
potrafiłbyś okazać jej aż tyle? A jeżeli nawet tak, to przez jaki okres czasu?
Die to przykład człowieka, który wywołuje reakcję, nie czekając na nią. Sam do
ciebie przyszedł. Ale to, że on chce wywołać reakcję, nie oznacza, że ty musisz
mu rzeczywiście ulegać. Wiesz, nie chcę ci nic sugerować, ale ja zawsze uważam,
że skoro coś raz się zakończyło to nie ma sensu wracać do tego pięćdziesiąt
razy… Może JUŻ powinieneś dać sobie spokój z Die? Szczególnie, że on… sam wiesz
jaki jest; zresztą nie będę się powtarzał. Gara ma tak samo ciężki charakter
jak ty, ale… to on jest tą stroną, która łaknie okazywania wobec niej miłości w
bardzo dobitny sposób…
- Chcesz powiedzieć, że
mimo iż nie byłeś u nas w sypialni to domyślasz się, że to on był uke? –
niepewnie skinął głową. – Masz rację… Ale czy tu znowu nie ma tej zależności
międzyludzkiej?... To nie będzie tak, że kiedy ja okażę mu uczucie to on mi
też? – zacząłem głośno rozmyślać.
- Wiesz… Te zależności
międzyludzkie różnie wyglądają między różnymi ludźmi. Słabo znam Garę, ale
widzę, że się męczycie. Nie znam cię zbyt dobrze, ale chcę ci pomóc –
uśmiechnął się. – Jakby co wiesz, gdzie mnie szukać – odwrócił się i odszedł.
„Może te wszystkie nauki
tych moich „nauczycieli” nie są takie głupie? Może… oni rzeczywiście nie chcą
dla mnie źle?... Bo w sumie… to wszystko, co powiedział mi Tatsu i Hizu… miało
sens i przełożenie na życie codzienne; co gorsza na moje życie codzienne, co
potwierdzało choćby to, że chłopcy zawsze tłumaczyli mi wszystko na przykładach
sytuacji, z którymi nierzadko się spotykałem…”
Ktoś mógłby powiedzieć,
że po dojściu do takiego wniosku z pewnością musiałbym od chwili obecnej zacząć
stosować się do wszystkich rad, które zostały mi udzielone przez najbliższe
kilka dni – nic bardziej mylnego. Nawet nie wiesz, drogi Czytelniku, jak trudno
jest zmienić choćby odrobinę swoje życie; a co dopiero wywrócić je do góry
nogami… A jako że byłem człowiekiem nerwowym, który chce wszystko teraz, już i
natychmiast moja metamorfoza zakończyła się na, tym razem, samotnym wieczorze z
butelką whisky i rozbitą szklanką, której nie mogłem utrzymać w roztrzęsionych
dłoniach.
Smutne? Nie do końca – gdyby
nie alkohol z pewnością nie porwałbym się na wycieczkę przez pół miasta, żeby
stanąć porządnie przyćmiony niemałą dawką bursztynowego trunku pod drzwiami
Makoto. Przez chwilę zastanawiałem się, jak ja się tutaj, do ciężkiej cholery,
znalazłem, bo drogi bynajmniej nie pamiętałem, aż w końcu bezpardonowo zacząłem
napierdalać do drzwi.
- Gara wiem, że tam
jesteś! Otwieraj! – zacząłem się drzeć.
Przez dłuższą chwilę nic
się nie działo. Potem usłyszałem kilka szeptów, aż w końcu drzwi stanęły
otworem, a w nich wokalista w…
- Tetsu, co ty tu
robisz? – zapytał oschle. Jego słowa były jak pociski z lodu. Jebany, zimowy
książę się znalazł… - Jesteś kompletnie pijany! – fuknął.
- A ty to abstynent? –
prychnąłem i szarpnąłem go za szarą bluzę, którą miał na sobie. – No tak
totalnie zalany to nie jestem… bo poznam to nawet w grobie – potrząsnąłem nim.
– To nie jest twoja bluza. A na całe twoje nieszczęście wiem do kogo ona
należy… - syknąłem, zataczając się.
- Nie wiem, o czym
mówisz – wzruszył ramionami i wyrwał się z mojego uścisku. – Zresztą… nie będę
rozmawiał z tobą w takim stanie! – odwrócił się i chciał zamknąć drzwi, ale
uniemożliwiłem mu to.
Wcisnąłem się do jego
mieszkania i rozejrzałem. Pusto; no tak, mogłem się domyśleć, że nie znajdę go
na środku pokoju. Pewnie kazał mu się ukryć – choćby na wszelki wypadek.
- Wyłaź Die! Wiem,
cholero, że gdzieś tu się ukrywasz! – krzyknąłem na całe gardło.
- Oszalałeś! – wrzasnął
Gara. – Co niby miałby u mnie robić Die? Czy ty jesteś normalny?! Przecież
dobrze wiesz, że od dłuższego czasu nie utrzymujemy już ciepłych stosunków –
wywrócił oczyma i założył ręce na piersi, będąc pewnym tego, co mówi.
- Nigdy nie widziałem
bardziej przekonującego kłamcy niż ty, Makoto – uśmiechnąłem się do niego
krzywo. – No! Śmiało, Dai! Miej tą cywilną odwagę pokazać mi się!
W pokoju po lewej coś ciężko
westchnęło, następnie skrzypnęło, a po chwili na korytarzu, w którym staliśmy
pojawił się czerwonowłosy. Wokalista spojrzał zszokowany, a jednocześnie
wściekły na gitarzystę. Zgadywałem, że nie spodziewał się tego, iż Dai naprawdę
się ujawni.
- Daj spokój, Gara. On i
tak wiedział – wytłumaczył się Andou. Ciemnowłosy spojrzał na mnie
wstrząśnięty.
- Asada, za jakiego ty
masz mnie idiotę? – spojrzałem na niego z wyższością. Pierwszy raz wzbudziłem w
tym chłopaku uczucia, które odmalowałyby się na jego twarzy tak wyraźnie. –
Mimo wszystko muszę ci pogratulować, Andou. Świetnie to wymyśliłeś. Można
powiedzieć na ciebie wiele złego, ale na pewno nie to, że nie jesteś pomysłowy
i nie masz wyobraźni – zaśmiałem się gorzko.
- Kiedy się
zorientowałeś? – zapytał chłodno, a raczej mroźnie, Daisuke.
- Wiesz… Mam kilka
takich dobrych wróżek, które z każdym spotkaniem otwierają mi szerzej oczy. Na
razie były dwie, ale myślę, że to nie koniec. Dziś jedna zasugerowała mi, żebym
zastanowił się nad tobą… zawsze badałem pod tym względem Garę – spojrzałem na
chłopaka, o którym teraz mówiłem. – Badałem każdy twój ruch i przyglądałem mu
się z nabożnością… Dziś z tej samej perspektywy oceniłem i ciebie – znów
zwróciłem się do gitarzysty. – Zobaczyłem wiele pojedynczych puzzli, które
razem składały się w jedną całość. Cholera, nie chciałem w to wierzyć! Aż
musiałem się napić! – znów zaśmiałem się niewesoło. – Nie wiedziałem, że
potrafisz być taką szują, Die… Chciałeś mieć każdego z nas; przywiązywałeś nas
do siebie różnymi zagraniami psychologicznymi i nie powiem, nawet dobrze ci to
wychodziło. Skłóciłeś nas między sobą, żebyśmy nie myśleli zbiorowo – wiadomo,
że co dwie, czy nawet trzy głowy to nie jedna i razem moglibyśmy na coś wpaść; ba,
wydałoby się, że po prostu się kurwisz – spojrzałem na niego z obrzydzeniem. –
Miałeś ze mną największy problem, więc poświęciłeś mi najwięcej czasu, ale
przecież nie mogłeś zapomnieć także o Garze i Kaoru… prawda? Kaoru zaczął cię
nudzić, bo z nim prowadziłeś „legalny” związek i tylko on kochał cię tak
naprawdę. Gara został twoim przyjacielem, z którym równie dobrze jak pogadać,
mogłeś także się przespać, a ja… kim ja byłem dla ciebie? Jakbyś to ładnie
określił?
- Kochankiem. Odskocznią
od pozostałej dwójki, kiedy tamci mi się znudzili – uśmiechnął się wrednie, a
Asada wybałuszył na niego oczy.
- Znudzili…? – szepnął
zszokowany wokalista.
- Chciałeś mieć
wszystkich, Dai, nie będziesz miał nikogo – zaśmiałem się okrutnie. – Gara już
wie – wie o tym, że oszukiwałeś jego, Kaoru i mnie, skłóciłeś naszą trójkę i
bawiłeś się nami – wie już, że oszukiwałeś nas wciskając słodkie kłamstewka…
Jego już straciłeś, mnie także… Kaoru zaraz się dowie – wzruszyłem ramionami.
- Myślisz, że ci
uwierzy? – prychnął. – Prędzej już ty byś ode mnie odszedł. Wiem, że nie
odejdziesz, Tetsu. Jesteś za słaby. To było takie zagranie, tak? Chcesz, żebym
poświęcał ci najwięcej uwagi z tej trójki? Proszę bardzo – rozłożył ręce,
podkreślając tym gestem jaki on to też jest „szczodry”. – Przyszedłeś mnie
odbić, mój rycerzu na białym koniu? – zaśmiał się.
- Nie – pokręciłem głową
i uśmiechnąłem się drapieżnie. – Przyszedłem porozmawiać z Garą, ale skoro sam
już się do wszystkiego przyznałeś, to chyba temat zakończony? Oczywiście
jeszcze tylko odwiedzę Kaoru i wszystko wróci do porządku dziennego… -
odwróciłem się na pięcie i chciałem wyjść.
- Nic mu nie powiesz! –
syknął czerwonowłosy, szarpiąc mnie za ramię. W jego oczach zobaczyłem strach.
Dopiero teraz zrozumiał, że nie żartowałem.
- Przecież mówiłeś, że
Kaoru to przeszłość… - szepnął zagubiony Makoto.
- Widzisz? Wpadłeś –
zaśmiałem się w twarz gitarzyście. – Chciałeś mieć wszystkich, nie będziesz
miał nikogo – wyszedłem, trzaskając drzwiami.
ojej.. nie wiem co więcej mogę napisać.. tyle emocji i wydarzeń, że muszę to przeczytać jeszcze raz i przyswoić.. o matulko...
OdpowiedzUsuńcudownie *u*
dużo weny :*
Ja cież pierdziele... Ciekawe, co teraz... No i czy Gara i Tetsu będą razem...?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i - jak zwykle - życzę dużo weny. :)
o blogerr mnie juz kocha... wcbodze... paczam...paczam jeszcze chwile i... OESU ; ; GARA X TETSU ;ω; po 10 minutowej radosci moglam przeczytac... z problemami typu Fuji i moje uke xD sie skupic nie moglam >.>
OdpowiedzUsuńw oglle to... zgubilam sie w tym opku o.O serio... takie pranie muzgu se fuuu~ ale Hizu to najlepsze... wrazenie pierwsze: niedorozwiniety chomiczek i kofeina we krwi... wrazenie drugie... on jednak tylko udawal... xD nie no genialne!
a Die... no nielubie goscia w opkach o.O (nie czyta opkow o Deg) zawsze jest taki mhroczny i zUy i w ogole pojawia sie on i cos niszczy >.< (ale tak ogole to nic do niego nie mam)
Tetsu zmadrzal... zawsze wiadzialam ze to taki madry wychudzony patyczak ^^ tylko co z Gara?? GARA ZMADRZYJ! i uwazaj na kregoslup ; ; naprawde uwazaj...
I TERAZ TETSU POPYLA DO KAORU I WYZNA MU PRAWDE... ALBO NIE DIE GO ZATRZYMA I... POWIE MU ZE TO BYLO ZAPLANOWANE! *szatanski smiech* nie no zartuje...
no ale sie rozpisalam o.O normalnie jak nigdy >.> weno ic do innego pokoju no ; ;
we... ZDROWIA ZYCZE!! i caluje ;**
Jej!!1 Kochana ty to masz talent w pisaniu zagmatwanych rzeczy! Pogubiłam się w pewnym momencie i musiałam przeczytać go kilka razy:d
OdpowiedzUsuńTa część jak i poprzednie bardzo mi się podobała i już nie mogę doczekać się ciągu dalszego.
O cholera! Daisuke teraz przegiął na całej linii. Ciekawe czy ktoś na końcu z nim zostanie czy będzie sam. W sumie to zasługuje na drugą opcję... I dobrze mu tak.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, nie stać mnie na dłuższy komentarz po sześciogodzinnej sesji z angielskim (fakt, że z przerwami, no ale..). Idę umierać dalej x_x
*-* Nie umiem komentować więc powiem tylko, że rozdział zajebisty i opłacało się czekać *-*
OdpowiedzUsuńEee, co ja tu chciałam napisać...? Tak to jest, kiedy czyta się wcześniej, a pisze komentarz po paru dniach. Część udało mi się przeczytać w środę na telefonie, ale pojechałam do babci i nie było wifi i jakoś mi to zniknęło, następnego dnia jakimś cudem odzyskałam tę stronę na fonie i doczytałam, ale to był czwartek xD Taaak, tyle dni bez wifi ;_; Ale jestem już w domu!
OdpowiedzUsuńNo więc... *przypomina sobie, co przeczytała wcześniej* Już trochę zapomniałam, co tam było w poprzednich i musiałam ogarnąć, co tam robią diry! XD Ale ok, już wiem. Tak się zdziwiłam, jak czytam o Merry, a tam Die i Kaoru O.oo ale już w porządku, przypomniałam sobie. Szkoda mi Kaoru, no. Tak bezczelnie chcą mu wystawić rzeczy i nagle powiedzieć, ze go się nie kocha? To okrucieństwo ;__;
Die, jesteś niedobry, paskudny i... brzydko, brzydko, panie Andou. Tak, Tetsu dobrze powiedział, że chciałeś mieć wszystkich, a nie będziesz miał nikogo. I dobrze ci tak, bicz xP
Hizu, bawisz się w psychologa? To dobrze, mamy coś wspólnego :3
No i wiedziałam, że zapomnę, co chciałam napisać... ;< wiedziałam, ze tak będzie, ale trudno. Rozdzialik bardzo fajny, i cieszę się, że włączasz w akcję postaci z innych zespołów. SO CUTE <3 (jak zresztą wszystko inne dla mnie, zawsze i wszędzie so cute) XD
Cuuudoooowneee <333
OdpowiedzUsuńSuper!
OdpowiedzUsuń