Closer to Ideal cz.4


Dziwnie się czuję, kiedy aż tyle osób staje w mojej obronie... Nie wiem naprawdę jak się zachować ani co powiedzieć... Chyba po prostu... dziękuję? ;_; Wzruszyłam się, naprawdę!


Closer to Ideal cz.4


Zaskakujące, jak wszystko jest ze sobą powiązane.
Wszystko ma swoją przyczynę i skutek.
Nic nie jest bezsensowne.

I ja wymyśliłem to na kacu?

Wziąłem głębszy wdech, nagle wracając do świata żywych. Potrząsnąłem głową i przetarłem oczy, otrząsając się. Stwierdziłem, że przyczyną tego rozmyślania była zbyt duża ilość alkoholu, którą wczoraj w siebie wlałem lub jakieś problemy na tle psychicznym – dziwne sny o basistach-wrogach z mojego zespołu już miałem, teraz jakieś głosy odzywają się w mojej głowie… Zacząłem się o siebie odrobinę martwić. Wiedziałem, że nie powinienem był pić. Tak to jest, jak ktoś ma słabą głowę…
Westchnąłem ciężko, stwierdzając, że mój żołądek kategorycznie domaga się jedzenia. Zdjąłem okulary z nosa i rozmasowałem dwoma palcami jego nasadę, kierując się do przedpokoju. Założyłem tam buty oraz kurtkę, a następnie, zgarniając jakieś drobne pieniądze z komody, wyszedłem. Zawitałem do sklepu, gdzie ostatni raz byłem chyba w… no… w każdym razie na tyle dawno temu, że już nie pamiętałem kiedy.
Przeciętny człowiek, wchodząc do sklepu, bierze koszyk stojący gdzieś w pobliżu wejścia, a następnie krąży między regałami, robiąc zakupy na dłuższy okres czasu; ja tak nie robiłem, ale nie jestem normalny ani przeciętny, co warto przypomnieć. Nie biorąc uprzednio żadnego koszyka, czy innego podobnego wynalazku, przeszedłem się po sklepie i to by było na tyle. Po obejrzeniu produktów, ludzie stają się jeszcze bardziej głodni lub nagle mają na nie ochotę, więc wsadzają go do wózka, czy koszyka. Ze mną było całkowicie odwrotnie; kiedy przyglądałem się towarom wystawionym na półkach, zrobiło mi się jakoś niedobrze i odechciało mi się jeść. Kupiłem jedynie kawę, pamiętając, że dzisiaj rano wygrzebywałem resztki z dna puszki.
- Zaszalałeś na zakupach – usłyszałem za sobą drwiący głos. – Uważaj, żeby się nie przedźwigać, nosząc te ciężary do domu – Osamu otwarcie szydził ze mnie, śmiejąc się głośno. – Normalnie jesteś obładowany siatami od góry do dołu…
- Skończyłeś? – przerwałem mu, zgrzytając zębami i odwracając się do niego przodem. – Już ci mówiłem, że w przeciwieństwie do ciebie nie wydaję ostatnich pieniędzy na białka kulturystyczne i suplementy diety, żeby zachować obecną sylwetkę. Pytanie tylko, po co stosujesz to wszystko? Skoro ćwiczysz, nie powinieneś bać się o spadek kondycji… Hm… Zastanawiające – przyłożyłem palec do brody, udając, że się zastanawiam. – Może bierzesz je, bo aż tak o siebie nie dbasz, co? Lubisz słodycze? No, ale przecież nie twoja wina, że czekolada jest taka dobra – prychnąłem. – Zazdrościsz mi, że potrafię dozować sobie porcje i nie jem tylko, żeby jeść, a jedynie wtedy, kiedy jestem głodny?
- Wiesz, co? – spojrzał na mnie z politowaniem. – Shimizu miał rację, jesteś psychiczny – zaśmiał się. – Niby na jakiej podstawie wymyśliłeś tą bajeczkę? Że niby miałbym ci czegoś zazdrościć? – prychnął. – Wolne żarty…
- Nie rób ze mnie idioty, bo mimo że nie założyłem dzisiaj soczewek, ani okularów, to z daleka widzę to oczojebne opakowanie pejoy*. Widziałem nową reklamę, w której je pokazywali. Moim zdaniem jest niemalże fluorescencyjne– wzruszyłem ramionami. Poza tym, ostatnio w koszu w studiu widziałem również opakowania po ciasteczkach Hello Panda, BoroBoro i pałeczkach ze słodkim dipem yanyan**. Tsukasa jest prawie na wszystko uczulony, przysmakiem Karyu jest Pocky i nie tknie niczego innego, a Zero stroni od słodyczy, gdyż woli papierosy. Ja z kolei lubię mocną kawę, więc, jak widzisz, jedyną osobą, która lubuje się w słodyczach jesteś ty, a jakoś nie chce mi się wierzyć, że krasnoludki zaczęły wyrzucać śmieci do naszego studyjnego śmietnika – wywróciłem oczyma. – A biorąc pod uwagę, że tych śmieci było naprawdę dużo… To nie była jednorazowa potrzeba uregulowania poziomu cukru we krwi – wzruszyłem ramionami, podczas gdy chłopak patrzył na mnie okrągłymi oczyma.
- Jesteś spostrzegawczy… - uśmiechnął się krzywo.
- Nie praw mi komplementów, bo robi mi się niedobrze – prychnąłem.
- Znów odzywa się w tobie odruch bulimiczki? – na sam koniec musiał mi dopiec.
Westchnąłem ciężko, nie mając już ani siły, ani ochoty kontynuować tej durnej rozmowy. Odwróciłem się na pięcie, pokazując Żyrafie środkowy palec, a następnie odszedłem, kierując się w stronę swojego mieszkania.

***

Kolejna klęska. Zacząłem już chyba dwanaście piosenek, z czego każda miała zaledwie dwa wersy tekstu i żadnej nie mogłem skończyć. Nie mogłem również połączyć strzępków, które zdążyłem zapisać, tworząc z nich jeden tekst, gdyż wtedy wydawał mi się błahy, bez sensu. Na jutro miałem mieć gotową piosenkę, a w mojej głowie wciąż gościła tylko pustka… Matko, jak ja nienawidzę takiego pisania na „zawołanie”! Wena nie przychodzi na pstryknięcie palcami, nie można umawiać się z nią na konkretną godzinę na spotkanie… Wena to rozkapryszona dziwka, która przychodzi i wychodzi, kiedy jej się podoba. Czasem tylko zagląda w okna twojego mieszkania, żebyś miał złudną nadzieję, że do ciebie przyjdzie, że wymyślisz coś olśniewającego; a potem odchodzi, śmiejąc się z ciebie i szydząc na potęgę. Ogólnie miałem z nią dość dobre stosunki (bez skojarzeń, proszę), pisanie piosenek było dla mnie czynnością naturalną, bezwarunkowym odruchem, jak kichnięcie czy kaszel.
Choć z drugiej strony, jakby się nad tym zastanowić, pisanie wcale nie zależało od natchnienia, a od moich uczuć. W tekstach zawierałem własne emocje, odczucia, przemyślenia… a czerpałem je z własnych doświadczeń. A czego niby miałbym doświadczyć przez, na dobrą sprawę, półtora dnia, jakie dostałem na napisanie nowej piosenki? Mógłbym się przewrócić i skręcić kostkę, ale to nie było takie doznanie, o którym można by napisać piosenkę. Jak niby miałbym to ubrać w słowa: „Ooo! Jak mnie boli kostka, ooo!” – ludzie, proszę, przecież to jest co najmniej żałosne…
Doznania, o których można by coś napisać, zazwyczaj rozciągały się w czasie, jak zyskanie przyjaciela lub jego utrata; opis mieszających się uczuć, jakie przy tym towarzyszą piszącemu; zmiana poglądu choćby w sposobie zapatrywania się na świat – przykład na mojej osobie; jeszcze kilka lat temu uważałem, że ten świat nie jest taki zły, że da się w nim żyć, że ludzie potrafią być dobroduszni i pod powłoką, którą ukazują przypadkowym osobom, kryją wnętrze dostępne jedynie dla bliskich; wnętrze piękne i dobre. Dziś już w to nie wierzę. Byłem głupi i sentymentalny, nie wiedziałem, na czym polega życie. Dalej utrzymuję, że człowiek czasem może mieć inne wnętrze– ale jeśli z zewnątrz jest zły, to w środku będzie tylko jeszcze bardziej zepsuty; jeśli z zewnątrz jest dobry, to w środku nie jest zepsuty, a doszczętnie zgniły, w dodatku przyprawiony śmierdzącą aurą kłamstwa, którym próbuje się wybielić w oczach innych.
Ktoś powiedziałby, że mógłbym napisać właśnie o tym – tylko, ile można o jednym i tym samym? A nawet jeśli to, o czym bym pisał, byłoby ważne, po pewnym czasie i ja, i czytelnicy (w tym wypadku słuchacze) mieliby dość. Zresztą… nie jestem pierwszym rozwodzącym się, jakie są realia w zakłamaniu. Ludzie piszą o tym, bo to zdaje się mieć głębszy sens; ale jeśli wszyscy zaczną, ci, którzy byli pierwsi i trwali w tym niezmiennie, przestaną być indywiduami, nie będą już oryginalni. Mówiąc prostszym językiem: ważnym tematem jest, na przykład, II wojna światowa. Ja akurat go nie znoszę, ale są i jego pasjonaci; gdyby jednak wszyscy zaczęli o nim pisać, straciłoby to sens. Publiczność przestałaby czytać, bo książki mówiłyby ciągle o tym samym, przekazywałyby wciąż te same informacje… To tak jakby ktoś codziennie przypominał mi, że nazywam się Yoshida Hiroshi – na litość boską, przecież ja to wiem! Tak samo jak to, że II wojna zakończyła się w 1945 roku… Właśnie dlatego nie mogę wciąż wzorować się na jednym i tym samym, odwoływać się ciągle do jednego – bo przestałbym być oryginalny, a moje teksty stałyby się do siebie podobne, a może nawet i takie same; tego nie chciałem. W dodatku musiałem wymyślić coś takiego, co powaliłoby „jury” na kolana – dosłownie i w przenośni. Tsu, Karyu i Zero znają mnie nie od dziś, więc muszę stworzyć coś absolutnie innego, żeby się wybić, zaistnieć, pokazać, że jestem lepszy od Osamu. Dużo lepszy…
Ponad to, zżerała mnie ciekawość, jak pisze Żyrafa. Nie przeczytałem ani jednej jego piosenki – nawet nie pokazał swojej wcześniejszej twórczości Karyu i Tsukasie, aby ci ocenili czy jest jakimś podlotkiem, czy rzeczywiście może coś z niego być i jest na tyle dobry, aby stawiać go na równi ze mną, a tym bardziej, aby zastępować mnie nim! Po prostu Zero zaciągnął go do studia i nagle wszyscy obwieścili mi, że wylatuję z zespołu, bo miejsce wokalisty ma objąć facet, którego zdolności nie możemy być pewni. Ze mną D’espairsRay grało już kilka lat i intensywnie się rozwijaliśmy, ale mimo to reszta zespołu postanowiła mnie wyrzucić… Śmierdziało mi to robotą Shimizu; pewnie on naopowiadał liderowi i perkusiście, jaki to jego chłopak jest wspaniały, a ja nie nadaję się nawet do zamiatania chodnika przed jego domem… Grrr… A wszystko przez to, że Michi mnie nie lubił; poprawka: nie znosił. I przez tak błahy powód miałem wylecieć z zespołu, który założyłem i oddać miejsce wokalisty jakiemuś gościowi z fizjonomią orangutana? Wolne żarty…
Wciąż zdawałem sobie sprawę, że wygląd to nie wszystko. Nie trzeba być pięknym, żeby być utalentowanym. Bałem się, że mimo wszystko Osamu mógł okazać się naprawdę dobry. Zresztą… miał bardzo ułatwione zadanie; z pewnością Zero pozwolił mu przesłuchać wszystkie nasze dotychczasowe piosenki, aby wiedział, czego będzie się mógł po mnie spodziewać – dzięki temu mógł napisać coś podobnego, tylko to ulepszyć; albo stworzyć coś zupełnie odwrotnego, aby przekonać jury, że mój punkt widzenia jest zły… W dodatku Shimizu mu pomagał i będzie przekonywał pozostałych muzyków do swojego chłopaka… Życie jest niesprawiedliwe…
Zżerała mnie niepewność… I nagle, jak grom z jasnego nieba, doznałem olśnienia! Napiszę o mojej niepewności! Opiszę uczucie, które teraz mi towarzyszy! Ten koncept jest naprawdę dobry i może powstać z niego całkiem udana piosenka…

***

- I jak? – zagadnął rudzielec zaraz po tym, jak weszliśmy do sali. – Napisaliście piosenki? – zwrócił się do mnie i Żyrafy. Obaj pokiwaliśmy głowami, mierząc się nienawistnymi spojrzeniami. – Świetnie! – lider klasnął w dłonie. – Hizumi, pokaż, co tam naskrobałeś! – zaśmiał się serdecznie, a ja jeszcze bardziej spochmurniałem.
- Dlaczego zawsze ja mam zaczynać? Niech to – wskazałem na przeciwnika – choć raz zacznie – burknąłem.
- Dobrze, zacznę – odpowiedział niewzruszony czarnowłosy. – Najlepsi zawsze idą pierwsi – uśmiechnął się wrednie, po czym podał Karyu trzy kartki formatu A4. Na odręcznie narysowanych pięcioliniach zapisane były nuty, a poniżej tekst piosenki.
- Hm… Wygląda nieźle – odezwał się perkusista, który zaglądał gitarzyście przez ramię. – Daj chłopakom chwilę, niech zapoznają się z melodią, to zaraz zaakompaniują ci i będziesz mógł zaśpiewać…
- Zero zapewne zna już tą piosenkę aż nazbyt dobrze – prychnąłem, spoglądając w stronę basisty. – Znasz już chwyty na pamięć? – wyszczerzyłem się jadowicie w najbardziej nieprzyjemny sposób, w jaki tylko potrafiłem. Musiało mi naprawdę dobrze wyjść, bo szatyn cofnął się aż o dwa kroki, kiedy tylko spojrzał na mnie.
- Nie – syknął, szybko reflektując się. – Nie pomagałem mu przy pisaniu tej piosenki. Chciałem ją zobaczyć wcześniej, ale Osamu mi nie pozwolił. Widzę to pierwszy raz na oczy – zadarł brodę do góry w wojowniczym geście.
- Taa, pewnie… - mruknąłem, wywracając oczyma.
- Hizumi, nie zaczynaj… - warknął na mnie Tsukasa.
- Chciałbyś… - zmrużyłem oczy i posłałem mu drapieżny uśmiech. – Też jesteś przeciwko mnie?
- Zamknij się z łaski swojej – wciął się Żyrafa. – Sam oddałeś mi pierwszeństwo, więc siedź na dupie i morda w kubeł albo sam zadbam, żebyś już więcej nie odzywał się nieproszony – zagroził mi, po czym znów wesoło zwrócił się do reszty. – Nie musicie się z niczym zapoznawać, spokojnie. Dam wam te kartki zaraz po tym, jak zaprezentuję to, co przygotowałem.
- Będziesz śpiewał acapella? – zdziwił się Karyu. – To po co układałeś melodię?
- Zagram na gitarze i zaśpiewam jednocześnie – wyjaśnił dobitnie. – W sumie… wyszła mi ballada, więc nie potrzebuję niczego innego jak tylko gitary akustycznej – wyjaśnił i wziął instrument, o którym mówił, ze stojaka.
Przygotował jedną piosenkę; ja przygotowałem kilka – wena znów do mnie zawitała i nie mogłem się powstrzymać. Jury usiadło na kanapie, a chłopak na plastikowym krześle przed nimi, układając kartki przed sobą na podłodze. Wziął gitarę na kolana i zaczął wygrywać kolejne akordy, kiedy ja wciąż stałem pod ścianą i ze spuszczoną głową, ostatni raz w myślach dokonywałem poprawek moich piosenek. Tsukasa i Karyu słuchali w napięciu, a Zero przez chwilę bawił się jakimś małym urządzonkiem, którego z tak dużej odległości nie mogłem rozpoznać. Nie umiałem określić, co to było, jednak zdawało się, że basista nie chciał, aby reszta zauważyła, co trzymał w rękach, gdyż szybko wyjął je, zasłaniając się bluzą, wykonał kilka ruchów palcami, zdawało mi się, że nacisnął kilka przycisków, po czym z powrotem schował urządzenie do kieszeni. Chwilę potem Osamu zaczął śpiewać. Zachowanie Michiego świadczyło tylko o tym, że musiał wcześniej słyszeć tą piosenkę, bo wcale nie skupiał się na niej jakoś przesadnie. Trochę olewał swojego chłopaka, ale skoro okłamał mnie i jednak pomagał mu ją pisać, to słyszał tak wiele wersji, że z pewnością nie musiał wysłuchiwać jej kolejny raz, aby pogrążyć mnie i zacząć skakać wokół czarnowłosego jak różowy kucyk pony.
Głos mojego konkurenta był głęboki i niemalże uwodzicielski. Wolny rytm i molowe dźwięki idealnie komponowały się z jego barwą i tonem głosu oraz słowami piosenki, która opowiadała o lśniącym uczuciu w szarym świecie. Tekst był głęboki i przejmujący, skłaniający do głębszych rozmyślań – czyli taki, jaki zawsze chciałem napisać. Był jednocześnie ciężki i lekki oraz melodyjny. Dopracowany w każdym szczególe… Z trudem się do tego przyznaję, ale szczęka mi opadła. Zacząłem się denerwować, a myśl, że wypadnę przy nim cienko, nagle zagościła w mojej głowie. Niespodziewanie rozbolał mnie żołądek i naprawdę zacząłem obawiać się, że mogę stracić pozycję wokalisty w D’espairsRay. Właśnie w tym momencie piosenka dotarła do swojego punktu kulminacyjnego – rytm stał się szybki, Osamu zaczął śpiewać głośniej i z jeszcze większą pasją. Wykrzyczał swoje myśli w rytm muzyki… a następnie utwór po prostu się skończył. Jury wstały i zaczęły klaskać. Zero podszedł do swojego chłopaka i przytulił się do niego, zadowolony z jego występu. Potem… potem jakby jakaś chwila mi umknęła, a następnie wszyscy spojrzeli wyczekująco na mnie.
- Zaproszenie wysłać do wielmożnego pana? – burknął Żyrafa, kiedy wciąż uparcie stałem i wpatrywałem się w nich niewidzącym wzrokiem. Odniosłem jakieś dziwne uczucie, że oni należą do zupełnie innego świata… że… że ja już tutaj nie pasuję…
            Zgniotłem kartki, które wciąż trzymałem w dłoni, a następnie przeszedłem przez całą długość sali i wyrzuciłem je do śmietnika, w którym nadal mieściły się opakowania po słodyczach. Opuściłem salę trzaskając drzwiami, a następnie studio, w jednej chwili orientując się, że właśnie stałem się bezrobotny…

*pejoy – japońskie słodycze
** wszystko to japońskie słodycze; tak słodkie, że aż zęby bolą.


25 komentarzy:

  1. KITA! <3 *skacze jak mały szczeniak ze szczęścia*

    a tak do opowiadania... To było... Smutne. Tak po prostu. Pod koniec lektury aż mi się oczy zaszkliły. Bardzo ładnie opisałaś wszystkie emocje towarzyszące Yoshidzie. Bez problemu wczułam się w jego sytuację.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba Hizumi nie zostanie wykopany z zespołu...żal mi go biedny bezrobotny by7 był...wogóle świetne opowiadanie gratuluje takiej weny

    OdpowiedzUsuń
  3. Zachciało mi się płakać, kiedy Hizumi wyrzucił swoje teksty :( Tak bardzo mi go szkoda. Pierwszy raz tak wczułam się w postać w opowiadaniu, które nie ja napisałam. Jestem naprawdę pod wielkim wrażeniem. Proszę wstaw kolejną część jak najszybciej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hm... według mnie, ten tekst był... o pisaniu. Dokładnie cały rozdział Yoshida rozmyślał o piosenkach, o tym, co może napisać itp. Może nie dosłownie cały, ale skupiłaś się tu głównie na tym.
    A ten Żyrafa jest wredny. Mam nadzieję, że na długo nie zagości w zespole.
    Też mi szkoda Hizu... ostatni akapit rzeczywiście jest nieco smutny. Trochę rozumiem, dlaczego tak się zachował, z drugiej strony szkoda by mi było tych wszystkich tekstów, na które trzeba było poświęcić tyle czasu i weny... (nie licząc tego, że zawsze można je wygrzebać ze śmietnika XD)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak.. Muszę przyznać, że przez większą część tekstu zastanawiałam się kim jest to cholery Osamu. Ale potem wszystko się wyjaśniło. Chyba cierpię na sklerozę, ale to z drugiej strony nie boli.
    Przykro mi Kita xD Ogólnie miałem z nią dość dobre stosunki (bez skojarzeń, proszę) - niestety były skojarzenia i to już nawet bez mojej woli. Nie ma to jak mieć zboczony umysł. Może podświadomie wybrałam nick "Zero" na jednej stronie na fb gdzie jestem adminką? Pasowałoby w sumie :P
    To co napisałaś.. Masz rację z weną i uczuciami. Wena nie przychodzi od tak, ale z drugiej strony co po niej jak nie ma chęci? Ostatnio właśnie ja tak mam. Mnóstwo pomysłów na minutę, lecz żeby przysiąść do laptopa lub zeszytu i coś napisać to już niekoniecznie się chce. I chyba w każdym tekście napisanym przeze mnie są moje emocje. Starałam się pisać otatnio komedie (chyba nie wyszło xD) bo byłam w miarę radosna. Tobie też chciałam coś wesołego napisać (nawet tytuł wymyśliłam: Kto porwał Karubiego?), ale sądzę że to będzie coś smutnego. Zależy od zakończenia. W każdym razie wiedz, że piszę dla Ciebie specjalnie Zero x Hizumi i postaram się żeby wyszło jak najlepiej ^^ Nie chcę żebyś się przejmowała mało istotnymi ludźmi, którzy dążą do tego, żebyś przestała komentować szczerze (tak przynajmniej to widzę). Poza tym ciężko obecnie napisać coś oryginalnego, gdy jest tylu bloggerów i tyle opowiadań.
    Ciekawy pomysł z tym konkursem na piosenkę. Nie powiem, że nie liczyłam na to, że Hizumi wygra. Tylko dlaczego wyrzucił swoje teksty? Czy właśnie dlatego, że poczuł się niedopasowany do reszty? Choć rozumiem go trochę.. Sama obecnie się czuję nie na miejscu. I też potrafię się pozbyć rysunku lub tekstu. który wybitnie mi się nie podoba. Ale tutaj sądzę, że Hizumiemu się podobały jego teksty tylko uważał, ze nie ma szans. A szkoda, bo chętnie bym przeczytała co takiego wymyślił. Może nawet by się spodobało? Osamu nie ma tam racji bytu xD
    Nie mogę się raczej do niczego przyczepić. Błędów nie widziałam i tekst mi się podobał. Jedyne do czego mógłby się ktoś przyczepić to do tego, że w jednym miejscu jest powtórzenie.. Straszne, nieprawdaż? Nie no, żartowałam :D Chodzi mi o to, że jak ktoś będzie chciał to przyczepi się do wszystkiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi się wydaje, że wyrzucenie tekstów przez Hizumiego było wyrazem pustej rezygnacji. Po prostu się poddał przytłoczony nadmiarem emocji i wrażeń. Poza tym jego zachwyt nad utworem Osamu... Hizumi ma niskie poczucie własnej wartości, widać to w ostatnim fragmencie aż nader dobitnie. Dlatego uważam, że ten rozdział wyszedł nieprzeciętnie dobrze, bo na jego podstawie można dokonać pełnej charakterystyki Yoshidy.

      Usuń
    2. Masz rację. Dlatego w tym fragmencie utożsamiam się z Hizumim.
      Napiszmy jego charakterystykę! :D idealny temat na maturę z angieslkiego: dokonaj charakterystyki ulubionego wokalisty. Hizumi <3 albo Kyo

      Usuń
    3. Hahaha, połowa roboty z głowy, bo w tym rozdziale Kita rozłożyła jego psychikę na części pierwsze <3 za taki opis najwyższe noty murowane ;D

      Usuń
  6. A ja jestem najbardziej ciekawa co to było za urządzenie co miał Zero? Mimo iż mogę trochę się domyślic po głębszym zastanowieniu, ale nadal... Szkoda mi Hizu... biedny ;-; Ale czekam na 5 rozdział by się wszystko ładnie wyjaśniło. Mam kilka spekulacji jak to może wyglądac :D Rozpatruję pod każdym względem. A teraz do tego są jeszcze dwie nowe historie, które mogą okazac się prawdziwe :O Ale mnie zżera ciekawośc... *Tak mi go szkoda, tak mi go szkoda* Ten Osamu jest dziwny. On ma jakoś dziwnie poukładane w tej mózgownicy. Tak btw. Hizu ma strasznie słabe mniemanie o sobie! To jest aż trochę głupie hahaha Niedośc że napisał więcej niż jedną piosenkę to na bank nie były one złe, a nawet śmiem myślec że mogły byc na tym samym poziomie co Osamu lub większym! WRACAJĄC DO TEMATU XD Nie umiem sobie wyobrazic TAKIEGO GOŚCIA JAK OSAMU Z GŁĘBOKIM I UWODZICIELSKIM GŁOSEM! No po prostu nie potrafię hah, to trudne XD Głęboki zrozumiem, ale kurna uwodzicielski? Za nic w świecie w mojej głowie nie zagoszczą takie wyobrażenia.
    No to teraz to z pisaniem i weną. Bardzo ładnie ujęłaś moment gdy Hizumi mówił o wenie że nie przychodzi do nas od tak. Bardzo podobał mi się moment z kostką aż normalnie zrobię to o: ''Jak niby miałbym to ubrać w słowa: „Ooo! Jak mnie boli kostka, ooo!” – ludzie, proszę, przecież to jest co najmniej żałosne…''- To jest moment w którym akurat się śmiałam hahaha, reszta opowiadania jest smutna, wzruszająca, skłania do refleksji, co uważam za wielki plus w tym rozdziale. Bardzo się przydało. Niestety(też dobrze) nadal nie mogę pozbyc się uczucia smutku gdy Hizu zaczął myślec o ''wszystkim'' gdy Żyrafa śpiewał. Ciekawe czy którykolwiek z zespołu pomyślał dlaczego Yoshida miał taki niewidzący, dodam nieobecny wzrok jak chcieli by zaczął śpiewac.
    Pójśc do sklepu, kupic tylko kawę. A ja czytałam, zrozumiałam że był głodny i burczało mu w brzuchu. Naje się kawą? Ja osobiście kawy nie lubię więc nie wiem co ona daje XD OH! Jeszcze dwa momenty były fajne!!! Jak Hizu tak strasznie powiedział do Zero że aż się na 2 kroki odsunął i to w sklepie że jest spostrzegawczy. Hah. Obym nigdy nie doświadczyła takiego wzroku na sobie(mimo iż sama go czasem używam(przepraszam wszystkich co doświadczyli)) nadal myślę że jest straszny ^^

    P.S. Bardzo przepraszam że niema tu c z kreseczką u góry, ale niestety... zepsułam... I'M VERY SORRY! Wiem że tak dziwnie się to czyta gdy tego nie ma ;__;

    Akwilia

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam nadzieję, że teraz reszta zespołu będzie się starać o Hizumiego! Unoszę się dumą za niego!
    Rozdział super, czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam małą prośbę: justuj tekst - będzie czytelniej i przejrzyściej. ;)
    Aha, jak już od razu się czepiam... "TĘ bajeczkę", a nie TĄ bajeczkę". ;)
    Czekam, aż Zero się w końcu nawróci na hizuizm i pobiegnie z kwiatami w ręku przepraszać Hiroshiego za to, że chodził z tym drugim bęcwałem oraz po to, aby mu poprawić samoocenę. ^^
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kito, skarbie, odpisałam Ci na komentarze... Ale ja się tak pięknie rozpisywać jak ty nie umiem xD

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja wiem!!! To nie Osaamu spiewl i tekst tez nie byl jego byl zbyt pewny siebie, a Zero niby chce w ten sposub pomuc Hizu bo sie w nim zakochal, myslal, ze przesto weznie sie w gasc, ale wyszlo odwrotnie nasz wokalista sie zalamal.
    Wycigna te teksty ze smietnika i sie w nich zakochja!!! Wyjdzie najaw, ze to nie zyrfa spiewal i beda blagac Hizu, aby wrucil, ale on za kare powwinien odmuwic bo w niego zwatpili. Albo wszyscy byli w to zmieszani.
    ~Mayumi
    P.S. Ciekawe czy z czyms trafilam? Notk jak zawsze swietn. Weny zycze.

    OdpowiedzUsuń
  11. WIEDZIAŁAM ZE TAK BĘDZIE!!
    Przyśniło mi się takie zakończenie rozdziału *Q*
    Kita.... mamy chyba te same fale mózgowe....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do reszty to niesamowicie mi sie podobało, zresztą jak każde twoje opo ...
      Ale ze wszystkiego najbardziej podobaja mi się rozmyslania Hizu... Nie wiem cow nich jest takiego... Po prostu podoba mi się *Q*
      Własnie takie coś z deka jakby filozoficzne ( zwłaszcza wcześniejsze no i sczesze w monstresach sie to da wyczuć ) czy jak by to ująć ( tak ja i mój cudowny zasób poslkich słów =_=)
      No to ejst cos co mi sie niesamowicie podoba i cos co tezbym chciala osiagnac a mi nie idzie ;_;
      Wgl ten Osamu wkurza mnie jeszcze bardziej niż na samym początku ._. Co za pasQd no ;_;
      Niech on sobie idzieeeeeeeee preeeecz ~...

      To teraz czekam na czesc kolejną, pisaj pisaj pisaaaaj <3
      I już sie na mnie nie fochaj no ._.

      Usuń
    2. PS Wybacz literówki ;_;
      4Storowy nałóg....

      Usuń
    3. No i jescze coś bo zapomniałam....
      Podziwiam u ciebie to ajk opisujesz uczucia bohaterów....

      I możesz sobie mówic co chcesz, ze ci nie wychodzi ze sie nie podoba ...
      Wg mnie jest po prostu niesamowite.
      Jak to czytam to się czuję jakbym byla tam obok nich, a czasem nawet jakbym była jednym z nich. Niesamowite na prawdę *Q*

      Usuń
  12. Szczerze, to mnie zaskoczyłaś. Chodzi mi o treść rozdziału. Przez chwilę miałam wrażenie, że to jakieś moje omamy i widzę zły tekst, i Hizu tak na prawdę nie wyszedł, tylko zaśpiewał. Ale cóż.
    Czekam na kolejną notkę.
    Weny życzę i przepraszam za tak krótki komentarz :3

    OdpowiedzUsuń
  13. Naprawdę kocham w twoich tekstach to, że zaskakujesz. ^^
    Aczkolwiek, nie przyjemnie się wyróżnię - nie lubię twojego sposobu opisywania uczuć. Dajesz je w dziwnych momentach. To znaczy... treściwie dobrych, ale za bardzo się rozpisujesz na tematy o których już napisałaś chwilę wcześniej. W środku akcji walisz jakimś głębszym, długim (!) tekstem. Takie powinno się zostawiać na koniec, początek, albo w częściach, które na to pozwalają. Ale moze to ja mam zbyt duze wymagania co do tej kwestii. Od takich momentów chyba oczekuję czegoś więcej. Naprawdę przepraszam, za to że to mówię mimo że nie mam dobrych argumentów i za to, że nie umiem tego wyjaśnić. Bynajmniej, budzisz u mnie szacunek za same historie. Fabuła, której nigdy w życiu sama bym nie wymyśliła, rozdziały podzielone wręcz w idealny sposób i to, ze te pomysły ci się nie kończą. To jest niesamowite.

    A co do samego rozdziału - gardze Osamu, ale to chyba normalne xD I to zakończenie... *-* Masz dobry nawyk utrudniania życia bohaterom, czego w twoich starszych opowiadaniach nie widać. Strasznie to lubię ^^

    OdpowiedzUsuń
  14. KOMENTARZE ZNÓW M MNIE KOCHAJA WIEC PISZE TEGO KOMENTA... tylko nie wiem po co używam Caps lock o.o a w ogóle to na komórce takie coś jest? >.> ok... nwm... nie przejmuj się mną xD
    przeczytałam i jestem zadowolona... choć w pierwszym momencie to opowiadanie mi nie przypadło do gustu.... no ale czekam na next...
    co można napisać po takiej odległość od przeczytania?
    Hizu nie wyglupiaj się a ty Zero... to że oni inteligencją nie grzeszą nie znaczy że ja nie wiem że to musiał być playback *^* prawda? xD

    OdpowiedzUsuń
  15. Hahaha XD Wena jako dziwka, no proszę~ Niemniej, zgadza się u_u.
    Piosenka o bolącej kostce w wykonaniu Hizu na pewno byłaby genialna, w co jak w co, ale w to nie wątpię.
    Ale koncepcja niepewności jest bardzo ciekawa, zwłaszcza, że każdy miał w zasadzie chwile zwątpienia, prawda?

    Wooo... w genialnym momencie urwałaś, cenię to w osobach, które piszą, że potrafią zatrzymać akcję w chwili, kiedy napięcie jest wręcz nieznośne (mam coś z masochisty...) :D.
    Czekam na kolejny rozdział~

    OdpowiedzUsuń
  16. Serio... Przerwać w takim momencie?
    Będzie następny rozdział??

    OdpowiedzUsuń
  17. Biedny Hizu ;-;

    Kiedy dalej?

    OdpowiedzUsuń
  18. Błagam napisz co dalej! PROSZĘ CIĘ!!!!

    OdpowiedzUsuń
  19. Huh, czekam bardzo na kokejny rodzial!
    A nispodziewalam się takiego zakonczenia, myślałam że zaśpiewa.. kurde, chce więcej!

    OdpowiedzUsuń