Nawet śmierć nas nie rozłączy... cz.7

Bo pojawiam się i znikam xD
Nie no... Sorry, że tu taki zastój, ale nie martwcie się - tak jak pisałam w ogłoszeniu parafialnym mega-shot jest... już ukończony! Jupi! Radujmy się!... albo i nie bo ścierwo z tego wyszło (jak zasze), ale mimo to i tak was tym poczęstuje. To coś liczy sobie 60 stron w wordzie (z tymi 70 stronami w ogłoszeniu przesadziłam...) i jest naprawdę dziwne -> lektura dla ludzi o mocnych nerwach! No ale dobra... Nic już na to nie poradzę. Teraz tylko moja beta musi to sprawdzić, ale najpierw musi zwalczyć naukę kanji, wszyscy odprawiamy dziś modły, ażeby zaliczyła kolokwium i wszystko było cacy. Amen.
Nie, nie nic nie ćpałam, ale już więcej się nie udzielam... Coś mi się przez tą szkołę mózg "lasuje"... Bez dalszych wstępów; wampirki cz.7 napisane w czasach prechistorycznych...


Kiedy poczułem, jak Uru przejeżdża językiem po mojej dolnej wardze, miałem wielką ochotę popłakać się ze szczęścia. Tak bardzo brakowało mi jego bliskości… W tym momencie zdałem sobie sprawę, że tak naprawdę to nie wiem dlaczego go zdradzałem – w końcu Uruha był seksowny, mądry, zajmował się domem, mną, był czuły i troskliwy, a w dodatku cierpliwy i wyrozumiały. Co mi wtedy odpierdoliło? Chyba z tego dobrobytu mi się w dupie poprzewracało. Obiecałem sobie, że nigdy więcej nie popełnię takiego błędu. Rozchyliłem zachęcająco usta, pozwalający by Shima mógł wsunąć w nie język. Zadrżałem z przyjemności, kiedy zaczął pieścić moje podniebienie. Założyłem mu ręce na kark, tym samym przyciągając go jeszcze bliżej siebie i pogłębiając doznania. Poczułem jak jego długie kły zahaczają o moją dolną wargę, co bardzo mnie podnieciło. Kończyło nam się powietrze, a właściwie mnie, bo miałem wrażenie, że wampir mógłby tak jeszcze ślęczeć nade mną z jakąś godzinę. Chłopak chciał się ode mnie odsunąć, czując, że brak mi tchu, jednak gdy między naszymi ustami pojawiła się kilkumilimetrowy odstęp, szybko nabrałem powietrza i znów pocałowałem go. Szarpnąłem go za szyję, żeby się do mnie przybliżył. W pierwszym momencie stawiał opór, ale gdy tylko musnąłem jego wargi znów zaczął oddawać pieszczotę. Zupełnie tak, jakby stracił wszelką siłę wraz z dotykiem moich ust.

Moje ręce zjechały niżej, na jego plecy. Wsunąłem dłonie pod materiał jego koszulki i zacząłem gładzić jego zimną skórę. Po chwili, gdy jedną ręką nadal zajmowałem się jego plecami, drugą zacząłem odpinać pierwsze guziki jego górnej części garderoby. Szatyn uśmiechnął się, dając mi kolejną chwilę na oddech, a następnie znów przywłaszczając sobie moje usta. Takashima zaczął dobierać się do mojego rozporka. W niesamowicie szybkim tempie spodnie zostały ze mnie zdarte, tak, że nawet nie wiedziałem kiedy to się stało. Ja, nieco mozolniej, pozbawiłem go koszuli. W rewanżu pociągnął mnie, tak, że siedziałem okrakiem na jego kolanach. Zdjął ze mnie skórzaną kurtkę i bokserkę, po czym znów powalił na plecy. Zawisł nade mną i patrząc mi w oczy, odpiął guzik swoich spodni. Spojrzałem na niego wymownie i odtrąciłem jego rękę od krocza, które zaraz potem zacząłem dotykać przez materiał spodni, których to ja go pozbawiłem. Wygiąłem się zalotnie, ocierając się o niego i jęcząc głośno, podczas gdy on wydał z siebie jedynie ciche westchnienie. To było dla niego mało? A przecież był taki podniecony… Uruha powoli, bardzo powoli ściągnął ze mnie bokserki. Doskonale wiedziałem, że się ze mną droczy; zawsze lubił te durne gierki, które mnie doprowadzały do szału… Może to było przyczyną moich zdrad? Ale kiedy mi się to podobało – to jego wyzywające spojrzenie, delikatne, powolne ruchy i niepohamowanie wypisane na twarzy tak wyraźnie jak w żadnej innej sytuacji. Więc dlaczego?

Moje rozmyślania przerwał język Kouyou na moim członku. Przejechał po jego całej długości, a ja jęknąłem. Chłopak oblizał się lubieżnie i trącił żołądź koniuszkiem języka. Przymknąłem powieki i odchyliłem głowę do tyłu, zaciskając pięści na mokrej od wody, którą oblał mnie wampir, pościeli. Szatyn polizał moje jądra i wziął jedno do ust, ale zaraz potem odsunął twarz od mojego krocza. Dłonią stymulował teraz jądra i przyglądał mi się z ciekawością, kiedy jęczałem i głośno sapałem, pod wpływałem nieziemskiej przyjemności, jaką sprawiały mi jego zimne dłonie. Mój kochanek w końcu postanowił się nade mną zlitować i wziął mnie w usta, nie zaprzestając pieszczoty dłonią. Na początku ruchy jego głowy były bardzo powolne, a język nieskory do zabawy z moim penisem, ale zaraz potem to uległo zmianie. Zatoczył językiem kółko wokół mojej męskości, po czym mocno ją przygryzł. Krzyknąłem donośnie, odruchowo wypychając biodra w jego stronę, przez co wepchnąłem mu się jeszcze głębiej do ust, jednak zdawało się nie sprawiać mu to żadnego dyskomfortu. Jeszcze raz użył zębów i zaczął szybko poruszać głową, przez co po niedługim czasie doszedłem, wykrzykując jego imię. Shima przełknął moje nasienie i oblizał się, po czym zrównał nasze twarze. Pocałował mnie krótko i sięgnął po jakąś małą buteleczkę, która stała na szafce nocnej. Zgadłem, że musi być to lubrykant.

- Ruki? – domyśliłem się, że wokalista musiał tu być.

- On nie jest teraz ważny – szepnął młodszy i dokładnie nawilżył trzy palce, po czym zaczął napierać jednym z nich na moje wejście. Jęknąłem, odrobinę spinając się. – Spokojnie… - wysapał i delikatnie wsunął pierwszy palec do połowy.

Przez chwilę dyskomfort był ogromny. Już dawno nie byłem na dole i odzwyczaiłem się od tej pozycji. Powoli zacząłem się rozluźniać z czasem, kiedy Uruha wbił palec do końca i zaczął nim poruszać. Westchnąłem i rozluźniłem się całkowicie, rozkładając przed nim szerzej nogi, jakby to miało mu ułatwić głębsze pchnięcia. Dodał drugi palec. Sapnąłem i wygiąłem się, łapiąc jego nadgarstek i zmuszając go, żeby dołożył trzeci palec. Stęknąłem oddając mu się całkowicie. Odczuwałem już samą przyjemność, kiedy zaczął mnie rozciągać. Pojękiwałem cichutko, co zdawało się podniecać wampira, czego domyśliłem się po jego triumfalnym uśmieszku. Gdy Takashima uznał, że jestem wystarczająco przygotowany, nawilżył swojego członka i wbił się we mnie jednym, płynnym ruchem. Jęknąłem głośno i objąłem go nogami w pasie. Chłopak jedną ręką onanizował mnie, a drugą podpierał się po lewej stronie mojej głowy. Odczekał chwilę aż przyzwyczaję się do uczucia wypełnienia i gdy zacząłem się pod nim niecierpliwie wiercić, zaczął się we mnie poruszać. Najpierw powoli i płytko, by zaraz wbijać się we mnie do granic możliwości. Jęczałem głośno, czasem nawet krzyczałem, podczas gdy on jedynie wzdychał. Zastanawiałem się, czy jestem aż taki tragiczny, że nie potrafię wywołać u niego choćby jednego jęku? Zmusiłem go, żeby się położył na plecach i siadając na nim okrakiem, zacząłem się na niego nabijać, szybko poruszając biodrami. Obserwowałem go uważnie, jednak na jego twarzy nie ujrzałem wyczekiwanej miny rozanielonego napaleńca, który został właśnie spełniony. Przyspieszyłem i oparłem dłonie na jego klatce piersiowej, która teraz zawała mi się być bardziej rozbudowana. Byłem już bliski orgazmu, czego nie mogłem powiedzieć o nim, gdyż nie byłem w stanie wyczuć obecnego stanu jego podniecenia, nic wyczytać z twarzy, na której nawet nie perlił się pot. Uruha miał rozchylone usta, przez które chrapliwie oddychał. Jego skóra była lodowata – więc nawet nie potrafiłem go rozpalić? Jego chłód w porównaniu z moim gorącem… ach!... To zimno, które od niego emanowało jeszcze bardziej mnie nakręcało. W pewnym momencie chłopak zmienił pozycję, a ja znów leżałem pod nim.

- Wybacz, skarbie, ale preferuję tradycyjne pozycje, w których ja również mam coś do powiedzenia – wymruczał mi na ucho i poczułem, że mimo tego iż był we mnie, coś jeszcze napiera na moje wejście. Jęknąłem gardłowo. Spojrzałem w dół, między swoje nogi i zauważyłem, że wbija we mnie nawilżony palec.

- Chce… Chcesz mnie rozerwać? – wydyszałem, będąc ledwo zdolnym do wypowiedzenia tych słów.

- Ależ skąd… - uśmiechnął się figlarnie i powoli dodawał palec, coraz bardziej zwalniając pchnięcia.

Ból mieszał się z przyjemnością. W końcu Kouyou wbił we mnie palec do końca, a ja krzyknąłem. Wznowił pchnięcia penisem i w zupełnie przeciwnym rytmie do nich zaczął poruszać palcem. Jęczałem jeszcze głośniej niż dotychczas. Miałem wrażenie, że zaraz oszaleję. W życiu uprawiałem seks prawie codziennie, odkąd stałem się dorosły, pieprzyłem się z różnymi osobami, różnej płci, ale nigdy nie doświadczyłem czegoś takiego – dwa rytmy w jednym wnętrzu, które mnie rozrywały, a jednocześnie wynosiły na wyżyny rozkoszy i spełnienia. Nie minęła chwila, kiedy już poczułem, że napiera na mnie jego kolejny palec. Po moim pośladku spłynęło coś zimnego, co zapewne było nawilżaczem, którego szatyn nie szczędził. Zaczął poruszać palcem, który znajdował się w moim wnętrzu, przygotowując mnie na jeszcze coś. Gdy tylko poczułem jak jego drugi palec, wsuwa się we mnie, krzyknąłem.

- AAA! Kouyou, boli! – chciałem sprawić mu przyjemność i spełnić jego wszelkie seksualne zachcianki, ale tego nie mogłem zrobić.

- Zaraz przestanie – szepnął mi na ucho. Zwolnił, kiedy czuł, że niedługo dojdę.

- Przestań! – krzyknąłem, a on wbił we mnie drugi palec już do połowy. – AACH!

Przestał się we mnie poruszać. Gdy już myślałem, że dał mi spokój i że to już koniec, on wsunął drugi palec do końca. Krzyknąłem, wijąc się i próbując jakoś uwolnić się od niego. Po moich policzkach popłynęły łzy. Zacząłem głośno łkać, kiedy poczułem, że chce dodać jeszcze trzeci palec!

- Kouyou! – jęknąłem żałośnie. – Proszę! Przestań!

Nie odpowiedział i od razu wbił we mnie trzeci i ostatni palec. Potoki spływające po mojej twarzy wezbrały. Chyba zrozumiałem – chciał się zemścić i dać mi posmakować bólu. Zrozumiałem go i postanowiłem już nie błagać, aby przestał. Wcisnąłem sobie pięść w usta, żeby nie wypowiadać żadnych słów, których sobie kategorycznie zabroniłem. Po długiej chwili wampir zaczął poruszać delikatnie palcami, a wkrótce poczułem i pchnięcia jego członka. Mimo pięści, którą gryzłem z przeszywającego bólu, moje jęki rozkoszy nadal były bardzo głośne. Uruha coraz bardziej przyspieszał, a przyjemność zaczęła przyćmiewać ból. Odczuwałem niewypowiedzianą radość i rozkosz, jakiej nigdy wcześniej nie doznałem. Oddałem się chłopakowi bez pamięci, a on odciągnął moją rękę od twarzy. Z jego oczu wyczytałem, że chce mnie słyszeć. Jęczałem donośnie, ba, wręcz krzyczałem! Gardło bolało mnie niemiłosiernie, ale nie mogłem powstrzymać kolejnych dźwięków, które wydobywały się z niego. Takashima zwiększył tempo i zaczął ciężej dyszeć. Byłem bliski szczytu i osiągnąłem go, kiedy młodszy uderzył w moją prostatę. Zacisnąłem na nim mięśnie, brudząc nasze ściśle przylegające do siebie ciała białą cieczą. Uru doszedł ze zduszonym jęknięciem. Rozlał się we mnie obficie i delikatnie wyjął ze mnie najpierw palce, a potem swoje przyrodzenie. Opadł na miejsce obok mnie, biorąc głęboki oddech. Przytuliłem się do jego nadal chłodnego torsu i skuliłem się. Chłopak wierzchem dłoni otarł wciąż mokre ścieżki, które nakreśliły łzy na mojej twarzy.

- Byłem aż tak tragiczny? – zapytałem cichutko.

- Co? – zdziwił się.

- Pewnie Takanori był lepszy… - wyszeptałem, odpychając się i podnosząc odrobinę.

- Skąd taki wniosek? – patrzył na mnie jak na idiotę.

- Byłeś taki cichy i… zimny… - przejechałem palcem po jego mostku. Szatyn uśmiechnął się i z powrotem przyciągnął mnie do siebie.

- Wampiry… tak mają – powiedział, gładząc opuszkami palców moją szyję. – To był najlepszy seks, jaki kiedykolwiek mi się przytrafił – uśmiechnął się i odgarnął moje zlepione w kosmyki włosy, które opadły mi na czoło.

- Naprawdę? – ucieszyłem się jak dziecko.

- Tak – przytaknął i pocałował mnie w policzek, po którym dopiero co spłynęła kropelka potu. Następnie polizał mnie, przejeżdżając od linii szczęki, aż do skroni. – Smaczny jesteś – przygryzł dolną wargę i czułem jak z pożądaniem spogląda na moją szyję.
- Kocham cię, Kyou-chan – szepnąłem i wtulając się w niego, zasnąłem, choć zaczynało już świtać.