Nawet śmierć nas nie rozłączy... cz.6

Ja nie wiem... Zresztą róbcie, co chcecie. Nie chcecie czytać to ja was przecież nie zmuszam, ot co. Ale tak na marginesie - nie możecie tego ptraktować jako zwykłe opowiadanie o jakiś zwykłych chłopakach, którzy mają zespół? No na przykład (teraz sobie wymyślam, każdy może inaczej to interpretować) Taki Gara to bęzie jakiś tam Sebastian, a Tetsu to jakiś Tomek se na przykład i mają taki początkujący zespół o nazwie Merry? Nie, to nie ja już się nie udzielam...


-Przepraszam! – wydarłem się na całe gardło.

Nagle Uru pojawił się w odległości jakiś trzydziestu pięciu metrów ode mnie. Odwrócił się powoli i spojrzał na mnie oczami wielkimi jak dwie piłki do tenisa ziemnego. Zdawało mi się, że pobladł jeszcze bardziej.

- Co ty powiedziałeś? – zapytał akcentując każde słowo osobno.


Zamarłem. Przełknąłem głośno ślinę i spiąłem się, bojąc się jakiejś nagłej reakcji z jego strony. Wampir jednak nie poruszył się i przypatrywał mi się usilnie w taki sposób, jakbym to ja był jakimś wybrykiem natury, a nie on.

- Ja… Przepraszam… - wyszeptałem i spuściłem głowę, pozwalając, aby za długa grzywka zasłoniła moją twarz. Po długiej chwili spojrzałem przez włosy, szukając wzrokiem sylwetki bruneta. – No i znów wszystko spieprzyłem… - szepnąłem do siebie i pociągnąłem nosem, zdając sobie sprawę, że Uruha zniknął.

-Właśnie tym razem nie – usłyszałem głos za sobą. Mało nie dostałem zawału! Odwróciłem się szybko, omal znów nie lądując na dupie i spojrzałem zaskoczony na Uru. Jak on tu…? Że ja go nie zauważyłem, ale…?

- Kouyou! – ryknąłem płaczem i rzuciłem się na niego. Objąłem go i ukryłem twarz w zagłębieniu jego szyi. – Nie zostawiaj mnie już… Ja cię nie zostawię! Błagam… Proszę… - nogi same się pode mną ugięły, przez co upadłem na kolana. Zakryłem twarz dłońmi, jeszcze bardziej zanosząc się płaczem. Szatyn przyklęknął nade mną i odsunął moje ręce od twarzy, następnie muskając wargami kącik moich ust.

- Przecież wiesz, że nie mogę… - wyszeptał. – Musimy się rozstać… na zawsze – dodał znacząco i rzucił mi spojrzenie przepełnione powagą. – Nawet nie wiesz ile czekałem, aby usłyszeć to jedno durne słowo z twoich ust – uśmiechnął się gorzko i westchnął. – To już koniec… Muszę odejść. Przestanę zabijać, a ty – wierzchem dłoni pogładził mnie po policzku – przestaniesz mnie szukać.

- Nie! Kyou-chan! Nie! – złapałem go za nadgarstek, kiedy chciał już wstać i odejść.

- Właśnie tak, Yuu – wyrwał rękę z mojego uścisku. – Nie mam do ciebie żalu, ale nie mogę żyć w pobliżu ciebie… - spojrzałem na niego z niezrozumieniem wymalowanym na twarzy. – Oj, nie udawaj. Dobrze wiesz, o co mi chodzi – pokręcił głową i zaśmiał się smutno, po czym odwrócił się do mnie tyłem i zaczął się oddalać w tempie normalnym dla przeciętnego człowieka.

- Nie! – szarpnąłem go za bark, momentalnie podrywając się z ziemi. – Nie możesz! Nie możesz mi tak wybaczyć! Nie masz do mnie żalu? Masz być na mnie wściekły! Masz mi grozić! Mam o ciebie zabiegać! Mam się starać! – uwiesiłem się na jego ramieniu. – Zmienić się! Daj mi szansę! – kolejne potoki popłynęły po moich policzkach.

- Rozstajemy się we względnej zgodzie – odpowiedział beznamiętnie. – Usłyszałem to, co chciałem. Jestem z tego zadowolony. Mogę odejść – odpowiedział niewyraźnie i odepchnął mnie, przez co zatoczyłem się do tyłu. Chłopak zniknął.

***

- Nie, nie, nie! Nie, kurwa, nie! – wrzeszczałem, będąc już w domu i rzucając wszystkim, co nawinęło mi się pod rękę.

Zrobiłem w mieszkaniu istne pobojowisko. Zniszczyłem wszystkie obrazy, jakie wisiały na ścianach, porozbijałem wazony i wszystko, co było wykonane z jakiegoś kruchego materiału. Rzeczami, które nie kruszyły się, typu plastik i tym podobne, rzucałem o ściany, dopóki nie rozpadły się na części pierwsze. Zerwałem telewizor ze ściany i cisnąłem nim w stronę szklanych drzwi balkonowych, które rozsypały się na tysiące małych, lśniących odłamków. Upadłem na kolana i znów zacząłem płakać, zaciskając dłonie w pięści, tym samym raniąc je drobinami, jakie zostały ze szklanego stolika z salonu, który rozbiłem. Lodowaty wiatr wpadł do mieszkania przez wybitą szybę, rozwiał mi włosy i sprawił, że zacząłem drżeć jeszcze bardziej. Ciężko dyszałem, zmęczony po przeprowadzonej demolce. Z mojego mieszkania zostały jedynie gruzy – tak samo jak i z mojego życia, w którym sam już się nie orientowałem. Zaczerpnąłem zimnego powietrza, biorąc głęboki oddech. Wtem, doznałem olśnienia. Wróciłem do sypialni, a raczej tego, co z niej zostało i wygrzebałem kilka albumów spod przewróconej meblościanki, po czym rzuciłem je na łóżko, uprzednio zdzierając z niego kołdrę z narzutą. Sypialnia była chyba jedynym pomieszczeniem, w którym okna nie ucierpiały, za co szczerze dziękowałem… sobie? Sam nie wiem komu… Zamknąłem drzwi i upchnąłem pod nimi pościel, nie chcąc, aby gdziekolwiek wdarła się choć odrobina świeżego powietrza. Wróciłem do łóżka i zacząłem wyjmować wszelkie zdjęcia, nawet ich nie oglądając. To tylko jeszcze bardziej utwierdziłoby mnie w przekonaniu, że to, co chcę zrobić, jest dobre. Spojrzałem posępnie na pokaźny stos fotografii i westchnąłem, szukając zapalniczki po kieszeniach. Gdy w końcu ją znalazłem wziąłem jedno ze zdjęć, na którym Uruha całował mnie w policzek, a ja obejmowałem go w pasie i podpaliłem je. Rzuciłem płonącą fotografię na resztę pamiątek i przez chwilę oglądałem jak papier zwija się i zwęgla. Po chwili szary dym zaczął gryźć mnie w oczy i przyczyniał się do tego, iż było mi coraz ciężej oddychać. Podziwiałem tańczące ogniki, kiedy zaczęło mi kręcić się w głowie. Zakaszlałem i usiadłem na podłodze, przyglądając się, jak alarm przeciwpożarowy zaczyna walkę o moje życie. Uśmiechnąłem się krzywo i podniosłem kilka książek z podłogi, zastawiając ognisko tak, aby nie wygasło. Po chwili zajęły się i książki, a płomień był tak wielki, że woda nie mogła go ugasić. Nadomiar złego, podrzucałem do strawienia wesołemu żywiołowi coraz to nowe książki, teksty piosenek, nuty, pojedyncze kartki, które powyrywałem będąc w furii i resztę wszelakich rzeczy, które mogły ulec spaleniu. Nie mogłem powstrzymać kaszlu. Zacząłem się dusić. Muszę przyznać, że mogłem wybrać łatwiejszą formę samobójstwa – na przykład mógłbym strzelić sobie w łeb, ale chyba taka śmierć bardziej mi się podobała. Upadłem na podłogę, nie mając siły już wstać. Oczy łzawiły niemiłosiernie, a obraz przed nimi tracił ostrość. Powieki ciążyły, jakbym był cholernie zmęczony. Ostatni raz zaciągnąłem się siwym dymem unoszącym się wokół mnie i zamknąłem oczy…

***

Ocuciło mnie coś zimnego, co oblało mnie od stóp do głów. Powoli otworzyłem oczy i ujrzałem nad sobą mozaikę kolorów, zlewającą się w jedną wielką plamę, której koloru za nic nie mogłem określić. Obraz zawirował, ale zaraz potem stanął w miejscu i ujrzałem nad sobą Uruhę, który trzymał w dłoniach metalowe wiadro z wodą.

- Umarłem? – zapytałem z nadzieją.

 - Nie! – krzyknął, przez co w mojej głowie wybuchła mała rewolucja.

- Szkoda… a tak się starałem… - wybełkotałem niezrozumiale.

- Czy ci do reszty rozum odjęło?! – darł się nadal wampir, wściekły jak nigdy. Dopiero w tym momencie zdałem sobie sprawę, że jestem tutaj z Uruhą! Z moim Uruhą! Zaraz… Nie moim…

- Kouyou… - mruknąłem, a oczy ponownie zaszkliły mi się; ze szczęścia i podrażnienia, jakie wywołał dym. Zerwałem się do pozycji siedzącej, co poskutkowało ogłuszającym bólem głowy. Szatyn pchnął mnie tak, że znów leżałem na plecach. Zorientowałem się, że znajduję się w jakimś obcym, mokrym łóżku, w jakimś nieznanym mi pokoju, w którym nigdy wcześniej nie byłem. Gdzie ja jestem?

- Czemu chciałeś się zabić?! Przecież wszystko miało być już dobrze! Czemu ty to „wszystko” zawsze musisz psuć?! – lamentował młodszy.

- Kouyou, ja… - zdążyłem jedynie wydusić, kiedy chłopak brutalnie mi przerwał kolejnym potokiem słów, przy czym bardzo żywo gestykulował… żywo? W każdym razie jak na kogoś, kto zmarł i został wskrzeszony, ale formalnie nadal jest martwy…

- Co ty sobie myślałeś?! Nie możesz zająć się własnym życiem?! Zamknąć pewien rozdział i żyć dalej?! Choć raz nie doprowadzać mnie do białej gorączki?! Musisz się z tym pogodzić! Życie nie jest łatwe, ale nie możesz tego zakończyć! Nie tak! Nie w ten ośmieszający sposób! – Uru chodził po całym pokoju, a ja w końcu nie zdzierżyłem i kiedy był przy krawędzi łóżka, na którym leżałem, przyciągnąłem niczego niespodziewającego się wampira i zmusiłem go, aby się na mnie położył. Nasze twarze dzieliły zaledwie milimetry, kiedy zdecydowałem się i namiętnie wpiłem w jego usta. Pierwszy raz od dłuższego czasu opuścił mnie strach i nie bałem się, co będzie zaraz… w tym momencie było mi to obojętne. Całowałem się z moim ukochanym i za tą chwilę przyjemności byłem gotów choćby i zginąć od tych wspaniałych ust, a raczej kłów, które tak starannie ukrywały…


Sorry, że tak krótko, ale nie wyobrażałam sobie, żeby móc zakończyć to w innym momencie. xD

16 komentarzy:

  1. ................................................................................................................................................................................................................................
    JA CHCE SHOTO (ShouxHiroto)! ALBO TOSA (no ok... to chyba nie tak... to miało być ToraxSaga) albo z bliżniakami z Twins... albo... z Hizasiem! albo, albo TakeruxChyiu... xDD bo ja przeczytam z innym zespołem, ale nie z każdym, ogółem to tG mi się już znudziło xD
    A WIĘC SIĘ NA LILIEN NIE GNIEWAJ! ;_; psepsasam... bo się potne *szuka czym* moją neonowo-różową szminką! (tak, mam taką xD)
    a co do opka... no co ja będe dużo mówić... BOSKIE!!! no genialne!!!! no... chce jeszcze!!! x10997359 ale czekam na Liceum xDDD
    pozdrawiam i całuje xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Aoi jako człowiek-tornado , pasuje :D
    Jak wyżej Lilien , też czekam na " Liceum " , cholera na cokolwiek czekam ale na to najbardziej :D
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Aoi, nie bądź taki desperat! Jeszcze nie wszystko stracone!
    No szkoda właśnie, że tak to zakończyłaś... ale jak to dobrze, że się w końcu pogodzili. Jednak zawsze mogła być jakaś namiętna Aoiha... a może jeszcze będzie? Hm?
    No, kochana, czekam na cd. Gara x Tetsu. Poważnie. No i Liceum też. ;)
    Wybacz, że taki krótki komentarz, ale... nie mam weny. Znowu ;_;
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. No ja się rozpływam w tym co ty piszesz. Najleprzym tekstem było:
    - Umarłem? – zapytałem z nadzieją.

    - Nie! – krzyknął, przez co w mojej głowie wybuchła mała rewolucja.

    - Szkoda… a tak się starałem… - wybełkotałem niezrozumiale.
    Jak Aoi mógł popełnić smobójstwo?! Nie dość, że z mieszkania zostały mu ruiny to jeszcze chłopak chcial się zabić przez uduszenie się dymem ognia (co mówiąc szczerze, jest beardzo kreatywne ;D). Ale dobrze, że Uru przyszedł mu na ratunek, zresztą, jak zawsze. Aoi pakuje się w tarapaty, nie ma już ratunku a tu nagle TA DA DA DAAAM! Ni stąd ni z owąt pojawia się Uru, który mu pomaga. W takich sytuacjach zaczynam sie zastanawiać, kto jest same, a kto uke? Ale i tak opko jest świetne!
    Czekam na Liceum, pozdrawiam: Kayl

    OdpowiedzUsuń
  5. wyłam cały czas na rozstaniu :c
    a na tym tekście padłam *o*
    - Umarłem? – zapytałem z nadzieją.- Nie! – krzyknął, przez co w mojej głowie wybuchła mała rewolucja.- Szkoda… a tak się starałem… - wybełkotałem niezrozumiale.

    piszz dalej

    OdpowiedzUsuń
  6. Mmmmm.. To było dobre , podobalo mi sie. Tylko dziwi mnie po cholere Aoi zdradzal Uru skoro tak mu an nim zalezy ze po jego stracie chcial sie zabić ... Swoją dorgą .. uduszenie pzrez CO... Niezły pomysł 1 raz sie spotykam z taką formą .. zwykle jest żyletka ._. Dobry pomysł i bardzo intrygujace zakończenie .. Ja chce więcej ;_;
    Pozatym .. CZekam z niecierpliwością na dalszy ciąg Liceum : >

    Duuzo weny ! :D
    ~xMidziak

    OdpowiedzUsuń
  7. Powiedz ze będzie kolejna część! Jak nie to ja kurna zrobię jak Aoi tylko z taką różnicą że Uru mi na ratunek nie przybędzie (a szkoda TT^TT)

    OdpowiedzUsuń
  8. *Q* chcę więcej! omnomnomnom.
    +kiedy będzie 'Liceum'? codziennie wchodzę z nadzieją, że może pojawi się kolejna część ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. Dawno mnie tu nie było, a że jestem dzisiaj padnięta, tak więc w skrócie:
    opko wyszło b. ciekawie;
    czekam na Liceum ^^
    a poza tym...chyba zaczęło mnie troszkę 'nudzić', cóź...

    Weny życzę, powodzenia w sql i pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. no i dobrze, że nie zakończyłaś jescze opowiadanka, bo jak by tak można było mi to zrobić, no dobra innym czytelnikom też,
    Czekam na dalszy ciąg opowiadania :D
    a tak na marginesie to przeczytam wszystko co napiszesz XD
    Lalalulu;)

    OdpowiedzUsuń
  11. To robi się coraz ciekawsze, sprytnie to sobie obmyśliłaś :D. Nigdy nie wiadomo co zrobi Aoi i jak zareaguje Uruha. Czekam na następną część i mam nadzieję, że nie zabranie ci weny. A i dziękuję za ten rozdział.
    LM

    OdpowiedzUsuń
  12. No to powiem tak cudna część, dużo weny i czekam na kolejną część.

    OdpowiedzUsuń
  13. Sprawdzam kilka razy dziennie , bo " może to dziś będzie nowa część " Liceum " " :P

    OdpowiedzUsuń
  14. Kurwa ja cie chyba zajebie za takie coś!!!!!!Ale proszę daj nowe liceum (cz. 3) proszę błagam cię!!!!!

    OdpowiedzUsuń