2. Pierwsza noc
–
Niedługo osiemnasta, o dziewiętnastej otwierają, więc możemy zacząć się już
przygotowywać. Nauczę cię robić makijaż – obiecał. – Nie ma innego wyjścia –
dopowiedział szybko, widząc moją minę.
Okazało się, że makijaż
był całkiem przyjemny. W sumie… spodobało mi się manipulowanie własnym wyglądem
– używając czerni i metalicznych odcieni szarości, wyglądałem drapieżnie, kiedy
natomiast stawiałam na delikatne odcienie bieli i beżów, wyglądałem niewinnie
i, jak to określił Will, wręcz rozkosznie. Mój współlokator stwierdził, że już
wcześniej musiałem być zniewieściały, skoro podobało mi się siedzenie przed
lustrem i przeglądanie się w nim.
W końcu nadeszła godzina
dziewiętnasta, a serce podeszło mi do gardła. Oprócz makijażu, Will pomógł
wybrać mi ubrania i dobrać fryzurę. Ubrałem się w czarne legginsy i coś
białego, tuniko-podobnego; owa bluzka, którą założyłem miała bardzo długie,
szerokie rękawy sięgające mi niemalże do samych kolan, głęboki dekolt i
odsłaniała ramiona. Była szeroka i bardzo wygodna, a w dodatku wykonana z
przyjemnego w dotyku materiału.
- Tak tu o nas dbają? –
zapytałem zdziwiony.
- Tak – przytaknął
chłopak. –Kiedy prosisz o ciuchy, zawsze dostaniesz te z najwyższej półki; ale tu
nie chodzi o to, żeby nam dogodzić… Chodzi o to, abyśmy lepiej się prezentowali
i kusili możliwie jak najwięcej potencjalnych klientów – westchnął ciężko.
Chwilę później do drzwi
pokoju zapukał Karyu, który w geście powitania ucałował moją dłoń. Następnie ujął
mnie pod łokieć i sprowadził po schodach piętro niżej. Will szedł za nami,
przez co miałem wrażenie, że kroczył w moim cieniu, a mój „opiekun” specjalnie
promuje mnie już na wejściu. Pomieszczenie, w którym się znaleźliśmy wyglądało
jak bawialnia w barokowym zamku. Jak zwykle wszystko opływało tu w przepych.
Parkiet był wykonany z ciemnego drewna, takiego samego, z jakiego zostały
wykonane schody, którymi zeszliśmy. Ich podstawa była znacznie szersza niż
szczyt, dlatego kiedy spojrzałem na nie z dołu, zauważyłem, że zostały wykonane
na kształt trójkąta – początkowe stopnie były bardzo długie, a wyższe coraz
mniejsze. Na ścianach zostały pozawieszane wielkie obrazy przedstawiające
przyrodę nieożywioną, a same ściany zostały obklejone kremową tapetą w złote i
miedziane wzory. Naprzeciw schodów mieścił się wielki, biały kominek, w którym
palił się ogień. Pod ścianami czekali już potencjalni klienci, przyglądający
się wchodzącym „opiekunom” ze swoimi „podopiecznymi”. Na środku sali w okręgu
zostało ustawione kilkanaście masywnych krzeseł, na których siedziało już kilku
chłopców; wszyscy byli mniej więcej w moim wieku. Karyu poprowadził mnie w
stronę najbliższego wolnego krzesła i gestem dłoni kazał mi usiąść.
Bezzwłocznie wykonałem jego polecenie, po czym rudzielec oddalił się ode mnie;
wmieszał się w tłum klientów i obserwował mnie z daleka. Podczas gdy inni chłopcy
uśmiechali się zalotnie do podstarzałych mężczyzn, z którymi zapewne dzisiaj
będą musieli spędzić noc, ja spuściłem głowę i wbiłem wzrok w podłogę. Nie
miałem odwagi jej podnieść. Czułem na sobie ciekawskie spojrzenia, które wcale
nie dodawały mi odwagi. Przełknąłem głośno ślinę i zacisnąłem mocno dłonie na
szerokim siedzisku krzesła.
Goście zaczęli krążyć
wokół nas, przyglądając się nam. Użyłem liczby mnogiej, choć tak naprawdę
miałem wrażenie, że gapią się tylko i wyłącznie na mnie. Nadal nie podnosząc
głowy, kątem oka przyglądałem się osobom, które kręciły się najbliżej mnie.
Byli to głowie, tak jak już wcześniej wspomniałem, mężczyźni po czterdziestce,
ubrani w bardzo drogie eleganckie stroje, które miały odzwierciedlić ich
majątek. Przyszło tu także kilka młodszych oraz całkiem siwych panów,
zauważyłem też cztery, czy pięć kobiet w długich sukniach… Zastanawiałem się,ile
będą trwać te podchody i kiedy w końcu ktoś do mnie podejdzie i zaprowadzi
dopokoju. Zadrżałem… dopiero teraz uświadomiłem sobie, jak bardzo się tego
bałem. Przecież… zupełnie nie wiedziałem, co miałbym zrobić, a nawet nie
zapytałem o to Willa! Nie przyszło mi to do głowy!
Wykrakałem. Jakiś facet
w bordowej marynarce ruszył w moją stronę, a ja zacząłem się stresować. Nagle
do sali wbiegł Hizumi. Odwróciłem głowę w jego stronę i już miałem odpowiedzieć
uśmiechem na przyjazne spojrzenie, które mi rzucił, jednak w tym momencie niespodziewanie
z tłumu wyłonił się Karyu. Podszedł do bruneta i szarpnął go za ramię, szepcząc
mu coś na ucho, przy czym marszczył brwi. Widocznie nie był zadowolony z tego,
że Hizu pojawił się tutaj…
- Jeśli nie ja, to on –
powiedział głośno, a jego głos odbił się echem. Mówiąc to, wskazał dłonią na
mężczyznę w bordowej marynarce, który zatrzymał się w pół kroku i zmierzył
nowoprzybyłego groźnym spojrzeniem. – Och, najmocniej przepraszam panie Burton
– ukłonił się niezbyt nisko. – Oczywiście to nie było żadne oskarżenie –
uśmiechnął się sztucznie. – Tak, jak kiedyś zwrócił mi pan uwagę, powinienem
bardziej panować nad swoim niewyparzonym językiem i przede wszystkim nad tym,
jak głośno mówię – szybko podszedł do faceta i złapał go za łokieć. – Czy byłby
pan łaskaw mi wybaczyć?
- Oczywiście, panie
Yoshida – burknął tamten, tęskno spoglądając w moją stronę. Hizumi widocznie
grał na zwłokę… ale dlaczego i po co? – Ale niech mi to będzie ostatni raz…
Naprawdę, jeśli już chce pan kogoś omawiaćza placami, niech przynajmniej robi
pan to ciszej – fuknął, po czym chciał podejść do mnie, jednak brunet szarpnął
go.
- Jeszcze raz
przepraszam. Chciałbym to panu jakoś wynagrodzić, choć zapewniam, że nie były
to żadne pomówienia ani oskarżenia względem pana – pociągnął go w stronę wyjścia.
Mężczyzna sapnął niezadowolony, jednak najwidoczniej nie wypadało mu odmówić.
Bo co miał powiedzieć? „Nie przepraszaj mnie, bo zaraz ktoś zabierze mi sprzed
nosa chłopaka, którego chciałem zaciągnąć do pokoju i…”… Nawet w myślach nie
chciałem kończyć tego zdania. Obaj wyszli.
Kilku kolejnych rzucało
sobie wyzywające spojrzenia i zaczęli się do mnie zbliżać. O matko… jeszcze
gorzej – jęknąłem w myślach. Pierwszy podszedł do mnie wąsaty, postawny
mężczyzna w popielatym garniturze, przez co wyglądał jak polityk… ale co niby
miał robić polityk w burdelu? Ach, zapomniałem, że to Francja… Tu takie rzeczy
nie były szokujące; a bynajmniej tak twierdził Will – wierzyłemmu, bo cóż
innego mogłem zrobić? Przecież nie miałem własnych wspomnień, a doświadczenia
(o ile takie posiadałem) utraciłem przez zanik pamięci…
- Witaj, azjatycki
chłopczyku – przywitał się i dotknął opuszkami zrogowaciałych palców mojego
policzka, uśmiechając się… w przerażający dla mnie sposób.
Ktoś zaczął się
przepychać przez ludzi.Po chwili ze zgromadzenia znów wyłonił się Hizu, który
złapał mnie za rękę i pociągnął, zmuszając w ten sposób, abym wstał.
Przyciągnął mnie do siebie i objął jedną ręką w pasie.
- Ta azjatycka piękność
jest moja – fuknął, po czym skierował się ze mną z powrotem w stronę schodów.
Kilka osób zaczęło
rzucać nieprzyjemne komentarze pod jego adresem, jednak się tym nie przejął.
Wspięliśmy się po schodach na wyższe piętro, po czym Hizumi poprowadził mnie w
przeciwny korytarz do tego, którym szedłem razem z rudzielcem. Dziwnie się
czułem, kiedy on mnie prowadził, a nie ja jego… W sumie, ja tu mieszkałem, nie?
Ale, jak widać, on znał ten budynek lepiej niż ja, bo przecież utraciłem
pamięć. Ciekawiło mnie, czy Hizumi często tutaj przychodził…
Zastanawiałem się, czy
nie powinienem podziękować mu za ratunek od tych zboczeńców… kiedy nagle sobie
uświadomiłem, że ja przecież w żadnym stopniu nie znam Hizumiego! Nie wiem, czy
jest taki sam jak inni, czy może nawet jeszcze gorszy… Przypomniał mi się
incydent sprzed kilku godzin, kiedy to brunet przyciskał do ściany Willa,
niemal go w nią wbijając, dając mu ostatnią szansę na zwrot pieniędzy. Wystraszyłem
się nieco…
Doszliśmy na koniec
korytarza. Hizumi podszedł do ostatnich drzwi, otworzył jei wszedł, ciągnąc
mnie za sobą. Zamknął drzwi od środka na klucz, zapewne, żeby… nikt nam, to
znaczy mu, nie przeszkadzał; zadrżałem z przerażenia, zdając sobie sprawę, że
to, co nieuniknione stanie się już niedługo… dokładnie za chwilę…
- Nie bój się –
przyciągnął mnie do siebie i objął w pasie. – Mówiłem, że cię nie skrzywdzę –
uśmiechnął się ciepło i przeczesał moje włosy w ten sam sposób, w jaki zrobił
to w moimpokoju.
Jego słowa wcale mnie
nie uspokoiły. Stałem jak słup soli w jego objęciach i z przerażeniem
wpatrywałem się w niego. Serce waliło mi jak szalone, a w głowie nieprzyjemnie
huczało…
- Ja… Znaczy… -
zająknąłem się.
- Spokojnie. Wszystkiego
cię nauczę – szepnął mi na ucho, przybliżając się do mnie jeszcze bardziej i
zacieśniając uścisk.
Zaraz po tym jak to
powiedział, zjechał dłońmi z moich pleców na pośladki, a następnie wziął mnie
na ręce. Pisnąłem, nie spodziewając się tego, na co zachichotał cicho.
Odruchowo oplotłem go nogami w pasie i rękami za szyję, żeby nie spaść. Położył
mnie delikatnie na łóżku, a następnie usiadł na mnie okrakiem.
- Więc, Zero… -
uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco i powoli zaczął o mnie ocierać. – To twój
pierwszy raz po utracie pamięci, tak? – zapytał, a ja spojrzałem na niego
zdziwiony.
- Skąd wiesz?
- Karyu mi powiedział –
zaczął gładzić moją szyję. – Nie miał wyboru; mógł oddać cię w moje ręce albo
komuś innemu, kto z pewnością by cię skrzywdził – nachylił się nade mną i
zaczął całować od prawego obojczyka w górę. Zatrzymał się przy linii szczęki. –
Więc jak? To twój pierwszy raz?
- T… Tak – szepnąłem
cicho, a on owiał moje ucho gorącym oddechem. Przeszły mnie dreszcze.
- Obiecuję, że będę
delikatny, ale mimo wszystko i tak możesz poczuć dyskomfort – polizał moje
ucho, a ja zarumieniłem się. – Nie opierajsię i nie wyrywaj, a na pewno na tym
skorzystasz, rozumiesz? – upewnił się.
- Mhm… - mruknąłem na
potwierdzenie.
Podwinął moją bluzkę i
zaczął mnie dotykać. Zachłysnąłem się powietrzem, kiedy poczułem zimne palce na
podbrzuszu. Odsłonił mój brzuch i przejechał dłońmi po bokach mojego ciała.
Uśmiechnął się do siebie, po czym zdjął ze mnie górną część garderoby. Zaczął
całować mnie wzdłuż mostka, a następnie językiem drażnić prawy sutek.
Wciągnąłem głośno powietrze. Drugi podszczypywał dłonią. Pomrukiwałem cichutko,
starając się nad sobą panować, jednak to nie było takie proste, jak mogłoby się
wydawać. Kiedy znudziło mu się to zajęcie, wznowił pocałunki, którymi obsypywał
moją klatkę piersiową i brzuch. Kiedy doszedł do pępka, wsunął do niego język,
a ja położyłem ręce na jego barkach, delikatnie je masując. Następnie brunet
uniósł delikatnie moje biodra i zdjął ze mnie legginsy. Leżałem pod nim w samej
bieliźnie i czułem się co najmniej… źle. Dorodne rumieńce wykwitły na mojej
twarzy, huczenie w głowie wzmogło się, a do tego wszystkiego doszedł jeszcze
ból brzucha i odruch wymiotny. Hizumi wyprostował się i ogarnął mnie wzrokiem,
przekrzywiając głowę. Spojrzał na mnie z bólem w oczach i nachylił się nade mną
ponownie.
- Wiem, że gdybyś miał
wybór, nigdy byś tego nie zrobił – założył mi włosy za ucho, które uwolniły się
z klamry, spiętej z tyłu głowy w mało wyszukanej fryzurze. – Ale niestety nie
masz wyboru… Oszczędziłbym ci tego i mógłbym przesiedzieć tu z tobą całą noc
grając w karty, czy po prostu gadając o pierdołach, ale to nie miałoby wtedy
sensu. Wiesz, że od dziś każdy twój dzień będzie wyglądał właśnie tak –
skrzywił się. – W końcu musiałbyś się komuś oddać; a janie chcę dla ciebie źle.
Chcę, żebyś wiedział, czego mogą od ciebie oczekiwać klienci – spojrzał mi w
oczy. – Proszę, nie bój się mnie… naprawdę nie ma czego – uśmiechnął się do
mnie miło, a ja spróbowałem odpowiedzieć mu tym samym, chociaż nie byłem
pewien, czy mi się udało. Chciał mnie pocałować, kiedy nagle zebrałem w sobie
tyle odwagi, by się odezwać:
- Hizu? – zapytałem
cicho.
- Tak? – spojrzał na
mnie uważnie.
- A zagrasz kiedyś ze
mną w karty? – chłopak zaśmiał się serdecznie, a ja widząc, że naprawdę nie
chce mnie skrzywdzić, rozluźniłem się nieco i również pozwoliłem sobie na
szczery uśmiech.
- Pewnie – zgodził się.
- Jutro? –
zaproponowałem.
- Zobaczymy… Nie wiem,
czy jutro, ale obiecuję, że wpadnę pograć z tobą w karty – ponownie zaśmiał
się, po czym pocałował mnie.
Objąłem go za szyję i
oddawałem pieszczotę. Rozchyliłem usta, kiedy polizał moją dolną wargę. Wsunął
język do środka, co nieco mnie skrępowało. Nie wiedziałem, jak miałem się
zachować, jednak zaraz mnie nakierował, wciąż zachęcając mój język do zabawy.
Nasze koniuszki splotły się w erotycznym tańcu. Hizumiał wprawę i świetnie całował.
Całkowicie mu się oddałem, gdyż to, co robił, podobało mi się i sprawiało
przyjemność.
Jedną ręką opierał się
na wysokości mojej głowy, a drugą gładził moje udo, powoli zbliżając się do
krocza. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę z tego, że leżałem już prawie
nagi, a on wciąż był kompletnie ubrany. Zacząłem rozpinać guziki kamizelki,
którą miał na sobie, a następnie koszuli. Przejechałem dłonią po jego
odsłoniętym torsie. Nie mogłem zdjąć z
niego ubrań, gdyż nie chciał mi w tym pomóc i nie oderwał ode mnie dłoni.
Wsunął rękę pod moją bieliznę. Mój jęk zatonął w jego pełnych wargach, które
ściśle przylegały do moich. Palcami przesuwał po całej długości mojego
przyrodzenia, wywołując u mnie dreszcze i kolejne jęknięcia, które skutecznie
tłumił. Zaczął mnie onanizować. Zalała mnie fala gorąca. „Obiecuję, że będę
delikatny, ale mimo wszystko i tak możesz poczuć dyskomfort” – przypomniały mi
się jego słowa. Zacząłem zastanawiać się, o co też mogło mu chodzić z tym
dyskomfortem? Przecież było mi tak dobrze…
Hizumi zdjął ze mnie
bokserki, po czym wyprostował się i zsunął z siebie kamizelkę oraz koszulę.
Spojrzał na mnie raz jeszcze i uśmiechnął się, a ja speszyłem się, odruchowo
złączając uda i próbując zasłonić wiadome miejsce. Niestety, Hizu nie pozwolił
mi na to i ponownie rozłożył przed sobą moje nogi. Nachylił się nad moim
kroczem i polizał żołądź. Jęknąłem głośno, zaciskając dłonie na pościeli.
Chłopak uśmiechnął się, po czym przejechał językiem po prąciu. Wypuściłem
powietrze z płuc, na chwile zapominając jak się oddycha. Następnie wziął do ust
żołądź i zaczął delikatnie ssać i drażnić mnie językiem. Dłońmi masował
wewnętrzne strony moich ud. Chwilę się tak ze mną bawił, po czym wziął mnie
całego w usta i zaczął poruszać głową w przód i w tył, liżąc i ssąc, od czasu
do czasu przygryzając. Zrobiło mi się gorąco, a odruch wymiotny i ból brzucha
ustąpiły. W głowie nadal huczało, ale już nie tak nieprzyjemnie; teraz był to
jedynie głuchy odgłos pędzącej krwi pompowanej przez zawrotnie szybko bijące
serce. Po niedługim czasie doszedłem w jego ustach z krzykiem. Brunet przełknął
wszystko, oblizując się.
- Dobrze, że jestem
twoim pierwszym – zaśmiał się niby obrażony, a ja zarumieniłem się obficie.
- Prze… Przepraszam –
wysapałem.
- Nie szkodzi, ale…
klienci raczej tego nie lubią, chociaż sam Bóg nie wie, jakie potrafią mieć fetysze
– wzruszył ramionami, trochę mnie strasząc. – Zresztą… Jedynie niewielki
odsetek będzie się z tobą tak bawił; większość będzie oczekiwała, że ty się
nimi zajmiesz…
- W takim razie…
dlaczego mi to zrobiłeś? – zapytałem nie rozumiejąc jego intencji.
- Żebyś poczuł trochę
przyjemności i rozluźnił się – pogładził mnie po włosach. –Poza tym… teraz
wiesz, jak to się robi – zamienił nas pozycjami, tak, że teraz on był na dole,
a ja na górze. – Powtórz wszystko, co ci pokazałem – poprosił i rozłożył przede
mną nogi. Spojrzałem na niego przestraszony.
- Ale…
- Wiem, że nie umiesz.
Teraz tylko się uczysz, jasne? – przyciągnął mnie do krótkiego pocałunku.
Niepewnie kiwnąłem
głową, po czym rozpiąłem jego spodnie. Powoli, z jego pomocą, zsunąłem je z
niego. Następnie zacząłem masować jego uda, próbując odwzorować każdy jego
ruch. Brunet mruknął zadowolony, ale wciąż wpatrywał się we mnie, co trochę
mnie krępowało. Mimo to postanowiłem dodać coś od siebie; zacząłem uciskać jego
krocze przez bokserki. Hizumi mruknął głośniej, co trochę mnie wystraszyło,
choć sam nie wiedziałem dlaczego. Obawiając się, że zrobiłem coś złego, szybko
spojrzałem na jego twarz.
- Dobrze… - szepnął. –
Tylko… szybciej… Ach! – odchylił głowę do tyłu, oddając się pieszczocie.
Po chwili zdjąłem z
niego bieliznę i oblizałem wargi. Bałem się, że cośspieprzę, że coś mu zrobię i
stracę jedyną osobę, która zdawało się, że chce dla mnie dobrze, że już więcej
go nie zobaczę… Bałem się i jego samego, ale zdecydowanie wolałem spędzić tę
noc z Hizu, niż z którymś z tych zboczeńców, którzy kręcili się piętro niżej.
Nachyliłem się nad jego
męskością i niepewnie polizałem ją, wciąż uważnie obserwując jego twarz.
Chłopak pokiwał głową, dając mi znak, żebym kontynuował. Wziąłem do ust żołądź
i zacząłem ssać, a następnie chciałem wziąć go całego, ale… nie potrafiłem. Nie
miałem wprawy i nie umiałem tego zrobić. Gdy włożyłem sobie jego penisa za
głęboko do ust, mało nie zacząłem się krztusić. Mimo wszystko starałem się
sprawić mu jak najwięcej przyjemności, co chyba mi wychodziło, gdyż brunet
jęczał, wyginając się w moją stronę. Kiedy doszedł, zachłysnąłem się jego
nasieniem i zacząłem kaszleć. Nie byłem na to przygotowany! Odsunąłem się od
niego i próbowałem się uspokoić, ale to znów nie okazało się takie proste. Łzy
napłynęły mi do oczu i zrobiło mi się niedobrze. Hizumi poklepał mnie po
plecach, po czym przyciągnął mnie do siebie.
- Spokojnie… - szepnął,
a mnie zrobiło się naprawdę głupio. Miałem ochotę zapaść się pod ziemię. – Nic
się nie stało… - uspokajał mnie. – Już dobrze? – w odpowiedzi pokiwałem głową.
Jeszcze raz pogłaskał mnie po plecach, po czym ułożył mnie na wznak na łóżku,
ponownie siadając na mnie okrakiem. – Jesteś gotowy na zabawę główną?
- A… W takim razie… co
to było? – zamrugałem kilkakrotnie.
- Gra wstępna –
odpowiedział bez skrupułów i sięgnął do szafki, po czym wyjął z niej małą
buteleczkę i otworzył ją. W powietrzu rozniósł się przyjemny zapach wiśni. – To
jest lubrykant – wyjaśnił, widząc moją minę. – Muszę cię nawilżyć, żeby tak nie
bolało, kiedy będę w ciebie wchodził – dodał i rozsunął moje nogi, po czym
podniósł mnie delikatnie. Wylał trochę żelu na palce, po czym rozdzielił moje
pośladki i zaczął napierać jednym z nich na mnie. Spiąłem się. – Jeśli się
rozluźnisz, na pewno odczujesz masę przyjemności – zachęcił. Czułem się co
najmniej dziwnie, ale spełniłem jego prośbę… a bynajmniej w pewnym stopniu.
Brunet wsunął we mnie
palec, na co jęknąłem głośno. W końcu dowiedziałem się, jak czuje się mniej
więcej osoba, która dostała skierowanie na kolonoskopię lub badanie prostaty… Nic
przyjemnego…
Hizumi poruszał we mnie
palcem, a ja wzdychałem i prężyłem się, nie wiedząc zbytnio jak się zachować.
Następnie dodał drugi palec, a ja jęknąłem z bólu i zrobiłem nieciekawą minę.
Zagryzłem wargi. Brunet szeptał mi do ucha uspakajające słówka, uparcie
powtarzając, żebym się rozluźnił. W pewnym momencie chciałem mu przypomnieć, że
to ja miałem jego palce w tyłku, a nie odwrotnie i skoro jest taki mądry,
możemy się zamienić, ale na całe szczęście nie powiedziałem tego głośno. I weź
tu się poczuj swobodnie, człowieku, kiedy ktoś w łóżku bawi się z tobą w
urologa i zwiedza ostatni odcinek twojego układu pokarmowego…
Dodał trzeci palec, a ja
krzyknąłem z bólu. To już była przesada; czy on chciał mnie rozerwać?! Po moich
policzkach spłynęły łzy…
- M… Mówiłeeś, że… że
zroobisz to…. To deli… delikatnie – wychlipałem, łapiąc go za nadgarstek.
- Uwierz mi, że właśnie
tak robię – drugą ręką zaczął mnie onanizować. – Wybacz… Pierwszy raz zawsze
jest najboleśniejszy.
Przyjemność mieszała się
z bólem, jednak to drugie było znacznie silniejsze. Wziąłem głęboki wdech
drżącymi ustami, a chłopak wyjął ze mnie palce, kiedy uznał, że byłem już
odpowiednio przygotowany. Obrócił mnie na brzuch i kazał się wypiąć. Czułem się
wręcz upokorzony… Cała ta sytuacja wydała mi się nierealna… „Wiesz, że od dziś
każdy twój dzień będzie wyglądał właśnie tak” – i jeszcze jego słowa, które
dobijały mnie i odbijały się echem w mojej głowie.
Już zrozumiałem, co miał
namyśli, mówiąc o „dyskomforcie”…
Brunet przyciągnął mnie
do siebie, a następnie znów zaczął mnie onanizować, przez co zgadywałem, że i
tym razem zamierza zrobić mi coś nieprzyjemnego. Po chwili poczułem jak coś
ponownie rozdziela moje pośladki. Skrzywiłem się i jęknąłem, kiedy Hizu zaczął
we mnie wchodzić. Zwiesiłem głowę między ramionami, z trudem mogąc się utrzymać
w pozycji klęczącej. Cały drżałem, jednak najgorzej było z rękami, na których
musiałem głównie się utrzymywać. Ledwo potrafiłem utrzymać wyprostowane łokcie…
Chłopak poruszył się i wszedł we mnie głębiej; jęknąłem głośniej, po czym
zacząłem ciężko dyszeć. W tym momencie ręce ugięły się pode mną i upadłem na
poduszki, jednak nie odsunąłem się od Hizumiego, nie mogłem tego zrobić – trzymał
mnie w pasie. Wszedł we mnie do końca, a ja ponownie zagryzłem usta, żeby nie
krzyknąć. Poczułem w ustach metaliczny smak. Krew spłynęła mi po brodzie i
skapnęła na białą poduszkę. Brunet zauważył to.
- Nie rób sobie krzywdy
– zganił mnie i zmusił mnie, abym przestał gryźć wargę, po czym podsunął mi
dłoń pod usta. Ugryzłem go, kiedy poruszył się delikatnie.
- Boli! – jęknąłem
żałośnie. Teraz mogłem zauważyć odciski własnych zębów na grzbiecie jego dłoni.
- Zaraz przestanie,
obiecuję – szepnął mi na ucho, po czym powoli zaczął się we mnie poruszać.
Jęczałem, sapałem i
gryzłem go, powoli oswajając się z obecnością czegoś (lub raczej kogoś) obcego
w moim wnętrzu. Kolejne pchnięcia stawały się głębsze i mocniejsze, a ja powoli
zaczynałem odczuwać przyjemność. Rozluźniłem się nieco, co spowodowało pomruk u
chłopaka. Znów zrobiło mi się gorąco, dodatkowo czułem jego gorący oddech na
plecach. Hizu zaczął całować mnie po karku i barkach. Przyjemność wciąż rosła
wraz z siłą pchnięć i ich coraz szybszym tempem. Łapczywie nabierałem powietrza,
jednak wciąż było mi go mało. Płuca paliły żywym ogniem. Oddech stał się
nierówny i płytki, serce waliło boleśnie o żebra… ale było mi dobrze.
- Aaa! Nnn! Właśnie tu!
– krzyknąłem, kiedy brunet odnalazł mój czuły punkt.
Uderzał w niego raz za
razem doprowadzając mnie na skraj wytrzymałości. Byłem już naprawdę blisko.
Hizumi mocniej zacisnął dłoń na moim przyrodzeniu i zaczął nią szybciej
poruszać, przez co doszedłem. Zacisnąłem na nim mięśnie, a on rozlał się we
mnie. Wyczerpany opadłem na łóżko, a on na mnie.
- Podobało się? –
zaśmiał się, wychodząc ze mną. Jęknąłem, znów czując pustkę wewnątrz… To
naprawdę dziwne uczucie.
- Mmm… - odmruknąłem,
jednak sam nie wiedziałem, czy było to potwierdzenie, czy zaprzeczenie. Byłem
zbyt zmęczony, żeby dać nawet krótką odpowiedź. Oczy same mi się zamykały…
[Hizumi]
Wiedziałem, że
teoretycznie nie powinienem pozwalać mu zasypiać, a jeśli nawet to już się
stało, miałem go obudzić, kazać mu się ubrać i z powrotem iść na dół, ale
zrobiło mi się go szkoda. Naprawdę polubiłem tego dzieciaka. Może dlatego, że
jako jedyny nie był zepsuty, a może miałem po prostu ochotę na seks z
prawiczkiem…
„A zagrasz kiedyś ze mną
w karty?” – przypomniało mi się pytanie, które zadał i znów zaśmiałem się
cicho. Był po prostu rozczulający… Szkoda, że trafił do „Le Ciel” chociaż…
gdyby tutaj nie trafił, nigdy bym go nie poznał. Zero spodobał mi się. Ułożyłem
się koło niego, objąłem jedną ręką w pasie i sam zasnąłem.
***
Z rana obudziłem się
skołowany, ale i szczęśliwy. Poruszyłem się i wywindowałem do siadu. Zero nadal
spał jak zabity; wyglądał jak aniołek z poczochranymi włosami i rozchylonymi
ustami, przez które oddychał. Uśmiechnąłem się ciepło i pogładziłem go po głowie,
po czym sięgnąłem po swoje spodnie i wyjąłem z nich telefon. Spojrzałem na
zegarek na wyświetlaczu. 9;04! Pięknie! Godzinę temu powinienem być w robocie!
Pewnie pod moim gabinetem stoi już sznur ludzi czekających na wypłatę lub
rozkazy, co mają robić, aby przygotować lokal do wieczornego otwarcia, bo
przecież te sieroty nie poradzą sobie beze mnie! Przekląłem siarczyście i
szybko zacząłem się ubierać. Dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że jestem
obserwowany przez parę zaspanych oczek. Zapiąłem ostatni guzik koszuli i
zacząłem zapinać guziki kamizelki, spoglądając na Zero… Tuląc się do kołdry
znad której widać było jedynie jego rozczochrane włosy i jedno oko, wyglądał
przesłodko. „Było warto” – pomyślałem, po czym podszedłem do niego i
pocałowałem w czoło… jakoś nie mogłem się powstrzymać, żeby tego nie zrobić.
Szatyn uśmiechnął się do mnie ciepło, obejmując mnie ze szyję.
- Idziesz już? – zapytał
zaspany.
- Już dawno temu
powinienem wyjść – rzuciłem. – Przepraszam i do zobaczenia – pożegnałem się z
nim krótkim całusem i wyszedłem z pokoju, zostawiając go i dając mu czas na
doprowadzenie się do porządku. Dopiero po opuszczeniu pomieszczenia zdałem
sobie sprawę, że potraktowałem go jak kochanka, a nie jak… nawet w myślach nie
chciałem go tak nazwać.
Kierowałem się do
wyjścia, kiedy niespodziewanie na mojej drodze pojawił się Karyu, który
zatrzymał mnie szarpnięciem za ramię.
- Jeśli go skrzywdziłeś…
- syknął.
- Nic mu nie zrobiłem –
prychnąłem. – Ile razy mam ci powtarzać, że nie wszyscy zachowują się jak twój
ojciec? – rudzielec zgrzytnął zębami.
- Dlaczego nie
odprowadziłeś go z powrotem?
- Bo nie – warknąłem.
- Słuchaj – pchnął mnie
na ścianę. – W swoim kasynie możesz się rządzić i robić, co ci się podoba, ale
nie tutaj, jasne? To już nie jest twoje podwórko i…
- Zapłacę za całą noc,
nie bój się! – odepchnąłem go. – Nie jestem durny, znam zasady! – wyciągnąłem z
kieszeni plik pieniędzy i wcisnąłem go w ręce Matsumurze.
- Nie o to mi chodziło!
- A o co? – zdziwiłem
się.
- Dobra, spędziłeś z nim
całą noc i o to nie mogę mieć do ciebie żalu, w końcu taka jego profesja… -
skrzywił się. - … ale możesz mi wyjaśnić, co zrobiłeś Burtonowi?
- Uśpiłem go –
wzruszyłem ramionami.
- Snem wiecznym! –
rudzielec wyrzucił ręce w powietrze.
- Jak to? – ściągnąłem
brwi w niezrozumieniu.
- Zabiłeś go! – ryknął.
- Co?! – wrzasnąłem. –
Nigdy w życiu! Przycisnąłem mu do twarzy gazę nasączoną środkiem usypiającym i
zostawiłem go pod ścianą!
- Facet się przekręcił!
Podobno ktoś podał mu trutkę na szczury! Policja szuka winnego, a ty będziesz
głównym podejrzanym, bo z nim wyszedłeś i są tego świadkowie!
- Nie otrułem go! Miałem
na pieńku z sukinsynem, ale nie posunąłbym się do czegoś takiego! Uwierz, że
jedynie przytknąłem mu do twarzy gazę ze środkiem usypiającym! To był zwykły lek,
tylko w dużej dawce! Sam to biorę, kiedy nie mogę zasnąć! – broniłem się.
- Wiesz, że nie jesteś
lubiany i wszyscy staną przeciwko tobie, a policji nie będzie się chciało
dociekać prawdy… to jest Francja, nie Japonia! Szykuj się na proces!
Zbladłem i poczułem
mdłości.
- Cholera, że też się
przeprowadziłem… - szepnąłem do siebie, wbijając wzrok w podłogę. Nagle
dostrzegłem czyjeś nogi… podniosłem wzrok i zobaczyłem… - Zero? Co ty tu
robisz?
Wow. Żal mi Zero, że tam trafił i żal mi Hizumiego, że ktoś go wrabia (takie przynajmniej mam odczucie). O proszę, Hizu bawi się w wybawcę :) Dobrze zrobił, że odciągnął tego faceta. Jestem ciekawa co będzie dalej. Akcja się rozkręca :D
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc... Czytałam oryginał i... Stwierdzam, ze Twoją wersję Le Ciel czyta się znacznie przyjemniej. Oryginał był strasznie okrojony z opisów - zwłaszcza z opisów przeżyć bohaterów, które dla mnie są w sumie najbardziej istotne, bo nadają opowiadaniu jakąś głębię > <" a Twoja wersja je zawiera. I w ogóle jest znacznie bardziej rozbudowana mimo, iż piszesz właściwie to samo. Bo zmieniłaś tylko kilka elementów, które jak do tej pory nie miały wpływu na fabułę zarysowaną przez twórcę Le Ciel .__."
OdpowiedzUsuńOoo... Odobserwowałam i kliknęłam od nowa, by obserwować Twojego bloga i dziaaała <3
UsuńŁaaaaa doczekałam się.....no nie powiem bardzo mi się spodobało i jestem cholernie ciekawa dalszych części (bo mam nadzieję, że będą) *.* Po raz pierwszy czytam opko w którym Zero jest taki ukesiowy i szczerze podoba mi się to :P
OdpowiedzUsuńsuper :)
OdpowiedzUsuńBoskie, Genialne i Idealne!! Chociaż Zero mi nie pasuje do takiego delikatnego chłopaczka, ale to właśnie przez to to opko jest takie niesamowite i oryginalne!
OdpowiedzUsuńPisz dalej! Czekam niecierpliwie na "Monsters" (kocham tą śerię)!
Weny i Zdrowia.., chociaż nie.. może i jestem okrutna, ale nie zdrowiej.. jak jesteś chora dodajesz więcej ficków ^^
Twoja wersja tego opowiadania jest lepsza niż oryginał który też czytałam. Wydaje mi się to co Ty piszesz jest jakby bardziej "prawdziwsze" nie wiem jak to określić, ale w każdym bądź razie czyta się dużo przyjemniej.
OdpowiedzUsuńTo opko ejst fantastyczne! O_O
OdpowiedzUsuńNie czytałam tej niby 1 wersji... Ale twoja mi się bardzo podoba *^*
Tylko trochę się zdziwiłam jak sie okazało ze Zero ejst Uke O.o Ale to mniejsza...
Czekam an ciag dalszy *Q*
I nie wiem co napisac jeszcze nie mam weny na komcia ._.
Przepraszam,
Życzę weny i zdrówcia
~Midziak
z-z-z-zero ukesiem? o.O
OdpowiedzUsuńzaskakująco łatwo jest mi się przestawić xD
Och.. Hizu i Zero jak ja kocham ten paring. Niech Hizu porwie Zero i ucieknie razem z nim do Japoni!!!
OdpowiedzUsuńCzytałam oryginał i muszę stwierdzić że twoja wersja dużo bardziej mi się podoba (w oryginale jakoś tak mi się wszystko za szybko dzieje XP). Słodka scenka seksu to było takie Kawaii jak Hiz przygotowywał Zero na wszystko co chciał mu zrobić. Ogólnie Zero jako ukeś jest taki słodziaszny *.*. Mam nadzieje że Hizumi nie trafi do pierdla bo tu taka sweetaśna miłość rośnie. Ok za dużo tej słodyczy bo zaraz się porzygam.
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta :D
Weny życzem :P
No, na to czekałam! A teraz napiszę komentarz, ale... nie potrafię! (tak naprawdę to bzdura, bo każdy to potrafi, tylko nie każdemu się chce, ale ja nie o tym XD)
OdpowiedzUsuńNo własnie, bo Zero... to "chciałem wziąć go całego, ale... nie potrafiłem" normalnie padłam ze śmiechu! Zero, przecież ty zawsze potrafiłeś! XD
Zrobiłaś tu taką ciekawą zmianę, kiedy bohater po raz pierwszy jest na serio nie doświadczony i czegoś nie potrafi zrobić, złamałaś stereotypy, za co bardzo cię chwalę! Miałam trochę ubaw z tego wstydliwego Zero, ale jednocześnie szkoda mi go, że trafił w takie środowisko. No, ale jak sama napisałaś, ma z tego korzyść - poznał Hizumiego. Mam nadzieję, że pan Yoshida będzie się starał mu pomóc i wyjść z tego, czym sam powinien się uwolnić i skończyć z tym "biznesem". Prawda, Hizu? Nie lepiej tak zrobić?
Coś pamiętam, jak mi mówiłaś o tym oryginalnym opowiadaniu w restauracji ze ścianami sklejonymi taśmą (ach, nie ma to jak gdańskie lokale na światowym poziomie, hahaha XD ale cóż, było "nastrojowo"). I chyba wiem, jak to się skończy czy tam dalej potoczy, chociaż jeszcze zobaczę i mimo wszystko nadal jestem bardzo ciekawa dalszych wydarzeń. Zwłaszcza po takiej końcówce, bo tego już nie pamiętam.
To ostatnie zdanie Zero... mam nadzieję, że ma rację. Na pewno ma, też uważam tak samo.
Ogólnie, co powinnam napisać wcześniej, bo odnosi się do scenki - bardzo urzekło mnie to, jak Yoshida obchodził się z niedoświadczonym i wystraszonym Shimizu, to jaki był troskliwy i delikatny. Zachowywał się tak, jakby chciał oswoić sobie małe zwierzątko właśnie poprzez takie mówienie do niego, takim łagodnym, uspokajającym tonem XD To było po prostu KAWAII :3 Zero chyba nauczył się czegoś, skoro miał tak doświadczonego i profesjonalnego nauczyciela, co nie? ;] Takie praktyki zawsze mu się przydadzą XDD No i mam nadzieję, że nigdy nie będzie miał styczności z innymi klientami, bo szkoda by mi go było. Taki "azjatycki chłopczyk" zasługuje na drugiego równie ślicznego, azjatyckiego chłopczyka, jak on, a nie na jakiegoś takiego... fufufufu!
Czekam z niecierpliwością na następną część!
Zero w roli uke, i do tego taki niepewny, słodki i naiwny, nie przemawia do mnie. Ale to jest Twoja wizja.
OdpowiedzUsuńZ tego wszystkiego najbardziej podobała mi się "nauka". ;)
Pozdrawiam.
TO JEST GENIALNE!!! KOCHAM TO OPOWIADANIE!! JEST TAKIE... HM... NIESTEREOTYPOWE? PO PROSTU WSZYSTKO JEST INACZEJ. A ZERO JAKO UKE?! GENIALNIE! CZEKAM NA NEXT
OdpowiedzUsuńPodobało mi się. Urocze. Wolę jak coś jest kochane niż full of porno.
OdpowiedzUsuńHmm... ciekawe nie powiem, tylko dlaczego nie ma nic dalej!?
OdpowiedzUsuń