Gara x Tetsu 4


Zgodnie z zamówieniem :)
Następne będzie "Le Ciel", a potem oneshoot Koichi (Mejibray) x Ryoga (BORN) - ostrzegam już, że to ostatnie jest psychiczne... (/.-)            

Gara założył nogę na nogę i posłał mi ciężkie spojrzenie. Ewidentnie chciał mnie sprowokować, jednak tym razem nie zamierzałem ulegać mu, tak jak to miałem w zwyczaju. Prychnąłem, trzymając niedopalonego papierosa w ustach i jednocześnie szukając zapalniczki po kieszeniach.
            - Proszę – Die podsunął mi pod nos przedmiot, którego szukałem.
Spojrzałem na czerwonowłosego bez wyrazu i przyjąłem zapalniczkę. Wokalistę strasznie irytowała obecność gitarzysty z innego zespołu na naszej próbie. Mężczyźni próbowali nie zwracać na siebie uwagi, ale Garze szło to co najmniej beznadziejnie. Kątem oka wciąż widziałem jak ciemnowłosy zaciskał szczęki, a żyłka na jego skroni co chwilę się ukazywała, co zdradzało jak bardzo przeszkadzało mu to. Daisuke natomiast całą swoją uwagę skupiał na mnie i próbował zmusić mnie, abym i ja zaabsorbował się nim – niestety bez skutku.
Z jednej strony chyba właśnie tego pragnąłem – żeby Die w jakiś magiczny sposób zainteresował mnie do tego stopnia, żebym w końcu nie zwracał uwagi na tę pieprzoną żyłkę na skroni Gary i jego zaciśnięte szczęki! Żebym w końcu traktował go jak normalnego człowieka, a nie fascynujący eksponat muzealny, z którym trzeba delikatnie się obchodzić i najlepiej go nie dotykać; najlepiej stać od niego jak najdalej, aby nawet powietrze, które wydychałem nie zaszkodziło mu – a jednocześnie nie dało się o „od tak” zapomnieć o tym chłopaku i nawet, kiedy próbowałem od niego odejść zawsze musiałem się odwrócić i spojrzeć na niego ten ostatni raz… który, rzecz jasna, nie był ostatnim razem, bo Asada wyłapywał to moje spojrzenie i nawiązywał między nami jakąś niewidzialną i nieokreśloną nić porozumienia, która kazała mi do niego wrócić.
To się nazywa być między młotem a kowadłem… Z jednej strony wokalista terroryzował mnie spojrzeniem, z drugiej gitarzysta po raz drugi próbował złapać mnie na smycz. I komu tu się poddać?
Odpaliłem papierosa i zaciągnąłem się dymem do dna płuc, próbując nie oszaleć – a bynajmniej nie w obecności tych dwóch pępków świata.
Siedziałem na krześle naprzeciw Gary, który taksował mnie spojrzeniem. Ja natomiast utkwiłem wzrok w punkcie bliżej nieokreślonym nad jego głową, próbując ignorować to, że jego spojrzenie było jak stężony kwas, którym ktoś oblał mnie od stóp do głów, kiedy nagle na kolana zwalił mi się czerwonowłosy. Jednocześnie założył mi ręce na szyję. Niechętnie objąłem go, gdyż czułem, że chłopak zaraz zleciałby z moich nóg, gdybym tego nie zrobił. Zaciągnąłem się i wypuściłem szary obłok z ust, po czym gitarzysta ułożył głowę na moim ramieniu, przylegając do mnie całym ciałem.
- Widzę, że wróciłeś na stare śmieci, Tetsu – odezwał się jadowicie Gara, który wyglądał jakby zaraz miał się na mnie rzucić i udusić gołymi rękami. – A może zostałeś na nie z powrotem zaciągnięty? – spojrzał przelotnie na Andou. Oczy ciemnowłosego błysnęły niemalże drapieżnie. Chłopak, którego trzymałem na kolanach już chciał jakoś nieprzyjemnie odpowiedzieć prowokatorowi, ale na szczęśnie uprzedziłem go.
- Jak widzisz… - odpowiedziałem obojętnie, co Dai uznał chyba za potwierdzenie tego, że należę już do niego, gdyż wtulił się we mnie jeszcze mocniej i wytknął język wokaliście. Mówiłem, że on czasami zachowywał się jak dziecko?
Atmosfera pod zdechłym Azorkiem…

***

Wyszliśmy ze studia, a Die skakał wokół mnie szczęśliwy – aż w nadmiarze; nawet jak na niego. Westchnąłem i otworzyłem samochód, po czym wsiadłem do niego. Włożyłem kluczyk do stacyjki, kiedy nagle coś plasnęło. Zdziwiony spojrzałem na roześmianego chłopaka, który właśnie wsiadł i zamknął za sobą drzwi.
- Coś się stało? – zapytał nadal uśmiechnięty.
- Co ty tu robisz? – podniosłem jedną brew.
- Wpraszam się do ciebie – oznajmił wesoło, kładąc mi rękę na udzie. – Chyba nie masz nic przeciwko, kochanie? – zapytał przesłodko.
- A co z Kaoru? – zdobyłem się na cynizm.
- Pieprz go – skrzywiłem się na jego słowa. – Znaczy… Nie przejmuj się nim. Tą sprawą zajmę się później – jego ręka zawędrowała wyżej. – Jedźmy już do ciebie – szepnął uwodzącym głosem i pocałował mnie w policzek.

***

Po kolejnym, ostrym seksie z gitarzystą nie miałem nawet siły podnieść się i otworzyć drzwi, kiedy ktoś zaczął w nie bezceremonialnie nawalać pięściami.
- Będę się zbierać, kotku – Daisuke zapiął szarą bluzę i pochylił się nade mną by ostatni raz pocałować.
- Zadzwoniłeś po Kaoru, żeby po ciebie przyjechał?
- Tak – kiwnął głową i założył buty, krzywiąc się, kiedy musiał się schylić. – Nie chcę tułać się taryfami…
- Powiesz mu?
- O czym? O nas? – upewnił się. – Oczywiście! Ale jeszcze nie teraz… Najpierw pomału będę pakował jego rzeczy, aż nadejdzie dzień, kiedy wystawię dwie walizki do przedpokoju i wskażę mu drzwi, oznajmiając, że ty się do mnie wprowadzasz, skarbie – przeczesał palcami moje włosy.
- Brutalne – zaśmiałem się. – Podoba mi się – uśmiechnąłem się cierpko, stawiając się w sytuacji lidera zespołu czerwonowłosego. Nie lubiłem Kaoru, ale… cóż… to było trochę nie na miejscu. On naprawdę kochał Die i doskonale o tym wiedziałem. On był zdecydowany, a ja nie. Andou także nie był zdecydowany; kto wie, czy ja kiedyś nie wystawię tak walizek z rzeczami gitarzysty? Albo on moich? Ten związek miał wiele wątpliwości i składał się głównie z niedopowiedzeń… - Nie pakuj go znowu aż tak szybko – dodałem.
- Jak sobie życzysz – posłał mi całusa, po czym wyszedł z sypialni i otworzył drzwi, gdzie spotkał swojego rozjuszonego kochanka. – Kaoru! Co tak długo?! – zbeształ go na „dzień dobry”.
- Piętnaście minut na ciebie czekałem! I co ty, do kurwy nędzy, robisz u Tetsu?! – wydarł się i zaczął wyglądać w poszukiwaniu mojej szanownej osoby. Oparłem się o framugę drzwi, jednocześnie zapinając pogniecione spodnie. Ciemnowłosy obrzucił mnie nieprzyjemnym spojrzeniem i skrzywił się na mój widok.
- Interesy, skarbie. Kanały przerzutowe na papierosy same się nie zrobią – prychnął. – A coś palić trzeba – zachichotał i wyjął paczkę papierosów z kieszeni, po czym wsunął między wargi ostatniego z nich. Odwrócił się i pomachał mi, uśmiechając się miło, po czym przecisnął się między kochankiem a framugą i wyszedł na korytarz. W tym momencie w dwóch susach doskoczyłem do lidera i złapałem go za rękę.
- Schowaj wszystkie walizki, torby i temu podobne, i obserwuj, czy twoje rzeczy nie znikają ze swoich miejsc – odezwałem się konspiracyjnym szeptem.
- Co? – zdziwił się.
- Jestem na tyle dobry, że cię ostrzegam. Niedługo możesz się wynieść i zostać postawionym przed faktem dokonanym. Nie pozwól sobie na to – spojrzałem na niego ostro. Chłopak wydawał się niewiele rozumieć z moich słów, a wyraz jego twarzy niemo prosił o to, abym powiedział coś jeszcze, ale to było niemożliwe. I tak za dużo mu przekazałem. Odepchnąłem go od drzwi, po czym zamknąłem je tuż przed jego nosem i przekręciłem klucz w zamku.
Nie minęła chwila, a już ktoś znów zaczął dobijać się do moich drzwi. Westchnąłem rozżalony i otworzyłem.
- Czego? – warknąłem. W odpowiedzi zostałem oślepiony fleszem. Zamrugałem kilkakrotnie i przetarłem oczy, po czym niepewnie znów je otworzyłem. – Hizumi, czy ciebie posrało?! – krzyknąłem na chłopaka, który śmiał się do ekranu aparatu, który trzymał w rękach.
- Ale minę strzeliłeś – zachichotał. – Idziemy robić zdjęcia? Podobno kiedyś to lubiłeś… Ładna dziś pogoda. Nie będzie potrzeba lampy błyskowej – wyszczerzył się.
- Nigdzie nie idę – chciałem i jemu zamknął drzwi przed nosem, ale nie dał się tak zbyć.
- Idziesz – poinformował mnie i wepchnął w głąb mieszkania, po czym zaczął się po nim rozglądać.
- Czego szukasz? – zmarszczyłem brwi. Był u mnie pierwszy raz. Ogólnie nigdy jakoś nie trzymałem się z nim szczególnie blisko, dlatego dziwiło mnie jego najście. Czyżby… o nie! Teraz on chciał się bawić w mojego nauczyciela?!
- Gdzie jest sypialnia? – zapytał, a ja spojrzałem na niego jak na debila.
- A co ty chcesz od mojej sypialni? Mam z kim sypiać, dziękuję! – prychnąłem, po czym pod siłą nacisku jego wzroku dodałem ciszej. – Pierwsze drzwi na lewo.
Chłopak bez słowa wszedł do pokoju i chwilę się tam krzątał, po czym wyszedł i rzucił czymś we mnie.
- Zakładaj koszulkę i idziemy – poinformował mnie.
- Przecież powiedziałem, że nigdzie nie idę! – zaprotestowałem. – Zresztą… Mam jeszcze parę spraw do załatwienia na mieście… - próbowałem się wymigać.
- To się świetnie składa. Załatwisz te wszystkie sprawy po drodze, bo jedziemy właśnie do miasta. Będziemy kręcić się po centrum.
- Matko! Ty też będziesz mnie tam ciągnąć?! Po co? Widzę po twojej minie, że nie odpuścisz, ale wybacz, jestem zmęczony po prawie dwugodzinnym seksie i chciałbym odpocząć. Poza tym… czemu chcesz jechać do centrum robić zdjęcia? Przecież na obrzeżach jest ładniej. Więcej wolnej przestrzeni i w ogóle…
- Nawet nie wiesz, ile piękna można znaleźć w centrum naszej stolicy – nie dawał za wygraną. – Wiem, że nie chcesz tam jechać, bo nie lubisz ludzi, Tetsu. Ty nie lubisz każdego, kto nie jest Garą albo Die. Nie lubisz ludzi, których nie znasz; nawet tych, z którymi nie musisz rozmawiać. Po prostu irytuje cię to, że oni mają takie samo prawo do egzystowania na tym świecie tak jak ty – a co gorsza, egzystują obok ciebie. Ich sama obecność doprowadza cię do szału – spojrzał na mnie z politowaniem. Oj, chyba Hizu nie zamierzał być tak litościwy jak Tatsu.
- Nieprawda – fuknąłem, ale mimo wszystko założyłem koszulkę. Przecież ja nie Kaoru, żeby przyjmować gości będąc do połowy roznegliżowanym.
- Prawda. Przykładem tego jest choćby to, że mnie nie lubisz. A tak nawiązując do tego dwugodzinnego seksu… To jest dla ciebie dużo? Dla Zero to jest gra wstępna… - zaśmiał się.
- A kto powiedział, że cię nie lubię? Po prostu cię nie znam i jakoś nie fascynuje mnie to, ile twój chłopak potrafi cię rżnąć… Zresztą to zależy jeszcze od tego jaki uke jest „żywotny” – odbiłem piłeczkę.
- Nie znasz mnie i nie lubisz jednocześnie. Przyznaj to! Nie chcesz mnie poznać, dlatego nie chcesz ze mną wyjść! A tak na marginesie… Jestem bardzo „żywotny”, o to się nie martw – uśmiechnął się oszczędnie.
- Nie znanie kogoś, a nie lubienie to dwie różne sprawy, wiesz? I nie chodzi o to, że nie chcę cię poznać, tylko to ty przyszedłeś w nieodpowiednim czasie! – broniłem się.
- Ja wiem, że to są dwie różne sprawy – ale nie dla ciebie. Jak widać teoretycznie o tym wiesz, ale w praktyce… tego nie stosujesz. Zamykasz się, Tetsu. W ten sposób nic nie osiągniesz… a bynajmniej nie to, co byś chciał osiągnąć. I to twoje wieczne zwalanie na kogoś winy… Nigdy nie jest twoja wina; nigdy! Lepiej jest zgonić na kogoś, prawda? Ale powiedzmy sobie szczerze: zawsze przyjdę o nieodpowiedniej porze, bo mnie nie lubisz – jak prawie całego społeczeństwa japońskiego i ludności świata. Z siedmiu miliardów ludzi na Ziemi tolerujesz dwie. Nawet własna matka cię irytuje; przyznaj mi rację!
- Nieprawda!
- Prawda! I skończyły ci się argumenty!
- Hizumi, jak Boga kocham, zaraz zrobię ci krzywdę… - warknąłem, zaciskając ręce w pięści.
- Przyznaj to! Przyznaj to! Przyznaj to! Nie lubisz ludzi! Zamykasz się w sobie! Przyznaj to! – krzyczał, podskakując, przez co był jeszcze bardziej irytujący.
- Dobra! Nie lubię cię i mam cię dość! Przyznałem to, więc teraz daj mi święty spokój i wynocha! – wskazałem mu drzwi. Hiroshi momentalnie się opanował i stanął w miejscu. Ochłonął i uśmiechnął się do mnie ciepło, przez co totalnie zgłupiałem.
- Ty spełniłeś moją prośbę, ja spełnię twoją – ukłonił się nisko i wyszedł, tak jak mu kazałem.
Cicho zamknął za sobą drzwi, a ja przez dłuższą chwilę tępo się w nie wpatrywałem. Ostatnie zdanie wypowiedziane przez niego odbiło się echem w mojej głowie. To taka… zależność? Niepewnie sięgnąłem po klamkę i otworzyłem drzwi. Za nimi nadal stał były wokalista D’espairsRay.
- Wiedziałem, że zrozumiesz, bo tępy nie jesteś i nigdy nie byłeś – powiedział, gasząc papierosa na ścianie i rzucając niedopałek na podłogę. – Tylko trochę się zagubiłeś… Chodź, wyjaśnię ci wszystko po drodze – pociągnął mnie za rękę w stronę windy.

***

Hizumi zaprowadził mnie do starej altanki, w której po raz pierwszy spotkałem Garę. Chłopak w międzyczasie, kiedy szliśmy do tego parku robił zdjęcia. Ja nie wziąłem aparatu – od pewnego czasu stał się on dla mnie urządzeniem zakazanym. Za każdym razem, kiedy brałem go w ręce wspomnienia zalewały mój umysł, co, wbrew temu, co ktoś mógłby pomyśleć, nie było wcale przyjemnym doświadczeniem. Usiadłem na kamiennych, popękanych płytach i ostrożnie oparłem się o próchniejące drewno owinięte przez dziki bluszcz. Hizu nie wszedł do środka, a jedynie przykucnął przy wejściu i zaczął robić mi zdjęcia.
- Co ty robisz? – spojrzałem na niego gniewnie. – Przestań – spuściłem głowę doznając również mało przyjemnego deja vu. Chłopak wykonał moje polecenie i zajął miejsce obok mnie. Wcisnął mi w ręce aparat, pokazując po kolei zdjęcia, które mi wykonał. – Usuń to – warknąłem. Znów przypomniał mi się Gara…
- Wiem, że próbujesz zapomnieć. Czasem zapomnienie jest najlepszym rozwiązaniem… a czasem zupełnie odwrotnie. To wszystko odnosi się do zależności międzyludzkich – wzruszył ramionami.
- Ee? – spojrzałem na niego jak na kogoś niespełna rozumu. – Nie rozumiem.
- Dobrze, że przynajmniej masz odwagę to przyznać – uśmiechnął się delikatnie. – To jest coś podobnego do naszego sporu w twoim mieszkaniu. Ty wykonałeś to, o co cię prosiłem, ja wykonałem to, o co ty prosiłeś. Oczywiście w życiu nie zawsze jest tak pięknie, bo nie wszyscy ludzie będą chcieli iść z tobą na ugodę, ale to był tylko taki przykład. Może wyjaśnię ci to na twoim życiu, tak bardziej ogólnikowo: wpadłeś w błędne koło. Izolujesz się od ludzi, więc oni też się od ciebie chcą odizolować, co ty rozumiesz jako delikatną sugestię, że jesteś niechciany. Uważasz, że oni nie lubią ciebie, więc ty nie lubisz ich. Człowiek ma taki system ochronny, który każe mu zapomnieć o tym, co niedobrego spotkało go w życiu, o tym, co go skrzywdziło. Dlatego często osoby, które padły ofiarą, na przykład, gwałtu prawie zawsze nie pamiętają twarzy gwałciciela. I to również działa u ciebie. Ty próbujesz zapomnieć o ludziach, więc oni też nie chcą o tobie pamiętać. Tylko nie wiesz, że porwałeś się z motyką na księżyc – nie da się zapomnieć o całym świecie! Tetsu, ludzie to świat! Gdyby nie ludzka praca nie byłoby dzisiaj Tokio, tego apartamentowca, w którym mieszkasz, tej altanki, w której teraz siedzimy! To wszystko to ludzka praca – nasza praca, a więc można powiedzieć, że to po prostu… my, ludzie. Świadectwo, które po sobie zostawiliśmy – spojrzał na mnie pytająco. – Rozumiesz już?
- Chcesz mi powiedzieć, że mam być bardziej otwarty?
- Dokładnie – kiwnął głową.
- Czyli… jeśli nie jestem otwarty i nie chcę poznawać ludzi, oni też nie chcą mnie poznawać i wydają opinię o mnie, że jestem jakiś dziwny i nie warto się ze mną zadawać. Zależy mi tylko na Garze lub Die, jednak w tym ferworze, w którym chcę zapomnieć o ludziach, którzy wydali o mnie taką niepochlebną opinię, próbuję zapomnieć również o Asadzie i Andou, co przekłada się na to, że…
- Gara zachowuje się jak się zachowuje, a Die szaleje i robi co mu się żywnie podoba – prychnął. – Wiesz, czasem nie trzeba czekać na reakcję innych, czasem tą reakcję trzeba spowodować – poklepał mnie po ramieniu i wstał. – Nie oszukujmy się, obaj wiemy jaki jest Daisuke. Dasz mu palec, on weźmie całą rękę – jak wsadzisz rękę do kieszeni, to on też ci tak zrobi i nie będzie patrzył na konsekwencje swojego czynu. Ja go widzę jako faceta, który mimo swoich lat, jeszcze nie dorósł. Kaoru kocha tego dzieciaka całym sercem i stara się go chronić jak tylko potrafi. Ma do niego naprawdę ogrom cierpliwości; odpowiedz sobie, czy ty też potrafiłbyś okazać jej aż tyle? A jeżeli nawet tak, to przez jaki okres czasu? Die to przykład człowieka, który wywołuje reakcję, nie czekając na nią. Sam do ciebie przyszedł. Ale to, że on chce wywołać reakcję, nie oznacza, że ty musisz mu rzeczywiście ulegać. Wiesz, nie chcę ci nic sugerować, ale ja zawsze uważam, że skoro coś raz się zakończyło to nie ma sensu wracać do tego pięćdziesiąt razy… Może JUŻ powinieneś dać sobie spokój z Die? Szczególnie, że on… sam wiesz jaki jest; zresztą nie będę się powtarzał. Gara ma tak samo ciężki charakter jak ty, ale… to on jest tą stroną, która łaknie okazywania wobec niej miłości w bardzo dobitny sposób…
- Chcesz powiedzieć, że mimo iż nie byłeś u nas w sypialni to domyślasz się, że to on był uke? – niepewnie skinął głową. – Masz rację… Ale czy tu znowu nie ma tej zależności międzyludzkiej?... To nie będzie tak, że kiedy ja okażę mu uczucie to on mi też? – zacząłem głośno rozmyślać.
- Wiesz… Te zależności międzyludzkie różnie wyglądają między różnymi ludźmi. Słabo znam Garę, ale widzę, że się męczycie. Nie znam cię zbyt dobrze, ale chcę ci pomóc – uśmiechnął się. – Jakby co wiesz, gdzie mnie szukać – odwrócił się i odszedł.
„Może te wszystkie nauki tych moich „nauczycieli” nie są takie głupie? Może… oni rzeczywiście nie chcą dla mnie źle?... Bo w sumie… to wszystko, co powiedział mi Tatsu i Hizu… miało sens i przełożenie na życie codzienne; co gorsza na moje życie codzienne, co potwierdzało choćby to, że chłopcy zawsze tłumaczyli mi wszystko na przykładach sytuacji, z którymi nierzadko się spotykałem…”
Ktoś mógłby powiedzieć, że po dojściu do takiego wniosku z pewnością musiałbym od chwili obecnej zacząć stosować się do wszystkich rad, które zostały mi udzielone przez najbliższe kilka dni – nic bardziej mylnego. Nawet nie wiesz, drogi Czytelniku, jak trudno jest zmienić choćby odrobinę swoje życie; a co dopiero wywrócić je do góry nogami… A jako że byłem człowiekiem nerwowym, który chce wszystko teraz, już i natychmiast moja metamorfoza zakończyła się na, tym razem, samotnym wieczorze z butelką whisky i rozbitą szklanką, której nie mogłem utrzymać w roztrzęsionych dłoniach.
Smutne? Nie do końca – gdyby nie alkohol z pewnością nie porwałbym się na wycieczkę przez pół miasta, żeby stanąć porządnie przyćmiony niemałą dawką bursztynowego trunku pod drzwiami Makoto. Przez chwilę zastanawiałem się, jak ja się tutaj, do ciężkiej cholery, znalazłem, bo drogi bynajmniej nie pamiętałem, aż w końcu bezpardonowo zacząłem napierdalać do drzwi.
- Gara wiem, że tam jesteś! Otwieraj! – zacząłem się drzeć.
Przez dłuższą chwilę nic się nie działo. Potem usłyszałem kilka szeptów, aż w końcu drzwi stanęły otworem, a w nich wokalista w…
- Tetsu, co ty tu robisz? – zapytał oschle. Jego słowa były jak pociski z lodu. Jebany, zimowy książę się znalazł… - Jesteś kompletnie pijany! – fuknął.
- A ty to abstynent? – prychnąłem i szarpnąłem go za szarą bluzę, którą miał na sobie. – No tak totalnie zalany to nie jestem… bo poznam to nawet w grobie – potrząsnąłem nim. – To nie jest twoja bluza. A na całe twoje nieszczęście wiem do kogo ona należy… - syknąłem, zataczając się.
- Nie wiem, o czym mówisz – wzruszył ramionami i wyrwał się z mojego uścisku. – Zresztą… nie będę rozmawiał z tobą w takim stanie! – odwrócił się i chciał zamknąć drzwi, ale uniemożliwiłem mu to.
Wcisnąłem się do jego mieszkania i rozejrzałem. Pusto; no tak, mogłem się domyśleć, że nie znajdę go na środku pokoju. Pewnie kazał mu się ukryć – choćby na wszelki wypadek.
- Wyłaź Die! Wiem, cholero, że gdzieś tu się ukrywasz! – krzyknąłem na całe gardło.
- Oszalałeś! – wrzasnął Gara. – Co niby miałby u mnie robić Die? Czy ty jesteś normalny?! Przecież dobrze wiesz, że od dłuższego czasu nie utrzymujemy już ciepłych stosunków – wywrócił oczyma i założył ręce na piersi, będąc pewnym tego, co mówi.
- Nigdy nie widziałem bardziej przekonującego kłamcy niż ty, Makoto – uśmiechnąłem się do niego krzywo. – No! Śmiało, Dai! Miej tą cywilną odwagę pokazać mi się!
W pokoju po lewej coś ciężko westchnęło, następnie skrzypnęło, a po chwili na korytarzu, w którym staliśmy pojawił się czerwonowłosy. Wokalista spojrzał zszokowany, a jednocześnie wściekły na gitarzystę. Zgadywałem, że nie spodziewał się tego, iż Dai naprawdę się ujawni.
- Daj spokój, Gara. On i tak wiedział – wytłumaczył się Andou. Ciemnowłosy spojrzał na mnie wstrząśnięty.
- Asada, za jakiego ty masz mnie idiotę? – spojrzałem na niego z wyższością. Pierwszy raz wzbudziłem w tym chłopaku uczucia, które odmalowałyby się na jego twarzy tak wyraźnie. – Mimo wszystko muszę ci pogratulować, Andou. Świetnie to wymyśliłeś. Można powiedzieć na ciebie wiele złego, ale na pewno nie to, że nie jesteś pomysłowy i nie masz wyobraźni – zaśmiałem się gorzko.
- Kiedy się zorientowałeś? – zapytał chłodno, a raczej mroźnie, Daisuke.
- Wiesz… Mam kilka takich dobrych wróżek, które z każdym spotkaniem otwierają mi szerzej oczy. Na razie były dwie, ale myślę, że to nie koniec. Dziś jedna zasugerowała mi, żebym zastanowił się nad tobą… zawsze badałem pod tym względem Garę – spojrzałem na chłopaka, o którym teraz mówiłem. – Badałem każdy twój ruch i przyglądałem mu się z nabożnością… Dziś z tej samej perspektywy oceniłem i ciebie – znów zwróciłem się do gitarzysty. – Zobaczyłem wiele pojedynczych puzzli, które razem składały się w jedną całość. Cholera, nie chciałem w to wierzyć! Aż musiałem się napić! – znów zaśmiałem się niewesoło. – Nie wiedziałem, że potrafisz być taką szują, Die… Chciałeś mieć każdego z nas; przywiązywałeś nas do siebie różnymi zagraniami psychologicznymi i nie powiem, nawet dobrze ci to wychodziło. Skłóciłeś nas między sobą, żebyśmy nie myśleli zbiorowo – wiadomo, że co dwie, czy nawet trzy głowy to nie jedna i razem moglibyśmy na coś wpaść; ba, wydałoby się, że po prostu się kurwisz – spojrzałem na niego z obrzydzeniem. – Miałeś ze mną największy problem, więc poświęciłeś mi najwięcej czasu, ale przecież nie mogłeś zapomnieć także o Garze i Kaoru… prawda? Kaoru zaczął cię nudzić, bo z nim prowadziłeś „legalny” związek i tylko on kochał cię tak naprawdę. Gara został twoim przyjacielem, z którym równie dobrze jak pogadać, mogłeś także się przespać, a ja… kim ja byłem dla ciebie? Jakbyś to ładnie określił?
- Kochankiem. Odskocznią od pozostałej dwójki, kiedy tamci mi się znudzili – uśmiechnął się wrednie, a Asada wybałuszył na niego oczy.
- Znudzili…? – szepnął zszokowany wokalista.
- Chciałeś mieć wszystkich, Dai, nie będziesz miał nikogo – zaśmiałem się okrutnie. – Gara już wie – wie o tym, że oszukiwałeś jego, Kaoru i mnie, skłóciłeś naszą trójkę i bawiłeś się nami – wie już, że oszukiwałeś nas wciskając słodkie kłamstewka… Jego już straciłeś, mnie także… Kaoru zaraz się dowie – wzruszyłem ramionami.
- Myślisz, że ci uwierzy? – prychnął. – Prędzej już ty byś ode mnie odszedł. Wiem, że nie odejdziesz, Tetsu. Jesteś za słaby. To było takie zagranie, tak? Chcesz, żebym poświęcał ci najwięcej uwagi z tej trójki? Proszę bardzo – rozłożył ręce, podkreślając tym gestem jaki on to też jest „szczodry”. – Przyszedłeś mnie odbić, mój rycerzu na białym koniu? – zaśmiał się.
- Nie – pokręciłem głową i uśmiechnąłem się drapieżnie. – Przyszedłem porozmawiać z Garą, ale skoro sam już się do wszystkiego przyznałeś, to chyba temat zakończony? Oczywiście jeszcze tylko odwiedzę Kaoru i wszystko wróci do porządku dziennego… - odwróciłem się na pięcie i chciałem wyjść.
- Nic mu nie powiesz! – syknął czerwonowłosy, szarpiąc mnie za ramię. W jego oczach zobaczyłem strach. Dopiero teraz zrozumiał, że nie żartowałem.
- Przecież mówiłeś, że Kaoru to przeszłość… - szepnął zagubiony Makoto.
- Widzisz? Wpadłeś – zaśmiałem się w twarz gitarzyście. – Chciałeś mieć wszystkich, nie będziesz miał nikogo – wyszedłem, trzaskając drzwiami.

9 komentarzy:

  1. ojej.. nie wiem co więcej mogę napisać.. tyle emocji i wydarzeń, że muszę to przeczytać jeszcze raz i przyswoić.. o matulko...

    cudownie *u*

    dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja cież pierdziele... Ciekawe, co teraz... No i czy Gara i Tetsu będą razem...?
    Pozdrawiam i - jak zwykle - życzę dużo weny. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. o blogerr mnie juz kocha... wcbodze... paczam...paczam jeszcze chwile i... OESU ; ; GARA X TETSU ;ω; po 10 minutowej radosci moglam przeczytac... z problemami typu Fuji i moje uke xD sie skupic nie moglam >.>

    w oglle to... zgubilam sie w tym opku o.O serio... takie pranie muzgu se fuuu~ ale Hizu to najlepsze... wrazenie pierwsze: niedorozwiniety chomiczek i kofeina we krwi... wrazenie drugie... on jednak tylko udawal... xD nie no genialne!
    a Die... no nielubie goscia w opkach o.O (nie czyta opkow o Deg) zawsze jest taki mhroczny i zUy i w ogole pojawia sie on i cos niszczy >.< (ale tak ogole to nic do niego nie mam)

    Tetsu zmadrzal... zawsze wiadzialam ze to taki madry wychudzony patyczak ^^ tylko co z Gara?? GARA ZMADRZYJ! i uwazaj na kregoslup ; ; naprawde uwazaj...

    I TERAZ TETSU POPYLA DO KAORU I WYZNA MU PRAWDE... ALBO NIE DIE GO ZATRZYMA I... POWIE MU ZE TO BYLO ZAPLANOWANE! *szatanski smiech* nie no zartuje...

    no ale sie rozpisalam o.O normalnie jak nigdy >.> weno ic do innego pokoju no ; ;

    we... ZDROWIA ZYCZE!! i caluje ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Jej!!1 Kochana ty to masz talent w pisaniu zagmatwanych rzeczy! Pogubiłam się w pewnym momencie i musiałam przeczytać go kilka razy:d

    Ta część jak i poprzednie bardzo mi się podobała i już nie mogę doczekać się ciągu dalszego.

    OdpowiedzUsuń
  5. O cholera! Daisuke teraz przegiął na całej linii. Ciekawe czy ktoś na końcu z nim zostanie czy będzie sam. W sumie to zasługuje na drugą opcję... I dobrze mu tak.
    Przepraszam, nie stać mnie na dłuższy komentarz po sześciogodzinnej sesji z angielskim (fakt, że z przerwami, no ale..). Idę umierać dalej x_x

    OdpowiedzUsuń
  6. *-* Nie umiem komentować więc powiem tylko, że rozdział zajebisty i opłacało się czekać *-*

    OdpowiedzUsuń
  7. Eee, co ja tu chciałam napisać...? Tak to jest, kiedy czyta się wcześniej, a pisze komentarz po paru dniach. Część udało mi się przeczytać w środę na telefonie, ale pojechałam do babci i nie było wifi i jakoś mi to zniknęło, następnego dnia jakimś cudem odzyskałam tę stronę na fonie i doczytałam, ale to był czwartek xD Taaak, tyle dni bez wifi ;_; Ale jestem już w domu!
    No więc... *przypomina sobie, co przeczytała wcześniej* Już trochę zapomniałam, co tam było w poprzednich i musiałam ogarnąć, co tam robią diry! XD Ale ok, już wiem. Tak się zdziwiłam, jak czytam o Merry, a tam Die i Kaoru O.oo ale już w porządku, przypomniałam sobie. Szkoda mi Kaoru, no. Tak bezczelnie chcą mu wystawić rzeczy i nagle powiedzieć, ze go się nie kocha? To okrucieństwo ;__;
    Die, jesteś niedobry, paskudny i... brzydko, brzydko, panie Andou. Tak, Tetsu dobrze powiedział, że chciałeś mieć wszystkich, a nie będziesz miał nikogo. I dobrze ci tak, bicz xP
    Hizu, bawisz się w psychologa? To dobrze, mamy coś wspólnego :3
    No i wiedziałam, że zapomnę, co chciałam napisać... ;< wiedziałam, ze tak będzie, ale trudno. Rozdzialik bardzo fajny, i cieszę się, że włączasz w akcję postaci z innych zespołów. SO CUTE <3 (jak zresztą wszystko inne dla mnie, zawsze i wszędzie so cute) XD

    OdpowiedzUsuń
  8. Cuuudoooowneee <333

    OdpowiedzUsuń