"Geisha no Furin" cz.4

No, i to ja rozumiem! Mój niecny plan się powiódł, z czego jestem niezmiernie szczęśliwa! Trzymam was wszystkie za słowo!
Swoją drogą, wiecie, że ogółem na tym blogu zostało już opublikowanych ponad 2000 komentarzy? ~(^-^)~

Dobra, a teraz z innej beczki, bo mam takie zapytanie: aż tłoczno w ostatnim czasie zrobiło się od quizów typu "jaką postacią z j-rocka jesteś"/"kto jest twoim j-rockowym chłopakiem"/"z kim z j-rocka spędzisz noc" ect. Takie tam głupotki, ale czasem można się uśmiać xD Przede wszystkim przypadł mi do gustu quiz jednej Francuzki, dlatego sama zaczęłam się zastanawiać czy nie zrobić czegoś podobnego tylko w swojej wersji (if you know, what I mean ;p no wiecie, moja wersja xD w moim pojmowaniu wszystko jest inne lol). Co o tym sądzicie? Podkreślę, że chciałabym to zorganizować na blogu, bo byłaby to nieco dłuższa wersja testowa, ale spokojnie nie będzie to coś w rodzaju quizów z gazet czyli "jeśli zaznaczyłaś najwięcej odpowiedzi a, to... a jak b, to...". Co myślicie na temat takiej zabawy? No i przede wszystkim wolałybyście test typu "kto jest twoją pokrewną duszą w świecie j-rcoka" czy bardziej "kto jest twoim facetem (ale jeszcze o tym nie wie xD)"

No a teraz znowu z innej beczki, trochę do "Geisha no Furin" - trochę na temat pojmowania i wyobrażeń odnośnie tego opowiadania, które chciałabym sprostować:

Błagam, broń Boże nie wyobrażajcie sobie Hiro w czymś podobnym do tego~! Ja wiem, że Hiro akurat jest mało androgeniczny, ale litości, litości....

Tak, tak, wiem, Hiro kojarzy nam się przede wszystkim z kaloryferem na brzuchu, potem dopiero z growlowaniem, no i ogólnie raczej pasuje do takiego utartego obrazu muzyka-metala, a nie do androgenicznych Japończyków, więc wielu osobom może nie pasować do roli gejszy, jednak jako że jestem jego ogromną fanką i ukochałam jego głos nad życie, to w czeluściach mojego dysku znajduje się również pierdyriald jego zdjęć, gdzie naprawdę wygląda jakby był wręcz stworzony do tej roli. Oto przykład takowego zdjęcia:
No wyobraźcie go sobie jeszcze w kimonie, albo najlepiej czerwonym hanfu i viola! Krwotok z nosa murowany! 
No a tu to już w ogóle, nawet wiele sobie nie trzeba wyobrażać, wciśnijcie mu jeszcze w łapkę w swojej wyobraźni wachlarz i oto teraz już wiecie, jak wyobrażam sobie Hiro, kiedy opisuję go w "Geisha no Furin". No i co? Czyż on nie jest %*&*&*(* przystojny? Czyż nie nadaje się idealnie do roli gejszy? ^^
No i jeszcze odnoście niego głosu... Tak jak pisałam wcześniej, Hiro raczej kojarzy się z growlowaniem i screamo, ale z pewnością nie ze śpiewaniem tradycyjnych piosenek, więc ktoś mógłby uznać, że dobrałam trochę słabą postać, ale znów odważę się zaprzeczyć. Fakt, Hiro zwyczajnie się drze, ale nie można mu odmówić tego, że potrafi śpiewać, czego przykładami mogą być takie piosenki jak "Libra", "Linaria" czy "Aster" - tak, wiem, że w "Libra" jednak trochę growluje, ale cóż... Taki typ jego muzyki (za co ją uwielbiam xp). Najlepiej jego taki "zwykły głos" słychać właśnie w "Aster" i "Linaria", więc zaczęcam do posłuchania ich ♥
Jeśli jeszcze chodzi o to jak Hiro mówi, jeśli ktoś nie może wyobrazić go sobie jako kłaniającej się gejszy, która zachowuje wszelkie znane światu zasady kurtuazji to proszę bardzo [kilk] tutaj słychać jak... mówi. Tak, to mnie też trochę zdziwiło - pomińmy już ten mało istotny fakt, że później zaczyna grwolować ect. xp
[klik] to macie też jak mówi, ale już tak mniej "finezyjnie", że tak to nazwę, a więc możecie sobie odnieść, że w ten sposób mógł odzywać się do Takanoriego. Pomińmy te kilka szczegółów jak Natsu, który w trakcie nagrania wcinał żelki (?) i karmił nimi Daichiego oraz to, że oglądając ten filmik miałam wrażenie, że Hiro miał kaca giganta, dlatego jego ruchy były nieco opóźnione no i przede wszystkim nie zdjął okularów przeciwsłonecznych xo
Tak swoją drogą to jak mi ktoś znajdzie zdjęcie Hiro w kimonie, gdzie będzie go widać tak od góry do dołu, to po prostu będę po rękach całować i będę u niego (niej) miała dozgonny dług wdzięczności!

 Tak, wiem, że to Alice Nine, ale jakby ktoś nie mógł sobie wyobrazić jak mogą wyglądać takie przystojniaki na tle tradycyjnego domu japońskiego (w wypadku opowiadania geisha-ya) to macie tu taką ładną foteczkę :D Jej, sama zaczęłam fazować na własne opowiadanie...
No i tak jeszcze dla wzmocnienia klimatu takie sobie zdjątko, które może pobudzi waszą wyobraźnię. Nie jest to oczywiście Yoshiwara, a jedna ze "zwykłych" uliczek w Kioto, ale myślę, że zdjęcie jest na tyle udane, że oglądając je ma się wrażenie, jakby samemu stało się na owej uliczce, więc warto je zamieścić. Poza tym, jakby ktoś był ciekawy, to podobnie wyobrażam sobie uliczki w Yoshiwarze, tylko, rzecz jasna, brakuje tu czerwonych latarń no i w opowiadaniu nie ma zimy... jeszcze.
Mam jeszcze dwie foteczki, które przydadzą się do wczucia was w klimat ficzka, ale pokażę wam je dopiero przy następnej części xp Nie będę taka dobra i nie pokażę wam od razu wszystkiego xD

No, to teraz jak już się podzieliłam moją wizją tego opowiadania z wami, to możecie spokojnie zacząć jego kolejną część!:


„Geisha no Furin” cz.4

- Rzeczywiście coś tam znasz się na sokoyoku (tym mianem określa się muzykę wygrywaną na koto od aut.) … - mruknął Hiro.
- Mówiłem ci, że uczyła mnie starsza siostra – przypomniałem mu. – Grała kiedyś w… hm, jak to nazwać? Jakiejś małej grupie muzycznej… Chodziła na zajęcia, gdzie godzinami ćwiczyli te same utwory – przypomniałem sobie. – Oprócz niej do tej grupy należało jeszcze kilka osób, ale nie było ich wiele. Kierował nimi jakiś mężczyzna, jednak już nie pamiętam jego nazwiska… - potarłem kark w nerwowym geście. – Sawada? Suwara?... Nie pamiętam jak mu było…
- Sawai Hikaru (jest to współczesny kompozytor, który gra właśnie na koto. Wspomniałam tu o nim, gdyż jestem oczarowana jego grą ^^ od aut.)?
- Tak! – wykrzyknąłem. – Ale… skąd ty to wiesz? – zdziwiłem się. Brunet potarł brodę w geście zamyślenia.
- Cóż, prawdę mówiąc to nie znam go osobiście, ale słyszałem o nim. Ponoć krąży od miasta do miasta ze swoją wędrowną trupą muzyków, która składa się z wyselekcjonowanych przez niego artystów. Niełatwo się tam dostać; jeśli w istocie twoja siostra ćwiczyła z samym Sawaim Hikaru musiała być bardzo zdolną osobą – wyciągnął wnioski.
Moja siostra wspaniałym artystą? Owszem, była utalentowana, jednak czy mógłbym powiedzieć, że jej talent był aż tak wybitny, aby opiewać go w tak zaszczytne słowa pochwały? Cóż… Szczerze powiedziawszy sam nie wiem. Kiedy Miyo ćwiczyła grę, ja zazwyczaj w tym czasie ganiałem po podwórku z innymi dzieciakami. Siostra była ode mnie o trzynaście lat starsza, więc możliwe, że ciężko było mi docenić jej artyzm będąc jedynie kilkuletnim bachorem, który nie znał się na sztuce; ponad to wychowałem się przy akompaniamencie jej muzyki, więc prawdopodobnie nieświadomie uznałem fakt posiadania tak utalentowanej muzycznie siostry w domu za oczywistość, która nie jest niczym dziwnym – niemniej to nie usprawiedliwiało mnie w moich oczach i nie zmieniało faktu, że byłem ignorantem. Dziwnie było dowiadywać się od Hiro, który w gruncie rzeczy był osobą obcą mojej rodzinie i siostrze, rzeczy, których sam nie wiedziałem o Miyo.
- Co stało się z twoją siostrą? – mężczyzna zaciekawił się. – Odeszła razem z trupą?
- Nie, umarła.
- Z głodu?
- Na gruźlicę.
- Masz może jakieś ulubione utwory, które mógłbyś trenować?
Zwykle, kiedy ludzie słyszą o śmierci bliskiej osoby swojego rozmówcy silą się na kondolencje, czasem jedynie zwyczajne „przykro mi”. Hiro nie wypowiedział tych pustych słów, jednak nie było to brakiem kurtuazji z jego strony. Na jego twarzy nie odmalował się grymas współczucia ani przez chwilę, jednak to również nie było świadectwem braku empatii z jego strony. Jedyną rzeczą, która go zdradziła było nerwowe zaciśnięcie szczęk. Pytanie o ulubione utwory było bardzo przemyślanym krokiem – miało odciągnąć mnie od przykrych wspomnień, nie dopuścić do tego, abym zaczął rozpamiętywać i ubolewać nad przeszłością, pozwolić ponownie skupić się jedynie na przyszłości. Jednocześnie było także wyrazem swoistej troski, którą od pewnego czasu zacząłem dostrzegać w jego oczach – brunet chciał uchronić mnie przed rozdrapywaniem starych ran. Pozorny brak jakichkolwiek emocji z jego strony w dyskretny sposób oddziałując na moją podświadomość miał dać mi do zrozumienia, że ja również nie powinienem podchodzić do tej sprawy zbyt uczuciowo; wydałoby się to niemalże brutalne, kiedy podkreśli się fakt, że miałem nie podchodzić emocjonalnie do kwestii śmierci mojej siostry, ale to wszystko gładko wiązało się w jednolitą całość, w swoistą siatkę, którą mężczyzna chciał mnie ochronić przed bólem przeszłości, który sam potrafiłbym jedynie potęgować. Jeśli nie podchodzę do tego uczuciowo, jeśli o tym nie myślę, nie rozpamiętuję, ponownie skupiam się na teraźniejszości, daję temu spokój, zostawiam stare rany w spokoju, pozwalając im tkwić jedynie gdzieś w głębi mojego umysłu.
To wszystko wydawałoby się pokręcone, ale obserwując Hiro nauczyłem się zwracać uwagę na pozornie nieistotne szczegóły i odczytywać zaszyfrowane przesłania. Poza tym moja powyższa teoria potwierdzałaby także poprzednią, dotyczącą pancerzu bruneta. Jego oziębłość, czyste wyrafinowanie bez krzty zabarwienia emocjonalnego było jego tarczą, maską, za którą chował się przed światem. Nie odsłaniał swojej prawdziwej twarzy, aby nie zostać ponownie zranionym – kiedy zdałem sobie z tego sprawę, zorientowałem się, że dotyka mnie to równie głęboko jak i jego; rani mnie to. Chciałbym mu pomóc, chciałbym odwdzięczyć się za to, co dla mnie zrobił i nadal robi – a czy istnieje na to lepszy sposób niż ukojenie jego bólu i dotarcie do jego zranionego serca?
- Owszem – skinąłem głową. – Lubiłem słuchać jak moja siostra grała „Yume no wa”, „Esoragoto” czy „Ichimen moegiiro” (tę melodię akurat skomponował Yoshimura Hiroshi -> nie mylić z Yoshidą Hiroshi czyli z Hizumim z D’espairsRay; poprzednie dwa utwory zostały skomponowane przez Sawaiego Hikaru od aut.), ale to nie są solowe melodie… - westchnąłem. – Cóż, może w takim razie „Koto tegoto” (polecam tę melodię w wykonaniu Michia Miyagi od aut.)? – mruknąłem. – To trudna melodia, ale myślę, że muszę ją opanować, skoro mam udawać „chłopca ze złotym głosem”, który jest mistrzem gry i śpiewu – stwierdziłem. Mężczyzna powoli, nieco niepewnie skinął głową. – „Tsuki no shizuku” jest równie piękne, jednak do wykonania tego utworu potrzebne jest także shakuhachi, a nie jestem w stanie grać jednocześnie na kin i shakuhachi – rozłożyłem ręce.
- Nie da się ukryć – zgodził się.
- A więc mam ćwiczyć tylko „Koto tegoto”? – upewniłem się. – Czy ten jeden utwór to nie za mało?
- Nie – Hiro skrył się za wachlarzem. – To wystarczająco trudna melodia. Masz się skupić tylko i wyłącznie na niej, na niczym innym. Jeśli będziesz próbował opanować kilka utworów na raz, żadnego nie opanujesz do perfekcji, a przecież chodzi właśnie o to, abyś został mistrzem gry na koto. To, że póki co będziesz specjalizował się tylko w jednej melodii nie ma znaczenia; podczas krótkiego pobytu gości w naszym okiya nikt nie zdąży się nawet zorientować, że póki co będziesz potrafił tylko tyle – wyjaśnił. – A więc na co czekasz? Bierz się do pracy! – posłał mi mrożące krew w żyłach spojrzenie.

***

- Za mało płynności jest w twoich ruchach – kolejny raz zwrócił mi uwagę. – Twoje szarpnięcia strun są niepewne; za dużo nad nimi myślisz, dlatego grasz za wolno, zmieniając tempo, przez co cała melodia traci swój urok – zganił mnie.
Co bardzo dziwne brunet przez cały czas, jaki ćwiczyłem z nim od rana (a było już późne popołudnie), ganił mnie jedynie słownie, nie używał wachlarza. Ani razu mnie nim nie uderzył. Jedynie trzymał go w dłoni i zakrywał sobie nim twarz, jakby w obawie, że mogą pojawić się na niej jakieś grymasy odwzorowujące jego uczucia, czego chciał uniknąć… zupełnie tak jakby sam przestał wierzyć w siebie i w swoje chłodne opanowanie, które, póki co, nie zawiodło go jeszcze ani razu.
Jakby tego było mało mężczyzna wyglądał jakby co chwila odpływał w świat własnych myśli i brutalnie się stopował, sam siebie sprowadzając do parteru rzeczywistości – jakby walczył sam ze sobą. Od razu zauważyłem jego z lekka nieobecny wzrok, nieostre spojrzenie, delikatną mgiełkę, która od czasu do czasu przysłaniała jego oczy. Ewidentnie coś było nie tak…
Przez cały dzień próbowałem się do niego zbliżyć w dyskretny sposób, zmusić do jakiejś bardziej żywej rozmowy, ale on jakby cały czas wymykał mi się z rąk. Odsuwał się ode mnie i stawiał między nami gruby mur, który ja uparcie próbowałem pokonać. W końcu nie wytrzymałem. Mocno szarpnąłem struny, które wydały z siebie niski, przenikliwy dźwięk, który sprawił, że nawet ja drgnąłem. Hiro, który znów gdzieś odpłynął myślami, aż podskoczył zaskoczony i spojrzał na mnie zdziwiony.
- Chyba potrzebuję krótkiej przerwy – wyznałem.
- Aa… - zająknął się, co nigdy wcześniej mu się nie zdarzało. – Racja. Chwila odpoczynku dobrze ci zrobi – zgodził się. Zginałem i rozprostowywałem zdrętwiałe palce, aby je rozruszać, a następnie rozmasowałem także obolałe barki. – Bolą cię ramiona? – zapytał.
- Tylko trochę… - przyznałem.
- To dlatego, że za mocno garbisz się nad instrumentem – zauważył. – Musisz się wyprostować; wtedy także twoja postawa będzie wydawać się bardziej dostojna – poradził. – Ale tymczasem… chodź do mnie – przywołał mnie gestem ręki.
Nie musiał mi tego powtarzać. Momentalnie znalazłem się przed nim. Brunet złożył wachlarz i schował go do obszernego rękawa swojego hanfu. Obrócił mnie do siebie tyłem i zsunął materiał kimona z moich ramion. Jego długie, smukłe palce przesuwały się po mojej skórze powolnymi, okrężnymi ruchami. Miejscami używał więcej siły, przez co moje mięśnie rozluźniały się. Masował mój kark, wplatając palce w moje włosy, których mimo wszystko zazwyczaj nie spinałem, gdyż najzwyczajniej w świecie nie byłem do tego przyzwyczajony.
- Hiro… - szepnąłem, obracając się do niego przez ramię.
Siedział tuż za mną. Dzieliła nas odległość zaledwie kilu centymetrów. Ująłem jego dłonie i splotłem z nim palce. Nachyliłem się nad nim, chcąc go pocałować, jednak udało mi się zaledwie musnąć jego usta, gdyż znów się odsunął.
- Przestań – powiedział ściszonym głosem, choć wystarczająco władczo, abym w istocie zatrzymał się i nie zbagatelizował tego słowa jako zwykłe westchnięcie.
- Dlaczego? – spojrzałem na niego z niezrozumieniem wypisanym na twarzy. – Dlaczego teraz mnie unikasz?
- Nie unikam cię – wziął głębszy oddech. – Po prostu ostatniej nocy pozwoliłem sobie na zbyt wiele – odwrócił wzrok, spoglądając gdzieś w bok. – Wybacz mi tę niesubordynację… Jako twój nauczyciel powinienem dawać ci lepszy przykład…
Hiro właśnie mnie przeprosił… Dziwnie słyszeć takie słowa w jego ustach…
- Jak to na „zbyt wiele”? – drążyłem. – Przecież… - ścisnąłem mocniej jego dłoń, której nie zdołał mi wyrwać.
- Takanori – przerwał mi – wciąż jeszcze tego nie rozumiesz? – spojrzał na mnie z bólem w oczach. – Yoshiwara jest dzielnicą miłość, jednak nie takiej, jaką znasz. Tu chodzi jedynie o dawanie przyjemności czy to swoimi talentami, którymi raczysz innych, czy też za pomocą cielesnych doznań, jak to robią oiran. My, gejsze, jesteśmy tu po to, aby jej dostarczać – ale nie sobie nawzajem, a jedynie naszym klientom. W tak toksycznym miejscu jak to, miłość, o jakiej ty myślisz, nie ma prawa istnieć…
- Ale…
- Nie ma żadnego „ale” – odezwał się chłodno.
- Jest! – zaprzeczyłem ostro. – Jeśli to nie jest miłość, o jakiej myślę, to co to jest? Co to jest; to, dlaczego zdecydowałeś się tu zostać, pomimo iż jesteś w potencjalnym zagrożeniu? Jeśli teraz Chińczycy przyszliby sprawdzić pogłoski o „chłopcu ze złotym głosem” zapewne zabraliby cię na dwór cesarski w Chinach, gdzie zostałbyś stracony! Na moją prośbę ryzykujesz życiem w zamian otrzymując jedynie moje przyobiecanie pomocy… Jeśli to nie jest miłość… to w takim razie co? W innym wypadku wydaje się to być kompletną głupotą!... nie porwałbyś się na coś podobnego, gdybyś nie miał odpowiedniego powodu, prawda? Ludzie robią głupoty z miłości, a więc…
- Nie próbuj mi niczego wmawiać – warknął. – Tym bardziej jakiegoś irracjonalnego, płomiennego uczucia do ciebie – prychnął z wyższością, jednak doskonale wiedziałem, że jedynie ponownie usiłuje skryć się za swoją maską.
Nie próbując już więcej polemizować z nim słownie, rzuciłem się na niego i pocałowałem namiętnie. Przewaliłem go i uwięziłem pod własnym ciałem. Przyszpiliłem jego nadgarstki do mat tatami. Brunet przez chwilę szamotał się, próbując wyswobodzić, jednak szybko dał za wygraną. Zassałem jego dolną wargę, zlizując z niej czerwony barwnik, którym została podkreślona. Czując, że przestał się wyrywać, poluzowałem uścisk na jego nadgarstkach, wokół których teraz malowały się czerwone ślady, jakie zostawiły po sobie moje palce. Hiro niepewnie przesunął opuszkami palców po moich odsłoniętych ramionach i objął mnie. Moje kimono rozwiązało się prawie całkowicie. Mój pas obi mocno się poluzował, a sam materiał kimona trzymał się już jedynie na wysokości bioder, ukazując moją pierś i brzuch. Mimo iż byłem półnagi, nie wstydziłem się tego. Nie docierało do mnie, że w każdej chwili ktoś nagle mógłby rozsunąć drzwi i wejść do środka. Nie obchodziło mnie to…
Odsunęliśmy się od siebie z Hiro dopiero w momencie, kiedy zabrakło nam obu tchu. Zsunąłem się z niego i poprawiłem swoje ubranie, podczas gdy mężczyzna powoli windował się do siadu. Znów na mnie nie patrzył; tym razem jednak dodatkowo zagryzał wargi.
- Nie powinieneś odrywać się od ćwiczeń, jeśli w rzeczywistości chcesz coś osiągnąć – odezwał się ledwo słyszalnie i czym prędzej wyszedł z pokoju.
Nawet długo po tym jak brunet wyszedł, serce waliło mi jak młotem. Z chęcią pobiegłbym za nim, jednak zdawało się, że tym razem to ja pozwoliłem sobie na zbyt wiele. Wiedziałem, że teraz jedynym sposobem na rehabilitację w jego oczach będą treningi; musiałem się do nich solidnie przyłożyć. Poza tym Hiro w istocie miał rację – nie powinienem biegać za nim po całym geisha-ya i wywoływać ckliwych scenek przy każdym naszym spotkaniu. Możliwe, że zostało bardzo mało czasu, więc muszę się spieszyć. Nie wiadomo, kiedy Chińczycy wpadną do Yoshiwary, a lepiej zawczasu być przygotowanym. Muszę skupić się, aby jak najlepiej odegrać rolę „chłopca ze złotym głosem”.
Nie mogę go zawieść.
Przecież obiecałem, że nie zawiodę.
Jeśli zawiodę… jeśli mi się nie uda…
Nawet nie chcę o tym myśleć. Nie mogę być tym, który wyda na niego wyrok.
Jak zwykle wyszło na to, że brunet miał rację. Muszę na jakiś czas odseparować się od wrzących we mnie emocji – jeszcze przecież przyjdzie czas na ich wyrażanie. Teraz są ważniejsze sprawy do zrobienia…

***

Czas nieubłaganie mijał, a jakby tego było mało w ostatnim czasie, można powiedzieć, że zrobiło się dość tłoczno w Yoshiwarze, przez co Hiro miał ręce pełne roboty. Pojawiły się plotki, że Ienari Tokugawa (ówczesny szogun od aut.) zamierza przenieść stolicę z Kioto do Edo ze względu na swoją okazałą posiadłość, która mieściła się pod miastem i w jego założeniu miała pełnić główny ośrodek polityczny w kraju (jest to oczywiście fikcja – do przeniesienia stolicy jeszcze daleko; jakieś około pięćdziesięciu lat od aut.), a co więcej nikt póki co powstrzymywał go w dążeniu do celu. Gdyby plotki sprawdziły się, mielibyśmy poważny kłopot – w takim wypadku niezależnie od moich starań i wyćwiczonych zdolności muzycznych brunet i tak musiałby uciekać. Miałem jednak nadzieję, że w niedługim czasie okaże się, iż były to jedynie puste słowa…
Z tegoż właśnie powodu do Edo zjeżdżało się coraz więcej majętnych i coraz wyżej postawionych dostojników, którzy nie przypadkiem odwiedzali dzielnicę czerwonych latarń. Takim osobom nie mogła usługiwać byle gejsza czy, jeszcze gorzej, maiko – musiał to być ktoś tak wysoko postawiony jak Hiro, a więc musiała to być gejsza „z najwyższej półki”, czyli tayū. Na całe jego nieszczęście był jedyną gejszą w naszym okiya o tak wysokim statucie, a więc wszystko spadało na jego barki. Jakby tego wszystkiego było jeszcze mało, jak się okazało, do łask znów wrócili otoko-geisha (jest to raczej termin wymyślony przeze mnie, gdyż „otoko” oznacza mężczyznę, a więc samo to wyrażenie oznacza dosłownie męską gejszę, choć w Japonii raczej używało się rozróżnienia na gejsze i onna-geisha, czyli kobiety gejsze; kiedy wypowiadało się samo w sobie słowo gejsza w domyśle rozumiano, że był to mężczyzna – a przynajmniej na początku, kiedy pojawiała się ta grupa i nie została jeszcze zdominowana przez kobiety od aut.) za sprawą swoistej gry, którą prowadzili między sobą klienci. Nie mówiło się o tym głośno, ale łatwo było zauważyć, że „polowanie na chłopca ze złotym głosem” prowadził już nie tylko chiński dwór cesarski; z tegoż powodu Hiro nie raczył gości ani śpiewem, ani grą na instrumentach, a jedynie rozmową, ewentualnie krótkim pokazem tanecznym. Z rozmów, które niosły się echem po geisha-ya, słyszałem czasem jak niektórzy klienci próbowali namówić bruneta na pokaz jego najznakomitszych talentów; jedni tylko prosili, inni próbowali go przekupić czy nawet zmusić, jednak bycie tayū miało ten przywilej, że mężczyzna nie musiał pozostawać całkiem uległy; w przeciwieństwie choćby do mnie, gdybym znalazł się w podobnej sytuacji, ale ja w końcu byłem zwykłym jorō. Kiedy ktoś nie okazywał mu należytego szacunku mógł w każdej chwili zakończyć spotkanie – on jednak częściej wybierał bardziej subtelny, choć może nawet i przy tym bardziej skuteczny sposób dania nauczki zbyt nachalnemu gościowi. Zazwyczaj rzucał jakąś dwuznaczną uwagę, która z jednej strony mogła zostać uznana za zwykłe spostrzeżenie, stwierdzenie prostego faktu, a z drugiej była bardzo złośliwą docinką, która zamykała usta niesubordynowanym pańczykom.
Podczas gdy Hiro rozmawiał o polityce i wykonywał układ kappore, ja całymi dniami ćwiczyłem grę na kin. Kiedy tylko odrywałem się od instrumentu palce drżały mi niekontrolowanie od wielogodzinnych treningów. W międzyczasie próbowałem na własną rękę wyciągać odpowiednie dźwięki, wsłuchując się w brzmienie koto, jednak przyznam szczerze, że byłem nieco zażenowany i w jakiś niezrozumiały sposób ćwiczenie własnego głosu było dla mnie wstydliwe. Brunet wpadał jak burza do mojego pokoju od czasu do czasu, zadając mi jakieś nowe ćwiczenie, które miało pomóc mi wyciągać coraz wyższe i czystsze dźwięki oraz także poprawić pracę mojej przepony i płuc, abym mógł dłużej śpiewać na jednym wydechu. Niepokoiło mnie jednak takie ćwiczenie „z biegu”, że tak to nazwę. Aby stać się perfekcyjnym śpiewakiem potrzebowałem, aby mężczyzna poświęcił mi całą swoją uwagę, ale obecnie było to niemożliwe.
To za mało.
To wszystko za mało.
Wciąż za mało.
Musiałem zrobić coś więcej, żeby stać się wierną kopią Hiro i zasłużyć na miano „chłopca ze złotym głosem” – właśnie w tym momencie uświadomiłem sobie, że porwałem się z motyką na księżyc. Poważnie zwątpiłem w to czy plan, za który brunet mógł przypłacić nawet życiem, jest w ogóle realny…
Choć…
Nie traciłem nadziei tak zupełnie, jednak uświadomiłem sobie również, że w zasadzie… nie słyszałem jak Hiro śpiewa. Widziałem tylko jak tańczy, ale nigdy przy mnie jeszcze nie grał na żadnym instrumencie ani nie śpiewał. To nieco komplikowało sprawę, gdyż musiałem stać się tak dobry jak on, nie znając jego prawdziwych zdolności – to tak, jakbym miał grać w mahjonga z zamkniętymi oczami; nie dość, że nie widzę tabliczek, to tak na dobrą sprawę nie wiem czy moje ruchy mają jakikolwiek sens i czy nie wprowadzają jeszcze większego chaosu na planszy (wybaczcie za to porównanie, ale chciałam, żeby tchnęło trochę późnymi latami XVIIIw., a nie nowoczesnością. Z początku chciałam napisać o puzzlach, ale potem przypomniałam sobie, że w 1787 roku w Japonii nie znali puzzli T.T od aut.).
Wstałem, przeciągając się i wyłamując palce ze stawów. Znów cały zdrętwiałem, garbiąc się nad koto… Ech, w dodatku jeszcze miałem taki mętlik w głowie – kiedy nie było przy mnie bruneta moje myśli uciekały we wszystkie strony, w które nie powinny, przez co nie mogłem skupić się na wykonywanej pracy. Pod jego czujnym okiem nawet moje myśli zdawały się harmonijnie układać, przez co mogłem myśleć jedynie o powierzonym mi zadaniu, jednak teraz kiedy go nie było, nic nie było takie proste.
Wyszedłem z mojego pokoju i skierowałem się do kuchni, mimo iż był już środek nocy. Postanowiłem zaparzyć sobie herbatę na moje skołatane nerwy. Ledwo zdążyłem nalać wody do imbryka (swoją drogą jeden z prezentów z Europy, który zostawił Daan) i zawiesić go nad wciąż niewygasłym głównym paleniskiem, kiedy kuchnię nagle zalał drżący snop światła. Ogarnęła mnie nadzieja, że to Hiro, jednak kiedy się odwróciłem, ku mojemu rozczarowaniu, stanęła przede mną Suzume.
- Co tu robisz po ciemku?! – pisnęła, kiedy mało na mnie nie nastąpiła. – Wystraszyłeś mnie! – wymownie wskazałem na imbryk i nie odezwałem się. Zawód, który spotkał mnie na widok dziewczyny był dziwnie dotkliwy i przygnębiający, nawet jeśli dotyczył tak błahej rzeczy. – Oh… - mruknęła. – Ja też przyszłam po herbatę – odezwała się, chcąc nawiązać rozmowę, ale ja uparcie milczałem. – Ale nie dla siebie – dodała pospiesznie – tylko dla Hiro-sama.
- Dla Hiro? – ożywiłem się.
- Owszem – skinęła głową. – Po tych kilku intensywnych dniach dostał straszliwej migreny. Ma światłowstręt i co chwila targają nim torsje – wyznała. – Chyba… Chyba powinieneś o tym wiedzieć jako jego uczeń… prawda?
- Oh… - jedynie westchnąłem. Zaniepokoiłem się, słysząc w jakim jest stanie. – Dziękuję, że mi o tym powiedziałaś… a teraz możesz iść już spać. Sam zaniosę mu herbatę – dziewczynie widocznie ulżyło słysząc te słowa; możliwe, że od początku właśnie o to jej chodziło, aby zrzucić powierzone jej zadanie na mnie.
- Dziękuję – skłoniła się i odeszła.
Wziąłem tacę i dwie czarki, przygotowałem herbatę i skierowałem się do pokoju Hiro. Rozsunąłem drzwi, niepewnie zaglądając do środka.
- Przepraszam za najście… - bąknąłem.
- Takanori? – brunet zdziwił się.
- Przyniosłem herbatę – wszedłem do środka.
Mężczyzna półleżał na swoim futonie, wpatrując się we mnie błyszczącymi oczyma. W pokoju było ciemno, ale poruszałem się bez problemu, gdyż moje oczy przyzwyczaiły się już do braku światła. Przez okno wpadał słaby blask księżyca, który oświetlał jego postać. Hiro, ubrany jedynie w proste, białe kimono, z rozpuszczonymi włosami rozsypanymi dookoła niego, był naprawdę niecodziennym widokiem. Wyglądał pięknie, choć na jego twarzy malował się grymas bólu. Uklęknąłem obok niego, wręczając mu naczynie z herbatą.
- Dlaczego tu przyszedłeś?
- Chciałem cię zobaczyć…
Między nami zapanowała cisza. Brunet upił łyk napoju, a potem jeszcze jeden nie wyrażając przy tym żadnego niepochlebnego komentarza na temat naparu, który przygotowałem, co uznałem za niemą pochwałę, mając w pamięci jeszcze to, jak ukarał Suzume, kiedy ta podała mu źle zaparzoną herbatę. Rozlał ją na korytarzu i kazał jej to sprzątnąć, a następnie zaparzyć nową. Tak, ten mężczyzna czasem naprawdę potrafi być straszny…
- Jak się czujesz? – zapytałem w końcu, aby choćby udawać, że mam jakikolwiek powód do tego, aby się odezwać.
- Nic mi nie jest – odparł oschle.
- Polemizowałbym. Powinieneś odpocząć przez kilka dni…
- Nie mam na to czasu – przerwał mi. – Muszę cię szkolić i usługiwać klientom – w końcu położył się, gdyż najwyraźniej utrzymywanie się w pozycji półleżącej było dla niego trudne w takim stanie. Teoretycznie nie wypadało leżeć, podczas odwiedzin drugiej osoby, jednak tym razem mężczyzna chyba naprawdę dał sobie spokój z kurtuazją.
- Nie powinieneś się przemęczać – pouczyłem go. Miałem wrażenie, jakbyśmy na chwilę zamienili się rolami. – Nie forsuj się niepotrzebnie.
- Niepotrzebnie? – prychnął. – Też mi coś…
Przymknął na moment oczy, z czego skorzystałem. Nachyliłem się nad nim i pocałowałem w czoło. Kiedy ponownie się podniosłem, Hiro spoglądał na mnie zszokowany, dotykając miejsca, które przed chwilą ucałowałem.
- Wracaj do zdrowia – wywindowałem się do pozycji stojącej. – Śpij spokojnie – zamierzałem wyjść, ale niespodziewanie brunet złapał mnie za krawędź kimona. Spojrzałem na niego ciekawsko, oczekując, aż wyjaśni mi swoje zachowanie. Widać było po jego minie, że bił się sam ze sobą, jednak ostatecznie podjął decyzję.
- Jeśli chcesz, żebym spał spokojnie… zostań ze mną – szepnął. – Tylko dziś…
Uśmiechnąłem się nieznacznie pod nosem, czego zapewne nie mógł zauważyć. Ułożyłem się obok niego i objąłem go. Brunet przylgnął do mojego torsu. Jego czoło było rozpalone. Jego równy oddech owiewał moją skórę na piersi; w tym momencie zdałem sobie sprawę, że… Hiro potrzebuje kogoś znacznie silniejszego niż ja, żeby dźwignąć się razem ze swoimi problemami.
Czy znajdę w sobie tyle siły, aby mu pomóc?
On zapewne to widzi.
Wie, że nie jestem tym, na kogo czeka, dlatego opiera mi się.

W takim razie kim jest ten, na kogo czeka? Miałem jakieś dziwnie niepokojące przeczucie, że niedługo się o tym przekonam…

5 komentarzy:

  1. Cooooo :< czemu nie Takanori :<<<<<<
    //Yuuko-san

    OdpowiedzUsuń
  2. Cóż moge powiedzieć. Czekam na ciag dalszy. Mam nadzieję, że doczekam się pokazu prawdziwych umiejętności Hiro <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Te opowiadanie cały czas zachęca do czytania go dalej i wprowadza zaciekawienie. Hiro na pewno czeka na cesarza Chin, bo to na pewno jego kocha. W sumie to ciekawe co się z nim stanie i z Takanorim. Trochę Takanori zaczyna kruszyć ą maskę Hiro. I w sumie myślę, że Takoriemu udaje się zagrać tak świetnie jak w plotkach o Hiro.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham te czesc (´,,•ω•,,)♡ Cos czuje, ze poznamy blizej cesarza... Nie moge sie doczekac :)
    A co do testu to swietny plmysl.xd Osobiscie podobaja mi sie obie wersje, ale ta z facetem jest zabawniejsza :P

    OdpowiedzUsuń