"Nowy Świat" cz.9

Jestem na bio-chemie, uczę się chemii i nic wam nie powiem... No poza tym, że pragnę, popełnić seppuku linijką... Na cóż komu wiedzieć, jak pozbyć sie patyny, skoro nikt tego nie robi? Ech...

Nosz wciąż jestem wściekła na Worda, ale cóż… trza się brać za pisanie. Przy czytaniu tego rozdziału polecam piosenkę D.I.D. – „Paranoid Personaity”, Futurist – „Sailing before wind” czy LIV’ERT – „Void” gdyż jakoś wspaniale oddają one klimat tej części opowiadania, jak i zarówno mój obecny nastrój.

„Nowy Świat” cz.9

Nadawca nie podpisał się, jednak nie ulegało wątpliwościom, że tylko jedna osoba mogła zaadresować do mnie podobny list – Crena. (…)
Przesunąłem palcem wskazującym po pierścieniu, który wsunąłem na palec serdeczny drugiej ręki. W takim stanie wątpię, aby dobrze przyjęto mnie w pracy… Cóż, skoro Ochida chciał nie dopuścić do mojego spotkania z Creną, będzie musiał za to zapłacić. Nie chciał, żebym się z nim spotykał? – no to teraz w dodatku będzie go znosił we własnym domu. Wygrzebałem telefon z kieszeni (bo oczywiście po pijaku nie pomyślałem o tym, aby pozbyć się jeansów) i napisałem do niego krótkiego sms’a na nowy numer z prośbą o spotkanie u mnie. Mam nadzieję, że trafi bez problemu…

Stałem osłupiały w drzwiach własnego mieszkania i nie mogłem uwierzyć w to, kto stoi po drugiej stronie ich progu.
- A więc ten prezent był od ciebie, Hiro? – wydusiłem z siebie niepewnie, spoglądając na wokalistę Nocturnal Bloodlust, jakby był z innej planety.
- Spodziewałeś się kogoś innego? – próbował się uśmiechnąć, choć i tak łatwo dało się zauważyć, że poczuł się niezręcznie.
- Nie, nie! – podniosłem ręce w obronnym geście, w końcu odsuwając się i pozwalając mu wejść do mieszkania. – Ja tylko… - zająknąłem się. – Może napijesz się czegoś? – zaproponowałem, nie mogąc ułożyć w głowie żadnego gładkiego kłamstwa.
- Z chęcią – skinął głową.
Przeszliśmy do kuchni. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że zjebałem atmosferę już na „dzień dobry”. Szlag, jasno dałem mu do zrozumienia, że to nie na niego czekałem!... Musiał poczuć się odtrącony… No nic, Alex, musisz się poprawić i rozwiać ten fetor zgnilizny rozkładającego się kotka, jaki zawisł między nami. Problem polegał na tym, że naprawdę byłem zdziwiony i nie bardzo miałem pomysł, jak tego zgniłka wyrzucić z moich kontaktów z brunetem.
- Wiesz… - mruknąłem, wręczając mu szklankę soku pomarańczowego. – Nie podpisałeś się na tym liście i…
- …i dlatego spodziewałeś się kogoś innego? – dokończył za mnie. – Wybacz. To pewnie z pośpiechu – przemawiał wypranym z wszelkich emocji głosem, który przyprawiał mnie o nieprzyjemne dreszcze.
- Nie, to nie tak… - pogrążasz się Alex, pogrążasz! – Aa… Wspominałeś coś o „komplikacjach”, jak to nazwałeś, przez które twój numer trafił do internetu… Co się dokładnie stało? – zainteresowałem się, chcąc zmienić temat.
- Nic nadzwyczajnego. Pewna dziewczyna chciała się ze mną umówić. Problem leżał w tym, że mnie nie interesowała, dlatego odmówiłem jej. Wtedy postawiła mi ultimatum, że albo zacznę się z nią spotykać, albo stopniowo zacznie ujawniać coraz więcej informacji o mnie w internecie – wzruszył ramionami.
- I to jest nic nadzwyczajnego? – zdziwiłem się.
- To już nie pierwsza taka sytuacja – wciąż odzywał się tym okropnym głosem – i zapewne nie ostatnia.
- Co teraz zrobisz? Co jeśli ujawni twój adres zamieszkania? Pod twoim mieszkaniem będzie stacjonować regularny obóz fanek! – przeraziłem się.
- Nic już nie ujawni – machnął lekceważąco ręką. – Numer telefonu już zmieniłem, a co do niej samej to wytwórnia płytowa już założyła sprawę sądową w moim imieniu z kodeksu cywilnego paragrafu… no, już zapomniałem numeru – wzruszył ramionami. – W każdym razie coś tam o naruszeniu prywatności i inne takie chuje-muje, dzikie węże… No i Masa i Cazqui są, prawdę mówiąc, informatykami z wykształcenia i zajmują się nie tylko projektowaniem grafiki strony naszego zespołu czy okładek płyt, ale między innymi „trzymają rękę na pulsie” i monitorują czy coś niepożądanego na nasz temat nie przedostało się do internetu… Właśnie dlatego musimy ostrożnie wybierać sobie przyjaciół – spojrzał na mnie znacząco, tak przejmująco, że aż zachłysnąłem się powietrzem.
- Chodź – mruknąłem cicho, łapiąc go za rękę i prowadząc w stronę swojego pokoju. Z salonu dobiegały nas odgłosy z telewizora, gdzie przesiadywał Daisuke; w tej chwili jeszcze tylko konfrontacji z nim mi brakowało…
Usiadłem na łóżku, a wokalista Nokuruby zajął miejsce obok mnie, uprzednio odstawiając szklankę na szafkę nocną… a zdechlak, rzecz jasna, unosił się nad nami niczym upiorne widmo…
- Właściwie… to skąd wiedziałeś, gdzie mieszkam? – zainteresowałem się. - Przecież nie podawałem ci swojego adresu… - przypomniałem sobie.
- Ale powiedziałeś, że mieszkasz z podopiecznym Ochidy, a to było dla mnie równoznaczne z tym, jakbyś mi go podał.
- Aż tak dobrze się znacie? – dociekałem.
- Co? – zdziwił się brunet.
- No… skoro znasz nawet adres zamieszkania podopiecznego Daiego, to mniemam, że musiał ci go podać, prawda? No to w takim wypadku musicie być blisko, bo przecież adresu nie podaje się pierwszej lepszej osobie poznanej na ulicy… - zauważyłem.
- Nie? – zaśmiał się. – Przypomnij sobie nasze pierwsze spotkanie – spojrzał na mnie rozbawiony. Wróciłem wspomnieniami do dnia, kiedy zdruzgotany wyszedłem na Takeshita-dori po spotkaniu z moim bezużytecznym spōsną mówiącym po starojapońsku, którego za nic w świecie nie mogłem zrozumieć i tego wielkiego, czarnoskórego „naganiacza” z t-shirtem z jakimś napisem w cyrylicy, zapraszającego mnie na shushi do jednego z barów, przez co poczułem się jakby wrzucony w rzeczywistość anime „Durarara!”… no i rzecz jasna jeszcze ratunek z objęć „naganiacza” dzięki Hiro… - Praktycznie pierwszą rzeczą, którą zrobiłeś było podanie mi swojego adresu.
- Racja… - mruknąłem zamyślony. Spojrzałem na chłopaka i uśmiechnąłem się, na co on odpowiedział mi tym samym. W końcu smród zgnilizny zdechłego kiciusia zaczął się rozwiewać… - Tak właściwie to jeszcze nie podziękowałem ci za podarunek – spojrzałem na pierścień i pogładziłem go kciukiem drugiej ręki. – Jest piękny.
- Cieszę się, że ci się podoba – pogłębił uśmiech. – Przez długi czas zastanawiałem się, co będzie lepszym wyborem; mówi się, że wszystkim blondynom pasuje topaz, ale uznałem, że zielony jadeit mógłby pięknie podkreślić kolor twoich oczu – przysunął się nieco..
- Topaz? – powtórzyłem zdziwiony. A więc to jednak był kamień szlachetny! Daisuke zapłaci mi za to, że chciał wyrzucić ten pierścień… - Hiro, nie mogę przyjąć tak drogiego prezentu… – już chciałem zdjąć go z palca, jednak muzyk powstrzymał mnie.
- Jeśli mi go oddasz, sprawisz mi przykrość; a tego nie chcesz, prawda? – spojrzał na mnie rozbawiony. – Poza tym to jest też pewna forma przeprosin za to, że poprzednim razem nie mogłem się z tobą spotkać.
- Przecież pracowałeś! – wyrzuciłem ręce w powietrze. – Nie musisz mnie za nic przepra… - urwałem, kiedy brunet przysunął się tak, że nasze twarze dzieliły zaledwie centymetry.
- Ja uważam inaczej – zachichotał, nie przestając się do mnie przybliżać. Złapałem go za ramiona, odpychając lekko. Spanikowałem, kiedy zrozumiałem, że chce mnie pocałować! – Alex, czy ja czuję od ciebie alkohol? – zmarszczył delikatnie brwi. – Piłeś?
- Nie piłem! – zaprotestowałem ostro, odsuwając się do niego nieco. – Znaczy piłem… ale wczoraj… - kuźwa, dopiero w tym momencie zdałem sobie sprawę, że przyjąłem gościa będąc wciąż w rozsypce po wczorajszej libacji z Ochidą. Ależ wtopa… - Poczekaj chwilę, okej? Daj mi się oprządzić… Przyszedłeś tak szybko, że… - urwałem, wstając. – No, poczekaj moment, okej?
(dobra, teraz możecie zmienić piosenkę na Black Gene From The Next Scene – „Doom” od aut.)
- Jasne – zaśmiał się, spoglądając na mnie ni to z rozbawieniem, ni to z politowaniem.
Z prędkością dźwięku wpadłem do łazienki, uprzednio zabierając czyste rzeczy z szafy. W równie ekspresowym tempie wziąłem prysznic, wysuszyłem włosy oraz umyłem zęby i wykonałem delikatny makijaż. Ciężko było wciągać ubrania na wciąż wilgotną skórę (szczególnie obcisłe spodnie), ale przecież musiałem się spieszyć! Szczerze powiedziawszy, kiedy znów wpadłem do pokoju i opadłem na łóżko, na moje poprzednie miejsce byłem już zmęczony, a właściwie to zasapany. Odetchnąłem głębiej, by znów spojrzeć na chłopaka, który śmiał się ze mnie cicho pod nosem, przeglądając jedną z moich książek.
- Jesteś zabawny – skwitował.
- Tak uważasz? – odrzuciłem wciąż wilgotne włosy na plecy.
- Mhm… - mruknął i wywindował się do siadu, odkładając książkę gdzieś na bok. – Więc teraz już mogę? – popatrzył na mnie znacząco, ponownie się do mnie przysuwając.
Powtórka z rozrywki, a więc znów potrafiłem jedynie szeroko otwartymi oczami wpatrywać się w jego piękne, czekoladowe tęczówki, których dzisiaj wyjątkowo dane było mi podziwiać prawdziwy kolor, a nie sztucznych niebieskich soczewek. Hiro delikatnie musnął moje usta, przez co moje serce na chwilę stanęło, by zaraz potem wrócić do morderczego tempa bicia, tłukąc się w klatce żeber podejrzanie mocno, zupełnie tak jakby chciało z niej wyskoczyć.
- Nie zamykasz oczu podczas pocałunku? – zapytał szeptem, uśmiechając się delikatnie.
- Zamykam… - odpowiedziałem równie cicho i pozwoliłem sobie przymknąć powieki.
Wokalista Nocturnal Bloodlust pocałował mnie raz jeszcze, tym razem bardziej zdecydowanie. Jego usta miały zawrotny smak – były dziwną mieszaniną słodkości i delikatnego kwaskowatego posmaku pomarańczowego soku. Całował mnie delikatnie, z wyczuciem, a ja nie mogłem nie odpowiedzieć na jego zaczepki w postaci przygryzania mojej dolnej wargi czy przesuwania po niej językiem. W końcu rozsunąłem drżące usta, pozwalając mu wsunąć język do środka. Po raz kolejny przeszły mnie dreszcze; tym razem jednak jak najbardziej przyjemne. Drżałem w objęciach wokalisty Nokuruby z podniecenia i przyjemności. Pod palcami pod materiałem ciemnej bluzy czułem jego twarde, napięte mięśnie. W myślach rysowałem świetlistymi kreskami obraz tego, jak może wyglądać jego idealne ciało. W zasadzie nigdy nie gustowałem w umięśnionych typach, ale Hiro… on był po prostu inny; wręcz doskonały, co tylko jeszcze bardziej mnie podniecało.
Chłopak naparł na mnie ciężarem ciała, tak, że chwilę potem leżałem już pod nim. Hiro zawisł nade mną, całując mnie coraz namiętniej, a ja instynktownie objąłem go za szyję, przyciągając jeszcze bliżej siebie. Kiedy już znudziły mu się moje usta, zaczął obsypywać pocałunkami moją szyję. Pieścił mnie nie tylko wargami, ale także językiem, przeciągając nim po całej długości szyi lub od czasu do czasu zębami, delikatnie mnie gryząc. Pociągnął za dekolt mojej bluzki, odsłaniając tym samym część mojego torsu oraz torując sobie drogę do tych partii ciała, których jeszcze nie naznaczył dotykiem swoich gorących ust. Zatrzymał się tuż nad prawym obojczykiem, gdzie znajdywało się jedno z moich słabych punktów, by… zaraz odsunąć się ode mnie.
- Kto ci to zrobił? – przesunął palcem po malince, którą zrobił mi Hideto Takarai, znany bardziej jako Hyde, u którego przez jeden dzień pracowałem jako prywatna niańka… i zabawka erotyczna…
- To nie tak jak myślisz! – zaoponowałem ostro. – Hiro, ja naprawdę z nikim nie sypiam, wierz mi, ja…
Urwałem, kiedy niespodziewanie drzwi do pokoju otworzyły się. W progu stanął oczywiście nikt inny jak Daisuke, który nigdy nie miał w zwyczaju pukać przed wejściem. Pierwszą reakcją, jaką odmalowała się na jego twarzy było zdziwienie; bezbrzeżne zdziwienie, kolejną była już złość; a właściwie to bezbrzeżna furia.
W jednej chwili doskoczył do mnie i bruneta, jednocześnie odciągając go ode mnie. Ochida złapał mnie za przód koszulki i wywindował mnie do siadu, mierząc mnie płomiennym spojrzeniem, które gdyby mogło, z pewnością spopieliłoby mnie na miejscu.
- Co ty znowu wyprawiasz, dzieciaku?! – huknął, potrząsając mną. – Do cholery, co ja ci mówiłem na temat tych twoich cholernych seks-przyjaciół?!
- Jakich seks-przyjaciół?! – zdenerwowałem się. Kiedy zobaczyłem w końcu Daiego coś jakby we mnie pękło, uwalniając niesamowitą wręcz przerażającą ilość pokładów złości. Wszystko, co do tej pory mnie w nim denerwowało, skumulowało się. Tym razem nie zamierzałem puścić mu nic płazem – ani to, że grzebał w mojej korespondencji i wyrzucił drogocenny prezent bez mojej wiedzy, ani to, że jak zwykle bezceremonialnie wpieprzał się w moje życie z butami, by następnie wywrócić je do góry nogami, wytrzeć o mnie podeszwy i wyjść jakby nigdy nic – miałem tego wszystkiego serdecznie dość. – Zresztą, nawet jeśli miałbym takowych, to co ci do tego?! Odwal się w końcu łaskawie ode mnie i przestań bawić się w moją matkę!
- W twoją matkę? – prychnął. – Mamusia to może jeszcze o ciebie by się martwiła, ale ja po prostu nie chcę, żeby ktoś robił z mojego domu burdelu! – wrzasnął. – Nie obchodzi mnie, co on – wskazał głową na bruneta – mógłby ci zrobić i jakie konsekwencje tego później musiałbyś ponieść; ja po prostu nie chcę, żeby mój dom stał się domem publicznym!
- Uważasz, że się puszczam?! – uniosłem wysoko brwi i wytrzeszczyłem na niego oczy w zdziwieniu.
- Co, a może nie? – fuknął, obdarowując to mnie, to drugiego wokalistę pogardliwym spojrzeniem.
Przede mną właśnie stał skurwiel.
Zwykły skurwiel.
Nie Dai, który, owszem, potrafił być irytujący do granic możliwości, ale w gruncie rzeczy po prostu martwił się i próbował chronić zarówno mnie jak i Saitou na swój pokręcony sposób, który był logiczny tylko i wyłącznie dla niego… a może nawet i nie…
Pieprzony cham, skurwysyn…
- W tej chwili żegnasz się ze swoim kolejnym z przyjaciół – syknął. – I żeby był mi to ostatni raz, bo inaczej…!
- Co? – przerwałem mu, uśmiechając się kwaśno. – Wyrzucisz mnie?
- Ho… - podniósł jedną brew. – A więc nie zamierzasz wykonać mojego polecenia?
- Jeśli myślisz, że przez całe życie będę tańczył, jak mi zagrasz, to grubo się mylisz – warknąłem. Daisuke odpowiedział mi złowieszczym uśmiechem; sam diabeł w tej chwili mógłby się go przestraszyć, ale nie ja. To wszystko zabrnęło już znacznie za daleko.
- W takim razie… – wzmocnił uścisk na mojej koszulce, jednocześni łapiąc za ubranie także drugiego muzyka, który jak do tej pory skołowany jedynie przyglądał się naszej kłótni. Używając nadludzkiej siły, której dostał w napadzie furii, wywlekł nas z pokoju, a następnie z mieszkania - …to ja cię pożegnam – na odchodnym uśmiechnął się przesłodko, by chwilę potem trzasnąć mi drzwiami tuż przed nosem, tak mocno, aż futryna zadrżała. Chwilę potem usłyszałem ten charakterystyczny dźwięk przekręcanego klucza w zamku. Cholera… a ja akurat tych pieprzonych kluczy przy sobie nie miałem…

***

Poprawiłem się na masce samochodu Hiro, na której półleżałem, a dokładniej to co chwila się zsuwałem. Wydmuchnąłem z płuc szarawy obłok dymu. Właściwie to nie paliłem. Nie lubiłem, kiedy ubrania były przesiąknięte zapachem tytoniu, ale teraz było to dla mnie wszystko jedno. Byłem wściekły.
…i bezdomny.
Znowu.
Tym razem sytuacja jednak malowała się znacznie gorzej, gdyż nie miałem przy sobie absolutnie nic – dokumentów, pieniędzy czy choćby ubrań. Co z tego, że zwichnięta kostka już dawno była w pełni sprawna? Co z tego, że mogłem swobodnie chodzić, kiedy nie miałem dokąd iść?
- Możesz zamieszkać ze mną – powtórzył Hiro.
- Dzięki, ale nie – rzuciłem niedopałek na betonowe podłoże podziemnego parkingu i przydeptałem go nogą. – Na razie nie… - westchnąłem. – Wiem, że zawracam ci głowę, ale nawet nie mam drobnych na bilet… Mógłbyś zawieźć mnie do hotelu?
- Na co ci hotel, kiedy nie masz pieniędzy? – zmarszczył brwi w niezrozumieniu. – Alex, jedź ze mną i…
- Pracuję w hotelu – przerwałem mu. – Muszę się z kimś rozmówić…
- Ale wrócisz do mnie? – spojrzał na mnie przejmująco głęboko.
- Kiedyś na pewno zapukam do twoich drzwi… - westchnąłem ciężko, wzruszając ramionami. Brunet cmoknął mnie po raz ostatni, by zaraz potem zsunąć się z maski auta i wyciągnąć do niego kluczyki. Poszedłem w jego ślady, zajmując miejsce pasażera.

***

Wszedłem do już tak dobrze mi znanego obszernego hallu urządzonego w kiczowatym stylu. Szklane drzwi kłapnęły za mną głośno. Na ten dźwięk Genshō wychylił się zza zielonkawego kontuaru. Spojrzał na mnie ciekawsko.
- Nie, nie, ja nie do pracy – pokręciłem głową, podchodząc do niego. – Właściwie to mam do ciebie pewną prośbę – blondyn spojrzał na mnie wyczekująco, jak zwykle milcząc uparcie. Nawet spojrzenie jego lodowatych oczu o czarnych białkach nie robiło dziś na mnie wrażenia. – Czy możesz sprawdzić, w którym pokoju zatrzymał się niejaki Crena Ketsueki? I czy już się zameldował?
- Przecież wiesz, że nie mogę udzielić ci takich informacji – odezwał się tym schrypniętym głosem.
- Proszę, to wyjątkowa sytuacja podbramkowa… - jęknąłem. – Poza tym to mój przyjaciel, z którym muszę pilnie porozmawiać…
Ryūdōin spojrzał na mnie niepewnie, jakby ważąc moje słowa, na ile są prawdą, a na ile kłamstwem. W końcu westchnął i rozejrzał się czy aby na pewno nikogo nie ma w pobliżu i wykonał kilka szybki ruchów nad klawiaturą, którym towarzyszył stukot klawiszy.
- Dwadzieścia trzy – mruknął cicho.
- Dzięki – posłałem mu słaby uśmiech. – Jestem twoim dłużnikiem.

***

Zapukałem.
Raz.
Drugi.
Trzeci.
- Kogo tam diabli niosą…? – usłyszałem ciężkie sapnięcie nim drzwi się otworzyły. – Alex? – zdziwił się, odrzucając ręcznik, którym wycierał włosy gdzieś na bok. – Co ty tu robisz? – odsunął się, pozwalając mi wejść do środka.
- Przenocujesz mnie? – zapytałem płaczliwie, podchodząc do niego i obejmując nieśmiało.
- Co? – objął mnie jedną ręką w pasie. – Co się stało?
- Wykrakałeś.
- Ale co?
- Pytałeś czy straciłem dom nad głową, że tyle czasu spędzam w hotelu… No to teraz już jestem bezdomny. Daisuke wyrzucił mnie z mieszkania i nawet nie pozwolił mi nic wziąć ze sobą… - oparłem głowę na jego odsłoniętym torsie, wciąż gorącej po niedawnej kąpieli skórze.
Crena nie odpowiedział, tylko objął mnie mocniej. Ułożył brodę na mojej głowie i zaczął mnie uspakajająco gładzić po plecach, mimo iż wcale nie płakałem. W zasadzie to nie wiem czy w tamtej chwili chciało mi się płakać. Czułem się… pusty, wypalony w środku… zawiedziony…
- Oczywiście, że możesz ze mną zostać – pocałował mnie w skroń. – Tylko wiesz, że jestem tu jedynie na półtora tygodnia, prawda? Potem znów wracam do Fukanaki… chcesz jechać ze mną?
- Nie… Ja… Nie wiem – pokręciłem głową. – Nie chcę na razie o tym myśleć… Nie jestem w stanie…
Ketsueki usadził mnie na łóżku. Kucnął przede mną i złapał za ręce, po czym krótko mnie pocałował.
- Masz zimne dłonie… - potarł kciukami zewnętrzną stronę moich dłoni, by zaraz potem sięgnąć do walizki, która leżała za nim pod ścianą i wyciągnąć z niej t-shirt.
Pomógł mi pozbyć się mojej koszulki i spodni, mimo iż wcale nie potrzebowałem przy tym pomocy. Podejrzewałem, że po prostu chciał mnie dotknąć, ale w tamtym momencie nie miałem mu tego za złe; właściwie to średnio mnie to obchodziło podobnie jak i wszystko inne. Dał mi swój t-shirt do spania. Pchnął mnie na łóżko, przez co położyłem się na nim. On sam chwilę później ułożył się obok mnie i ponownie mnie objął. Złożył kilka całusów na mojej linii szczęki.
- Wiem, że to może nie jest najodpowiedniejszy moment, ale pamiętasz o tym, co mi obiecałeś? – uśmiechnął się delikatnie.
Skinąłem głową. Wyprany z wszelkich emocji przysunąłem się do niego jeszcze bliżej i nachyliłem się nad nim, by złożyć na jego ustach delikatny pocałunek. Brunet pozostawał bierny, czekając, aż zrobię coś więcej. Z czasem zaczynałem całować go coraz namiętniej, łączyłem nasze wargi w coraz dłuższych pocałunkach, które stawały się również coraz bardziej pewne. W końcu przesunąłem językiem po jego ustach, na co chłopak uchylił je w zapraszającym geście. Nasze języki splotły się na pograniczu naszych ust, a mnie zalała dziwna fala ulgi i rozkoszy, którą przyniosła ze sobą świadomość, że Crena w końcu się zaangażował. To było naprawdę trudne całować kogoś, kiedy ten zdaje się cię ignorować… Jest to bardziej bolesne niż to, gdyby odtrącił mnie w otwarty sposób…
Pozwoliłem mu przejąć kontrolę nad pocałunkiem. Ketsueki był zachłanny. Zamienił nas miejscami, zawisł nade mną, całując mnie mocno, agresywnie, wręcz miażdżąc moje wargi. Mimo to było mi naprawdę przyjemnie. Miło było poczuć tak dogłębnie jego obecność, dobitnie uświadomić sobie, że jest tuż obok i zależy mu na mnie.
Obejmowałem go za szyję, podczas gdy on jedną ręką opierał się na wysokości mojej głowy, a drugą błądził po moim ciele. Dłużej zatrzymał się przy udzie, po którego całej długości przesuwał dłonią, docierając aż pod samo krocze. Ujął mnie pod kolanem, zakładając sobie moją nogę na biodro. Przesunąłem dłonią po jego torsie oraz brzuchu, sunąc coraz niżej…

***

[Daisuke]
(właściwie to jestem przeciwna takiemu „makaronizowaniu” i zmienianiu punktu widzenia w opowiadaniu, ale tutaj po prostu inaczej się nie dało, gdyż bardzo ważnym punktem dla tej części jest uwzględnienie tego, jak czuł się Dai. Wybaczcie, mam nadzieję, że więcej coś takiego się nie zdarzy, choć niczego nie mogę obiecać na pewno od aut.)

- Znowu?! – wrzasnął Ito. – Znowu to zrobiłeś?! Już nawet nie chcę liczyć, który to z rzędu współlokator, którego wyrzuciłeś na bruk! Do cholery, Daisuke, opanuj się! – nastolatek aż drżał ze złości. – Co się, do kurwy nędzy, stało?! Przecież Alex był wręcz idealny! Pracował, sprzątał, gotował, płacił swoją część czynszu i rachunków! Był przyjacielem! Przyjacielem! – huknął. W oczach miał łzy. Uparcie milczałem. – Przecież ty też go lubiłeś! Więc dlaczego…? – głos mu się załamał. – Dlaczego, do cholery, wciąż zachowujesz się tak podle?! W dodatku wyrzuciłeś go tak jak stał! Nie pozwoliłeś mu nawet się spakować! Gdzie on ma się teraz podziać?! – głos miał już zachrypnięty od krzyku. – Jeśli to ma tak dalej wyglądać, to ja również odchodzę – odezwał się już znacznie ciszej. – Wracam do domu. Wiem, że nikt nie przyjmie mnie tam z otwartymi ramionami, ale wolę już znosić macochę i przyrodnie rodzeństwo niż ponownie przez to przechodzić… - przez długą chwilę czekał na moją odpowiedź, a kiedy nie doczekał się jej, sapnął wściekle i ruszył w kierunku swojego pokoju.
- Lubiłem go? - odezwałem się w końcu, kiedy blondyn był już na korytarzu. – Tak, masz rację… I chyba to przeraziło mnie najbardziej… - uśmiechnąłem się do siebie niewesoło.


18 komentarzy:

  1. To było niesamowite!! Daisuke jest zbyt porywczy i zazdrosny...ale dzięki temu Alex jest z Creną <3 to dobrze. Nawet bardzo. Od początku kibicuje Crenie. Alex powinien ogarnąć dupę i zamieszkać z Creną i go kochuniać a nie jeszcze całować się z Hiro...i ze wszystkimi...tak, niech idzie do Creny, niech bedą razem i niech się seksią. Oh yeah

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana Kita~.
    Uczysz się, a jednak coś dla nas napisałaś. Dziękuję, dziękuję, dziękuję~!
    Jak pozbyć się patyny? Pff~. Powinni zacząć tego uczyć dopiero wtedy, kiedy zaczęliby tym porastać ludzie, a nie metale. Ja to w ogóle zmieniłabym cały program nauczania. Po co nam coś, co nie przydaję się w życiu? S-seppuku? Błagam, nie! Niech Cię ręka Boska chroni przed tym czynem! Dziewczyno, przecież połamiesz sobie linijkę…!

    Kita. Nie wierzę, że to zrobiłaś.
    Mój scenariusz jednak się sprawdził.
    Daisuke wywalił Alexa z domu. Za fraki. Nie dając możliwości spakowania swoich rzeczy. I wszystko przez Hiro. No właśnie! Jak to przez Hiro? Przecież…to miał być Crena. To on miał być nadawcą tego listu, a nie…No weź. Ja tu zacieram rączki szczerząc się jak debil oczekując spotkania Alexa z Creną, a tu WHAT THE…?! I zamiast słodkiego Ketsuekiego wyskakuję książę Mordoru. Eh~. Lubisz robić ludzi w bambuko. Takie przyjemne zaskoczenie na sam początek. Nie powiem, taki rozwój sytuacji jak najbardziej mi odpowiadał, bo lubię Hiro, ale nie spodziewałam się, że on i Alex...że tak się to rozwinie i tego, że Alex nie będzie miał nic przeciwko i prawie pozwoli się przelecieć. Wiesz, w moich oczach to nic złego. Lubię kiedy w opowiadaniu główny bohater ma kilku adoratorów i jest rozchwytywany, więc takie sytuacje są przeze mnie odbierane bardzo pozytywnie. Tylko ciekawi mnie, jak dalej rozwiniesz to opowiadanie. Biorąc pod uwagę myśli Alexa, ten na dzień dzisiejszy nie wybrał tego, który mógłby być jego stałym partnerem…No chyba, że to co działo się u Creny coś zmieni…Nawet fajnie byłoby, gdyby to właśnie on okazał się wybrankiem jego serca. Jeśli chodzi o Daia. Nie dziwie się, że tak zareagował. Wiedział o Crenie, ale na pewno nie spodziewał się, że zastanie Alexa w takiej sytuacji z jeszcze innym facetem. To zapewne w jego oczach stawiło blondyna w złym świetle, bo pewnie dla takiego „porządnego” faceta jak on, takie zachowanie jest trochę…dziwkarskie? Ale jestem pewna, że będzie jeszcze przepraszał Alexa i pozwoli mu wrócić do domu. Musi tylko wszystko sobie przemyśleć i uświadomić, że trochę przesadził. I nawet pojawił się Gensho. Szkoda, że tylko na chwilkę. Tak jak już mówiłam, strasznie zaciekawiła mnie jego postać i chciałbym zapoznać się z nim lepiej. Mam nadzieję, że w najbliższych rozdziałach pojawi się na dłużej. Ale teraz...Teraz dzieje się dużo więcej ciekawszych rzeczy. Biorąc pod uwagę to, że nie zakończyłaś tej gorącej sytuacji, która narodziła się między Alexem a Creną, jestem prawie pewna, że nic z tego nie wyjdzie! Autorzy zawsze robią ludziom nadzieję, a tu okazuję się, że nic z tego i trzeba sobie na ponowienie oraz finał takowej sceny czekać jeszcze kilka rozdziałów. Wcale się nie zdziwię, kiedy tak będzie. Któryś z nich na pewno się opamięta. I jeśli miałabym zgadywać, stawiłabym na Crenę. W najbardziej nieodpowiednim momencie wypali, że nie ma seksu bez miłości czy coś w tym stylu i będzie finito~. Ale mam cichą nadzieje, że tak się nie stanie i dobrnie do końca. Ja tam lubię, kiedy autor przedstawia wydarzenia z perspektywy innej postaci. Fajnie jest wiedzieć co siedzi w głowie innego bohatera, o czym myśli w danej chwili. Jestem bardzo zadowolona z Ito. Cieszę się, że stanął w obronie Alexa i zareagował tak jak zareagował. Kiedy i on by się wyniósł, a Daisuke zostałby sam ze sobą, szybciej zrozumiałby swój błąd. Szkoda mi tego gościa. Jest po prostu zauroczony blondynem. Jego impulsywność jest uzasadniona, a ja zaczynam trzymać kciuki za to, aby jakimś cudem mu się poszczęściło i Alex zacząłby postrzegać go w korzystny dla niego sposób. Kita, mącisz mi w głowie, mącisz. Na dzień dzisiejszy nie jestem pewna z kim tak naprawdę chciałabym widzieć Alexa. Obstawiam, że ty również. Po prostu rozegraj to tak, aby nasz główny bohater był po prostu szczęśliwy. Wtedy ja również taka będę. ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakoś na początku nie mogłam się przełamać do tego opo, ale z każdym rozdziałem podoba mi się bardziej :D
    Ale czy tylko mnie się wydaje, że tam cuś cuś między Alexem a Diasuke, hmmm? ;> może to tylko moje dziwne przeczucie :D
    Jednak wolałabym, żeby Alex był z Creną niż z Hiro czy Diasuke ^.^
    Weny życzę ! =^.^=
    I jedno pytankoo... :3 kiedy pojawi się rozdział "Bóg chcąc nas ukarać spełnia nasze marzenia" ?? brakuje mi Uru i Aoia xDD Taaak ładnie ploosssęęę (((o(*゚▽゚*)o)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Albo cokolwiek innego.. Nie żebym hejtowała, ale Twoi fani (przynajmniej niektórzy) czekają na coś innego niż "Nowy Świat" bo to jest teraz ciągle. Widziałam już, że ktoś upominał się o "Monsters" czy opowiadania z Yo-ką i Rukim i popieram te osoby, bo...ile można. Dodaj pare części nie-"Nowy Świat" tylko coś z D'espairRay, Dir en Grey czy the GazettE. Nawet pojedynczego shoot'a, bo są osoby, które np. nie znają zespołów, które pojawiają się w tym opowiadaniu i nie chcą go zaczynać, bo i tak nie będą wiedzieć kto jest kim. Czytają Twój blog dla tego jednego zespołu i są wręcz załamane, że np. od pół roku nic nie wyszło spod Twojego pióra.
    P.S. Tak, jestem jedną z takich osób i codziennie wchodzę na blog Kity z nadzieją, że ponawi się coś o the GazettE lub będzie kolejny rozdział Yo-ka x Ruki, ale...."Nowy Świat" rozdział X.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, aczkolwiek nie mam nic przeciwko "Nowemu światu", bo lubię to opo. Jednak chętnie przeczytałabym cuuś innego =^.^=

      Usuń
    2. Dobra, wyjaśnijmy coś sobie. Nie będę pisać o The GazettE i koniec kropka. Podobnie jak o DIAURA. Nie lubię tych zespołów - DIAURA nigdy mi nie przypadli do gustu, a "Bóg chcąc nas ukarać, spełnia nasze marzenia" napisałam w ramach komercji; przyznaję się. Blog przechodził swoisty kryzys, więc chciałam rozkręcić jakoś statystyki na nowo. Monsters już chyba umarło śmiercią naturalną... od tylu miesięcy myślę o zakończeniu tego opowiadania, ale mam pustkę we łbie. Nie umiem tego zrobić, ale nie umiem też pociągnąć go dalej. Stanęło w martwym punkcie - a jak ktoś jest mądrzejszy ode mnie, to proszę bardzo, może napisać sobie tę część za mnie, ale w tym wypadku proszę w żaden sposób nie utożsamiać mnie z nie moimi pracami.
      I tak w gwoli ścisłości to właśnie owym przerywnikiem i to nawet nie shootem tylko mini-serią jest "Książę z bajki". Jeśli komuś to również się nie podoba, no to cóż... niech uda się na poważną rozmowę z moim Wenem, bo ja tu właściwie mam mało do powiedzenia.
      Poza tym warto też może uwzględnić, że nie mam zbytnio czasu na pisanie. A, no i może jeszcze ten drobny fakt, że jeśli ktoś nie czyta ficków z zespołami których nie zna (nie mówię o tym, kiedy ich nie lubi, ale po prostu nie zna) no to jak dla mnie jest ograniczony, bo ileż z koeli można czytać Reituki czy Aoihy? Do porzygu... Sama pisałam o tym przez blisko dwa lata, więc chyba nic dziwnego, że mam już tego po dziurki w nosie, uszach i nie powiem, gdzie jeszcze.
      W najbliższym czasie może wyjdzie kolejna część "Dorośnij!", "Książę z bajki" lub (ale to naprawdę niepewne) "Vampire Derpession", ale, naprawdę proszę, nie piszcie już, że chcecie coś z TG, bo mam już dość za każdym razem odpisywania na prywatne maile, facebooku, asku czy po raz milionowy pisaniu na blogu (choć moich dopisków i tak mało kto czyta), że nie będę o nich pisać. O Gazetto piszą wszyscy, a ja nigdy nie lubiłam być taka jak inni. Jeżeli ktoś nie lubi poznawać nowych, moim zdaniem dużo lepszych i kreatywniejszych zespołów, tylko zamyka się w temacie pożal-się-boże-ileż-można-the-gazette to już nie mój problem. Sorry

      Usuń
    3. Możesz mieć ich już dość, ale to głównie dzięki nim zyskałaś sławę na blogu. Byłam z Tobą jeszcze wtedy, gdy byłaś na Onecie i o ile się nie mylę skupiałaś się właśnie na owym zespole. Licz sie z tym, że jeśli zaprzestaniesz to stracisz wielu fanów, i nie mowię tu tylko o the GazettE (choć w wiekszości, bo Ci, którzy tu są z Toba od początku pamiętają Cię jako "tą zajebistą od Gazeciaków"), bo jeśli będą widzieć, że ciągle pojawia się ta sama seria po prostu przestaną wchodzić na blog i znów on straci na popularności. Co wtedy? Kolejny fick dla komerchy?

      Usuń
    4. Ja ją poznałam jako ta ,,ciekawa, nie taka jak wszystkie, zajebista". Owszem jest dużo fanek tG ale ile można! Wpisze sobie w Google the gazette yaoi i co? Miliony tego. A ona nareszcie pisze o zespołach, o których reszta tak dużo nie pisze. Nie tylko fanki tG chcą poczytać yaoi. Ona jako nieliczna pisze o zespołach typu Cell, Mejibray, NB i za tą uwielbiam. To nie jest kolejny, podobny fick o tG, jest to coś nowego, świeżego, dającego szanse poznać inne zespoły a nie być tylko zapatrzony na tG. Owszem, lubię ten zespół ale serio...to się już robi nudne. A dzięki Kicie nareszcie mogę przeczytać coś o swoimi ukochanymi zespołami. I jeżeli ktoś naprawdę ją lubi, to myśle, że powinien i tak czytać dla zajebistosci jej sposobu pisania i przy okazji może poznać wiele niesamowitych zespołów. A nie ciągle tG co mam wrażenie, że od kilku lat gra podobnie...
      Ale to tylko moja opinia na temat fickow i tego co Kita robi. A myśle, ze dobrze robi rozprzestrzeniajac też inne, niesamowite zespoły.
      Pozdrawiam
      /Theru

      Usuń
    5. Właściwie na początku miałam się nie odzywać, bo obawiałam się, że ktoś mnie ochrzani, że się wtrącam. Ale kiedy zobaczyłam, że Theru (pod której komentarzem podpisuję się obiema rękami) również wtrąciła swoje pięć groszy, ja też postanowiłam napisać co myślę. Seiji, zacznę od tego, że szanuję Twoje zdanie, bo każdy ma do niego prawo, więc nie mam Ci niczego za złe. :3
      Jeśli chodzi o mnie, moim pierwszym zespołem j-rockowym było właśnie The Gazette. Z tego powodu odczuwam względem nich pewnego rodzaju sentyment, ale nic poza tym. Kiedyś w wyszukiwarce wyszukiwałam opowiadania tylko i wyłącznie o tym zespole, a każdego autora piszącego o nich mogłabym całować po dłoniach. Ta moja mała „obsesja” na ich punkcie jednak szybko się skończyła. Mianowicie wtedy, gdy zapoznałam się z innymi zespołami, które swoją muzyką trafiły w moje serce, a ja uświadomiłam sobie, że j-rock to nie tylko The Gazette. Z czasem zabrałam się za poszukiwanie opowiadań o tych „mniej” znanych zespołach i niestety okazało się, że nie ma ich wiele. Takich blogów znalazłam zaledwie cztery. Dwa porzucone, dwa aktywne. Oczywiście jednym z tych aktywnych jest blog Kity. Kiedy zapoznałam się z jej twórczością, byłam szczęśliwa. Szczęśliwa, że znalazła się tak utalentowana osóbka, która w swojej twórczości uwzględnia nie tylko te najpopularniejsze zespoły, ale właśnie te, o których opowiadania tak zawzięcie poszukiwałam. I chyba właśnie za to, że jest taka wszechstronna uwielbiam ją i jej twory najbardziej. Autorzy, którzy piszą tylko i wyłącznie o The Gazette albo są mocno ograniczenia, albo chcą zrobić przyjemność swoim ograniczonym czytelnikom. Seiji, to, że jesteś z Kitą prawie od początku, jak twierdzisz, jest bardzo imponujące, naprawdę. Przyznałaś również, że zapamiętałaś ją sobie z opowiadań o TG. Według mnie, skoro jesteś z autorką tak długo powinnaś być zadowolona, że dziewczyna poszerza horyzonty, a nie piszę wciąż o tym samym. Nie uważasz, że pisanie o tych samych zespołach przez kilka lat stałoby się nudne? Mi już samo czytanie by doszczętnie zbrzydło, a co dopiero pisanie. Uważam, że autor to co piszę, robi w dużej mierzę również dla siebie, a za to, że postanawia dzielić się tym z nami powinniśmy być wdzięczni. Przecież to, co siedzi w jej głowie mogłaby przelewać na papier w zeszycie, a nie upubliczniać. Kita pisze o tym co chce i o tym co lubi. Jej twórczość nie powinna podobać się tylko nam, ale również jej samej. Powinna być zadowolona z tego co wychodzi spod jej rączek, więc nikt nie powinien mieć jej za złe tego, że pisze o tym zespole, a nie innym, to opowiadanie, a nie inne. Kochana, twierdzisz również, że jeśli Kita zaprzestanie pisania o tym konkretnym zespole, a skupi się jedynie na jednym opowiadaniu, niektórzy czytelnicy ją opuszczą. Według mnie jest to trochę śmieszne. Jeśli lubi się czyjąś twórczość, nie ważne o czym autor by pisał, powinno przyjąć się to z otwartymi ramionami. Przynajmniej ja to robię. Nie powinnaś mieć Kicie za złe, że skupiła się na jednym opowiadaniu. Jeśli miałaby pisać kilka rzeczy na raz, prędzej czy później, wszystko by się jej pogmatwało. Lepiej jest skupić się na jednej historii, by ukończyć ją solidnie, a później pomyśleć nad pozostałymi. Nie wiem jak inni, ale ja się stąd nie ruszę. Uwielbiam opowiadania Kity oraz akceptuje jej wybory. Jeśli nie chcę o czymś pisać, rozumiem to. Jeśli zawiesiłaby „Nowy Świat” który ubóstwiam, a zajęłaby się czymś innym, również bym jej nie opuściła. Nie ważne co i o kim by napisała, poprawia mi humor oraz powoduję ogromny uśmiech na mojej twarzy. A to mówi samo za siebie.

      Usuń
    6. Ehh... nie mam nic przeciwko do innych opowiadań z innymi zespołami, bo je czytam bardzo chętnie. Jednak czytam je tylko dlatego, bo pisze je Kita. Na innych blogach, rzadko kiedy, jakieś opo mi się spodoba. I mimo, że nie będzie już opowiadań z The GazettE i tak bd czytała inne opka. W każdym bądź razie robi mi się przykro, że nie będzie kolejnych części, bo po prostu się wciągnęłam... No co ja poradzę ? Oczywiście super, że Kita poszerza swoje horyzonty i nie mam nic przeciwko, broń Boże ! :D
      I wiem jak to jest gdy wena bezceremonialnie cię olewa, tak bywa ^.^ Jedyne co można, to nie załamywać się i pokazać jej środkowy palec :3
      Kito ! niech wena będzie z tobą jak najdłużej i niech cię nie opuszcza !
      Tyle ode mnie. Mam nadzieję, że nikt nie poczuł się urażony czy cuuś za to, że tylko się zapytałam o jakieś opo xDD
      =^.^=

      Usuń
    7. Jejciu, nie wiedziałam, że masz the GazettE po dziurki w nosie. Do DIAURA to ja cię nie zmuszam, bo sama się przyznaję - niby słucham ich od grudnia, ale teraz coraz rzadziej i już mi zbrzydli. Ale z tG tak nie mam. I prawda jest taka, że Aoihy i Kaity mogę czytać dotąd dopóki mi się nie znudzą albo nie skończą.
      Właściwie już zapomniałam o "Bóg chcąc nas ukarać spełnia nasze marzenia". Czekałam na to, przyznaję, że z niecierpliwością, ale gdy zaczęłam czytać "Vampire Depression" i "Nowy świat", to kompletnie zapomniałam o istnieniu tej Aoihy. Moje zdanie na temat tamtego niedokończonego opka jest jednoznaczne. Teraz wydaje mi się ono faktycznie dziecinne troszeczkę, takie totalnie wyssane z palca. Nie chcę obrazić ani (broń Boże!) shejcić autorkę tych wszystkich wspaniałości (^^), ja tylko zwyczajnie wyrażam swoje zdanie na temat "BCNUSNM".
      Tak z innej beczki... to "Nowy świat" zaczęłam czytać tylko dlatego, że zobaczyłam dedykację dla mnie. Wiesz, pomyślałam wtedy, że wyszłabym na jakąś egoistkę, a tego nie chcę i tak sobie czytnęłam 1 rozdział, no i szczerze - nie żałuję ;). Bardzo mi się podoba w tym opku to, że wykorzystujesz zmyśloną postać i jeszcze dałaś Hiro! ^^
      Nocturnal Bloodlust i the Gazette (ewentualnie Sadie, ScReW albo Megaromania) to jedyne zespoły japońskie, które uwielbiam. Bo tak na marginesie, to Japonią się brzydzę. Wszyscy tylko "Animeee!!! Mangaaa!!! Hentaiii!!! Tokiooo!!!" Normalnie gdzie nie pojadę, zawsze spotkam otaku. To mnie przerosło już dwa miesiące temu. Japonia mi się przejadła, choć nigdy się nią nie interesowałam.
      Wracając do "NŚ", sądzę iż trochę za dużo gejostwa w tym opowiadaniu. No wiem, że to jest yaoi i wgl, ale jak tak to czytam i z każdą częścią Alex ma coraz więcej wielbicieli, to już się robi takie sztuczne. Niczym "Jonjou Romantica". Ja oglądam już drugą serię i do tej pory nie ogarniam kto z kim chodzi. ><
      To była tylko moja opinia, mam nadzieję, że cię nie obraziłam... '-'
      Wiesz, mam dzisiaj taki trudny dzień do strawienia :/. Ale to nie czas na zwierzenia! Czekam na "Vampire Depression", następną część NŚ i "Książę z bajki".
      Ogółem to byłoby dobrze, gdyby Alex chodził z Daisuke, choć wciąż nie potrafię ogarnąć czyje i jakie jest prawdziwe imię i kto jest z jakiego zespołu. Taka zacofana jestem ... ;-;

      P.s. wiem jak to jest ciężko na Bio-chemii. Sama zmierzam właśnie w tym kierunku, aż zawiesiłam swojego bloga (choć prawdę mówiąc większą winę zwaliłabym na brak komentarzy..). Jeśli będziemy musieli czekać chociażby do Wielkanocy, to poczekamy. Przynajmniej ja ^^
      Pozdrowienia i przytulam mocno <|3

      Usuń
  5. Będę szczere i napiszę to wprost - przeczytałam już Twoje opowiadania o the GazettE, Mejibray i DIAURA, ale od kiedy skończyłam to z Yo-ką i z Rukim jeszcze bardziej odczuwam niedosyt.Czy mogłabyś kontynuować tą serię ?Opowiadań z DIAURA jest po polsku naprawdę malutko, a nie potrafię się zachwycać tymi, które sama piszę, mimo że paru osobom się podoba.Byłabym Ci bardzo wdzięczna.Kocham ten zespół, a Twój styl pisania jest cudowny, więc błagam Cię - wspomóż głodną nowych ff Gumin.

    OdpowiedzUsuń
  6. To było przepiękne. Chyba najlepsza z dotychczasowych części tego opowiadania, a może i najlepszy rozdział, jaki kiedykolwiek dodałaś? Kto to wie. W każdy, razie nie mogę doczekać sie następnej części, bo ta zostawiła u mnie ogromny nie dosyt. Życzę ci weny i zdrowia, i czasu i powodzenia z chemią.

    OdpowiedzUsuń
  7. No wlasnie o Gazette nie da sie nic napisac - widze sama po sobie. Od poczatku wakacji probuje cos wytworzyc, ale nie da rady...
    Niezle mnie zaskoczylas tym, ze ten pierscionek dostal od Hiro. 0.0 Ale w sumie niedawno zaczelam shippowac Alexa i Dai takze troche szkoda, ze Hiro, ze Crena...

    OdpowiedzUsuń
  8. Napiszę tylko tyle: Chcę więcej! Genialne <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Dodaj coś szybko...cokolwiek...

    OdpowiedzUsuń
  10. Daisuke jest chujem ._. Żeby tak wyrzucać Alexa.. Chociaż Alex wydaje się po prostu pierdołą, której ciężko coś samej załatwić, takie przynajmniej mam odczucie

    OdpowiedzUsuń