Masa pytań + oneshoot "Last Heaven" Ruki (The GazettE) x ?

Po pierwsze: GDZIE ZNIKNĘŁO DWÓCH OBSERWATORÓW, JA SIĘ PYTAM?! T_T

Dobra, a przechodząc już do czegoś, na co odpowiedź mogę dostać (liczę na to @.@), to interesują mnie następujące rzeczy:
1. Po pierwsze myślałam nad założeniem nowej strony na facebooku (tak, wiem, jedna niby na mój temat została założona, ale nie ja ją prowadziłam, więc zmarło jej się śmiercią naturalną). Nie traktowałabym tego raczej jako fanpage, ale jako taki sposób komunikacji z wami. Mogłabym przede wszystkim informować was w owy sposób o publikacji nowej notki (tak, wiem, że pojawiają się one regularnie i dla nikogo nie są one zaskoczeniem =.=), ale przede wszystkim chciałabym zamieszczać tam jakieś pytania do was. Często piszę o czymś na wstępie posta, ale zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy to czytają, nie chcąc marnować czasu na kolejne narzekania kolejnego autora bloga (wierzcie mi, doskonale to rozumiem i się o to nie burzę ;_;). Śmiem twierdzić, że każdy z nas używa facebooka częściej niż zagląda na mojego bloga, więc może w ten sposób udałoby nam się poprawić komunikację, która jest dla mnie bardzo ważna C: Bo serio, czasem mam jakiś pomysł albo cuś, ale boję się tego "od tak" wprowadzić w życie ze względu na przytłaczającą ilość serii, które zaczęłam, a wciąż nie skończyłam. No więc zadaję pytanie... a odpowiedzi właściwie brak :c
2. Po drugie to rozmyślałam nad trochę innym gatunkiem opowiadania - tak, zdaję sobie sprawę, że niektórzy w tej chwili chcą mnie zastrzelić, bo to oznacza, że kolejne opowiadania zostaną zaczęte... ale co do ich zakończenia to już wielka niewiadoma. Niemniej, zauważyłam tendencję wzrostową do pojawiania się "normalnych" opowiadań z muzykami sceny Visual-kei w angielskim fandomie. Pisząc "normalne", mam na myśli scenariusz muzyk x jakaś wymyślona postać żeńska (tak, czytam czasem takie pierdoły, bo niektóre z nich są przeurocze, przesłodkie [skip: trzysta milionów innych epitetów] oraz kawaii). Przyznam się, że sama zaczęłam już coś pomalutku skrobać w tym kierunku. Zaczęłam opowiadanie w klimatach szkolnych, gdzie głównym muzykiem jest Ruki - tak! Kolejna seria strzałów z karabinu maszynowego w moją stronę za infantylność! ^^'' Zdaję sobie sprawę, że jest to dla niektórych interesujące i oryginalne jak skarpetki jako prezent na święta, ale cóż... to się tak łatwo i przyjemnie pisze... Nic na to nie poradzę! C'': Wciąż jednak nie mam zbyt dokładnie określonej głównej bohaterki żeńskiej, gdyż chciałabym abyśmy wykreowali ją wspólnie. Interesuje mnie przede wszystkim imię i nazwisko. Chciałabym też, żeby była niska (ze względu na wzrost Ruksona oraz mój własny - a teraz anegdota z życia Kity-pon: ostatnio byłam w sklepie i jak zobaczyłam na wieszaku przy spodniach napis 162cm -> 12-13 lat, to prawie szczęką zamiatałam podłogę x.x Ja mam 162cm [zdeptałam się jakimś cudem o 2 cm ;_;], a 13 lat to ja już skończyłam dawno temu...) oraz żeby miała długie włosy. Jeśli już kreuję jakąś postać żeńską to zazwyczaj ma ona u mnie czerwone włosy i zielone oczy, ale przy tym się nie upieram - poddaję wszystko pod waszą windykację.
3. Jak zapewne wiecie (albo i nie), nie lubię wampirów... ale lubię za to bardzo Mikaru (ex. DIO, Black Line, G.L.A.M.S.) - a z kolei on bardzo lubi wampiry i do nikogo innego nie pasują one jak właśnie to tego świetnego człeka xD Pisałam już z nim kiedyś opowiadanie Halloweenowe (kiedyś - jak opowiadanie Halloweenowe to wiadomo, że na Halloween, nie? x''p) Mikaru x reader (płci żeńskiej) i doczekałam się pod tym postem kilku bardzo pochlebnych komentarzy, w których powtarzał się zwrot, iż chciałybyście takiego Mikaru na własność :D (nawet nie wiecie, jak cieszy mnie to, że polubiłyście charakter, jakim go obdarzyłam ♥). Z tej właśnie racji zamarzyło mi się to opowiadanie rozwinąć. Zastanawiałam się jednak nad jego miejscem publikacji... cóż, bądź co bądź jest to blog yaoi, więc trochę mi się tematyka gryzie. Nie myślę jednak, żeby zakładanie drugiego bloga było dobrym pomysłem, więc pomyślałam, że zarówno to opowiadanie, jak i to z Ruksem, mogłabym publikować w częściach na facebooku (i ewentualnie jednocześnie na wattpadzie). Dzięki temu nie zaśmiecałabym tego bloga, który i tak już zawiera tyle treści, że czasem mnie samej ciężko jest już ogarnąć co, gdzie, kiedy, jak i dlaczego... Opowiadania te byłyby pisane tylko jako dodatek, więc na blogu regularnie co tydzień i tak pojawiałaby się notka z yaoi.

Tak więc liczę na odzew w komentarzach - bardzo, bardzo ładnie proszę, bo mi na tym zależy ♥

A teraz nie przedłużając już dłużej:

Tytuł: „Last Heaven”
Paring: Ruki (The GazettE) x ?
Typ: oneshot
Gatunek: ?
Beta: -
Ostrzeżenia: kolejność wersów jest zmieniona według mojego uznania

Always stay this way
(Pozostańmy na zawsze tak jak teraz)

Chciałbym zostać już na zawsze w naszym wspólnym niebie. Chciałbym niezmiennie, nieskończenie trwać w tym szczęściu razem z tobą. Nie odwodzi mnie od tego absurdalnego marzenia nawet to, iż brzmi ono dziecinnie. Jest ono niemalże boleśnie nierealne, przeczące prawom fizyki i logiki. Powinienem pozbyć się go. Dzięki temu zaoszczędziłbym sobie wiele cierpienia, możliwe, że nawet udałoby mi się dzięki temu nieco dorosnąć, ale w gruncie rzeczy… nie chcę tego. Lubię nawet tę moją dziecięcą naturę. Nie widzę nic złego w gonieniu za niedoścignionymi marzeniami. Złudna nadzieja na ich spełnienie wciąż daje mi siłę na próbę ich realizacji – to właśnie dzięki temu nieustanie staram się tak mocno zachować nasze wspólne niebo; tak samo mocno jak i ty. Przez to udało nam się wytrwać w naszym niebie pomimo bezlitośnie upływającego czasu, podczas gdy inni poddali się, wracając do piekła samotności.

届かない夢を見ていよう
Todokanai yume o mite iyou
(Oglądajmy marzenia, które są poza naszym zasięgiem)

Zawsze znajdzie się coś, co pozostanie poza naszym zasięgiem. Nie jest to jednak powodem do smutku. Kiedyś też oglądaliśmy marzenia, które wydawały nam się być poza naszym zasięgiem – teraz jednak, spoglądając na nie z dystansu czasu raz jeszcze, wiemy, że było to błędne założenie; dowodem tego może być to, że wspólnie je osiągnęliśmy.
Warto więc marzyć – śnijmy zatem razem, abyśmy mogli oglądać wspólnie ten sam sen.

遠き宙 無限の時 零れる星に今願いを
Tōki chū mugen no toki koboreru hoshi ni ima negai o
(Odległe niebo, nieskończony czas, teraz [ślę] moje modlitwy ku gwiazdom, które ukazały się [na nim])

Spoglądając na odległe gwiazdy z balkonu wciąż marzę o tym, aby ich dosięgnąć. Z drugiej strony pragnę też tak bardzo zostać przyziemnym, aby móc stać u twojego boku już na zawsze. Wpatrując się w rozgwieżdżone, nocne niebo, powierzam mu moje modlitwy, mając nadzieję, że kiedyś wrócą do mnie spośród gwiazd, spełniając się na naszych oczach.

時を重ねる
Toki o kasaneru
(Czas gromadzi się)

            Czas mija nieubłaganie, niezależnie od naszych starań, poczynań czy w końcu od nas samych. W jakiś sposób jesteśmy też jego częścią. Nie traktujmy go jednak dłużej jak wroga, gdyż niekiedy okazać się może, że będzie on naszym sprzymierzeńcem.

Love without shape changing day by day
(Miłość bez kształtu zmieniająca się dzień po dniu)

            Miłość nie ma określonego kształtu czy koloru. Zmienia się z każdym dniem, z mijającym czasem, podobnie jak i my sami – ponieważ my sami ją tworzymy. Możliwe, że w momencie, kiedy się poznaliśmy, nasza miłość wyglądała zupełnie inaczej. Niemniej niezależnie od tego wciąż darzymy się wzajemnie tym uczuciem i to jest w tym wszystkim najważniejsze.

キミのように「永遠」でありたい
Kimi no yō ni „eien” dearitai
(Chcę być „wiecznością” tak jak ty)

            To ty pierwsza obdarowałaś mnie tym niegasnącym uczuciem. Z czasem uczyłaś mnie, jak być w nim wytrwałym. Trzeba przyznać, że byłem dość opornym uczniem, ale ostatecznie przecież postawiłem sobie szczytny cel – nauczenia się „wieczności” niezależnej od przemijającego czasu, której inspiracją byłaś ty.

悲しみは置いて行くよ
Kanashimi wa oite iku yo
(Porzucę smutek)

            Przy tobie nie sposób się smucić. Nie da się być smutnym, mając jednocześnie na wyciągnięcie ręki wieczne i niezmienne uczucie szczęścia, którym mnie obdarowałaś.

Long road chich leads to the calm hill
(Długa droga, która prowadzi do spokojnego wzgórza)

            Droga, która musieliśmy przebyć, aby w rezultacie stworzyć sielankę, w której teraz mamy to szczęście żyć, była długa i nie zawsze prosta. Ośmieliłby się nawet stwierdzić, że w większość wiodła ona pod górę, gdyż musieliśmy pokonać wspólnie niezliczoną ilość przeszkód i trudności. Ostatecznie jednak podołaliśmy zadaniu. Udało nam się razem wspiąć na szczyt tego wzgórza, nawet jeśli czasem niezbyt mądrze wybieraliśmy trudniejsze szlaki. Teraz jednak siedząc już na szczycie tegoż wzgórza, możemy w spokoju podziwiać rozgwieżdżone niebo nad naszymi głowami.

Always stay this way
(Pozostańmy na zawsze tak jak teraz)

Chciałbym zostać już na zawsze w naszym wspólnym niebie. Chciałbym niezmiennie, nieskończenie trwać w tym szczęściu razem z tobą. Nie odwodzi mnie od tego absurdalnego marzenia nawet to, iż brzmi ono dziecinnie. Jest ono niemalże boleśnie nierealne, przeczące prawom fizyki i logiki. Powinienem pozbyć się go. Dzięki temu zaoszczędziłbym sobie wiele cierpienia, możliwe, że nawet udałoby mi się dzięki temu nieco dorosnąć, ale w gruncie rzeczy… nie chcę tego. Lubię nawet tę moją dziecięcą naturę. Nie widzę nic złego w gonieniu za niedoścignionymi marzeniami. Złudna nadzieja na ich spełnienie wciąż daje mi siłę na próbę ich realizacji – to właśnie dzięki temu nieustanie staram się tak mocno zachować nasze wspólne niebo; tak samo mocno jak i ty. Przez to udało nam się wytrwać w naszym niebie pomimo bezlitośnie upływającego czasu, podczas gdy inni poddali się, wracając do piekła samotności.

Memento mori
All things must have an end
(Pamiętaj o śmierci. Wszystkie rzeczy muszą mieć swój koniec)

            Niestety nic nie trwa wiecznie – kto wie, może nawet nasze pojmowanie wieczności jest błędne i w gruncie rzeczy i ona ma nawet swój koniec?
Wszystko posiada swój koniec, jednak nie jest to coś, czym powinniśmy się martwić. Koniec nie zawsze jest bezpowrotny; koniec nie zawsze oznacza destrukcję. Czasem jest równoznaczny z przemianą, ewolucją w coś nowego.
I tak jak nasza bezkształtna, zmieniająca się dzień po dniu miłość kończy się wraz z kolejnym zachodem słońca, tak rozpoczyna się kolejny raz wraz z jego wschodem, aby odrodzić się na nowo w nieco zmienionej postaci.

But you don’t need to grieve
また めぐり逢えるよ
Mata meguri aeru yo
(Ale nie ma co się smucić, ponieważ będziemy mogli spotkać się ponownie)

            Dla nas słońce już zawsze będzie wschodzić, więc będziemy mogli spotykać się ponownie każdego kolejnego dnia. Z tego powodu można powiedzieć, że w pewien sposób koniec nas nie dotyczy; nie obawiajmy się go zatem, gdyż strach zawsze maluje rzeczy straszniejszymi niż są one w rzeczywistości. Dla naszej dwójki każdy koniec będzie nowym początkiem w naszej wspólnej wieczności usianej zmianami.
            Nie ma w tym nic złego.
            Może to naiwne, ale myślę, że uczucie tak silne jak to, które nas łączy, może pokonać upływ czasu. Możesz nazwać to reinkarnacją czy jakkolwiek inaczej, ale ja po prostu wierzę, że koniec, który kiedyś nas spotka, nie będzie końcem ostatecznym.

不朽の季 波打つ海 零れる星に今願いを
Fukyū no ki namiutsu umi koboreru hoshi ni ima negai o
(Nieskończone pory roku, falujące morze, teraz [ślę] moje modlitwy ku gwiazdom, które ukazały się [na niebie])

            Kiedy wpatruję się w zatokę i jej ciemne wody lśniące w środku nocy w świetle księżyca, dochodzę do wielu zaskakujących wniosków. Jednym z nich jest to, iż gdyby czas w istocie zatrzymałby się, to ograbiłoby nas z takich cudów jak migoczące gwiazdy czy przemijające pory roku. Wszystko zatrzymałoby się w martwym punkcie, który mimo iż byłby piękny, to bardzo nostalgiczny. Piękno mijających pór roku polega właśnie na ich cykliczności i zmianie; myślę, że na tym też opiera się piękno naszego związku, który przeobraża się, dorasta. Dochodząc do takich konkluzji, niekiedy myślę, że powinienem zacząć obawiać się możliwości zatrzymania czasu niczym najgorszej katastrofy, jednak ta druga część mnie wciąż w jakiś irracjonalny sposób tego pragnie.
            Czasem naprawdę czuję się rozdarty.

キミに成れば「永遠」と教えてくれ
Kimi ni nareba „eien” to oshiete kure
(Pokaż mi „wieczność”, która stała się tobą)

            Niemniej zdaje się, że tłumaczę to wszystko tylko i wyłącznie dla siebie. Ty pojmujesz czas. Nie zastanawiasz się nad jego naturą. Jest on dla ciebie czymś oczywistym. Zespoliłaś się z nim perfekcyjnie.
            Naucz mnie tego, proszę. Zostań moim nauczycielem raz jeszcze, podczas gdy ja zostanę twoim wiernym uczniem. Będę się starał, aby w końcu samodoskonalić się podobnie jak i ty.

Long road chich leads to the calm hill
(Długa droga, która prowadzi do spokojnego wzgórza)

            Droga, która musieliśmy przebyć, aby w rezultacie stworzyć sielankę, w której teraz mamy to szczęście żyć, była długa i nie zawsze prosta. Ośmieliłby się nawet stwierdzić, że w większość wiodła pod górę, gdyż musieliśmy pokonać wspólnie niezliczoną ilość przeszkód i trudności. Ostatecznie jednak podołaliśmy zadaniu. Udało nam się razem wspiąć na szczyt tego wzgórza, nawet jeśli czasem niezbyt mądrze wybieraliśmy trudniejsze szlaki. Teraz jednak siedząc już na szczycie tegoż wzgórza możemy w spokoju podziwiać rozgwieżdżone niebo nad naszymi głowami.

光を灯すように
明日を照らす
Hikari o tomosu yō ni ashita o terasu
(Aby zapalić światło i oświetlić jutro)

            Wspólnie na szczycie naszego wzgórza zapaliliśmy światło, aby oświetlić sobie drogę w dół, gdyby z jakiejś przyczyny przyszłoby nam pokonywać ją raz jeszcze. Jak wiesz, wolałbym się już stąd nie ruszać, gdyż jestem już trochę zmęczony tą wspinaczką, ale jeśli zmiany zabiorą nas do takiego miejsca, które wymusi na nas pokonanie stromego stocza wzgórza raz jeszcze, ochoczo ruszę z tobą ramię w ramię.
            Nasze uczucia rzucą światło na przyszłość, która już nigdy nie będzie mroczna, a ja trwając tak niezmiennie u twojego boku, już nigdy więcej nie będę się jej obawiał.

Good night…My beloved
Last heaven of mine
(Dobranoc… moja ukochana. Moje ostatnie niebo)

                Moje ostatnie niebo – ostatnie, bo właściwe. Nie zamierzam marnować więcej czasu na poszukiwanie żadnego innego. W końcu zrozumiałem, że znalazłem się we właściwym miejscu; prawdopodobnie po raz pierwszy raz w życiu.
            Dobranoc, moja ukochana.
Przy tobie mogę spać spokojnie.


- Tak, moja ukochana, mam nadzieję, że kiedyś cię znajdę; dokładnie taką, jaką cię wyśniłem – odezwałem się do otaczającej mnie ciszy i pustki dookoła, które były jedynymi świadkami moich łez.

"Nowy Świat" cz.14

Posty miały się pojawiać po ok. 10 komentarzach... tia... =.=''
Dobra, ale nie narzekam, bo to nigdy nie przynosi dobrych rezultatów. Idę depresować przy akompaniamencie koreańskiej dramy i irlandzkiego cydru C'': Niedługo popadnę w nałogi, jak ta deprecha mi nie minie ;_;

A tak już bardziej optymistycznie to zapraszam do kolejnej zakładki, którą dodałam do listy stron powyżej. Znajduje się tam chatbot Ruki ^^'' Nie bić, nudziło mi się wczoraj w nocy x''D Więc jeśli komuś też się nudzi, to zapraszam, niech pogada sobie z Ruksonem xp

Ech, pomyśleć, że ja tą cześć napisałam jeszcze w październiku... =.=''

„Nowy Świat” cz.14

Złożyłem wypowiedzenie. Możecie mi wierzyć bądź nie, ale naprawdę to zrobiłem – nawet jeśli sam wciąż nie mogłem się z tym oswoić…
Z tegoż też właśnie powodu Genshō od dłuższego czasu próbował zasztyletować mnie wzrokiem. Kiedy tylko dowiedział się o tym, zaczął mnie dosłownie prześladować, aby torturować mnie za pomocą spojrzenia. Nie mogłem pójść do łazienki, ubrać się czy choćby zjeść śniadania w spokoju, gdyż na każdym kroku blondyn wbijał we mnie nienawistne spojrzenie o jasnym przekazie: „Niewdzięczniku, ja ci tę robotę załatwiłem, a teraz ty to wszystko od tak rzucasz?!”. To naprawdę nie było przyjemne… Szczerze powiedziawszy to Ryūdōinowi udało się mnie wpędzić nawet w poczucie winy… Niemal już chciałem zacząć go rzewnie przepraszać za haniebny czyn, którego się dopuściłem, jednak w tym samym momencie wpadłem także na pomysł, aby po prostu wyjść z mieszkania. I to z kolei był już dobry pomysł. Nawet bardzo dobry.
Kiedy tylko zamknąłem za sobą drzwi frontowe, od razu poczułem ulgę. Przestałem czuć na karku oddech czyhającej na mnie śmierci, której zapewne prędzej czy później zaznam z ręki mojego współlokatora – w tej chwili sam ten fakt nie był jednak już tak istotny. Cieszyłem się tą chwilą wolności, kiedy nie musiałem znosić jego towarzystwa. Kiedy ruszyłem przed siebie, poczułem, jakby ktoś ściągnął mi z barków ogromny ciężar.
Nie zostałem zwolniony dyscyplinarnie, toteż nie mogłem zakończyć pracy z dnia na dzień. W grafiku miałem jeszcze rozpisanych kilka dyżurów, jednak ku mojej uciesze tym razem przyszła pora na zmianę Genshō. Dziś wypadała mi nocka, toteż miałem cały dzień do własnej dyspozycji.
Karma poszedł na próbę swojego zespołu, Yuuki miał na dziś umówioną sesję zdjęciową, Aryu dopełniał wraz ze swoim zespołem ostatnich formalności dotyczących jutrzejszego występu, Hiro zajęty był nagraniami do nowej płyty, a Crena wrócił do domu – a więc naprawdę miałem dzień do WŁASNEJ dyspozycji. Nie powiem, żebym czuł się jakoś osamotniony, ale przyznam, że dość dziwnie się złożyło, że wszyscy moi znajomi mieli tego dnia akurat coś ważnego do zrobienia. Przez chwilę krążyłem bez celu po stacji metra, zastanawiając się czy jest coś produktywnego, na co i ja mógłbym spożytkować mój czas, jednak nic nie mogłem wymyślić – całe szczęście dość szybko mnie oświeciło, bo akurat w momencie, kiedy nadjechało metro.
Wybrałem się do Shinbuya, jednak bynajmniej nie na zakupy, a już tym bardziej w odwiedziny do Daisuke – aż tak głupi nie byłem. W końcu jednak pragnąłem zachować życie, gdyż myślę, że może uda mi się znaleźć jakiś sposób na to, aby spędzić jego resztę w miarę przyzwoity sposób.
Poszedłem do szkoły Saitou. Było wciąż wcześnie, więc miałem nadzieję, że może uda mi się go złapać, kiedy będzie biegł spóźniony na pierwszą lekcję lub wychodził ze szkoły na pierwszej przerwie, aby kupić sobie coś na śniadanie w pobliskim sklepie, gdyż jak wiedziałem, miał w zwyczaju często o nim zapominać.
Wszedłem na posesję szkoły, jednak doskonale wiedziałem, że nie mogłem przekroczyć jej progu. W końcu nie byłem ani uczniem, ani nauczycielem, ani nawet rodzicem, więc szybko zapewne zostałbym wyproszony. Czekałem więc w pobliżu wejścia, jednak nigdzie nie mogłem dostrzec Ito.
- Alex? – usłyszałem w końcu za plecami. – Co ty tu robisz?
- Och, Akihito… - wydusiłem z siebie, spoglądając nieco rozczarowany na przyjaciela mojego wciąż jeszcze niedawnego współlokatora. – Właściwie to szukam Saitou… Miałem nadzieję, że może uda mi się go złapać pod szkołą – wyznałem.
- To ty o niczym nie wiesz? – zdziwił się. – Saitou nie chodzi do szkoły już od dłuższego czasu. Martwię się o niego, bo nie wiem czy coś mu się nie stało, jednak nie mam z nim żadnego kontaktu – westchnął ciężko. – Nie odpisuje na maile, na sms’y, nie mogę się do niego dodzwonić… Myślałem, że może ty możesz się z nim skontaktować, ale jak widać pomyliłem się…
- Huh, w takim razie widzę, że obaj popełniliśmy ten sam błąd, gdyż ja myślałem, że ty pomożesz mi dotrzeć do Ito… - przygryzłem wewnętrzną stronę policzka.
- Ja… znaczy… - zająknął się. – Wiem, że już nie mieszkasz razem z Saitou, ale… może wiesz czy po prostu nie zaszył się w domu? Albo może przeniósł się do drugiego mieszkania Daisuke na Tsukiji? – domniemywał.
- Niestety nie – odparłem z trudem. – Gdyby tak było, przynajmniej Ochida wiedziałby, gdzie jest Ito; z kolei gdyby okazało się to prawdą, nie robiłby mi scen na środku ulicy, próbując ze mnie wyciągnąć, gdzie on jest – skrzywiłem się na to wspomnienie.
- Och… - brunet westchnął. – Wiesz jaki jest Daisuke… Musisz mu wybaczyć. On bardzo troszczy się o Saitou, więc z pewnością teraz panikuje – próbował usprawiedliwić wokalistę Kagerou w moich oczach.
- Tak, ale… - w porę znów ugryzłem się w policzek, aby nie dokończyć zdania. Chciałem powiedzieć, że jest to prawdą, jednak z tego powodu nie musiał mnie bić na ulicy ani nachodzić, ale cóż… po chwili zastanowienia uznałem, że lepiej będzie tę kwestię przemilczeć. – Tak, masz rację – przyznałem w końcu.
Porozmawialiśmy z Akihito jeszcze chwilę, dopóki nie rozbrzmiał dzwonek na lekcje i chłopak musiał wrócić do szkoły. Wtedy nie miałem już tu nic do roboty. Mogłem wrócić do domu, jednak nie bardzo miałem na to ochotę. Co prawda Ryūdōin z pewnością był już od dłuższego czasu w pracy, jednak jakiś dziwny niesmak pozostał. Postanowiłem jeszcze chwilę się przejść.
Skorzystałem z tego, iż Shinbuya była wielkim skupiskiem sklepów przeróżnej maści, oferujących czasem nawet dość dziwaczne dobra. Tym razem nie zamierzałem jednak eksperymentować, tylko skierowałem się do księgarni. Krążyłem między licznymi regałami, przyglądając się nieraz naprawdę pięknie zdobionym grzbietom i okładkom książek. Wdychałem zapach wciąż świeżego tuszu, który unosił się w powietrzu; zapach nowych książek, za którym wręcz przepadałem. W końcu znalazłem dział, który mnie interesował i… stanąłem jak wryty.
Moje zachowanie nie było bynajmniej winą żadnej z książek z jakże szerokiego wachlarza oferty, którą poszczycić się mogła księgarnia. Bardziej zdumiało mnie to, kto sięgał po jedną z tych książek.
Na podłodze na jednym kolanie przyklęknął Ochida, sięgając po jedną z pozycji wystawioną na najniższej półce. Kiedy pojawiłem się w zasięgu jego wzroku, jego uwaga wciąż była skupiona na tomiku. Zamierzałem wykorzystać tę chwilę nieuwagi i zniknąć niezauważonym, jednak nie miałem na tyle szczęścia, aby mogłoby mi się to udać.
- Uciekasz? – usłyszałem za sobą drwiący głos, na którego brzmienie aż zagotowało się we mnie.
Przystanąłem na moment, jednak nie odwróciłem się do niego przodem. Wziąłem głębszy wdech, aby zdusić w sobie chęć zrobienia mu podobnej sceny, jaką on mi zaserwował przed hotelem, w którym pracowałem. Próbowałem się uspokoić. W końcu kiedy zdecydowałem się znów ruszyć przed siebie bez słowa, dobiegł mnie jego głos:
- Fakt, iż się spotkaliśmy przypadkowo, nie oznacza, że już do końca moich lub twoich dni któryś z nas będzie musiał schodzić drugiemu z drogi – zaczął o dziwo pokojowo. – Przyszedłeś tu po książkę podobnie jak i ja; w tym wypadku chyba w żadnym razie nie powinniśmy sobie nawzajem kolidować, prawda?
Zdziwiony zmianą w jego zachowaniu, aż odwróciłem się, aby na niego spojrzeć. Jego wyraz twarzy był neutralny, w żaden sposób prowokujący czy wyzywający. Czyżby tym razem naprawdę nie próbował zrobić mi na złość?
Może był to z mojej strony odruch masochistyczny, ale postanowiłem spróbować. Wróciłem do alejki, gdzie zostały wystawione książki, które mnie interesowały. Zacząłem przyglądać się co ciekawszym egzemplarzom, kątem oka wciąż obserwując poczynania Daisuke.
W końcu zdecydowałem się na jedną z pozycji. Przyjrzałem się jej jeszcze raz, aby upewnić się, że jest na pewno tą, na którą chcę wydać pieniądze, gdyż akurat ta kosztowała znacznie więcej niż inne. W tym samym czasie Ochida zajrzał mi przez ramię, uśmiechając się do siebie pod nosem.
- Widzę, że mimo wszystko mamy podobne gusta – stwierdził.
- Słucham? – podniosłem wysoko brwi w wyrazie zdziwienia.
- Kupiłem tę książkę kilka tygodni temu – poinformował mnie. – Jest interesująca, jeśli chcesz znać moje zdanie. Uważam, że warta swojej ceny – pokiwał z uznaniem głową.
- Doprawdy? – mruknąłem, starając się nie dopuścić do tego, aby rozmowa rozwinęła się zbyt mocno.
Bądź co bądź na dziś powinno wystarczyć kilka kurtuazyjnych zdań zamienionych z czystej formalności. Skok na głęboką wodę z pewnością nie byłby w tym wypadku dobrym pomysłem. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że wciąż zbyt wiele nas dzieliło, aby móc porwać się na swobodną pogawędkę.
- W takim razie może dałbyś się zaprosić na krótką pogadankę o literaturze przy herbacie? – rzucił rozbawiony, sam nie wiem czym.
- Zapraszasz mnie do siebie? – zdziwiłem się.
- A dlaczego by mnie? – uśmiechnął się, co wzmożyło moją podejrzliwość. Zawahałem się.
- Niech będzie… ale tylko na chwilę – zastrzegłem.
Moment potem, kiedy spacerowaliśmy przecież tak dobrze znanymi mi uliczkami do mieszkania Saitou, miałem ochotę sam pochlastać się za to, że się zgodziłem. Dlaczego w ogóle to zrobiłem? Sam wepchnąłem się w paszczę lwa… Jeśli nie uda mi się wyjść z tego cało, to będę mógł mieć o to pretensje tylko i wyłącznie do samego siebie. Uch, dlaczego używanie mózgu jest tak męczące? Serio, Alex, czasem przydałoby się włączyć myślenie!
I tak oto struchlały ze strachu ponownie wszedłem do pieczary Ochidy…

***

Herbata była niezła. Pogawędka również nienajgorsza. Nie powiem, żebyśmy mogli jeszcze w spokoju rozmawiać na wszelkie tematy tego świata, ale z pewnością był to wielki postęp w naszej relacji. Dziś ograniczyliśmy się w istocie tylko i wyłącznie do literatury. Obaj powstrzymywaliśmy się od wygłaszania niepochlebnych opinii i raczej wyszukiwaliśmy pisarzy czy też pojedynczych tytułów, na temat których mieliśmy podobne zdanie. Wciąż jeszcze nie próbowaliśmy rozmawiać o tym, co nas dzieliło – koniec końców była to jedna z naszych pierwszych normalnych rozmów, więc woleliśmy tego nie psuć. Co zaskakujące, szybko odnotowałem, że wokalista Kagerou starał się podobnie mocno co i ja. Cierpliwie wysłuchał mojej tyrady na temat wyższości oryginałów książek nad ich przełożeniami na inne języki. Tym samym ośmieliłem się zarzucić mu, iż nie do końca może zrozumieć amerykańskich czy europejskich autorów i ich efekty pracy, gdyż w trakcie tłumaczenia tekst tracił swoje „smaczki”, gry słowne i łamańce językowe, które użyte w odpowiedni sposób były jego dużym atutem. Czasem tłumaczona praca traciła nawet na dynamizmie rozwoju wydarzeń, a co ważniejsze postacie gubiły gdzieś po drodze swój charakter, gdyż to, co w jednej kulturze było powszechnie akceptowane i uważane za normalne zachowanie, w drugiej niekoniecznie. W normalnej sytuacji mężczyzna zapewne jedynie przewróciłby oczyma, burcząc pod nosem coś w stylu: „Nie znasz się na życiu, dzieciaku”, jednak nie tym razem. Dziś czułem się jak rozmówca równy gospodarzowi. Nie byłem już nazywany „dzieciakiem”, „małolatem” czy ogółem zaliczany „do tej całej zgrai gówniarzeri, której w dupach się poprzewracało od tego dobrobytu”. Słuchał mnie. Po raz pierwszy mnie słuchał. Z początku przychodziło mu to z niemałym trudem, a i nawet teraz wciąż mogłem zauważyć, że dość ciężko przychodził mu fakt, iż miałem na pewne sprawy wyrobione swoje własne poglądy, ale się starał – a to był sukces; ogromny sukces. Bądź co bądź to jednak on mnie tu zaprosił ze swojej własnej, nieprzymuszonej woli, obiecując, że spędzimy ten czas w spokoju, toteż teraz musiał dotrzymać danego słowa i spełnić swoją obietnicę. Szło mu to całkiem nienajgorzej, muszę przyznać.
Odstawiłem pustą filiżankę na niską ławę w salonie. Zaraz potem tknięty jakimś przyzwyczajeniem wziąłem również puste naczynie od muzyka i odruchowo odniosłem je do kuchni. Poniewczasie uświadomiłem sobie, że przecież już tu nie mieszkam i tym bardziej nie muszę zmywać czy sprzątać.
- Dzięki za herbatę – odezwałem się, spoglądając na zegarek na wyświetlaczu telefonu. – Wiesz, chyba będę się już zbierał – w głowie już kalkulowałem, ile czasu do rozpoczęcia zmiany tak właściwie mi zostało. Z dwanaście minut metrem, potem jeszcze wpaść do domu, coś zjeść, unikać blondyna za wszelką cenę, nakarmić Noroiego…
- Wciąż jeszcze pracujesz w tym hotelu? – zainteresował się.
- Jeszcze przez jakiś czas tak – przyznałem.
- Słyszałem, że Yuuki zaoferował ci pracę w branży…
- Nie do końca w branży. Chce, żebym został wizażystą – sprostowałem.
- Och, a więc to tak? – uniósł brwi w geście zdziwienia. – W takim razie pewnie będziemy mieli okazję widywać się częściej – uśmiechnął się delikatnie. Próbowałem dostrzec na jego twarzy drgających mięśni, które mogłyby świadczyć o tym, iż jego uśmiech był nieszczery, jednak niczego podobnego się nie dopatrzyłem. – Może w takim razie będziemy mieli okazję również porozmawiać podobnie jak i dzisiaj; zainteresowany? – uśmiechnął się półgębkiem.
- Może… - mruknąłem wymijająco. Cały czas nie mogłem pozbyć się nieprzyjemnego wrażenia, że on coś knuje… Po prostu nie mogłem oswoić się z tą „wersją” Daisuke, który zachowuje się jak cywilizowany człowiek a nie troglodyta.
- „Może”? – zaśmiał się, wstając ze swojego fotela. – Doprawdy, Alex, jesteś dla mnie taki oziębły… - mruknął. Delikatny uśmieszek wciąż figurował na jego ustach. – Próbujesz trzymać mnie na dystans? – pozostawał pewny siebie, będąc przekonanym, że moja odpowiedź będzie przecząca.
Tymczasem ja sam nie byłem pewny czy powinna ona taka być…
- Może… - powtórzyłem, uciekając gdzieś spojrzeniem. – Słuchaj, muszę się już zbierać – próbowałem zakończyć tą rozmowę, która zaczynała nabierać złego kierunku. – Pogadamy innym razem – chciałem ewakuować się w ekspresowym tempie, jednak chłopak zatrzymał mnie, przytrzymując drzwi frontowe.
- „Może”? – znów powtórzył po mnie. Tym razem był już tylko i wyłącznie zdziwiony.
- No wybacz, że nie zamierzam rzucać ci się z powrotem na szyję po tym, co mi zrobiłeś – warknąłem, nim zorientowałem się, co tak właściwie powiedziałem. Momentalnie zdałem sobie sprawę, że zapewne już nieodwracalnie zepsułem tę dość miłą atmosferę. Teraz czekałem już tylko na wybuch wokalisty i kolejną, regularną kłótnię, która miała skończyć się tym, iż miałem wylądować za drzwiami; chociaż z drugiej strony tym razem o to właśnie mi chodziło…
- Cóż… - zaczął niskim głosem. O cała siódemko bożków szczęścia… Przeczuwając najgorsze, odsunąłem się dwa kroki w tył, będąc pewnym, że za chwilę ryknie na mnie, dając upust swojej złości, jednak o dziwo… - Masz rację, że z pewnością nie sprawiłem, że twój wyjazd do Japonii stał się łatwiejszy – przyznał zakłopotany, spuszczając wzrok. No nie wierzę! Niech mnie ktoś uszczypnie, bo chyba śnię! – Z początku byłem przewrażliwiony po kilku poprzednich lokatorach Saitou, ale potem… potem już tylko regularnie się ciebie czepiałem. Nie wiem nawet dlaczego – westchnął głośno. Jego wyraz twarzy sugerował, że był zażenowany swoim własnym postępowaniem. – Wszystko jakbym robił na opak… Byłeś dobrym współlokatorem i przyjacielem dla Ito, a ja byłem dla ciebie szorstki i oschły bez żadnego powodu. Robiłem ci pod górkę, wykorzystałem do rozwiązania problemu Hyde, a potem jeszcze ta scena przed tym hotelem, w którym pracujesz… - potarł w nieporadnym geście kar, uporczywie wpatrując się w czubki swoich butów. Oglądanie Ochidy w takim stanie było czymś doprawdy niesamowitym. Nigdy wcześniej nie podejrzewałbym, że ten facet potrafiłby za cokolwiek przeprosić i to w dodatku z tak widoczną i autentyczną skruchą. – Zdaje się, że nawet Saitou miał już dość mojego zachowania względem ciebie. Po tym jak… no cóż, wyrzuciłem cię, próbował nakłonić mnie, a nawet wymusić na mnie, żebym cię przeprosił i ponownie pozwolił ci tutaj zamieszkać, jednak byłem zbyt uparty… Powoli zaczynałem pojmować swój błąd, ale… Uch… A potem już nawet Ito miał mnie dość i uciekł – zagryzł dolną wargę. Jego oczy zaszkliły się. Zrobiło mi się naprawdę szkoda bruneta. Widać, że naprawdę kochał tego dzieciaka i troszczył się o niego, mimo iż nie do końca prawidłowo potrafił to okazać. – Wtedy, wcześniej… Miałeś rację – westchnął raz jeszcze. – Jak zwykle próbowałem obwiniać kogoś innego za własne błędy, ale tak naprawdę Saitou uciekł przeze mnie – potarł twarz dłońmi.
- Znajdziemy go – próbowałem go jakoś pocieszyć. Odciągnąłem jego ręce od twarzy i sam przesunąłem palcami po jego policzku. – Pomogę ci – zaoferowałem się.
- Może gdybyś znów się wprowadził… - rzucił szybko, jednak nim znów rozwinął swój monolog, uciąłem go w zalążku.
- Nie – powiedziałem stanowczo. Muzyk spojrzał na mnie zdziwiony.
- Obiecuję, że nie będę się już więcej wtrącał i…
- Nawet jeśli jest to prawdą – znów nie dałem mu dokończyć – to nie ma to dla mnie żadnego znaczenia – teraz to ja westchnąłem. – Wybacz, chciałbym ci wierzyć, ale to dość trudne zadanie nawet dla tak łatwowiernej osoby, jaką jestem ja – rozłożyłem bezradnie ręce. – Zawiodłem się na tobie – uciekałem spojrzeniem, nie mogąc wytrzymać tego szczenięcego wzroku. – Poza tym musisz zrozumieć, że ja już sobie poukładałem życie. Mieszkam teraz z dwoma przyjaciółmi, których nie chcę wystawić do wiatru – odsunąłem się nieco od niego. – Twoje zachowanie nie jest jedynym problemem. Musisz w końcu zrozumieć, że ja mam swoje własne życie – w końcu odważyłem się spojrzeć mu w twarz. – Nie jestem twoim podopiecznym, więc nie możesz po prostu decydować o moim zakwaterowaniu w tym czy innym miejscu… Musisz przyjąć wreszczie do wiadomości, że jestem niezależną osobą – zagryzłem policzek od wewnętrznej strony. – …niezależną od ciebie, Daisuke – podkreśliłem.

***

Do domu wpadłem w rekordowym tempie, gdyż trochę zeszło mi na pogawędkę z Ochidą w progu drzwi. Karma wciąż nie wrócił jeszcze z pracy, toteż głodny kot uradowany z przybycia domownika rzucił mi się pod nogi, domagając spóźnionego śniadania. Miałczał żałośnie spomiędzy moich nóg, kiedy ja próbowałem go wyminąć i rozebrać się jednocześnie, żeby od razu przebrać się w uniform. Noroi jednak był nieustępliwy, przez co musiałem poświęcić mu kilka minut – kilka cennych minut na znalezienie puszki z kocią karmą, a następnie otwieracza do niej. Serio, jak się człowiek spieszy…
W końcu jednak bez większych rewelacji udało mi się dotrzeć do miejsca pracy. Tym razem dla odmiany byłem jednak punktualny. Nie wiem, dlaczego w ostatnim czasie wyrobienie się na odpowiednią godzinę stanowiło dla mnie taki kłopot, gdyż z zasady byłem raczej człowiekiem poukładanym. Niemniej tym razem miałem szczęście. Wypadało, żebym przez te ostatnie tygodnie pracy pozostawił po sobie jednak jak najlepsze wspomnienia w pamięci współpracowników czy pracodawcy.
Genshō ustąpił mi miejsca. Jak zwykle milczał przy tym niczym zaklęty i torturował mnie tym swoim miażdżącym spojrzeniem. Tym razem było to jednak dla mnie za dużo. Nawet Daisuk potraktował mnie lepiej niż mój współlokator!
- Jeśli masz mi coś do powiedzenia, to powiedz to w końcu otwarcie, a nie próbujesz zadźgać mnie wzrokiem – burknąłem.
- Nie mam ci nic do powiedzenia – odparł grobowym tonem.
- O mój ty smutku… - westchnąłem ciężko. – Nie mów mi, że się obraziłeś z powodu, że zmieniam pracę? – spojrzałem na niego z politowaniem.
- Nie obraziłem się – trwał uparcie przy swoim.
- Jasne… - prychnąłem, przewracając oczyma. – Przecież widzę, że aż kipisz złością!
- Nie jestem zły – wciąż przemawiał wypranym z wszelkich emocji tonem głosu. – Może jedynie trochę smutny… - wyznał znacznie ciszej, wymijając mnie w wąskim przejściu prowadzącym na zaplecze recepcji, przy czym szturchnął mnie ramieniem. Odwróciłem się za nim, jednak blondyn szybko przedostał się do wyjścia i zniknął z mojego pola widzenia, nie zamierzając rozwijać tej myśli.
Nie no serio?... Co jeszcze dzisiaj się wydarzy? Przepraszający wokalista Kagerou, smutny Ryūdōin i Saitou, który przepadł jak kamień w wodę… Armagedon się zbliża czy jak?
Najgorsze w tym wszystkim było jednak to, że byłem dość empatyczną osobą i nie umiałem koło takich rzeczy przejść obojętnie. Przejmowałem się tym, kiedy ktoś z mojego bliskiego otoczenia nagle tak drastycznie zmieniał swoje zachowanie. Martwiłem się i próbowałem znaleźć powód, dla którego zadziało się tak a nie inaczej. Otaczający mnie ludzie dawali mi w ostatnim czasie dużo powodów do zmartwień…
Właściwie ledwo zdążyłem zasiąść za kontuarem, a już poczułem wibracje mojego wyciszonego telefonu. Wyciągnąłem urządzenie, zdziwiony wpatrując się w wyświetlacz.
- Hiro? – wolałem zapytać dla pewności, aby tym samym utwierdzić się w tym, że nikt inny nie wydzwania z jego telefonu tylko po to, żeby nabić mu rachunki lub zrobić sobie głupie żarty. Pozwoliłem sobie odebrać, gdyż w końcu i tak byłem na nocnej zmianie, a więc dookoła było pusto.
- Wybacz, że dziś znów nie mogliśmy się spotkać – na wstępie zaczął już od przeprosin.
- Daj spokój, przecież to nie twoja wina – uśmiechnąłem się pod nosem. – Jesteś zapracowany; rozumiem to. Praca nad nową płytą wymaga czasu i poświęcenia. Co więcej nie możesz zrywać się z nagrań tylko po to, żeby spotkać się ze znajomym.
- Może kimś więcej niż tylko znajomym… - mruknął znacznie ciszej.
- Słucham? – zdziwiłem się.
- Niemniej… - postanowił zmienić temat. -  Nie mogę się wiecznie zasłaniać pracą, wymigując od spotkania – zaśmiał się krótko. – Ale słyszałem, że niedługo zaczynasz pracę w naszym studiu, więc pewnie będziemy mieli okazję widywać się częściej; dzięki temu będę mógł połączyć przyjemne z pożytecznym. Przy takim obrocie spraw pewnie znajdzie się też chwila, żeby razem się gdzieś urwać; zainteresowany? – zapytał.
Odniosłem nieprzyjemne wrażenie deja vu… Serio… Miałem jakieś dziwnie przeczucie, że wszyscy niemal tylko czekają na to, aż zacznę pracę jako wizażysta. Yuuki, Karma, Aryu, Ochida, a teraz nawet Hiro… Co oni, do cholery? Myślą, że nasza wspólna praca tam będzie ograniczać się do popijania kawy i rozmawiania o pogodzie?
- Um… Nawet bardzo – odpowiedziałem zgodnie z prawdą, jednak byłem tak bardzo zdjęty tym przeczuciem, iż entuzjazm nie bardzo odbił się w moim głosie.
- W takim razie cieszę się – niemal usłyszałem jak się uśmiecha. – Wiesz… Pytam tak kontrolnie, żeby upewnić się, że przez te ostatnie wymigiwanie się nie zniechęciłem cię do siebie.
- Nic z tych rzeczy – mój głos wciąż brzmiał płasko i sztywno, gdyż myślami byłem już gdzieś zupełnie indziej.
- W takim razie powiedz mi…
- Hiro, właściwie – przerwałem mu – to ja jestem w pracy i nie powinienem gadać przez telefon podczas zmiany – wtrąciłem.
- Och… W takim razie nie będę cię już dłużej zajmować – wyraźnie sposępniał. – Więc… do zobaczenia niedługo?
- Jasne – przytaknąłem i rozłączyłem się.
Czemu otaczający mnie ludzie nagle wydali mi się być bardzo posępni i smutni? Jakaś masowa jesienna depresja czy jak?...
Nie minęła chwila, a mój telefon znów zaczął wibrować. Tym razem był to jednak sygnał obwieszczający wiadomość. Jej nadawcą był Yuuki, który postanowił zapytać mnie czy byłoby możliwe, abym zaczął przychodzić do studia chociażby na kilka godzin jeszcze przed oficjalną datą, która miała rozpocząć mój staż w tym miejscu. Powodem, dla którego miałem to zrobić, było dopełnienie całej „papierologii” oraz coś w rodzaju „tutorialu”, który miał pomóc wdrożyć mi się w codzienność nowego miejsca pracy – między innymi miałem poznać układ budynku, zapoznać się z nowymi współpracownikami oraz asortymentem, którym miałem posługiwać się podczas pracy. Wokalista Lycaon nie owijając w bawełnę, wyznał, że w tym właśnie okresie dużo osób zapewne będzie chciało mnie w jakiś sposób przetestować, sprawdzając moje faktyczne umiejętności (lub ich brak). Z drugiej strony jednak próbował mnie uspokoić, że nie będzie to żaden sprawdzian na ocenę oraz jego wynik nie zaważy w żaden sposób na tym czy ktoś tam na górze jednak się nie rozmyśli i nie odeślą mnie z kwitkiem, ale cóż… Wiadomo, że najlepiej by było zrobić dobre pierwsze wrażenie – tym bardziej, że szansę zrobienia dobrego pierwszego wrażenia ma się tylko raz. To z pewnością mogłoby mi ułatwić dalszą pracę i nawiązywanie nowych znajomości, niżbym miał od samego początku „walczyć z systemem”, udowadniając każdemu z osobna, że nie jestem wielbłądem i w powolnym i bardzo wyczerpującym procesie przekonywać każdą pojedynczą osobę do siebie.
Ta, łatwiej powiedzieć niż zrobić, co?
No cóż, spróbować jednak i tak musiałem, nie? Mogłem mieć tylko nadzieję, że nie rzucą mnie od razu na głęboką wodę, wymagając Kannon wie co. Liczyłem na to, że akurat tym razem powiedzenie: „Nadzieja matką głupich”, nie sprawdzi się.


"Bajka o księciu Śnieżku i jego Macochu"

Wiem, wiem, miałam wstawić jakieś opowiadanie... ale po prostu nie mogłam się powstrzymać, aby tego nie opublikować! xD 
OSTRZEŻENIA: Głupota Kity-pon sięgnęła zenitu... ^^'' Spłonę w piekle... C'':


Do napisania tego zainspirowały mnie te dwa zdjęcia xp

Z serii: „Co się dzieje, kiedy mam zbyt długie break’i w szkole”.

Obsada:
Książę Śnieżek – Karma (AvelCain)
Macoch Śnieżka – Ruki (The GazettE)


„Bajka o księciu Śnieżku i jego macochu”

Pewnego dnia w przeszłości ptaszki śpiewały,
kiedy sklepy muzyczne nie sprzedawały jeszcze takiej chały.
Było to wieków temu kilka,
kiedy w sprzedaży nie było także czekolady Milka.
W ten dzień słoneczny
po ogrodzie przechadzał się książę grzeczny.
Ów książę malutki Karma się zwał
i straszliwie swojego macocha się bał,
który w znanym zespole grał.
Opiekun niedobry był dla podopiecznego,
gdyż zazdrościł urody jego
i miał bardzo przerośnięte ego.
Z tego powodu wezwał swojego oddanego leśniczego.
Ten chłopca zabić mu obiecał.
W istocie jednak był to jeden wielki wał,
a Karma w przebraniu dziewczyny z zamku zwiał,
przez co Ruki (gdyż o nim cały czas mowa) wpadł w szał.
Takanori bardzo pozbyć księcia się chciał.
Przez niego bowiem magiczne lusterko kłamało,
że jego właściciel nie jest seksowny; rzecz prosta, głupoty gadało.
Szkoda było jednak je roztrzaskać,
gdyż Ruki lubił je po ramie głaskać.
Poza tym zapłacił za nie na przecenie niemało,
a na dodatek w dzień wyprzedaży wtedy strasznie padało.
Z racji, że musiał je w strugach wody nieść,
a następnie na koniu do zamku wieść
było to dla niego coś nie do zapomnienia,
gdyż przy tym ze zmęczenia prawie dostał omdlenia.
Zaczął więc szukać
i po domach pukać,
aż w końcu jedna z fanek zaczęła dukać
(tak, ta, co żyła pod Ruksonowym grodem
i żywiła się prawie wyłącznie miodem [w sensie piwem od aut.]
oraz sławiła się krzywym chodem),
że piękną nieznajomą widziała,
jak ta do pobliskiego lasku uciekała.
Co ważne, ponoć była bardzo mała.
„Bogom chwała!” –
Ruki wrzasnął
i ucieszony w dłonie klasnął.
Drzwiami plasnął
i czym prędzej sam sukienkę przybrał ciasną.
Przebrał się za staruszkę
i pognał wcisnąć Karmie zatrutą gruszkę.
Po drodze spotkał dobrą wróżkę.
Ta ratować chciała jego zepsutą duszkę,
ale ten wręczył jej zardzewiałą puszkę.
Zbył ją w ten sposób okrutnie.
Oburzona wróżka jak mu za to w łeb nie lutnie!
Aż mu się przed oczami pokazały owe lutnie.
Odniesione w ten sposób rany
opóźniły nieco w czasie jego plany.
Niemniej w końcu dotarł do chaty, gdzie Karma się skrywał
i w brydża regularnie grywał
oraz w pobliskim jeziorku pływał.
Czasem także zmywał,
gdyż obecnie w domu siedmiu krasnoludków przebywał.
Żaden z nich nie oponował,
gdyż Karma pięknie się prezentował
i słodycze przed nimi chował.
Wspomagał przez to ich dietę,
przez co w najbliższym czasie mieli lecieć na Kretę
i bez wstydu pokazać się na plaży.
A Karma właśnie kotlety smaży
i składniki dokładnie waży.
Wtem dało słyszeć się pukanie
i obcasów stukanie.
Tak, to Ruki jest u wrót.
„Cholera, a w mieszkaniu taki brud!” –
księcia ogarnął chłód.
Zdaje się, że meble zaczyna pokrywać lód.
„Dziecko drogie, wyjdź tu, proszę, do mnie,
a znajdę coś dla ciebie na kosza dnie.” –
Takanori dalej w maskaradę brnie.
Książę do drzwi lgnie
i w ręce oprawcy swego mknie.
„Mojego najwspanialszego owocu spróbuj!” –
woła, a Karma idzie niczym na ubój.
Nieświadom zaistniałej sytuacji
może przypadkowo dokonać własnej anihilacji.
Książę jednak nie dał się oszukać
ani hańbą swego imienia zbrukać.
„Macoch?!” – zawołał niedowiarek,
spoglądając na swój zegarek.
„Tak szybko już mnie odszukałeś?
Po lesie sam się chodzić nie bałeś?
Co zrobić ze mną zdecydowałeś?
Niewiernego leśniczego odwołałeś?” –
zarzucił gradem pytań młody,
kiedy wschodziły już rolne płody.
„Jak mnie poznałeś?!” – krzyknął Ruki jak porażony,
będąc jak zwykle na Karmę obrażony.
„Przecież to cosplay tani,
z daleka widać, że to do bani!
Jesteś zupełnie niepodobny do starszej pani!”
„Cholera, walić tę robotę!
Robię z siebie tylko idiotę!
Jeszcze ktoś mi strzeli fotę!
Rozniesie się po grodzie
i skończy się na jakiejś durnej modzie!” –
zawołał zdesperowany król,
który głowę czarnych scenariuszy miał ful.
„Nie bój żaby,
zawsze znajdą się takie baby,
co cię uwielbiać będą,
niezależnie od tego, jak wielkim staniesz się mendą.
Taka już fanek dola,
że wielbić muszą idola.”.


KONIEC

132 zasad j-rocka dla rodziców

Wybaczcie obsuwę w czasie, ale skręcanie mebli z Ikei jest czasochłonne... a przede wszystkim męczące, jeśli musisz wnieść te kartony na drugie piętro... =.='' 
Niemniej było życzenie, żeby opublikować coś weselszego po "Deracine", toteż przedstawiam dziś taką oto pierdółkę. W oryginale (w języku angielskim) było tam 180 zasad, ale niektóre były bezsensowne po przetłumaczeniu na język polski, ponieważ odnosiły się do tego, że pewne słowa w angielskim brzmią podobnie etc. Z tego powodu postanowiłam je odrzucić. Podobnie jak te, które były naprawdę dziwne i nie mogłam zrozumieć, o co w nich chodzi (przykład: gra "phants elephants ku czcie Pete" - ktoś wie, o co chodzi? Podejrzewam, że to jakiś zwrot używany w angielskim fandomie, który u nas się nie przyjął).
Następnym razem obiecuję, że wstawię już jakieś opowiadanie.

132 zasad j-rocka dla rodziców:
1.       Nie obawiaj się, twoje dziecko prawdopodobnie nie jest homoseksualistą; nawet jeśli plakaty rozwieszone na ścianach w jego pokoju w większej mierze wyglądają na kobiety.
2.      Nie kupuj swojej latorośli angielskich płyt na urodziny ani niczego podobnego – istnieje duże prawdopodobieństwo, że i tak nie trafisz w jej/jego gust.
3.      Kiedy twoja pociecha pokazuje ci zdjęcie swojego ulubionego wokalisty, nie podsumowuj od razu, że jest to dziewczyna – bo prawdopodobnie nie jest.
4.      Kiedy wchodzisz do pokoju swojego dziecka, które właśnie siedzi przy komputerze i natychmiast minimalizuje wszystkie okna, nie obrażaj się – w większej mierze to dla twojego dobra.
5.      Nie panikuj, jeśli twoja latorośl posługuje się dialektem podobnym do angielskiego, który jednak w istocie nim nie jest. Spokojnie, prawdopodobnie jest to „engrish”. Postaraj się być wyrozumiały i okazać dla niego/niej wsparcie w tych trudnych dla niej/niego chwilach.
6.      Nie obrażaj jego/jej ulubionych j-rockerów.
7.      Kiedy zaczyna mówić o Lucyferze, nie ma na myśli Szatana, więc możesz odwołać egzorcystę.
8.      Kupuj więcej wkładów do drukarki atramentowej – im więcej zdjęć idola fan może wydrukować, tym szczęśliwszy będzie.
9.      Nie dziw się, jeśli nie możesz porozmawiać ze swoją pociechą dłużej o niczym innym niż Japonia.
10.   A jeśli już uprzesz się, że będziesz chciał rozmawiać ze swoim dzieckiem i z tego powodu zgodzisz się na godzinne wysłuchiwanie o tym odległym kraju, bądź przygotowany do najprawdopodobniej najcięższej nauki na temat czegoś, czego nigdy nie chciałeś wiedzieć.
11.    Mężczyźni w sukienkach są seksowni – nieważne co powiesz, nic nie może tego zmienić.
12.   Nie poprawiaj swojej latorośli, kiedy pisze imię „hide” z małej litery – tak to już jest po prostu zrobione. Przyjmij do wiadomości, że istnieją pewne zasady ortograficzne, które wciąż są ci obce.
13.   Jeśli twoja pociecha kolekcjonuje skrawki materiałów i robi z nich pluszaki, nie obawiaj się, nie praktykuje voodoo.
14.   Nieważne, że twoje dziecko nie rozumie, o czym śpiewa wokalista – nie wykłócaj się o to. Są ważniejsze rzeczy.
15.   J-rock to nie faza; z tego się nie wyrasta.
16.   Nie pytaj, dlaczego Miyavi tak często zmienia swój styl – jest to prawdopodobnie coś, czego nie rozumie nawet on/ona.
17.   Jeśli twoja latorośl ekscytuje się, kiedy usłyszy wyrażenie: „hełm wikinga”, nie pytaj – i tak nie zrozumiesz.
18.   Nigdy nie czytaj swojej pociesze przez ramię – to może zostawić pewne nieodwracalne ślady na psychice człowieka… lepiej nie ryzykować.
19.   Nie pytaj, kiedy twoje dziecko zrobi sobie koszulkę z napisem „Kuri Fan Club” lub „Hikari Fan Club” i zacznie śmiać się jak opętane – i tak tego nie pojmiesz.
20.  Nie bój się, jeśli twoje dziecko zacznie rysować w swoich pracach domowych, na każdym wolnym skrawku papieru obrazki, które przypominają ci wyrwane kości kurczaka ułożone w dziwne symbole ku czci szatana – on/ona po prostu zaczął uczyć się hiragany, katakany i kanji.
21.   Dla swojego własnego bezpieczeństwa nie otwieraj linków w historii przeglądarki internetowej – PO PROSTU TEGO NIE RÓB!
22.  Nie posądzaj swojej latorośli o wstąpienie do sekty tylko dlatego, że układa swoje ramiona w kształt „X”, kiedy słucha muzyki lub siedzi przed komputerem – przyzwyczaj się do tego.
23.  Nie, Hyde nie jest postacią książkową.
24.  Jeśli twoja pociecha zaczyna niekontrolowanie się śmiać, kiedy proponujesz mu lody waniliowe, nie pytaj – serio, nie chcesz wiedzieć, o co chodzi.
25.  Bądź wyrozumiały i pomocny, kiedy twoje dziecko zaczyna płakać po przeczytaniu zdania zawierające w sobie słowo „hide”.
26.  Jeśli twój syn zaczyna obsesyjnie interesować się damskimi ubraniami, nie oznacza to, że jest gejem – on po prostu lubuje się w visual-kei.
27.  Nie nazywaj szaleńcem swojej latorośli tylko dlatego, że możesz znaleźć w jego/jej włosach trzynaście kolorów.
28.  Nie komentuj, bądź uprzejmy i po prostu w ciszy jedz ciasto urodzinowe, na którego wierzchu wypisane jest imię jednego z muzyków.
29.  Jeśli twoja pociecha zaczyna myśleć o wyprowadzce do Japonii, proszę, bierz to na poważnie – ono naprawdę zamierza to zrobić w niedalekiej przyszłości.
30.  Jeśli twoje dziecko zakończy wakacje z kolorowymi włosami i piercingiem, którego wcześniej nie miał/a, nie wyrzucaj go/jej z domu; świętuj jej/jego indywidualizm.
31.   Jeśli twoja latorośl nagle zaczyna krzyczeć „Cookie!” (lub „Ciastko!” ) ku czci miłości do Pete, po prostu daj mu je.
32.  Jeśli twoja pociecha pada na podłogę i zaczyna obsesyjnie się śmiać, podczas jedzenia czegoś, co zawiera wanilię lub banany; nie pytaj. A jeśli już naprawdę chcesz wiedzieć… to dalej nie pytaj.
33.  Jeśli twoje dziecko farbuje włosy na różowo na dwa miesiące w roku – po prostu się z tym pogódź.
34.  Kiedy twoja latorośl nagle zaczyna histerycznie się śmiać na widok ogórka… bój się! Bardzo się bój – coś poszło nie tak!...
35.  Jeśli twoja pociecha dorasta z dziwną, niezdrową obsesją na punkcie słowa „magnum”, wiedz, że ma ono w dzisiejszych czasach po prostu inne znaczenie… Uciekaj lub zakryj uszy, bo z pewnością jest to rzecz, której nie chcesz wiedzieć!
36.  Jeśli jesteś tym typem rodzica, który koniecznie musi wiedzieć wszystko o swoim dziecku, bądź przygotowany na śledzenie wszelkich nowinek ze świata j-rocka, abyś mógł w pełni zrozumieć, o czym ono mówi.
37.  Nie pytaj o niebieską szminkę. Uznaj, że to normalne i przyjmij to do wiadomości.
38.  Przygotuj się na wydawanie (co najmniej) 30 dolarów na płytę, którą pożąda twoja latorośl.
39.  Uwzględnij, że twoja pociecha będzie chciała dużo płyt – weź poprawkę zwłaszcza na to, jeśli masz więcej niż jedną takową pociechę w domu.
40. Nie pytaj, jeśli twoje dziecko będzie chciało trzy wersje tej samej płyty. To normalne.
41.   Nie, 382 i MYV nie są symbolami gangów – nie dzwoń jeszcze na policję.
42.  Twoja latorośl chce rozjaśnić swoje naturalnie ciemne włosy z dwóch powodów – pierwszy jest taki, że chce zmienić ich kolor, a o drugim nie powinniśmy rozmawiać.
43.  Jeśli twoja pociecha chce iść na przedstawienie gigantycznych tańczących kotów lub czegoś w rodzaju tańców wojennych, po prostu pozwól jej/mu to zrobić.
44. Jeśli twoje dziecko mówi: „Dość o mnie. Porozmawiajmy o mojej sukience” – nie wypominaj mu/jej, że nie ma na sobie owej sukienki. To zagrywka retoryczna.
45.  Jeśli twoja latorośl wykrzykuje słowa zbliżone do języka angielskiego, nie bój się – prawdopodobnie słucha nowej płyty, której tekstów nauczy się w mniej niż dwa dni.
46. Jeśli w ostatnim czasie twoja pociecha prowadziła samochód, nie dotykaj radia! Jeśli z odtwarzacza CD zacznie wydobywać się jakiś dziwny język, nie próbuj tego zatrzymać – może to skończyć się boleśnie.
47.  „X” z nazwy „X Japan” nie jest symbolem żadnego gangu ani sekty – naprawdę.
48. Nie zdziw się, kiedy twoje dziecko zadzwoni do ciebie z ulicy przed teatrem w Los Angeles, informując cię, że mają tam zimne noce w środku maja. Po prostu na to przystań.
49. Jeśli dwa razy do roku (i tylko i wyłącznie dwa razy do roku) twoja latorośl, która głównie lubuje się w ciemnych kolorach, ubiera się w pastelowy róż, wiedz, że pamięta o hide.
50.  Muzycy na scenie nie robią tych przedstawień dlatego, że są homoseksualistami – oni po prostu lubią wprowadzać w błąd takich ludzi jak ty.
51.   Jeśli twoja pociecha przestanie mówić o tym, jak dziwacznie ubierali się KISS, Davie Bowie czy Boy George, prawdopodobnie oznacza to, że już wpadł/a w sidła Visual-kei.
52.  Jeśli twoje dziecko twierdzi, że w jego szafie jest j-rocker, zignoruj to, mimo iż może być na to jakaś szansa. Jeśli zatem jest to prawda, rozsądnie byłoby go karmić raz na jakiś czas. Do tego zadania może potrzebny być ci słoik.
53.  Jeśli twoja pociecha zaczyna opowiadać o swoich przyjaciołach z JRR (J-rock Revolution) forum, ciesz się z tego powodu – w końcu przejawia jakieś objawy socjalizowania się z innymi.
54.  Nie patrz na ściany w pokoju swojej latorośli, dopóki nie oswoisz się z widokiem mężczyzn mniej męskich niż tych, do których widoku przywykłeś – niektórzy z nich mogą mieć… pewne braki w odzieniu…
55.  Jeśli twoje dziecko nagle zaczęło interesować się pisaniem poza szkołą, nie pytaj, nie żądaj, aby pokazało ci swoje prace. Twoje oczy i mózg będą ci za to wdzięczne.
56.  Jeśli twoja latorośl podczas obiadu zaczyna powtarzać niczym mantrę „ryżowy potwór” (lub „rice monster”) i śmiać się z tego, nie obawiaj się, nie jest szalone ani nie naśmiewa się z twoich zdolności kulinarnych. Nie chcesz wiedzieć, z czego się śmieje – poza tym prawdopodobnie i tak byś tego nie zrozumiał.
57.  Jeśli jesteście zaproszeni na kolację do znajomych i zdarzy się, że będziecie jeść ryż z curry, nie pytaj, dlaczego twoja pociecha zacznie chichotać nad gotującym się ryżem lub płakać nad curry.
58.  Jeśli twoje dziecko zacznie kolekcjonować gąsienice z zamiarem przemienienia je w motyle, nic nie rób ani nie mów. Powtarzaj sobie, że to wszystko ze względu na projekt w szkole (nawet jeśli twoje dziecko skończyło już szkołę).
59.  Jeśli twoja latorośl polubiła skórzane materiały czy te imitujące wężową skórę lub czarny winyl, nie obawiaj się, to nie oznacza, że zaczął/ęła również lubować się w sado-maso.
60. Jeśli bez powodu zapytasz „Czy J-rock jest wszystkim, o czym wciąż mówisz?”, bądź przygotowany na poniesienie za to odpowiednich konsekwencji z taką samą siłą, z jaką twoja pociecha będzie cię w tej chwili żałować.
61.   Nigdy nie mów „Ale mnie nie podobają się Azjaci!”, kiedy twoje dziecko chce pokazać ci nowe PV – może to poskutkować tym, iż znajdą cię przywiązanego do krzesła, z twoim własnym dzieckiem, które będzie stało nad tobą i krzyczało: „Po prostu się zamknij i SŁUCHAJ!”.
62.  Jeśli ściany w pokoju twojej latorośli, do tej pory puste, zostały zaklejone plakatami ludzi, którzy swoim wyglądem przypominają głównie demony… nie przejmuj się tym. To normalne.
63.  Jeśli fraza: „Żądam widzieć się z managerem!” jest często wykrzykiwana przez twoją pociechę w histerii, nie przejmuj się, nie jest (jeszcze) szalone.
64. Jeśli twoje dziecko zaczyna śmiać się do swojego talerza podczas śniadania, po prostu odejdź.
65.  Jeśli twoja latorośl zaczyna mówić głosem wypranym z wszelkich emocji: „Jestem Gackt. Nie czuję bólu.” to absolutnie normalne. Egzorcysta wciąż nie jest potrzebny.
66. Nie zwracaj uwagi, jeśli twoja pociecha wygłasza dziwne stwierdzenia podobne do tych: „Zgarnę twój umysł” lub „Nie możesz założyć tego swetra” bądź „Tom jest po naszej stronie” – ono doskonale wie, o czym mówi. To ma dla niego wielki i głęboki sens.
67.  Nigdy, ale to nigdy nie drwij sobie z języka japońskiego – szczególnie, jeśli nie wiesz, jak w istocie on brzmi i wciąż kojarzy ci się on z „cing-ciong-ciang”.
68. Jeżeli twoje dziecko okazjonalnie piecze ciasta lub robi inne dziwne rzeczy, jak na przykład, puszczanie fajerwerków, nie przejmuj się. Po prostu świętuje urodziny jednego z jego ulubieńców.
69. Nie bój się, jeśli włosy twojej latorośli wyglądają tak, jakby dopiero co włożyła ona mokre ręce do kontaktu – taka moda w dzisiejszych czasach.
70.  Jeśli twoja pociecha pyta o wysokojakościowy papier fotograficzny, nie pytaj, po prostu go użycz.
71.   Nyappy to nie pieluszka – nyappy to nie to samo co nappy.
72.  Nie przejmuj się, jeśli twoje dziecko powie: „TY TEGO PO PROSTU NIE ROZUMIESZ!”. To nie tak jak myślisz… czy coś… tylko… serio tego nie rozumiesz.
73.  Nigdy nie dopuszczaj się zniewagi plakatów wiszących na ścianach w pokoju twojej latorośli; tym bardziej jeśli jest to mężczyzna bez koszulki siedzący w wannie pełnej krwi. Jeśli się na to porwiesz, twoja latorośl może zacząć planować twoje morderstwo właśnie w tym momencie.
74.  Nigdy nie proś o to, aby twoja pociecha pozwoliła ci przesłuchać swoje płyty – w przeciwnym razie… cóż, twoje uszy mogą zacząć krwawić…
75.  Jeśli twoje dziecko powie, że jego zdaniem jest to „łagodny” rock, nie pytaj, jak „głośne” może być to dla ciebie.
76.  Jeśli usłyszysz, że twoja latorośl śpiewa coś, co brzmi dla ciebie jak „bełkot”, nie pytaj o to! Zacznie śpiewać jeszcze głośniej.
77.  Jeśli twoja pociecha nagle zacznie krzyczeć w swoim pokoju, spokojnie, prawdopodobnie nie zostało zaatakowane ani uprowadzone. Zapewne śpiewa kolejną piosenkę Dir en Grey. Choć… w zasadzie dla bezpieczeństwa może warto byłoby sprawdzić przez dziurkę od klucza, co się dzieje, bo może kiedyś nastąpi ten jeden raz, w którym jednak będzie potrzebowało twojej pomocy…
78.  Jeśli twoje dziecko notorycznie nosi szalik, bandanę lub cokolwiek innego, co zasłania jego nos, spokojnie, nie zamierza wstąpić do grupy terrorystycznej – po prostu chce zostać basistą.
79.  Jeśli twoja latorośl interesuje się śmiercią lub innymi chorobliwymi rzeczami… po prostu nie pytaj.
80. Jeśli ulubioną liczbą twojej pociechy jest zero, nie przejmuj się tym (wytłumaczeń dla tego zjawiska jest wiele, ale wszystkie są absolutnie normalne i nie stanowią żadnych zagrożeń…).
81.   Jeśli nagle wejdziesz do pokoju swojego dziecka, które jest właśnie w trakcie przeprowadzania dziwnego tańca, nie obawiaj się. Prawdopodobnie próbuje naśladować jednego ze swoich ulubieńców.
82.  Jeśli twoja latorośl zaczyna rzucać tekstami typu: „Kochamy gejów” czy „No Gay, no life”… nie pytaj.
83.  Jeśli twoja pociecha ma obsesję na punkcie litery „D”, nie zamartwiaj się. To tylko litera… i jeden z najbardziej popularnych zespołów w świecie j-rocka.
84. Jeśli twoje dziecko kiedykolwiek będzie śpiewać głośno, a ty wejdziesz do jego pokoju i zapytasz co i o czym ono śpiewa, przygotuj się, iż odpowiedź będzie brzmiała mniej więcej tak: „Uh, uhm… Yeah… Mm… piosenka, mówisz? Uhh… Err…”. Wyjdź zanim naprawdę uzyskasz jakieś konkretne odpowiedzi na swoje pytania, gdyż przez to twoje życie może się diametralnie zmienić.
85.  Jeśli twoja latorośl wykrzykuje zwroty w stylu: „sexsual disgrace” (seksualna hańba), „die for me… you cannot save it” (umieraj dla mnie… nie możesz tego uratować) lub „the violence rapes me” (przemoc gwałci mnie), nie obawiaj się. Ono prawdopodobnie po prostu śpiewa do piosenek The GazettE.
86. Nie myśl, że twoja pociecha interesuje się gotycką kulturą tylko dlatego, że zaczęła ubierać się jak lolita.
87.  Nie wytykaj swojemu dziecku, nawet jeśli jesteś tego prawie w stu procentach pewny, że wykonywało swój makijaż bez patrzenia w lustro. Znów: taka moda dzisiejszych czasów.
88. Nie pytaj, dlaczego twoja latorośl gotowa jest siedzieć ponad dwadzieścia godzin na mrozie tylko po to, aby zobaczyć koncert.
89. Nie przeszkadzaj, kiedy twoje dziecko słucha nowych piosenek. To może zakończyć się bardzo źle, jeśli mu przeszkodzisz ([od Kity-pon] tym bardziej jeśli długo wyczekiwany singiel po pierwszym przesłuchaniu nie spełnił swoich oczekiwań – w takim wypadku może polać się krew).
90. Jeśli twoja latorośl zacznie histerycznie się śmiać na widok wypchanej kaczki/gęsi/łabędzia – nie pytaj; inaczej możesz zacząć bać się własnego potomka.
91.   Neo Visualizm nie jest żadnym kultem – to po prostu droga życia. Bądź spokojny, rodzicu.
92.  I tak dla jasności – pop jest martwy (POP IS DEAD!), [od Kity-pon] ale Gazerock nie! (GAZEROCK IS NOT DEAD!)
93.  Jeśli w garderobie twojej pociechy dominują głównie ciemne kolory, nie pytaj, jeśli nagle się to zmieni. Po prostu ciesz się tym, że ta w końcu zaczęła ubierać się na kolorowo!
94. Bądź szczęśliwy, że twoje dziecko interesuje się obcymi kulturami, oglądając japońskie filmy.
95.  Jeśli usiądziesz, a twoja latorośl nagle zacznie krzyczeć, po prostu wstań i przeproś j-rockera, na którego twarzy usiadłeś.
96. Nie pytaj, dlaczego według twojego dziecka to 20 listopada wypada Nowy Rok – w przeciwnym wypadku twoje dziecko będzie gapić się na ciebie z nienawiścią. [od Kity-pon] Tak, to powoduje choroby, a nawet może być przyczyną nagłych zgonów.
97.  Jeśli twoja latorośl uzależniła się od lizaków, po prostu daj mu je/jej. Możesz za to winić osobę, zwaną „Maya” (imię to zapewne sporadycznie zdarzy ci się również usłyszeć z ust twojej latorośli), ale niezależnie od tego po prostu daj mu te lizaki.
98. Jeśli przyłapiesz swoją pociechę na tym, jak ta chodzi po swoim pokoju, udając, że potrafi latać, nie przejmuj się. Ona naśladuje LM.C z piosenki „Little Fat ManBoy” lub Miyaviego z „Neo Visualizm” lub „Girls, be Ambitious”… lub jakiegokolwiek innego j-rockera.
99. Nie, Maya nie jest dziewczyną i nie ma brata imieniem Miguel. Prawdopodobnie nie zna też hiszpańskiego. Nie śpiewaj w takim razie piosenki Maya & Miguel przed swoim dzieckiem, gdyż ono tego nie popiera.
100.                     Nie, hide i HYDE to nie jest ta sama osoba. Pamiętaj o tym.
101.                       Nie bądź zachłanny i pozwól używać swojej karty kredytowej swojemu dziecku, kiedy te powie, że potrzebuje pieniędzy.
102.                      Nie smuć się, jeśli twoja latorośl mówi, że jest w domu dopiero w chwili, kiedy zaloguje się na forum internetowe.
103.                      Pluszaki to nie są wypchane zwierzęta. Należy traktować je z godnością i poszanowaniem. Co więcej w słowniku twojej pociechy prawdopodobnie nie ma takiego zwrotu jak: „Tu jest zbyt dużo pluszaków.”.
104.                     Wzięcie udziału w koncercie jednego z ulubionych zespołów w Japonii, w szczególności w Tokyo Dome jest marzeniem wielu fanów j-rocka. Nie wyśmiewaj się z tego i nie odmawiaj, kiedy twoje dziecko zapyta cię o zgodę. Pomóż mu w zrealizowaniu tego marzenia, jeśli potrafisz.
105.                      Nic nie stanie pomiędzy fanem j-rocka a conventem. To punkt honoru. [od Kity-pin] Nie próbuj nawet być przeszkodą, gdyż możesz zostać staranowany (dosłownie).
106.                     Przyzwyczajaj się i zaakceptuj to, że twoje dziecko spędza kilka (kilkanaście) godzin dziennie przed komputerem.
107.                      Nie dopytuj, co oznaczają słowa „yaoi” i „yuri”. Nie chcesz tego wiedzieć – wierz mi na słowo, naprawdę nie chcesz znać ich prawdziwego znaczenia.
108.                      Jeśli twoja latorośl nagle wybucha niekontrolowanym śmiechem w środku nocy, bądź spokojny. Ono wciąż jest poczytalne (prawdopodobnie).
109.                     Nigdy nie mów, że Visual-kei to to samo co emo. Możesz zostać za to brutalnie ukarany.
110.                       Jeśli twoja pociecha ogląda, jak dwóch przystojnych mężczyzn się całuje, nie obawiaj się. To nie jest materiał pornograficzny.
111. Nigdy nie pytaj, dlaczego twoje dziecko pała miłością do mężczyzn z zasłoniętymi nosami. W przeciwnym razie może skutkować to poważnym uszczerbkiem na zdrowiu.
112.Jeśli jakimś niefartem uda ci się zobaczyć live z koncertu, na którym jeden z mężczyzn okalecza się i krwawi, nie panikuj. To prawdopodobnie tylko Kyo z Dir en Grey.
113.Jeśli twoja latorośl słucha/ogląda jak zahipnotyzowana przez piętnaście minut solo na perkusji, prawdopodobnie słucha/ogląda Yoshikiego. Zostaw ją w spokoju.

[kilka zasad od Kity-pon]
114.                       Unikaj słowa „kaczka”. Dzięki temu zaoszczędzisz sobie wiele niezręcznych sytuacji.
115.Unikaj również słowa „chomik”. Powód jest wciąż ten sam.
116.                       Jeśli twoja pociecha chodzi po domu, wykrzykując: „Bich, I’m fabulous!”, wszystko z nią w porządku. Po prostu ma zadatki na to, aby zostać wokalistą, a nawet więcej – prawdziwą divą.
117.Jeśli przyłapiesz swoje dziecko na paleniu papierosów, na co ono w ramach wyjaśnienia powie ci, że: „To wszystko dla dobra strun głosowych.”… to tak po prostu jest. Urodzony wokalista – pozwól mu się rozwijać w tym kierunku i wypełnić zadanie, do którego zostało ono stworzone.
118.                       Tak, ciemne odrosty na niemalże platynowych włosach są okej. Zaakceptuj to.
119.                       Jeśli twoja latorośl sama szyje ubrania, z czego jeden z jej strojów przypomina kaftan księcia z bajki, a następny modernistyczny strój rodem ze „Star Wars”, wszystko jest w porządku. Nie przejmuj się.
120.                      Jeśli jesteś na tyle wścibskim rodzicem, aby czytać wiadomości swojego dziecka lub przez przypadek dojrzysz ponad jego ramieniem takie niezrozumiałe zbitki liter i numerów jak na przykład: A9, NB, DDRM, TG, MYV etc. nie bój się, twoje dziecko nie zaczęło posługiwać się żadnym kodem. Nie martw się, nie zatraciło ono jeszcze zdolności jasnego wyrażania się.
121.Jeśli twoja pociecha odmawia noszenia aparatu ortodontycznego, powołując się na to, że „yeba” jest „kawaii”, przystań na to. Zgódź się i nie dopytuj.
122.                      Tak, półnadzy mężczyźni oblani krwią (czasem nawet z jakimiś niebezpiecznymi przedmiotami jak na przykład katana), którzy wyglądają jak niedoszli mordercy są słodcy, uroczy i seksowni. Taka opinia jest jak najbardziej normalna i trafna.
123.                      NIGDY nie obrażaj ludzi o niskim wzroście! Twoje dziecko może odebrać te słowa jako obrazę dla zbyt wielu idoli!
124.                      Jeśli zdarza ci się sporadycznie słyszeć jakieś tłumione jęki i krzyki z szafy lub spod łóżka twojej latorośli, zignoruj to. Jeśli natomiast podobne dźwięki wydobywają się z podobnych miejsc notorycznie, ostrożnie zajrzyj tam. Możliwe, że osoba, która jest tam przetrzymywana, potrzebuje twojej pomocy – nie oznacza to jednak, że masz dzwonić na policję! Jeśli twoja pomoc ograniczy się do podania tej osobie wody oraz przygotowania dla niej suchego prowiantu, twoja latorośl będzie ci wdzięczna. Co więcej tym samym możesz wzmocnić łączącą was relację.
125.                      Jeśli twoja pociecha wyśpiewuje po nocach coś, co brzmi jak: „Bara-bara-bara”, ono nie ma na myśli tego samego, co ty. „Bara” (jp. ) po japońsku oznacza „różę” (nawiązuję do piosenki The GazettE – „Stupid Tiny insect”).
126.                      Jeśli twoje dziecko mówi, że kiedyś będzie miał/a za męża/żonę Japończyka/Japonkę, to wiedz, że on/ona nie żartuje. Przygotuj się na wnuków pół-Azjatów (xD).
127.                      Jeśli z głośników w pokoju twojej latorośli wydobywają się (w twoim mniemaniu) jakieś trzaski, szumy i charczenie, to nie oznacza to, że są one zepsute. Prawdopodobnie to po prostu nowy singiel jednego z zespołów, którym interesuje się twoja latorośl.
128.                      Kiedy twoja pociecha mówi o „engrishu” lub „wasabi-eigo”, nie żartuje sobie z ciebie. Takie języki naprawdę istnieją (choć ich znajomość może niekoniecznie dobrze jest uwzględniać w CV…).
129.                      Jeśli twoje dziecko przestało się w ostatnim czasie odzywać i uśmiechać, nie zawsze oznacza to, że obraziło się na ciebie lub przechodzi właśnie przez gorszy okres. Jeśli jego wyraz twarzy rzadko się zmienia, może to dowodzić tego, że ma zadatki na to, aby zostać basistą.
130.                      Jeśli twoja latorośl chce wydać kosmiczne pieniądze na zwykły t-shirt na krótki rękaw tylko ze względu na to, że zaprojektował go ktoś, kogo on/ona lubi – pozwól mu na to. Dzięki tobie przez pewien czas prawdopodobnie będzie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.
131.Nie ma starych j-rockerów, pamiętaj! Tym bardziej pytanie w stylu: „Czy to nie jest dziwne, że interesujesz się tak starym mężczyzną?” jest dla większości fanów j-rocka niemalże bluźnierstwem. Tak, niektórzy z nas wiedzą, że po trzydziestce życie się nie kończy i się nie umiera. Co więcej żaden j-rocker nie jest „za stary” dla twojego potomka (niezależnie od płci). Pamiętaj, jeśli powiesz tak chociaż raz, następnym razem ten może przyprowadzić ci owego muzyka do domu i przedstawić jako narzeczonego. Tak, młodzisz w dzisiejszych czasach potrafi być nieobliczalna. Jest także bardzo utalentowana, choć swoje prawdziwe talenty często zachowuje na „czarną godzinę” – te talenty, o których nie chcesz wiedzieć.
132.                      Jeśli przyłapiesz swoje dziecko na tym, jak to łapie się za krocze przed komputerem albo wykonuje inne podejrzane ruchy, które mogłyby sugerować, że ma ochotę rozpocząć aktywność seksualną (również z przedmiotami nieożywionymi), nie obawiaj się. Prawdopodobnie naśladuje tylko ruchy swoich ulubieńców z koncertów.