Aoi (…) czekał aż ponownie zacznę kontynuować i
zwierzać mu się ze swojego problemu, ale ja nie zamierzałem robić nic
podobnego. Chcąc zorientować się, ile czasu zostało jeszcze do dzwonka,
wyciągnąłem telefon z kieszeni. (…) przez przypadek zamiast w skrzynkę
odbiorczą, wszedłem w galerię zdjęć, dotykając sąsiadującej ikonki. Ta,
dotykowe telefony mają swoje wady…
Nieczęsto przeglądałem zdjęcia zapisane na
telefonie (…) na jednym [ze zdjęć] zostałem uchwycony razem z Rukim. Blondyn
spoglądał na mnie urażony, robiąc przy tym śmieszną minę, podczas gdy ja
naśmiewałem się z niego; ale co najważniejsze, na zdjęciu figurowałem wciąż
jako chłopak!
Yuu zajrzał mi przez ramię. (…)
- Ten chłopak… jest bardzo podobny do ciebie… To
twój brat? – zapytał, wskazując mnie w moim „poprzednim” ciele.
(…) - Nie – przygryzłem wargę. – To ja sam –
wyznałem w końcu.
„Uważaj, czego
pragniesz” cz.6
Tytuł alternatywny: „Bóg chcąc nas
ukarać, spełnia nasze marzenia”
- Co proszę? – Shiroyama spojrzał na mnie z
niezrozumieniem wypisanym na twarzy. – Ty? – podniósł jedną brew. – W sensie,
że to… miała być jakaś charakteryzacja czy jak? – zgadywał.
- I tu właśnie zaczyna się nasz problem –
westchnąłem. – Już mi nie wierzysz, a to dopiero początek historii… - jęknąłem.
- Skoro nie chcesz mi nic powiedzieć, to chyba
logiczne, że nie chcę uwierzyć, bo nie mam w co – rozłożył bezradnie ramiona. –
To może pominiesz ten „niewiarygodny” wstęp tej historii i zaczniesz od środka,
abym i ja chociaż w jakimś stopniu mógł zrozumieć, z czym przyszło ci się
zmagać? – zaproponował.
- To bez sensu… - pokręciłem głową.
- Cóż… – brunet ledwo powstrzymywał się od
wywrócenia oczyma. – Próbowałem być pomocny, ale skoro nie chcesz powiedzieć
mi, o co chodzi, to nie będę naciskał – wzruszył ramionami. – Niemniej jeśli
jest coś, na co mógłbym ci się przydać, to nie krępuj się i… - szykował się już
do wstania ze swojego miejsca, kiedy nagle zatrzymałem go, zamykając w uścisku
jego nadgarstek.
- W sumie... – zawahałem się. – Jest jedna rzecz, o
którą chciałabym cię spytać – wydusiłem z trudem. – Co właściwie myślisz o
przyjaźni damsko-męskiej? – wypaliłem szybko na jednym tchu.
- Przyjaźń damsko-męska? – powtórzył Yuu,
zamyślając się na moment. – Szczerze powiedziawszy to moje zdanie na ten temat
uległo zmianie, odkąd zobaczyłem, jak zachowujecie się wzajemnie wobec siebie z
Takanorim… - urwał, widząc, że posmutniałem. – Chyba powoli zaczynam rozumieć…
Cała ta sprawa kręci się wokół Rukiego, prawda? – upewnił się, na co ja
niepewnie skinąłem głową. – Pokłóciliście się? – dociekał.
- Nie… Znaczy nie do końca… Nie myślę, żebyśmy się
pokłócili… - plątałem się we własnych tłumaczeniach. – Tu chodzi raczej o to,
że ludzie patrząc na nas, źle interpretują łączące nas więzi – próbowałem jakoś
ładnie opisać sytuację, w której znalazłem się razem z Matsumoto. – Myślą, że
jesteśmy parą…
- A ty chciałabyś, żebyście wciąż zostali tylko
przyjaciółmi – wywnioskował, ponownie siadając na swoim miejscu. – Niestety
jednak jest to niemożliwe, gdyż Taka-kun zakochał się w tobie, mam rację? –
spojrzał na mnie badawczo.
- No… nie – wyznałem, spuszczając wzrok i rumieniąc
się obficie. Kapitan szkolnej drużyny koszykarskiej drgnął, wyłapując mój
przekaz podprogowy.
- A więc to ty się w nim zakochałaś – westchnął
ciężko. – A więc klasyczna sytuacja… W takim razie wasza dwójka nie była
wyjątkiem od tego… - skrzywił się, uciekając gdzieś spojrzeniem.
- „Klasyczna sytuacja”? – zdziwiłem się.
- No tak – wzruszył ramionami raz jeszcze. – W
gruncie rzeczy stosunki damsko-męski dzielą się na, nazwijmy je tak, trzy
grupy…
- A, jasne, rozumiem – przerwałem mu. – Matsumoto
już mnie w tym uświadomił – poinformowałem go.
- Więc on chce, żebyście pozostali jedynie
przyjaciółmi, podczas gdy ty chciałabyś, abyście stali się dla siebie kimś
więcej, tak? – spojrzał na mnie umęczony.
- No… tak… - wydukałem, czując jak pieką mnie
policzki.
- W takim razie znaleźliście się w trudnej sytuacji
– skwitował.
W tym momencie rozbrzmiał dzwonek na lekcje. Oboje
podnieśliśmy się ze swoich miejsc i ruszyliśmy w swoich kierunkach, nie
zamieniając już ze sobą ani słowa. No to świetnie mi pomógł, nie ma co… Aż
parsknąłem w duchu na tę myśl. Yuu obiecał mi pomóc w moim problemie, ale
ostatecznie jego działania ograniczyły się tylko do tego, aby wyciągnąć ze mnie
wszystkie informacje, pesząc mnie przy tym nieprzeciętnie. Doprawdy, widziałem
w nim zadatki na psychologa!
Nim jednak zdążyłem dotrzeć skrzywiony pod salę
lekcyjną, przypomniałem sobie o jednej, bardzo istotniej rzeczy. Zdałem sobie
sprawę, iż brunet chciał się wcześniej ze mną umówić, ale musieliśmy przełożyć
nasze spotkanie ze względu na nasze wspólne obowiązki. Fakt, iż chciał pójść ze
mną na randkę, dowodził tego, że w jakiś sposób się mną interesował – a ja
teraz zwierzyłem się mu z tego, że podoba mi się Ruki! Cholera, musiał przez to
poczuć się strasznie! Nawet nie potrafiłem wyobrazić sobie, jak ja bym się
poczuł, gdyby przyszedł do mnie Takanori, oświadczając, że podoba mu się jakaś
inna dziewczyna. Prawdopodobnie pękłoby mi serce…
Teraz przynajmniej jednak znałem powód, dla którego
Aoi zareagował w taki a nie inny sposób…
Ech, nie ma co, ja to jestem zdolny! Może
powinienem zacząć pisać jakieś poradniki, coś w stylu: „Jak spartolić życie
swoje i innych w mniej niż dwadzieścia cztery godziny”. Cóż, po dłuższym zastanowieniu
doszedłem jednak do wniosku, iż powinienem popracować nad nazwą, gdyż była
bardzo długa (Kita-pon mistrzem wymyślania kilometrowych tytułów xD od aut.).
Reszta jednak idealnie trzymała się kupy…
***
Z czasem można powiedzieć, że oddalałem się od
wszystkich. Matsumoto nie towarzyszył mi już w drodze do szkoły, nie odwiedzał
mnie, a mnie samemu było głupio do niego iść. W gruncie rzeczy nawet i tak nie
miałem, co mu powiedzieć. Załóżmy, że otworzyłby mi drzwi, stanęlibyśmy twarzą
w twarz… i co dalej? Miałbym rzucić mu się na szyję z jakimś desperackim
wyznaniem miłosnym, typu: „Kochaj mnie!”. Przecież nie mogłem go do tego
zmusić…
Niemniej bolało mnie to, iż w ostatnim czasie nie
widywaliśmy się prawie wcale. Taka przewijał się szkolnymi korytarzami niczym
duch. Nie mogłem go złapać podczas przerwy, nawet jeśli czekałem na niego pod
klasą, w której powinien mieć zaraz lekcje. Czasem tylko zdarzyło się, iż udało
mi się dostrzec jego blond czuprynę, kiedy przeciskał się w tłumie na schodach
prowadzących na stację metra lub kiedy mijał już bramę wyjściową szkoły,
podczas gdy ja dopiero co wyszedłem z budynku i nie miałem szans na dogonienie
go.
Kapitan szkolnego klubu koszykarskiego również
zaczął mnie unikać. W sumie, co się dziwić? Nie przysiadał się już do mnie
podczas przerw obiadowych, nie zagadywał w metrze. Nawet Yui pytała się czy
przypadkiem nie pokłóciłem się z jej kuzynem, gdyż ten przestał o mnie
wypytywać, kiedy wcześniej miał to w zwyczaju robić jak szalony.
A więc za jedynego towarzysza robiła mi brunetka.
Dziewczyna nawijała jak najęta bez żadnego konkretnego tematu chyba tylko po
to, aby wypełnić ciszę, która pojawiała się, kiedy ta zamilkła. Ja odzywałem
się rzadko, a nawet jeśli już to najczęściej komunikowałem się z nią za pomocą monosylab
i głębokich pomruków. Stałem się nieco apatyczny. Myślami byłem gdzieś daleko,
toteż nie za bardzo interesowały mnie kolejne sprawy, o których tak radośnie
szczebiotała Yui.
I tak oto rozpoczął się efekt domina. Z tego
wszystkiego nie mogłem skupić się na lekcjach, przez co dużo więcej czasu musiałem
spędzać na naukę w domu. Ta jednak szła mi jak krew z nosa – boleśnie i powoli.
W rezultacie moje oceny spadły. Z tego z kolei powodu moja matka zaczęła
dociekać, co jest ze mną nie tak. Nie umknęło również jej uwadze, iż w ostatnim
czasie byłem dość flegmatyczny i nie wykazywałem niczym większego
zainteresowania. Rodzicielka próbowała ze mną rozmawiać, jednak ja za każdym
razem odsyłałem ją z kwitkiem. Naruszyła moje zaufanie całą tą akcją z ginekologiem
i posądzaniem mnie o sypianie z Takanorim. Bo jakie niby miałem gwarancje, że
po wyznaniu jej, że zakochałem się w tym chłopaku, znowu nie odwali jakiś
dziwnych scen? Jeśli chodziło o mamę, to wolałem przemilczeć wszelkie kwestie,
jakie wiązały się ze związkami – zarówno w aspekcie psychicznym, jak i w
aspekcie fizycznym.
Moja nieuwaga poskutkowała w końcu tym, że podczas
rozgrzewki z piłkami do koszykówki na wychowaniu fizycznym oberwałem jedną z
takowych piłek w nos. Przewróciłem się, przez co uderzyłem się jeszcze w głowę.
Najgorsze jednak nadeszło później. Kiedy już z trudem wywindowałem się do
pozycji siedzącej, poczułem spływające z nosa ciepło, które szybko dosięgło
górnej wargi. Przyłożyłem rękę do twarzy, orientując się, że była to krew.
W zaistniałym wypadku zostałem wysłany do
pielęgniarki. Yui chciała mnie odeskortować, ale ja zapewniłem, że dotrę do
gabinetu o własnych siłach – tak też się stało. Zapukałem w białe drzwi
oznaczone dodatkowo czerwonym krzyżykiem, jednak nie usłyszałem przyzwolenia na
wejście ani żadnej innej odpowiedzi. Zdziwiony pozwoliłem uchylić sobie drzwi i
zajrzeć do środka.
- R-Ruki? – wydusiłem z trudem, spoglądając na
chłopaka, który siedział na jednym z łóżek i bawił się telefonem. Blondyn
spojrzał na mnie równie mocno zdziwiony, co i ja na niego.
- Kiyoko? Ty krwawisz! – poderwał się na równe nogi
i wprowadził mnie do gabinetu, ciągnąc za rękę. Usadził mnie na plastikowym
krześle przed biurkiem pielęgniarki. – Co ci się stało? – zmartwił się,
zaczynając krzątać się po pomieszczeniu zupełnie tak, jakby to on tu urzędował.
- W-f – odparłem lakonicznie. – Gdzie pielęgniarka?
– zainteresowałem się.
- Powiedziała, że musi wyjść na chwilę – wzruszył
ramionami, po czym wrócił do mnie po chwili z gazą.
Niczym zawodowy lekarz z wprawą i wyczuciem wytarł
moją twarz z krwi, nie pozwalając mi zrobić nic samemu. Kazał mi się pochylić w
rozkroku, po czym podał mi kolejne gazy, które już sam przykładałem sobie do
nosa. Matsumoto zorganizował także skądś niewielki ręcznik, który zwilżył zimną
wodą i położył mi na karku. Następnie klęknął przede mną na jednym kolanie,
przyglądając mi się z dołu spojrzeniem pełnym politowania.
- Dlaczego ty zawsze musisz być taka kłopotliwa? –
westchnął. – Nie jesteś wcale dziewczęca – wytknął mi, na co zaśmiałem się
krótko.
- A tobie co się stało? – zapytałem.
- Udawałem, że głowa mnie boli – machnął
lekceważąco rękę. – Po prostu nie chciało mi się siedzieć na historii –
wzruszył ramionami. – Em, Kiyoko…? – zafrasował się.
- Tak? – zapytałem z nadzieją.
I właśnie w tym najgorszym momencie, kiedy Takanori
był już bliski wypowiedzenia swojego pytania, drzwi otworzyły się, a w ich
progu stanęła pielęgniarka. Kobieta widząc mnie, wręcz zbladła i złapała się za
głowę, lamentując głośno:
- Człowiek tylko na moment wyjdzie do łazienki, a
poszkodowani już ustawiają się w kolejce! – zawołała.
Podeszła do mnie, przejmując nade mną opiekę oraz
przyglądając mi się uważnie, aby móc ocenić „zniszczenia”. Tym samym Taka
został zmuszony do wycofania się, z czego byłem niezmiernie niezadowolony.
Chłopak westchnął ciężko, po czym skierował się w stronę wyjścia.
- Już mi lepiej – rzucił. – Dziękuję i przepraszam
za problem – mruknął, wychodząc z gabinetu.
Cholera, przecież on naprawdę nienawidził historii…
Czy naprawdę wolał już siedzieć całą godzinę na znienawidzonym przedmiocie
niżby spędzić chwilę ze mną?
***
Właśnie czekałem na metro na odpowiedniej
platformie, jednocześnie wsłuchując się w smutne akordy melancholijnej
piosenki, która leciała w moich słuchawkach. Czułem się naprawdę zawiedziony
postawą Matsumoto… Myślałem, że byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, niemalże
braćmi… a teraz on postanowił odsunąć się ode mnie w tym tak trudnym dla mnie
okresie. To naprawdę bolało… tym bardziej, że tyle nagłych i nieplanowanych
zmian miało miejsce w ostatnim czasie. Ruki był jedynym, z którym mogłem na ten
temat porozmawiać, gdyż tylko i wyłącznie on wiedział o tym, że wcześniej byłem
chłopakiem, jednak nie wyglądało na to, jakoby ten chciał mieć ze mną jeszcze
coś wspólnego. Opuścił mnie, zostawiając samego sobie, kiedy ja naprawdę
potrzebowałem wygadać się komuś zaufanemu i usłyszeć kilka ciepłych słów
wsparcia. Chociażby takie trywialne: „Wszystko będzie dobrze.”… Chciałem
usłyszeć, że Takanori zostanie przy mnie, że będzie blisko i że zawsze będę
mógł zgłosić się do niego w potrzebie lub problemie… Co ja gadam, do diaska?!
Tak naprawdę chciałem usłyszeć, że będzie blisko głównie dlatego, że to
stwarzałoby dla mnie jakieś możliwości do zbliżenia się do niego w „ten” sposób.
Chciałem, żeby był cały czas był obok mnie, ponieważ zadurzyłem się w nim.
Chciałem, żeby on poczuł do mnie to samo…
Tymczasem on jednak, na przekór moim pragnieniom,
wciąż tylko oddalał się ode mnie. Prawdopodobnie uznał mnie za jakiś wybryk
natury, który znienacka zmienia płci, dlatego nie chciał mieć ze mną nic
wspólnego. Cóż, no nie powiem… Było to dziwne, ale… Cholera jasna, a co, jeśli
on zorientował się, że zaczął mi się podobać?! Nie znałem się zbyt dobrze na
relacjach damsko-męskich, ale moje siostry twierdziły, że to bardzo łatwe do
rozpoznania, kiedy komuś podoba się jakaś druga osoba. No to pięknie… Nie dość,
że jego przyjaciel zamienił się w dziwadło, to jeszcze w dodatku zaczął
interesować się nim w sposób, w który kategorycznie nie powinien był tego robić
– tak, suma summarum, miał całkiem mocne powody do tego, aby zacząć mnie
unikać…
Zacząłem zastanawiać się, co by się stało, gdybym
któregoś dnia znów wrócił do swojego poprzedniego ciała. Czy gdybym znów stał
się chłopakiem, Taka ponownie zechciałby się ze mną zadawać? Czy wszystko
wróciłoby do starego porządku rzeczy, czy może nasze relacje zostały już
skutecznie ostudzone na zawsze? Czy dzięki ponownej zmianie płci znów zmieniłby
się mój tok myślenia na bardziej „męski”, przez co Ruki przestałby mi się
podobać? Czy znów moglibyśmy być po prostu przyjaciółmi? No i co najważniejsze,
czy on pamiętałby, że kiedyś byłem dziewczyną, czy jego pamięć na ten temat
zostałaby skasowana, tak jak to było w przypadku innych?
Nim jednak zdążyłem znaleźć odpowiedź na
którekolwiek z tych pytań, ktoś mnie zaczepił. Czując pukanie w ramię,
wyciągnąłem słuchawki z uszu i odwróciłem się. Za mną stał nikt inny jak Yuu.
- Hej – przywitał się z pogodnym uśmiechem.
Wyglądało na to, że poranną, dość niezręczną sytuację postanowił puścić w
niepamięć. – Jak tam? – zagaił.
- Nienajgorzej – odpowiedziałem mu wymuszonym
uśmieszkiem. – A u ciebie? – starałem się podtrzymać rozmowę z czystej
kurtuazji.
- Całkiem dobrze – odparł. – Ale może być lepiej –
dodał.
- Co przez to rozumiesz? – zdziwiłem się.
- Byłoby świetnie, gdyby w końcu udało nam się
wyjść gdzieś wspólnie – wymownie przybliżył się do mnie. – W ostatnim czasie
musieliśmy odłożyć nasze spotkanie, toteż pomyślałem, że może warto byłoby ci
przypomnieć, iż wciąż jestem zainteresowany – zaśmiał się serdecznie. Może to
dziwne, ale w jakiś sposób zdawało mi się, że chłopak mówił o tym wszystkim
trochę zbyt głośno… - A jak z tobą? – zainteresował się.
- Tak, jasne…
- Świetnie – przerwał mi. Zadowolony wyszczerzył
się, ukazując mi cały garnitur swoich zębów oraz klaszcząc w dłonie. – W takim
razie co powiesz na… teraz?
- „Teraz”? – powtórzyłem skołowany. – Chwila,
chcesz powiedzieć, żebyśmy wyszli gdzieś razem właśnie teraz? – spojrzałem na
niego zszokowany.
- Pewnie – przytaknął. – Czemu by nie? – wzruszył
ramionami i zaśmiał się raz jeszcze. – Skończyłaś już lekcje, prawda? – upewnił
się, na co ja skinąłem mu głową. – Masz już jakieś plany na dzisiaj? –
dociekał.
- No… nie – przyznałem zgodnie z prawdą.
- Więc myślę, że nie byłoby to wielkim problemem,
gdybyś dała znać rodzicom, że wrócisz dziś do domu trochę później, prawda? –
spojrzał na mnie niczym zbity pies, przez co po prostu nie mogłem mu odmówić.
- W sumie… no dobrze – zgodziłem się w końcu.
- Dziękuję – brunet uśmiechnął się powalająco, po
czym objął mnie w pasie i cmoknął w policzek.
Czułem, jak nieznośne ciepło pełźnie po moich
policzkach, przez co domyślałem się, że się zarumieniłem. Utwierdziło mnie w
tym również to, że Shiro zaśmiał się już któryś raz z rzędu tego dnia. Aoi
jakoś dziwnie rozglądał się po tłumie, który oczekiwał przyjazdu metra, zupełnie
tak jakby kogoś w nim szukał. W tym samym czasie ja wyciągnąłem telefon i
wysłałem wiadomość do taty, że idę z KOLEŻANKĄ do biblioteki, aby się pouczyć.
Tym razem wolałem nie ryzykować – po pierwsze wolałem poinformować ojca o moich
późniejszym powrocie, po drugie zdecydowałem się trochę nagiąć fakty, żeby po
powrocie do domu matka nie odstawiła mi znowu żadnych cyrków tylko i wyłącznie
z tego powodu, że spotkałem się z chłopakiem.
W tym właśnie momencie uświadomiłem sobie, że…
zostałem zaproszony na randkę. To była moja pierwsza randka w życiu.
Stresowałem się nieco, jednak zdawałem sobie sprawę, iż nawet gdybym posiadał
jakieś „doświadczenie” w tych sprawach jako chłopak, na nic mogłoby mi się to
zdać, gdyż teraz znajdywałem się w zupełnie innym położeniu, na zupełnie innej
pozycji.
Wszystkie moje rozmyślania zostały przerwane przez
nadjeżdżające metro, do którego następnie wsiedliśmy.
***
Ta nagła zmiana nastroju i nastawienia u Shiroyamy
była dla mnie dość zagadkowa. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że rano musiałem
go zranić, a teraz ten, jakby nigdy nic, zaprosił mnie na rankę, mimo iż
wyznałem mu, że interesuje mnie ktoś inny. Z jednej strony wydawało się być to
trochę nielogiczne, ale z drugiej… cóż, nie mogłem nie docenić jego uporu,
który w pewnym sensie ocierał się nieco o masochizm. Zdawało się, że
niezależnie od tego, co powiedziałem wcześniej, brunet będzie próbował
zainteresować mnie swoją osobą do czasu, aż w końcu zapomnę o Takanorim. Podjął
się bardzo trudnego zadania… ale dzięki temu też bardzo u mnie zapunktował. W
ten sposób okazał mi przecież, jak bardzo mu na mnie zależy. Czy tego właśnie
nie oczekiwały zawsze dziewczyny od swoich chłopaków – nieustannego zabiegania
o nie, prezentowania na każdym kroku, jak bardzo mu na niej zależy? Yuu
zachował się niemalże jak książę z bajki w moim mniemaniu. Zdawałem sobie
sprawę, że podjęcie się takiego wyzwania z pewnością kosztowało go wiele nerwów
i początkowo wymuszonych uśmiechów, dlatego nie zamierzałem pozostać na to
obojętnym. Obiecałem sobie dołożyć wszelkich starań, aby odwrócić wzrok od
Matsumoto i skierować go na kapitana drużyny koszykarskiej. On przynajmniej
szczerze się mną interesował. Nie zwiał w chwili, kiedy go potrzebowałem.
Pomimo tego, że go zraniłem, został przy mnie. Nie mogłem pozostać bierny wobec
tego wszystkiego.
Przechadzaliśmy się właśnie deptakiem tuż nad
zatoką. Słońce już zachodziło, barwiąc niebo na złocistopomarańczowy kolor.
Płynne złoto nad naszymi głowami było bezchmurne i piękne jak chyba nigdy
dotąd. Porywisty, choć niezbyt zimny wiatr targał moimi włosami. Chłopak
przezornie pożyczył mi swoją kurtkę, którą ja zarzuciłem jedynie na ramiona,
opatulając się nią. Pozwalałem, aby Aoi luźno obejmował mnie w pasie, podczas
gdy ja dwoma rękami przytrzymywałem poły jego kurtki. Wciąż byłem nieco
skrępowany, kiedy myślałem o tym, aby go przytulić, gdyż było to dopiero nasze
pierwsze spotkanie, ale fakt, iż on obejmował mnie był bardzo przyjemny.
Szedłem wtulony w jego bok, opierając głowę na jego ramieniu. Na jego ustach
błąkał się delikatny, już niewymuszony, niegasnący uśmieszek.
Wiatr wzbijał fale na morzu, które z pluskiem
roztrzaskiwały się o brzeg. Drobiny piasku skrzyły się w ostatnich promieniach
słońca zupełnie tak jakby były czymś wyjątkowym, niezwykłym. Pyłem startych
kamieni szlachetnych, miniaturowymi diamentami. Wszystko wyglądało tak
niezwykle i cudownie, zachwycająco. Czułem się zupełnie tak, jakbym zobaczył to
wszystko dopiero po raz pierwszy. Byłem w tym miejscu już nie raz i nie dwa,
ale zdawało się, że dopiero teraz odkryłem jego prawdziwe piękno. Urzekały mnie
zwykłe, codzienne rzeczy, które przecież były tak standardowe, tak bardzo na
swoim miejscu, z których korzystałem na co dzień… Będąc przy Shiro, spoglądałem
na otaczające mnie rzeczy w zupełnie odmienny sposób.
Jak na księcia z bajki przystało, ten zadbał o to,
abym spędził ten czas z nim bajkowo. Jak za sprawą magicznej różdżki nagle przeniósł
nas z tak dobrze znanego mi betonowego terrarium miasta do scenerii, na tle
której pokazać nie powstydziłby się Kopciuszek czy Śpiąca Królewna.
Wtem nagle przypomniały mi się niegdysiejsze słowa
Rukiego: „Co ty w nim widzisz, co?” –
zapytał, krzywiąc się na widok Yuu. Cóż… zdawało się, że z czasem odkrywałem
coraz więcej rzeczy, które ułatwiały mi wpatrywanie się w niego jak obrazek.
Może przerwa od Taki naprawdę wyjdzie mi na dobre?
Brunet był szarmancki, zabawny, miły, przystojny…
tak, mogłam trafić dużo gorzej, nie? Wyglądało na to, że moje zadanie, jakie
sobie wyznaczyłem, było dużo prostsze od niego. Ja musiałem się tylko w nim
zakochać, podczas gdy on musiał przełknąć swój ból, zastąpić nieprzyjemny
grymas uśmiech i utrzymać zainteresowanie moją osobą. Byłem mu naprawdę
wdzięczny za to, że się tego podjął. Byłem z tego powodu naprawdę szczęśliwy.
Czując jego rękę na swojej talii oraz bijące od niego ciepło mogłem w końcu
uśmiechnąć się naprawdę szczerze. Smutek, żal i złość, które górowały nade mną
przez ostatnie kilka dni, sprawiając, że stałem się własnym cieniem, nagle
wyparowały. Czułem się odprężony, wręcz zrelaksowany, zupełnie tak jakby Aoi
ściągnął z moich barków ogromny ciężar.
Niestety nasze spotkanie kończyło się już na dziś.
Właśnie kierowaliśmy się z powrotem do stacji metra.
- Yuu?… - zacząłem dość cicho.
- Słucham? – spojrzał na mnie tymi błyszczącymi,
prawie czarnymi oczami, pod których naciskiem poczułem, że znów się lekko
rumienię.
- Przepraszam za dzisiejszy poranek… - mruknąłem
cicho.
- Nie masz, za co przepraszać – odpowiedział
chłopak raźno.
Przygryzłem policzek od wewnętrznej strony. Mógł
się z tym nie obnosić, mógł udawać, że nic się nie stało, ale ja i tak
wiedziałem swoje, przez co czułem się nieco głupio… i niewdzięcznie.
- Yuu?... – zagadnąłem raz jeszcze, kiedy już
wsiedliśmy do wagonu.
- Tak? – spojrzał na mnie cierpliwie.
Przez moment się wahałem, jednak ostatecznie
zdecydowałem się urzeczywistnić moje plany. Przybliżyłem się do niego dość
znacznie, opierając dłonie na jego ramionach. Stanąłem na palcach, gdyż
koszykarz był ode mnie dużo wyższy i szybko cmoknąłem go w policzek.
- Dziękuję z-za… za wszystko… za cały dzisiejszy
dzień – uśmiechnąłem się do niego zarumieniony.
Shiro wpatrywał się przez chwilę we mnie zdumiony,
ale zaraz potem uśmiechnął się szeroko, a jego rysy twarzy złagodniały w
wyrazie pełnej satysfakcji. Nim zdążył jednak coś powiedzieć, ja już od niego
odskoczyłem, gdyż drzwi metra otworzyły się. To była stacja, na której
wysiadałem. Obróciłem się jeszcze przez ramię i pomachałem mu na odchodne, na
co od jedynie uśmiechnął się szerzej, wpatrując się we mnie roześmiany.
O dobra Kannon…
Nawet kiedy metro już odjechało, a ja kierowałem
się wraz z tłumem do wyjścia na powierzchnię, czułem jak moje serce bije jak
szalone, a w skroniach pulsuje krew. Ręce mi nieco drżały, a policzki piekły,
ale byłem z siebie zadowolony. Uśmiech wciąż cisnął mi się na usta.
To był naprawdę udany dzień.
Będąc w sytuacji Kouyou pewnie w pierwszej kolejności bym panikowała (długo. bardzo), potem próbowała miliona bezużytecznych sposobów, by powrócić do swojego ciała (jest coś, czego google nie wie? xD) a dopiero na końcu martwiłabym się problemami natury miłosnej >.>
OdpowiedzUsuńNie wiem, co mogę napisać. O ile poprzednia część mi się podobała (czekam na zemstę xD), o tyle w tej części z dziwnych i nieznanych mi powodów Kouyou zaczął mnie wkurwiać D: Zmiana płci mu nie służy~
Ja nie chcę Pani Uruha, ja chcę Pana Uruha!! ;>///<;
OdpowiedzUsuńUruha jako dziewczyna czasami zachowuje się według mnie naprawdę żałośnie. Niech On już znowu będzie facetem !!!
OdpowiedzUsuńMarta
Mam nadzieję, że Uru znowu będzie facetem. Już mu trochę odbija w tej damskiej formie XD
OdpowiedzUsuńJak zwykle świetne *-*
Świetne mam nadzieje że akcja będzie się rozkręcać, czekaj na następnym rozdział, błędów żadnym nie spostrzegłem oby tak dalej.
OdpowiedzUsuńChciała bym bardzo bardzo bardzo kontynuacje. Czytałam juz kiedys cos podobnego, ale z innym paringie i w innej sytuacji. Jestem bardzo ciekawa jak to pociągniesz dalej. Mam mnóstwo pomysłów co moze być dalej, ale wolala bym Twoja wersję:*. Dlatego ladnie proszę o nexta
OdpowiedzUsuńWeny życzę
A gdzie czytałaś coś podobnego podeślij link jeśli możesz?
UsuńNie wiem dlaczego, ale czytając to nadal mam wrażenie, że biedny Uru uwięziony w kobiecym ciele powinienem być z Takanorim... bardziej tu do siebie pasują <3 Świetne opowiadanko! :3
OdpowiedzUsuń