Dobra,
obiecałam informacje, więc informacje będą; pozostanę słowna.
Zacznę od
tego, że zakup biurka w końcu się powiódł, więc mogę pracować, nawet jeśli nie
jest ono spełnieniem moich marzeń – cóż, od czegoś trzeba zacząć.
A więc
kontynuując te radosne nowiny dodam też, że szanowny Wen mi dopisuje. Piszę
sobie coś tam, skrobię, a przecież zostało mi także jeszcze parę tekstów
pisanych „na zapas”. Z podanych przeze mnie informacji wynika na to, że nic
tylko się cieszyć i radować – niemniej jest zupełnie odwrotnie.
Nie wiem
czy chcę się tłumaczyć, nie wiem czy moje tłumaczenia coś zmienią, więc może
pominę te bardziej osobiste. Zresztą… większość z was i tak to nie obchodzi,
także… Ale dobra, wracając do głównego tematu – myślę, że nie ma już co dłużej
zbędnie przedłużać, więc powiem wprost. Zawieszam
bloga. Robię sobie wolne, wakacje,
urlop, biorę zwolnienie.
Powód – no bo
jakiś ujawnić w końcu muszę, żeby nie było, że nikt nic nie wiem i w ogóle
sprawa ściśle tajne łamane przez nie wiem – jest prozaiczny. Nie czuję tej radości z pisania co kiedyś.
Nie wiem też jak wytłumaczyć to, że stare posty, które nie zasługują na nic
innego jak opłakiwanie za ich beznadzieją treść oraz formę, cieszą się przychylnymi
komentarzami, a te nowsze, znacznie lepsze spotykają się głównie z krytyką. „To nie jest to, co kiedyś” – jest to, to
co w ostatnim czasie czytam najczęściej. Nie wiem, co robię źle; nie wiem, co
zmieniło się w moim stylu na gorsze. Nie wiem, może na razie nie chcę wiedzieć…
póki co potrzebuję odpoczynku od tego. Muszę przestać myśleć na jakiś czas.
Piszę, w
zasadzie, bez przerw od… blisko ponad czterech lat. Jak sprawdziłam, pierwsza
notka jeszcze na starym blogu pojawiła się dokładnie 17 sierpnia 2011 – od tamtej
pory nieprzerwanie coś pisałam – teraz jednak muszę zrobić tą przerwę.
To nie tak,
że przeżywam jakiś kryzys. To nie tak, że nagle odwidziało mi się pisać – bo tak
jak już wiele razy wspominałam, nie umiem wyobrazić sobie życia bez ciągłego
stukania w klawiaturę. Podczas tych moich rzekomych wakacji również zamierzam
wciąż pisać. Tu raczej chodzi o… o odzew. Kiedyś czekałam na pojawienie się
komentarzy z uwagą napiętą jak struna; obecnie czytanie komentarzy jest dla
mnie tą mniej przyjemną częścią pisania. Trochę brakuje mi motywacji, żeby
upubliczniać moje wypociny. Z jednej strony tak bardzo przyzwyczaiłam się do
wstawiania na bloga większości moich tworów, że nieraz aż mnie korci, żeby od
tak coś wrzucić – z drugiej strony zaraz dopada mnie niechęć i tylko macham
zrezygnowana ręką, dając sobie spokój.
No i
żebyśmy się dobrze zrozumieli (bo teraz już wiem, że są tu także ninja płci
męskiej, dlatego też użyję ODPOWIEDNIEJ formy czasownika ^^), nikomu nic nie
zarzucam. Nikogo nie krytykuję, nie pokazuję palcem. Po prostu… tłumaczę się od
tej mniej osobistej strony; od strony związanej bardziej z moją działalnością w
Internecie.
Planuję
zawiesić działalność na miesiąc. Mam nadzieję, że tyle czasu mi
wystarczy, aby wrócić do pełni… chęci? Chyba inaczej tego określić nie umiem.
Liczę, że przez ten czas szybko zatęsknię za blogiem i wrócę do niego z wielkim
entuzjazmem i pierdyrialdem nowych pomysłów. A jeśli nie… cóż, w takim razie
będę informować. W każdym razie sporadycznie będę dawała znaki życia, jeśli
okaże się, że miesiąc to za mało.
Przykro mi,
że zarazem witam się takimi nieciekawymi wieściami z nowymi obserwatorami (bo
oczywiście jakbym mogła nie zauważyć wzrostu liczby zainteresowanych), ale cóż…
chciałoby się powiedzieć „Jak żyć, panie premierze?”, ale przecież to już stary
i nieaktualny tekst, a poza tym nie lubię żartów o polityce.
Dobra,
zbliżam się do końca mojego wywodu (a zamierzałam napisać tylko kilka słów;
zresztą jak zwykle…). Tym, którym udało
się dotrwać do tego miejsca serdecznie dziękuję. A teraz domknę klamrę
kompozycyjną, ponownie wracając do słów o bardziej optymistycznym wydźwięku.
Przede
wszystkim chciałam podziękować Lady
Kirze, która zawsze mnie wspierała ciepłymi słowami – Ciebie zawsze będę
miała w serduchu ♥ Nie ma co ukrywać, masz u mnie specjalne chody xD
Dziękuję także Fallen Angel za te słowa wsparcia (nawet przed tym zanim napisałam
Ci o moich planach dotyczących zawieszenia działalności – normalnie jakiś
mentalista z ciebie! ♥ Wiesz, czego autor łaknie i potrzebuje xD). No i cały
czas gratuluję Ci odwagi – boś człek odważny i będę to powtarzać do znudzenia
C:
No i na taki już absolutny koniec
(co nie oznacza, że nastąpiła tu jakaś gradacja) podziękowania dla Aoi Konoe… co ja Ci tu mogę powiedzieć?
Kiedyś dość mocno współpracowałyśmy, ale potem Ty wybyłaś na studia i, jak
wnioskuję, zabrakło Ci trochę czasu :C Co widać też po pustkach na Twoim blogu,
co mnie niezmiernie smuci (/.-)’’ Ale pociesza mnie myśl o Hizumi x Zero w
Twoim wykonaniu, czego nie mogę się już doczekać ♥
Okej, teraz to już naprawdę
wszystko. Idę po moje sombrero i wyjeżdżam do ciepłych krajów (nie, no pewnie,
że nie – w Krainie Deszczowców to raczej bardziej parasol się przyda niż
sombrero, ale cii…) na urlop. „Samotnie
idę do przodu z siłą, bez celu (…)” – jak to śpiewał Hizumi w „Squall”… chociaż w moim wypadku to
raczej bez siły a do celu… No dobra, ale mniejsza z tym – cytat średnio
trafiony, ale ładnie brzmi; i nim właśnie żegnam się z wami na pewien czas.
~Kita-pon (bez sombrero, ale z
parasolem)