A ktoś w ogóle zauważył, że znów zmniejszyłam limit do 10 komentarzy? Pewnie nikt, bo nikt tu nie zagląda...
Zostań…- wyszeptałem.-
I weź mnie- oblizałem się lubieżnie, a na usta szatyna wpłynął szeroki uśmiech.
-Będzie bolało- ostrzegł.
-Nieważne. Chcę żebyś mnie
pieprzył, kochanie- szepnąłem mu na ucho, ciągnąc za jeden z jego kolczyków.
-Też tego chcę- zaśmiał się.
Uruha
brutalnie wpił się w moje wargi, wpychając język do moich ust, które uchyliłem
pod wpływem zdziwienia. Zerwał ze mnie spodnie i rozdarł je na pół, przy czym,
mogę się założyć, nie użył ani odrobiny siły. Skrawkiem wytrzymałego jeansu spętał
moje nadgarstki i przywiązał je do ramy łóżka. Szarpnąłem, sprawdzając, czy
przypadkiem się nie uwolnię, jednak moje nadzieje były próżne. Kouyou rozerwał
również moją bluzkę i odrzucił jej szczątki gdzieś poza łóżko. Przyssał się do
mojej skóry na szyi. Zadrżałem ze strachu pomieszanego z przyjemnością. Czułem,
jak jego długie kły naciskają na moją grdykę, jednak nie przebijają jej. Jego
dłonie sunęły po wewnętrznych stronach moich ud, drapiąc je aż do krwi.
Syknąłem z bólu i odruchowo chciałem złapać za bolące miejsce, jednak
uniemożliwiły mi to więzy. „Będzie bolało” – przypomniały mi się jego słowa… i
już wiedziałem, czemu mnie związał – żebym się nie wywinął. Tym razem przeszedł
mnie całkowicie nieprzyjemny dreszcz. Uru powoli zaczął rozpinać swoją czarną
koszulę, ukazując swój tors i brzuch, które zdawały się być jeszcze bielsze w
kontraście z ciemnym materiałem. Był o wiele bardziej umięśniony niż kiedyś. W
tym momencie zdałem sobie sprawę, że ten dobry, cichy i przede wszystkim słaby
Takashima odszedł już na zawsze… i nie wróci, nie ma zamiaru tego zrobić.
Wampir zjeżdżał z pocałunkami coraz niżej, jednocześnie rozpinając swoje
spodnie. Wsunął język do mojego pępka, a ja jęknąłem cichutko.
-
Rozluźnij się trochę… - polecił… znudzony? Ton jego głosu sprawił, że poczułem
się niezręcznie. Odzywał się w taki sposób, jakby to była dla niego
codzienność. A może była? W końcu nic nie stało na przeszkodzie, aby cieszył się
taką rozpustą, jak ja kiedyś.
Nie
zdejmując ze mnie bielizny, nachylił się nad moimi rozchylonymi nogami i zlizał
krew z ran, które sam mi zadał.
-
Jesteś gorzki… - mruknął. – Typowa grupa A – prychnął. – Ruki i Kai mają B… są
smaczniejsi – zaśmiał się, widząc moją minę.
- Wi…
Widziałeś się z nimi? – zapytałem drżącym głosem. Szatyn w odpowiedzi kiwnął
głową. – Czy… Czy oni… żyją?
- Tak
– zrównał nasze twarze i polizał moje usta. – Kai był tak samo bierny, jak ty,
ale Ruki… - wyszczerzył się do wspomnień. – Demon seksu – zaśmiał się
obrzydliwie i tak donośnie, że aż zadźwięczało mi w uszach.
-
Pieprzyłeś się z nimi?! – ściągnąłem groźnie brwi.
-
Pewnie – prychnął. – A z Ruki’m nie raz i nie dwa – uśmiechnął się zawadiacko.
– Ty nie byłeś mi wierny, więc dlaczego ja mam być tobie, hm? – podniósł
nonszalancko jedną brew.
Nie
odpowiedziałem, co było przyczyną jego triumfalnej miny. Zacietrzewiłem się w
sobie i obiecałem, że nie dam mu rozkoszy patrzenia, jak mnie poniża, jednocześnie
wznosząc na wyżyny rozkoszy, pieprząc mnie. Znów zainicjował pocałunki na moim
torsie i brzuchu, a ja zacząłem się wić, ale bynajmniej nie z przyjemności, ale
chęci uwolnienia się. Teraz pożałowałem, że tak bardzo chciałem ocalić Akirę i postawiłem
w zastaw swoje własne ciało… które przegrałem. W końcu, jakimś cudem,
wyzwoliłem jedną rękę z pęt! Ucieszony wyplątałem jeszcze drugą i nadal
trzymając je nad głową, aby szatyn nie połapał się, co udało mi się zrobić,
rozmasowałem obolałe nadgarstki, które znaczyły czerwone ślady i otarcia. Kiedy
uznałem, że mogę ruszać wszystkimi palcami, a krążenie w moich dłoniach na
powrót uregulowało się, mocno chwyciłem wampira za ramiona i używając
nadludzkiej siły, przewaliłem go na plecy.
- Uu…
- zawył. – A może jednak nie jesteś taki bierny – uśmiechnął się w ten
cwaniacki sposób, którego tak nienawidziłem i on doskonale o tym wiedział.
Uderzyłem
go w twarz z taką siłą, że aż zabolała mnie dłoń. Mina Uruhy momentalnie
zrobiła się sroga. Złapał mnie za rękę, którą wymierzyłem mu cios i wykręcił
ją. Jęknąłem z bólu. Chłopak odrzucił mnie z takim impetem, że znalazłem się na
podłodze.
- Nie
udawaj, że masz za to do mnie jakiś żal – prychnął.
-
Dobrze wiesz, że nie udaję – syknąłem wściekle.
- W
takim razie, gdybym ja za każdą twoją zdradę miałbym zachowywać się jak ty
przed chwilą, to już dawno byłbyś martwy, a wcześniej katowałbym cię
średniowiecznymi torturami – warknął.
Wstał,
zapiął spodnie i narzucił na siebie koszulę, nie zapinając jej. Podszedł do
mnie i chwycił za gardło, przyciskając do ściany.
- Ty
mnie torturuje… torturujesz psychicznie – wydusiłem, gdyż kończyło mi się
powietrze, a ciężko było mi złapać oddech, przez zaciskające się palce
napastnika.- Czasami ból psy… psychiczny jest gorszy od fizycznego… Zabijasz
moich bliskich… Sprawiasz cierpienie ich rodzinom…
-
Och, doprawdy? – udał, że zaskoczyło go to i rzucił mną jak szmacianą lalką na
drugi koniec pokoju. – Nie uważasz, że już odcierpiałem swoje? Psychicznie i
fizycznie? – znów zaczął się do mnie zbliżać. – Myślisz, że to przyjemność
czekać na ciebie do trzeciej nad ranem, aż wrócisz zalany w trupa od jakiejś
kolejnej dziwki, która dała ci dupy? W burdelu chyba miałeś już kartę stałego
klienta, co? – zaśmiał się gorzko, stojąc nade mną i wypluwając kolejne słowa z
coraz większym trudem. – Myślisz, że nie bolało, kiedy mówiłeś, że kochasz
jedynie mnie, że jestem dla ciebie całym światem, a wieczorem znów szedłeś do
kogoś innego? Myślisz, że nie bolało, kiedy zobaczyłem cię z Reitą? Akira był
moim przyjacielem od dziecka! Ale zamiast zachować się jak przyjaciel, za
którego go miałem, ściągnął przed tobą spodnie, bo przecież ja się nie
liczyłem… dla nikogo… Przynajmniej Akira był na tyle przyzwoity, że potrafił
przyznać się do zdrady przed Ruki’m i zakończyć to normalnie. Nie wciskał mu
żadnych kitów i bajeczek, jak ty mi – to bolało, cholernie bolało! Ale Takanori
też nie zachował się jak przyjaciel, nie powiedział mi o tobie i Reicie! Sam
musiałem to zobaczyć, a to było chyba w tym najgorsze… - w jego oczach pojawiły
się… łzy? On… zaczął płakać… - Myślisz, że nie nacierpiałem się wystarczająco
podczas tych wszystkich samotnych, nieprzespanych nocy, w które modliłem się,
żebyś to właśnie dziś przyszedł szybciej, żebyś zrozumiał jak mnie krzywdziłeś?
– upadł na kolana. – Że, kurwa, nie bolało kiedy stałem się tym czymś? – dźgnął
się palcem w mostek. – Że nie budzę się każdej nocy i nie mam ochoty tego
wszystkiego zakończyć? Że nie chciałbym znów być normalny? Przytulić się do
ukochanego, który będzie tylko i wyłącznie MÓJ? – podkreślił. – Jeszcze ci
mało? Jak jeszcze zamierzasz mnie upokorzyć przed samym sobą? Jak jeszcze
chcesz mnie poniżyć? – spojrzał na mnie z takim bólem wymalowanym na twarzy, że
aż poczułem ukłucie w sercu. – No jak?! Jak, kurwa, jak?! – krzyknął przez łzy.
– Odpowiedz! – ukrył twarz w dłoniach i zaczął głośno szlochać. Gdy tylko
chciałem się do niego zbliżyć, od razu mnie odepchnął. – Uważasz, że zabijanie
daje mi radość? To jedynie odskocznia, żeby nie popaść w depresję… żeby odgonić
od siebie te wszystkie myśli, które wyciskają mi z oczu łzy… - szepnął. – Co
jeszcze zamierzasz zrobić?
Wyciągnąłem
do niego rękę, ale Shima momentalnie zniknął. Usłyszałem jedynie głuchy trzask
drzwi i byłem już pewny, że zostałem sam w mieszkaniu.
***
Od
kilku dni szlajałem się po najciemniejszych zakamarkach stolicy Japonii w
poszukiwaniu Uruhy. Niestety nie znalazłem ani jego, ani nawet żadnego śladu po
nim. Bałem się, co może się stać, jeśli go spotkam; bałem się, co może się
stać, jeśli go nie spotkam… Czy wampir może zrobić sobie krzywdę? Kouyou zawsze
był taki delikatny…
Tym
razem ubrałem się bardziej drapieżnie, bo kierowałem się na obrzeża miasta do
klubu dla początkującej yakuzy, miejscowych rozrabiaków i gangów motocyklowych.
Ubrałem się w rockowym stylu, podejrzewając, że w takich miejscach ciuchy z Monnari
raczej mi nie pomogą – nie chciałem się wyróżniać, dzięki czemu było mniejsze
prawdopodobieństwo, że ktoś mnie zaczepi, a tym bardziej zrobi krzywdę.
Postanowiłem udawać fana motocykli, więc założyłem szarą bokserkę, a na to
czarny, skórzany bezrękawnik z poszarpanym kołnierzem i łańcuszkami, czarne
skórzane spodnie z paskiem w czarno-białą szachownicę i wysokie glany. Nie
brałem telefonu, ani pieniędzy, nie chcąc ich stracić. Postanowiłem iść pieszo,
samochodem nie mogłem tam przecież pojechać, bo gdzie bym go zostawił? A jak
ktoś zobaczyłby, że z niego wysiadam? To samo dotyczyło komunikacji miejskiej.
Co prawda miałem motor, ale ścigacz, a to raczej nie przejdzie – musiałbym mieć
harleya, a nie będę kupować motocyklu na jeden wypad, jeszcze tak mnie nie
popierdoliło.
Z
każdym kolejnym krokiem, z którym zbliżałem się do czeluści tokijskiej gangsty,
czułem jak moje serce przyspiesza. Kurwa, to nie jakiś pierdolony „Zmierzch”!
Tutaj Uruha nie uratuje mnie, gdy wpadnę w kłopoty – ba, nie zdziwię się, kiedy
jeszcze pomoże mnie skopać! W sumie to należy mi się.
Zdałem
sobie sprawę, że przez ostatni czas moje życie non stop wypełniał strach –
pytałem siebie, kiedy czara się przeleje i nastąpi jakieś nieszczęście… właśnie,
jakie? Co za nieszczęście nastąpi? Ta niewiedza była najgorsza – nie
wiedziałem, czego mogę się spodziewać po Uru, czy kiedykolwiek go jeszcze
spotkam, czy ktoś zrobi mi krzywdę w tym cholernym barze… Podbite oko już
miałem po ostatniej wizycie w spelunie dla punków i gotów, więc…
Maszerowałem
szybkim krokiem i nawet nie zorientowałem się, kiedy stanąłem przed wielkim,
drewnianym budynkiem zbitym z ledwo oheblowanych desek. Bardziej przypominało
to jakąś zaniedbaną, amerykańską szopę, niż bar dla twardzieli, ale w końcu nie
mi oceniać, gdzie przesiadują - grunt,
że nie u mnie w domu i ten grunt bardzo mnie zadowalał. Z duszą na ramieniu
pchnąłem duże, dwuskrzydłowe drzwi wykonane z pogiętej blachy, która wyglądała
jakby jeszcze wczoraj robiła za dach jakiegoś przytułku albo schroniska dla bezdomnych.
Mimo strachu wparowałem do środka sprężystym krokiem i omiotłem całość
wzrokiem. Wszędzie było siwo od dymu tytoniowego. Rośli, brodaci mężczyźni,
przy których wyglądałem jak kij od miotły, siedzieli przy rozpadających się
stolikach, których brakujące nogi zastępowały parasole lub jakieś pieńki,
siłowali się na ręce, pili whisky, która wyglądała jak szczyny i zapewne tak
smakowała lub po prostu rozmawiali, a raczej krzyczeli na siebie, pomimo tego,
że w tle nie leciała żadna muzyka, bo każdy chciał, aby wszyscy w barze
usłyszeli go jak najlepiej. Kilka par oczu rzuciło mi nieprzychylne spojrzenia,
inni z kolei spoglądali na mnie z rozbawieniem. No tak, przy tych kolosach
wyglądałem jak jakiś anorektyk, do którego było mi już bliżej niż kiedykolwiek
indziej, gdyż z tego strachu, powiedzmy sobie otwarcie, zapominałem o jedzeniu.
Nie miałem czasu myśleć o tak przyziemnych sprawach, jak jedzenie, czy picie, dlatego
też nie wziąłem pieniędzy Nie chciałem pić alkoholu – byłem pewien, że po dwóch
łykach piwa byłym najebany w trzy dupy. Co prawda widok kogoś z gangu
motocyklowego, który jest abstynentem był wręcz komiczny i wzbudzał już pewne
podejrzenia, ale wolałem nie ryzykować, wiedziałem, że po pijaku mogę ocknąć
się jedynie w szpitalu… albo już nie ocknąć się wcale.
Usiadłem
przy jednym ze stolików w rogu baru, w najbardziej zacienionym miejscu i
obserwowałem wszystkich z bezpiecznej odległości. Nawiązałem kontakt wzrokowy z
jakąś nawet dość miłą z wyglądu panienką zza baru, która posłała mi uśmiech.
Odpowiedziałem jej tym samym i postanowiłem zwiedzić łazienki – w końcu, gdyby
Takashima miał kogoś zagryźć, to właśnie tam, nie? Tak na środku parkietu jakoś
nie wypadało… Skierowałem się w stronę drzwi z napisem „WC”, które w sumie nie
znajdowały się aż tak daleko ode mnie. Pchnąłem je i… jakie było moje
zdziwienie, kiedy zamiast znaleźć się w pomieszczeniu z białymi kafelkami…
wyszedłem na dwór… Co jest do kur…? Zobaczyłem jakiegoś zataczającego się
faceta, który szczał pod ścianę budynku – to wiele wyjaśniało. Rozumiem, że to
taka polowa łazienka? Czy coś…?
- Ej,
piękny – usłyszałem za sobą charczący głos. Odwróciłem się, momentalnie
spinając wszystkie mięśnie aż do bólu. – Coś ty za jeden, co? – jakiś facet
koło czterdziestki zbliżał się do mnie w niebezpiecznie szybkim krokiem. Pchnął
mnie i przycisnął do desek baru. – Jak się pytam, to kurwa, odpowiedzi
oczekuję!
- A
co cię to? – warknąłem.
„Dzień
dobry, nazywam się Yuu Shiroyama, jestem byłym gitarzystą zespołu The GazettE i
miałem ksywkę Aoi, może mnie pan kojarzy? Jestem męską dziwką i przeze mnie mój
kochanek i były gitarzysta mojego zespołu, Uruha, stał się wampirem. Uwierzyłby
pan? Bo do mnie do tej pory to nie trafiło…” i zakończę szerokim uśmiechem. No,
może mu jeszcze numer swojego konta bankowego podam? I pin od razu, żeby się
nie męczył?
- Bo
jesteś cherlawy, czopku, ale wozisz się jak pan, choć jesteś tu pierwszy raz –
syknął mi prosto w twarz, przez co poczułem jego obrzydliwy oddech,
przesiąknięty zapachem psujących się zębów. – I jeszcze masz czelność do mojej
dziewczyny zarywać, chłystku? – fuknął.
-
Jakiej dziewczyny? – zmarszczyłem brwi.
-
Jakiej?! Jakiej, się kurwa pytasz? – szarpnął mnie za bezrękawnik, przez co
znalazłem się na glebie. – A co? Myślałeś, że nie widzę tych słodkich
uśmieszków?! – zaczął mnie kopać.
Próbowałem
się bronić przed kolejnymi atakami, ale szło mi to, co najmniej, mizernie. Na
całe moje nieszczęście jakieś dwa metry od ściany, która robiła za jeden,
wielki, zbiorowy kibel, zaczynała się przepaść. Znaczy… Widać było, że bar stoi
na sztucznym usypie z piachu, który ktoś musiał tutaj nawieźć… a te dwa metry
dalej się kończył i zaczynało strome zbocze prowadzące jakieś dziesięć metrów w
dół przez krzaki i różne krzewy. Nawet nie chciałem zastanawiać się, co jest na
samym dole… Facet wpadł w furię i kopał mnie z taką siłą, że przesuwał mnie o
kilka centymetrów w stronę przepaści. Miejmy nadzieję, że tego nie przeżyję…
W tym
momencie usłyszałem jakiś krzyk i ktoś nagle szarpnął mnie za włosy, zmuszając
abym się podniósł. Zgiąłem się w pół, ledwo trzymając się na nogach.
-
Dzi… Dziękuję – wymamrotałem, plując krwią
Po
chwili podniosłem wzrok na mojego wybawcę, którym okazał się być… Shima!
Właśnie odrzucał martwe ciało mojego oprawcy, którego udusił. Facet, który
szczał pod ścianą, spojrzał na nas przerażony, zatoczył się i siadł na własnych
szczynach, po czym na czworaka zaczął się oddalać.
-
Kouyou? – spojrzałem na niego zdziwiony.
-
Nie, kurwa, sierotka Marysia – prychnął i puknął mnie palcem w czoło. – Czy ty
zawsze musisz pakować się w kłopoty? A ja zawsze, jak ten ostatni debil, muszę
cię ratować? Chyba niczego w życiu się nie nauczyłem – mruknął do siebie. - … i
nieżyciu też… - dodał znacząco.
Rzuciłem
się na wampira, przytulając do niego mocno i obejmując za szyję. Szatyn nie
spodziewał się tego i spojrzał na mnie zaskoczony, ale zaraz objął mnie w
pasie.
- Mój
ty Edwardzie – zaśmiałem się.
- Czy
ty jesteś pijany? – odsunął się ode mnie i już chciał odejść, kiedy złapałem go
za rękę.
-
Zaczekaj! Szukałem cię! To dla ciebie szlajałem się po tych spelunach!
Myślałem, że mogę cię znaleźć w takich niebezpiecznych miejscach…
-
Myliłeś się… Nie zaglądam do takich miejsc – fuknął. – I już mnie nie szukaj –
dodał i zniknął.
- Przepraszam!
– wydarłem się na całe gardło.
Nagle
Uru pojawił się w odległości jakichś trzydziestu pięciu metrów ode mnie.
Odwrócił się powoli i spojrzał na mnie oczami wielkimi jak dwie piłki do tenisa
ziemnego. Zdawało mi się, że pobladł jeszcze bardziej.
- Co
ty powiedziałeś? – zapytał akcentując każde słowo osobno.
O nie, nie, ty mi tu nie będziesz mówić, że nikt cię nie kocha i nie komentuje! Bo widzisz, ja cię kocham i twoje opowiadania również, no i właśnie że komentuję ^^ ;D Widzę, że to chyba jeszce nie koniec tej serii... ale w tej części mnie zaskoczyłaś. Taki ten Aoi zdesperowany? Podobało mi się i chcę na koniec śliczną Aoihę, bo po prostu w takim momencie przerwałaś, że... ach! Zżera mnie ciekawość, czy Uru jednak wybaczy Yuu.
OdpowiedzUsuńw ogóle biedny ten Aoi, taki poobijany w tym rozdziale... No bo najpierw Uru nim rzuca, a potem jakiś bandzior jeszcze mu dołoży. Sponiewierasz biednego Shiroyamę! xD
Ha, Uruha jednak nie jest do końca w porządku wobec Aoia, bo też go zdradzał, skubany!
Nie ze mną te numery, Shima xD
Zgadzam się z Amidamaru <3...Ugh...Biedne Kouyouchanie...Popłakało się nawet... ;____;
OdpowiedzUsuńBoże,piszesz takie cudo i przerywasz w takim moemnie,no jak można...Będę czekać na następną czdść nawet do tej usranej śmierci ^^ Uruhowy Edward? xD Ciekawe,ciekawe...I Aoi jako Bella xDDDDDD
no co ty sobie tam w tej łepetynce ubzdurałaś?? że niby nie zaglądam? pfff... CHYBA ŚNISZ!
OdpowiedzUsuńa fakt, że nie przeczytałam tamtego, ale mam zasadę, że jeśli chodź trochę nie kojarzę zespołów to ficków z nimi nie czytam... no bo nie ma to po prostu moim zdaniem sensu xD a tamtego nie znam... znaczy znam z nazwy!
no ja wiem, że ty mnie chce w tej chwili zabić, ale no... no... zrozum...
ne! napisz mi coś z Alice Nine... albo z bliźniakami z Twins! (ostatnio mnie nachodzi na kazirodcze homoseksualne związki... =.= masakra jakaś xD)
a co do opowiadania:
Aoi...no... biedny xD, ale żeby się nie kapnąć i przeprosić dopiero w 5 części? no chłopie zawiodłeś mnie xD
ale kurcze... najpierw nie... potem poświęca się dla Reita a teraz objawy dozgonnej miłości
czekam na nexta!!
(ten koment nie ma sensu, ale no nie miałam na niego weny)
P.S. JAK PRZESTANIESZ PISAĆ TO WIEDZ, ŻE CIĘ ZNAJDĘ I POWIESZĘ NA SZNURÓWCE! LUB GUMCE (JAKIEJ CHCESZ XDDDDD)
a ostrzegam, że kupuje nowe adidaski xD
a ja to co, dekoracja? pfut, dzięki. dajcie mi ludzie wolny czas, to ogarnę gfdsxdcfgvbhnjbgvtfcrexcrtvbyuni
OdpowiedzUsuńEj nieeee .___. Kto ci w ogóle na to pozwolił? NIKT. Ja nie pozwalam i już ><
OdpowiedzUsuńNie wolno kończyć w takich miejscach, nooo. To powinno być karalne XD
Staram się właśnie napisać jakiś konstruktywny komentarz, ale coś mi nie wychodzi... .__.
Ruki <3 ja wiem, że on jest demonem seksu <3
Uruszkowy Edward i Aoiowa Bella mnie powalili ;3. I Urusiątko się popłakało... To dla mnie za dużo.... D;
O czym ja piszę?! To dla mnie za mało!
Pisz dalej, a nie jęczysz jak jakieś emo, że nikt cię nie kocha. Ja cię kocham <3
Więc pozdrawiam ^^
Akcja tak się rozwinęła, a tu bęc i koniec? No nie! Mam nadzieję i wrażenie, że Uruha wybaczy Yuu, ciekawe tylko czy tak od razu. Rozwalił mnie tekst z czopkiem :D, czekam na dalszy rozwój sytuacji i życzę masę weny i komentarzy.
OdpowiedzUsuńLM
Baka! Jeszcze piszesz, że nie zaglądamy ;_; Oczywiście, że zaglądamy! Po prostu jest takie ,,e, skomentuję później''. I Aiko zapomina. Aiko sklerotyk, nie miej za złe ;_;
OdpowiedzUsuńJuż myślałam, że Aoi da się Uru... ten tego XD A tu taki zwrot akcji. Kurczę, zaskakujesz mnie. Bardzo bardzo. I w takim momencie przerywać! Ja wiem, wiem, że to specjalnie. Sama lubię... uwielbiam to robić!
I w ogóle. Ruks demon seksu. Mrmrmrmr <3
A co do czytania opków z innymi zespołami... To nie tak, że nie lubię, bo jak już coś, to podstawiam inne imiona. Jednak czasem ciężko tak. A jak nie kojarzę zespołu, czy jeśli nigdy nie słyszałam o nim... to takie... trochę dziwne. Wybacz, ja wiem, że to głupie. Ale ja tak nie umiem ._. Nie bij ;u;
Czekam na nexta. Naprawdę nie mogę się doczekać kolejnej części, zwłaszcza, że to jedno z niewielu opków o Gazewampirach, które przypadło mi do gustu. Zazwyczaj nie lubię takiej fantastyki, a tu proszę! Sama siebie zaskoczyłam XD
Weny, kochana! Mru~
no chyba ci sie coś w tyłek wpija Skarbie... od ... niepamiętnych dla mnie czasów cały czas ci piszę że cię kocham, ale teraz nie mogę czytać tak czesto , bo szkoła ;///
OdpowiedzUsuńWiesz jaka to tortura *moje myśli* "Pewnie juz dała kolejną notkę... no ale kurwa nie moge ! ... Ale to jej opowiadanko ... Kurwa! Chyba się zabiję !!!" Więc ty mi mów że ja nie czytam, nie kocham i wgl jestem be, zła i niedobra, dziękuję bardzo. A tego wcześniejszego jeszcze nie czytałam ale zaraz przeczytam. Wczoraj nawet na 15 minut na fb nie mogłam usiąść! Oni mnie tu katują !!! TTTT^TTTT W sumie ty tez mnie katujesz, dobrze powiedziane Aoiś.. katujesz mi psychicznie! Kto ci na to kurna pozwolił???? Nie masz prawa! Masz obowiązek pisać nam tu codziennie (wmiarę możliwości... pooooooszę ?)xD Kocham cię, opowiadanie świetne, lecz mam tylko jedno ale... ALE CZEMU KOŃCZYSZ W TAKIM MOMENCIE?!?!?!?!?!?!?
Dziękuję za uwagę, pozdrawiam i wgl... xD ♥
A tak btw. tej czekolady co mi ją dawno obiecałaś dalej nie dostałam xDDDDDD
UsuńJej... jak kocham Twoje opowiadania... wielbię je. Poprzednie, taż bardzo mi się podobało i chętnie przeczytam kolejną cześć.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że między Aoi i Uruhą wszystko się ułoży.
Pozdrawiam...
śliczne , i skonczyc w takim momencie xD
OdpowiedzUsuńŚliczne,piękne,cudne mój mózg i serce czekają na więcej. Pisz,pisz a po za tym życzę ci dużo weny na nowe części.
OdpowiedzUsuńpliss , pliss pisz nexta !!! :)
OdpowiedzUsuńi nie pożucaj bloga ,
fakt, faktem nie chce się pisać jeśli się widzi ilość odwiedzin do komentarzy ale nie każdy lubi czytać o zespołach których nie zna :P
*.* Hihihi. Podoba mi się... Jeszczę nie widziałam opowiadania z The Gazette aby któryś z nich był wampirem. Podoba mi się charakter Uruhy, w prawie każdym jest słodki i delikatny, a tutaj WOW całkowita odmiana. I dlatego mi się podoba i sam motyw, że Aoi taki cham i zdarjca+ wmpir Uru cos genialnego!
OdpowiedzUsuńJeszcze, jeszcze, jeszcze !! XD
OdpowiedzUsuńnie nooooo, żeby tak szantażować swoich czytelników?
OdpowiedzUsuńa co do Wampirka to kawał ... szuji (żeby brzydko nie mówić) z niego, chociaż fakt Aoi nie jest bez winy, ale czy kara Uru jest adekwatna do winy?
przydałby sie next tak do dalszych rozważań XD
Lalalulu;)
Moto! Moto! Onegaiiiii;) Kawai! :)
OdpowiedzUsuńCruel