Closer to Ideal cz.8

Powiem wam coś zadziwiającego - ta część mi się podoba, mimo iż sama do końca już nie pamiętam poprzednich xD Ale znając mnie zaraz mi się coś odwidzi i już się będzie nie podobać, więc warto uwiecznić ten niespotykany moment, kiedy chyba pierwszy raz w życiu jestem zadowolona z mojej pracy ;p



Closer to Ideal cz.8

Nie wiem czy utraciłem zdolność logicznego myślenia w wyniku cofania się w rozwoju mojej szanownej osoby, czy też na drodze doboru naturalnego najzwyczajniej w świecie przez własną głupotę miała niedługo nadejść moja zguba… Nie potrafiłem określić, dlaczego dałem wywlec się z mojego „bezpiecznego pola”, którym było moje mieszkanie, do domu Zero. Kolejnym, jeszcze bardziej zadziwiającym faktem było to, że siedziałem naprzeciw niego już drugą godzinę i nie drgnąłem przy tym ani o milimetr, przez co krew od jakiegoś czasu nie dopływała do mojej lewej nogi. Ślęcząc tu sączyłem już trzecie piwo, podczas gdy Shimizu wypił ode mnie dwa razy więcej i panował nad swoim słowotokiem również dwa razy lepiej niż ja – to znaczy milczał niczym zaklęty, kiedy ja od czasu do czasu jakimiś uwagami nie na miejscu próbowałem zmusić go, żeby się odezwał; jakkolwiek.
Atmosfera była ciężka, żeby nie powiedzieć, że czułem jej szanowne siedzisko na własnym karku, którym mnie przygniatała. Michi przewiercał mnie ostrym spojrzeniem spod przymrużonych powiek, przez co czułem się bardzo nie na miejscu, nie wspominając już o tym, że kilkakrotnie w mojej głowie pojawiła się przemożna chęć ucieczki. Przeszło mi przez myśl, że ten niby dość szeroki, jak na stół, kawałek polerowanego drewna może okazać się zbyt małym dystansem, kiedy basista rzuci się na mnie z rządzą mordu. Z tego powodu nie zdążę zareagować, co skończy się moją tragiczną śmiercią lub przynajmniej poważnymi obrażeniami.
Przez te dwie godziny przez mój umysł przewinęło się wiele myśli – w tym tak niepokojące jak te, które głośno i wyraźnie dawały mi do zrozumienia, że Zero nie jest już dla mnie zerem. Nie jest już jednym z tak wielu irytujących bytów, które stworzył bóg/bogowie (niepotrzebne skreślić) tylko po to, żeby mnie denerwować, cieniem w kącie sali, który pobrzękuje na basie – zdałem sobie sprawę, że zaakceptowałem jego istnienie; mało tego!, wszelkie moje rozmyślenia były przesiąknięte jego osobą, on sam rozkosznie rozciągał się w moim umyśle zajmując jego coraz większą powierzchnię, aż w końcu stał się dla mnie czymś w rodzaju absolutu, który towarzyszył mi na każdym kroku – podczas mycia zębów, czytania książki, szukania kolejnych sposobów na to, w jak artystyczny i niekonwencjonalny sposób mógłbym pozbawić go życia…
Zrozumiałem, że wszelkie złorzeczenia, które kierowałem pod jego adresem były jedynie „zasłoną dymną”, wygodnym kłamstwem, za którym mogłem ukryć się przed własnymi myślami i nie dopuścić ich do siebie; szczególnie tych niewygodnych.
Uciekałem przed samym sobą – czy jestem aż tak żałosny? Czy właśnie w tym momencie sięgnąłem dna?
Westchnąłem ciężko i spuściłem wzrok na swoje dłonie, które trzymałem na kolanach. Shimizu jakby na to właśnie czekał; w tym momencie nachylił się nad stołem, chwycił mnie za przód bluzki i przyciągnął do siebie. Pocałował mnie od razu namiętnie i gorąco. Wykorzystał to, iż byłem zszokowany do granic możliwości, przez co uchyliłem usta, do których on wsunął język. Biernie czekałem, aż to wszystko się skończy…
- Zacznij w końcu odtrącać od siebie to, czego nie chcesz – warknął nieprzyjemnie, wciąż nie puszczając mojej koszulki. – Dlaczego wiecznie pakujesz się w to, co ci nie odpowiada? Robisz sobie wszystko na przekór, jakby na złość… - pokręcił głową i skrzywił się jeszcze bardziej. – Nie chcesz, abym to kontynuował ani, tym bardziej, posunął się dalej, prawda? – podniósł nonszalancko jedną brew. – Wiec pokaż mi, że choć raz potrafisz dojść do porozumienia sam ze sobą i wybrać tę odpowiednią opcję – uśmiechnął się nieprzyjemnie, po czym znów złączył nasze usta.
To miała być kolejna terapia wstrząsowa? Idioto, kiedy ty się nauczysz, że na mnie takie rzeczy nie działają…?
Kilka kolejnych pocałunków było mniej agresywnych. Gorące wargi muzyka muskały moje, co wywoływało u mnie dreszcze. W końcu basista chyba zniecierpliwił się brakiem reakcji z mojej strony, dlatego popchnął mnie do tyłu, a sam szybko przesunął się po blacie stołu, by następnie zawisnąć nade mną i wznowić salwę pocałunków. Kiedy przesunął językiem po moich ustach, ledwo powstrzymałem się od jęknięcia. Napierał na mnie całym ciężarem ciała, jednak to nie było nieprzyjemne uczucie. Nasze ciała dzieliły zaledwie dwa materiały cienkich, letnich t-shirtów. Czułem, jak jego serce szybko bije; moje, jakby instynktownie, dostosowało się do tego rytmu.
Wreszcie oddałem pieszczotę. Rozchyliłem wargi w zapraszającym geście. Nasze języki splotły się na pograniczu naszych ust. Zalewały mnie kolejne fale gorąca, a coraz silniejsze dreszcze podniecenia targały moim ciałem.
Michi odsunął się ode mnie, kiedy zabrakło nam obu tchu. Przez moment miałem wrażenie, że robi się naprawdę przyjemnie… dopóki nie wymierzył mi siarczystego policzka.
- Co ty, do kurwy nędzy, wyczyniasz, idioto?! – wrzasnął. – Przecież mnie nienawidzisz! Tyle razy mi to powtarzałeś i dawałeś do zrozumienia, więc dlaczego teraz…
- Zamknij się! – przerwałem mu. – Robię to, na co miałem ochotę od dawna! – zrzuciłem go z siebie, a następnie sam usadowiłem się na jego biodrach. Nachyliłem się nad szatynem i pocałowałem go. Chciałem pogłębić pieszczotę, jednak ten mnie odepchnął.
- Przecież…
- Kazałem ci się zamknąć! – ściągnąłem groźnie brwi. – Kocham cię!
- Co? – Michi otworzył szerzej oczy w zdumieniu.
- Oj, daj spokój… Doskonale wiesz, że jestem powalony… - zaśmiałem się. – Nie wnikaj.
- Ale… Ta twoja wcześniejsza reakcja, kiedy tylko powiedziałem, że cię…
- Nie wnikaj – znów mu przerwałem. – Nie teraz.
Znów zmieniliśmy pozycję – znów on był nade mną. Nasze wargi ponownie złączyły się w pocałunku. Shimizu leniwie przesuwał ustami po moich wargach, a ja nie pozostawałem mu dłużny. Objąłem go za szyję i wplotłem palce w jego włosy. Chłopak opierał się na łokciach po obu moich stronach; przeniósł ciężar ciała na prawą rękę, aby lewą móc przysunąć do mojej twarzy i zacząć gładzić kciukiem mój policzek.
- Yoshida… - zaczął ponownie, kiedy odsunęliśmy się od siebie na odległość kilku milimetrów, aby zaczerpnąć tchu.
- Nic nie mów, błagam cię… - szepnąłem. – Po tym będziesz mógł mnie wyśmiać i robić wszystko, co ci się tylko zamarzy, ale, proszę cię, nie odzywaj się teraz…
- Nie będę siedział cicho – wywindował się do siadu.
Usiadł na moich biodrach, przez co jednocześnie przyszpilił mnie do podłogi, jakby wyczuwając, że gdyby tylko mnie puścił, jak zwykle w jego obecności, w takich chwilach, spłoszyłbym się i uciekł, schowałbym się za tą przeklętą maską nonszalanckiego złośnika, z którym nijak nie można dojść do porozumienia… sam nie potrafiłem nawet tego dokonać…
- Pro…
- Nie proś, tylko posłuchaj mnie – palcem wskazującym raz po raz uderzał w mój mostek. – Nie jesteś powalony… tylko zwyczajnie gdzieś się zagubiłeś…
- Oj, daj spokój – przewróciłem oczyma, przerywając mu. – Znów włączył ci się tryb wszechwiedzącego pana psychologa? – prychnąłem. Szatyn w jednej chwili przeniósł dłoń z mojego torsu na gardło, na którym zacisnął palce; co prawda mogłem oddychać, jednak nieco mi to utrudnił.
- A tobie znów się włączył tryb „closer to ideal”? – również prychnął. – Yoshida, do cholery, kiedy przestaniesz się przede mną chować? – ciągnął cierpliwie. – Przecież doskonale wiesz, że mogę ci pomóc… ale pamiętaj, że ja również mam swoje granice wytrzymałości – spojrzał na mnie znacząco. – Właściwie rzecz biorąc, to ja także gdzieś się pogubiłem… - westchnął. – Szczerze powiedziawszy to w moim życiu nigdy nie wydarzyła się żadna straszliwa tragedia; nie doświadczyłem śmierci czy odejścia nikogo bliskiego, nie miałem problemów z ludźmi… ale mój problem polega na tym, że to właśnie ta monotonia mojego życia wpędziła mnie… w depresję? Nie, nie nazwałbym tego tak… Raczej w stan, w którym szukam dziury w całym, żeby poczuć cokolwiek; choćby niepohamowaną złość. Dlaczego? Dlatego, że w moim życiu nie dzieje się absolutnie nic; żadnych skrajnych doświadczeń, z których mógłbym wyciągnąć coś refleksyjnego, poczuć, że żyję, a nie jestem jedynie kukłą, marionetką… żadnej głębokiej więzi; wszystko od tak przychodziło i od tak znikało; aż w końcu pojawiłeś się ty; tak bardzo kontrowersyjny i skrajny, że aż ciężko to sobie wyobrazić; tak bardzo kolorowy i krzykliwy na tle mojej nawet nie czarno-białej, a jednolicie szarej rzeczywistości; odcinałeś się od niej tak bardzo, że aż raziłeś po oczach – zaśmiał się niewesoło pod nosem. – Ale to wszystko okazało się maską; bardzo ładnie malowaną, misterną, ale sztuczną maską. To, co wydawało się na pierwszy rzut oka w tobie eksplozją kolorów, okazało się czarnym wirem nieszczęścia; bo taka jest prawda, jesteś nieszczęśliwy, ale boisz się tego sam przed sobą przyznać. Starasz się wyprzeć ze świadomości fakt, że udało mi się dojrzeć w tobie coś, co próbowałeś w sobie żywcem pogrzebać… Przeszkadzam ci i jednocześnie paradoksalnie jestem dla ciebie jedynym, który może przynieść ci ukojenie; wiesz o tym. Jesteśmy niczym ogień i woda, jesteśmy od siebie tak różni, ale w jakiś pokręcony sposób możemy się do siebie dopasować, dotrzeć się; tylko na litość boską, przestań się przede mną w końcu zasłaniać! – patrzyłem na niego oczami szeroko otwartymi w zdziwieniu. – Sam przy tobie niedługo do reszty postradam zmysły! – jęknął. – Jestem w tobie tak cholernie zakochany, że wszystko to, co dotyczy twojej osoby, odbija się też na mnie… - spuścił głowę, a długie pasma włosów zakryły jego twarz. Uśmiechnął się delikatnie. – „Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest (…)”… ale pamiętaj o tym, że ja sam ze sobą mam się nie najlepiej. Nie uważasz, że i tak już wiele ci wybaczyłem? – spojrzał na mnie łagodnie. – Proszę cię, abyś ty też postarał się spojrzeć na mnie nieco łaskawiej… bo nie ukrywam, że mnie również przydałaby się pomoc – kolejne słowa cedził z coraz większym trudem. – Skoro już mi się tak na szczere wywody zebrało, to powiem jeszcze, że tak naprawdę to bliżej mi do skoczka narciarskiego niż do psychologa; w życiu przeczytałem może z jedną książkę o psychologii i o socjologii w marketingu – zaśmiał się pod nosem. – Okłamałem cię, gdyż myślałem, że dzięki temu inaczej na mnie spojrzysz i może to pomoże ci się w końcu na mnie otworzyć… Nie zauważyłeś, jak wiele kosztowało mnie to, aby przemóc się i otworzyć się na ciebie? Ja, w przeciwieństwie do ciebie, nie próbowałem na siłę zjednoczyć się z ludźmi, ale celowo ich unikałem, dlatego wykonanie pierwszego kroku w twoją stronę było dla mnie tak trudne… Fakt, zjebałem doszczętnie akcję i z Osamu, i z kłamstwem, którym się wciąż zasłaniałem, powtarzając sobie uparcie niczym mantrę, że „tak będzie dla ciebie lepiej”… jednak zrozumiałem w końcu, że tak naprawdę, mimo iż staram ci się pomóc, to wciąż powtarzam ten sam błąd, co ty; nie odsłaniam swojej twarzy. Dlaczego? Dlatego, że tak jest łatwiej. Wygodniej jest stać za murem kłamstwa, które chroni nas przed wszelkimi atakami życia – westchnął. – Obaj jesteśmy tylko ludźmi, więc mamy prawo gubić się i popełniać błędy; to nas w niczym od siebie nie różni. Tym, co tworzy przepaść między nami jest to, że inicjatywa wypływa tylko z mojej strony. Ty nie chcesz się ze mną związać, nie chcesz pomóc zarówno sobie, jak i mnie lub po prostu nie wiesz, co zrobić i stoisz jak to dziecko we mgle, czekając na samoistny rozwój wydarzeń – ponownie nachylił się nade mną. – Yoshi, każdy ma swoje problemy i każdemu czasem trzeba pomóc – ostatni raz musnął moje usta.

***

„(…) Rozpadasz się w moich ramionach; to takie okrutne (…),
Koniec mojego płaczu; zabrakło mi łez,
Ciemność oświetla mnie; brak nadziei by żyć (…),
Koszmar o niekończącym się wydźwięku (…),
Bezcelowe myśli całkowicie znikają; odkąd jestem sam, mówię Ci…
Sen… Marzenie bez przebudzenia (…).
Płytki, lamentujący, zadręczony…
Modlitwa, o którą prosiłem wznosi się do nieba; chciałbym teraz uwierzyć… głos na końcu ciemności.
Dlatego żyję dalej, obejmując własne rany,
Światło blednie, dlatego chcę zmierzać w stronę Twego krzyku, dopóki dany nam czas, płomień życia, nie zblednie.”
(D’espairsRay – „Screen”)

„(…) Moje słowa bez serca Cię torturowały,
Sądzę, że boli Cię to do teraz.
I nawet w głębi bólu, faktem jest, że nadal możesz ukrywać nieznaną mi twarz, prawda?
Bez poczucia Twojego bólu.
Robiłem to, tolerując Twoją samotność w ciemności (…).
(…) obawiam się, że stracę Cię, kiedy zatopisz się w pustce.
Czuję Twoje istnienie aż do bólu.
Twój uśmiech wydawał mi się złamany… To to, co zobaczyłem pierwsze (…).
Pokaż mi słabość, którą w sobie nosisz,
Nie płacz, nie będziemy już sami;
My, którzy razem śnimy.
Chodźmy spełniać nasze bolesne oczekiwania w białą, pierwszą zamieć tego sezonu.”
(D’espairsRay – „Yami ni Furu Kiseki”)

„Wykrzycz swoje czyste uczucia i uwolnij się od sprzeczności!
Jeśli zniszczysz siebie, zobaczysz nową przyszłość.
Chcę wierzyć, że nawet z poszarpanymi skrzydłami, lecąc pod wiatr, mogę dojść na koniec świata (…).
Wykorzystaj ten moment.”
(D’espairsRay – „Brillant”)

„W ciemności nocy, kiedy płaczesz i nie możesz spać, jak ptak zamknięty w klatce (…),
Ból w klatce piersiowej ponownie wzrasta;
Bo to jest tylko bolesne; bolesne jest to, że rankiem nie świata.
Przerażające żebranie do niebios, codzienne życie dążące do końca (…).
Teraz żyjesz umiejętnie (…).
Co zostało utracone?
Nawet jeśli myślisz, że to ważne, to już przepadło.
Mając jeszcze w pamięci, w sercu, to zabrudzenie barwione w rzeczywistości przez odległy świat (…),
Spojrzenie na nieistotne cechy przepełnione w sąsiedztwie z kłamstwem.”
(Rentrer en Soi – „Protoplasm”)

„Moje serce pełne jest przelewających się uczuć,
„Żegnaj…” (…),
Dałeś spokój mojemu niekończącemu się smutkowi.
Tonę w tej ciemności, której nie da się utrzymać w tajemnicy.
Wzdycham głęboko, wepchnięty w mrok.
Nieustający deszcz…
Samotnie idę do przodu, z siłą, bez celu.
To bolesne, kiedy odnajdują Cię moje drążące myśli (…).
Zmieszane z deszczem moje uczucia rozpadają się (…).
Żegnaj…
Nie ma Cię na mapie przyszłości.
Chociaż idę przed siebie, nie zapomnę cudu spotkania Ciebie.
Odbijając moje splątane myśli niebo płakało.
Powstrzymuję się.
Chciałem być z Tobą na zawsze.”
(D’espairsRay – „Squall”)

„Moja zmrożona psychika zaczyna topnieć (…).
Błędne koło się nie kończy.
Zniszcz mnie. Złam mnie.
Proszę, zabij mnie swoją piękną dłonią.
Zniszcz mnie. Złam mnie.
Zanim ja zniszczę Twój umysł.
Zniszcz mnie. Złam mnie.
Proszę, zabij mnie swoją piękną dłonią.
Zniszcz mnie. Złam mnie.
Zanim ja zabrudzę Twój umysł.
Zawsze pragnę zapomnieć.
Zawsze nie ma miejsce by uciec.”
(The GazettE – „Break me”)

„Całe dni w bólu (…),
Oddaj mi swoje pieprzenie i lament.”
(D’espairsRay – „Forbidden”)

„Nie ma już bogów, do których moglibyśmy się zwrócić.
Stoimy tu i teraz.
Czujemy się bezsilni
Nie jest to czymś, co powinienem nienawidzić.
Nie ma też niczego, co powinienem nienawidzić (…).
Chcę zapłakać
Lepiej jest zapłakać, bo wtedy będzie czekał na mnie tylko uśmiech (…).
Moje serce wie, co znaczy miłość i sentyment.
Temperatura rośnie, a mój głos niknie.
Wszyscy wypalamy to samo życie.”
(Matenrou Opera – „Helios”)

„Przełykam łzy, zagubiony na morzu.
Gdzie odeszła miłość?
Czy kiedykolwiek ją dostanę?
Znasz całkowity smak grzechu,
Słodko topniejący w Twoich ustach jak czekolada.
Chwila przyjemności.
Jesteś spełniony, jednak wszystkie sny kiedyś umierają.
Czy to będzie moim przeznaczeniem?”
(HYDE – „The Cape of Storms”)

- Do cholery jasnej! – wrzasnąłem poirytowany. – Czy w tym pieprzonym radiu muszą nadawać akurat TAKIE piosenki?! – westchnąłem cierpiętniczo.
Byłem całkowicie pewien, że to jakaś tajna zmowa niebios przeciwko mnie… Wszystko, absolutnie wszystko nie pozwalało mi zapomnieć w ostatnich dniach o tym, co powiedział mi Zero. Najbardziej jednak dotykał mnie fakt, że miał rację; a ja już dawno temu zdałem sobie z tego sprawę.

„Szargaj bólem i zniszcz go!
Uciekaj!
Uwolnij mnie!
Wreszcie wolny!
Uciekaj!
Kto jest oszustem?
Uwolnij mnie! Ach… (…)
Bilet do piekła jest w moich rękach.
Bóg mnie zabije. (…)
Uciekaj… Uwolnij mnie! Nasze ideały…
Uciekaj… Kto jest oszustem?
Nie dbam o to czy mój idealny świat jest barwiony.”
(D’espairsRay- „Trickster”)

No dlaczego – ja się pytam dlaczego musiałem napisać takie dołujące teksty? I kto w ogóle zezwolił na puszczanie czegoś takiego w radiu? No przecież moje teksty są takie dołujące… Dlaczego nie mogłem zająć się pisaniem czegoś w rodzaju: „stokrotka rosła polna (…)”, a zamiast tego szukałem refleksji poruszających serce słuchaczy w bólu i odrazie?
Kurde, chyba jestem w tym mimo wszystko naprawdę dobry, gdyż w tym momencie moje własne pracy przemówiły do mnie, jednocześnie bezpardonowo depcząc po mnie. To wszystko, co już zdążyłem napisać tak świetnie oddawało sytuację, która miała miejsce dopiero teraz… Przeszło mi przez myśl, że teksty moich piosenek wiedzą więcej ode mnie – możliwe, że ja sam już wcześniej również doszedłem do wniosku, że z Michim jest coś nie tak, ale jednocześnie w jakiś chory sposób odpowiadało mi, że on również nie ma najrówniej pod sufitem. Niestety potrafiłem przelać to tylko podświadomie na papier, gdyż świadomość zabraniała mi w ogóle myśleć o nim, uparcie wmawiając mi, że jest jedynie irytującym bytem, który gdzieś tam pobrzdękuje na basie w najbardziej zacienionym kącie sceny.
A przecież tak nie było.
Shimizu odgrywał w moim życiu ważną rolę – nie mogłem się już dłużej bronić przed tą myślą.
Pozostaje tylko jedno pytanie; dlaczego ostatnimi czasy w radiu puszczają na okrągło piosenki mojego zespołu? Nie to, żebym nie cieszył się z rosnącej popularności czy coś… jednak jest to nieco podejrzane zjawisko. W tym musiała maczać palce Rada Złych (czyt. Karyu, Tsukasa oraz Zero)…
Jaki jest plan Rady Złych?
Zły.
A więc oczywiście zaistniały fakt musi przynajmniej w jakimś stopniu odnosić się do mojej szanownej osoby, a to mnie niepokoiło…
Kierowany instynktem sięgnąłem po kurzącego się na stoliku laptopa i włączyłem go. Włączyłem oficjalną stronę D’espairsRay, jednak nic nowego się na niej nie pojawiło. Może jestem po prostu przewrażliwiony?... Dla pewności postanowiłem sprawdzić jeszcze twittera Karyu, gdyż jeśli mogłem wyciągnąć jakąkolwiek wiadomość tajne łamane przez poufne to właśnie ta strona była idealnym źródłem informacji.
Matsumura zazwyczaj zaśmiecał swój profil pierdołami i wpisami, które często nie miały żadnego przekazu, dlatego zdziwiłem się, kiedy zobaczyłem KILKUDNIOWĄ przerwę między ostatnimi postami – pierwszy z nich sprzed półtora tygodnia dotyczył informacji o zawieszeniu działalności zespołu na czas nieokreślony…
…drugi, sprzed dwudziestu godzin komunikował o rozwiązaniu grupy z powodu problemów zdrowotnych wokalisty i niemożności dalszego wykonywania swojego zawodu.
Zszokowany zamrugałem kilkakrotnie.
A więc Shimizu ma długi język… no proszę, tego się po nim nie spodziewałem…


10 komentarzy:

  1. No cóż to było genialne. Nie mogę się doczekać... aż... nasz idealny wokalista przejrzy na oczy (i oczywiście będzie z Michim xD).
    Jestem dzisiaj naprawdę zmęczona. Oczy mi się zamykają. Nie zwracam uwagi na błędy typu "ruszofe zbotnie" xD, ale zauważyłam to i nie mogłam przestać o tym myśleć "Okłamałem cię, gdyż myślałem, że dzięki temu inaczej na mnie spojrzysz i może to pomorze ci się w końcu na mnie otworzyć…". Pomoże - pomogę... pomorze...zachodnie...szczecin ; D
    //Yuuko-san

    OdpowiedzUsuń
  2. W tym opowiadaniu chodzi o myśli i uczucia, a jeśli jest coś, czego w yaoi nienawidzę, to są to właśnie rozkminy umysłowe. Ale pomijając ten nieistotny fakt, sądzę, że to opowiadanie jest jednym z najlepszych, jakie kiedykolwiek napisałaś. Cóż, rozkminy też są genialne w twojej oprawie. Ale to prawda, co napisałaś - nie pamiętam za dobrze ostatnich części. No przecież nie można mieć wszystkiego.
    ~Weny~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I te ,,rozkminy umyslowe" sa dobre, fajne, inteligentne, zyciowe. Yaoi to nie tylko ustalenie parringu i napisanie dla samego pieprzenia. Kita-sama moim zdaniem pisze epicko. Nie pisze typowego flufffa z seksem a cos bardziej realnego...ciekawszego. Nie sam seks a cos wiecej.

      Usuń
    2. A, to nie jest hej. Kazdy lubi cos innego i to akceptuje. Wyrazilam swoje zdanie o yaoi i tym opowiadaniu. Jesli Kita-sama to przeczyta i poczuje motywacje do dalszego pisania to bede sie cieszyc.

      Usuń
  3. Smutna końcówka ;___;
    Sama nie wiem dlaczego, ale dla mnie smutna...
    I musiałam ją przeczytać kilka razy.
    Rozdział ciekawy oraz ja tam lubię przemyślenia w Twoich opowiadaniach :)
    Pisz dalej,
    pozdrawiam, Aya

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, może nie tyle co smutna, ale poruszająca...
      Może to o to mi chodzi ^^

      Usuń
  4. Kita-chan ! ;_;
    Przepraszam żem się tak długo nie odzywała w żadnych komach ani nic. ._.
    (wiem, że mogłabym w sumie tego, w sensie wstępu, nie pisać, ale czułabym się jeszcze fatalniej... Wesz tak trochę mi głupio czytać, czytać i nic nie pisać :<)
    Miałam drobne problemy z pozbieraniem myśli w cokolwiek w miarę składnego....
    Ale już jest w miarę git ; D
    Opko jest super.
    Po prostu super :3
    Wywołuje we mnie śmiech ( jak właśnie w ostatnim rozdziale) i czasami nagły atak niewytłumaczalnego płaczu ( jak teraz ...), mało , które opowiadanie tak na mnie działa.
    Ogólnie to na poczatku zdawało mi się, że to bedzie prosta historyjka.... Ale ty ją tu nieźle pokręciłaś *^*! I to mi sie podoba :D
    Chociaż wiele jest jeszcze nie wyjaśnionego odnoszę wrażenie, że koniec będzie sad :<
    Tak a propos nie wyjaśnionych... Zaczęłaś coś z wynikami badań Hizumiego, co je czytał Zero. Będzie o tym coś wiecej? Nie ukrywam, ze myślałam ze będzie to tu wyjaśnione i tak troszkę byłam w szoku ( pozytywnym co prawda, ale zawsze)
    I jescze pamiętam coś odnośnie.. fragmentu z love is dead ale to sadzę będzie ejscze później wiec na razie nic nie mówię.
    A i ejscze... Przerywasz zawsze w TAKIM momencie...
    Powiem wprost - nie cierpię tego... Ale z drugiej strony uwielbiam to, bo się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału *^*!
    Wgl... Nie chcę cie poprawiać, bo sama walę straszne błędy... Ale (...)Wiec pokarz mi, że choć raz potrafisz dojść do porozumienia sam ze sobą (..)
    pokaż pisze się przez ż ._.
    Wyłapałam gdzieś jeszcze jedną taką drobną... ale zgubiła mi się ;/

    Znowu ten kom nie ma ani ładu ani składu... Chyba pójdę na jakiś kurs pisania komentarzy albo coś ;/

    No nic.
    Czekam na kolejny rozdział... i tego i Monsters *^*!
    Weny, weny , duuuzo weny
    ~xMidziak

    PS Cieszysz się z wakacji, które są już lada moment :D?

    OdpowiedzUsuń
  5. Wbijam z komentarzem po opublikowaniu tego po jakimś miesiącu ._. Nie będę tłumaczyć, nawet nie mam co napisać...
    Rozdział jak zwykle dobry i jak zwykle znalazłam ulubione fragmenty. Chyba niedługo założę nowy folder z tekstami z twoich opowiadań. Będę sobie przypominać je jak będzie mi smutno xD
    Zero chyba zabrał się za podrywanie Hizu nie tak jak trzeba ._.

    OdpowiedzUsuń
  6. Aaach <3 Po lekkiej przerwie nadganiam zaległości w czytaniu .__."
    Gdyby nie gryzący mnie fakt, że Karyu, u diaska, nie ma twittera (mógł to Tsukasa napisać ;.; nie wiem, czemu mnie to tak razi nawet xD) to strasznie podoba mi się to, jak zgrabnie w zakończeniu rozdziału przeszłaś na kolejny wątek, jednocześnie jakby częściowo zamykając tę historię... Uhn... Tak jakby... Miał się teraz zacząć drugi tom, o! Well... Nie bić za brak konstruktywności w komentarzu i jego "długość" .__." Wypadłam z wprawy, słów mi zaczyna momentami brakować o.o"

    OdpowiedzUsuń
  7. Naprawde piękne opko *.* Czekam na dalszy ciąg (´∀`)

    Pozdrawiam i życzę weny, Giotto~

    OdpowiedzUsuń