Tytuł: „Bajka o Mejibray”
Paring: Tsuzuku x Koichi
(Mejibray)
Typ: miniaturka
Gatunek: ?
Beta: -
Mieszkałem
z Meto odkąd tylko założyliśmy zespół. Dzielenie domu z perkusistą, rzecz
jasna, miało swoje minusy, jak choćby to, że co tydzień, podczas gruntownego
sprzątania czy raczej „odgruzowywania” naszego mieszkania znajdywałem jego
przeróżne akcesoria w najmniej
odpowiednich miejscach – na przykład sztuczne, „wyłupane” oko w mojej
szufladzie z bielizną. Mimo wszystko nie mogłem narzekać; jakby nie patrzeć
dzięki Meto płaciłem dwa razy mniejszy czynsz i nie musiałem przejmować się
brakiem prawa jazdy, bo w razie potrzeby chłopak mnie wszędzie podwoził. Ponad
to naprawdę przyjemnie jest mieć się do kogoś odezwać, szczególnie w długie
zimowe wieczory. Przez trzy lata, przez które uczęszczałem do szkoły w Tokio, będąc
z dala od domu rodzinnego, mieszkałem na stancji sam, bo moich rodziców było na
to stać, jednak nawet sobie nie wyobrażacie, jakie było to dla mnie uciążliwe.
Robiłem wszystko; zapisywałem się na dodatkowe zajęcia, uczestniczyłem we
wszystkich wypadach na miasto z moimi znajomymi, sam nieraz wręcz zmuszałem ich
do ruszenia tyłków z domu, byleby tylko nie tkwić w samotności w małej
kawalerce, sam na sam z ciszą przerywaną jedynie moim oddechem i głuchym biciem
serca…
Jak
zwykle rozgadałem się o tym, co nie było moim pierwotnym zamysłem. Tym razem chciałem
opowiedzieć Wam, jak wyglądała jedna z tych zabawniejszych sytuacji, która
miała miejsce w naszym mieszkaniu.
A więc;
dawno, dawno temu, za niezliczoną ilością osiedli i wąskich strumyczków w
betonowych korytach, mniej więcej w okresie, kiedy sakury zaczęły gubić już
płatki swoich kwiatów, wśród tej biało-różowej zawieruchy stał nasz blok. Ten
dzień z początku nie zapowiadał się jakoś ciekawie ani nadzwyczajnie. Była
sobota, wolne. Zagrzebany w nagrzanej pościeli leżałem w łóżku, oddając się swoim
sennym marzeniom (nie zawsze przyzwoitym i ocenzurowanym), kiedy dobiegł mnie
głos z sąsiedniego pokoju.
- Mia!
Z
początku zignorowałem nawoływania perkusisty, jednak po dwunastym z rzędu
wrzasku, zrozumiałem, że Meto nie da mi spokoju, dopóki się do niego nie
pofatyguję. Przewróciłem oczyma i westchnąłem ciężko. Zacząłem przeklinać na
czym świat stoi, kierując się do sypialni chłopaka. Po drodze poobijałem się
trochę o ściany, co jeszcze bardziej mnie rozwścieczyło.
-
Czego?! – warknąłem, opierając się niedbale o futrynę.
- Misa
złego – odparował z uśmiechem.
- Twoje
rymy są nie dość, że do dupy, to jeszcze bez sensu – prychnąłem.
- Wiem
– odpowiedział dalej się szczerząc. – Siadaj – wskazał mi na krzesło, które
specjalnie dla mnie przytargał z jadalni. – Pokażę ci coś.
Niechętnie,
bo niechętnie, ale przystąpiłem na jego propozycję (a raczej rozkaz). Tym, co
mnie do tego popchnęło był fakt, że stałem na boso na kafelkach w przedpokoju i
było mi cholernie zimno w stopy. Usiadłem na krześle, podciągając nogi pod
brodę.
- Co mi
chciałeś pokazać? – burknąłem, będąc wciąż niezadowolonym z tego, że zostałem o
tak pioruńsko wczesnej godzinie (jedenastej po południu) wyciągnięty z łóżka.
-
Wiesz, mój laptop to istny śmietnik – zaczął. – Mam tu masę niepotrzebnych rzeczy
i dziś nie mogłem pobrać kolejnej gry, bo nie mam już miejsca na dysku.
Zacząłem usuwać niepotrzebne pliki i foldery i zobacz, na co się natknąłem –
przesunął komputer w taki sposób, abym z łatwością widział, co widnieje na
ekranie.
Na
początku widziałem drobne plamki, które rozmazywały mi się przed oczyma, jednak
kiedy przetarłem oczy dostrzegłem, że są ułożone chronologicznie. Wytężyłem
swoje szare komórki, które nie pracowały zbyt dobrze o tak wczesnej porze.
Bingo! Znalazłem jakiś sens w tym – te wszystkie pliki to gif’y i zdjęcia,
które niemalże tworzyły historię naszego zespołu. Kiedy na dole przeczytałem:
„Ilość plików:7932”, drgnąłem.
-
Zamierzasz mi to wszystko pokazać albo, co bardziej prawdopodobne, zmusić mnie
do obejrzenia tego wszystkiego? – zapytałem z obawą, która odbiła się w moim
głosie.
- Nie,
oczywiście, że nie – zaśmiał się. – Chciałem ci pokazać tylko jedną rzecz.
zdjęcie
- Co w
tym takiego wspaniałego? – zdziwiłem się. – Przecież to zdjęcie z okładki
albumu „Distance.exe”.
- No
niby tak – wzruszył ramionami. – A pamiętasz sesję, na której ją zrobiono? –
podrapałem się po głowie, wyczuwając pod palcami dość sporych rozmiarów kołtun.
Westchnąłem.
-
Niezbyt – przyznałem zgodnie z prawdą.
Wtedy
Meto wybrał jeden plik z ich tak pokaźnej liczby, a na ekranie pojawił się taki
obraz:
- Taa,
teraz pamiętam – zachichotałem pod nosem. – Czułem się wtedy nieco pominięty i
odsunięty od reszty – parsknąłem.
- A ja
pamiętam, że na początku Koichi próbował zmiażdżyć mi tyłkiem klatkę piersiową
– perkusista wziął głębszy oddech i pokręcił głową, wracając do wspomnień. –
Ale nie o to mi chodzi… Czy nie uważasz, że to mogło się zacząć właśnie od
tego?
- Co
się mogło zacząć od czego? – nie zrozumiałem, o co mu chodziło.
- No
związek Koichiego i Tsuzuku – sprostował. – Nie wydaje ci się, że mógł mieć
początek właśnie na tej sesji?
- Niby
dlaczego? – podniosłem jedną brew.
- No
spójrz na nich! – wskazał palcem najpierw basistę, a następnie wokalistę. – Czy
nie masz wrażenia, jakby Koichi siedział na Tsuzu… któremu jest dobrze?
- O
czym ty mówisz?! – wrzasnąłem niemalże przerażony. Wiedziałem, że Meto jest
zboczony, ale żeby do tego stopnia?! Żeby posądzać kolegów z zespołu o romans?!
- Daj
spokój – machnął ręką. – Przecież wszyscy wiedzą, że Tsuzuku i Koichi są razem.
Nie mów, że nie zauważyłeś. Na koncertach i próbach zachowują między sobą
dystans, żeby nikt nic nie podejrzewał, jednak… pamiętasz, co się działo przed
ostatnim występem za kulisami?
- W
sensie… Chodzi ci o to, kiedy otworzyliśmy drzwi do garderoby, a Koichi wypinał
się w stronę Tsuzu, który klepnął go w tyłek? – zapytałem cichutko, czując
wypieki na twarzy. Do tej pory czułem się głupio, że miałem okazję zobaczyć ich
w takiej sytuacji…
-
Dokładnie – kiwnął głową.
Przysunąłem
się bliżej biurka i przyjrzałem dokładnie twarzy Tsuzuku oraz poruszającej się
klatce piersiowej basisty. Ponad to zauważyłem, że za czy raczej na Koichim
leży ręka, zdawało mi się, że wokalisty – trudno było rozróżnić, co jest ręką,
a co nogą, a co dopiero ustalić, która kończyna, do kogo należała, gdyż byliśmy
tak ze sobą spleceni, iż z daleka z pewnością musiało to wyglądać na zbiorową
orgię…
Przeszedł
mnie dreszcz…
-
Spójrz tu – wskazałem na ową rękę, która zdawała się przynależeć do Tsuzu. –
Czy nie wydaje ci się jakby… Tsuzuku dotykał Koichiego…?
- Moim
zdaniem to to wygląda, jakby nasz kochany wokalista wsadził rękę między nogi
basisty – powiedział to samo, co ja, jednak znacznie bardziej dobitnie. – To by
wyjaśniało, dlaczego Koichi tak nerwowo się porusza – wydedukował.
- Mnie
się jeszcze zdaje, że podryguje nerwowo nogą w rytm… no wiesz… - spąsowiałem
jeszcze bardziej.
- W
rytm tego, jak Tsuzuku go onanizuje – dokończył.
- No
właśnie… - wziąłem głębszy oddech. – Ponad to nie mogę wyzbyć się wrażenia, że
Koichi siedzi na Tsuzu, a on go… mimo iż
wiem, że przecież tak nie było!
-
Posuwa od tyłu – uzupełnił moją myśl. – Na początku też tak miałem; ale
przyjrzyj się. Basista siedzi między nogami wokalisty – zauważył. – Jednak to
wcale nie sprawia, że podtekst seksualny znika. Wręcz przeciwnie. Wyjaśnia to
te nieskoordynowane ruchy Tsuzuku.
- Tylko
my tacy statyczni jak te manekiny… - mruknąłem.
- A co?
Chcesz, żebym też cię przeleciał na sesji zdjęciowej? – zapytał poważnie, przez
co mało nie spadłem z krzesła.
- Nie~!
A jak to zwykle w bajce bywa,
Na końcu na scenę wpada narratorka
parszywa.
Głosi morał:
„Nieważne, co miało miejsce w
rzeczywistości,
Ludzie pozbawią tego jednolitości.
Dodadzą drugie dno,
Bo o to przecież nietrudno.
Ludzie o seksie prawią
I świetnie się przy tym bawią,
Byle nie o nich mowa,
Bo wtedy obraza długookresowa.”
Rzecz
jasna Koichi i Tsuzuku nigdy nie mieli się dowiedzieć o historii, jaką ułożyli gitarzysta
i perkusista na podstawie gif’u, dlatego nie mieli nawet okazji wyjaśnić, że w
garderobie Tsuzu jedynie zapinał basiście górną część jego stroju snecicznego. Miała
ona zamek na plecach, z czym różowowłosy nie mógł sobie sam poradzić, a
klepnięcie w tyłek miało charakter „przyjacielski”. Nie było też im nigdy dane
zaprzeczyć, że między nimi doszło kiedykolwiek do stosunku…
…a
może jednak jest ziarnko prawdy w tych domysłach?
Ja wierzę, że ziarenko tam jest! Ja je jeszcze znajdę! xD
OdpowiedzUsuńKurcze... Weź mi pożycz swój talent..Ok?
//Yuuko-san
Buhahahaha xD fajna historia ułożona na podstawie zdjęcia. Chyba Meto zniszczył trochę mózg Mii.. xD
OdpowiedzUsuńHm, racja. Ludzie wszędzie dopatrzą się drugiego dna nawet, jak go nie ma...Wiem coś o tym. To ja idę spać dalej.. dobranoc
Ciekawa historia na podstawie gifa, aż wracałam do niego cały czas, jak czytałam o ich domysłach :D
OdpowiedzUsuńŚwietna historia! Aż specjalnie przyglądałam się temu gifowi przez parę minut :D Świetnie piszesz! :3
OdpowiedzUsuńWeny~
// Yumi
I niby wozili sie na deskorolce tez ot tak, dla zabawy. Pewnie Tsuzu poprostu chcial mniec Koichiego miedzy nogami xD
OdpowiedzUsuńNice ;)
Super! ^ ^ Czytałam to z wielkim bananem na twarzy. Czekam na więcej :D
OdpowiedzUsuńMejibray ;3
OdpowiedzUsuńSłodko
kocham mejibray<3
OdpowiedzUsuńsłodkie
OdpowiedzUsuńcudne/Okamii
OdpowiedzUsuńjestem osobną czytelniczką ale korzystam czasem z konta koleżanki /Okamii
OdpowiedzUsuń