Gra Halloweenowa 2017

Dobra, trochę się spóźniłam, bo makijaże Halloweenowe, których notabene wykonałam dziś chyba z 10 trochę mnie zaabsorbowały, ale niemniej, endżoj!

Gra Halloweenowa 2017


Witam w kolejnej grze z okazji Halloween! Kto już się cieszy? C:
No, to teraz ostudzę Wasz entuzjazm. Bo wcale nie powinnyście się cieszyć. W tym roku byłam naprawdę okrutna i postanowiłam się nad Wami trochę poznęcać C’’: Tym razem zostałyście porwane i ktoś będzie musiał Was uratować. Kto będzie Waszym wybawcą? I czy faktycznie będzie to wybawca czy zamienicie siekierkę na kijek, wejdziecie z deszczu pod rynnę, zamieniając jednego oprawcę na drugiego? Przekonajmy się razem!


Instrukcja:
Tradycyjnie, kawałek kartki lub czegoś innego, po czym możecie gryzmolić (jak dla mnie to może być ściana albo nawet gliniana tabliczka, obojętnie, nie wiem, co tam Wam najbliżej leży pod ręką wyznawczynie szatańskiego święta xD) i coś do gryzmolenia (długopis, ołówek, kredka, kreda, węgiel, krzepnąca, świńska posoka etc.) mogą okazać się przydatne do notowania odpowiedzi na kolejne pytania, aby następnie finalnie móc podliczyć ilość zdobytych punktów.

  1. Obudziłaś się skołowana, obolała i zmarznięta. Przełknęłaś z trudem i rozlepiłaś opuchnięte, zaropiałe oczy. Dźwignęłaś się na łokciach, unosząc głowę wraz z klatką piersiową, rozglądając się po nieznanym, ciemnym pomieszczeniu, w którym przyszło Ci się znaleźć. Zimno bijące od betonowej posadzki było przejmujące i sprawiało, że Twoje kończyny wydawały się być wręcz zmartwiałe. Nie miałaś pojęcia, jak się tutaj znalazłaś ani tym bardziej, z jakiego powodu. Co robisz?
  1. Niepewnie winduję się do pozycji siedzącej. Zmarznięta otulam ramionami własne kolana, rozglądając się po pomieszczeniu, szukając detali, które mogłyby mi podpowiedzieć, gdzie się znajdowałam. Jednocześnie próbowałam przebić się przez obezwładniającą ścianę bólu powstałą w moim umyśle, usiłując przypomnieć sobie, co robiłam i gdzie byłam zanim się tutaj znalazłam. Póki co nie zamierzałam ruszać się z miejsca. Musiałam to wszystko jakoś sobie poukładać i opracować plan działania.
  2. Mimo mocnych zawrotów głowy winduję się do pozycji stojącej i zaczynam krążyć po pomieszczeniu w poszukiwaniu wyjścia. Przecież muszą tu być jakieś drzwi, nie?!
  3. Siadam i rozglądam się, ale dookoła widzę tylko ciemność. Z oddali dochodzi mnie odgłos kapiącej wody, jednak żadnych hałasów świadczących o cudzej obecności. Mimo wszystko i tak nabieram tchu w płuca i krzyczę donośnie: „Halo, jest tu kto?!”.
  4. Siadam i drżę z zimna. To jakiś koszmar. Jak tak banalny, nierealny scenariusz mógł przytrafić się takiej osobie jak mi? No nie wierzę! Do oczu zaczynają napływać mi łzy. Gardło zaciska się, zaczynam ciągać nosem. Ocieram oczy brudnymi rękawami bluzy. Siedzę i nie ruszam się z miejsca. Nie wiem, dokąd mam iść. Będę czekać na ratunek. Ktoś kiedyś zacznie mnie szukać, prawda? A najlepszym wyjściem, kiedy jesteś zagubionym, to zostać w miejscu, żeby nie minąć się ze swoim wybawcą.


  1. Po pewnym czasie budzi się w tobie promyk nadziei, kiedy słyszysz odgłosy otwieranych ciężkich, zapewne metalowych drzwi szorujących po posadzce, kroki, przyciszoną, luźną rozmowę prowadzoną między dwoma mężczyznami, ich urywane śmiechy. Co robisz?
  1. Nie wiem, gdzie są te pieprzone drzwi, bo w tej ciemności nic nie widać, ale decyduję się walić pięściami w najbliższą ścianę, mając nadzieję, że ci mnie usłyszą. „Hej, mógłby mnie ktoś stąd wypuścić?!” – krzyczę najgłośniej jak potrafię.
  2. Promyk nadziei tak szybko jak się pojawił, tak szybko też we mnie obumiera. Momentalnie spinam się i staram zachowywać jak najciszej. W końcu nie wiem, kim są ci goście. Może to za ich właśnie sprawką się tutaj znalazłam? Lepiej dmuchać na zimne. Nie chciałam dodatkowo pogarszać swojej sytuacji.


  1. W końcu drzwi znajdujące się w miejscu, w którym najmniej mogłabyś się ich spodziewać, otworzyły się z potępieńczym jękiem. W ich progu stanęła dwójka rosłych mężczyzn w strojach, które w normalnych warunkach z pewnością byś wyśmiała. Wyglądały jak jednoczęściowe piżamy w gwiazdki i różne inne, astralne wzorki ze spiczastymi kapturami. Sytuacja nie była jednak zabawna ani trochę w Twojej opinii, gdyż „piżamy” nieznajomych nosiły ślady krwi – burgundwe plamy od razu rzuciły Ci się w oczy w słabym, chorobliwie żółtym świetle dochodzącym z korytarza. „A teraz czas na atrakcję główną, bez której cała impreza w ogóle by się nie odbyła.” – odezwał się jeden z mężczyzn z cwaniackim, krzywym uśmiechem na oszpeconej bliznami, noszącej ślady wiekowego brudu i kilkutygodniowego zarostu mordzie. Co robisz?
  1. Nie podobają mi się ci goście. Nie wyglądają raczej na kogoś przysłanego z firmy „aniołki i spółka”. To zdecydowanie jakieś podejrzane typy, od których lepiej trzymać się z daleka. Niestety, łatwiej powiedzieć niż zrobić. Pomieszczenie jest stosunkowo niewielkie, zdaje się, że zupełnie nieumeblowane, więc nie mam, dokąd uciec, gdzie się skryć. Odruchowo jedynie cofam się o kilka kroków do tyłu naiwnie licząc, że ich intencje są jednak lepsze niż prezencja.
  2. Nieznajomi nie zyskali sobie mojego zaufania. Spinam się, zaciskam szczęki. Szybko rozglądam się, ale nawet w smudze nikłego światła nie dostrzegam niczego, co mogłoby mi posłużyć jako broń, nie widzę też innego wyjścia. Staram się wyjść z jakimś planem, jednak emocje biorą nade mną górę w chwili, kiedy oprychy ruszają w moją stronę. Nie mogąc wymyślić nic innego, po prostu rzucam się na nich, mając nadzieję przecisnąć się między nimi, wykorzystać efekt zaskoczenia, a następnie zwiać dalej korytarzem… gdziekolwiek ten mnie zaprowadzi.
  3. „O jakiej imprezie tak w ogóle mówimy?” – pytam nieśmiało, starając się panować nad własnym, drżącym głosem. Zdaje mi się, że ichne „piżama-party” może skończyć się dla mnie stosunkowo mało przydatnie, więc staram się załagodzić nieuniknione konsekwencje. Chciałam negocjować, rozpocząć jakąś rozmowę, dogadać się lub przynajmniej czegoś dowiedzieć, jednak mężczyźni nie mieli ochoty wdawać się ze mną w żadne dysputy.
  4. Przełykam z trudem zbryloną ślinę, czuję jak w gardle zbiera mi się nieznośna gula. Obserwuję, jak wyszczerzone typy zbliżają się do mnie niczym dwa drapieżniki ku swojej ofierze na komendę: „Podano do stołu!”. Ten milczący posuwa się do przodu szybciej, wyciąga silne, zniszczone ręce w moim kierunku, jednak ja odskakuję jak oparzona. Mężczyzna marszczy groźnie brwi i próbuje mnie dosięgnąć raz jeszcze, jednak tym razem nie mam już gdzie uciec, gdyż za moimi plecami znajduje się ściana. W takim wypadku nie zostaje mi nic innego jak samoobrona! Uchylam się przed pędzącą w moim kierunku dłonią, która zatrzymuje się na ścianie z hukiem. Oprych mamrocze pod nosem przekleństwa pod moim adresem i syczy z bólu, a ja korzystam z chwili jego nieuwagi. Staję mu na nogę, następnie wyprowadzam cios w szczękę i poprawiam jeszcze kolanem w krocze. Na całe moje nieszczęście jego towarzysz nie ma zamiaru jedynie stać i biernie obserwować, toteż po krótkiej chwili ściska mnie już od tyłu, wykręcając boleśnie moje ręce.


  1. Oprychy w końcu wyprowadzają Cię skrępowaną z zamknięcia. Twoje nadgarstki są spętane, ręce wykręcone do tyłu, jeden z nieznajomych kontrolnie trzyma Cię za kark, który, jakby się wydawało, mógłby pęknąć jak sucha zapałka w jego masywnych dłoniach. Po wystroju wnętrz możesz wywnioskować, że znajdujecie się w jakiś podziemiach, prawdopodobnie piwnicy opuszczonego budynku. Mężczyźni kierują Cię schodami na jeszcze niższy poziom. Co robisz?
  1. Grzecznie daję się prowadzić, mimo iż serce mi łomocze w klatce piersiowej, po plecach spływa zimny pot. Nie ma sensu, żeby stawiać opór. I tak nie uda mi się im uciec. Nie znam planu budowy budynku, nie wiem, gdzie jestem, a poza tym jestem przynajmniej dwa razy mniejsza od prowadzących mnie goryli, którzy mogliby nagle nabrać fantazji zrobienia mi krzywdy, gdybym okazała się nieposłuszna. Mam silne przeczucie, że na niższym piętrze nie czekają na mnie wszyscy moi znajomi z transparentami i confetti, przygotowani do przyjęcia urodzinowego-niespodzianki w bardzo dziwnym, niecodziennym i mocno niepokojącym stylu, jednak obawiam się, że pochopnym działaniem mogłabym tylko dodatkowo pogorszyć swoją sytuację.
  2. Gorzej i tak już być nie może, więc zaczynam krzyczeć i wołać o pomoc. Mam tylko nadzieję, że budynek, w którym się znajdowaliśmy nie mieścił się wedle starej, horrorowej tradycji na jakimś bezludziu i ktoś jednak mógł mnie usłyszeć i ściągnąć pomoc. Szybko jednak zostałam uciszona ostrym ciosem pod żebra wymierzonym łokciem nieznajomego, który jak do tej pory kroczył luźno obok mnie, strofując mnie zimnym spojrzeniem oraz bezdusznym poleceniem: „Zamknij się!”.
  3. Mimo iż oprychy górują nade mną siłą fizyczną, nie poddaję się. Kręcę i wiercę się, próbując odzyskać wolność. Wierzę, że gdybym tylko się wyswobodziła, wszystko jakoś by się już ułożyło. W końcu byłam znacznie zwinniejsza i prawdopodobnie szybsza od tych młotków, więc może udałoby mi się zwiać. Niestety, moje próby zostają ukrócone, kiedy facet za mną brutalnie ciągnie mnie za włosy, odginając moją głowę do tyłu i wzmacniając uścisk na moim karku, przez co krzywię się boleśnie. „Nie kręć się, wszo jedna.” – burczy ostrzegawczo, posyłając mi mrożące krew w żyłach spojrzenie.
  4. Przez chwilę daję prowadzić się w ciszy, próbując obmyślić, co powinnam robić dalej. Wtem doznaję olśnienia. Porywam się na moje zdolności teatralne szlifowane podczas prób wymigania się od pójścia do szkoły pod pretekstem nagłej choroby, która zwaliła mnie z nóg. Wywracam oczy białkami do góry i udaję omdlenie najlepiej, jak tylko potrafię. Moje „bezwładne” ciało obija się boleśnie o podłoże, ale to nie wybija mnie z mojej roli. Miałam nadzieję, że taka zagrywka sprawi, że mój „dozorca” puści pęta, tym samym dając mi możliwość do natychmiastowego odskoczenia i pognania w przeciwną stronę korytarzem nawet ze wciąż związanymi rękami, jednak moi oprawcy nie przejmują się moim stanem tak, jakbym sobie tego życzyła. „No i patrz… Taka się teraz delikatna ta dzisiejsza młodzież porobiła…” – mruknął jeden, na co drugi odpowiedział mu parsknięciem śmiechem. Oprych bez ani krzty współczucia dla mojej pokiereszowanej osoby ciągnie mnie za sznur jak jakiś worek ziemniaków.


  1. Docieracie na niższy poziom, gdzie znajduje się całkiem spora liczba osób ubrana w podobne „piżamy”. Ich miny mówią jednak, że biorą tę sytuację całkiem na serio. Wszędzie dookoła palą się świece. W powietrzu da się wyczuć wilgoć, topiącą się stearynę i metaliczny zapach krwi. Na podłodze został wyrysowany białą kredą okrąg z różnymi, dziwnymi symbolami, który niepokojąco przypomina pentagram. „Co chcecie ze mną zrobić?!” – pytasz spanikowana, jednak nikt Ci nie odpowiada. Zebrani zaczynają coś mruczeć, co brzmi jak klepany pod nosem pacierz wypowiadany śpiewnym, rytmicznym tonem. Jeden z goryli siłą wpycha Cię do okręgu, a następnie przymocowuje końce sznura do metalowych okręgów, które do złudzenia przypominały pierścienie cumownicze. Śpiewy stały się głośniejsze. O czym myślisz?
  1. „To chyba niemożliwe… nie mówcie mi, że mam stać się ofiarą jakiejś pokręconej grupy satanistów?! To koty to już dla nich za mało?!”
  2. „Zginę… Jak nic nie wyjdę z tego cało i w jednym kawałku…”
  3. „Jeszcze nie wszystko stracone! Musi być jakieś wyjście z tej porypanej sytuacji, po prostu musi być! To nie może się tak skończyć!”
  4. Przez mój umysł przebiega zbyt wiele myśli, żeby skupić się na każdej z nich z osobna. W mojej głowie panuje totalny chaos napędzany strachem. Jak w amoku zaczynam się szarpać i krzyczeć niczym zwierzę złapane w pułapkę.


  1. Zakapturzona postać podchodzi do Ciebie od tyłu. W splecionych, wzniesionych ponad głowę dłoniach trzyma złoty, zakrzywiony sztylet. Próbuje zadać Ci nim śmiertelny cios, jednak w porę udaje Ci się uchylić, przez co ostrze przecina jedynie powietrze. Twój niedoszły kat nie zniechęca się i próbuje jeszcze raz. Znów uskakujesz, jednak wiążące Cię liny mocno ograniczają swobodę Twoich ruchów, przez co tym razem nie udaje Ci się odsunąć wystarczająco daleko, a nóż przecina Twoje przedramię. Na posadzkę spływają pierwsze krople krwi. Co czujesz?
  1. Ból! Czy to nie oczywiste?! Przecież zostałam zraniona! To boli jak cholera!
  2. Złość! Wpadam w furię! Jakim cudem ci popaprańcy mają w ogóle czelność dybać na moje życie?! Jeżeli w istocie istnieją jakieś zaświaty, a mnie uda się do nich dotrzeć, to przecież aż wstyd będzie się przyznać, przez kogo przyszło mi wyruszyć na wycieczkę krajoznawczą do Krainy Po Drugiej Stronie Tęczy! W obecnej chwili jestem tak wściekła, że gdybym tylko miała okazję, odpłaciłabym im się pięknym za nadobne – sama wybiłabym ich w pień!
  3. Towarzyszy mi poczucie krzywdy. Dlaczego to wszystko musiało się przydarzyć właśnie mnie? I co to w ogóle za pojedynek – kupa ludzi przeciwko bezbronnej jednostce? Gdzie jest sprawiedliwość w tym świecie?! Czy choć raz, chociażby w chwili mojej śmierci, tej pięknej idei nie mogłoby się zachcieć ruszyć swojego szanownego tyłka, żeby mi towarzyszyć?!
  4. Strach! Boję się – bólu, śmierci, tego co będzie później! Nie chcę jeszcze umierać!
  5. Smutek i żal. Nawet w takiej chwili potrafię myśleć o innych, o martwiącym się ojcu, o odchodzącej od zmysłów matce… Miałam jeszcze przecież tyle planów i marzeń do zrealizowania!
  6. Nie czuję nic. Czuję się pusta, jakbym wyzbyła się wszelkich uczuć i emocji, jakby moje serce zamieniło się w kamień albo jakbym stała się robotem. Niech ten spiczastogłowy debil podejdzie jeszcze bliżej, a przekona się, że w jednej chwili wyzbyłam się także sumienia – i to nie są czcze pogróżki deklarowane w trybie przypuszczającym. Nie poddaję się!


  1. Krąg zaczyna lśnić własnym, widmowym blaskiem o fluorescencyjnym, zielonkawym kolorze. Pojawiła się nad nim także delikatna, półprzezroczysta mgła o dusząco słodkim zapachu. Coś zaczyna się dziać. Z całą pewnością coś niedobrego, jednak Ty byłaś zbyt zaabsorbowana uskakiwaniem przez uzbrojonym oprychem i nie miałaś zbyt wiele czasu na głowienie się nad tym z całą pewnością niecodziennym fenomenem. Czego teraz potrzebujesz?
  1. Pomocy! Ratunku! Halo, przecież oni chcą mnie tu pokroić na dzwonki!
  2. Broni! Dajcie mi tylko coś, czym mogłabym się bronić, a już ja sama najlepiej zadbam o siebie! Jeszcze gorzko pożałują, że zadarli właśnie ze mną!
  3. Siły! Gdybym była tylko wystarczająco silna, mogłabym się uwolnić i przebić siłą do wyjścia!
  4. Swobody ruchów! Niczego innego do szczęścia mi nie potrzeba! Niech no tylko ktoś przetnie te sznury, a osobiście i to gołymi rękami zajmę się wszystkimi z osobna, którzy ośmielili się tak potwornie spartolić mi ten dzień!

No to teraz czas na wyniki! Kto będzie Twoim wybawcą z opresji?



a
b
c
d
e
f
1
2 pkt
10 pkt
5 pkt
0 pkt
-
-
2
10 pkt
0 pkt
-
-
-
-
3
0 pkt
2 pkt
5 pkt
10 pkt
-
-
4
0 pkt
5 pkt
10 pkt
2 pkt
-
-
5
2 pkt
0 pkt
5 pkt
10 pkt
-
-
6
2 pkt
5 pkt
0pkt
0 pkt
2 pkt
10 pkt
7
0 pkt
2 pkt
5 pkt
10 pkt
-
-

Odpowiedzi:
Twoim wybawcą z opresji będzie:


  1. 0 – 12 pkt Dobry Wróżek – Mahiro/Dandy Maro (Kiryu, My Dragon)
Twoim wybawcą będzie Dobry Wróżek, jako że jesteś dobrą i nieskalaną duszyczką, której po prostu przydarzyło się wielkie nieszczęście! Dobry Wróżek ściągnięty Twoimi rozpaczliwymi, choć niezaprzeczalnie wciąż czystymi myślami oraz zapachem słodkiej krwi postanowił Ci pomóc, ratując Cię z nieciekawej sytuacji, nie raniąc przy tym nikogo. Co za szkoda… A mogło być tak ciekawie…
  1. 13 – 19 pkt Wampir – Hyde (L’arc~en~Ciel, VAMPS)
Twój impulsywny, waleczny, ale jednocześnie dystyngowanych sposób bycia zwrócił uwagę wampira, ku którego chwale została zorganizowana cała ceremonia. Wampiry cenią sobie dobrą krew, ale ponad wszystko cenią sobie także dobre towarzystwo, dlatego tym razem wampir wyrolował swoich wyznawców czy raczej, jak też sam preferował ich określać, służących. Zamiast postawić na jeden, mały posiłek dobrej jakości zdecydował się na gigantyczną kolację jakości a’la fast food, zabijając przy tych wszystkich, którzy chcieli cię skrzywdzić. Jego zainteresowanie Twoją osobą chwilowo odwiodło go od pomysłu wyssania całej Twojej krwi, jednak uważaj! Wampiry bywają kapryśne! Musisz dobrze rozegrać następną, kluczową partię, pamiętając, że ten szczególny wampir nie zna umiaru i nie wie, co to znaczy „kontrolować swoje porcje posiłków”. Tak samo jak może okazać się Twoim wybawcą, szybko może przeobrazić się w kata.


  1. 20 – 26 pkt Duch – Karma (ex AvelCain)
Twoja przestraszona, wręcz zmartwiała postawa przyciągnęła uwagę ducha nieszczęśnika, który miał tę nieprzyjemność być Twoim poprzednikiem. Duch ten wyjątkowo nie znosi niesprawiedliwości i żywi głęboką urazę do swoich ciemiężycieli, a teraz nadarzyła mu się okazja do wzięcia odwetu za Twoim pośrednictwem. Wstąpił zatem w Twoje ciało i pozbył się wszystkich zakapturzonych postaci, wybijając ich przy pomocy Twoich własnych dłoni. Użyczył Ci swojej siły, szybkości i zwinności, ale czy ta historia zakończy się happy endem? Czy młodzieniec, którego żywot zakończył się przedwcześnie będzie chciał od tak po prostu odejść bez wynagrodzenia, zostawiając Cię w spokoju? Uważaj, możliwe, że będzie próbował Cię opętać, aby przejąć Twoje ciało i pozyskać je dla siebie, tworząc sobie namiastkę i iluzję życia, z którym tak niechętnie się rozstał i za którym wciąż mu tak tęskno!


  1. 27 – 33 pkt Clown – Yoshiatsu (DADAROMA)
Kto powiedział, że clowny nie są straszne? Są. Nawet bardzo. Bywają nawet przerażające.
Clown, którego widziałaś tamtej nocy wcale nie przypominał tych wesołych przebierańców ze zdjęć sugerowanych przez wujka Google. Był przerażający, miał rozmazany, spływający makijaż i… głowę przyszytą grubą nicią do reszty ciała? Tak, na to właśnie wyglądało.
Clown szczerząc upiornie swoje ostre, drobne, trójkątne zęby i obserwując otoczenie głęboko osadzonymi, pełnymi szaleństwa oczami o przeraźliwie intensywnie pomarańczowej barwie szybko rozprawił się z grupą porywaczy. Sypał różnorodnymi broniami z obszernych rękawów zniszczonego stroju – sztyletami, szpikulcami przypominającymi senbon, gwoździami, a nawet widelcami, które latały po pomieszczeniu niczym przerażająca, siejąca zamęt i śmierć szarańcza. Różne metalowe części wystawały to z czoła, to z oka, z różnych innych części ciała członków nawiedzonej grupy, która chciała Cię złożyć w imieniu wyznawanych przez siebie sił. Na koniec zatrzymał się przy Tobie, uklęknął i podarował Ci najzwyczajniejszy w świecie, pojedynczy, czerwony balon. Uśmiechnął się ciepło i szeroko, po czym odszedł w tylko sobie znanym kierunku. Zamierzasz jeszcze kiedyś odwiedzić wesołe miasteczko, żeby oglądać przedstawienia clownów?


  1. 34 – 40 pkt Shinigami – Ricko (Jiluka)
Shinigami przyszedł po Twoją duszę, wyczuwając, że wkrótce nadejdzie Twój kres. Rozsiadł się wygodnie i znudzony, może odrobinę zniesmaczony przyglądał się całemu przedstawieniu, w którym wbrew własnej woli zostałaś zmuszona odegrać główną, tragiczną rolę. Będąc już bliską rozstania się z tym padołem łez, dostrzegłaś go. Rozpaczliwie wyciągnęłaś ręce w jego kierunku, prosząc o pomoc. Shinigami przekalkulował całą tę sytuację w głowie dwa razy. Znalazł się tutaj tylko i wyłącznie dlatego, że był głodny, gdyż bożkowie śmierci żywili się ludzkimi duszami. Miałaś to nieszczęście natrafić na byt, który miał obedrzeć Cię z możliwości czerpania wiecznego spokoju w zaświatach i który niezależnie od tego czy byłaś dobrą, czy też złą osobą i w co wierzyłaś, miał sprowadzić na ciebie kompletną, pośmiertną nicość.
Ale chwila… czy to jednak nie było szczęście w nieszczęściu? Idąc z Tobą na układ mógł pozbyć się całej grupy satanistów – a taki posiłek brzmiał przecież znacznie bardziej syto niżby jedna mała, chuderlawa duszyczka, prawda? Tym razem miałaś szczęście, gdyż shinigami postanowił być dla ciebie łaskawy i zadziałać na Twoją korzyść. W ostateczności wyszedł z tej imprezy najedzony (zasada: „głodny to zły” działa nawet w zastosowaniu do bytów wyższych), dlatego pozwolił Ci odejść w spokoju. Ponad to byłaś jego wytłumaczeniem, jakie zamierzał przedstawić przełożonemu, kiedy zostanie wezwany na dywanik, aby wyjaśnić swoje pobudki i działanie.
Tym razem shinigami był dla Ciebie dobroduszny (mimo tego, że jako istota żywiąca się duszami innych sam jej nie posiadał). Jaki jednak okaże się następnym razem, podczas waszego następnego spotkania, kiedy będziesz umierać po raz drugi?


  1. 41 –  47 pkt Czarnoksiężnik – Yo-ka (DIAURA)
Zapach krwi ściąga różne istoty. Niektóre z nich mogą być złe. Inne z kolei zwyczajnie wkurzone.
Metalowe odrzwia niespodziewanie otwarły się z hukiem, a w nich stanął na pierwszy rzut oka wyglądający bardzo normalnie, przystojny mężczyzna. Na jego twarzy malował się czysty gniew, niemal furia. W duchu zaczęłaś się modlić, żeby to był jakiś detektyw, który już zaczął cię szukać albo przynajmniej tropił grupę satanistów od pewnego czasu…
„To ja tu sobie żyły wypruwam, żeby oczyścić terytorium, żeby móc odprawić rytuał przyzwania, a ktoś mi tu pod nosem sra na własny trawnik?!” – ryknął wściekle od progu z miejsca niszcząc twoje wszystkie nadzieje. Nie brzmiał jak detektyw ani chociażby posterunkowy. W ogóle to nie brzmiał poważnie. Przeszło Ci przez myśl, że właśnie miałaś przed sobą kolejnego porypanego dziwaka do kolekcji. Pięknie. Najwyraźniej ściągałaś ich jak magnes.
Porypany dziwak lub przynajmniej osoba, którą w podobny sposób skwalifikowałaś na „dzień dobry”, szybko jednak okazała się być znacznie niebezpieczniejsza niżbyś mogła przypuszczać.  Młody mężczyzna zaczął rzucać zaklęciami na prawo i lewo, rażąc jednych wyładowaniami elektrycznymi, innych niepohamowanymi językami płomieni, mrucząc coś złowieszczo pod nosem o wyrywaniu dolnych kończyn, fekaliach zamiast mózgu i darmowej wycieczki ekspresem do władcy piekieł, skoro zebrani tutaj byli takimi wielkimi fanami owej persony. Przez cały ten czas potrafiłaś jedynie struchlała, zszokowana wpatrywać się w czarnoksiężnika, który zwrócił na Ciebie uwagę dopiero w momencie, gdy rozprawił się już z resztą bytów ożywionych w piwnicy. Spojrzał na Ciebie i podniósł rękę w pierwszej chwili zamierzając wyeliminować Cię w podobny sposób jak i pozostałych. Przerażona zacisnęłaś mocno powieki, jednak otępiająca fala bólu nie nadchodziła. Po ciągnącej się w nieskończoność chwili poczułaś w końcu rękę mężczyzny, która spoczęła na Twojej głowie. „Chodź.” Rozkazał. „Możesz się jeszcze na coś przydać.” Zawyrokował. Tej nocy udało Ci się przetrwać dzięki interwencji czarnoksiężnika, ale co może zadziać się dalej? Jakie zadania miał dla Ciebie Twój wybawca i czy w krótkim czasie ten nie przeistoczy się w kata? Czy dane Ci będzie poznać magiczne arkana i zostać jego ukochaną uczennicą, czy staniesz się zwyczajną ofiarą potrzebną do przeprowadzenia kolejnego rytuału?


  1. 48 – 54 pkt Demon – Kai (ex Killaneth, TRNTY D:CODE)
Pentagram, w którym zostałaś umieszczona rozjarzył się słabym, mdłym światłem, reagując w odpowiedzi na Twoją krew. W jednej chwili stało się duszno, a wszędzie dookoła rozpełzł się gryzący dym o nieprzyjemnym zapachu siarki. Zaczęłaś mocno kaszleć, mając trudności z oddychaniem. Oczy zaczęły Ci łzawić, jednak mimo to udało Ci się dostrzec wysoką postać, która zbliżała się do Ciebie spokojnym, rozkołysanym krokiem. Wypatrzyłaś wśród oparów długowłosego bruneta o popielatej skórze i wręcz niemożliwie zielonych oczach, które lśniły pośród szarego całunu dymu niczym dwie miniaturowe, jadeitowe latarnie morskie. Mężczyzna spojrzał na Ciebie i uśmiechnął się szelmowsko. „Jak mogę Ci służyć, pani?” Zaśmiał się krótko, zginając w pas w prześmiewczym geście. „Proś, o co chcesz. Spełnię każde Twe życzenie… za niewielką opłatą.” Dodał znacząco. W tej chwili nie przejmowałaś się jednak kwestią płatności. Bez zastanowienia rozkazałaś mu pozbyć się grupy twoich prześladowców i zabrać Cię w bezpieczne miejsce. Demon nie zwlekał i zabrał się do roboty z uśmiechem, z zapałem. Wyrżnął wszystkich w pień, a następnie porwał Cię na ręce, obiecując bezpiecznie odeskortować do domu.
Tego wieczoru Twoim wybawicielem okazał się być demon. Za cenę życia na Ziemi przyszło ci zapłacić nieśmiertelną duszą, która od tego pamiętnego dnia należała już do demona. Pozostawało tylko pytanie, co ten zamierzał z nią zrobić i co stanie się po Twojej śmierci? Czy będziesz cierpieć wieczne katusze w piekle? Czy staniesz się służącą demona? A może życie (tudzież nieżycie) napisze Ci zgoła odmienny scenariusz?


  1. 55 – 61 pkt  Diabeł – Mikaru (ex Dio -Distraught Overlord-, G.L.A.M.S.)
No i masz, sataniści dopięli swego! Chcieli wywołać prawdziwego władcę piekieł, no to się doczekali!
Krwi na posadce wciąż nie było zbyt wiele, jednak już tyle wystarczyło, żeby pentagram zareagował. Diabeł po drugiej stronie przejścia musiał się widocznie nudzić lub mieć coś pilnego do załatwienia w świecie śmiertelników, skoro skorzystał z ledwo uchylonego tunelu, przeciskając się w dopiero co powstałej, wąskiej szczelinie międzywymiarowej. Pan piekielnych czeluści objawił się w strugach gryzącego, cuchnącego siarką dymu. „Cholernym bachorom znów zaczęło się nudzić!” Burknął poirytowany i bez mrugnięcia okiem wciął się za, jak to sam określił, „sprzątanie śmieci”, gdyż taka w gruncie rzeczy była jego praca – uwalnianie tego świata od zdegenerowanych jednostek, z których nikt i tak nie miałby już żadnego pożytku. Nie umknęłaś jego uwadze również ty, jednak z początku ten zamierzał darować Ci życie i puścić Cię wolno, gdyż zdawał sobie sprawę, że nie uczestniczyłaś w czarnej mszy z własnej woli. Zamierzał zostawić Cię samej sobie, nie pomagając Ci ani w żaden sposób także nie przeszkadzając, jednak kiedy skończył już swoją „robotę” i zamierzał wrócić do siebie przez przejście, które teraz było zionącą wyrwą w podłożu, naszła go pewna myśl i zmienił zdanie. Postanowił wciąć Cię ze sobą.
Tym razem uratował Cię diabeł, zabijając przy tym swoich własnych wyznawców. Niestety jednak z jakiejś racji władca piekieł postanowił zaciągnąć Cię do czeluści. W jakim celu? Czy dostrzegł w tobie na tyle zła, iż postanowił, że musiałaś zacząć swoją pokutę już teraz, żeby zdążyć przed końcem świata i wyjść z czystym sumieniem? Może zwyczajnie okrucieństwo leżało w jego naturze? A może za tym wszystkim stał jakiś odmienny powód?


  1. 62 – 68 pkt Wilkołak – Hiro (NOCTURNAL BLOODLUST)
Zapach krwi przyciągnął pewną nieludzką istotę – i o dziwo tym razem nie wyszła ona wcale z pentagramu, ale wprosiła się bez zapowiedzi, wskakując do zatęchłej wraz z metalowymi odrzwiami, które do niej prowadziły. W ferworze walki gigantyczny, rozwścieczony zwierz przypominający co nieco wilka rzucił się na Twoich oprawców, rozszarpując ich na strzępy przy użyciu własnych zębów i pazurów. Rozprawił się z grupą nawiedzonych wyznawców jakiś przeklętych sił w mgnieniu oka. Zdyszany zatrzymał się kilka metrów od Ciebie, wpatrując się w Twoją postać idealnie czarnymi ślepiami. Był tak zgrzany, że w niskiej temperaturze panującej w piwnicy aż od niego parowało, a mokra, zlepiona potem sierść kładła się gładko na jego bokach i masywnym karku. Spięłaś się i na czworaka zaczęłaś cofać, kiedy bestia ruszyła w Twoim kierunku. Na Twoje nieszczęście szybko dotarłaś do ściany, która ograniczyła Twoje pole manewru i zamknęła wszelką drogę ucieczki. Ku Twojemu zdziwieniu jednak przerośnięty wilk nie rzucił Ci się do gardła z zamiarem przegryzienia tchawicy, ale przemienił się w postawnego, muskularnego młodego mężczyznę o długich, kruczoczarnych włosach, który zmęczony ułożył głowę na Twoich kolanach i ziewnął rozdzierająco. Sparaliżowana strachem bałaś się poruszyć chociażby o milimetr. Po chwili słyszałaś już tylko miarowy oddech wilkołaka, który jak się zdawało… zasnął?
Tego feralnego dnia zostałaś wybawiona przez wilkołaka. Jednak czy faktycznie było to znowu aż takie szczęście? Czy zmiennokształtny stwór okaże się być przyjazny także w momencie, kiedy się obudzi? I co zamierzał zrobić z Tobą dalej? Bo nie wyglądało na to, jakby miał pozwolić Ci zwyczajnie odejść. Z jakiejś racji wyglądał na przywiązanego do Ciebie. Zamierzał zabrać Cię do swojej watahy i przetrzymywać tam siłą? A może zabierze Cię do siedliska własnego stada tylko po to, żeby podzielić się posiłkiem z krewnymi? A może, kto wie, użycie jakiekolwiek siły i okrucieństwa nie będzie w ogóle wymagane?


  1. 69 – 70 pkt Mumia – Daisuke Ochida (ex Kagerou)
Grupa odziana w niecodzienne piżamy zdołała zbudzić mumię ze swojego wiekowego snu. Jak można się łatwo domyśleć, nikt nie jest zbyt zadowolony, kiedy przedwcześnie się go obudzi i tak też było w przypadku naszego umarlaka. Rozwścieczona mumia wzięła krwawy odwet na tych, którzy ośmielili się zakłócić jej spokojny sen. W powstałym zamieszaniu próbowałaś ratować się ucieczką do wyjścia, jednak zostałaś unieruchomiona nim dotarłaś do drzwi. Z przerażeniem obejrzałaś się, żeby zdać sobie sprawę, że Twoja lewa noga została obwiązana cuchnącymi rozkładem bandażami. Mumia pociągnęła za opatrunki, w których została pochowana, przyciągając Cię z powrotem do siebie. Wrzasnęłaś przerażona, próbowałaś chwycić się czegoś rękami i zaprzeć się, jednak Twoje wysiłki okazały się daremne. Umarlak obwiązał się bandażami od pasa w dół, unieruchamiając przy tym także Twoje ręce, które teraz nieruchomo tkwiły na Twoich biodrach, a następnie wciągnął Cię do swojego sarkofagu i nakrył was kamiennym, niemożliwie ciężkim wiekiem.

Z rąk szaleńców wyratowała Cię mumia, jednak w zamian miałaś podzielić jej los, pozostając zamknięta na wielki w kamiennej trumnie. To się nazywa wpaść z deszczu pod rynnę, prawda?