Monsters cz.7




MONSTERS CZ.7

Obudziłem się już o piątej nad ranem. Kiedy tylko otworzyłem oczy, poczułem jak wszystkie emocje z dnia wczorajszego, ponownie wypełniły moje zmaltretowane ciało. Znów mnie nosiło; znów zacząłem knuć, wymyślać, domniemywać i planować. W końcu chwyciłem kartkę i długopis i zacząłem pisać:
1.    Urodziłem się w Japonii i tam też wychowałem.
2.    Zero to mój przyjaciel, który się we mnie zakochał.
3.    Byłem w związku z Shimizu, co nie spodobało się mojej matce, która zakazała nam się spotykać.
4.    Przeżyłem wypadek samochodowy, po czym dostałem amnezji krótkotrwałej. Wykorzystała to moja matka, która „wywiozła” mnie z Japonii, kiedy byłem nieprzytomny (prawdopodobnie) i odseparowała mnie do Michiego. Skutkiem tego, dostałem „zespołu obcego języka”, przez co nie rozumiałem japońskiego. Michi twierdził, że od czasu do czasu miałem „przebłyski z poprzedniego życia”, dlatego niekiedy coś tam rozumiałem.
5.    Dwa lata gimnazjum pamiętałem jak przez mgłę, ostatniego roku, tak samo jak pierwszego semestru w liceum, nie pamiętałem praktycznie w ogóle. „Ocknąłem się” dopiero w drugim semestrze, jednak wtedy chodziłem już do szkoły w Ameryce, gdzie poznałem Asha. To właśnie jego moja matka wcisnęła na miejsce Shimizu, gdyż podświadomie zdawałem sobie sprawę, że miałem bliskiego przyjaciela.
6.    Pojechałem do Japonii, gdzie cudem ponownie spotkałem się z Zero. Ktoś o tym doniósł mojej matce, która postanowiła ponownie pokrzyżować plany basiście i wykorzystała „niefortunny wypadek” Asha, ściągając mnie z powrotem do Ameryki.
Dobra… Tak z grubsza wyglądała moja wiedza na temat własnego życia. Ta historia wydawała się być gorzej niż zakręcona, jednak kiedy się nad tym zastanawiałem, dochodziłem do wniosku, że nie jest to takie głupie. W dodatku basista przedstawił mi dowody: zdjęcie, które mi podarował, w liście wyjaśniającym wspomniał o tych „przebłyskach”, które w istocie miewałem… nawet jego zachowanie świadczyło o tym, że coś w tym musiało być prawdą; to wyjaśniało, dlaczego Shimizu był tak nieprzyjemny dla wszystkich, a mnie traktował jak królewnę – bo mnie kochał! To także tłumaczyło zachowanie Karyu i Tsukasy, choćby w tym pamiętnym barze. I te słowa rudzielca, które krążyły w mojej głowie: „Niby masz dziewczynę, a po trzech drinkach i butelce piwa, liżesz się z basistą z mojego zespołu, jakbyście byli parą od zawsze…” – no… w sumie można powiedzieć, że jesteśmy parą od zawsze, choć… jednocześnie nią nie jesteśmy…
Właśnie, kolejną sprawą była moja orientacja – jak dotąd uważałem się za hetero, a potem zacząłem lecieć na Michiego, choć chyba sam przed sobą bałem się do tego przyznać. Bo przecież… jego czułe gesty były przyjemne, ale świadomość, że to jest „złe” sprawiała, że czułem się zagubiony. Zrobić coś, co jest jednocześnie zakazane i sprawia mi rozkosz, po czym zostać odrzuconym ze strony społeczeństwa, czy powstrzymywać się, udawać „normalnego”, ale cierpieć niedosyt? Ciężki orzech do zgryzienia…
Przekręciłem się na bok i przymknąłem oczy, przy czym zapragnąłem poczuć jak Zero obejmuje mnie od tyłu; aż zadrżałem, ten chłopak tak na mnie działał… Może ja rzeczywiście byłem gejem albo biseksualistą? Trudno przyswoić to takna szybko, ale… przecież niczego jeszcze nie mogłem wykluczyć.
Wierciłem się w łóżku do godziny ósmej. Potem w końcu wstałem, wziąłem prysznic i ubrałem się. Następnie wrzuciłem kilka niezbędnych rzeczy do torby i zszedłem na dół. W kuchni radośnie powitała mnie matka, choć ja odpowiedziałem jej z mniejszym entuzjazmem. Zaproponowała mi śniadanie, jednak przez sprawę z basistą „Monsters” nabrałem do niej dystansu i stałem się tak nieufny, że odmówiłem. Bałem się, że poda mi trutkę na szczury? Możliwe…
Wyszedłem z domu i ruszyłem w stronę przystanku autobusowego. Po drodze mijałem księgarnię. Spojrzałem na jej witrynę i zatrzymałem się w pół kroku, po czym wszedłem do środka. Pokręciłem się chwilę między regałami, aż w końcu znalazłem to, czego szukałem – opasłe tomiszcze do nauki języka japońskiego. Katakana, hiragana, kanji, zapis fonetyczny i ciekawostki dotyczące kultury (choć bardziej nazwałbym to wskazówkami, jak przeżyć w Japonii) – amen. Wszystko, czego potrzebowałem. Z książką gigantem udałem się do kasy, gdzie zapłaciłem za nią, a następnie wrzuciłem do torby.
Dotarłem w końcu do przystanku, gdzie czekało już kilkoro ludzi. Usiadłem na ławce i wyciągnąłem niedawny zakup, po czym zacząłem go studiować. Ze śmiechem zacząłem wertować kolejne strony, stwierdzając, że… cholera, ja to znam! Szybko wygrzebałem z kieszeni ołówek i zasłaniają dłonią kolejne obrazki, które pokazywały kolejność kresek, sam pisałem je na marginesie. Nie musiałem już nawet patrzeć na gotowy znak – po prostu wiedziałem, jak się go pisze! Trochę gorzej było z kanji, gdyż było od zatrzęsienia i jeszcze trochę, ale co nieco umiałem… To było takie szokujące – nagle dowiedzieć się, że zna się jakiś obcy język, który w rzeczywistości był twoim ojczystym. Czułem, że jeszcze trochę, a dostanę pomieszania zmysłów, gdyż już zacząłem od nich odchodzić!
Podniosłem się dopiero, kiedy przyjechał autobus. Kilka babć patrzyło na mnie, jak na kosmitę, gdy zajrzały mi przez ramię i widziały „krzaczki”, które próbowałem rozszyfrować.Mimo ich min, nie przejąłem się. I nagle trafiło do mnie coś jeszcze – ja naprawdę chciałem wierzyć Shimizu! A im bardziej wmawiałem sobie, że jego wersja jest prawdziwa, tym więcej dostawałem tych „przebłysków”; czy to oznaczało, że efekt placebo, który zastosowała wobec mnie własna matka zaczął słabnąć? Że ten mur kłamstw, którym mnie otoczyła, zaczął upadać? A może po prostu wariowałem…?
Wsiadłem do autobusu i zapłaciłem za bilet. Zająłem miejsce, po czym znów wróciłem do japońskiego. Okazało się, że wiele gestów, które autor uznał za „bardzo japońskie” lub „przypisane Japończykom” wykonywałem odruchowo. Coś musiało być narzeczy… tylko pytanie pozostawało, co? Kłamstwa mojej matki, czy moja choroba psychiczna?
Teoria, że moja matka jest „przemytnikiem” coraz bardziej się potwierdzała… choć nadal nie mogłem w nią uwierzyć.
Wyjąłem zdjęcie od Michiego i jeszcze raz mu się przyjrzałem. Było wręcz rozczulające… Nie powstrzymałem mimowolnego uśmiechu, który wcisnął mi się na usta. Czyli Zero był tym „dobrym”… Będę musiał go przeprosić, że tak na niego naskoczyłem w jego własnym mieszkaniu. I właśnie w tym momencie uświadomiłem sobie, jak paskudnie musiałsię czuć, kiedy wspominałemo mojej dziewczynie, czy wykrzyczałem mu prosto w twarz, że Ash jest moim najlepszym przyjacielem wobec, którego mam dług wdzięczności. Zrobiło mi się głupio… Musiał naprawdę cierpieć, a mimo to nie zrezygnował i nadal mnie kochał – a bynajmniej tak napisał. Zacząłem zastanawiać się, jakie to musi być uczucie: być w związku z chłopakiem.Być w związku z Zero… Popadłem w zadumę, kiedy nagle poczułem wibrację, oznaczającą nowy sms. Wyjąłem telefon z kieszeni i odczytałem wiadomość.
„U Ciebie jest teraz godzina dziewiąta. Wstałeś już, kochanie, czy zamierzasz przespać cały dzień?”
Od: Zero.
Moje serce zabiło mocniej, a uśmiech pogłębił się. Nagle poczułem się pewniej. Kiedy powiedziałby mi to prosto w twarz, zapewne speszyłbym się, ale świadomość, że znajduje się na drugim końcu świata, a ja mogę napisać mu co mi się tylkopodoba, była bardzo wygodna i motywująca. Między innymi dlatego ludzie urządzają sobie jakieś bitwy sms’owe, czy heating w Internecie – bo można napisać wszystko, nie ponosząc za to żadnych konsekwencji.
„Wstałem i właśnie jadę do centrum miasta. Przeczytałem Twój list i muszę przyznać, że był… poruszający. I mimo, że historia, jaką tam opisałeś jest wręcz nierealna… to ma jakieś solidne podstawy – zdaję sobie z tego sprawę.” – odpisałem szybko i nerwowo czekałem na odpowiedź.
„Cieszę się, że w ogóle to przeczytałeś, a nie od razu wyrzuciłeś do śmieci, kotku. Więc… wierzysz mi?” – mimo, iż był to tylko tekst, a ja nie mogłem zobaczyć jego twarzy ani usłyszeć głosu, to doskonale zdawałem sobie sprawę, że miał nadzieję na twierdzącą odpowiedź.
„Nie mogę powiedzieć „tak”, ale nie mogę powiedzieć również „nie”. To zdjęcie, wszystko, co napisałeś…  jest naprawdę przekonujące. Zresztą… Właśnie przeglądam książkę do japońskiego, licząc na jakieś „przebłyski”, o których wspomniałeś. Muszę Ci powiedzieć, że… bardzo dużo rzeczy rozumiem, co jest dla mnie zaskakujące; to dowód, że jednak tego nie zmyśliłeś… a bynajmniej nie do końca. A może to Ty wywołałeś u mnie efekt placebo?” – wiem, że to może było trochę chamskie zagranie, ale chciałem wiedzieć, jak zareaguje. A może rzeczywiście mnie wkręcał? Boże, już sam nie wiedziałem, komu mogłem ufać…
„Nic podobnego, nigdy bym Cię nie okłamał! Jak mógłbym zrobić coś takiego mojemu sensowi życia?! Skarbie, kocham Cię!”– ta wiadomość była bardzo bezpośrednia… może trochę za bardzo, bo przez chwilę zastanawiałem się, co odpisać. To nadal było dla mnie dziwne –chłopak wyznawał mi miłość.
„Chciałbym Ci wierzyć, ale wybacz… to zagmatwana i trudna sprawa. Daj mi jeszcze trochę czasu na przyswojenie tego i wyciągnięcie własnych wniosków, dobrze?” – uczyłem się, że homoseksualizm został zapoczątkowany już w starożytności wraz z wymyśleniem teatru, Tsu i Karyu nie przeszkadzali mi wcale, czasem wydawali mi się być wręcz bajkowi, pomimo ich pewnych odchyłów od normy… więc, cholera, dlaczego to, że Michi mnie kochał, wydawało mi się takie dziwne?
„Oczywiście. Dla Ciebie wszystko, słońce.” – byłem pewien, że mimo wszystko, był zadowolony z tego, że nie skreśliłem go na samym starcie. Zapewne teraz uśmiechał się delikatnie do ekranu telefonu. Kiedy przypomniał mi się jego ciepły uśmiech, poczułem jeszcze większą tęsknotę za nim.
„Dziękuję, że jesteś taki wyrozumiały… kochanie.– ostatnie słowo napisałem dość niepewnie, tak samo jak całe zdanie. – Wiesz… chyba za Tobą trochę tęsknię… a Ty za mną tęsknisz, czy miałeś mnie już dość?”
„Trochę?” Ja tęsknię za Tobą całym sercem, skarbie!”– kiedy to przeczytałem, zrobiło mi się ciepło na sercu. Uśmiechnąłem się pod nosem i już nie odpisałem. Nie musiałem. Schowałem telefon do kieszeni i wstałem, gdyż zaraz miałem wysiadać.
Skierowałem się do szpitala, który mieścił się niedaleko. Wszedłem do białego giganta, a potem, kierując się oznaczeniami na ścianach i strzałkami, dotarłem do przychodni, skąd później zostałem odesłany do poczekalni. Dziesięć minut później zostałem wezwany do gabinetu lekarza. Doktor zlecił rutynowe badania, o które prosiłem i kazał mi przejść do kolejnego pokoju, gdzie czekała już pielęgniarka ze strzykawką do pobierania krwi.

***

Kiedy ponownie przekroczyłem próg szpitala, rozdzwonił się mój telefon.Wyjąłem urządzenie i nie patrząc, kto dzwoni, odebrałem połączenie.
- Cześć, Hizu! Słyszałem, że już zakończyłeś swoją wycieczkę krajoznawczą – zaśmiał się Rob po drugiej stronie linii. – Cóż to się stało, że tak szybko wróciłeś? Nie podobało ci się w Japonii?
- Ech… - westchnąłem. – Głupia sprawa, nie chce mi się tego wszystkiego znów opowiadać… zresztą, sam ledwo się w tym wszystkim łapię – pokręciłem głową. – Ale podobało mi się. Żałuję, że zostałem tak PERFIDNIE oszukany, przez co musiałem wrócić – wyznałem szczerze.
- To może coś na poprawę humoru? – zaproponował.
- Nie, dzięki. Nie mam ochoty pić – pokręciłem głową, mimo że nie mógł tego zobaczyć.
- Nie o to mi chodziło, pijusie jeden – zachichotał.
- Więc o co? – zdziwiłem się.
- Idziemy na basen; cały zespół. Piszesz się? – przez chwilę zastanowiłem się. W sumie, nie miałem najmniejszej ochoty na pływanie, ale nagle mnie olśniło. Wpadłem na kolejny pomysł, w jaki mogłem się sprawdzić i potwierdzić (lub obalić) historię Shimizu!
- Jasne. Jestem pod szpitalem, ale właśnie wracam do domu. Przyjedź po mnie za pół godziny – powiedziałem, po czym rozłączyłem się.

***

Męska szatnia. Tak, właśnie o to mi chodziło. Po prawej i lewej stronie pod ścianami mieściły się kabiny, w których można było się przebrać w strój kąpielowy, trochę dalej były szafki, gdzie zostawiało się ubrania, a w kolejnym pomieszczeniu na prawo były natryski. Oczywiście, jak się domyślacie, do kabin była kolejka, więc co odważniejsi, bezwstydnie przebierali się na środku szatni. Nie było takich osób zbyt wielu, ale kiedy tylko taki śmiałek pojawił się na horyzoncie, dyskretnie mu się przyglądałem… szczególnie zwracając uwagę na wiadomo jakie miejsce. Po trzecich takich „oględzinach” stwierdziłem, że mnie to w żaden sposób nie pociąga, czy fascynuje; cholera, jestem tak samo zbudowany, więc to dla mnie nic nowego! Po chwili namysłu stwierdziłem, że może to był skok na zbyt głęboką wodę – Michi pisał, że kochaliśmy się, ale przecież do tego też stopniowo dochodziliśmy; najpierw on mnie oswajał – całował w policzek na przywitanie, sadzał na kolanach etc. Więc może ja też powinienem zacząć od czegoś light, a nie od razu rzucać się na hard? Uznałem to za niegłupie, dlatego dałem sobie spokój z „nudystami” i zacząłem przyglądać się facetom, którzy byli już przebrani w kąpielówki, co łączyło się z tym, że paradowali do połowy roznegliżowani. Było w czymwybierać; byli i niscy i wysocy, grubi i chudzi, dobrze zbudowani i wątli, młodzi i starzy… Uparłem się na typ podobny do basisty: średniego wzrostu, szczupły, ale nie chudy jak patyk, około dwudziestki – znalazłem kilku takich i przez dłuższy moment zawsze zatrzymywałem na nich wzrok, ale… to nie było to. Oni byli tacy… normalni, niepociągający. Zdziwiło mnie, gdyż myślałem, że jakoś zareaguję na takie widoki, a tu nic; zero reakcji… A właśnie, a propos Zero – zacząłem zastanawiać się, dlaczego tak reagowałem na Shimizu, skoro inni chłopcy mnie nie pociągali? Zamyśliłem się i wyobraziłem sobie szatyna w samych bokserkach albo i bez nich… ach! Aż przeszły mnie dreszcze podniecenia!
- No idź – popchnął mnie Marc w stronę przebieralni. – Ten jak zwykle… - prychnął rozbawiony widząc, że znów odpływam. – Hizumi, ty masz swój własny świat, prawda? – zaśmiał się.
- No – odpowiedziałem mało inteligentnie i nadal nie mogąc się pozbyć z głowy widoku rozebranego Michiego, wszedłem do kabiny.

***

Minęło kilka dni. Wyniki wykazały, że cierpię na lekką anemię, ale poza tym wszystko było w porządku. Niestety, nawet kiedy odbierałem wyniki, nie było okazji, aby zajrzeć do historii, a nie mogłem znaleźć żadnego porządnego powodu, dla którego pielęgniarka musiałaby mi ją udostępnić. Tak więc niezadowolony i naburmuszony, z mętlikiem i wizją rozebranego Zero w głowie, leżałem na łóżku i grałem w jakąś głupią grę na telefonie, nie miałem nic innego do roboty. Usłyszałem z dołu dźwięk dzwonka do drzwi, jednak na szczęście nie musiałem się podnosić, gdyż moja matka otworzyła drzwi. Zamieniła kilka słów z gościem, który następnie wparował na schody i waląc nogami jak cała armia wojska, wparował do mojego pokoju.
- Słuuchaj! – specjalnie przeciągnął lider zespołu, który wręcz skakał w miejscu.
- Co się stało? – odłożyłem telefon i spojrzałem na niego ciekawsko.
- Dostaliśmy się!
- Gdzie? – zmarszczyłem brwi w niezrozumieniu.
- Do drugiego etapu konkursu! Wysłałem nasze demo i dziś dostałem odpowiedź zwrotną z pięcioma biletami do Nowego Jorku! Człowieku, rozumiesz to?! Do Nowego Jorku! Nagrodą za pierwsze trzy miejsca jest podpisanie kontraktu z Sony Music! – wytrzeszczyłem oczy na Marca, który rzucił się na łóżko, zajmując miejsce obok mnie. – Ale to nie koniec! Słuchaj dalej! To nie jakiś tam sobie przegląd muzyczny! Tam będą zespoły nie tylko z Ameryki, ale również Europy i każdego zadupia na tym świecie! – wymachiwał rękami, tak, że mało nie dostałem w twarz.
- Matko… To jakamusi być tam konkurencja! Ile tak ogólnie dostało się zespołów?
- Od chuja i jeszcze trochę! Będą jeszcze trzy etapy, w których kolejne zespoły będą odpadać! Ale to  jeszcze nie koniec! Nawet jeśli byśmy nie wygrali, ale dostalibyśmy się do ostatniego etapu, wygralibyśmy kasę!
- Ile? – moje oczy zrobiły się okrągłe.
- Dwa tysiące dolców w gotówce do rączki! – skakał, ciesząc się jak małe dziecko. – Ale dzięki temu może zdołalibyśmy się choć trochę wybić! Koniec z graniem do kotleta! Jak dostaniemy się do ostatniego etapu, ktoś nas już znajdzie; podpiszemy kontrakt, a potem już z górki! Longway and rock’n’roll, baby!
- Amen! – krzyknąłem równie podekscytowany, co perkusista. – Kiedy jedziemy?
- Za dwa dni!
- A co z Ashem i jego ręką? – przypomniało mi się po chwili.
- Kciukiem nie gra – wywrócił oczyma chłopak. – Jakoś dasobie radę; ajak nie, to znajdziemy innego gitarzystę! Nie możemy stracić takiej okazji przez to, że ta siermięga nie umie grać w siatkówkę!
- Czyli rozumiem, że te dwa dni będą jedną wielką próbą? – wolałem się upewnić, choć z góry wiedziałem, jaka będzie odpowiedź.
- Oczywiście! – wstał i wskazał mi drzwi. - Do mojego mieszkania, marsz! Pospiesz się, ślamazaro jedna! Musimy jeszcze dużo rzeczy poprawić! – coś czułem, że te dwa dni będę pamiętał do końca życia….

***

Po dwunastogodzinnej próbie, podczas której Marc próbował zabić mnie przynajmniej trzy razy, mało nie wyrzucił wokalisty za okno i walił głową gitarzysty rytmicznego w ścianę, ruszyłem żółwim tempem w drogę do domu. Miałem opuchnięte i porozcinane opuszki palców, bolałamniegłowa ibyłem głodny. Istny Armagedon, rzekłbym, kiedy nagle przekonałem się, że może stać się coś jeszcze gorszego niż koniec świata. Mianowicie: Ashley, moja dziewczyna. Burza gradowa, która nad nią wisiała była widoczna już z daleka. Blondynka tupiąc przesadnie głośno w swoich różowych szpilkach podeszła do mnie z głową zadartą do góry i wymierzyła mi siarczystego policzka. Cios był tak silny, że mało nie upadłem.
- Za co?! – spojrzałem na nią zszokowany. Czyżby nadal gniewała się za to, że nie przeprosiłem jej za tamtą rozmowę przez telefon, kiedy krzyknąłem jej do ucha? Księżniczka miała taki delikatny słuch…
- Nie udawaj, że nie wiesz! – rzuciła we mnie czymś, co ledwo udało mi się złapać. Syknąłem, kiedy to owe coś dotknęło porozcinanej skóry. Spojrzałem na to, co złapałem; mój telefon. A myślałem, że przez cały czas miałem go przy sobie… - Nie odbierałeś, a chciałam się z tobą spotkać!
- Miałem próbę… - wytłumaczyłem się cicho.
- Zamknij się! Jeszcze nie skończyłam! – warknęła piskliwym głosikiem. – Poszłam do ciebie, a teściowa powiedziała mi, że nie ma cię w domu! Postanowiłam zostawić ci wiadomość na kartce w pokoju, że u ciebie byłam, kiedy spostrzegłam to! – wskazała na moją komórkę. – Leżała na łóżku – no tak; Marc wparował do mojego pokoju, a ja odłożyłem telefon i zapomniałem go, gdyż lider niemiłosiernie mnie poganiał – i ja… - pociągnęła nosem, będąc bliską płaczu. - … ja tylko chciałam zobaczyć, jak masz mnie zapisaną w kontaktach! – rozryczała się. – Weszłam w skrzynkę odbiorczą i… i zobaczyłam te smsy! – terazwpadła już w istną histerię. – Ty mnie zdradzasz! Co to za jedna?!
- „Jedna”? – powtórzyłem z niedowierzaniem, nie rozumiejąc, o co jej chodzi.
- No ta… Zero! Kto to jest?! – ryknęła wściekle. (przypominam, że w języku angielskim nie ma rodzaju męskiego i żeńskiego, więc po czasownikach jak i zwrotach nie można się domyślić, czy chodzi o chłopaka, czy dziewczynę – dodam jeszcze, że Zero i Hizu prowadzili konwersacjew komunikacie „ja” i „ty”, czylinp. ja poszedłem, ty poszłaś, jednak w angielskim nie da się rozróżnić, czy mówi to chłopak, czy dziewczyna, bo brzmi to tak samo: I went, you went etc., dlatego Ashley uznała, że musi to być dziewczyna, bo przecież Hizumi jest „normalny” od aut.) – Poznałeś jakąś Japonkę i mnie zdradzasz! – cały jej misterny makijaż rozmazał się, przez co na policzkach dziewczyny powstały czarne zacieki.
- Aaa… O to ci chodzi – zaśmiałem się, a ona spojrzała na mnie jak na idiotę. – W pierwszej chwili nie zrozumiałem, bo to wcale nie jest ona – pokręciłem głową, śmiejąc się cicho.
- Jak to… nie „ona”? – blondynka wytrzeszczyła oczy. – W takim razie, kto to jest?
- No chyba nie „ono”, nie? – parsknąłem.
- To znaczy, że… - Ashley zacięła się. – Że… że to… to jest ON?! – wrzasnęła.
- Tak – kiwnąłem głową, po czym oberwałem w twarz jeszcze raz.
- Pedał! – pisnęła i czym prędzej oddaliła się ode mnie. – Zdradzał mnie Z FACETEM! – wyrzuciła ręce w powietrze, odchodząc w swoją stronę i wrzeszcząc sama do siebie, żeby wyładować swoją złość. – MNIE! Najładniejszą dziewczynę w okolicy!
Obejrzałem się za nią i pokręciłem głową z nikłym uśmieszkiem. Delikatnie dotknąłem bolącego policzka.
- Oj, Shimizu, Shimizu… Coś ty ze mną znowu zrobił? – zapytałem sam siebie i ruszyłem w dalszą drogę do domu.

18 komentarzy:

  1. Monsters! Na reszcie! Dzisiaj odświeżałam bloga z pięćdziesiąt razy, aż w końcu trafiłam na to cudeńko *q*
    Nie no, Hizu mnie rozwalił. "Więc może ja też powinienem zacząć od czegoś light, a nie od razu rzucać się na hard?" To było boskie! Co do tego wyjazdu do NY... Spotka tam Monsters, prawda? I będzie zmuszony wybierać... Między ukochanym, a przyjaciółmi... Nie no, wiadomo, kogo wybierze xD
    Alyss

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chcę tylko szybko poradzić każdemu, kto ma trudności w jego związku z kontaktem z Dr.Agbazara, ponieważ jest on jedyną osobą zdolną do przywrócenia zerwanych związków lub zerwanych małżeństw w terminie 48 godzin. ze swoimi duchowymi mocami. Możesz skontaktować się z Dr.Agbazara, pisząc go przez e-mail na adres ( agbazara@gmail.com ) LUB zadzwoń / WhatsApp mu na ( +2348104102662 ), w każdej sytuacji życia znajdziesz siebie.

      Usuń
  2. Ale się dzieje *O* <3
    Nie no ja czułam ze Hizu będzie bardziej wierzył Shimizu ale ta scenka an basenie mnie po prostu rozje... rozwaliła na części pierwsze :D I wgl ta rozmowa w autobusie <3 Jakie to było słodkie <3
    I na koncu ta ashley ... Co taka zdziwiona ... *wywraca oczami* trza się było lepiej zajmować swoim chłopakiem a nie ;x Co z tego że "jest najładniejszą dziewczyną w okolicy"... jak ja nie cierpię takich pustaków -.-" Grrrr jak on mógł z nią chodzić wgl xd ?!
    Ja chcęę daleeej :D
    Pojadą na te występy ... bd tam ludzie z calego świata .. Czuję, że spotka się z Zero <3 Ale co dalej ?
    Pisz pisz pisz, Midziak czeka :D
    Buziaki ślę i weny zycze... Dużej weny! Nie ustającej takiej wiesz <3

    Kurde ale serduszek nawstawaiałam O__o

    OdpowiedzUsuń
  3. [SPAM] NOWY POLSKI ROLE PLAY KPOP YAOI
    http://www.roleplayrepublic.com/roleplay/view_desc/2266/kpop-yaoi-polish-rp-polski-role-playing-roleplay-kpop-yaoi-roleplaying-polish-polska-polski

    (PO POLSKU)
    ZAPRASZAM!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nominowałam Cię do Versatile Blogger - http://aijou-yaoi.blogspot.com/2013/03/zasady-podziekowac-nominujacemu.html .

    OdpowiedzUsuń
  5. Nominowałam Cię do The Versatile Blogger ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Ekhem, nie wiem dlaczego nie pokazało mi w powiadomieniach, że dodałaś nowy rozdział *tupa ofochana na bloggera*
    Ten rozdział... Końcówka mnie rozbroiła xD te sms'y od Zero trochę przesłodzone moim zdaniem - za szybka zmiana charakteru > <" ale całość czyta się prześwietnie! :D czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością <3 (a miałam się uczyć z infy...)

    OdpowiedzUsuń
  7. A, no i Hizu zaczyna sobie powoli cos przypominać...
    A to, co myślał w szatni... się nie dziwię, że Zero bardziej mu się podobał. W końcu on był w Ameryce, a Zero, cóż, jest dżapońcem, więc wiadomo, że jest ładniejszy xD
    Ja nie mogłam z reakcji dziewczyny Hizu ;D "to jest ON?!" xD A żebyś wiedziała, głupia babo, że on. Duuużo lepszy od ciebie.
    A końcówka powinna brzmieć tak: "Oj, Shimizu, Shimizu… Coś ty ze mną znowu zrobił? A co dopiero zrobisz? Tylko proszę, nie tak brutalnie.." XDD
    Aj, Hizu... ciekawe czy spotkasz Monsters na tym koncercie, bo mi się wydaje, że tak własnie będzie.. A jak nie, to wracaj do Dżaponii, bo tam jest twój Simizu ;3 I nie przejmuj się matką, jeszcze chwila, to na serio poda ci trutkę na szczury, ba, nawet cię z tym szczurem niedługo pomyli xD

    OdpowiedzUsuń
  8. o jejku jejku ja chcem już dalej :3

    OdpowiedzUsuń
  9. normalnie i to jest idealna pobudka ;3 wstaje sobie człowieczek o tej 5:30, wchodzi bo coś go natchnęło na twego zacnego bloga, pacza a tu co? MONSTER~! no to czytamy~! ;3 i co myślę? pikne (^^)d ale zgadzam się z synową >.> troszkę przesłodziłaś te smsy ;3 wiem, to przez to zadawanie się ze mną na asku XD wypacz, że ilość słodyczy uwięzionej we mnie spada też na ciebie Q~Q choć coś w tym jest >_> ja ostatnio takie jakieś sado-maso mam w głowie O.O ok... nie ważne. nie waż...
    ha~ świetnie wykorzystanie gramatyki (czy czegoś tam) w Angielski... normalnie to mnie to wkurza, tak? No ale tutaj świetnie zastosowane... a w ogóle to cytat walne... uwaga~!
    " - Jak to… nie „ona”?
    - No chyba nie „ono”, nie?
    - To znaczy, że… że… że to… to jest ON?!"

    normalnie padłam na tym XDDDDD aż mi w szkole humor poprawiało... na w-f >.> bo mnie pani dręczyła dzisiaj Q~Q

    "- Tak
    - Pedał! - (...) - Zdradzał mnie Z FACETEM! -(...) – MNIE! Najładniejszą dziewczynę w okolicy!"

    No i kolejne zdanie po którym dostałam napadu śmiechu~! aż mi się chciało wstać i do szkoły pójść... no co tam,że przez to, że to czytałam o mało co na autobus się nie spóźniłam XDDDDD

    A więc, czekam na resztę... resztę reszty też XDDDDDDDD

    //czytałam to gdzies pomiędzy 5:30 a 6:00 ale dopiero mogłam skomentować C;

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak ja czekałam na ten rozdział, normalnie wychodziła z siebie.

    Czyli jednak, Hizumi czy=uje coś do Zero? Było to jakby pewne, już w chwil tego pocałunku, tak przyjaźniej się domyślam. I miałam po racje racje - myślałam, że zostanie w Japonii. Teraz myślę, że spotkają się w Nowym Yorku, prawda? Bo muszą się spotkać, jeden z nich nie wytrzyma rozłąki^^. Albo lepiej - nich od razu z zespołem leci do Tokio, to było by cudowne.

    Reakcja jego dziewczyny było cudowna. Jak ja uwielbiłem momenty leją się łzy, złych dziewczyn, które wszystko psują.

    Pozdrawiam i weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
  11. ojojojojojojojojoj :3

    ja chcę dalej, dalej, dalej, dalej... przyznam szczerze, że nie bardzo lubiłam Desapy, ale dzięki yaoi ... przesłuchałam kilka ich piosenek i kocham ich *śmiech* mam nadzieję, że to opowiadanie skończy się tak: Hizumi pokocha Zero, wyjedzie do Japonii i będą razem dłuuuugo i szczęśliwie :3

    życzę weny i pozdrawiam,
    ToshiDiru

    OdpowiedzUsuń
  12. Od 23 to czytalam, calusie od paczatku.. Nie lubie komentowac na telefonie, skomentuje, jak tylko bede mogla wejsc na kompa (czyt. rano). Oczekuj spamu.

    OdpowiedzUsuń
  13. O MATKO JAKIE TO JEST ŚWIETNE. Skomentuję wszystkie rozdziały tutaj, nie obrazisz się?
    Fabuła. Genialna fabuła, nie zanudzasz czytelników, asdfghjkl.
    Z tego, co czytałam wcześniej o D'espairsRay, zaskoczyłaś mnie, robiąc z Zero takiego trochę słodzonego chłopczyka (o SMSy i list mi głównie chodzi), bo przyzwyczaiłam się do Zero-Zero-Emocji albo Zero-Zero-Ciepłych-Uczuć xD Ale. okok. Kurdęłkę, kryminał jak na tvn'nie, tylko, że lepszy. Matka Hizu - O.o . Dziwna, tyle powiem... HOMOFOBKA ;; .
    Hizu, biedny, wciągnięty w jakąś telenowelę, joł. Wszyscy dookoła coś knują!
    Zero... Hizu uważa, że to dziwne, że Zero go kocha... Ej, a może Zero też coś spiskuje, może też jest zUy? Nawet jak jest zUy, to i tak wolę jego, od matki Hizu xD. A btw. zachowanie muzyków było interesujące. Na przykład ten Enya, nie sądziłam, że będzie taki przyjazny dla Hizumiego. Czy Tsukasa, okej, jego zachowanie było wyjaśnione (XD). Ale Hizu tak naturalnie się przy nich zachowywał, jakby znali się od lat, jakby nie przyjechał tylko na parę tygodni, omg >.>

    Oznajmiam, że dzięki Tobie chyba znalazłam swoją trzecią miłość xD. 1. Yaoi 2. tG 3. Desp? x3 Dziękuję <3 Monsters są genialni, chcę więcej, noooo~~~ Twoja "najwierniejsza fanka" (Tak btw. dziekuję za wyróżneinie, choć tamtego shota jeszcze nie przeczytałam ;o ) prosi o dalsze monsters *o*... Albo Liceum, co wolisz, bo malv kocha oba *Q*

    Uwielbiam Cię. Nie jestem w stanie wymyślać dalszego komentarza, bo właśnie pierwszy raz słucham D'espairsRay i chcę się skupić na piosence ~~

    OdpowiedzUsuń
  14. O rany, miałam jeszcze coś napisać, i wyleciało mi z głwoy...
    Aha.
    Ash i Ashley mi się na początku mylili xD Myślałam, że Ash to zdrobnienie od Ashley, lól. Btw. dobrze, że ta laska sobie poszła. Dziewczyny w yaoi tylko zawadzają >.> Chyba, że to są kumpele bohaterów które mają skłonności yaoistyczne xD. (Gomenne, że komentuję któryśtam part tu, ale ostrzegałam, że wszystko skomentuję tutaj :3

    OdpowiedzUsuń
  15. Aha >malv i jej zapłon< . Na tym konkursie, co oni pojadą, będą też monsters, malv to czuje >.> Tak będzie. No bo po co innego byłby konkurs? xD

    OdpowiedzUsuń
  16. Kolejne zwroty akcji, która przyspiesza XDDD Wow.
    Zastanawia mnie tylko aż taka czułość Zero, no ale może tak konstruujesz tę postać~ No i ostatecznie, on stara się do siebie przekonać Hizu, prawda?
    Akcja z Ashley - powalająca xDDD

    OdpowiedzUsuń
  17. Chcę tylko szybko poradzić każdemu, kto ma trudności w jego związku z kontaktem z Dr.Agbazara, ponieważ jest on jedyną osobą zdolną do przywrócenia zerwanych związków lub zerwanych małżeństw w terminie 48 godzin. ze swoimi duchowymi mocami. Możesz skontaktować się z Dr.Agbazara, pisząc go przez e-mail na adres ( agbazara@gmail.com ) LUB zadzwoń / WhatsApp mu na ( +2348104102662 ), w każdej sytuacji życia znajdziesz siebie.

    OdpowiedzUsuń