Tytuł: „Zwykły”
ukryty w „Kohaku”, czyli: didaskalia w piosence.
Paring:
nieokreślony (ja tu widzę Karyu z kimś – czasami pisał fragmenty piosenek,
szczególnie po angielsku dop. bety)
Typ: oneshoot
Gatunek: no jak to
nie jest opera mydlana to już nie wiem jak to inaczej nazwać xD
Beta: Hoshii.
Tekst pisany na podstawie piosenki D'espairsRay - Kohaku.
Tekst pisany na podstawie piosenki D'espairsRay - Kohaku.
„Mogłeś się śmiać, ale twoja twarz skrywała żal...”
Ile razy go widziałem? Ile razy nie zareagowałem? Niezliczenie wiele…
Teraz czuję
przez to żal do siebie – taki sam, jaki Ty żywiłeś wcześniej. Czuję się głupio
i podle, dopiero teraz zdając sobie sprawę, jak wielki błąd popełniłem.
Usiadłem na parapecie,
gdzie zwykle siedziałeś. Lubiłeś wyglądać przez okno i pisać. Ile kartek z
twoimi tekstami i utworami nadal trzymałem w biurku? Ile z nich zaścielało stół
w jadalni, ławę w salonie, a ile blat w kuchni? Zapewne niezliczenie wiele… Był
to dowód, że od Twojego ostatniego trzaśnięcia drzwiami, nie zmieniłem tutaj
prawie nic. Nazwij mnie idiotą, bo nadal wierzyłem, że kiedyś wrócisz i znów
użyjesz tego żelu do włosów, który cały czas stał koło umywalki, że podniesiesz
ulotkę z podłogi, która wypadła ci z kieszeni, kiedy w pośpiechu zakładałeś
płaszcz, że włożysz do zmywarki kubek po kawie, na którym pozostał ślad po Twoim
bezbarwnej pomadce. Używałeś jej, bo nienawidziłeś, kiedy pękały Ci usta. Tymi
pięknymi ustami, pokrytymi błyszczykiem, który zawsze zlizywałeś:
Bez wiary w cokolwiek, szepnąłeś:
"Nie ma tu nikogo..."
Swoim cichym, słabym głosem.
Wtedy
jeszcze nie rozumiałem Twoich słów – dopiero teraz trafił do mnie ich sens i
głębia, którą w nich zawarłeś. „Nie ma tu
nikogo…” – nie ma nikogo, kto mógłby mi Cię zastąpić. To było Twoje
pośrednie wyznanie „kocham Cię”, a ja głupi, myślałem, że stwierdziłeś, iż nikt
nie włamał się do mieszkania; to było idiotyczne wytłumaczenie, ale nie umiałem
inaczej zinterpretować tego, co powiedziałeś – nawet się nad tym nie
zastanowiłem, nie dywagowałem na ten temat, bo… po prostu mi się nie chciało.
Jako muzyk i artysta często zamykałeś swoje prawdziwe myśli w symbolach,
alegoriach i metaforach – hiperbolami podkreślałeś to, co znaczyło wiele w
opinii ogółu, choć tak naprawdę chciałeś, abym zainteresował się tymi
„zwykłymi” rzeczami, nad którymi niewrażliwy człowiek nie rozmyślał. Ja również
byłem tym nieczułym, nierozmyślającym… to ja byłem tym zwykłym, podczas gdy Ty,
ukrywając się za murem szarych, codziennych spraw, lśniłeś niczym brylant,
przedstawiając je dyskretnie w intrygujący sposób – niestety, byłem na tyle
ślepy, by tego nie zauważyć. Aforyzmy wplatałeś praktycznie w każdą swoją
wypowiedź i pod pozorem mało interesującej rozmowy, ukazywałeś platońskie sentencje;
jednak nikt Cię nie docenił. Czuję się przez tak źle…
Byłeś
tak niezwykły…
Byłeś
poetą…
Chciałbym Cię zatrzymać.
Jeśli żal pokrywa Cię całkowicie, pokażę Ci, że mogę stopić go
namiętnością.
Chciałbym… Chciałbym Cię zatrzymać i
pokazać, że mogę stopić Twój żal namiętnością. Chciałbym…
Ponownie tracisz wszystkie cenne rzeczy, jedna po drugiej.
W tym bezsennym mieście, gwiazdy nie ozdabiają nieba.
Straciłeś
przeze mnie tyle łez, sprawiłem Ci tyle przykrości… aż gwiazdy na Twoim niebie
przestały lśnić. Wtedy myślałem, że tylko ja miałem prawo wymagać, a w razie
nie wykonania przez Ciebie moich rozkazów, posiadałem przywilej karania Cię
oziębłością i obojętnością – jaki byłem tępy… Moja głupota była aż bolesna…
Teraz
udowodniłeś mi, że prawdziwy ból potrafisz zadać tylko Ty. Ja byłem jedynie
niewygodną drzazgą pod Twoim paznokciem, która mimo iż uwierała i bywała
dokuczliwa, została przez Ciebie przygarnięta. Z całego świata i każdego
miejsca na nim, które mogłem wybrać, moim azylem stałeś się Ty. Niedoceniałem
tego, a w końcu nawet Twoja cierpliwość się skończyła i postanowiłeś mnie
brutalnie uświadomić o mojej jakże niskiej pozycji w tej hierarchii – oprócz
tego, że pokazałeś mi, kto tak naprawdę zasługiwał tu na miano „króla”, dałeś
mi do zrozumienia, że to Ty miałeś mnie w garści; nigdy odwrotnie. Wiedziałeś,
że Twoje odejście sprawi mi ogromny ból; to miała być moja pokuta. Choć…
zgadywałem, że to posunięcie także i Ciebie kosztowało niemało.
Uzależniłeś
mnie od siebie, ale nie wiem, czy nawet zdawałeś sobie z tego sprawę – ja
również o tym nie wiedziałem, dopóki nie trzasnąłeś ostatni raz drzwiami.
Jak dawno nasze głosy straciły swoje ciepło?
Ranimy tylko innych w tym świecie.
Jak dawno nasze głosy straciły swoje ciepło?
Ranimy tylko innych w tym świecie.
Chciałbym Cię przytulić.
Zapytałbym
raczej: jak dawno MÓJ głos stracił swoje ciepło? Tobie nie mogłem nic zarzucić
– mimo wszystkich moich wad, humorków, wahań nastrojów i władczego charakteru zawsze
byłeś dla mnie ciepły. Nigdy nie podniosłeś na mnie głosu, choć ja krzyczałem i
to nie raz, nie dwa.
Nasz związek
odbił się również na naszych znajomych, rodzinie, ludzi ze studia, z którymi
współpracowaliśmy. Wiele naszych wspólnych przyjaciół nie mogło się z nami
spotkać, gdyż ja znów miałem muchy w nosie, czy obraziłem się na Ciebie; a Ty
zawsze miałeś do mnie stalowe nerwy i potrafiłeś przeprosić, mimo że w niczym
nie zawiniłeś. Współczuję naszym znajomym – musieli znosić nasze problemy, o
których oczywiście musieli się dowiedzieć, bo nie umiałem utrzymać gęby na
kłódkę i musiałem im wywrzeszczeć to, co o Tobie w danej chwili myślałem -
wtedy właśnie to było dla mnie najważniejszą rzeczą na świecie. „Pieprzony
dupek i pępek świata z niego” – ile razy tak pomyślałeś, choć nie
wypowiedziałeś tego na głos? Zapewne niezliczoną ilość… Jakby tego było mało, nie
dość, że nasi przyjaciele musieli znosić nasze kłótnie, to także powroty do
siebie – kiedy się awanturowałem, krzyczałem, że Cię nienawidzę, natomiast
kiedy znów Cię obejmowałem, darłem się jak opętany, że Cię kocham – a oni
musieli tego słuchać i nigdy nie powiedzieli ani słowa; jak ty. Zastanawiam się
przez to, czy to świat jest taki dobry, czy ja taki okropny? A może to Ty tak
świetnie wpływasz na ludzi? Tylko w takim razie, dlaczego wpłynąłeś na mnie
dopiero po swoim odejściu?
Odrzuciłeś
rodzinę, bo nie chcieli Cię zaakceptować. Zostawiłeś ich dla mnie – teraz
pewnie żałujesz…
Wizażystki i
fryzjerzy pewnie mieli dość, kiedy znów wyrywałem im się z fotela, by do Ciebie
podbiec i uściskać, czy odwracałem obrażonygłowę, nie chcącna Ciebie patrzeć –
w każdym razie efekt był taki sam: metrowa kreska zrobiona eyelinerem, ciągnąca
się od spojówki do skroni i zamiast włosów, kark spryskany lakierem do włosów.
Oświetleniowcy i inne osoby techniczne też nie mieli lekko – pewnie niezbyt im
się podobały „fan service”, który nie raz mieli okazję oglądać; i to poza
koncertem.
„Chciałbym Cię przytulić.” – Co tu tłumaczyć? Po prostu chciałbym Cię znów objąć i
wtulić twarz w Twoje miękkie włosy.
Żal będzie rzeźbił się głęboko w ciele, aż blizny zaczną palić.
Nie potrzebujemy więcej słów, sprzecznych z naszym sercem.
Bez lęku...
Ponieważ twoje serce jest przy mnie, chciałbym cię zatrzymać.
Żal, który wciąż we mnie wzrasta, wżyna się w moje ciało coraz mocniej, aż
na mojej skórze powstały blizny, które nie chcą się zasklepić – to skutki mojej
pokuty. Chcę tak cierpieć do końca świata; czuć tysiąckrotnie dotkliwszy ból,
jaki mogłem Ci sprawić i sprawiłem. Chcę, żebyś był moim katem…
Co jak co, ale trzeba przyznać, że mimo moich błędów, pasowaliśmy do siebie.Kiedy
chciałem, potrafiłem Cię zrozumieć; szkoda, że byłem tak leniwy… Tworzyliśmy
jedną całość z jednym sercem, więc przestańmy się w końcu oszukiwać! Tak bardzo
chciałbym kiedyś otwarcie, bez lęku porozmawiać z Tobą o naszych uczuciach i
słowach, którymi je wyrażaliśmy. Ale to moje pragnienie – Ty zapewne nie chcesz
mnie już widzieć.
Będziemy teraz dla siebie zakazani. Kiedy widuję Cię czasem na korytarzu
studia (bo na próby rzadko przychodzisz, a jeśli już, rozmawiasz z kimś innym)
wyłapuję czasem Twój bolesny wzrok, który przewierca mnie na wylot. Ja również
źle się z tym czuję… Uwierz mi.
Wiem, że Twoje serce wciąż należy do mnie; tak samo jak moje do Ciebie. To
zapewne nigdy się nie zmieni, więc zawsze będziemy dla siebie nawzajem
cierniem, który będzie wbijać się nam w serce. Zawsze będziemy odczuwać ból
nieszczęśliwej miłości i mojej głupoty oraz samolubności.
Jeśli żal całkowicie cię pokryje, będę mógł stopić go dla ciebie namiętnością.
Kiedy masz dreszcze pod bezgwiezdnym niebem.
Chciałbym, tak jak ty, usłyszeć piosenkę o świecie..
Chciałbym pokazać ci światło tego świata...”
Jeśli żal całkowicie cię pokryje, będę mógł stopić go dla ciebie namiętnością.
Kiedy masz dreszcze pod bezgwiezdnym niebem.
Chciałbym, tak jak ty, usłyszeć piosenkę o świecie..
Chciałbym pokazać ci światło tego świata...”
Westchnąłem
ciężko. Cóż jeszcze mógłbym ci napisać? Wiem, że to banalne – bazgrać po twoim
tekście piosenki i porównywać go do naszego związku oraz uczuć, ale… Nie
oszukujmy się, sam jestem banalny, dlatego nie potrafiłem wymyśleć nic innego.
Nagle
skrzypnęły drzwi. Podskoczyłem jak oparzony i odwróciłem się.
- Co ty
robisz? – zapytałeś słabo, z daleka dostrzegając, że kreślę znaki nad twoją
twórczością.
- Nic –
podniosłem ręce w obronnym geście. Serce gwałtownie przyspieszyło, krew
napłynęła do twarzy i głowy, przez co moje policzki stały się czerwone, a w
skroniach zaczęło pulsować. Szybko podszedłeś do mnie i wyrwałeś mi kartkęz
ręki.
- Ten tekst
nie jest jeszcze skończony – oświadczyłeś, pobieżnie czytając moje bazgroły. –
Poza tym… Nawet nie chciałem pokazywać go reszcie zespołu. To nie ja zazwyczaj
piszę teksty i nie mam w tym wprawy; dlatego nie chcę tego publikować – mówiłeś,
marszcząc brwi i coraz bardziej zagłębiając się w moje „didaskalia”.
Kiedy
skończyłeś czytać, spojrzałeś na mnie z niedowierzaniem, a ja spuściłem głowę w
pokorze. Spodziewałem się wyśmiania z twojej strony, może nawet złości i ciosu
w twarz, łez nienawiści, śmiechu, który wywołałaby u ciebie myśl, typu:
„Myślisz, że jestem taki głupi, żeby się na to nabrać? Z kim się założyłeś, że
to zrobisz?”, ale nie tego, co stało się w rzeczywistości…
- Chodź –
złapałeś mnie za rękę i wyprowadziłeś z sali, w której oprócz nas kręciło się
również kilka osób. Zaprowadziłeś mnie do łazienki, bo tylko tam było pusto i
chicho. – Wiem, że to może kiepskie miejsce, ale nie mamy zbytnio wyboru…
chyba, że nie chcesz? – wolałeś się upewnić, choć nie wiedziałem w czym. Spojrzałem
na ciebie z niezrozumieniem i obawą, że tym owym niezrozumieniem znów mogę
wyrządzić ci krzywdę. Westchnąłeś, pokręciłeś głową i przewróciłeś oczyma, po
czym przysunąłeś się do mnie, a ja cofnąłem się.
- Ja… -
wyszeptałem. – No… Znaczy… Po prostu chciałem cię przeprosić, ale… bałem się
powiedzieć ci wszystko w twarz, dlatego wolałem zrobić to w ten sposób… wiem,
że to głupie – rozłożyłem ręce.
- Wcale nie
jest głupie – zaprzeczyłeś szybko i ponownie postąpiłeś kilka kroków w moją
stronę. Uderzyłem w ścianę plecami. – Każda forma przeprosin nie jest głupia.
Cieszę się, że w ogóle się ich doczekałem – uśmiechnąłeś się delikatnie, a ja
poczułem się zażenowany, tak, jakbym właśnie chciał pierwszy raz w życiu umówić
się z tobą. – A to było… romantyczne – poszerzyłeś uśmiech i stanąłeś tak
blisko mnie, że nasze torsy stykały się. Następnie sięgnąłeś moich ust i
musnąłeś je delikatnie. Byłem zszokowany, dlatego nawet nie zamknąłem oczu. Po
tym odsunąłeś się ode mnie i spojrzałeś w oczy.
- Ty… Już…
zły… nie…? – dukałem, zachłystując się powietrzem.
- Nie, nie
jestem zły – uszczypnąłeś mnie w policzek. – Przecież wiesz, że nie umiem się
na ciebie gniewać – jeszcze raz mnie pocałowałeś, po czym oblizałeś usta,
zlizując jednocześnie błyszczyk. – Pojąłeś swoje błędy, przeprosiłeś mnie i
wyznałeś, że chciałbyś, abyśmy znów byli razem; czegóż więcej mógłbym chcieć? –
wzruszyłeś ramionami, po czym znów zasmakowałeś moich warg, tym razem
przylegając do nich własnymi na dłużej. Znacznie dłużej…
Na początku tak popatrzyłam i podobne do mojego było trochę xD
OdpowiedzUsuńCałkiem fajne, choć dzisiaj nie mam dzisiaj nastroju na tego typu opowiadania...(ktoś mi popsuł humor -_-). Ja tam widzę Karyu x Hizumi :D
pierwszy raz jestem pierwsza! :D słyszę fanfary
UsuńOhohohohohohoho......:3
OdpowiedzUsuńJakie to było słodkie....
Mi się wydaje że to był Hizumi x Zero, co nie?
Lubię smutny tekst ze szczęśliwym zakończeniem.
OdpowiedzUsuńTen bardzo mi się podobał. Fajnie zostały plecione słowa piosenki.Nad pairingiem nie będę się zastanawiać. Podoba mi się bez tego^^
Pozdrawiam
Rena X
A ja teżtu widzęZero x Hizumi *O* Z tym, ż narracja z pkt. widzenia Zero :3 Uroooocze, słdkie, a z pusczonym w tle "Kohaku" - bajkowe :)
OdpowiedzUsuń